Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

herbata


Rekomendowane odpowiedzi

Przyklejam uśmiech taśmą samoprzylepną
gdy zalewam Ci kubek z herbatą
siadamy przy stole i wpatruję się w Twoją nieobecność
codzienność coraz bardziej boli
wżyna się w palce ostrością ciszy
ale lubię ją…
lubię przeglądać spopielone dni odbite na ksero
lubię kąpać w nich swoją pamięć
lubię budzić się zatopiona we wczoraj i zastanawiać się kiedy to było
gdy tak pośpiesznie układałam włosy
lubię zastanawiać się nad jutrem które nigdy nie nadejdzie i pytać
co się zmieniło u mnie od kiedy Cię nie ma
ja bez Ciebie to tylko ja z trochę gorzej bijącym sercem wyblakłym spojrzeniem
z przedziałkiem zaczesanym na drugą stronę
ja bez Ciebie to nadal my ubrani w inne słowo
i lubię tak myśleć gdy rozmawiamy o pogodzie
lubię szarą szybę pogięte zdjęcie i niebieską firankę
lubię bezsennością męczyć siebie sąsiadów kartki z notesu prąd
Lubię tę codzienność gdy wyłączam myślenie
gdy pijemy razem herbatę
........
choć codziennie zalewam Ci nową, bo stygnie niewypita /
Twoja herbata stygnie niewypita
lubię codziennie zalewać Ci nową…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Mileno ostatnio jeśli się nie mylę nie było najlepiej, teraz jestem pod wrażeniem różnicy poziomów. bardzo dobrze się czyta, zbudowałaś klimat a to jest istotne
pozdrawiam i tym tropem, pisz szczerze tak jak czujesz, a będzie dobrze - 3mam kciuki:)
pozdrawiam
r
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

      Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

      Potencjał swój pełny odkryłem 

      Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

      Konsekwencje może i będą duże, 

      Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

      W domku opuszczonym się zaszyję 

      I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

       

                                *********

       

      Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

      Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

      Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

      Często mnie do czerwoności bili

      Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

      Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

       

      Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

      Do różnych czynów się odważyli,

      Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

      Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

      Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

      Mieli na mnie totalnie wyjebane,

      I co, czy jakoś na to zareagowałem?

      Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

       

      Lata mijały, a ja wciąż taki sam

      Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

      W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

      Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

      Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

      Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

       

      W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

      Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

      Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

      Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

      Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

      W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

       

      Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

      Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

      Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

      Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

      Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

      Resztę pracowników śmiertelnie pobili

      Ja ukryłem się w jednej z szafek

      Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

       

      Moje najgorsze obawy się spełniły 

      Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

      Drzwiczki raptownie otworzyli

      Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

      Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

      Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

       

      Ocknąłem się po dłuższym czasie,

      Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

      Otumaniony przez chwilę byłem 

      Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

      Głowa mnie bolała jak cholera 

      Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

      W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

      Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

       

      Udało mi się w końcu wstać 

      Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

      Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

      Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

      Po chwili ruszyłem przed siebie

      Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

      Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

      Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

       

      Nie miałem pojęcia jak zareagować 

      Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

      Widok tych wszystkich trupów 

      Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

      Przecież ten jeden gość pod wpływem 

      Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

      A teraz leżał na ziemi martwy

      I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

       

      Od tego momentu inaczej się czuję, 

      Morderstwami się strasznie lubuję, 

      Nikomu tego nie mówiłem,

      W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

      Dziwną przyjemność mi to sprawiło

      I to uczucie w pamięci utkwiło,

      Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

      Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

       

      Rodzice całe życie mnie bili,

      Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

      W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

      Z lękami się codziennie budziłem 

      Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

      Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

      Ale powiedziałem temu dość,

      Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

       

      Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

      A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

      Matka i ojciec 

       

       

       

       

       

      Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka Jan Kasprowicz  Księga ubogich . Polecam "dużo słów" które dziś (rzekomo) nie przystoi wierszowi ... xxxv ..."o służebnico w mym domu"...
    • Czekasz i czekasz a czas ucieka żaglówka marzeń przygotowana kiedyś do rejsu morzem miłości dziś świeci glonem i stoi w porcie   gdy byłeś młodszy bardziej radosny nie było przerwy na cumowanie zawsze wiatr w żaglach pięć stóp pod kilem burzliwe fale chciałeś ją znaleźć   a dziś się wahasz życie przepraszasz boisz się sztormów co mogą porwać serce żeglarza w nieznane wody których szukałeś  
    • @Domysły Monika Dziękuję serdecznie:)
    • @Alicja_Wysocka Tematyka wiersza porusza bardzo wzniosłe treści. Mówi on o sensie życia, o problemie materializmu, wojnach, konfliktach, dbaniu o planetę i życiu po śmierci. Uważam, że to adekwatne treści do stosowania wspomnianych zaimków, ale tym samym dziękuję za konstruktywną krytykę, zawsze biorę ją sobie do serca. Pozdrawiam.
    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno Potencjał swój pełny odkryłem  Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem  Konsekwencje może i będą duże,  Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze? W domku opuszczonym się zaszyję  I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.                             *********   Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili Często mnie do czerwoności bili Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść  Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.   Rówieśnicy wcale lepsi nie byli, Do różnych czynów się odważyli, Nigdzie bezpiecznie się nie czułem, Dla nauczycieli byłem chyba duchem, Prośby i skargi moje zostały zignorowane, Mieli na mnie totalnie wyjebane, I co, czy jakoś na to zareagowałem? Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.   Lata mijały, a ja wciąż taki sam Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam  W świat dorosłych wdrążyć się chciałem  Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem  Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć  Myśli złych natłok na bok zepchnąć.   W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili, Jedynie sprzątania i mycia nauczyli Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem  Chyba to nie dla mnie - pomyślałem  Szkoda jednak tak szybko było się poddać,  W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.   Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd  Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli Bez wahania szefa mojego zastrzelili, Resztę pracowników śmiertelnie pobili Ja ukryłem się w jednej z szafek Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.   Moje najgorsze obawy się spełniły  Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły  Drzwiczki raptownie otworzyli Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem  Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...   Ocknąłem się po dłuższym czasie, Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie  Otumaniony przez chwilę byłem  Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem. Głowa mnie bolała jak cholera  Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał,  Ale los najwyraźniej inne plany miał.    Udało mi się w końcu wstać  Trochę ciężko mi było równowagę złapać  Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie  Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie  Po chwili ruszyłem przed siebie Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...   Nie miałem pojęcia jak zareagować  Tak szczerze, to chciało mi śmiać, Widok tych wszystkich trupów  Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów,  Przecież ten jeden gość pod wpływem  Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem  A teraz leżał na ziemi martwy I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany.    Od tego momentu inaczej się czuję,  Morderstwami się strasznie lubuję,  Nikomu tego nie mówiłem, W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,   Dziwną przyjemność mi to sprawiło I to uczucie w pamięci utkwiło, Zabrzmi to wręcz niepokojąco  Myślenie o tym, działa na mnie kojąco.    Rodzice całe życie mnie bili, Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili, W własnym domu bezpiecznie się nie czułem  Z lękami się codziennie budziłem  Siniaki miałem praktycznie na całym ciele, Tego całego gówna było jeszcze wiele,  Ale powiedziałem temu dość, Niech sprawiedliwości stanie się zadość!   Obudziło się we mnie dzikie zwierzę, A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę,  Matka i ojciec            Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...