Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'niezrozumienie' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 12 wyników

  1. moja głowa nie jest neurotypowa przylatują do niej ptaki kolorowe śpiewają piosenki prowadzą rozmowy na gałęziach mózgu rozpościerają skrzydła oswojone straszydła uciekam prze tłumem człowiekiem co nie rozumie pozwól nie patrzeć ci w oczy nie podchodź za blisko przede mną urwisko a hałas i zgiełk i pęd i gniew tratują moje wszystko co dzień zbieram się od nowa ponad słowa składam wypadam w tej grze źle zatrzaśnięta we własnym śnie gwałtownie spadam maluję uśmiech tworzę gest żebyś miał w tym sens uciec chcę lecz nie mam gdzie się schować w neurotypowych ogrodach z koszmarnych snów twoja piękna codzienność to mój najgorszy wróg
  2. Pisząc zahaczam o hieroglif To stary wiersz, z tamtej epoki Gdzie lament, trud i brudu pełno Gdziem uprawiała beznadziejność Aż nadszedł kres tamtych wypocin Z czasem tak trzeba, po dobroci Gdy się wymiesza dzień z godziną Może zapomni Nam przeminąć
  3. Iść do przodu, nie oglądać się za siebie, Być niemym przez chwilę- jak kamień. Patrzeć w chmury, biec po niebie, Wtulić się w drzewo, jak w ramię. Zawsze wokół drzew jest tysiące, A czuję, jakby było pusto... Marznę w tłumie, bo nikt nie rozumie, Że oczy me, to duszy lustro... Chcę kamieniem być, chcę być skałą, Gdy gruzem znów Twe usta zieją! Taką silną i niepokonaną! Kamienie zawsze się śmieją... 11 sierpnia 2016 Zdjęcie w Peak District
  4. Świat tonie markotnym deszczem. Koszmary jawią się jawą, A marzenia strawą, Bez przypraw do tego jeszcze. Przechodnie patrzą nie patrząc. Oddech miarowo świszczy Szukając w stratach korzyści, Które na końcu nic nie znaczą. Kilka łabędzi zostało. Trzymały się z dala od brzegu. Zmęczony nie zwolnił biegu. Czasu tak mało. Pustynia samotnego gońca, Martwe kwiaty słów I rany znów. Pustynia stworzona przez słońce.
  5. Czternastego grudnia spojrzałem na jego twarz, a dopiero potem dostrzegłem blask jego piwnych oczu. Był blady, lecz się nie bał. Byłem blady, choć w głębi towarzyszyła mi odwaga. Podszedłem do jego ciała i swoją dłoń położyłem na jego ramieniu. On odwzajemnił mi mój ruch nieśmiałym uśmiechem, po czym złapał wspomnianą dłoń i zdjął ją ze swojego ramienia. Co ty robisz? - rzekł wpatrując się na mnie z brakiem zrozumienia. Mnie zaś wypłynęła z oczu łza i załamany własnym czynem uciekłem od niego, pozostawiając jego ciało w ciemności panującej wtedy nocy. Wróciłem do nieocieplonego domu, usiadłem przed gramofonem i począłem słuchać muzyki klasycznej. Zakochałem się w nim bez wzajemności i miłość, która powoli zaczęła kwitnąć nagle, niczym burzy atak, umarła przez strach i zbyt liczne szkody. Wiem... widzisz we mnie szaleńca, widzisz we mnie psychopatę. I jestem psychopatą, bo jak to możliwe, że akurat ciebie pokochałem. Chciałem go objąć i pocałować, a teraz przy marnym papierosie rozmyślam nad bezsensownością obecnego życia. Cóż ze mnie za idiota. Pogrzeb już dla siebie uszykowałem. Pora zmienić strój, zmienić twarz... pora przestać być tym kogo dotąd widzieliście i kogo dotąd nie rozumieliście.
  6. I stoję oto w tych brudnych skarpetach i chcę mówić o wymiarach i już sobie pogadałem… dwa wymiary, te codzienne porażki te codzienne zwycięstwa dwa wymiary… ciągle jestem głodny nie ucieszy mnie kasza zdrowa i tania dwa wymiary – ta klatka nie jest dla mnie patrzę za horyzont – nalewam kolejną szklankę mogę o nim zapomnieć zostają brudne skarpety i nogi do umycia
  7. Myśli i ruchy Dolina śmierci Leży w długich cieniach Przestrzeni między górami Sinoniebieskimi …Cicho spokojnie – Tam jest już dawno - po wojnie … ob. aut. - M.Powałka pt. " Drapacze chmur"
  8. Uwięzieni w materii Pożegnania nuta zalśni na zaróżowionym policzku burząc mury pozorów.
  9. Do tej pory przeżywałam żałobę a Ty myślałaś, że przesadzam ze smutkiem że wybieram lenistwo nad wyraz bierna i nieciekawa Przeżywałam żałobę po matce bo jej nie miałam od dziecka, choć żyje do teraz, odrzuciła mnie w cierpieniu nad sobą Przeżywałam żałobę nad domem bo go nie miałam od dziecka, choć stoi solidnie na fundamentach nie chronił przed zimnem Przeżywałam żałobę po zaufaniu bo go nie miałam od dziecka choć żyłam z uśmiechem nie czułam bezpieczeństwa a Ty myślałaś że przesadzam ze smutkiem krytykowałaś mnie tą myślą bezmyślnie Przeżywałam żałobę po dziecku po każdym dziecku które przeżywa żałobę i nie wie skąd ten głód, gniew i niepewność i cierpi z niezrozumienia a Ty myślałaś że przesadzam ze smutkiem i w końcu ja też uwierzyłam a do tej pory przeżywałam żałobę po sobie
  10. Żyję pomiędzy światami , rozpływają się granice zwykłych zmysłów. Nie wiem , czy serce podpowiada mi prawdę o uczuciach . Może to kolejna pomyłka umysłu ? Jak znajome są dla mnie opowieści , rozmowy i marzenia . Póki nie odkrywa ich , bezlitosne spojrzenie rzeczywistości. Godzę się czasem na przeprowadzkę do wyobraźni , nie chcę , aby ktoś mnie poszukiwał. Piszę w moich myślach listy w butelkach . Cóż , albo nie dotrą przez wstyd lub ich język nie będzie zrozumiały dla normalności . Pozostaje mi jedynie kochać i patrzeć z daleka na dwa światy . Wtedy przestają istnieć , a ja z nadzieją otwieram się na pojęcie tego , co naprawdę jest . Starałam się wczuć ,w to co czuje taka osoba , stąd użycie liczby pojedynczej .
  11. Nigdy nie jestem sama. Czasem zostaję ze swoim największym wrogiem. Znienawidzonym i ukochanym. Jestem w swoim małym mieszkanku. Ma kuchnię, w której jest jedynie lodówka, a w niej wyłącznie światło i robactwo. Łazienkę, z dziurą w ścianie, z której kiedyś płynęła czysta woda. I pokój, w którym leży tylko materac, pod który boję się zajrzeć. Gdy wychodzę za drzwi wejściowe, widzę ludzi, opuszczających dokładnie takie same mieszkanka jak moje. Nie mogę się z nimi porozumieć. Widzimy się. Słyszymy. Ale nie możemy się zrozumieć. Tkwimy w swoich mieszkankach, bez wody, jedzenia i snu, zawieszeni gdzieś wysoko. Oddychamy za mocno, aby umrzeć, ale za słabo, by otworzyć oczy.
  12. Energumen Świat wiruje wokół niego Twarze ludzkie są daleko Tylko bestie bezimienne Szarpią ciała swe wzajemnie Krucyfiksy i hostyje On się w spazmach strasznych wije Rozum nie ogarnia bólu Niczym po ataku ulu. Lecz w chaosie tym piekielnym Na dnie umęczonej duszy Tli się tchnienie wiekuistej Wiedzy która pęta kruszy. Wiedzy o początku światów O miriadach przeszłych wieków O słabościach i potęgach I o źródle wszego grzechu. Cała mądrość się tam splata Inni nie ogarną tego W tylko jemu objawione Drzewo dobra oraz złego Cena warta była cierpień Własnej duszy zaprzedania I przyjęcia w siebie Światła Dla wszechświata poznawania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...