Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'love' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 13 wyników

  1. z głębin notatnika Mam dla Ciebie skrzydła skrzydła z nici Serca nie mam nic cenniejszego nie mają karatu żadnego... Mam dla Ciebie skrzydła wiarę wprost z pozytywu uśmiech i głębie wzroku trochę uroku, amoku... Mam dla Ciebie skrzydła jesteś wysoko, głęboko gdy jesteś: w szerokość me oko gdy będziesz: przyjrzymy się obłokom
  2. Ust Twoich mi trzeba jak deszczu roślinie wzrok mój po Tobie spłynie mam nadzieję, że popłyniesz... Ust Twoich mi trzeba kotliny i wzgórz uniesień burz będę... w Tobie nie przeminę Ust Twoich mi trzeba spotkania cud, podróży trud tęcza na dłoni się wzbije cokolwiek dasz - Sercem wypiję Ust Twoich mi trzeba jak klucza do bajki w której będziesz Księżniczką dla Ciebie: polana Serca tam My - niezapominajki
  3. orkanem ognia stajesz pośród kwiecia halny w błyskawic pobrzask wrosły me sny uczysz pokory gdym uwikłana w niszczycielskich braw burzę filarem jesteś pochodnią cyklonu dojrzały mój kosmos hołubisz gdy ból ronię na glebę co pod kopułą raju skrzypi i nalewasz mi w skrzydła srebrzyste heksagramy sklepieniu wydarte
  4. Dam Ci łyżeczkę szczęścia Kropelkę nadziei Dam gram zaufania Serce co na pół się dzieli Dam Ci marzeń miseczkę Szczyptę bliskości Dam pragnień do smaku I dodam radości Poleje wszystko ulgą Udekoruje słodkim snem Posypie miłością Najpiękniejszym dniem Mam taki przepis Upiekę Ci słońce Będziemy jeść wspólnie Po czasu końce
  5. "The Sky is still blue the clouds come and go yet something is different .." isn't it so hot water in bottles the burning smoke alarm bells ringing you working tonight and so go we got snow I wish to make changes to his own devices especially for You auntie and the other parties flowers are blooming take photo for me You are extra memory card is with me.
  6. straszne gdy love okazuje się dreszczami a miłość ukąszeniem dobrze że mamy wspólne pole uczuć i zrozumienia mucha plujka dziwne powodowania psychologia czuwa chciałbym wierzyć Bóg chyba też wilki śpią
  7. Jestem jak pustynny kwiat. Wciąż buduję mur, aby nie uschnąć z tęsknoty. Nicole -Twój koktajl.- Rozbrzmiewa stukot o drewniany blat. -Dzięki. Mówiłam ci już, że jesteś wielki? -Owszem, ale chętnie usłyszę to raz jeszcze! - po chwili zostaję sam na sam ze swoim koktajlem. Jack to nie tylko doskonały barman, ale także przyjaciel do wspólnego ponarzekania po kolejnym ciężkim dniu na posterunku. Jest to zupełne przeciwieństwo mnie. Ojciec dwójki dzieci, doskonały mąż I człowiek o trudnej przeszłości. Znam go na tyle długo, że mogę stwierdzić, iż jego czarne włosy zaczęły siwieć. Czasem zastanawiam się, jak on może mieć tyle energii po tym wszystkim, co przeszedł. Nie wygląda na staruszka, ale również nie na przystojnego młodzieńca. Wszystko w swoim życiu potrafi obrócićw żart. Ta... szkoda, że ja tego nie potrafię. -Koktajl truskawkowy? A może da się pani skusić na drinka? -odurzający zapach alkoholu nagle rozwiewa moje myśli. -Hm? - odwracam się. Od razu żałuję, że to robię, ponieważ smród robi się jeszcze bardziej nie do zniesienia. Rany boskie, ten człowiek najwyraźniej nie zna umiaru. -Te piękne oczy mówią same za siebie- omal kładzie sie nablacie. Klienci baru mają niezłą komedię, za to ja mam dość skupiania na sobie uwagi. Próbuję wstać, ale powstrzymuje mnie silny uścisk dłoni na moim nadgarstku. -Jeszcze nie skończyłem- cedzi przez zęby - nieładnie tak uciekać. -Puść tę panią grzecznie albo twoje zęby skończą na tym drewnianym blacie, chociaż myślę, że bardziej żal mi jego niż ciebie - głęboki głos natychmiast przyciąga uwagę wszystkich zebranych włącznie z pijanym nieznajomym. -Proszę, proszę! - wstaje- obrońca się znalazł! - Wymachuje niedbale rękami, omal potykając się o własne nogi. Wszyscy mają wzrok utkwiony w tej dwójce. Schodzę z krzesła barowego I zbliżam się powoli. Sięgam po pistolet znajdujący się w pochwie, po czym wyjmuję ostrożnie I kieruję w stronę obcych. Stoją naprzeciwko siebie, a pięści same się zaciskają. U jednego w żyłach płynie gniew I nienawiść, a u drugiego oszołomienie. W pewnym momencie obaj rzucają się na siebie, a cios za ciosem jest coraz bardziej zawzięty. Po ostatnim z nich pijak osuwa się po stole niczym pingwin na lodzie, a nieznajomy, który zwrócił mu uwagę, ociera nos z krwi. Gdy widzi wycelowany w siebie pistolet, natychmiast kapituluje, unosząc ręce nad głowę. -Uklęknij! Ręce do tyłu! - stanowczo wydaję rozkazy. Wyciągam komunikator I zgłaszam bójkę w barze, po czym zawiadamiam drugizespół. -Co tu się dzieje, do licha?! -Wszystko jest pod kontrolą- informujęprzyjaciela - narobiliniezłegobałaganu. Potrzebujesz pomocy? - pytam. Podchodzę do mojego obrońcy I zakładam mu kajdanki. Nie protestuje, chociaż widzę, że ma wiele do powiedzenia, a już na pewno nie jest zadowolony z tego, iż go aresztuję. Potem obracam się w stronę stołu, nikt się nie zorientował, iż ten bałwan ulotnił się. Mocno ciągnę za ramię, aby wstał mój "bohater" I wyprowadzam go z miejsca publicznego. -Zrobiłem dobrze. Zasłużył- odpiera zawzięcie. -Od siedzi pan dwadzieścia cztery godziny I wróci pan do domu. Wpakowujęgo do samochodu policyjnego, jednak gdy sama planuję wsiąść, zatrzymują mnie syreny. Wzdycham cicho I zamykam drzwi. -Przyjechaliśmy jak najszybciej. Co się stało? - wychodzi do mnie Lucian. - Miałem drzemkę z moim pączusiem. Lucian jest moim partnerem od dobrych dwóch lat. Czasem bywa irytujący, ale da się przyzwyczaić. Chwilami wydaje mi się, że próbuje testować moją cierpliwość. Od tej chwili jak zaczyna żartować, wyłączam swój umysł na dobre dwie godziny. Naprawdę zastanawiam się, jak jego żona z nim wytrzymuje. -Z twoim pączusiem? - unoszę brew do góry. -Z moim pączuciem -powtarza, poruszając sugestywnie brwiami. -Och... daj spokój! - poirytowana ucinam temat.- Mieliśmy tutaj akcję z pijanym mężczyzną. Niestety nam zwiał- tłumaczę spokojniej. Nie czekając na odpowiedź, wsiadam do środka I ruszam z małej uliczki. Na szczęście panuje cisza. W przeciwnym razie wyszłabym zwłasnej skóry. Nigdy nie lubiłam słuchać radia I tak pozostało do teraz. Dopiero gdy staję na skrzyżowaniu, zdaję sobie sprawę, jak szybko bije mi serce. Z tego wszystkiego zapomniałam też, jak to jest nabrać spokojnie świeżego powietrza. Uchylam lekko boczną szybę I oddycham spokojnie, po czym staram się je wypuścić jak najspokojniej, aby wyciszyć kotłujące w głowie emocje. -A więc jesteś policjantką. Czy szeryfem? Zresztą, co za różnica - i tak brak spokoju. A było tak pięknie. -Mhm -Mało mówna coś jesteś. -Od kiedy mówimy sobie na ty? - poirytowana gaszę silnik pod posterunkiem. -Nie wiedziałem, że pani aż taka przepisowa- odburkuje widocznie oburzony. Otwieram mu drzwi I sięgam po klucze wiszące na pasku. Najpierw otwieram celę, a potem uwalniam go z kajdanek. Wpuszczam do środka I zamykam z powrotem na klucz. -Czyli dwadzieścia cztery godziny? Nie da się tego skrócić? -Nie - odpowiadam sucho I siadam przy biurku. Została mi papierkowa robota, którą miałam zrobić jutro, ale właściwie nigdzie mi się nie spieszy. Przeglądam dokumenty I rozdzielam je na dwie osobne kupki, po czym włączam laptop. Zaczynam wpisywać dane do komputera I gdyby nie to, że ciągle przerywa mi paplanina tego dziwaka, już dawno miałabym to za sobą. Chwila. Czy on gada sam do siebie? Spokojnie: to tylko kolejny świr, którego już nigdy nie zobaczę za dwadzieścia trzy godziny. W pewnym momencie robotę przerywa mi dzwonek telefonu, jednak jego także ignoruję. Zawsze byłam zdania, że jeśli coś robię, muszę skończyć tostuprocentowo, a do osoby dzwoniącej zatelefonuję później. -Nie nudzi cię ta praca? -Nie. Jest w porządku. -Jesteś taka sama jak twój ojciec.- Odbija się od zimnej ściany I podchodzi do krat, aby lepiej mi się przyjrzeć. -Co? - staram się ukryć zdziwienie, wbijając wzrok z powrotem w ekran. - Mówisz o Anthonym? To nie mój ojciec... -Nie o nim mówię. Chodzi mi o... Nie dokańcza, ponieważ ucinam jego wypowiedź gestem ręki ze względu na nowe wezwanie, jakie rozbrzmiewa w komunikatorze. Zrywam się z miejsca, rzucając krótkie: "mam wezwanie". Nie zdąża nic odpowiedzieć, ponieważ zamykam za sobą drzwi..Poprawiam odznakę szeryfa I wsiadam do wozu policyjnego. Zamiast myśleć o wezwaniu, zastanawiam się nad rozmową. O dziwo moje serce przyspiesza, mimo że nie denerwuję się wcale . Dreszcz przebiega przez moją skórę, jak słowa chłodno przenikające do jej wnętrza. Próbuję skupić się na drodze, pragnąc odrzucić od siebie wszystkie nasuwające się na siebie myśli. To wszystko jest bezsensowne. Jaki sens ma to, że czuję się teraz tak, jak się czuję. Nawet nie wiem, co to wszystko znaczy. Dostałam wezwanie do płonącego budynku. Jak ma wyglądać moja rola? Mam tam wejść I ugasić? Przecież to robota strażaków. Dojeżdżając na miejsce, nie widzę wcale płonącego domu. Wszystko jest na swoim miejscu. Zero śladu po ogniu, zniszczeniach I brak jakiegokolwiek dymu. Moją uwagę przyciąga mała dziewczynka przed domem, w którym miał być pożar. - Dzień dobry -mówię, wysiadając z samochodu.- Gdzie twoi rodzice? - Pomoże mi pani? - pyta cieniutkim głosikiem. - Składanie fałszywych zeznań jest karalne. Muszę porozmawiać z twoimi rodzicami. -Pomoże mi pani znaleźć moją siostrę? Od wczoraj nie wróciła dodomu - mówi spanikowana, ledwo powstrzymuje drżenie głosu- A rodzice...oni nie pomogą. - Jak to? - Tata pracuje do późna, a mama... odeszła od nas dwa lata temu - spuszcza wzrok. - Pomogę ci. Ale tak czy tak muszę porozmawiać z twoim tatą. Takie są procedury - tłumaczę - a teraz wsiadaj do samochodu. Pojedziemy na posterunek. Tam powiadomię twojego tatę. Kiwa niechętnie głową I wsiada do środka. Informuję, aby zapięła pasy, po czym ruszam z miejsca. Wzdycham nieznacznie I zerkam co jakiś czas do lusterka, aby zobaczyć, co robi z tyłu. -A pani ma jakieś dzieci? - pyta znienacka. -Ja? Nie - zaprzeczam, mając nadzieję w duchu, że nie postanowi drążyć tematu. Moja przeszłość zawsze była dla mnie przeszłością, a teraźniejszość teraźniejszością. To prawda, nie raz myślałam, co zrobiłam źle i jak mogłam to odkręcić, ale po jakimś czasie nie wracałam do tego. Zawsze tułałam się po osiedlach, obserwując zachowania ludzi, przekonując się, jak to jest być odrzucanym wielokrotnie przez społeczeństwo. Fale krytyki, brak tolerancji i fałszywe plotki przewijały się praktycznie na co dzień. Kiedyś obiecałam sobie, że nigdy nie będę porównywać przeszłości do teraźniejszości. Mimo największych oporów będę stąpać dumnie z uniesioną głową, ponieważ tylko tak większość nas żyje na tym świecie. Ci, którzy tego nie potrafią, prędzej, czy później upadają, a tego chciałam najbardziej w świecie uniknąć. Wysiadam pod posterunkiem I puszczam małą przodem. Każę jej usiąść przed wejściem do głównego gabinetu. Zostawiam ją na chwilę samą z myślą, aby gdzieś w papierach poszukać numeru telefonu jejojca. Gdy tylko go znajduję, bez wahania dzwonię, jednak nikt nieodbiera. Gdy nie mogę się do dzwonić, czuję, że ta sprawa nie dojdzie szybko do skutku. Ten facet mógłby chociaż raczyć oddzwonić, jednak nic takiego się nie dzieje. -I jak twoja misja? - No tak. Zapomniałam, że on tutaj jest. -Genialnie -odpowiadam z sarkazmem, po czym wychodzę. Założę się, że w tej chwili jego oburzone ego wzrosło do wielkości kuliziemskiej. Zamyślona, zmierzam korytarzem I zamieram. Przecież pięć minut temu jeszcze tu była. Ciekawy dzień, ciekawe co jeszcze dzisiaj się wydarzy. Małpy zaczną spadać z drzew? Jeszcze tego brakowało, aby ta mała mi zwiała. Wybiegam na zewnątrz I tuż przed moimi stopami natykam się na różową, bawełnianą chustę. To pewnie należało do niej. Nie mogła uciec daleko. No myśl. Gdzie jako dziecko mogłabyś pójść? Może bar u Jacka? To nawet możliwe. Zwłaszcza, że serwuje świetne desery lodowe. Kiedy docieram na miejsce, zawieszam klucze przy pasku I wchodzę do baru. Natychmiast rozbrzmiewa dzwonek przy wejściu. Tyłem do mnie przy jednym ze stolików siedzi czarno włosa dziewczynka. Jak ja uwielbiam swoją intuicję. No I pięknie. Jej ojciec mnie nie zabije, że zgubiłam jego córkę. Siadam na przeciwko niej I widzę, że na jej buzi maluje sie zdziwienie I zakłopotanie. -Kupiłaś chociaż te lody? - pytam poważnie z domieszką łagodności. Kiwa głową, chociaż przeczuwam, że kłamie. Unika mojego wzroku jak ognia I zajada deser szybciej niż Królik Bugs. -Coś mi się nie wydaje. Zaczekaj tu. Wstaję i podchodzę do lady. Naciskam dzwonek, aby zawołać Jacka. Zamieniam z nim parę słów na temat całej sytuacji I przepraszam za nieporozumienie, po czym płacę za deser I wracam do stolika. W pierwszej chwili panuje milczenie, a w drugiej chyba sama nie wie, copowiedzieć. -Przepraszam. -Nic się nie stało. Następnym razem po prostu powiedz prawdę - łagodnieję - powiesz mi, o co tak naprawdę poszło? -Mój tata... on jest bardzo smutny, że nie ma mamy- zaczyna niepewnie - często przychodzi do domu I tak dziwnie śmierdzi. Na pierwszą myśl przychodzi mi facet, który był dzisiaj w barze, ale przecież jest wielu mężczyzn, którzy przesadzają z alkoholem. Może więc się mylę. Staram się od niej wyciągnąć informacje, które mogą mi pomóc w odnalezieniu jej siostry. Okazuje się, że ma na imię Chloe, a jej siostra ma trzynaście lat. Dzieci nie znikają z dnia na dzień. Może ten ojciec miał z tym coś wspólnego? Będę musiała się temu bliżej przyjrzeć. Kiedy zjada do końca swój deser, z powrotem wpuszczam ją do radiowozu i wypytuję o bliższą rodzinę. Okazuje się, że prócz ojca i siostry ma jeszcze ciotkę, która mieszka stosunkowo niedaleko, a właściwie kilka ulic dalej. - Znajdzie pani moją siostrę? - pyta po chwili ciszy. - Nie martw się. Postaram się sprowadzić ją z powrotem do domu -zapewniam. - Obiecuje pani? - Obiecuję. - Nie chce iść do cioci. Ona jest nudna i robi na drutach - marudzi. - A ja już mam dość tego dnia. No już. Leć - ponaglam ją. - Szkoda, że pani nie jest mamą. Byłaby pani naprawdę dobra - mówi radośnie. Wysadzam ją pod domem I czekam aż wejdzie do środka. Odjeżdżam z posesji, wzdychając z ulgą, że na dzisiaj to już koniec wrażeń. Niespodziewałam się takiego wyznania, zwłaszcza od małej dziewczynki. Na szczęście ten dzień dobiega końca i zostaje mi tylko serial i lody ciasteczkowe. Wchodzę na posterunek I opadam na krzesło z westchnieniem I ulgą. Nareszcie wolność. Mam dość.Przymykam oczy z myślą, że jestem tutaj sama. Odpływam, rozkoszując się błogą ciszą. Ten dzień to zdecydowanie za dużo, jak na całe dwanaście godzin pracy. Gdy po pomieszczeniu roznosi się chrząknięcie, moja oaza spokoju zostaje zburzona. -A, ty. - Wzdycham. - Szybko o mnie zapomniałaś- odpowiada poirytowany - zawsze jesteś taka zrzędliwa? -A ty zawsze jesteś taki wścibski? - wstaję z miejsca I okrążam biurko. -A ty zawsze unikasz prawdy? -Jakiej? -Jesteś taka sama jak twój ojciec. -Anthony nie jest moim ojcem! - wybucham z irytacją. -Edward. To twój ojciec. -Pleciesz bzdury! Nie mam ojca - wypowiadam słowa wręcz przesączone jadem. -Mylisz się. Serio przez te wszystkie lata wciskali ci te bzdury, żejesteś sierotką Marysią? To jest bzdura! -Bzdurą jest to, że próbowałeś mnie bronić! -Nie broniłem ciebie. -A kogo niby?! -Matkę twojego syna... *** Hej zapraszam was do mojej nowej książki, kto wie może przypadnie komuś do gustu i zostanie ze mną na dłużej ♥️ Opis: Zaklęci w czasie, miejscu i niezrozumiałej rzeczywistości. Zagubieni we własnych światach daleko od siebie. Niepodobni. Tkwiący w klątwie jednego pocałunku. Link prowadzi do dalszej części tego opowiadania na stronie, na której aktualnie publikuję. Link: https://my.w.tt/y1CDCcfZR5
  8. Wieści są nowe, że wirus się pojawił, mądry człowiek zbadał, I tak nam doradził Ręce myj często, tłumów unikaj, I od ludzi kaszlących Jak najszybciej znikaj Bo niektórzy wiadomości, W ogóle nie słuchają, po świecie jeżdżą, i ludzi zarażają Lepiej dmuchać na zimne, bo po co się oparzyć, i udawać że MI, nic się nie może zdarzyć No niby ryzyk-fizyk Ale fizyków już mamy Więc nie ma co ryzykować Bo coś złego się zdarzy Lepiej wiedzieć co się dzieje I być przygotowanym Że gdy do nas podejdzie To rade sobie damy Każdy nowy wirus Może być śmiertelny Więc ciesz się i już Że jesteś bezpieczny Koniec końców taki Że coś się złego dzieje Ale może nie długo Będą to stare dzieje Autor : Kamila H.
  9. Powiedz mi jak to jest zabłądzić wyszepcz jak to jest żyć w strachu konać z tęsknoty opowiadaj historię szczerą o mnie o tobie posłuchaj gwiazd wiatru może ci zaśpiewa
  10. Trudno jest mówić o stracie. Zamykamy się wtedy w komnacie z bólem serca. W radiu leci nasza ulubiona piosenka. To zaskakujące, Że w głowie nadal odtwarzam jej słowa. To wyrazy na zawsze straciły znaczenie. Nadszedł już koniec naszej przygody. To boli jak zabicie cząstki duszy. Tyle rozmów rozłąk i tęsknoty. Umieram psychicznie, Bo osobiście cię nie poznałam. Przed oczami skaczą mi zamówione wspomnienia. Tylko te dobre. Tych złych już nie pamiętam. Słońce w moim życiu dasz znaćmiewa. Mam prawo tęsknić i pamiętać. Nie potrafię wyleczyć się ze smutku. Czy to naprawdę jest aż tak trudne? Wyjść do ludzi i porozmawiać o tym co czujesz, Ale to niemożliwe, bo nikt tego nie zrozumie dopóki tego nie poczuje.
  11. To nie była miłość to było zauroczenie które minęło z wiatrem patrzyłem na ciebie i widziałem nas i nic po za tym tylko pragnąłem tych chwil chciałem patrzeć na ciebie każdego dnia śnić o tobie kochać cie. Uciekłaś zostałem sam płakałem do twych zdjęć patrzyłem w przeszłość błagałem abyś wróciła moja jedyna chce ujrzeć cię jeszcze raz błagam boże daj mi ujrzeć moją jedyna o tej której śnie każdej nocy tylko ją kocham na zawsze w sercu mym.
  12. i chocbym napisal 1001 wierszy ten moment zawsze bedzie najpierwszy budze sie.. ciemno.. rozgladam wokolo.. i wtedy spaca.. caluje cie w czolo..
  13. Anioła Twarz Autor : Robert John .... pragnę pewnej nocy aby ..... kiedy zamknę oczy ..kiedy odpłynę łodzią drewnianą w daleki rejs snu by tam była Jej twarz która zapamiętam .... Pokocham i przeszukam cały Świat w poszukiwaniu szczęścia i spełnienia Przeznaczenia i Miłości !.!.!. bo warto przeżyć cale Życie szukając tej jedynej ...aby być naprawdę szczęśliwym choćby przez jedna minutę... Tak krotko a Tym samym tak długo ... Bo to co Piękne jest szybko się kończy a Miłość To najpiękniejsze uczucie i najcudowniejszy powód do Życia ....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...