Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'księżyc' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 19 wyników

  1. Dałeś mi słowo słowa nie obejmę lecz słowem obejmę Dałeś mi wiarę różnie z tym bywało może serca za mało może tak być miało Dałeś mi dni zestaw, bez liczby Ty liczbę znasz ja wolę nie wiedzieć Dałeś rodzinę to bardzo dużo trzeba doceniać również gorsze momenty zgrzyty Dałeś czas na szkołę, kolegów świeże powietrze na boisku, spacerze Dałeś przeboje uczuć i te w radiu wiesz jak lubię słuchać choć bardziej lubię słyszeć Dałeś co mogę Tobie dać? brać każdy potrafi łatwe to i przyjemne Dam Ci świadectwo że można się zmienić odnaleźć, podziękować Podziękować za dary w świecie w świecie udaru...
  2. Może nie księżyc to, ale głowa Odcięta niebu, ku nam się toczy - Kara za ciszą rozdarte słowa I czas, co nami w dwa skraje broczył. Może wyleje się Melancholia Na las, z którego wyjemy nocą Jak wilki głodne. W oczach - pochodniach Odbije nam się wspólny nieboskłon. I może kiedy spadnie - zabije, Nie szczędząc końca duchom ni ciałom, Może nas zetrze w jedną perzynę - Niech chociaż taką świat da nam całość.
  3. niebo rozpuszyło się różem i cały błękit jest w soku kokosowy księżyc wygląda z okienka w obłokach wyciągam ręce do nieba i cała jestem w morelach i wszystko byłoby fajnie gdyby nie jedno zadrapanie na nadgarstku które nieznośnie przypomina że w piwnicy nieba jest jeszcze jeden księżyc żelazny podcinający korzenie i skrzydła
  4. mówią że to miłość niezdrowa grzech sodomski wybacz mi moja miła ale nie mogę się oprzeć lubię głaskać twoje zimne krągłości i zostawiać na sterczących sutkach ciepłe krople śliny do wyschnięcia na spokojnie i lubię także gdy w suche i ciemne przebarwienie wciskasz mi swoje paznokcie wtedy unoszę się nad rzeczywistość i istnieję bardzo nieskromnie czując że twoja i moja kobiecość z mlecznym rozbłyskiem zawarły się w sobie
  5. yuzu

    Gniecie wciąż wewnątrz Zapadł się we mnie dzisiaj Księżyc na niebie Płomień przygasa Na pół pęknięte serce Księżyc w ramionach Odbicie w tafli Tafli nocnego lustra Księżyc w jeziorze Pustka sklepienia Cienie dawnego blasku Księżyc pod wodą Opadł już na dno Nastała cisza kiedy Księżyc utonął
  6. Wpatruję się w morze gwiazd na Niebie Które cichy mrok rozerwał na strzępy Uczucie porwane przez przeźroczysty wiatr Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo którędy Zniknęło, samotnie przełykając płacz Kruche serce rozdarte jak błękitne chmury W lśniącej ciszy Nieba, otulają Księżyc I otulają świat, świat szary i ponury Noc pełna łez, zatapiam się w myślach A gwiazdy odbijają się na dnie Malediwy W blasku Księżyca, przy Tobie moje serce Bije mocniej, a nasza miłość nabiera siły Patrzę głęboko w Twoje serce, one już Nie pragnie nic jak noc nie pragnie Słońca Przy Tobie chcę marzyć, spoglądając w Niebo Które tak jak nasza miłość nie ma końca Wypełniałaś moje puste serce ciepłem Które jak wszechświat, nigdy nie zniknie Księżyc szkarłatny jak moje łzy, które Pozostawiły na moim sercu bliznę Nocna ciemność Nieba broniąca Księżyca Który jak diamentowe gwiazdy lśni Nawet, jeśli odejdziesz jak morska fala Wiedz, że w mym sercu będziesz tylko Ty Łzy zaprowadziły mnie do Twego serca Gdy wpatrywałem się w gwiazdy na Niebie Gdybym mógł świecić jak ten Księżyc To świeciłbym tylko dla Ciebie Przytul mnie, bo czuję jak moje serce Drży, a usta od tej samotności marzną Teraz wiem, że nie rozdzieli nas nic Proszę Cię, zostań moją jedyną gwiazdą
  7. Północna Ulewa Kropla rosy spada z trzciny o spokojnym poranku, po Północnej Ulewie księżyc, w pogoni za słońcem, rozpaczliwie wędruje po niebie; upada, bez względu na siebie. wpada w pułapkę, wpatrzony w pejzaż wschodu słońca: połączenia ust powolnych, splecionych z przędzy, wplatania się pomiędzy te głębokie, błogie więzy, jak trzcina cukrowa frywolnych zachowań lecz zamiast wśród wschodu, skończył na północy, pół nocy przepadło: upada nam księżyc. Między pieśnią złamanych kości i płuc zatopionych w słowach, za których szczyty, księżyc się chowa, w tańcu wiruje ta jedyna, samotna. O, trzcino cukrowa, służ mu za wiatrowskaz, gdy zagubiony chłopak, będzie płynąć łodzią, czyli będzie iść na nogach, a jej kolano w tańcu będzie zwinnie meandrować, pejzaże wciąż malować, wabiąc go w swe słowa Przesyłać mu swą miłość, wraz z kroplami deszczu, karmić go, jak morze, mądrościami wieszczów o legendarnych językach, co zaprowadzą nas do sensu, ulewać biżuterię ze stłuczonych diamentów, wyłowionych z morza. Ulewa gasi pożar, który zniszczył trzciny a księżyc, jako chłopak upadł dla dziewczyny. Trzeba było słuchać ciem z szali leciwych; chciwość jawi się w blond włosach i tanecznych pozach, a on był bardzo chciwy.
  8. Lustro pytałam każdego ranka Czy umiem kogoś zachwycać "Nie jesteś piękna nawet w połowie Jak srebrna łuna księżyca" Tak mi mówiło, z tym samym zdaniem Trudno mi było w to wierzyć Więc wyrzuciłam lustro niewdzięczne I zamieniłam się w księżyc Do dziś swą łuną oświecam niebo (Kto nie wie, niech dobrze patrzy) Może zobaczy moją osobę I me przyjaciółki - gwiazdy
  9. Dlaczego woda wydaje się cicha Co złączyło ją z księżycem Czemu fale odbijają gwiazdy Od kiedy noc ślubuje morzu
  10. graphics CC0 S(ł)oviansky z przekrwionej pochwy schowaj miecz żaden po kądzieli brat twojej piersi swiekry i jątrwy ciebie mi zazdroszczą nikt nie ma takiej jak ja amuletem belemnitowym zwodzisz Peruna twe kabłączki skroniowe płanetnica -sznurki na chmury worki na grad ciebie mi zazdroszczą jeziorowe mamuny obwisłe sutki plejad wołosożary a smoki Welesa w czasie upałów spółkują trujące nasienie zatruwa studnie i źródła jam twój Chors czuły oblubieniec żywię się łuną księżyca w Noc Kupały odstraszam wilkołaki z ukąszeń utopielic tobie wypraszam bogomilstwo — Chors w Tucholi(s) [lunarna pieśń neosłowiańska nie z metropolis] Chors – księżycowy władca nocy choć go ubywa – wciąż nad nami las dawno cieniem drzew zatoczył od bóstw lunarnych – co z wilkami tańczyć by mogły każdej nocy we mgle jak Nimfy – usta sine wyją komórki – świecą w oczy szumią jesiony wiatr w olszynę Chorsa wołamy zimne – bose… tańczmy! na nieba tle – cekiny księżyc wycharsły wciąż nędznieje pieją Rusałki że już rano pod horyzontem kruczy – Czejen składa pióropusz oraz namiot Chorsa kurują słowiańskie Zmory od witaminki „c” kwaśnieje a Świtezianki – już bez kory gibkie panienki winko grzeje Chorsa wołamy zimne cory… tańczmy! – bo niebo całkiem dnieje biwak w dorzeczu Brdy i Wdy deszcz tnie z Równiny Charzykowskiej plemię słowiańskie z zimna drży a Świtezianki – w kieckach w groszki to nocka Chorsa lunatyka choć Luna ponoć – to kobieta księżyc nad ranem wnet umyka Chors ma (zapewne) – płeć faceta Chorsa wołamy czemu znika…? przyjdź! w nocy – my będziemy czekać — przypis: *Chors – fikcyjne słowiańskie bóstwo „ubywającego” księżyca
  11. po krwawym końcu płowym balonem księżyc nieśmiało wzniósł się nad pole i w cierpkiej wstędze ametystowej pęczniał ku górze dalej i gorzej czarne gałęzie drzew zimnomartwych kłuły i darły stanem zapalnym w bruzdy i wrzody zdobny na stałe piął się ku górze wędrował dalej i kiedy doszedł na nieba sam szczyt bóle odeszły nastały gwiazdy
  12. Pierwsza lub druga z prawej Na harmidrowym placu Gdzie szary bruk pod nią I numer osiem Księżyc przyświeca jasno Niemal w pełni Tam połączenie dusz Zgubionych w tym szalonym powietrzu Zbiegli z hałasu Platonicznie niegrzeszni Nie chcą się odnaleźć
  13. Odnalazłem Cię na pustej łące Gdzie kwitłaś samotnie, samotny kwiat róży Rzęsy miałaś mokre od łez, powiedziałaś, że To rosa, która została po wczorajszej burzy Pragniesz by ktoś Cię zerwał, czujesz się Samotna, niewidzialna jak wiatr ulotny Nie mogłem patrzeć na Ciebie, zerwałem Cię Bo jedynie tylko czas może być samotny Wiatr unosi Twój zapach, on wypełnia mnie Kocham Cię, mogę dać więcej niż tylko słowo Twoje kolce wbijają się w serce, Przy Nim Zanim wzejdzie Słońce, zakwitniesz na nowo Czerwona jak łza, która zaschła na policzku Niczym rosa na liściach, nie spadła na ziemię Za to gwiazdy spadają z Nieba, bo tak samo Jak ja, one też pragną być blisko Ciebie Dni już nie pochłania tęsknota, gdy jesteś Tu, już nigdy mego serca nie pochłonie pustka Smak cichych wód, z dziką namiętnością Chcę całować Twoje usta, gwiaździsta noc Wiatr już nie zapłacze, jak moje łzawiące Serce, tylko jedno słowo, tak zamiast nie Zostawić wspomnienia w tyle, będziesz przy Mnie wszędzie, gdziekolwiek tylko pójdę
  14. Jasny płomień świecy zgasł Pozostawiając po sobie ciszę Słowa rozwiał wiatr, martwe życie To otchłań rozpaczy, w której piszę Szukam wiatru, który wskaże mi drogę Wiatru, którego nie można kupić I wsłuchuję się w jego szept Niemy szum, on każe mi zawrócić Zimny wiatr zalany łzami chmur Które przyniosły ze sobą kres Samotność skrada się za mną Jak milczący cień w blasku świec Nie mogę dogonić płynących łez Które powędrowały z Tobą do Nieba A Ty nadal poruszasz moje serce Tak jak wiatr porusza drzewa Łzy, które pozostawiłaś po sobie, są Jak gwiazdy, nawet w cieniu błyszczą Zawsze będę obok Ciebie, gdy płaczesz Dopóki Twoje łzy nie znikną I w tej powodzi błyszczących gwiazd Które jak wiatr, z czasem ucichną Czuć ciepło Twej duszy, smutek odchodzi A łzy zapomnienia kiedyś wyschną
  15. TATA DO SYNA: -JAKIE WIDOKI! SPOJRZAŁ SYN NA NIE: PATRZY NA BLOKI W KOŃCU NA TATY MINĘ... -NIE, GŁUPKU, WYŻEJ TAM - PONAD PTAKI PATRZELI WIĘC RAZEM ZA ŁUNĄ W ODDALI: PĘDZĄCE POD KSIĘŻYC OBŁOKI MAUI ~ SYN W ZADUMIE; AŻ OJCA SIĘ PYTA: -CZY PAN BÓG TO CZYNI? -PAN CZYNIĆ - NIE CZYNI! NIE CZYNI, LECZ CHWYTA! BO DLAŃ ONE PĘDZĄ; I ON TO KOPYTA ~ A CIĘŻAR TEJ ZIEMI MÓJ SYNU DROGI; TO PAN SWÓJ I SŁUGA BO W ZIEMI DWA ROGI; JAK RAJ KTÓRY WROGI TAK DŁUGA SEKUNDA JAK LOKI A BUDDA ~ PO ROGACH MASZ LI BEZ LI DWA W JEDEN BOLI TRZECI - RODZIC: I BIEDNYCH I CARÓW TO TEN, CO NIE ŻĄDA HOŁDÓW CZY DARÓW LECZ PILNUJE, BYŚ DOSTAŁ TO CO ŻEŚ DAŁ BO: KSIĘŻYC DOGLĄDA SWOICH UŁŁANÓW -IPSUM-
  16. To nie pełnia balonem panów Montgolfier odęta - zawiesiła się białym pęcherzem na linach blasku - Ani drzew niemych srebrne reliefy które kosmiczny oprószył kurz ponieważ Wszechświat pustki nie zna - - Ani chmur pościel zgnieciona (gdy z przypływem nadchodzą burze) a Księżyc-Luna inkubem dręczona tuli w promieniach erotyczne iluzje - - - Ani pod wojłokiem z lazuru utkanym - schowany przed słonecznikiem nów niby żądło co jabłek wonią nabrzmiewa - - - Lecz jedynie z (handy) - mojej komórki pozytywka cylinderkiem nawija Księżycową Sonatę - - - Pana Ludwiga van Beethovena - - - podzwaniając - - - - - - wołając cząsteczkami Światła - - - - - - 19.08.2007
  17. Gdy wieczorem o szarej godzinie do snu kładę się ze zmęczeniem, myślę, czy ta noc szybko minie noc gwiaździsta, noc w pełni. Księżyc wokoło rozproszył pył złoty, niebo pokryło czarne tło zachodnie, światła jak myśli ulotne pogasły, ucichła codzienność i troski. O takiej późnej już porze przychodzi sen namiętny, błogi, w drzwiach domu mojego staje lekko. Nie dotykając podłogi. Cierpliwie czeka dopóki nie zasnę, płynie nade mną lub siada przy łóżku i ciepłym szeptem opowiada baśnię. Ten sen jest moim przyjacielem bliskim w kolorach niesie nadzieję jutra takiego snu życzę Wam wszystkim.
  18. podążam za wskazówką po cyferblacie co dwadzieścia oddechów staję się nieobliczalna i (bez)względna czas jak i ty nie jest mi sprzymierzeńcem dlatego dla własnego bezpieczeństwa obracam się razem z księżycem pokazując zawsze tę samą stronę tobie i światu
  19. Wilk Skarpa urwista a na niej wilk w księżyc wpatrzony Migoczącą zorzą wzrok uciśniony Powiedz wilku warto było trudu? Wspiąć się tak wysoko by sięgnąć ów cudu? Oczy wypełnione na wskroś gwiazdami Ale powiedz...dalej karmisz się tymi kłamstwami? Ciało twe dumne godne radunków Lecz dusza twa pełna dostojnych chórków Wyśpiewują arie one o twoim więzieniu Więzieniu twojego serca uciśnionego w cierpieniu... Skarpa urwista a na niej wilk w księżyc wpatrzony... Wciąż wierzy w dar z nieba..utęskniony...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...