Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'wiersze' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Alicja_Wysocka

    idee fixe

    gdybyś na przykład jaśminem dla mnie zapachniał w tej chwili, to pewnie sen by mi z życiem w końcu się całkiem pomylił jak nęci mnie odurzenie, żeby się o tym przekonać dawno nie byłam, uwielbiam na słodko być pomylona
  2. graphics CC0 z dysfunkcji Kopenhagi kiedy Inge straci włosy nie pozwolą założyć peruki w kraju Hamleta to niemożliwe ale leczyć będą za darmo Sabine wkroczyła w anoreksje najniższym wskaźnikiem otyłości opętana statystyką – uprawia wyścigi rowerowe Jorgen twierdzi że to przez wysokie podatki chudnie w oczach Knud ma dziwne poczucie humoru ciągle obraża Mortena przedwczoraj w żartach nazwał go knutem północy nie zrobił tego w cztery oczy w każdym transporcie publicznym ma dostęp do wi - fi młodziutka Karen uwielbia bawić w chowanego kiedy Erik wkłada palec do budki ona jest już na czterysta szóstej wysepce i kuca za najstarszą flagą na świecie Ole wstąpił do marynarki w każdym porcie czeka dziewczyna jego okręt wpisano do katalogu jako dziewięćdziesiąty pierwszy nawet nie ma w Danii tylu ładnych dziewczyn --
  3. graphics CC0 - [international patriotic love] [w przypływie współczesnym wiary dla pięknej nadziei młodości] wolałaś się nie [zadurzać] wybrałaś miłość „Francuza” choć nigdy cię nie widziałem mój wiersz splótł się z twoim ciałem jesteś jak żona Cezara każdy chce twego ciała lecz ty sama przecież – wiesz że jesteś muzą „podejrzeń” – a jednak wziąłem cię czarem Wiednia to było takie proste czułe – łagodne – miłosne walcem nad modrym Dunajem powabem Mozarta i Haydna równością formy i treści symfonią co jest nienaganna dotarłem do twoich dreszczy z Katedry Świętego Stefana w uzd geometrii gotyku rwały się żądne usta pod aksamitem „dotyku” a oczy modre jak barok skrzyły tu pod Ratuszem księżycem srebrzystą czarą i wielką gwiazdą wzruszeń w formie klasycznej sonaty poddałaś się zmiennym tematom a dalej była repryza powtórka tematów – w te lato gdy w parku wiedeńskim Prater jarałaś szalone cannabis walcem skusiłem cię – Inko znad słynnej opery głos wabił samego Placido Domingo —
  4. Alicja_Wysocka

    nęcidło

    tak, czarny, czarny żebyś wiedział, bo na manowce słowem wodzę, rzucam uroki i odczyniam, a na rozkazy mam psiąnogę i zwierszowane jem dziwadła jaszczurki, żaby, za przesądy zostawiam zmory w uroczyskach, mogę w mamidłach mątwy grążyć nie trzeba bać się kochanieńki, no śmiało, śmiało bliżej podejdź, wszak najgroźniejsza czarownica ma czarodziejkę gdzieś pod spodem
  5. Tomasz Kucina

    Nasz fiord

    graphics CC0 będziesz za chwilę fiord lodu i depresji Idź dalej po stopniach milczenia wspinaj po czaszce deszczu chyląca ku niżom spoglądająca w wąwóz zgiełku w sprzęgle zapamiętania dźwięk spłaszczy echo i przemieści wolno ci możesz być niepozorna stąpać po kamieniach ciszy guślarkę bierz - niech odczyni rytuały jeśli wyruszysz rankiem zaćmisz kurkumą rosy w firankach słońca rzęsa wibruje powietrzem ze mną będziesz - myśl urośnie do szczytu odkryje krater - przemieści puls są gesty ciała wzburzone fale wzroku uśmiech w kąciku pożądania weź tedy serce ono zakrzyknie obrazem - stanie pod mostkiem limfocytów spotkasz sumienie będzie tam czekać w zaułku ludzi wiecznych - po których wtórują liczne słowa --
  6. graphics CC0 Royal wedding. Ileż szyku i blichtru, głowy koniecznie przykryte kapeluszem, a każda dyga przepisowo, prawią o tamtym lub o innym. Uprzejmie o pogodzie, czyli o niczym, w zasadzie. Królewska etykieta. W zaduchu markowych perfum, pod mankiet z własnym Sir przyodzianym w żakiet ewentualnie frak lub stroller. Zupełnie jak w Ascot w czasie Derby, gonią na niby swoją klacz. Są damy w rękawiczkach. Choć w obecności członków królewskiej rodziny nie wolno ich zakładać. Co druga anielsko skina głową, trzepoce rzęsą, lecz więcej w nich przekory niż dziesięć lat do tyłu. Właśnie przybyła Your Majesty Zjednoczonego Królestwa, i książę Edynburga. Damy składają rewerans według zasady Pitera Townsenda ciała ciężar do przodu, wyprostowana sylwetka, nie spuszczać oka z Monarchii. Jest książę Walli Charles i księżna Kornwalii Camilla. Welon poniosą księżniczka Charlotte i mały książę George, wyraźny ukłon ku Meghan Markle i symbol jej niezależności, płomienne kazanie wygłosi jeszcze afroamerykański biskup. Amen/This Little Light of Minem/ Etty James w gospelowym amoku, acz, smutniej zakwili wiolonczela czarnoskórego Kanneha–Masona. I wszystko byłoby constans, niczym jedwabne skarpety księcia Williama gdyby nie uczynne flamy, byłe metresy księcia Harry’ego, zazdrosne i cyniczne handlarki na eBayu. Nikczemnie bez skrupułów sprzedają prezenty przeznaczone dla gości cymesy i specjały, z serduszkiem od pary młodej. Czekoladowa moneta, puszka maślanych ciasteczek, butelka wody z zamku Windsor, Se kupisz w parcianej torebce ten kupon na loterie, z królewskim inicjałem --
  7. graphics CC0 we wygwizdowie pobłyskują flesze baczne oko kamery tropić pragnie szczękają szable padają deresze leje się jucha rycerzy nie braknie ów młody kozak o oku sokoła zerwał z kopyta swojego pegaza judasz kamery uchwycił go z czoła już ci na taśmie watażka zaraza gruby reżyser klaszcze w stare dłonie cieszy się szelma uśmiechem zaraża serce mu wali cała dusza płonie palcem dla żartu Jurkowi wygraża Bohun zsiadł z konia „Dosyć tego grania!” chcemy odpocząć „Niech gap jeszcze czeka!” dziś kraj ogarnia: nowa hoffmanmania a widz jak w transie zawodzi „Nie zwlekać!” patrz – jurny gieroj w kolejnym ujęciu kozikiem machnie do sutej wieczerzy krew się poleje strugą na przyjęciu diabłu swą duszę ów dzikus zawierzy ciepła krew braci na kozaczych rękach sztylet przepełznął przez gardło kniahini Ewa Wiśniewska spazmatycznie stęka lecz to ostatni epizod bogini pan Domogarow spuszcza wolno głowę rana na skroni powstanie na niby skrzętni plastycy obleją pulower czerwoną farbą przesiąkną statywy kamera staje Alek skończył jatkę mocno drży rzęsa satrapy kozaka reżyser przywdział z daszkiem czarną czapkę ktoś obejmuje całkiem nowy wakat tysiące strojów i buław na planie piękna Helena powabem czaruje Żebrowski – Michał – w obronie jej stanie a Wołodyjowski – Michał – szablą szczuje modraków pęk ścina karabela pochwycił cugle maleńki żołnierzyk temu samotność okrutnie doskwiera Ojczyźnie trzeba mieć takich rycerzy hardo kłusuje nacina powietrze smukłym pałaszem co błyszczy w promieniach spłoszony wzrok kamery na wietrze już zapamiętał Tatara cierpienia ten – tors położył na ostrzu szabelki ją też pan Michał zacisnął w swej pięści rycerz to mały ale duchem wielki a i w miłości jemu się poszczęści głaska wąs gęsty Michałka wcielenie i mruga oczkiem w kierunku Hoffmana pan Zamachowski w tej filmowej scenie pociął szabelką tatarskiego Chana gruby Zagłoba za dziada przebrany gładzi swe sadło obmierzłe przepite „Pan Kowalewski proszony na plany !” wrzeszczy reżyser stojąc za pulpitem suszy swe zęby nasz Jerzy kochany widząc Zagłobę przed „okiem cyklopa”: „musisz być bardziej w sobie zadufany Onufry to szlachcic nie żadna miernota” dziś pani Iza przed licem kamery reżyser krzyczy: „Kasować nagranie!” wokoło słychać jakieś dziwne szmery reżyser wrzeszczy: „Jej córka na planie!” blada Scorupco dobiegła do dziecka z matczyną troską swą pierś w nie wtuliła później coś bąkła ze szwedzko-niemiecka i wnet kamera w bok się odwróciła obok władycza zawodzi okrutnie ugrzęzła w stawie karoca szlachcianek chudy kamerzysta kręci rezolutnie tę piękną scenkę miłosnych zachcianek Michał Żebrowski zawinął wąs smagły widząc lzabel kształty i powaby: Pan Jan Skrzetuski żołnierz w Polsce sławny nigdy nie baczył takiej cudnej panny i mokrą nimfę apsarę rusałkę wyciąga z wody na wyspę zbawienia miłość mu w oczy a flesze w podpałkę serce okiełzna liryczna Helena Ojczyźnie służyć to pensum szlachcica: więc nasz bohater wskoczy do historii Jutro – Sienkiewicz – pokocha Kmicica dziś zaś – Sienkiewicz – Skrzetuskiego woli spójrz – odmęt Dniepru – wkroczyło poselstwo uroczo pachną zielenie i planty pachołek Rzędzian wielbi kumoterstwo konia mu z rzędem w czuprynę bażanty synku – do domu! wiosłem pchnij „łupinę” listy kochanka płyną do Heleny Bohun znów wrzaśnie srogo na Horpynę zawyją w skałach wygłodniałe hieny kiedy ci w piersi zadudni buzdygan wiem to paskudne ale w scenariuszu krwią bruk zalejesz lecz : ty się nie wzdrygaj Rzędzian nie zdradzi sprytu i geniuszu wierny pachołku zacnie służysz panu pan Jan to szlachcic Bohun zaś – jest z „luda” strzec ci należy szlacheckiego stanu reżyser krzyczy: „Malajkat do studia!” trach! z pistoletu w czole wiedźmy ranka serce zabijesz osinowym kołkiem krwawa to scena Rusłana Pysanka tu rzędzianowski haczyk śmierci połknie paruje butą ataman Chmielnicki wpięty w przyrodę ukraińskiej siczy dziewkę mu porwał niejaki Czapliński a Bohdan pobiegł po pomoc do dziczy rosyjski akcent futrzana infuła dumny pan Hoffman z nowego aktora Kozacy krzyczą: „Ataman nie durak” wylewa chmarą ukraińska sfora ej – Bohdan Stupka zagrał to genialnie artysta w czepku filmowy wirtuoz choć – tak sam przyznał: „Czuję się fatalnie prowadząc bydło – na polskiego króla” ogniem i mieczem wsie pali Jarema Książę okrutny to kara za winy w dybach szaleństwa kozacka ekstrema tu buntowników setki prą na liny trzech kaskaderów udaje pochodnie łuna na niebie i skwierczą koszule Jarema straszny Jarema ochotnie do egzekucji znak kiwnie – „Na sznurek!” Andrzej Seweryn znów nos mu pudrują nowy epizod – twarz batalistyczna dublerzy wiśnią chętnie poczęstują lecz księcia kręci prasa periodyczna tonie na bagnach rynsztunek husarii miejscowość bitwy ponoć Żółte Wody smród mdli od trupów czekajcie malarii kozacka trzoda święci złote gody cóż to za tytan przypięty strzałami wisi na palu w kozackim obozie umarł jak CHRYSTUS z kłutymi ranami zasnął jak dziecko tulone na mrozie to pan Longinus przyzuty do drzewa swoje żywota podmienił na mękę lecz jego dusza niczym słowik śpiewa bo ściął trzy głowy i spełnił przysięgę Wiktor Zborowski zagrał Podbipiętę co trzy kaptury nosił w herbie – z dumą chociaż ten Atlas żebra ma zrośnięte I tak anieli z jego duszą fruną patrz – płonie Zbaraż tu jęzory ognia wypełzły w przestrzeń kozacka czereda jakże nieprawa oj jakże niegodna a przecież szlachta im dawała chleba teraz w stodole śmigają rapiery broni się dzielnie pijany Zagłoba nie z tym szlachetką bandyckie numery pac! w łeb kozaka niechybna żałoba przynoszą dziarsko drewniane drabiny „dorzucić siana!” wrzeszczy scenarzysta tu po klepisku pędzi aktor siny ucho gumowe wokół głowy śwista upadnie rychło cała Ukraina tak się nie godzi braci pomordować sokół we dłonie poczciwa ptaszyna żołnierskich mogił jak ptaków w dąbrowach pod firmamentem w stepowych plenerach gdzie lazur mieszka ze zgniłą zielenią karmi swe młode zaborcza wadera szczerząc swe zęby ku słońca promieniom kozackich wojów całe morze płynie odgłosy słychać zdartych tarabanów całe to bractwo śmierć płachtą owinie pokąsa żądłem buńczucznych hetmanów dziś wilcza zgraja ucztę ma nie lada stepowych wojów trup gęsto plon sieje niejedno ciało się w chaszczach rozkłada niejedna psyche w dzikich stepach wieje sannę szarpnęła porywista zawieja Tatarów łyse głowy jak kolana pędzą na okrzyk swego Tuhaj_Beja obecnie – scena będzie nagrywana tatarska orda z kozacką watahą zerka zawistnie w swoje wredne pyski a operator z kamerą pod pachą rzuca pytanie: „gdzie jest imć Olbrychski?!” we wszystkich częściach filmowej trylogii zagrał pan Daniel i chwała mu za to „Daj mi autograf zacny mistrzu Drogi” prosi łaskawie charakteryzator mistrz już gotowy wnet klaps go przywitał głośne jazgoty filmowej ferajny gna na pstrym koniu aż tętnią kopyta stary Tuhaj_Bej Tatar ordynarny na planie tłoczno miliony żołnierzy serca przebite mężnych gladiatorów za chwilę włócznia ofiarę namierzy oczy czerwone zmęczonych aktorów masz, koniec filmu już widać „litery” „zdjęcia” „muzyka” oraz „reżyseria” epilog fleszy składają kamery pewnie poprawek będzie cała seria co za historia – czekaj Orła Szczepie w skrzydle husarii ościenny zamordyzm nie wszystko chciano zaraz na tapetę lecz – nie za długo Polaka – za mordę —
  8. graphics CC0 - pamięci Edwarda Stachury Za krótki byłeś – za krótki Eduardo wodzu na haku pod sufitem dobiłeś smutki Taki los twój – poety Panie Sted, niestety A po co? moja zbyt ludzka świrozo... Afirmator życia z odrazy, z ograniczonej wolności zepsuty do szpiku kości, z miraży z Jorge Luisa Borgesa, krzyczę ci – Ave Cezar! Co noc... z twojego miasta Orionu pod niebem pełnym silikonu, cierpię Arkekin paznokcie zagryza do krwi w butelce umierają sny Kobiety? Zgubiły cię kobiety... mój Wieszczu? Czy Zima leśnych ludzi lodowy wiersz z rubieży chłodnego intelektu? Come back... Taki los twój – poety Panie Sted, niestety Come back --
  9. graphics CC0 Konwicki był cholernym kociarzem, kot Iwan ma nawet konto na facebooku Szymborska pewnie rzekłaby: „umrzeć, tego się nie robi kotu” a jednak odeszli, przekraczając granicę własnej rzeczywistości wkroczyli do wszechświata „gdzie koty mają wielkie wpływy i kolosalną pozycję” może ten najsłynniejszy kot PRL-u jest teraz lwem poezji, bywalcem salonowym tam, za wymiarem literatur gdzie pulchny Putto zakrada do baroku z zamkniętą księgą w ręku niczym motyw dekoracyjny z pomnika Nepomucena w krainie lirycznych mikrofonów na powrót pan Tadeusz udziela wywiadów, nikt o rodzinę, znajomych, i twórczość wszyscy anieli pytają tylko o kota nie tego z Cheshire, od Alicji i czarów którego uśmiech „trwał jeszcze przez pewien czas, gdy reszta już dawno zniknęła” czworonóg kapryśny i bezczelny, z podniesionym wąsem opowiada świętym bajki, jak sam Krasicki o swoich kotach w „Myszeidos” ma własne poglądy na życie, heroikomiczny, drugi kot Mruczysław wróg prawdziwej religii, nauki, i sztuki naturom bliższy Behemotowi, u Bułhakowa zyskał alchemiczne uznanie Julia Hartwig wyzwała go wczoraj od „gangsterów, oszustów i wyłudzaczy” bo wielka w niej demoluje „potrzeba kochania” wśród „szklanek i kieliszków” ustawionych na chmurce podniebnego landszaftu u Porazińskiej wchodził po drabinie na ostatnim szczebelku, stwierdził: „lepiej wróbel w garści niż gołąb na dachu”, pan Perrault spadł w butach z kotem, z kalenicy, ile było krzyku prawo musicalu, gdy w teatrze Roma Eliot sprzedał ”Koty”. --
  10. świat żyje a ja w nim jak ten dodatek zaplątany myślami dodatek świata zagubiony nieznany niepotrzebny jak zapisane kartki zeszytu wyrwane wyrzucone dodatek w gazecie czasu zaginionego zegar wskazówki pogubił utraciłem rzeczywistość rękoma rozgarniałem liście rzucone przez wiatr pod moje stopy jakbym chciał odnaleźć siebie i ta ławka na której wyryłem twoje imię to było ? zaklęty pod drzewem zapomnienia próbuję pozbierać rozsypane myśli ułożyć w całość na dnie rozpaczy krzyż posadziłem wyryty na nim napis ten sam co na ławce... czuję ciepło twoich ust to tylko koszmar obudź się słyszę zaślepiony bez wyrazu jak ślepiec podnoszę oczy do góry świeci słońce tulę głowę w twoich dłoniach nie odchodź
  11. Johny Gmatrix

    lot Ikara

    o wy którzy stoicie u bram wy którzy pilnujecie granicy życia spójrzcie to ja stoję na skalnym urwisku pode mną ocean buntu a naokoło cztery strony świata z betonu cegła po cegle odkładam na bok wyjście znaleźć próbuję umysłem sięgam zenitu i spadam w mieliznę otchłani powstać polecieć jak Ikar wszak kiedyś latał z Dedalem lecz tak jak oni nie polecę skrzydła mi oderwali połamane dłonie zagubione nogi jak się odnaleźć w tej matni jak nie być zatopionym i stoję nad skalnym urwiskiem krok w tył czy do przodu korytarz za mną drzwi pokój lecz to nie pokój to piekło otchłani i spadam
  12. Alicja_Wysocka

    wybacz

    Właśnie umarła tęsknota nie miałam dla niej trumienki, szłam tylko sama w kondukcie, bo romans był bardzo maleńki. Może nie mały, lecz krótki żył tylko w słowach do wierszy one nie były prawdziwe, więc z bólem uporasz się mniejszym. Niewierna być nie zdążyłam i gdzie ją teraz pochowam? dwudziesty ósmy październik, to życia - nawet połowa.
  13. Jeszcze mówisz coś do mnie, jeszcze żyjesz i jesteś nie potrafię, przepraszam, się na twoje odejście przyszykować, pogodzić i nie będę gotowa nie podejmuj ryzyka, powieś zamiar na słowach. Zamiast świerszcza w kominie, wiatr złowieszczy w czaharach, że masz w nosie jak zechcesz, za pół roku lub zaraz, zziębłą kawkę ptaszynę zimny przeciąg wywiewa oczadziała czy głupia, chce się dymem zagrzewać? Ile czasu mi zejdzie, by manatki wyzbierać, kiedy ręce i chęci pogubiła już przepaść? chyba nie wiesz co mówisz, pewno nie wiesz, daj boże! bo byś nie zniósł rozpaczy, siebie słyszeć nie możesz.
  14. Alicja_Wysocka

    sobie

    w głowie zalęgły się ubzdurałki i żywią pretensjami czasem do życia czasem do kogoś zrobiły z pchłami kramik sprzedają tanio ludzie się drapią bo swędzi język głowa mnożą i rosną przez pogłaskanie niczym zakaźna choroba lepiej odgryzę sobie co trzeba i łyknę kwarantannę trochę ogłuchnę i zaniewidzę w sam raz recepta dla mnie
  15. FUNTOM

    "WIECZORNY GOŚĆ"

    "WIECZORNY GOŚĆ" - 11.04.2016 ---------------- AKT I PRZYSZŁA DO MNIE RAZEM Z DESZCZEM, KIEDY BYŁO SZARO JESZCZE... SIADŁA SOBIE ZMIERZCHEM WCZESNYM NA ODLUDZIU, W DOMKU LEŚNYM. PRZY KOMINKU W CIEMNYM KĄCIE. CIEŃ PŁOMIENI ZŁOTYCH PNĄCZEM PO POKOJU ŚCIANACH BŁĄDZIŁ, WĄTŁE ŚWIATŁO WOKÓŁ SĄCZYŁ. OTULONA PŁASZCZEM MOKRYM, GDY JĄ POKÓJ CIEPŁEM OKRYŁ ODGARNĘŁA WŁOSY KRUCZE, SPADŁY Z BRZĘKIEM -NIBY KLUCZE NA PODŁOGĘ DWIE TĘSKNOTY, ŻEBY MI PRZYPOMNIEĆ O TYM... ...O CIERPIENIU, ŻE W TYM ŻYCIU KOCHAĆ MUSZĘ CIĘ W UKRYCIU. WTEDY W OCZY JEJ SPOJRZAŁEM. SERCE -NAPOIŁA ŻALEM... PŁASZCZ STRZEPNĘŁA RUCHEM KRÓTKIM, POSPADAŁY Z NIEGO SMUTKI I DOPADŁY MNIE W FOTELU, W ZAPOMNIENIU, TAK BEZ CELU... AKT II NOC GŁĘBOKA MNIE ZASTAŁA, ONA W KĄCIE WCIĄŻ SIEDZIAŁA. OGIEŃ JUŻ W KOMINKU WYGASŁ, CHŁÓD SIĘ WKRADAŁ, TRWAŁA CISZA, WIATR W GAŁĘZIACH WŚCIEKLE WYŁ, GDZIEŚ PIES SZCZEKAŁ -ILE SIŁ, KSIĘŻYC SKRYŁ SIĘ CIĘŻKĄ CHMURĄ, CIEMNOŚĆ SPADŁA, TAK PONURO. SPAĆ NIE MOGŁEM -JEJ OBECNOŚĆ NOC DŁUŻYŁA W CAŁĄ WIECZNOŚC. TYLKO NA MNIE SIĘ PATRZYŁA, NIC NIE CHCIAŁA, NIE MÓWIŁA... BLADYM ŚWITEM WRESZCIE WSTAŁA, GESTEM DŁONI POŻEGNAŁA, CHYBA NAWET UŚMIECHNĘŁA, ODWRÓCIŁA, W DRZWIACH ZNIKNĘŁA... AKT III CZASEM, KIEDY SŁOŃCE ZAŚNIE, ONA MNIE ODWIEDZA WŁAŚNIE. KIEDY W MYŚLACH Z TOBĄ BŁĄDZĘ, ONA PRZYJDZIE, W KĄCIE SIĄDZIE. ROBIĘ WTEDY JEJ HERBATĘ, NA GITARZE GRAM SONATĘ I -JAK DŁUGO?! -SIEBIE PYTAM, KIEDY MNIE ZA SERCE CHWYTA. RANO WIEM, ŻE TUTAJ BYŁA, CHOĆ HERBATY NIE WYPIŁA, ALE LUBIĘ JĄ CZĘSTOWAĆ, BY Z SZACUNKIEM JĄ PRZYJMOWAĆ W LEŚNYM DOMKU NA UBOCZU, GDZIE JĄ DOBRZE MOŻNA POCZUĆ. GDYŻ DOKŁADNIE ZNAM JEJ GODNOŚĆ, BO TO MOJA JEST... SAMOTNOŚĆ.
  16. FUNTOM

    KRĄG

    "KRĄG" -13.06.2015 ------ JUŻ TYLE RAZY OGNISTYM RYDWANEM SŁOŃCE PRZEMKNĘŁO PO MOIM NIEBIE, I TYLEŻ SAMO TĘSKNOTY SPĘTANE SPAĆ NIE DAWAŁY -BO NIE MA CIEBIE. ZA KAŻDYM RAZEM KSIĘŻYC ZŁOCISTY, NIBY ZWIERCIADŁO -UJRZEĆ POZWALAŁ WSPOMNIENIE CIEBIE... OD JEDNEJ ISKRY OGIEŃ TĘSKNOTY W MYM SERCU ZAPALAŁ. A PŁOMIEŃ RÓŻOWY OGARNIAŁ JE CAŁE, SYCIŁ DO GRANIC MIŁOŚĆ ZGŁODNIAŁĄ. JAŚNIAŁY GWIAZDY, KTÓRE WYBRAŁEM DLA CIEBIE -SPADAŁY PLEJADĄ CAŁĄ. A KAŻDA Z NICH, TO JEDNO MARZENIE I WSZYSTKIE ONE O TOBIE I Z TOBĄ, TAKIE MARZENIA W NAJWYŻSZEJ CENIE... ZAPŁACIĆ ZA NIE CHCĘ CAŁYM SOBĄ. JUŻ WIDZĘ CIĘ W KWIATACH, JAK VENUS Z MILO, GDY JESTEŚ PRZY MNIE, NIM GWIAZDY ZBLEDNĄ... JA JESTEM PRZY TOBIE I ŻYJĘ TĄ CHWILĄ, BO CIEBIE KOCHAM -TY JESTEŚ TĄ JEDNĄ. NIEDŁUGO ZNIKNIE ZNÓW KSIĘŻYC ZŁOTY, TWA POSTAĆ, JAK MGŁA ROZMYJE SIĘ DALEJ... ZOSTANĄ TYLKO TE WIELKIE TĘSKNOTY I MIŁOŚĆ, W KTÓREJ CAŁY SIĘ SPALĘ. GDY ŚWIATŁA NOCY GASNĄ NAD RANEM, ME ŻYCIE ZATOCZY KRĄG WOKÓŁ CIEBIE... JUŻ TYLE RAZY OGNISTYM RYDWANEM SŁOŃCE PRZEMKNĘŁO PO MOIM NIEBIE.
  17. szczęście o szczęście moje kochane zaraz tobie opowiem co wymyśliłam nad ranem że mnie ze sobą zabierzesz w jakąś słoneczną niedzielę zabierzesz mnie na lizaki a potem na karuzelę obiecam że będę grzeczna na pewno się tobie nie zgubię tak dawno mnie nigdzie nie brałeś aż zapomniałam co lubię ja wiem że cię wszyscy proszą i mało kto ci dziękuje nawet zapłacę za ciebie jeśli się zdecydujesz * więc jak będzie 2003
  18. Alicja_Wysocka

    a kiedy?

    nie chcę żeby mój telefon trzymał język za zębami nazbyt wprawny ma i słodki śpiewnie zda egzamin niech mi złoży z kawałeczków obietnicy kruchość kiedy ślicznie szepcze do mnie ugryzę cię w ucho
  19. Alicja_Wysocka

    A ty?

    Czy księżyc nam kiedyś zniemodniał, spogląda wciąż po staroświecku, czy niebu się gwieździć znudziło błękicić i deszczyć przy deszczu? Czy maje już maj odżegnały, a ścieżkom zdłużyły bezkresy lub brzegi pobrzydły od fali, a tyś mną nabawił, wycieszył? Co, jeśli się także na zawsze to twoje i moje uparło, co chciałbyś, niestety? na szczęście? ja wolę już trudno - niż darmo.
  20. Alicja_Wysocka

    na ucho

    ja powiem że kocham jesień i wszystkim się tu pochwalę bo mi przynosi prezenty jarzębinowe korale pajęczynowy naszyjnik nizany z perełek rosy i szepty umarłych liści jej złota wciąż mam niedosyt lubię rozmglone welony zawieszać w sadach gałęzi rozsnuwać łzawe tęsknoty i między wersami więzić
  21. Poszła baba do lekarza z nudów, nie z potrzeby - tu mnie boli, a tam smoli jak dni resztę przebyć? Sanatorium może jakieś doktor coś tam pisze, sanatorium nie pomoże o nie, nie dosłyszę. Proszę pana, jakieś wczasy niechby pan zalecił, tak Majorkę lub Kanary tam gdzie słonko świeci. Droga pani, powiem tylko świetnie, nie zabraniam, lecz prywatnie - służba zdrowia nie da skierowania. A już w domu do mężusia stęka – wielkie nieba, u lekarza dzisiaj byłam choram, leczyć trzeba! Gdy zapoznał się z nowiną mocno się usadził, myśląc tedy, że się zmartwił pyta go – gdzie radzisz? Więc Majorka czy Kanary? któryś raz powtarza, na to mężuś – dobrze. radzę szybko zmień lekarza! 2005
  22. Alicja_Wysocka

    grzechotka

    pewnego dnia nasze My rozkroić się dało nożem, na dwoje, na Ja i Ty w poprzek wcześniejszych założeń. z dwóch zrośniętych połówek zostały maluśkie pestki i w garści miejsca za wiele grzechotka, w niej szczęścia resztki.
  23. Alicja_Wysocka

    chyba że

    chciałam pisać list do ciebie przeklęłam margines bo nie cierpię ograniczeń karteluszki ścinek niebotycznych są rozmiarów dzisiaj moje chęci więc nie streszczę w cztery brzegi nie dam się uwięzić mam już datę w prawym rogu i słowo kochany list na niebie dymem piszę kaligrafowanym nie przeczytasz nie otrzymasz dokończyć nie mogę zbrakło dymu pomóż proszę potrzebny mi ogień
  24. Alicja_Wysocka

    w kratkę

    przekomarzki jesienne raz pogodnie raz deszczyk tu humorek tam dąsik łut pierzastej firletki to w południe zjaskrawi środkiem lata nakłamie żeby nocą w oziębłą pozastygać niepamięć znów się skrapla uczuciem w chwilę mrozi na ostach i wydążyć z pogodą za poetą nie można wnet ciekawi się puenta którą zwykł pańsko szastać więc za karę nie będzie zmyślę kończyć i basta
  25. nie mogę obiecać jestem umówiona muszę się dziś przyśnić temu jedynemu ale mnie kołyszesz, ja to strasznie lubię jesteś nawet miły, tylko jakiś niemój a gwiazdkę wypatrzę, grzecznie podziękuję będzie najśliczniejsza na dzisiejszym niebie może tam zostanie, a może mi zdejmiesz, a może dasz innej, któż to może wiedzieć
×
×
  • Dodaj nową pozycję...