Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kraft_

Użytkownicy
  • Postów

    1 737
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Kraft_

  1. gdzie wzrok nie sięga twoja chemia moja tożsamość i pytania bez tytułu odrealnieni na moment niczym taniec dotyku wytupany ekspresowo staramy się nadążyć w barach cicho opowiedz mi bajkę bez przebarwień jestem jak osobisty konflikt dobra ze złem a wiersze niech piszą się same śmierć z długimi rzęsami nadchodzi ciszą po omacku wylewa pokuszeniem występuje z brzegów czasami zalewając mi krew kiedy zamiast wolności i latawców widzę plastikowe nagietki jak kwitną na skraju rozczarowań dokładnie bez fałszywych urozmaiceń i wsciekłych rozładowań żeby ujrzeć to wszystko musisz mieć na przeciwko odpowiednie oczy które zapamiętują dłoń potrafiącą budować zamki na piasku na dobranoc kołysanki i moje natchnienie pełne bezsenności przytul je jeśli potrafisz
  2. na nie tym dworcu odbierając sygnały z obcych terytoriów czekam na pociąg pełen pytań znikam na dłużej grzesząc przeciwko pragnieniom wobez cudów które spływaja kolorami z białych kartek zapisanych tobą jednak nie znoszę różowego słońca na chwilę i urlopu pełnego nudy stan przejściowy na zachowawczym bez zmian tylko cień uparcie przyplata się do buta nierealne marzenia ulice pełne pożegnań oparty na faktach smutek ukochał mnie jak nikt w trzech fazach niewybaczeń brak twoich oczu kanapki z pomidorem a na obiad znów spalę dom zastanawiające jeśli się zgubisz znikasz na dłużej w słowach listu które potem drzesz na strzępy jeszcze się nie narodziłem ale są perspektywy wiosna jest wszechdostępna
  3. zabajony nie pukam smakujesz bez pytania wchodzę w ciebie twoja nieobecność dylematy cierpliwość i apostrofy też mają swoje granice karmisz na północ od wschodu księżyca terytorium tymczasowe jak miłość w czasach zarazy kolorowa dostaje skrzydeł kiedy tylko się pojawiasz nasze części ciała ułożone w puzzle to jest takie fantastyczne a wtedy chmury są jeszcze bardziej odblaskowe mogę więcej po drugiej stronie tu i teraz smak magdalenek początkiem sensu i tylko wtedy kiedy się pojawiasz nienazwana a jednak w tobie chcę żyć i umierać aby być za każdym razem głębiej
  4. w kącie życia wydziargane na ławce moja modlitwa rachunek sumienia próbuję zrozumieć siebie jak to ciężko przychodzi kiedy pragnę poczuć pochylony nad białą kartką wolny od zachamowań spójrz ironia na pocieszenie ostatnia próba gdy zamykam oczy i widzę ciebie jak skradasz się w nawiązaniu do spełnień jesteś wszędzie niedorzeczność włóczęga słów wtórne ale niebanalne kiedy ustami poprawiam ci dekolt dwukomorowe słyszę jedna dla mnie wciąż bije
  5. spóźniony na ostatnią minutę studiuję sztukę szczytowania pasując definicje do rzeczywistości naiwne made in love tłumaczę sobie odcieniami nieuchronności list od kusiciela dedykując tobie poprzestawiany o piętnastej rano już wiem że będzie owocnie więcej się nie spóźnię osiągniesz
  6. za dnia poukładani jak należy sprzedają bilety na spektakl grany pod publikę wieczorami wirtualne małżeństwo jak tu cicho po zmroku przesyceni w pogoni za wczoraj czekają świtu może wskrzesi drugie słońce zdeterminowany letarg i przebudzenia z dedykacją persperktywy przez sito przesiewane reanimacją na siłę w oczekiwaniu kolejnych opowiastek nie z tej ziemi nieme kino
  7. przeczucia są rzeczą ludzką... :))) pozdr. K.
  8. na zadupiu diabła bezimienne obrazy nienazwane maluję tym co piszczy w trawie aniołowie bez aureoli niebiańskie ptaki pełne deszczu i ściany bez łaski a ty tańczysz uśmiechnięta co z tego że pada optymizm wrośnięty masz w skrzydła wąską ścierzyną najdłuższa i najtrudniejsza jest wiara jak to robisz nieustraszona by potwierdzic nieskończoność że muzyka amore jak widok z doliny bierze do nieba poza kolejnością ślepobosy na koniec świata
  9. za siódmym oceanem pełna smaku odradzasz się drogą do celu chociaż jesteś z daleka zjadam cię każdym azymutem nazwij to ucztą miłości wszystko jest za wszelką cenę ty ja błądzenia na pograniczu zmysłów kiedy lubimy wracać po zachody słońca wykąpani w sobie na całego czarownico powstała z morskiej piany kuś mnie dalej a dopłynę
  10. na suficie słodkiego życia pijany artysta maluje słowem wesolutko igraszki a kobiety niech tańczą na stołach kraina czarów pajęcza miłość i przepowiednie pełne kłamstw o poezji pod wpływem trójkątów nadzieja większa od przestrzeni w zagłebieniach zwolniony czas kukułką która na patrzy podnosi ograniczone możliwości do rangi reklamówek rodem z tesco wszystko zapakowane na wynos poranek na kacu tylko przy zgaszonym świetle dopada melancholia u drzwi książka zażaleń wpisy z powyższych kwestii uprasza się zostawiać nad ranem
  11. wyciągnięte z samego DNA szuflad pełnych oczekiwań a jednak nic za darmo niebo nie zawsze bywa błękitne kilka pomyłek za malutkimi drzwiami pozamykane okna w masce arlekina dalekowzroczne kolorowanki na początku sygnalizacji świetlnej co wbrew logice świeci na zielono nawet wtedy kiedy nadciagają słowa które bolą tak czy tak jestem bo chcę nie... bo muszę
  12. znasz ten świat zagubiony o świcie wczoraj o północy zaćpałem cię po raz ostatni uzależniony od odkupień może już czas zrzucić brzemię które zaślepiało sto tysięcy otchłani za cenę tamtych chwil mając jedynie jedno majowe spotkanie oko w oko z metamorfozą z zamkniętymi widzę więcej absurdy mnożące się na potęgę przewracam wzrokiem tylko schzofrenia w stanach urojeniowo-lękowych umieranie i zmartwychwstania na siłę dość od teraz chcę sie tylko rodzić
  13. :))) to ni są bajeczki kolego... to życie, ale nie martw się, nie tylko Ty do końca go nie rozumiesz... :)))
  14. klamra jest z tytułem... a w skrócie: ufałem zdradziła zapomniała jak mam na imię :))) pozdr. K
  15. ze wszystkich po trochu w moim oku dusza na parapecie pośpiech poczekam genesis w pułapce jak śmiałem myśleć że jesteś kiedy wybór padł na nigdy więcej za dnia jestem spokojny pytania wracają nocami
  16. odkąd pamietam zawsze rozmieniałaś mnie na drobne teraz muzyka drwali rozbrzmiewa na życzenie poranna kawa deszcze poszukujące prawdy i cisza która zabija usypiając dom z małej litery tak że aż nie chce się wracać spadające gwiazdy nie istnieją w naszym kierunku wielkich rozmiarów zbliża się asteroida katastrofa jest o jeden rzut monetą
  17. no... oko madrości pełną gębą... :) pozdr.
  18. wczesną wiosną prozaicznie prawie malowniczy subtelny na raty z poranną mgłą szkarłatem krzyków co same układają się w słowa zostawiał zapiski na drzewach coś w stylu skrzyżowanych serc w oknie otworzonym na czas lazur nieba kiedy mówiłaś dzień dobry tam gdzie rosły dzikie jabłonie a znaki zapytania nie były konieczne gdy zabrakło aniołów równolegle obok życia jak nieproszony gość w brudnych buciorach pojawił się dotyk nicości już wiedział nadeszła zima
  19. by jutro nie było jedynie nieobecnym wczoraj dwa przebiśniegi w podróży do nieba zakwitły nową alternatywą wiosny która wskrzesza na całość zagubioną w cieniu strapień przestrzeń niezapominajek brakujący wymiar kolorem maków maluje łąki w powroty zauroczeń gdzie fascynacje łączące noce ze świtem nie są jak przelotny deszcz pełen nektaru szarość rozniecając na barwy płomienny z prawdziwą twarzą twoje płatki kwitnące o zmierzchu smakuję na wyrost by nieśmiertelność nocy już zawsze i tylko ukropem spojrzeń
  20. nie wierzę, że nie wiesz co to jest świato... już tłumaczę... jest to postać fali elektromagnetycznej, która może być wyemitowana z róznych kierunków, a to jak ją odbierasz jest uzależnione od tego jak widmo fali odbiera twoje oko... organizmy żywe nauczyły się odbierać takie bodźce, bo pewne nasze komórki po prostu wyspecjalizowały sie w odbiorze takiej fali... pozdr. K
  21. śpisz obok karmiony nadzieją najadam się do syta ponad chmurami naga permanentność myśli słońce z przyczyn bliżej nie określonych za progiem postrzegania wyostrzam zmysły świecą jak gwiazdy są zbyt piękne aby były irytują północ na ścianie i jęk powietrza kiedy zesłana na księżyc oddychasz karmiona nadzieją
  22. z każdym dniem przyspieszone tętno słońc z różnych powodów wyłuskuje sen spod powiek jak zimny drań a może tchórz piję kawę i gmeram w sobie znudzony przewidywalną fabułą podążam w ulotność chwil proza codzienność i kierat niekończący się horror wracam znużony patrzę a w drzwiach stoisz ty taka promienna witasz pocałunkiem i już rozumiem kim dla mnie jesteś dziś nawet się nie domyslasz co zrobię z tobą nocą dziekuję
  23. pozwól, że jedynie się uśmiechnę... :)
  24. dziekuję... pozdrawiam ciepło...:))) K.
  25. powyżej granic na drugiej stronie nieba gdzie słońce płonie ze wstydu a ptaki uczą sie latać bez barier horyzont wygięty w chińskie osiem wymianą płynów na całość
×
×
  • Dodaj nową pozycję...