Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kraft_

Użytkownicy
  • Postów

    1 737
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Kraft_

  1. z przedostatniego wersu wyczytuj�, �e - w wyniku duchowej korespondencji ze znan� w nieznanym - brzemi� �miertelno�ci przesta�o ci��y�. �e zaistnia�a gotowo��/dojrza�o��. dlatego ostatni wers uznaj� za zbyteczne i chyba nazbyt pompatyczne dopowiedzenie. je�li chodzi o liryczny zapis, to w trzeciej strofie jest wed�ug mnie o jeden wers za du�o tzn. zamiast: 'bia�e kwiaty s� takie cudowne nadejdzie czas' wystarczy�oby: jeszcze za wcze�nie na smak lata w naszym ogrodzie dopiero zakwit�y bia�e kwiaty cudowne nadejdzie czas �e pestki nie b�d� nam potrzebne pozdrowienia każdemu wystarcza do życia co innego, ale dzięki... równiez pozdro...:)))
  2. wraĹźenie to rzecz nabyta, pozdr. :)
  3. gdzieś po drodze do nieba na schodach nocy które kradną zmysły wędrujemy kołysanką nienasyconych serc co śpiewają pieśń zakochanych po uszy czystą bajką gdzieś po drodze do nieba ludzie dotykają się po to aby móc tęsknić za sobą w chwilach zniknięć i nie obchodzi mnie wcale czego chcą inni lukrecjowy raj poetów to nasze królestwo na dobranoc wiara w nieznane nawet wtedy kiedy stajemy się znakami zapytania gdzieś po drodze do nieba posadzimy własne kolory stworzymy tulipany na majówce baśnią z tysiaca i jednej rodziny pieczętując siebie na wzajem niepokonani słowami bez rozmów o niczym aby w ciszy czasu zwątpienia w łożu kochanków nigdy nie nastała nuda gdzieś po drodze do nieba błękitem będę cię wspierał a ty mną oddychaj i niech drga powietrze gdzieś po drodze do nieba
  4. stworzyłem podmiejski świat ku pokrzepieniu przysięgi rozstania niechciane chciane grzechotkami kołyszącymi rozerwania w kolorze burgunda drugie przebudzenie obiecało mi puls twoich ud znalazłem czego szukałem ciebie znalazłem jesteś jednością egzystencjonalnie namacalną początkiem nowego etapu radością dni bez strachu i nocy pełnych wyśnionego osaczenia za sobą pozostawiam niechciane z premedytacją manifestuję chwile pełne niespełnienia które tumaniły do tego stopnia że nie wiedziałem jak mam na imię teraz ty pełna pokus pozostajesz taka bezsenna z apetytem na miłość mówisz do mnie a ja cię słyszę mówię rozumiesz każdy szept w poszukiwaniu istoty stworzenia by zatracić się w sobie połykam to przyjmuję za pewnik w oka mgnieniu rozerwany w kolorze kolacji ze śniadaniem to mój krzyk kosmiczna niesubordynacja z rzeczy najbardziej potrzebnych znalazłem pianistkę która potrafi grać tak głęboko że różowe okulary są zupełnie nietrafione do życia wystarczają twoje usta zatrzymałaś czas by oddychać moim oddechem gdzieś pomiędzy jutrem a wczoraj tylko po to by dziś stało się spełnieniem to jest sztuka sama w sobie poezja prawdziwa pewnej miłości
  5. wiara w nieznane kiedy bose myśli podążają twoim śladem w stronę światła dźwigam brzemię bycia śmiertelnym kilka słów wstępu niepokonana ofiarowujesz nowe życie ciszą wiatru walczyłem z nim pod prąd naiwnych głosem obłąkanej duszy krzycząc o dom który mógł być we mnie a który szczodrym pięknem potrafi wskrzeszać nieśmiertelność jeszcze za wcześnie na smak lata w naszym ogrodzie dopiero zakwitły białe kwiaty są takie cudowne nadejdzie czas że pestki nie będą nam potrzebne przy tobie czyste łzy tańczą nawet w ogniu kominek płonie jak ty dotykasz nadziei i wszystko staje się jasne nadchodzę
  6. wejdź bez pukania zostań na dłużej to wszystko dzieje się naprawdę wieczór poranek odpływy licząc do stu cóż za radość antymaterią idziemy zaplątani w księżycowe noce gdzie nie trzeba się rozglądać pod przymkniętą powieką upojenie oczekujące na słowa chciałbym tu zostać na zawsze gdybyś tylko zechciała kryształowa kula przepowie nowy świt taki trendy pełen muzyki w rytm której wśród spadłych gwiazd zatańczą głodne dłonie i wszystko staje się jasne
  7. przy drogach coraz więcej pustych wiosek ot takie aromaty wiśni w kolorze karminu o siódmej nad ranem powtórzone po raz trzeci napinasz skórę w dotyk coraz dłużej dostrajając do potrzeb odkrywasz sukno i pigwy na drzewach nieba w ciszy lepkiej od żywicy gdzie puchnie ziemia i ciepłe kneble zniewolenia nie przestawaj
  8. dla ciebie jestem dla ciebie płonę only you nawet presley nie miał w sobie tyle elvisa czekam i wzdycham kołysząc biodrami aż kosmici zwrócą pierwszą gwiazdkę tylko wiatr ramionami wzbudzony od podstaw dmucha co popadnie jakież to wszystko oklepane na oślep a jednak zatapiasz się zagubiona pewną kartką niewyrwaną na czas z kalendarza niebyt podnosi kurtynę na scenie brak tlenu nadjeżda powiedziałem nadjeżda błąd nadjeżdża tramwaj linii przeznaczenie numer sześćdziesiąt dziewięć koma pi trzy czternaście zda... ła egzamin celująco orgia słońc a ty nic nie mówisz gorąca bo milczenie w pewnych sytuacjach jest cudem dalej nie tylko chcesz ale obiecujesz cała wilgoć jest po twojej stronie jesteś na moim palcu ty na twoim zielona obrączka którą utkałem z czterolistnej bez zbędnych obietnic i innych ciuciubabek kochamy się właśnie to stanowi odpowiedź zaświeciłaś po raz pierwszy
  9. starzy zmęczeni i odstawieni na bocznym torze wyspa zasad pieprzonych umów układzików potem dzieci i krucjaty po miłość taki sobie opis zdarzeń zawieja uczuć w odcieniach szarości i czerwone skurcze pochwy dla kontrastu noc z Klaudią to było coś łzy pożegnania a potem samotnie strugał pinokia i to jak aż wióry leciały do tej pory ma odciski na prawej dłoni za mało by tego dotknąć tajemnica była prawie jak impresja w sercu rozpuszczony kamień a w oczach deszcz i jedeń maleńki krótki list w odpowiedzi na czy to już koniec worek ziemniaków nadal zalega w piwnicy dżdżownice uwiły gniazda pośród pająków wzdychających za muchami tylko szczur ma wszystko w dupie jednak gdzieś w oddali szumi morze nowa głębia za mgłą wrota do ciszy jesteś tak blisko a na wydmach brokat z miłości z braku i z potrzeby lśniący bo młodsi bo nowi sobą ona i on
  10. :))) lubię srebro... ;) smacznego ;-) sote... dzięki...:)
  11. :))) lubię srebro... ;)
  12. ty wiesz jak bardzo znasz mnie lepiej niż sam bóg trwałaś przy mnie kiedy go zabrakło wstając słońcem po stokroć gorętszym od nieba twoje dłonie zasiały dotyk wielokropki nie były już potrzebne otwórz pragnę wejść do środka śpiewem bez słów tkając pieśń o wiośnie prawdą o nas kiedy w przestworzach cisza jedyna taka kochasz
  13. deficyt szczęścia niedorzeczność panoszyły skrzętnie układając strategię zwaną życiem tak naprawdę nie istniałem wydawało mi się tylko kurczaki i wielkie jaja malowałem niczym picasso jednak nadszedł czas mamy siebie teraz zabijam swoje stare ja żegnając przeszłość z krwawym trzaskiem dyskretnie rozchylam usta by zassać powietrze którym oddychasz dzikie ptaki nie są już więźniami ziemi tam pod oknem wiją nowe gniazda zapraszając błękit do tańca grają nie poszarzałe tango nie zachodzące nędze a tylko gwiazdy na których wyrosła jemioła poczekaj jeszcze troszkę a dom smutnych zamieni się w widok na jutro uniesiesz powieki
  14. taki sobie zwykły facet między wersami zapach lata i zboże w którym dla ciebie po pas buszuję w namiętnościach pisząc na kłosach ody do tęsknoty za motto mając pragnienia spójność i białe kartki pozbawione krzyżowych dróg pomalowany na optymizm słowami co płyną w żyłach na wschód od słońca na zachód do księżyca zapisuję czas idąc udomowionymi spacerami zbudowanymi z nieskończoności której kierunek wyznaczasz taki sobie zwykły facet po prostu takija
  15. zauroczony na dwa rytm serc nawet nie w oczy ale w usta brałaś patrząc tym swoim wzrokiem jak żadna inna nie potrafi a ja w drugą jak zawsze miałem dosyć tego cyrku wziąłem krople na uspokojenie i twoją stroną ciebie całym sobą a ty zmierzchając nawet nie spojrzałaś dzień dobry powiedziałem nad ranem pan bóg oprócz deszczu dał ludziom jeszcze słowa twarzą w twarz zderzony ze słońcem liczyłem gwiazdy bezpańskie psy biegały nieopodal wyjąc do księżyca jak wilki trzy zapałki kolejno zapalone nocą i ujrzałem twoją twarz początek pokusy prawda? i co dalej ze mną zrobisz natchniona po świt niezmiennie nie odmienialna przez przypadki z kim z czym o kim o czym mowa zmagałem się ze samym sobą to nie jest wcale takie proste pytania figle wyobraźni pamiętaj rozbiegam się w różnych kierunkach piszę azymut wybieranie kilka słów powtarzanych na wietrze listek jest sam w sobie tylko tytuł zamknąłem na kłódkę jedynie ty potrafisz odczytać zakodowane nie jest łatwo uczucie pełne niespodzianek nutami malowanymi na szkle zagrać z piskiem styropianu wszystko będzie dobrze trzy wymiary mówią jak anegdoty piąty bez przekładalności perspektyw przełożonych na nasze nie gada już nic gdzie mam cią szukać swój własny wiersz wplotłem we włosy marzeń kilka słów i już dobrze wiesz kim jesteś moja pani
  16. nawet małpa nie wie ale może ekwilibrystką gdzieś kiedyś byłaś ty teorią względności muszę odpocząć zanim spadniesz całkiem jabłkiem einstein jest poza postrzeganiem albertyno korpuskularno-falową jesteś emisji jeden wątek wymuszonej nikt nie potwierdził nie przewidziałaś łaskotania serca ostatnim słowem parafrazy ideologii postrzegania są tak różne a przecież wiesz moja fizyka jest znacznie prostsza ogranicza się jedynie do skupiska ciał niebieskich efekt cieplarniano-fotoelektryczny poznałem go już kiedyś kiedy wraz ze mną spadałaś w przestrzeń nie materii filozofią ciała i pytań bez odpowiedzi czego pragniesz dotyku? więcej udowodnić się nie da jabłko zawsze spada z drzewa na huśtawce przyśpieszeń wprost proporcjonalnych do zauroczeń owoców nigdy za wiele miłości nie igraj mądrości taka prawda metafizyczna
  17. sote... :))) pozdr. Kraft... :)))
  18. rozbiegam się w różnych kierunkach piszę azymuty tytuł zamknąłem na kłódkę tylko ty potrafisz odczytać zakodowane nie jest łatwo uczucie pełne niespodzianek nutami malowanymi na szkle zagrać z piskiem styropianu wszystko będzie dobrze trzy wymiary mówią jak anegdoty piąty bez przekładalności perspektyw na nasze nie gada już nic kołysanie do drzwi nikt nie puka jak ty podsłuchuję pomruk wydostający się z wnętrza i wiesz co? kocham je dosłownie i w przenośni aktywny postanowieniem nocy szukając spotkań na dnie szczytu kiedy jesteś taka bardzo z krainy czarów
  19. złoty anioł napisz mu na pogrzebie awangardą rozkładu że duszno jest w trumnie kolejnej strony nieskłady słoneczne po ciemku zwiastując takie spotkania trzeciego bezkarnie skazane na nieosiągalne kiedy tak leżysz pozornie rozebrana nie żądaj odpowiedzi stopnia pierwszego pobieżnie ciemności nocy nad dniem zwycięstwa okien zatrzaśniętych poza wychodzisz przepraszam ramy nie mają znaczenia nie potrafię umierać po raz drugi nie ma mężczyzn idealnych tylko kobiety
  20. http://w118.wrzuta.pl/audio/9Mm0vvMhBle/tsa_-_trzy_zapalki tutaj... nie potrzeba więcej światła
  21. głaszcząc czarnego kota późną nocą mam problem z wiarą unoszę powieki i widzę niebo w odwrocie zabijam czas zapisany papierosem wariatom palenie powraca późnym zmierzchem kolejność ognia nie ma znaczenia niewidoczny blask zastępuję mrokiem wygniatając dywan spisuję to wszystko na kawałku marzeń mglistym atramentem opowiadam ci biel na szczęście
  22. przyjaciel od siedmiu przewidzial kilka boleści mrok po ciemnej stronie poduszki wołane łzami kawałek zdrady i takie tam inne historie rodem z komiksu najpierw zabraklo mi slów potem zabrał ją na karaiby gdyby był to mój ostatni wiersz postawiłbym kropkę nad i a tak nadal piszę czerpiąc z dni malo powszednich układam plany na jutro bo najtrudniej umrzeć pierwszy raz
  23. w tym pięknym dniu gonię zdziwienie po ulicy kiedy spadasz ze słońcem nie przechodzę na stronę cienia słowa niosą mnie do parku sprawy do pogrzebania pozostawiam na potem zielony spacer podkasztanowe oczy pod niebem zwierciadła duszy ciszą błękitnej ekstazy przybliżamy się milimetry robią swoje w powrotach bez końca do początku wszystko i nic na skrzydłach snu nasza cicha przystań mów do mnie
  24. pozwól mi nic nie mówić powracając w sposób niedokończony od początku mogę być tylko lepszy pełen niespodzianek po horyzont pejzaże nie pękają znienacka w pokoju zapamiętane dłonie pozostają na zawsze aromatycznie podkreślając diagnozy prostych pytań pozostających bez odpowiedzi pozwól mi nic nie mówić chociaż raz bądź prawdziwa
  25. pełne nas moje dni majowy facet z kamuflażem wczoraj dziś teraz tutaj ja jutro natknąłem się na dywagacje pajęczyn w które łapiesz sny kiedy wyznaję ciebie uroczyście zwalniasz na ulicę wychodzą ślimaki moja zagadka kradnę słowa niewypowiedziane szczęściem z pamiętników utożsamiony z niechcianą historią jak łatwo tego kim dla mnie jesteś nauczyć się na pamięć
×
×
  • Dodaj nową pozycję...