Pewien kogut na rozstajach
zamiast kury siadł na jajach,
a że ciało miał sękate
więc je spłaszczył niczym watę.
Kiedy pękła im skorupa,
kogut zaczął strugać głupa,
że miast wapnia jego kury
jadły chyba jakieś wióry.
Lecz gdy żółtka się rozlały
wtedy kury zagdakały:
ale jaja i poruta,
cóż za gamoń jest z koguta.
Ten zaś cichcem do kurnika
z opuszczonym łbem przemyka
i sadowiąc się na grzędzie
myśli, co też teraz będzie.
Kury tego nie wybaczą
i z pewnością mnie zagdaczą,
przyjdzie unieść się honorem
i się otruł … muchomorem.
No i by przepadli, i chyba z kretesem
gdyby chcieli zaszczuć nas takim moresem
bo kobiece wdzięki przecież są dla ludzi
a samą poezją to gdy człek się budzi
i leży wtulony w owoc pożądania
a ta naga piękność niczego nie wzbrania.
Maj, matura i dziewczyna
bo tak zwykle się zaczyna.
Potem park, ławeczka, trawa
i jak kończy się zabawa?
Płaczem bo po pewnym czasie
to już zwykła kolej rzeczy.
Ciąża, brzuszek, szpital, poród
i maleństwo, które beczy.
Prostak prostaczkowi
oka nie wykłuje
bo co w nie przymierzy
to zawsze spudłuje.
Wciąż trafia poniżej
i do innej tarczy
i chyba dlatego
tak nieludzko warczy.
Przeleżał limeryk
tydzień bez krytyki
bo u władzy nie jest
spec od elektryki?
Gdyby był u władzy
czyli, że na topie
byście się wozili
tak jak po jełopie.