Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dama Kameliowa

Użytkownicy
  • Postów

    352
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dama Kameliowa

  1. Już stoją w kolejkach tłumy pod fortem tonącym od łez Już miasta i krainy swe dobra tracą Już każdy na każdego z wrogością patrzy Już rodzina swój dom rozbiera Już jedność i miłość odchodzą w cień Każdy wie czemu lecz nie rozumie tego Dobra natury giną Raj w dymie i krzykach zniknął Nawet groty piekieł pękają od zepsucia Piękno i muzy od choroby giną sprzedane za jedyny obiekt pożądania Już kościoły płoną przez złotego cielca Już nieba sklepienie niszczeje Już krzyki matek i dzieci rozrywają góry Nie liczy się już nic A w dali gondola sennych marzeń sprzedana odpływa Tafla lustra rzeczywistości pęka na kawałków stos Fantazja swą koronę oddaje bogatej damie Już i wróżki w szarej dżungli fabryk zamknięto A radość skuto i złotą klatką otoczono Wolność zabita już jej zwłoki krwawią na marmury białe A Pałac niewoli tylko rośnie i rośnie Złota kolumnada okupiona szczęściem pięknieje A złota klatka poszerza się od wartości w niej zamkniętych Już księgi i mędrcy nie poradzą nic Złoty cielec wygrał Szampan z diamentowych kielichów lordostwo sączy A my z jedwabi i kaszmirów brud sprzątamy upokorzeni Więc zapytaj nas zniewolonych gościu miły „czy było warto?” Czy było warto…
  2. Cieszy mię to niezmiernie :) Również pozdrawiam
  3. Wszystko już spakowane Myśli bezwładnie skrępowane W kieszeni rzucone spoczywają Wspomnienia sznurem rozpaczy związanie W szyfrowej walizce się kołatają Głos uwięzły w gardle,łzy ukryte w powiekach Czas ruszać, wszystko spakowane Zbłąkana dusza pragnie odpocząć Lecz nie czas jeszcze Zmęczone życiem powieki usnąć by pragnęły Lecz zmieniające sie tło zabrania Oddech nierównomierny wskazuje na zmęczenie Wsiadłam do pociągu i jadę Tylko nie wiem dokąd Noce i dnie po sobie następują Walizka zgubiona, kieszeń rozpruta Kim jestem? Obdarta ze wszystkiego jadę bez celu Potępiona przez wszystkich, a jednak niewinna Uciekłam, chiałam odejśc tak cicho, lecz mnie usłyszano Chciałam wysiąść lecz by mnie złapano I na koniec sobie uświadomiłam, że umrzeć trzeba Bo życie to podróż, podczas której zatrzymujemy się tylko po to, aby ktoś nowy mógł się dosiąść Czas ruszać, wszystko spakowane...
  4. Dziękuję Ci niezmiernia za te pocieszające slowa Łez już mych morze sie zebrało Tak mi źle,przytul me słabe ciało, aby wiecej już nie drżało
  5. Daleko gdzieś w oddali Szumiało wielkie morze Żołnierze dom budowali Każdy parł ile może I każdy z nich liczył po cichu, Że wojna wkrótce się skończy Że będą mogli umrzeć w zaciszu Swojej nadmorskiej tęczy
  6. Myśli poskręcane, niechlujnie do walizki spakowane Słowa zgniecione, i do kosza wyrzucone Jedynie wspomnienia, pozostały,tylko one, tylko one,są wierne Mój umysł,niczym album w twardej oprawie Wspomnienia jak,zdjecia, równo przycięte i poukładane Każdego dnia przewracam strony Wracam do tego ,co było Chcę zapomnieć,lecz nie wiem jak Zapalam zapłki i chcę spalić zdjecia, lecz ogrania mnie strach Boję się utracić to,co było co było tak piękne,a jednak, A jednak mnie zniszczyło Codzień nowe zdjecie wklejam Każde się na łzach trzyma Niby z nimi powinno zniknąć, lecz ono nadal jest, Nadal trwa w mym umyśle Czasami wbrew mej woli, album się otwiera, wiatr strony przweraca I...i zatrzymuje się.... Na Tobie.... Wtedy zmęczone płaczem, oczy smętnie spoglądają a łzy na nowo w nich stają Jedna za drugą po twarzy spływa Uśmiech znika Czas się zatrzymuje A ja stoję nieruchoma, Chcę coś powiedzieć, lecz po chwili widzę, Jak mój głos jest uwiązany Własną mową skrępowany Po chwili,słyszę krzyk rozglądam sie lecz, nie potrafie znaleźć jego źródła Wracam do codzienności,i... znów to samo,ten krzyk Przystaje i wsłuchuję się i odkrywam,że to ja krzyczę Kocham Cię,wciąż w mym wnętrzu się rozlega jak echo się odbija, jak bumerang powraca Siadam na starym,drewnianym krześle i z powagą przeglądam strony ksiegi Patrzę na fotografie, czytam opisy Czuję,jak ból we mnie narasta Odwracam wzrok,zamykam zmęczone życiem powieki I...i znikasz....wmawiam sobie na siłę Tyle chciałabym powiedzieć, a co robię,tylko patrzę Chciałabym Cię zniszczyć,zapomnieć Lecz jesteś niezniszczalny Widzę Cię....Twe oczy dają mi życie Widzę Cię.....to zdjęcie będzie zawsze w mym albumie Widzę Cię....
  7. Tak godzien jesteś,boć dobrym człowiekiem Skruszyłeś me serce,i nalezy ono do ciebie monisieur
  8. To dobrze monsieur,bo mnie zdradzono już wiele razy Dziś nadszedł mój dzien próby Ratuj mię jeszcze pókim żywa,lecz gdy padnę któż mą głowę podtrzyma?
  9. Dobrześ rzekł Ryszardzie Lwie Serce Choć mlodam,to jednak swoje wiem Być może mam swój ratunek, z piekła wychodzę Radosnym krokiem ku tobie zmierzam Przyjm mnie w swe progi, a nagredę otrzymasz monsieur.... Jam nieustraszona dama kameliowa
  10. W pamięci wciąż tych chwil kilka Gdy pomiędzy innymi byłam z tobą W pamięci wciąż tych spojrzeń nerwowych kilka Gdy w samotności odkrywałeś me ciało Oczy rozkoszne zgaszone żalem Uśmiech radosny zgaszony bólem Nie odchodź mój drogi, bo gdzież Cię potem znajdę, Nie zostawiaj mnie bo jakże potem skończę Gdzież wzrok podzieję, gdy ty swój zabierzesz Komuż uśmiech swój dam, gdy ty mi go odbierzesz Naga u bram piekieł dziś stoję Niegdyś żar ,mego ciałe który je rozpalał Stał się teraz chłodem piekielnym Tak bardzo mi zimno Zatraciłam siebie Już widzę jak diabeł bo mnie idzie Nie odchodź mój Armandzie, wyratuj mię jeszcze Nie chciałam być złą, ty mię zapsułeś Ja Cię kochałam, a Ty mnie zatraciłeś Idę więc dalej, cóż mi zostaje Stopień po stopniu Wciąż coraz dalej Ledwie cień mój widać Wnet znikam Bramy piekieł się zamnkęły A ja wraz z nimi Zatracona, ze swą miłością odrzucona....
  11. Słońce orpmieniało Twą twarz W momencie gdy pierwszy raz Cię ujarzałam Widok był tak piękny,że nawet myślałam,że śnię Słyszałam ten szum fal, czułam tę beztroskę Bałam się oddychać, byleby Cię nie utracić Gdy spojarzałeś na mnie swymi anielskimi oczyma Utonęłam w tym lazurowym oceanie, choć nie umiem pływać Chcialam choćby tonąć, byleby w tobie Bałam sie wtedy murgnąć,aby nie stracić Cię z oczu Gdy się odezwałeś, to jakby tysiące anielskich głosów się ozwało Każdy czule koił me zmysły Chciałam ogłuchnąć za sprawą tego głosu Bałam się wypowiedzieć choćby słowo Aby nie stracić twgo głosu Tyś moją różą, jedyną spośród miliona Pragnę u Twych stóp spoczywać, niczym wierny pies I tonąć w Twym spojrzeniu Lecz to marzenia, czy kiedyś się spełnią? Tyś moim marzeniem, dla ciebie wszystko uczynię Gdy ty odchodziłeś, ja już Ciebie kochałam Śmierć nie zgasi mej miłości Choćbym uschnąć miała To tylko dla ciebie Bo tyś mym marzeniem Tyś moją gwiazdą Jedyną na niebie
  12. Mały chłopiec to doń A dzierży już w rękach broń Opuszczony przez wszystkich opuszcza swój dom, aby przeżyć móc Po ulicach spływa krew Pod gruzami leżą czyjeś zwłoki Pewnie to czyjś bliski Lecz on nieustraszony Ledwie dłonie mu zadrżały Lecz idzie dalej, by walczyć Słychać gdzieś przejechał czołg Gdzieś żołnierz zakrzyknął "schnell" Gdzieś zaśpiewał karabin i krzyki się rozległy A nasz dzielny żołnierz idzie dalej Nieulękniony chce walczyć Dzielnie znosi krzyki, płacze Już widzi swój cel Już ma pociągnąć za spust Gdy wnet pada kulą rażony Zgniął nasz wojak, krew po chodniku spływa Ciało zabrane, chodnik zmieniony Pamięć pogrzebana A dziś my przechodzimy po tym samych chodniku Lecz czy pamiętamy... Nikt nie pamieta o żołnierzu,co walczyć chciał Każdy tylko kroczy swą drogą Depcząc ów chodnik, ów pamięć, Nie świadom, że spoczął tam żołnierz... Jedynie fotografia wyblakała Pośród tych co ginęli...
  13. A więc i niech tak się stanie mójże mości panie Klęcz u stóp mych aż do nieskończoności I pław się w naszej słodkiej miłości Jam czule po twarzy pogładzę,słowko ciepłe szepnę Zostań przy mnie monsieur
  14. Nie tyle marzeń twych pogrzebie, w czarnej trumnie złożę Nie tyle wierszy twych spalę, i popioł w koło rozsypię Nie tyle uczuć rozdepcze i godności odbiorę Nie tyle cierni cię otoczy i róży zakwitnie Nie tyle ludzi nagle odejdzie i się narodzi Nie tyle pawi bezlitosnych na ciebie naślę i w pióra przyoblekę Nie tyle piękna z twego życia zabiorę i zmarszczek dodam Nie tyle bogactw nagle zniknie i szczęścia ubędzie Nie tyle pereł sznurów ci przerwę i klejnotów z szyi zerwę Nie tyle sukien jedwabnych odbiorę i butów wysokich połamię Nie tyle urody ci zabiorę i iskierek z oka ukradnę Ilu myśli słodkich cię pozbawię i gorycz po sobie zostawię!
  15. A więc kochaj mnie tkliwie jak nikt dotąd jeszcze Przyjm mne serce monsieur Chegóż chcesz jeszcze?
  16. Jako Dama Kameliowa,witam Cię serdecznie Wiersz cóż dość specyficzny,nie zachwyca,jedynie końcówka tchnie coś ciekawszego,jednakże samo zakończenie to rozmywa.Pracuj jeszcze bo poezja to ogromny dział,i naprawdę można wiele.A więc witamy ;)
  17. Oh dziękuję Ci mości panie.Niezmiernie się cieszę,że me wiersze się podobają,a słowa tkliwe w duszę uderzają. Cóż Cię we mnie urzekło panie?
  18. Nasze serca są złączone na zawsze Dzielić szczęście,dzielić cierpienie Czas umyka bezpowrotnie,oddala nas o miejsca szczęścia,zabiera tak delikatne chwile Wszystko wkoło takie martwe Tysiące miłości roztrzaskanych Wiele porzuconych i potępinych Są także i te niechciane A my żyjąc w samotności Oddzieleni od reszty świata Spowici miłością, obdarzeni pieszczotą Dzielimy swe szczęścia i cierpienia Rozgonione zefiry delikatnie musakją nasze twarze,słońce dla nas świeci,dni trwają wiecznie A świat dalej goni za stereotypami Nasze serca złączone na zawsze Podzielone szczęście i cierpienie Zaszyci w samotności,żyjemy tym co dziś Dziś to nasz dar,to chwila,upojenia To wszystko co mamy Tylko ty i ja
  19. ref. I pewnego dnia odszedłeś Powiedzieliśmy sobie "cześć" Lecz to nie pożegnanie Kiedyś ujrzę cię ponownie Wciąż pamiętam te chwile z tobą A gdy brak mi łez aby płakać krzyczę ,że to nie pożegnanie To nie koniec 1.To prawda, już nigdy Cię nie pocałuję I nie poczuję słodkiego dotyku miłości Lecz bez Ciebie nie ma miejsca dla mnie na świecie Moje serce liczy na to,że kiedyś wrócisz I,że znów zapełnisz jego pustkę Tak bardzo bym chiała w to wierzyć Wierzyć,że tak się stanie Że czasem o mnie pomyślisz ref. I pewnego dnia odszedłeś Powiedzieliśmy sobie "cześć" Lecz to nie pożegnanie Kiedyś ujrzę cię ponownie Wciąż pamiętam te chwile z tobą A gdy brak mi łez aby płakać krzyczę ,że to nie pożegnanie To nie koniec 2.Myślałeś, że jestem silna, lecz ja upadłam niczym krople deszczu Cięzko jest być silnym Gdy tęskni się za kimś cennym Mówią,że czas leczy rany Może to i prawda, lecz i w to zwątpiłam Nie chciałeś spróbować, chociaż mogłeś Weźmij me serce,niech odrodzi się ponownie Lecz nie samo, powstańmy razem ref. I pewnego dnia odszedłeś Powiedzieliśmy sobie "cześć" Lecz to nie pożegnanie Kiedyś ujrzę cię ponownie Wciąż pamiętam te chwile z tobą A gdy brak mi łez aby płakać krzyczę ,że to nie pożegnanie To nie koniec 3.To nie koniec To nie pożegnanie Ujrzę Cię ponownie Już nie będzie łez To nie pożegnanie To nie koniec ref. I pewnego dnia odszedłeś Powiedzieliśmy sobie "cześć" Lecz to nie pożegnanie Kiedyś ujrzę cię ponownie Wciąż pamiętam te chwile z tobą A gdy brak mi łez aby płakać krzyczę ,że to nie pożegnanie To nie koniec
  20. Ach czyliż li chcesz ze mna improwizować? A już myślałam,żeś pod ziemię się doń zapadł...
  21. Sama, w pustym pokoju siedzę w rogu skulona Obdarta ze skóry, płaczę Bom skrzywdzona Łzy bólu po twarzy spływają Dlaczego mi to zrobiłeś? pytam Nie tak chciałam żyć ,lecz życie mnie splugawiło Odebrane człowieczeństwo milczy bólem krzywdy Nieobecna twarz spogląda w przeszłość Kurz odstakuje ode mnie jakby ze strachu Boję się spojrzeć w lustro, bo nie wiem co tam zobaczę Niepewna jutra płaczę Odebrałeś mi marzenia, zabrałeś niewinność Skrzywdziłeś mnie swoją urojoną miłością Zabrałeś to co było dla mnie najcenniejsze Zostawiłeś ból Już nie zatańczymy naszego tańca o poranku Już nie usłyszę dźwięków szczęścia za ściany Wszystko doń rozgonione i dawno minione Umarło śmiercią samobójczą Dzień za dniem mija, lecz ja wciąż ta sama siedzę w rogu skulona Hańbą splamiona I płaczę bom skrzywdzona
  22. Stale oddalamy się Im bliżej jesteśmy, tym mniej nas jest Serce wciąż bije, lecz nie ma go kto przytulić Dłonie zziębnięte drgają nutką bólu Stale oddalamy się Nerwowe spojrzenia są już tylko wspomnieniem Pamięć o nas samych ulatnia się niczym źle rozpylone perfumy Istniejemy już tylko na papierze Albo jeśli wolisz w naszej świadomości Jakże już zbrukanej Stale oddalamy się Czasu braknie by zatańczyć nasz taniec A gdy gra muzyka rozchodzimy się Już nie kroczymy razem przez życie Już nie ma nas, jesteś ty i ja Dwie obce sobie osoby Stale oddalamy się Za dnia nieistniejesz, w nocy zjawą jesteś Nawiedzasz mnie,aby dać upust swemu pragnieniu Zraniona drgam potem bólem Tak bardzo oddaliliśmy się od siebie Odejdź, bo już i tak nieistniejemy Odejdź i spójrz czasem w gwiazdy I wspomnij mnie czule A teraz już idź Bo oddaliliśmy się na stałe...
  23. Opowiem Ci bajkę, w której występujemy razem Usiądź wygodniej i słuchaj mowy srebrzystej Kiedyś gdy słońce złotem paliło A wiatr niewinnie swym cieniem rozwiewał włosy Nasze oczy się spotkały, a figlarne iskierki zatańczyły swój pierwszy taniec Wtedyż to pokochałam Cię tak jak kocha się to co bezcenne, stałeś się moim skarbem, Który bałam się spłoszyć I tak wędrowaliśmy przez życie, ty szedłeś równą drogą, ja natomiast po linie Gdy wygrywałam Ci najtkliwsze tchnienia o poranku Ty spłoszony odchodziłeś Lecz zawsze wracałeś po zmroku Tylko po to, aby twoje palce zatańczyły na mnie Aby twe usta spiły moją młodość i chęc życia Aby oczy zgasiły we mnie iskierki szczęścia Ale czekaj to nie koniec bajki, usiądź jeszcze na chwilę I pewnego razu, gdy noc była mrokiem ocieniona Postanowiłeś odejść, tak tym razem pod osłoną cienia Odszedłeś i już nie powróciłeś A ja czekałam dniami,miesiącami aż w końcu latami Jaki morał z tego płynie Że życie to nie bajka i nie zawsze kończy się szczęśliwie Lecz ja nadal kocham Ciebie tkliwie
  24. Brakuje mi Ciebie, twego wzroku o poranku Brakuje mi twgo uśmiechu radosnego Brakuje mi twego ciała choćby nutką pożądania rozpalonego Brakuje mi twgo dotyku tak czułego Brakuje mi Ciebie, i twego spojrzenia pełnego podziwu Brakuje mi twoich włosów młodością tchnących Brakuje mi twojego śmiechu tak niegdyś serdecznego Brakuje mi bliskości naszych ciał zbladych Brkauje mi Ciebie, i tych chwil Gdy nasze oczy tonęły w sobie Brakuje mi tych chwil , gdy nasze dłonie się splatały i nie wiedziały jak mają się rozplątać Brakuje mi Ciebie, i każdej sekundy pozłacanej naszym milczeniem Brakuje mi tych niemych krzyków rozkoszy Brakuje mi twych ust słodkich niczym miód Brakuje mi tych pocałunków, składanych niczym na śpiącej królewnie Brakuje mi Ciebie Lecz czas dawno miniony już nie zawróci Brakuje mi Ciebie Lecz życie mi już ciebie nie zwróci Brakuje mi Ciebie Lecz już brakuje mi sił by walczyć o Ciebie Tak...bardzo Brakuje mi Ciebie Dlaczego? Bo Cię kocham Brakuje mi Ciebie Proszę wróć...
  25. Upływa tek bezlitośnie Zabiera nam człowieczeństwo Odbiera prawo do szczęścia I stanąć mu nie w głowie Odkryte wtenczas prawdy krzyczą bólem krzywd Ukryte kłamstwa, milczą krzykiem prawdy Za muru wychylają się chciwe oczy ludzi Przerażone spojrzenia wskazują na strach Jak długo jeszcze przyjdzie mi czekać? Ileż godzin musi upłynąć? Nie czekając na znak, wstaję i idę Idę do domu, idę tam gdzie jeszcze jest bezpiecznie i ciepło Zmrożone serce ledwo się tli w mej młodzieńczej piersi Gdzieś podział się ów żar? Moja prawda nadal milczy Zbyt bolesna by wyszła na jaw Idę ścieżką bez celu Idę ścieżką życia Zmieniona przez czas Jak długo jeszcze będę kryć prawdę? Jak długo będę okłamywać najbliższych? Tak długo, dopóty czas się będzie bawił ze mną w chowanego... Liczę... Szukam... Mam Cię...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...