Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dama Kameliowa

Użytkownicy
  • Postów

    352
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dama Kameliowa

  1. Ona i on - ręce rozplątane oddalają się od siebie wciąż dalej i dalej. Już słów nie słyszą chociaż się wołają Życie ich ciągnie w przeciwległe strony I w szarościach dni monotonnych na siebie nie spojrzą. Są jedynie lotnymi pyłkami W Kosmosie. Nieustannie się mijają A ich serca momentami ustają Spływające łzy przypominają to co kiedyś było ich udziałem Zagubieni w czasie i przestrzeni Dryfują nieustannie do kresu istnienia...
  2. Śliczny wiersz,taki obrazujący prawdziwość tego co w tobie jest.Mnie osobiście,szalenie sie podoba,nawet kiedyś napisałam podobny
  3. Miliony chwil kołacze się w mym umyśle Zimna łza spływa po policzku, jakby chiała powiedzieć "Już czas" Zamykam lazuru chłód i odpływam daleko Uciec jak najdalej stąd, zaszyć swój umysł,by więcej już nie cierpiał Rozpościeram swe skrzydła i lawiruję w przestworzach na niciach życia Chciałabym odejść na paluszkach Tak aby nikt nie słyszał, że odchodzę Aby nikt nie tęsknił i nie płakał za mną Chciałabym odejść tak cicho, aby nikt nie odczuł krzywdy jaką mu wyrządziłam A gdy by mi się udało uciec, to przeszłabym bosą stopą na drugi brzeg Skryłabym się pod skrzydłem cienia wiatru I stałabym się kolejną postacią, którą ktoś zapragnąłby być Miliony razy przechadzałabym się, w cieniu milczenia A gdyby ktoś zapłakał za mną to ukoiłabym go wiatru tchnieniem Już jesień nastała, drzewa są bez liści A dla mnie wciąż mało, gdy o tobie myślę Że tak bardzo kocham Cię Daj mi swą dłoń, ze mną chodź Pobiegniemy tak gdzie ptak leci po niebie A ja lecę za nim prościutko do ciebie Uciekam, bo miłość nie pozwala mi być tym kim jestem Uciekam, bo tylko tak pokażę jak bardzo Cię kocham Uciekam, bo chcę żyć...
  4. Cóżeście uczynili nędzni aktorzy? Głos scenie odebraliście Jej światła zgasiliście Gdzież teraz mam grać Gdzież podzieje się Dama Kameliowa? Salonów dla niej nie starcza A scena takimi nędznikami splugawiona Odsuńcie się w mrok, gdy sztylet przeszyje doń piersi Jam chełpić będę się blaskiem świateł, któreż na nowo zapłoną blaskiem pożądania Aktor na nowo swą rolę wypowie Gdy reszta niema pozostanie Drewniania marionetka tchnie doń życiem Ponoć nie ma serca, w drewnianej piersi A w drewnie nie siedzi dusza Lecz kłamstwo to plugawe Bo gdy drewniana noga na scenę wzejdzie Życie w niej tętni Czyż jeszcze sopran donośnie zabrzmi? Czyż caiło przeszyje dreszcz podniecenia, a rozkosz zbierze swe żniwo? Gdy nędzników ustanie czas, wzejdzmy na scenę i odegrajmy życie...
  5. Musisz popracować nad formą,bo taki tekst ciągiem źle się czyta,a nawet sie go czytać nie chce gdyż tylko tekst,i nic nie jest wyodrębnione. Poza tym warto też by popracować nad style,bo tak jak czytam to bardziej na stwierdzenia wyglada niż na wiersz.Baw się kosmicznymi porównaniami,mataforami itp. np.sucha kropla desczu tkie coś zaciekawia i sprawia,że czytelnik musis pomyśleć o co chodzi. Trochę rymu też czasem warto wrzucić,i dzielić na strofy.To przede wszystkim Powodzenia życzę
  6. Byłeś moim marzeniem chwilami rozkoszy i zapomnienia chystką do mych łez lustrem bez kłamstw Byłeś moim powietrzem, które pozwalało oddychać moim sercem, które biło żywiej moim wzrokiem, który widział tylko to co piękine moim uśmiechem,który nieustannie gościł na ustach Lecz Cię straciłam Dlaczego? Dlaczego odszadłeś...? Bo ciągle kłamałam? Wybacz inaczej nie umiałam, Bo tak bardzo ciebie kochałam...
  7. Gdy Cię nie ma obok jest tak pusto Mowa jest taka jakaś niema A uśmiech wyblakły Lazurowy chłód ciemieje smutkiem A radosne zmarszczki się wygładzają Gdy Cię nie ma obok serce wolniej bije A ciała nie przeszywa dreszcz podniecenia Dłonie po omacku szukają w ciemności Twego ciała, lecz zderzają sie z nicością Barwne kwiecie ogniś tak piękine Teraz straciło swe barwy Gdy Cię nie ma obok dni są coraz dłuższe A czas nieubłagalnie się wlecze w korowodzie żałobnym Wszystko co kiedyś było tak radosne teraz mnie smuci A w malinowym chruśniaku nie ma już tych kochanków Więdnę z każdą sekundą, czy będę potrafiła być taka jak kiedyś? Czy jeszcze kiedyś spojrzę z tą radosną naiwnością? Czy będę się śmiała z byle czego? Tak mi pusto gdy milczenie złotem w mym zyciu sie staje Tak pusto gdy patrzę i Cię nie widzę Łóżko już ostygło, czy kiedyś jescze zapłonie żarem rozkoszy? Gdy Cię nie ma obok to już nie jestem sobą...
  8. Im dalej do nikąd Tym więcej prawdy Im bliżej przystani Tym więcej niepewności Morze rozsnuwa wszystkie wątpliwości A niebiosa napływ niosą nowych Żywa pagina sięga kresu A tyś zanurzył się W słownikowy zasięg Prawdy nie odszukasz Ukrytych pod grubymi kartami Fortuny nie zmienisz biegu Im dalej przez żywota kamienie Tym dalej od prawdy na tym świecie Zasługujesz na uwielbienie? Szczęście i morze oklasków? jesteś jak ten teatr na rzece Rwący potok niesie w ową dal Choć Ty snujesz się tak powoli Stłumiona piana otuliła już twój zasięg Tyś grać bez zmrużenia oka Tyś marionetką na estradzie boskich rąk Szyta grubą błękitną nicią Owinięta na szpilkę i wetknięta w domek z kart Owym uśmiechem i płaczem niczgoś nie ranisz Owym zapałem i głosem liry Lekkim jak płótno z obłoków niebios Żyjesz już tyle Dni ? Lat? Miesięcy? Tak wiele wybudowałeś murów Tyle serc złamanych spaliłeś Owych myśli zapisałeś w karcie fatum A tu jedynym i maluczkim skłonieniem palca Boża persona wyburza ów los karciany A ty małym teraz jak ów perła Herbertowskiego pióra Wzbity i opuszczony Poniewierasz się po tali rozsypanych kart
  9. Kim jestem? Mą duszę cielesność ogranicza Kim jestem,że mogę zamykać swe oczy o zmroku, i otwierać o brzasku? Kim jestem, że mogę słyszeć dźwięki skrzypiec tak umiejętnie zmuszanych to wydania z siebie głosu? Kim jestem, że mogę sie o to pytać? Niczym nie skrepowana mogę, śpiewać a głos mój niesie sie daleko Każdy wie kim jestem,lecz czy ja to wiem? Hmmm.... Odzwierciedlona w lustrze twarz jaśnieje blaskiem człowieczeństwa Człowieczeństwa zamkniętego w ciele Szatan niczym przy nas Kim jestem? Jestem istotą zdolną do kochania Lecz miłość jest tam gdzie jest potrzebna A gdy nie jest potrzebna, tak po prostu jej nie ma Jestem istotą zmienną jak pory roku Czasem boje się siebie Boję się niemego krzyku Zakrwawionyh dłoni I swojego serca, tak zdolengo do miłości Że aż czasem krzycącego, ze swej żałości Niezwykłam do życia, niezwykłam do śmierci Jestem pomiędzy, obserwuję to wszystko z boku Niczym wprawny muzyk sunę po biało-czarnych klwaiszach życia, za kazdym razem słyszę inny dźwięk I tylko jedno nie daje mi spokoju Odwiecznie zadumana,zadaję sobie pytanie I tylko cisza wiatru może nieść mi odpowiedź Kim jestem, to wraca jak bumerang, odbite od ściany rzeczywistości Kim jestem?
  10. Tęskno mi Panie za domem rodzinnym Tęskno mi Panie za miłości uściskiem Tęskno mi Panie za sopranu dźwiękiem I cała ta moja stęskniona osoba Gdzieś lawiruje na linie życia zawieszona Tęskno mi za dotykiem ust słodkich Za ich pocałunkami Tęskno mi za wonnych róż zapachem Za śpiewem słowika ,co przy mym oknie wzlatuje Tęskno mi Panie A ta tęsknota cała moja okraszona Krzyczy i płacze i szlocha tęskliwie Serce na dwoje rozdziela, krew jego spijając I żyjąc wciąż we mnie A ja osobiście jakaś inna, nieswoja Być może po prostu zagubiona I na koniec posłuchaj mych żali Zatrzymaj się Panie i wsłuchaj w tęsknoty szloch
  11. Zgubiłam mego Oblubieńca Zgubiłam Go i nie mogę znaleźć Chodziłam dolinami ciemnymi W potokach rwących nurzałam swą stopę Przez przedsionek piekła przechodziłam Lecz i tam Go nie odnalazłam Gdzież sie podziałeś mój Oblubieńcze? Gdzież mi się zgubiłeś? W złocistym blasku słońca szukałam, czerni twych włosów Twarz świeża i piękna, lecz nawet pośród kwiecia wonnego jej nie ma W mroku nocy szukałam toni twych oczu Szukałam Cię w domu Na ulicy za tobą błądziłam Ma rozpacz krzyczała i serce kołatało, lecz nie ujrzałam Cię mój Oblubieńcu I gdy ległam pod naszą jabłonią i zamknęłam lazuru chłód Ujrzałam Twą twarz, lecz Ty byłeś za daleko Ostatni łza spłynęła po twarzy Szepnęłam "Kocham Cię" I umarłam miłością, bo tylko z Tobą życie ma sens
  12. Dlaczego ten dom pełen jest milczenia? Dlaczego upadłe anioły nie krzyczą z przerażenia? Zamurowane kłamstwa,zdrapują tynki ze ścian Wszelką prawdę rozwiał wiatr Zastygłe w bezruchu drzwi,skrywają tajemnice Dlaczego ten dom jest martwy? Zakazana miłość w nim zrodzona, piękna historia,śmiercą uwieńczona Jedyne ten krzyż skrywa obietnicę,wiecznej miłości Lecz pożera ją cisza,szmery przezszłości dawniej tak głośne,teraz już nieme,umilkły na wieki Jedynie jeśli się wsłuchać,moża usłyszeć bicie serca zza ściany,stłumione murem,zbudowanym na kłamstwach Serce czekające rozgrzeszenia,bijące od lat Zeszpecone ściany,marmury kwrią wyblakłe A z oknien poranna łza spływa... Dlaczego ten dom jest martwy? Posępna wierzba schyla swe czoło,płacze nad losem dwojga kochanków,których śmierć połączyła Jedynie krzyż przemawia...jakże słodkie słowa obietnicy z niego płyną,rozgrzeszenie,którego czekano od lat... Pęknietych okien szyby ranią ziemię Skulone mury jęczą,ich lament rozdiera ściany Stare schody ugięte ogromem przysiegi, pozsypują się na kawałków stos Tylko serce wciąż bije,płonie żarem miłości Obejmuje nim dom,który sie spala i umiera Gdzieś w zgliszczach spoczywa ów serce Wolne i nieme,bo rozgrzeszone.... Dlaczego ten dom jest martwy?
  13. Słońce świeciło w zenicie Kwiaty słodko pachniały Patki tkliwą pieśń szemrały Lecz na nic się to zdało w obliczu szatna Zbałamucil Panią i zbałamucił Pana Uwiódł swym sykiem Ewę przecudowną I dał jabłko zatrute do skosztowania Ta owoc zjadłszy skusiła Adama I oboje nadzy,zawstydzeni prawdą Uciekli w krzaki, taką znamy historię pradawną Lecz to nie Ewa pierwsza zgrzeszyła Bowiem życiem ona była Toć Adam ów człekiem co uległ pokusie I tak się oto stało,że dziś żyjemy w grzechu, rozpuście i zatraceniu
  14. Ty odszedłeś,a ja tu zostałam Ty juz nie czekasz,a ja wciąż oczekuję Lepszego jutra,wciąż widzę jak świat ginie mi wśród łez Ty już nie tęsknisz,a ja wciaż tęsknie spoglądam z okna patrzę jak umiera cząstka mnie Nie pozwalam ci odejść,nie teraz Nie pozwalam,bo cię potrzebuję Nie pozwalam,bo wciąż kocham
  15. Stoję pośrodku pustego pokoju Wkoło taka cisza,że aż strach ją zmącić Jedwabna sukienka, zsuwa się z mego ciała Odkrywa bladą skórę Wszędzie pełno blizn Krwawych śladów Bezgłośnie podchodze do lustra Podnoszę głowę,spoglądam w lustro.... Patrzę i patrzę,i nic , nie widzę....Nie widzę już siebie, dostrzegam jedynie cień osoby,którą kiedyś byłam Spuszczam wzrok, i po chwili słyszę jak moje łzy, uderzają o podłogę Przerażona ,nie wiem co robić Osuwam się na ziemię, i płaczę,mój cień, szydzi ze mnie Przysuwam się do lustra, i uderzam...... Miliony szklanych kawałków, wbija sie w moje ciało, Znów płynie krew Uciekam w kąt, kulę się,i dalej płaczę Zaczynam się trząść, Podłoga zmienia swą barwę Wstaję,biorę sukienkę, ocieram łzy, wychodzę,trzaskam drzwiami Zamykam pokój na klucz wracam do rzeczywistości jak gdyby nigdy nic..... Wciąż czekam na nadziei głos....
  16. śliczne,takie prawdziwe,że aż łzy mi poleciały
  17. Czy to umarłam ja? Czy to umarło życie? Wiem,że napewno coś umarło Ten odór sprawia, że więdnę Zamknięta w pokoju bez klamek popadam w cichą rozpacz Szarpię się coraz mocniej Kolejne odłamki stłuczonego lustra ranią mnie do krwi Gdy ona ze mnie wypływa wypływają też wspomnienia Staję się coraz czystsza A zmarszczki hisotrii się wygładziły Twarz taka łagodna, taka inna niż zwykle i nieobecna Pod nabrzmiałymi od łez powiekami skryty lazur oczu, ten chłód spojrzenia Treaz ma nadejść ów lepsze jutro A słońce ma świecić jaśniej Wiosenny deszcz będzie cieplejszy A tchnienie zimy tkliwsze Żegnaj,mój przyjacielu Żegnaj na zawsze Zapomnij o mnie i nie wracaj Już nigdy Żegnaj na zawsze
  18. ref. I want to be your friend x2 It's ok I won't be your girlfriend It is the end It is the end forever 1.It must be hard for you It must have hurt you I know this well wiht my life But it is true I'm sorry I want to live without you Because I can't live with you ref. I want to be your friend x2 It's ok I won't be your girlfriend It is the end It is the end forever 2.Our roads will break up now This had to stand in our life Leave me,and don't look into my eyes This is not for you Forgive ref. I want to be your friend x2 It's ok I won't be your girlfriend It is the end It is the end forever 3.I must go away now I must go away forever Forget about me I apologize for this all But I couldn't do anything else It is the end I say GOODBYE.....
  19. Ciągle widzę te zachody słońca Zachody słońca i Ty Ty i zachody słońca Bezkres wody,jesienny wiatr Słońce leniwie odbywa swą wieczorną kąpiel,odbija w niej swój blask Widzę wrak statku, stary metal i rdzę, fale leniwie obmywają piasek zacierają ślady,zbrodni z dawnych lat,Twe ciało zaszczyca statek swym dotykiem, Siedzisz tam,taki cichy, taki spokojny,taki wpatrzony w dal A ja stoję tuż obok, czule przeczesuję twoje czarne jak noc włosy,zaprzyjaźniam się z każdym z osobna, chłonę ich woń, Usta niepewnie muskają delikatną jak jedwab skórę po chwili już śmielej całują dłonie obejmują,ciało płonie To ja płonę,tak bardzo Cię pragnę Wstajesz,strząsasz okruszki brudu Czule obejmujesz i idziesz Wsiadamy do samochodu, Ja zdenerwowana,ty spokojny Z opanowaniem przekręcasz kluczyk, w statyjce,ruszasz Bacznie wypatrujesz najciemniejszej uliczki,takiej gdzie nikt nie zaobaczy,nikt nie usłuszy i nikt nie osądzi zbrodni którą masz zamiar dokonać Znajdujesz,zatrzymujesz samochód za leciwą,posępną wierzbą ona jest jedynym świadkiem Odpinasz pas,i ściagasz kurtkę, ja postępuję tak samo, kładę sie na twych nogach, ty spokojnie suniesz dłonią, po moim ciele,ja jęcze z rozkoszy Odpinasz guzik,rozsuwasz suwak Wsuwasz dłoń,milimetry dzielą Cię od mojej tajemnicy Wpijam swe paznokcie w twoje ciało raniąc Cię do krwi namiętnie całujesz,dłonie dotykają mych życiodajnych piersi film sie urywa Po skończonej zabawie,wysiadasz bierzesz łopatę z bagażnika i kopiesz,dół głeboki, w którym ukryjesz plamę na swym honorze Wyprowadzasz mnie,a ja posłusznie daje się prowadzić zaufałam,tak bardzo zaufałam Składasz mnie w mojej mogile nie protestuję,nie płaczę przysypujesz ziemią,i wracasz do życia,do codzienności A ja leżę tam chłodna,ochłodzone ambicje, marzenia,zbeszczeszczone ciało boi się dotyku,martwe Jestem twoją niedokoończoną imprezą Wyrwana spomiedzy kart życia kartką,twoim rzeczywistym koszmarem ,zakopana... To moja bajka na dobranoc Siedze skulona,kołdra naciagnieta na głowę,lustro zasłoniete, siedze i płaczę,a mój umysł rozpaczliwie krzyczy, usypiam i śnię swój sen
  20. Bardzo ładny wiersz,porusza naprawde mnie się podoba
  21. Obłąkane myśli,w kaftanie prawdy Rozbijają ściany jestestwa Rozedrgane usta, milczą krzykiem życia Zamknięte powieki skrywają łzę bólu Bo niby po co, dopełniać ocean, jedną łzą? Bo niby po co, dodawać głos to idealnego śpiewu? Bo niby po co, popuścić wodze myślom? Po co być sobą? Kimś kim jesteśmy odwiecznie? Miliony rozedrganych komórek Umysł bije mnie po głowie, Zdradziłam samą siebie Dano mi dziewięć żyć, w każdym byłam kimś innym Jak mogłam do tego dpuścić? I dopiero teraz gdy stoję nad własną mogiłą Widzę to kim byłam przez całe życie Chiałam być kimś innym, tak bardzo sie śpieszyłam,że z tego wszystkiego zapomiałam jak to jest być sobą
  22. Czy kochasz mnie tak jak ja Ciebie kocham? Czy kochasz mnie o brzasku słońca olśnieniem? Czy kochasz mnie chłodem nocy oszronionym? Czy kochasz mnie wogóle,miłością złotą i cenną? A może kochasz mnie liścia szelestem A może kochasz mnie wiatru cichym szeptem A może kochasz mnie deszczu łzą posrebrzaną A może kochasz mnie motyla milczeniem barwnym Powiedz Mój drogi jak bardzo mnie kochasz? Czy w stanie jesteś przyjąć me serce krwią spękane? Czy masz dośc sił,aby wypełnić tę pustkę gdzie niegdyś ma dusza była? Czy starczy Ci odwagi,by spojrzeć w me lodowe oczy? Czy chciałbyś się bawić ze mną w życie? Czy chiałbyś umierać każdego dnia,by nazajutrz powstać niczym feniks z popiołów? Czy chcesz się ochłodzić pośród mego chłodu? Jeśli kochasz to przyjdź Jeśli kochasz to ogrzej matczynym ciepłem Jeśli kochasz to spójrz w gwiadzy i wiedz, że ja Ciebie kocham Jeśli kochasz oddaj swą duszę bym ja żyć mogła I w końcu odpowiedz mi, czy kochasz.....
  23. Tak wiele bym dała, aby móc znów śmiać się o brzasku Aby moje myśli wolne były, a nie tak jak teraz w potrzasku Pobladła twarz skamieniała bólem Bólem niewiedzy, bólem rozstania Serce nigdyś trzepoczące teraz zwolniło Odłączyło się od maratonu życia Im więcej się zastanawiam tym bardziej prowadzi to do nikąd, zagubiona we własnym umyśle,szukam wyjścia Zagubiona w labiryncie psychiki, wydawałoby sie,ze sama lecz gdzieś tam w najciemniejszej uliczce czyha Minotaur Czyha aż do niego przyjdę, czyha na moje życie Próbowałam sposobu Małgosi i rzucałam chleb,lecz niewdzięczne robaki go pożarły Próbowałam rozciągnąć nić, lecz ta się przerwała Chciaam wzlecieć wysoko,lecz słońce stopiło me skrzydła wyłkane łzami Gdy tak się wsłuchuję w ciszę słyszę jak gdzieś wznosi sie pieśń co wyłkana przez żałobę, gdy spoglądam w lustro dostrzegam ledwo widoczny cień Baletki lezą teraz rzucone pod łózkiem perły walają się po zakurzonej podłodze A ja naga stoję u skraju wytrzymałości Krzyczę, lecz tylko echo odbija mój krzyk Rozpaczliwie chiałam znaleźć wyjście Lecz tak po prostu sie zagubiłam Pęknita tafla marzeń zraniła mnie do krwi Ślady krwi mogly mnie ocalić,lecz ja tego nie zuważyłam I już na zawsze sie zagubiłam
  24. Czerwone smugi zdrady splamiły czyste bielą prześcieradło Nagie ciało krzyczy płaczem rozpaczy To stało się tak szybko, czas ścigał się z nami Nieustający, i bezlitosny Wszelkie dźwięki ustały I tylko te kamienne schody celibatu jedynymi świadkami Drzwi klauzury pozostały zamknięte Odkryta i przemyślana prawda uciekła daleko w kąt Siedzi tam skulona, pobita przez myśli Sumienie zabite nożem pocałunku Zakrawiło posadzkę, dotąd tak czystą Dwa obce sobie ciała połączyły się ze sobą Uschnięty kwiat miłości Odrodził się pożądaniem, dziką namiętnością Skute dziś myśli uderzają o kraty psychiki Niszczą każdy kąt Cóż najlepszego uczyniłam? Tak po prostu zdradziłam....
  25. Ukradkowe spojrzenia, przelotne uśmiechy Cóż ze mną się stało? Jakoś tak niezwylke się zachowuję Wiatr wznosi mnie na wyżyny mojej fantazji Czekoladowa ścieżka uprzyjemnia mi drogę Zbuntowane kwiaty,śpiewają swoją pieśń Cóż się ze mną stało? Jestem jakaś inna, Baletki leżą gdzieś bezwładnie rzucone w kąt,skamlą o przebaczenie A ja taka jakaś nieczuła Kurz na drewnianej podłodze Odskakuje ode mnie ze strachu, gdy przechadzam się po pokoju Gdy spoglądam w lustro widzę tylko te oczy,które wyrwane z mroków przeszłosci,krzyczą bólem prawdy Tylko dlaczego ta prawda tak boli? Cóż sie ze mną stało? Gdzież podziała się delikatność Świtezianki o poranku? Czy to sen czy jawa jest? Jakieś mary widzę,niby prawdziwe one A przecież śnię,pomimo tego,że Życie zabiło moje sny, Tak wzięło je i powiesiło na strunach rzeczywistości I gdzieś nad potokiem mych uczuć Jest ów dolina,gdzie przeszłość żywa Gdzie teraźniejszość to dar, a przyszłość tajemnicą jest Cóż się ze mna stało, żem jakaś inna? Dopuściłam się tego moralnego Kazirodztwa, Zdradziłam swoje życie,ze śmiercią To jesienny wiatr mi o tym przypomniał A przecież tak bardzo kochałam to co miałam To co takiego sie ze mną stało?? Uschnięta roża przypomina,że wszystko przemija,a to co trwałe kiedyś umiera Zmieniłam się,być może dorosłam Uratowałam innych, a siebie zabiłam....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...