Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jacek_sojan

Użytkownicy
  • Postów

    2 329
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jacek_sojan

  1. widzisz drogi Bezecie; okrucieństwo dam /czyt.ambitnych dam/, pozbawia możliwości prowadzenia kulturalnej rozmowy na sporne artystyczne tematy; trzeba się cieszyć, że poetki z dwururki nie odpowiadają na Twoje posty; ale przypomnij sobie stare przysłowie: mówił dziadek do obrazu; ciekawe, jak daleko tupet tej rozkosznej panienki musi się posunąć, by sama zorientowała się o niestosowności swojego zachowania; zakładam się o butelkę wina, że będzie udawać niemca; J.S
  2. najgorzej uzasadnić przykre; ale wiersz generalnie nie jest ani dobrze napisany, ani oryginalny w treści; bardzo wydaje mi się "zapętlony" wokół prywatnego świata zmysłowego i emocjonalnego, nie dającego żadnej głębszej refleksji dla opisanej sytuacji peela; po prostu - brak uzasadnienia, by wiersz zaistniał; J.S
  3. rzeczywiście, zabawny jest język dziecka, ale z tego tekstu trudno sklecić wiersz, chyba że stworzysz, zamarkujesz, zaaranżujesz słowną intrygę, zdarzenie, w które wpleciesz słowa dziecka; ale to trudne zadanie, i nie wiem - czy tylko ambicja wystarczy do realizacji; niemniej, sympatyczna językowa ciekawostka; J.S
  4. Olesia Apropos.; zabierz, i wędruj w ciszy wdzięcznego dla mnie czytelnika; :) i ja równie serdecznie macham poematem /dałem w kość czytającym takie dłużyzny - wyznaję z satysfakcją! :)) J.S
  5. Roman Bezet.; Dyżurny Korektorze! kiedy właśnie wymarłe wioski niosły dojmujący zapach śmierci, spustoszenia na marę Apokalipsy; wiem - że to długo mnie prześladowało, i na tle boskiej przyrody zalegało ciężkim cieniem na świadomości; dlatego nie jest to sielski obrazek pasących się baranków, i masowo kwitnących po zagajnikach zawilców anemonów ani lilii złotogłów; z tego można się otrząsnąć jedynie na szlakach wielkich połonin: Caryńskiej i Wetlińskiej, czy w drodze na Tarnicę, Krzeminiec, Rozsypaniec...Wysoko, pod niebem można z tego kręgu śmierci nare- szcie się wyrwać. Sądzę, że to i tak jednostkowy obraz stamtąd wyniesiony i niesiony przez lata - ale gdy tam wracałem - on się tylko utrwalał, nie zmieniał!
  6. Ewa Socha.; wiem, że z Ciebie bieszczadzki sokół; skoro rozpoznajesz się po okolicy, to może nie jest najgorzej /? ; sugestię do poprawki przyjąłem, dziękuję! :)) J.S
  7. zamieszczony tu wiersz ma około 5-6 lat; z czasem przybrał formę poematu epickiego; ciekawy jestem odbioru zwłaszcza tych wędrowców, którzy opisane tu pejzaże znają z autopsji; przerażonych długim dystansem zapewniam - po Bieszczadach można błądzić nie chcąc się odnaleźć. autor.
  8. porwał mnie anioł w zachwyceniu i uniósł na ziemię lesistą i wyniosłą ujrzałem góry góry łagodne jak grzbiet jelenia traw traw soczystością spływające do ludzkich domostw nad Caryńską połoniną niebo kołyszą skrzydła kruków a dzwon cerkwi w wypalony czas zaryty podzwania po słonecznych wzgórzach po opuszczonych dziś ogrodach ziemia bez władców i bez bogów niedźwiedź tu panem wójtem wilk żadnej łaski dla poddanych ogień był bogiem wszystkich stworzeń zanim człowieka został sługą zanim z niedźwiedzia wilka ognia powstał człowiek w jego oczach dwa krzemienie ból i nienawiść bóg i diabeł i ujrzałem ścianę lasu mroczną związaną korzeniami jaworów buków dębów cisów z rozmachem ciął i las otworzył ziemia stała się odtąd jego drogą on pozostał dobrym duchom wzniecił wonne palenisko przed deszczami dla ochrony postawił dach jodłowy ściany wypełnił je dziecięcym krzykiem wolny był i wytrwale poskramiał ziemi tej naturę dobry duch mu błogosławił to na co patrzę jego dzieło on rozsłonecznił wokół wzgórza siejbą wszelakich zbóż świątynne wieże wzniósł nad drzewa jego ślad zarasta dziś kolczasta róża potoków pytać imion wiosek dawnych władyków pytać góry wpół ocienione jesionu liściem brzozy grabu i leszczyny w zwierciadłach studzien od dawien dawna niezmąconych cynowym wiadrem tkwią kamienie powyrywane z fundamentów czyim gniewem za jakie winy zemstą jaką zgorzkniały owoc czereśnia zrzuca w obrus z pokrzyw skarlała jabłoń w robaczywej rodzi pustce ujrzałem drzwi świecące próchnem dokąd prowadzą czy nie w sień jednego domu dla nas wszystkich krytego darnią domu śmierci i zobaczyłem na żywicznej kolumnadzie wielkie niebo obejmowało okrąg ziemski sklepieniem potrójnej tajemnicy rozjarzona godziną wschodów i zachodów śpiewem wrastała i wzrastała Cerkiew Chrystusa Króla
  9. Franciszek Klimek stał się gwiazdą niedzielnego popołudnia w Galerii przy Pałacu Decjusza w Krakowie. Z konieczności zajęliśmy /ja i Bezet/ ostatnie krzesła w zapełnionej po brzegi publicznością dużej w końcu przestrzeni pawilonu wystawienniczego. Kobiety, damy, dziewczyny, wampy, rusałki i muzy jadły poetę oczami - a siwy, nobliwy bohater wieczoru z jowialnym uśmiechem wyczarowywał wiersze i fraszki o kotach, argumentując istotę kociości w ten oto sposób: kot to pies, tylko po studiach! Artyści Piwnicy "Loch Camelot" zaprezentowali /ły/ urocze piosenki autorstwa poety. Artystyczne prezentacje przerwała brutalnie zorganizowana aukcja dzieł sztuki /m.in. rzeźba Chromego i obraz Napieracza/ ale przy nikłym zainteresowaniu aukcja umarła śmiercią naturalną, by ponownie mógł zabłyszczeć ciepły humor super-kociarza Franciszka Klimka. Ludzie! co sie potem działo!...bo na zakończenie poeta podpisywał swój nowy tomik poetycki - ale nawet czołg "Rudy" nie sforsowałby zasieków z damskich sukien i żakietów, a każda taka próba groziła unicestwieniem pod huraganem rozpalonych, laserowych spojrzeń wielbicielek. Nieutuleni w żalu, nie uścisnąwszy natchnionej dłoni poety oddalilismy się w głąb tajemnych i rozpustnych miejsc współczesnej Sodomy i Gomory, czyli pubów, piwnic i knajp królewskiego miasta; a ostatecznie wylądowawszy w Cafe Cabaret rzuciliśmy się wpław przez wina chilijskie i hiszpańskie, gdzie szukaliśmy choć odrobiny uśmierzenia chandry spowodowanej z jednej strony niepokojącym triumfem nad płcią piękną wspomnianego autora, z drugiej rozpaczliwym przeczuciem niemożności wykrzesania z siebie choć iskierki tego niebywałego talentu, który się objawił tego wieczora. Przyznam się, że wino zrobiło swoje, i z małym uczuciem niedosytu pożegnałem się z naszym wspólnym przyjacielem Bezetem, by wrócić do siebie. Dzisiejszy poranek mrugał do mnie porozumiewawczo - a wstałem o godz. 5.00; widać znowu mnie zaprosi na małą poprawkę - tym razem za dzieło F. Kmity i zdrowie Bezeta będę wznosił toast bez natręctw obrazowych - rzekłbym, bezinteresowanie i z namaszczeniem. Niechaj żałują wszyscy, którzy w Galerii Autorskiej Chromego się nie stawili. Naczelny Kronikarz krakowskiej frakcji orgu - Jacek Sojan
  10. TAK TO JEST KIEDY dusza nieopatrznie zmieni się u czytelnika w d... w którą należy solidnie k... :))) J.S k.../kopnąć!/ na specjalne życzenie sz. Autorki; :)
  11. hmm; miłość na drabinie? aż do śmierci?! takiej figury erotycznego szleństwa nie ma nawet w hinduskim podręczniku ars amandi "Kamasutra"; kto tego nie lubi? i kto zaprzeczy, że wchodzi żywcem do nieba? /golcem?/; :))) J.S
  12. "chciwy i słodki, głód warg..." - bez przecinka i bez słodki /słodycz mdli - nawet w wierszu/; "całuję cię w niechęć" - pozostawiłbym tylko "całuję"; i rzeczywiście - bez "rozkoszy" /roz-gadane/ a może też bez "jak"! - "...niemowlę"; i wogóle - bez przecinków! J.S
  13. ach! ostry neorealizm! bardzo życiowe! jednym słowem - nieźle! ale - nie mam przekonania do takiego zakończenia /? pozdrawiam! J.S
  14. " w koku zwinięta tęsknota którą wystarczy rozpuścić" - ładne przeniesienie i ładnie zrobiony temat; bez zarzutu; J.S
  15. "gromadomyślenie" "spektakl wzajemnej adoracji" "odłączam nieoswojona od stada" - problem utożsamienia się z grupą a zachowaniem/ocaleniem własnej odrębności w niezależnym świecie własnych wartości; "kubeł zimnej wody" zawsze jest dobry na wytrzeżwienie i jasność przebywania we własnej świadomości - że dobrze być z innymi, ale nie każdym kosztem; trudny temat , bardzo dobry wiersz! J.S
  16. głóg w średniowieczu był symbolem ostrożności i nadziei; współcześnie jego kwiatostany są podstawowym lekiem do sporządzania wyciągów nasercowych; wiersz sam wydaje się gotową tincturą spreparowaną przez peela - kusiciela jako nalewkę nie tylko na pobudzenie "pracy" serca; mnie wydaje się afrodyzjakiem! rozkoszne klimaty, pełne oczekiwań i obietnic, w pięknym otoczeniu; liryk niebezpieczny dla wszelkiej maści włóczykijów, bo nie wiem - czy ów krzak głogu puści ich w dalszą drogę; J.S
  17. "m" staje czasami ością; ale ość też jeszcze można wyssać albo użyć jako ostateczny argument /"Iwona Księżniczka Burgunda"/; J.S
  18. jak to? nikt Cię nie maluje?! sama - sama się malujesz, bardzo jaskrawą szminką; a po komentarzach zgaduj, czy ci do twarzy; ja raz uciekłem - ale już nie wróciłem; to się nazywa konsekwencja; a smak dziewictwa INTERESUJE TYLKO mężczyzn /dlatego są najlepszymi kucharzami!/; od razu dodam - ja umiem tylko zrobić herbatę! :)) i też nie jestem z Avill'i, ale św. Teresa mi mówi, że Maria Magdalena też nie troszczyła się o swoje dziewictwo, a i tak świętą została; J.S
  19. Stefanie.; wspomnienia bywają jak głóg - niby jaśnieją kwiatostanem, a tak naprawdę wkłuwają się do krwi; co ci podpowiedzieć? tytuł? może "przy księżycu" ? może "przed czasem" ? może "pamiętasz" ? /wszystkie wziąłem z Twojego wiersza J.S
  20. Stefan Rewiński; miłej lektury; usiądź gościu pod lipą...; J. Dariusz Sokołowski; jednak pozostawię, bo jakbyś inaczej podkreślił to osobliwe drzewo, w którym przecież krew płynie? i usiądź sobie - może wiersz na tym nie straci; :) J.S
  21. dzie wuszka.; "bycie naturą jest jedną z tych wolności" - rzeczywiście, jedną z...tylko że peel chce tą naturę przekroczyć - wysublimować w inny rodzaj natury, już nie tak uwarunko- wanej formą właśnie; "stopienie się" - to bardzo hinduistyczne, a ja jestem zawsze za personalizmem, mającym chrześcijańską genezę; tu animizacja pelea w drzewo trochę myli, ale to utożsamienie wyraźnie pokazuje różnicę pomiędzy naturą - drzewem a człowie- kiem-drzewem, bytującym w tej naturze; dziękuję za głębokie pochylenie się nad tekstem i pozdrawiam! J.S
  22. to dobry tytuł na wiersz: "przewodnik"; nie zawęża miejsca przygody; ognisko wszędzie można zapalić, choćby własnymi ciałami! :))) J.S
  23. kalina kowalska.; trancendencja! ten ludzki głód na przekraczanie siebie, swoich ograniczeń, uwarunkowań; bardzo dziękuję za słowo; /inwersja chyba musi pozostać - w innym szyku zaburzona zostaje rytmika wiersza, jego akcentacja -to pisane jest pod "grecką" deklamację/; J.S
  24. tytuł trochę gubi; ale przyznaję - wiersz otwiera frapujące perspektywy na wspólne obcowanie z naturą w pełnym rozumieniu tego słowa; szlaki prowadzą w każdym kierunku, i w Bieszczady i człowieka do człowieka; bardzo sympatycznie czyta się : "gwiżdżemy lepszym jutrem"; i tak trzymać! ładnie, bardzo ładnie! /optuję za pierwszą wersją - BEZ POPRAWEK/; ładną scenkę rodzajową z erotycznym dreszczykiem tu skomponowałaś; :) J.S
  25. dynamo życia, dynamo świata - tarcie=energia; może to sposób na zażegnanie kryzysu paliwowo-energetycznego? Nobel dla autorki! :) J.S
×
×
  • Dodaj nową pozycję...