![](https://poezja.org/forum/uploads/set_resources_4/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
Maciej_Satkiewicz
-
Postów
797 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Maciej_Satkiewicz
-
-
Nasiona które tu przychodzą
niecierpliwie ustępują sobie miejsc w kolejce
białe pole zaprasza ponownie zza złotych ścian
W jedynej bramie znudzony archanioł
bacznie ogląda oba policzki
przykleja uśmiechy
klepie po plecach
Promieniowanie gotyku
przebija źrenicę
w płucach krąży
gęsty miód
po ścianach pełzają
girlandy lotosu
Całkiem ładne miejsce
Nie ma tu hałasu cienia zwierząt
światło bije z plakatów
Lucyfer spec od propagandy
czasem jak znak wodny przechadza się po mieście
na pytanie o ziemię
uśmiecha się i znika
Ci którzy pamiętają jeszcze słowa
pracują w wielkich gmachach
zapisują akta
statystyki werbunki
plany
Co jakiś czas pali się książki
I nawet widok Boga nic nie może0 -
CytatA ja w trzecim na : "(...) gdyby się nie rozpadał"- jako etap narastający, a nie już dokonany.
Ciekawy, pozdrawiam
kasia.
Hm, w zamierzeniu autora to nie miał być etap dokonany, ale etap hipotetyczny..
Zaskakujące, jak różnie można to to odczytać.. chociaż zgoda, "pesymistyczną" interpretację podsuwa Różewicz ;)
pozdrawiam0 -
zawieszona pod ziemią idzie nieruchoma
przez daty między imionami a ciałem
pochylona głowa i czarny strój to wbrew
powiekom najprawdziwszy smutek
zawsze stara się być
miła i umywa
ludziom stopy
namiętnie uczy się słów czyta obrazy
zamknięte drzewami jak śniegiem wiosennym
zastygła lawa
kamień
na dalszym planie mikroelementy nowej układanki
gdyby Platon zerwał pęczek idei i posadził je nisko w ziemi Heraklita
mógłby spokojnie z gałązką winogron patrzeć
na zachód słońca czyli odcinek w pamięci
gdzie twoja kosa jaka kosa to biała laska rozpaczy
nostalgia piramid
milenijny wysiłek sarkofagów0 -
Ciekawe tylko, jaka ta wymowa rzeczywiście jest..
0 -
Życie bez Boga jest możliwe
jeśli tylko Świat potrafiłby się bez Niego obejść
gdyby się nie rozpadł - życie bez Boga byłoby możliwe
pozostałyby kościoły święta
jako przechowalnie Prawdy
a witraże wciąż dzień w dzień
oddzielałyby światło od ciemności
Ale imienia Boga które nosimy w sercu
nie wystarcza dla rzeczy które nosimy w pamięci
wierzę w słowo przestrzeń i przyjaciół
dom rodzinny z którego wyszedłem
wierzę w miłość
Życie bez Boga byłoby możliwe
gdyby nie świerszcze0 -
-
spotkałem go wczoraj
dobrze pamiętam jego upór
z jakim patrzył w górę
pomimo przeznaczenia
do rzeczy małych
które kochał zawsze
przywierał do mnie całym ciałem
w ogromnym wysiłku
zatarcia granicy
tulił mnie i płakał
gdy przebijałem mu skórę
i z hukiem staczałem się w dolinę
fala nagłego światła
napełniała go zachwytem
nie mówił wiele
poruszał się z taktownym wyrzutem
właściwym filozofom
z szacunkiem noszę ślad
który we mnie zostawił0 -
CytatA co? Myślałeś o tym (rekwizytach)? Nikt z komentujących
dotychczas nie sugerował zmniejszenia ich ilości.Cytat
Przyznam, że nie mam przekonania co do wymieniania kolejnych: bajek, domów, rekwizytów jednym ciągiem. Rzeczywiście zmusza czytelnika do odpowiedniego czytania, narzuca myślenie, ale jakoś razi mnie wizualnie. Sama nie wiem... Może jednak umieszczenie ich w osobnych wersach nie byłoby niczym złym? Co o tym sądzisz?
;0 -
CytatWiem, że nic nie wiem - podane dosyć zgrabnie, gdyby nie :
albo składamy pamięć na roli owocu
rola owocu ?
a jeśli pod powiekami
Bóg trzyma karabin
Pod naszymi powiekami - Bóg z karabinem, czy też pod powiekami Boga - karabin ?
To raczej krytyka "wiem, że.." niż podanie go w jakiejś formie.. raczej.
Tak, 'rola owocu', jednowątkowa wieloznaczność, wielomówność? Wyrażenie jest (wbrew ewentualnym pozorom) przemyślane i precyzyjne.
Wielo(dwu)znaczność jest także obecna w ostatniej strofie; tym niemniej mam swojego zdecydowanego faworyta (co powinno być widoczne w kontekście całego wiersza).
Pancolku, spór o istotę poezji moim zdaniem niepozornie rozstrzygnął pewien forumowicz ;)
To kwestia wiary w gesty, gestów, a to, co się mówi - jest mniej ważne. Oczywiście wypowiedzenie jakiegoś truizmu czy czego tam przestaje być gestem ;) Toteż "Dużo filozofowania, mało poezji" to dla mnie wewnętrznie niespójny argument.
pozdrawiam ;)0 -
Mnie się wizualnie i funkcjonalnie podoba jak jest i raczej nie zmienię tych rekwizytów..
dziękuje serdecznie za wizytę ;)0 -
próbujemy coś powiedzieć
jak mgła o zmierzchu
przewraca się w nas nicość
a jednak
wyciągamy ręce
przez pierwsze irracjonalne
nagłe kolory mówią byłem
jesteś w strumieniu ciszy
musimy się opowiadać jak krótka bajka jak dom jak rekwizyt
nie znajdziesz obiecanej ziemi nie istnieje wieczność ani szczęście
krótkie związki blaszane pudełko po cukierkach
kubek
świeca
jasność0 -
W miejscu będącym ideą wszystkich miejsc ze ścianą, lustrem na tejże, dwoma skórzanymi fotelami i zastawionym najróżniejszymi utensyliami spożywczymi stoliczkiem obok, egzystowali Dżejms i Dżon. Dżejms siedział, a Dżon przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądał na zmartwionego.
Dżon: (mistycznie) Kim ja jestem, Dżejmsie?
Dżejms: (jedząc twarożek) Jesteś zwykłą nadorganizacją neuronów, efektem ubocznym wyładowań elektrycznych i procesów chemicznych zachodzących w bezskalowej sieci twych neuronów czy komórek glejowych; złudzeniem na pewnym szczeblu ewolucji pierwotnego pantofelka.
Dżon milczy, ciągle gapiąc się w lustro. Patrzy, ale nic nie widzi. A Dżejms beztrosko oblizuje łyżeczkę.
Dżon: (załamany, przez cieniutką powłokę łez) Ja nie chcę umierać! Życie... Szkoda mi życia!
Dżejms: (sentencjonalnie) „Śmierć nikogo z żywych nie ominie” *. Przynajmniej jeszcze nie dzisiaj.
Dżon: Nie! Musi być jakieś wyjście!
Dżejms: (popiwszy sokiem pomarańczowym) Co?
Dżon: Wyjście! Skoro wszystko przemija, musi być coś wiecznego!
Dżejms: Non sequitur.
Dżon: (zrezygnowany) Rzeczywiście...
Dżon siada na drugim fotelu. Jego gałki oczne wnikliwie obserwują każdy, najmniejszy nawet ruch Dżejmsa, który smaruje trzymaną przez siebie bułkę masłem.
Dżejms: (nuci) „mijamy, ludzka rzecz / trudno by czas popłynął wstecz...” **
Dżejms pokrywa bułkę dżemem. Dżon prostuje się nagle w fotelu.
Dżon: Dżejms!
Dżejms: „ ...(...) mijamy, c’est la viel / przeminę ja, przminiesz ty (...)” **
Dżon: Dżejms! Zostaw tą bułkę!
Dżejms: (zatrzymuje rękę z pieczywem, które w przeciwnym razie znalazłoby się niechybnie w jego ustach) Że co?
Dżon: (z płomieniem w oczach) Nie wolno ci jej zjeść! To świętość! To ZNAK!
Dżejms wnikliwie studiuje bułkę.
Dżejms: Faktycznie. To znak, że jestem głodny.
Dżejms ponownie kieruje rękę do buzi. Dżon zrywa się z fotela nie dopuszczając do zawiązania się aktu konsumpcji.
Dżejms: (poirytowany) Co ty robisz, człowieku!
Dżon ostrożnie kładzie bułkę na talerzu.
Dżon: (z ulgą) Ufff...
(widząc skonsternowanego Dżejmsa) Czy ty zdajesz sobie sprawę, co ty mogłeś zrobić? Co mogłoby się stać? Ta kanapka to omen, znak! To sacrum w najczystszej postaci!
Dżejms: (patrzy na zegarek) No rzeczywiście już późno. Chodźmy lepiej spać.
Dżon: Nie! Spójrz tylko: Ta bułka... Ta bułka jest olśniewająca i rumiana, najokazalsza wśród dziesięciu tysięcy. To złoto, oczyszczone złoto; wiśnie na jej powierzchni są jak grona daktyli, jak gołębie nad kanałami wodnymi, kąpiące się w mleku, siedzące między brzegami. Chrupka skórka jej jest jak grządka wonnych korzeni, jak wieże aromatycznych ziół. Masło pod dżemem to lilie ociekające płynną mirrą. Owoce, potomkowie winnic na wzgórzach Wschodu, to sama słodycz; i wszystko w niej jest naprawdę piękne. Taka jest moja miła bułka i taka jest moja towarzyszka, Pani moja; o Dżejmsie z Wąchocka. ***
Dżejms otwiera szeroko usta. Słucha, ale nie wierzy własnym uszom.
Dżejms: (odzyskawszy odrobinę rezonu) Doprawdy, wyborny dowcip. Ale wybacz Dżonie, jestem bardzo głodny.
Dżon odpycha sięgającego po pieczywo Dżejmsa.
Dżon: (płonący fanatyzmem) Nie! Nie pozwalam ci! Nie tkniesz więcej tej bułki! Nie pokalasz jej czystości!
Dżejms: Opanuj się! Co w ciebie wstąpiło?! To dżem, wiśniowy dżem!
Dżon: Dlaczego... Dlaczego tak trudno jest ci w to uwierzyć?!!
Dżejms: Dlaczego tobie tak łatwo?!!
Dżon: (ze łzami w oczach, rozpaczliwie)To agape wieczności! Nie dostrzegasz tego?!!
Dżejms: To tylko zwykła bułka!
Zapada głucha cisza, w trakcie której obaj studiują uważnie nieokreślone wzory pod swoimi powiekami.
Dżejms: Echhh...
Dżon spogląda powłóczyście na Dżejmsa. Źrenice zwężają mu się jak u kota.
Dżon: (złowieszczo) Heretyk.
Dżejms: Co?!
Dżon: Heretyk!!!
Dżon rzuca się na Dżejmsa.
Dżejms: Opanuj się! Co ty robisz?!!
Dżon (dusząc towarzysza) Uwierz! Przyjmij moją wiarę!
Dżejms: (coraz ciszej) Aaa! Ratunku! Aaa, wariat! To... tylko... kanapka!
Dżon: A więc... W imię bułki... i masła... i dżemu wiśniowego – GIŃ!!
Dżejms umiera. Dżon drżąc na całym ciele powoli klęka przed talerzem z bułką i składa ręce do modlitwy.
Dżon: „Oczy moje gasną z tęsknoty za twym wybawieniem i za twoją prawą wypowiedzią (...) Jestem twoim sługą” ****... Twoim sługą, bułeczko...
KONIEC
* Cz. Miłosz, Przeciwko poezji Filipa Larkina, (z:) „To”
** K. Krawczyk, mijamy, (z:) „...bo marzę i śnię”
*** parafraza Pieśni nad Pieśniami, 5, 10-16
**** (z:) Księgi psalmów, psalm 119, 123 i 125
(Napisany przed laty trzema z grubsza. Myślałem o zmianie tytułu, ale póki co zostaje pierwotny.)0 -
nasza mądrość ma wielkie aspiracje
sądzi że niewiedza odsłania światło
nasza pokora przejaw zwycięstwa
ducha nad materią - jest absolutna
uśmiechnięci parzymy herbatę
albo składamy pamięć na roli owocu
oczekując tak zwanych spraw ostatecznych
granice pamięci strzegą granic dobrego myślenia
a jeśli pod powiekami
Bóg trzyma karabin
jeśli biegnie bez wytchnienia? ...0 -
Dlaczego napisałem "Niepokojące"?
Wiersz realizuje tytułową parafrazę. Widzę tu taki obrazek: podmiot liryczny (raczej młoda dziewczyna) patrzy na własne ręce (wrażliwe, żywe, drżą) i poddaje się refleksji, wychodzi poza siebie by spojrzeć z zewnątrz i dokonać krótkiego opisu/podsumowania/diagnozy. Kłania się tu (totalnie odmieniony) Hamlet (oczywiście skojarzenie wzięło się z tytułu).
Tymczasem nagle pojawia się tu druga osoba (skąd? po co?) i (stylizowanym) stwierdzeniem/sugestią/próbą pomocy strąca naszego Hamleta z powrotem w jego skórę, brutalnie zostaje odebrana mu "wolność", w jednej chwili poparzony pozbywa się swojej autorefleksji i ucieka z powrotem w brutto i netto, mówi "we mnie będą już tylko same promocje" i odwraca wzrok jak nie przymierzając dziwka.
Wiersz niepokojący, ale jakby niekonsekwentny, z jednej strony mamy szczerą próbę wyjścia z więzienia, a z drugiej - niewolniczą jego akceptację, afirmację, bunt przeciw próbie pomocy.
Myślę, że właśnie dlatego odczytaliśmy wiersz nieco inaczej. Jego wymowa nie zgadza się z tym, o czym.. mówi.
Pozdrawiam )0 -
głos wydobywa się z gardła, nie z telewizora? tak myślę
0 -
-
Wiersz mówi o nadziewanej czekoladzie.
Z wierzchu klamrowa wieloznaczność, w środku półpłynny, jednolity sens.
Wiersz jest jak nadziewana czekolada.0 -
Ze skrawków marcepanu ułożyłaś księżyc
skrzypi lód na niebie
to dama pikowa przechadza się wzdłuż nocy
z otrzymanego miasta
wydobyć kilka słów
pragnie oparta na tarasie
wiolonczela
spadło kilka deszczy kilka mew
jakbyśmy zapominali o zimie
chodźmy tam niech teatr
rozstrzygnie spór o strony świata0 -
nasza mądrość ma wielkie aspiracje
sądzi że niewiedza odsłania światło
nasza pokora przejaw zwycięstwa
ducha nad materią - jest absolutna
uśmiechnięci parzymy herbatę
albo składamy pamięć na roli owocu
oczekując tak zwanych spraw ostatecznych
granice pamięci strzegą granic dobrego myślenia
a jeśli pod powiekami
Bóg trzyma karabin
jeśli biegnie bez wytchnienia? ...0 -
Ze skrawków marcepanu ułożyłaś księżyc
skrzypi lód na niebie
to dama pikowa przechadza się wzdłuż nocy
z otrzymanego miasta
wydobyć kilka słów
pragnie oparta na tarasie
wiolonczela
spadło kilka deszczy kilka mew
jakbyśmy zapominali o zimie
chodźmy tam niech teatr
rozstrzygnie spór o strony świata0 -
CytatW " jednokomórkowym słowie " nie ma pewności, ani niepewności - to nieświadomy początek, " pudło" pierwsze, jeszcze nie otwarte...
Zgoda, ale pewność, która mi tu nie pasuje jest w samym nazwaniu tego początku "jednokomórkowym", przez co wpisuje się on w sztywne naukowe ramy i sugeruje zbytnią pewność peela co do organizacji świata, a to kłóci się jak dla mnie z wyrazem strof poprzednich. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno, bo szkoda byłoby snuć nieistotną, 'detaliczną' dyskusję pod tak istotnym wierszem ;)
pozdrawiam ;0 -
Lecter był chyba pod wpływem swojego najnowszego wiersza? A więc i tam należy szukać jego krytyki?
Tak tylko przypuszczam.. ;0 -
Cytat
bo zapach obrazu niczego nie wyjaśnia,
nie budzi pożądania, bo chłód farb
przeistacza się także w chłód naszych ciał.
Całość jest przyjemna, ale temu fragmentowi nie ufam. (Zbigniew Herbert, "Kamyk") - nie wygląda to na twórcze nawiązanie, niestety.
;0 -
"jednokomórkowe słowo" niepotrzebnie wpisuje człowieka w obraz malowany szkiełkiem i okiem. Obraz kuszący, ale nieprawdziwy, bo niekompletny i zwiedziony przedwczesną pewnością.
Mówi przecież o tym już pierwsza strofa, by dalej w wierszu nie było tej pewności, tylko nieskażone przekonaniami żywe istnienie.
"trzeciej
białej kory kartka za kartką
nie było nigdy"
Trzecia jest rzadka i zjawiskowa jak.. jednorożec? ;) Nawet jeśli jest, nie do końca wiadomo, czy to prawda.
pozdrawiam zza pierwszego oceanu
;0
płaczka
w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Opublikowano
hm, pomyślę, chociaż wiersz ma już swoje lata.. ;P odnaleziony dziś