Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maciej_Satkiewicz

Użytkownicy
  • Postów

    797
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Maciej_Satkiewicz

  1. Nasiona które tu przychodzą
    niecierpliwie ustępują sobie miejsc w kolejce
    białe pole zaprasza ponownie zza złotych ścian

    W jedynej bramie znudzony archanioł
    bacznie ogląda oba policzki
    przykleja uśmiechy
    klepie po plecach

    Promieniowanie gotyku
    przebija źrenicę
    w płucach krąży
    gęsty miód
    po ścianach pełzają
    girlandy lotosu
    Całkiem ładne miejsce

    Nie ma tu hałasu cienia zwierząt
    światło bije z plakatów

    Lucyfer spec od propagandy
    czasem jak znak wodny przechadza się po mieście
    na pytanie o ziemię
    uśmiecha się i znika

    Ci którzy pamiętają jeszcze słowa
    pracują w wielkich gmachach
    zapisują akta
    statystyki werbunki
    plany

    Co jakiś czas pali się książki

    I nawet widok Boga nic nie może

  2. Cytat
    A ja w trzecim na : "(...) gdyby się nie rozpadał"- jako etap narastający, a nie już dokonany.

    Ciekawy, pozdrawiam
    kasia.



    Hm, w zamierzeniu autora to nie miał być etap dokonany, ale etap hipotetyczny..

    Zaskakujące, jak różnie można to to odczytać.. chociaż zgoda, "pesymistyczną" interpretację podsuwa Różewicz ;)

    pozdrawiam
  3. zawieszona pod ziemią idzie nieruchoma
    przez daty między imionami a ciałem

    pochylona głowa i czarny strój to wbrew
    powiekom najprawdziwszy smutek

    zawsze stara się być
    miła i umywa
    ludziom stopy

    namiętnie uczy się słów czyta obrazy
    zamknięte drzewami jak śniegiem wiosennym

    zastygła lawa
    kamień
    na dalszym planie mikroelementy nowej układanki

    gdyby Platon zerwał pęczek idei i posadził je nisko w ziemi Heraklita
    mógłby spokojnie z gałązką winogron patrzeć
    na zachód słońca czyli odcinek w pamięci

    gdzie twoja kosa jaka kosa to biała laska rozpaczy

    nostalgia piramid

    milenijny wysiłek sarkofagów

  4. Życie bez Boga jest możliwe
    jeśli tylko Świat potrafiłby się bez Niego obejść
    gdyby się nie rozpadł - życie bez Boga byłoby możliwe

    pozostałyby kościoły święta
    jako przechowalnie Prawdy
    a witraże wciąż dzień w dzień
    oddzielałyby światło od ciemności

    Ale imienia Boga które nosimy w sercu
    nie wystarcza dla rzeczy które nosimy w pamięci

    wierzę w słowo przestrzeń i przyjaciół
    dom rodzinny z którego wyszedłem

    wierzę w miłość

    Życie bez Boga byłoby możliwe
    gdyby nie świerszcze

  5. spotkałem go wczoraj
    dobrze pamiętam jego upór
    z jakim patrzył w górę
    pomimo przeznaczenia
    do rzeczy małych
    które kochał zawsze

    przywierał do mnie całym ciałem
    w ogromnym wysiłku
    zatarcia granicy
    tulił mnie i płakał

    gdy przebijałem mu skórę
    i z hukiem staczałem się w dolinę
    fala nagłego światła
    napełniała go zachwytem

    nie mówił wiele
    poruszał się z taktownym wyrzutem
    właściwym filozofom

    z szacunkiem noszę ślad
    który we mnie zostawił

  6. Cytat
    A co? Myślałeś o tym (rekwizytach)? Nikt z komentujących
    dotychczas nie sugerował zmniejszenia ich ilości.


    Cytat

    Przyznam, że nie mam przekonania co do wymieniania kolejnych: bajek, domów, rekwizytów jednym ciągiem. Rzeczywiście zmusza czytelnika do odpowiedniego czytania, narzuca myślenie, ale jakoś razi mnie wizualnie. Sama nie wiem... Może jednak umieszczenie ich w osobnych wersach nie byłoby niczym złym? Co o tym sądzisz?


    ;
  7. Cytat
    Wiem, że nic nie wiem - podane dosyć zgrabnie, gdyby nie :

    albo składamy pamięć na roli owocu

    rola owocu ?

    a jeśli pod powiekami
    Bóg trzyma karabin

    Pod naszymi powiekami - Bóg z karabinem, czy też pod powiekami Boga - karabin ?


    To raczej krytyka "wiem, że.." niż podanie go w jakiejś formie.. raczej.

    Tak, 'rola owocu', jednowątkowa wieloznaczność, wielomówność? Wyrażenie jest (wbrew ewentualnym pozorom) przemyślane i precyzyjne.

    Wielo(dwu)znaczność jest także obecna w ostatniej strofie; tym niemniej mam swojego zdecydowanego faworyta (co powinno być widoczne w kontekście całego wiersza).


    Pancolku, spór o istotę poezji moim zdaniem niepozornie rozstrzygnął pewien forumowicz ;)
    To kwestia wiary w gesty, gestów, a to, co się mówi - jest mniej ważne. Oczywiście wypowiedzenie jakiegoś truizmu czy czego tam przestaje być gestem ;) Toteż "Dużo filozofowania, mało poezji" to dla mnie wewnętrznie niespójny argument.

    pozdrawiam ;)
  8. próbujemy coś powiedzieć
    jak mgła o zmierzchu
    przewraca się w nas nicość
    a jednak
    wyciągamy ręce
    przez pierwsze irracjonalne
    nagłe kolory mówią byłem
    jesteś w strumieniu ciszy
    musimy się opowiadać jak krótka bajka jak dom jak rekwizyt

    nie znajdziesz obiecanej ziemi nie istnieje wieczność ani szczęście

    krótkie związki blaszane pudełko po cukierkach
    kubek
    świeca

    jasność

  9. W miejscu będącym ideą wszystkich miejsc ze ścianą, lustrem na tejże, dwoma skórzanymi fotelami i zastawionym najróżniejszymi utensyliami spożywczymi stoliczkiem obok, egzystowali Dżejms i Dżon. Dżejms siedział, a Dżon przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądał na zmartwionego.


    Dżon: (mistycznie) Kim ja jestem, Dżejmsie?

    Dżejms: (jedząc twarożek) Jesteś zwykłą nadorganizacją neuronów, efektem ubocznym wyładowań elektrycznych i procesów chemicznych zachodzących w bezskalowej sieci twych neuronów czy komórek glejowych; złudzeniem na pewnym szczeblu ewolucji pierwotnego pantofelka.

    Dżon milczy, ciągle gapiąc się w lustro. Patrzy, ale nic nie widzi. A Dżejms beztrosko oblizuje łyżeczkę.

    Dżon: (załamany, przez cieniutką powłokę łez) Ja nie chcę umierać! Życie... Szkoda mi życia!

    Dżejms: (sentencjonalnie) „Śmierć nikogo z żywych nie ominie” *. Przynajmniej jeszcze nie dzisiaj.

    Dżon: Nie! Musi być jakieś wyjście!

    Dżejms: (popiwszy sokiem pomarańczowym) Co?

    Dżon: Wyjście! Skoro wszystko przemija, musi być coś wiecznego!

    Dżejms: Non sequitur.

    Dżon: (zrezygnowany) Rzeczywiście...

    Dżon siada na drugim fotelu. Jego gałki oczne wnikliwie obserwują każdy, najmniejszy nawet ruch Dżejmsa, który smaruje trzymaną przez siebie bułkę masłem.

    Dżejms: (nuci) „mijamy, ludzka rzecz / trudno by czas popłynął wstecz...” **

    Dżejms pokrywa bułkę dżemem. Dżon prostuje się nagle w fotelu.

    Dżon: Dżejms!

    Dżejms: „ ...(...) mijamy, c’est la viel / przeminę ja, przminiesz ty (...)” **

    Dżon: Dżejms! Zostaw tą bułkę!

    Dżejms: (zatrzymuje rękę z pieczywem, które w przeciwnym razie znalazłoby się niechybnie w jego ustach) Że co?

    Dżon: (z płomieniem w oczach) Nie wolno ci jej zjeść! To świętość! To ZNAK!

    Dżejms wnikliwie studiuje bułkę.

    Dżejms: Faktycznie. To znak, że jestem głodny.

    Dżejms ponownie kieruje rękę do buzi. Dżon zrywa się z fotela nie dopuszczając do zawiązania się aktu konsumpcji.

    Dżejms: (poirytowany) Co ty robisz, człowieku!

    Dżon ostrożnie kładzie bułkę na talerzu.

    Dżon: (z ulgą) Ufff...
    (widząc skonsternowanego Dżejmsa) Czy ty zdajesz sobie sprawę, co ty mogłeś zrobić? Co mogłoby się stać? Ta kanapka to omen, znak! To sacrum w najczystszej postaci!

    Dżejms: (patrzy na zegarek) No rzeczywiście już późno. Chodźmy lepiej spać.

    Dżon: Nie! Spójrz tylko: Ta bułka... Ta bułka jest olśniewająca i rumiana, najokazalsza wśród dziesięciu tysięcy. To złoto, oczyszczone złoto; wiśnie na jej powierzchni są jak grona daktyli, jak gołębie nad kanałami wodnymi, kąpiące się w mleku, siedzące między brzegami. Chrupka skórka jej jest jak grządka wonnych korzeni, jak wieże aromatycznych ziół. Masło pod dżemem to lilie ociekające płynną mirrą. Owoce, potomkowie winnic na wzgórzach Wschodu, to sama słodycz; i wszystko w niej jest naprawdę piękne. Taka jest moja miła bułka i taka jest moja towarzyszka, Pani moja; o Dżejmsie z Wąchocka. ***

    Dżejms otwiera szeroko usta. Słucha, ale nie wierzy własnym uszom.

    Dżejms: (odzyskawszy odrobinę rezonu) Doprawdy, wyborny dowcip. Ale wybacz Dżonie, jestem bardzo głodny.

    Dżon odpycha sięgającego po pieczywo Dżejmsa.

    Dżon: (płonący fanatyzmem) Nie! Nie pozwalam ci! Nie tkniesz więcej tej bułki! Nie pokalasz jej czystości!

    Dżejms: Opanuj się! Co w ciebie wstąpiło?! To dżem, wiśniowy dżem!

    Dżon: Dlaczego... Dlaczego tak trudno jest ci w to uwierzyć?!!

    Dżejms: Dlaczego tobie tak łatwo?!!

    Dżon: (ze łzami w oczach, rozpaczliwie)To agape wieczności! Nie dostrzegasz tego?!!

    Dżejms: To tylko zwykła bułka!
    Zapada głucha cisza, w trakcie której obaj studiują uważnie nieokreślone wzory pod swoimi powiekami.

    Dżejms: Echhh...

    Dżon spogląda powłóczyście na Dżejmsa. Źrenice zwężają mu się jak u kota.

    Dżon: (złowieszczo) Heretyk.

    Dżejms: Co?!

    Dżon: Heretyk!!!

    Dżon rzuca się na Dżejmsa.

    Dżejms: Opanuj się! Co ty robisz?!!

    Dżon (dusząc towarzysza) Uwierz! Przyjmij moją wiarę!

    Dżejms: (coraz ciszej) Aaa! Ratunku! Aaa, wariat! To... tylko... kanapka!

    Dżon: A więc... W imię bułki... i masła... i dżemu wiśniowego – GIŃ!!

    Dżejms umiera. Dżon drżąc na całym ciele powoli klęka przed talerzem z bułką i składa ręce do modlitwy.

    Dżon: „Oczy moje gasną z tęsknoty za twym wybawieniem i za twoją prawą wypowiedzią (...) Jestem twoim sługą” ****... Twoim sługą, bułeczko...


    KONIEC


    * Cz. Miłosz, Przeciwko poezji Filipa Larkina, (z:) „To”
    ** K. Krawczyk, mijamy, (z:) „...bo marzę i śnię”
    *** parafraza Pieśni nad Pieśniami, 5, 10-16
    **** (z:) Księgi psalmów, psalm 119, 123 i 125


    (Napisany przed laty trzema z grubsza. Myślałem o zmianie tytułu, ale póki co zostaje pierwotny.)

  10. nasza mądrość ma wielkie aspiracje
    sądzi że niewiedza odsłania światło

    nasza pokora przejaw zwycięstwa
    ducha nad materią - jest absolutna

    uśmiechnięci parzymy herbatę
    albo składamy pamięć na roli owocu
    oczekując tak zwanych spraw ostatecznych

    granice pamięci strzegą granic dobrego myślenia


    a jeśli pod powiekami
    Bóg trzyma karabin
    jeśli biegnie bez wytchnienia? ...

  11. Dlaczego napisałem "Niepokojące"?

    Wiersz realizuje tytułową parafrazę. Widzę tu taki obrazek: podmiot liryczny (raczej młoda dziewczyna) patrzy na własne ręce (wrażliwe, żywe, drżą) i poddaje się refleksji, wychodzi poza siebie by spojrzeć z zewnątrz i dokonać krótkiego opisu/podsumowania/diagnozy. Kłania się tu (totalnie odmieniony) Hamlet (oczywiście skojarzenie wzięło się z tytułu).

    Tymczasem nagle pojawia się tu druga osoba (skąd? po co?) i (stylizowanym) stwierdzeniem/sugestią/próbą pomocy strąca naszego Hamleta z powrotem w jego skórę, brutalnie zostaje odebrana mu "wolność", w jednej chwili poparzony pozbywa się swojej autorefleksji i ucieka z powrotem w brutto i netto, mówi "we mnie będą już tylko same promocje" i odwraca wzrok jak nie przymierzając dziwka.

    Wiersz niepokojący, ale jakby niekonsekwentny, z jednej strony mamy szczerą próbę wyjścia z więzienia, a z drugiej - niewolniczą jego akceptację, afirmację, bunt przeciw próbie pomocy.

    Myślę, że właśnie dlatego odczytaliśmy wiersz nieco inaczej. Jego wymowa nie zgadza się z tym, o czym.. mówi.

    Pozdrawiam )

  12. nasza mądrość ma wielkie aspiracje
    sądzi że niewiedza odsłania światło

    nasza pokora przejaw zwycięstwa
    ducha nad materią - jest absolutna

    uśmiechnięci parzymy herbatę
    albo składamy pamięć na roli owocu
    oczekując tak zwanych spraw ostatecznych

    granice pamięci strzegą granic dobrego myślenia


    a jeśli pod powiekami
    Bóg trzyma karabin
    jeśli biegnie bez wytchnienia? ...

  13. Cytat
    W " jednokomórkowym słowie " nie ma pewności, ani niepewności - to nieświadomy początek, " pudło" pierwsze, jeszcze nie otwarte...



    Zgoda, ale pewność, która mi tu nie pasuje jest w samym nazwaniu tego początku "jednokomórkowym", przez co wpisuje się on w sztywne naukowe ramy i sugeruje zbytnią pewność peela co do organizacji świata, a to kłóci się jak dla mnie z wyrazem strof poprzednich. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno, bo szkoda byłoby snuć nieistotną, 'detaliczną' dyskusję pod tak istotnym wierszem ;)

    pozdrawiam ;
  14. "jednokomórkowe słowo" niepotrzebnie wpisuje człowieka w obraz malowany szkiełkiem i okiem. Obraz kuszący, ale nieprawdziwy, bo niekompletny i zwiedziony przedwczesną pewnością.

    Mówi przecież o tym już pierwsza strofa, by dalej w wierszu nie było tej pewności, tylko nieskażone przekonaniami żywe istnienie.

    "trzeciej
    białej kory kartka za kartką
    nie było nigdy"

    Trzecia jest rzadka i zjawiskowa jak.. jednorożec? ;) Nawet jeśli jest, nie do końca wiadomo, czy to prawda.

    pozdrawiam zza pierwszego oceanu

    ;

×
×
  • Dodaj nową pozycję...