Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maciej_Satkiewicz

Użytkownicy
  • Postów

    797
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maciej_Satkiewicz

  1. zobacz tu nic nie ma przyłóż ucho do ziemi może zachowała dźwięki wypuszczam z dłoni wiatr chodźmy nad ocean niech białe skrzydło czaszki wskaże nam obraz z jednej strony wszystko jest wierszem powie z drugiej wielkim pokojem zastawionym rzeczami ale może wmówi nam światło
  2. Nie pamiętam, ale chyba jego pyszczek bezmowny.
  3. Jakie pióra?! Jaki "h..." ?! ...
  4. Przyznaję, potrzeba tu pewnej pokory, żeby docenić wiersz. Bo po pierwszym przeczytaniu Agato, po pierwszym wersie... brr...arhg... fe! A wiersz trzeba po prostu czytać inaczej, tak jak się "czyta" piosenkę - której można naprawdę wiele wybaczyć, dla... no właśnie. I nie jest to proza... a niech tam... ;
  5. Ten raz był trzy lata temu, dzięki ;)
  6. Dziękuję bardzo serdecznie za wszystkie komentarze i za plusiki też ;) "Często w moich wierszach pojawia się woda" i rzeczywiście, często ostatnio, ale tutaj dopiero, mmm, udało się coś ciekawego - bo woda przekracza granice słowa, jest obecna w wierszu, który płynie z góry na dół, jest tu nawet talia kobiety, którą woda konotuje... ;P Doskonałe ;DDD Pozdrawiam
  7. Dziękuję, z części sugestii skorzystałem, jeszcze pomyślę. Wiersz mówi właściwie o czymś innym, a skoro i tak dojrzał Pan w nim księgi (czy też Księgę), czyli zamierzony cichutki sztafaż, to tym bardziej nie zmienię tych "przysiąg" ; (może zdradzę tylko, że zdanie "pokocham ją siłą woli" Stachury ma wspólne konotacje z inspiracją wiersza ;) Pozdrawiam
  8. Przepraszam, ale zainspirował mnie ten płyn do płukania herbaty ;) Bo co to może być? 1. Woda. Po prostu. 2. Byłby to jakiś płyn, który w reakcji z herbatą daje wodę. 3. Płyn usuwający smak herbaty w ustach. 4. Płyn do płukania tkanin, efektywny wyłącznie przy spłukiwaniu plam z herbaty. 5. Płyn rozpuszczający fusy z filiżanki herbaty i ogólnie oczyszczający herbatę. 6. Płyn, który z każdej herbaty robi herbatę białą. Pozdrawiam ;
  9. Dziękuję za przeczytanie i za pozdrowienia ;) Widzę dwie możliwości - albo wierszyk bardzo subiektywny (bo na pierwszy rzut oka rzeczywiście mierzi i wielu osób mierzić raczej nie przestanie), albo ja przydeptany na ucho. W każdym razie dla mnie wierszyk ważny i świeży, poniekąd przełomowy nawet; może kiedy indziej uda mi się lepiej wyrazić tę myśl Pozdrawiam
  10. Mam nadzieję, że nie obrazi się Pani, jeśli nie uzasadnię. ;
  11. Ładnie wyplatasz własną pamięć, jest w tym coś z wikliny, kosza na ryby i oczywiście wybrzeża Morza Śródziemnego. Dookreślasz ich twórczość, co ma swój wyraz choćby w pełności tytułu (niepozorna decyzja, by nie ograniczyć się do samego nazwiska świadczy mimo wszystko o klasie). Obawiam się jednak tej postawy, jaką prezentujesz. Życie jako smakowanie obrazu to jedna z interpretacji i postaw wobec, mówiąc najogólniej, milczenia Boga. "Składanie pocałunku na stereoskopie" tak, by wcielić światło, "przenieść je do gabinetu". Czy nie powinno to się odbywać mimochodem? Jest to obawa umysłu jednak ścisłego, który chce mieć przepis na ryby z migdałami i cały czas stara się go wykryć w ich smaku, brzmieniu, w słowach, w których zostały podane, jakby na przekór, ale i w zgodzie z własnym pragnieniem. Potrzebuje przepisu, bo ma nadzieję, że człowiekowi dane jest coś więcej niż wielobarwna, pastelowa uczta. Innymi słowy, czy Droga Krzyżowa jest kontemplacją drogi i jej zwieńczenia, nasyceniem czasu doczesnego wiecznością, połączeniem ciała i ducha czyli 'drogą-celem' czy też aktem żywej woli człowieka, na przekór duchowej powłoce ciała i jednocześnie symbolem 'drogi-do-celu'? Pierwsza postawa, iście 'humanistyczna', w mojej ocenie dąży do nihilizmu, druga z niego wychodzi (i nie jest wcale powiedziane, że kiedyś obie się spotkają, chociaż...). Twój wiersz doskonale wyraża moją obawę, czy uwikłanie w doświadczenie, to doczesne i metafizyczne zarazem, nie jest czasem, wbrew nieodpartemu poczuciu spełnienia, ślepą uliczką, "życiem dla sztuki", dla malarstwa, dla wrażeń estetycznych i metafizycznych. Mam wrażenie, że podmiot liryczny jest tu niesłychanie samotny, choć nie odczuwa samotności; innych ludzi traktuje zaledwie jako elementy kompozycji. I to jest moja wątpliwość. Bo jeśli drugi człowiek jest celem, całkowicie zmienia się optyka teodycei.
  12. Wszystko utkałem ze słowa nie z materii niczego nie podniosłem z ziemi dlatego teraz jesteśmy nadzy czy naprawdę nie można nic stworzyć zmawiając codziennie zawiłą metaforę stanu rzeczy lekkomyślni musimy ciągle wiązać kryształ myślą mową szaleństwem świat drwi sobie z wiecznie niedojrzałego człowieka pokażmy mu że istnieją przysięgi
  13. Pośród dni zielonych drzew jaskółek czasu jestem o niebo piękniejszy bo wyrosły z Ziemi odpowiedzi chwytam rąk miliardem O motyle skrzydła możliwości! ... owoc dojrzałością ścięty grzebie się w darni mrowieje nawet zapach się rozpływa tak mało ziaren by odwrócić klepsydrę
  14. Kolejny dawny wierszyk :)
  15. mój gliniany pomnik nie jest bierny ale nie rozpacza ostrożnie opuszczał swój postument popatrzył w górę i mimo wieku pokiwał głową w afirmacji opuścił nieco wzrok Chyba utrzyma panteon społeczeństwa ma mocne filary mój gliniany pomnik bardzo się śpieszy widywał już starożytne ruiny relikwie kościołów zardzewiałą awangardę kiedy poszedł po radę delficki kalambur zadrwił sam z siebie mój pomnik przejrzał ich do źródła Hojna spekulacja która musiała się rozpaść pod wagą tablic zapisanych i pustych niedocenianych (odwiedza muzeum lapidarium myśli które porównuje z mową wiatru) mój pomnik spojrzał w siebie i podziękował głośno cichej glinie jej stonowane milczenie było rozmyślne Mój pomnik pamięta że wsiąknie wraz ze mną w ciszę podziemnych cegieł
  16. Usunąłem przecinki, aż dziw, że pisałem tak czysto, dziś uznałbym to za lanie wody (gdybym miał napisać), lecz całkiem mi się podoba (gdy czytam), dziękuję i pozdrawiam
  17. Dziękuję bardzo, wierszyk przy okazji lekcji polskiego licealnej, miło sobie tak teraz wracać i stwierdzać, że jednak tliła się iskierka w tej mojej pisaninie ;P a może ciągle się tli... Pozdrawiam ;
  18. Dziękuję za komentarze ; Samozachwyt z przymróżeniem oka, żarcie i odchody? Doniosłość śmierci polega raczej na czym innym...
  19. Przepraszam za ten wysyp, ale to euforia powrotu do niegdysiejszych wierszy, cóż, prawdziwie silne wiersze piszą tylko ateiści
  20. gdybym był efektem ubocznym nie wiedziałbym że istnieję gdybym był duszą nie sypiałbym złożoność rzeczywistości nabiera ironicznych barw tyle światów już prysło skazańcy w więzieniu biologicznego procesu i ucieczka córka czułości
  21. kiedyś się pisało... trochę przydługi, ale hihi, nic to
  22. Dawniej wszystko było takie proste! Takie jasne! Kiedym chłonął ufnie nauki wujka Augustyna: „Spójrz, oto dzień. A oto noc, brak światła. Księżyc zdmuchnął świeczkę, chłodno, widzisz? Spij już, nie powinieneś oglądać cieni...” Sam się przykułem. Plecami odwrócony Chciałem widzieć wschód nocy, światłocień, barwy. Kontrast niecierpliwie bladł Lecz nie dostrzegłem nic, prócz nagiej skały Nagie dziewczę, winnice, łania radośnie galopuje w poślubną noc. To już? Dwudziesty czwarty rok? Zgubiłem drugą przestrzeń. Jak pogański Ikar opadłem. W morze. Wypłynąć. Odszukać ciepło wiary. Nie odwracałem się, nie widziałem, czy Ojciec poszybował za bólem Egeusza, kiedym znikał za horyzontem Złoto, srebro, kamienie... Ileż lat budowałem z nich mur? I nawet szaty zdawały się barierą tam, w Ziemi Pańskiej, która z każdą zimą wydawała się coraz bardziej obca. Siedziałem brudny pod zamkniętym marmurem i patrzyłem na żebraków tłukących się o strzępy mego bogactwa, i czasem zazdrościłem im odrażającej prostoty, bliskości spełnienia, de morte prologus Przekroczywszy spragniony próg bram kościelnych ze łzami w oczach patrzyłem na Junonę, na pawia dumnie wyprężonego w złotej ikonie. To nie byłaś Ty, Matko Boska, nie mogłaś tak bardzo odwrócić się od nas plecami Szesnasty rok upływa, kiedy powróciwszy do ziemi ojczystej, progu domu ojca nie odważywszy się jednak przekroczyć, walczę. Walczę z rzeczywistością, broniąc dzielnie teodycei, kiedy leją na jej tarczę pomyje, kiedy mnożą się saraceni, a ich wszechobecny wrzask ściska gardło tak mocno, jak gdybym połykał łzy, samotny, pod krzyżem, stabat dolorose. Jam jest syn Eufamijanów I trzymam tę kartkę z nadzieją na pojednanie Dzwony... dzwony biją...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...