Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maciej_Satkiewicz

Użytkownicy
  • Postów

    797
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maciej_Satkiewicz

  1. goniłem własne chimery słowa pocztówki z podróży która nie mogła mieć końca wiersze nienamacalne jak światło spływały do mnie z drzew ptaków i przestrzeni trzymałem w rękach dźwięki intymne drogowskazy odzywały się za każdym w inną stronę sam widzisz nie byłem do życia kiedy na jednej szali spoczęły wszystkie tajemnice dzisiaj trzymam je w torbie nasycić przestrzeń światłem światło przestrzenią tak to jest człowiek czy myślisz że jest droga dla nas poza życiem i śmiercią Bogiem i pustką na równi z nimi gdzieś osobno
  2. Dziękuję uprzejmie :)
  3. Hm, wcześniej w wierszu jest światło, a później przestrzeń, to usprawiedliwia słońce. Bomba pasowałaby raczej do ciemności rozświetlanej światłem i przestrzeni dopiero eksplodującej, a nie cicho zmawianej w katedrze ; Chodzi mi o idee. Idee mordu. Nie pasuje mi w tym wierszu. ;) Hm, to ciekawe. "Nikt nie gasi słońca" to coś w rodzaju "wstrzymanego Potopu". Jak dla mnie nie byłby to mord. Może raczej kasacja. Bo czy można powiedzieć, że Bóg kogoś "zamordował" zsyłając potop? Mord to przerwanie życia, które miało przed sobą przyszłość. Bezsensowne przerwanie pewnej ciągłości. "Nikt nie gasi słońca", bo życie w jego świetle i cieniu okazuje się mieć sens, wartość, przyszłość - mord jest niespełnioną możliwością, a więc nie ma mordu. Z drugiej strony zaistniałby tylko wtedy, kiedy życie to nie miałoby wartości, więc nie byłby mordem. Widzisz zatem, że "mordu" w wierszu nie ma wcale, ani faktycznie, ani hipotetycznie (w trybie przypuszczającym) ;)
  4. Daj spokój Adamowi, jest potrzebny ; Pozdrawiam, plusak
  5. W nocy słońce nie gaśnie, tylko chowa się za ziemią ;P Także Słońce za Ziemią, ale to już pewien astronomiczny model... No to mogło być równie dobrze: czemu nikt nie spuścił bomby tak wielkiej, która rozwali ziemię. Tak czy owak nadeszłaby śmierć... ;) Hm, wcześniej w wierszu jest światło, a później przestrzeń, to usprawiedliwia słońce. Bomba pasowałaby raczej do ciemności rozświetlanej światłem i przestrzeni dopiero eksplodującej, a nie cicho zmawianej w katedrze ;
  6. Tak tak! ;D Nie wiadomo jak się kończy, albo raczej nie wiadomo, czym jest i co oznacza koniec. Właśnie dlatego "człowiek rośnie na granicy", a przesłanie jest "nie-skończone" ; Dziękuję :)
  7. To inspirujące, że wers jest smutny ; Dzięki
  8. Dygresyjność, wariantowość głównego wątku - czy ja właśnie nie o tym? "Okazuje się, że mój wiersz zachowuje spójność na każdej z tych trzech dróg, odnajduje więc wspólny mianownik pomiędzy nimi. Są to dwie poprzednie strofki. Coś, z czym musi poradzić sobie każda miłość, może też coś, co stanowi o miłości. Młoda obejmuje "mimozami" przyszłość, z kolei stara - pamięć, ale jesień i tak nadchodzi. Stąd też kursywa jest na końcu, bo wieloznaczność powinna wyrosnąć z jednoznaczności, nie na odwrót" Lecterze, Twoja interpretacja nie była przypadkowa, była wariantem (zasadniczo jednym z trzech) przesłania wiersza, co starałem się zobrazować. Zważ na to, że gdyby ta wieloznaczna, bo pozostawiona w dużej mierze samej sobie, kursywa pojawiła się na początku - to właśnie byłby wieloznaczny chaos. Ja doprowadzam Cię do końca "czytelną drogą" (swoim odczytaniem trafiłeś w sedno, może tylko inaczej opisałeś pewne niuanse) i proponuję różne warianty zakończenia, warianty wzajemnie uzupełniające się, dodajmy. Nawet wspomniana przeze mnie propozycja dostrzeżenia w wierszu spadających liści dopełnia te bardziej oczywiste warianty. Nie widzę tu rejterady.
  9. Wow, nie spodziewałem się, że tak dobrze się przyjmie ; zwłaszcza, że niektórzy sugerowali mi prochy i wyczerpanie krążeniem po zajezdni Praga... a to był tylko prysznic ;p
  10. Dziękuję za ten komentarz, bo Twoja interpretacja podkreśla zamysł kursywy. Z jednej strony utwór Tuwima koncentruje się na młodzieńczym zakochaniu, ale także zawarty tu jest dojrzały dystans do młodości, określenie czy dopowiedzenie miłości dojrzałej poprzez nią; z innej strony "jesień" może oznaczać jesień życia, czyli "późną" miłość. Okazuje się, że mój wiersz zachowuje spójność na każdej z tych trzech dróg, odnajduje więc wspólny mianownik pomiędzy nimi. Są to dwie poprzednie strofki. Coś, z czym musi poradzić sobie każda miłość, może też coś, co stanowi o miłości. Młoda obejmuje "mimozami" przyszłość, z kolei stara - pamięć, ale jesień i tak nadchodzi. Stąd też kursywa jest na końcu, bo wieloznaczność powinna wyrosnąć z jednoznaczności, nie na odwrót. Zwłaszcza, że wiersz może mówić na przykład o spadających liściach ; Chciałbym zwrócić uwagę na to, że miłość jest tutaj (i powinna być zawsze) rozważana w najszerszym kontekście życia człowieka jako takiego. Stąd nawiązanie do Księgi Rodzaju, która w metaforyczny sposób pokazuje, że cokolwiek "być człowiekiem" oznacza, może się spełnić tylko przy Drugim, w relacji, rozmowie i obcowaniu z Nim. Dopiero wtedy odkryta czy może raczej stworzona lub wyśniona, "przewidziana" przez zjedzenie owocu z wiadomego drzewa fizyczność - nie tylko cielesna, ale fizykalność, przestrzenność w ogóle, trwanie poza człowiekiem, poza Bogiem wręcz (zrzucamy [u]światło[/u] i przychodzimy do rzeczy) nabiera znamion grzechu (pierworodnego), bo umożliwia grzech. Innymi słowy wiara czy pewność "w" przestrzenność rozpina wybór i umieszcza człowieka pomiędzy dobrem a złem. Okazuje się, że mimo tego "nikt nie gasi słońca", czyli grzech pierworodny ma znaczenie fundamentalne. Zapewne oszpeciłem wiersz tymi wywodami, przyciąłem włosie wieloznaczności ;PP ale to przesłanie wydaje mi się na tyle potężne, ważne i "nie-skończone", że musiałem je wydobyć, a niech tam, w końcu po to piszę wiersze ;
  11. W nocy słońce nie gaśnie, tylko chowa się za ziemią ;P Także Słońce za Ziemią, ale to już pewien astronomiczny model...
  12. Nie bardziej przekombinowany niż Księga Rodzaju ; przyznam, dla mnie wiersz jest wyjątkowo (tzn. spośród moich) czytelny, jedno-wieloznaczny itp. itd.
  13. Dziękuję, kursywa pozostanie, bo stanowi coś odrębnego - czytelnik musi najpierw zrozumieć to, co przedtem, żeby móc zanurzyć się w tak zkontekstualizowaną ;P kursywę ;
  14. Eetam, związek jest, dzięki ;
  15. Zwłaszcza, że ostatni wers nie jest mój, no ale może moja nie jest tylko jego potoczność ;P Pzdr.
  16. ten człowiek jest wszędzie stawiał pierwsze żywe litery w miejsca wybudowane później dla mnie przez strony przewodników wszystkich filozofów zna na wyrywki choć nie przeczytał żadnego - z braku motywacji zadziwia mnie teraz widzę jak spaceruje po Pradze czasem wolno czasem szybko plączą mu się słowa doprawdy nie wiem kiedy się zaczął i kto mówi w tym wierszu
  17. co dzień szybko przychodzimy do rzeczy zrzucamy światło strój Adama a jednak nikt nie gasi słońca jest coś w trwaniu owocu w żebrach kościoła co każe nam zmawiać przestrzeń mimozami jesień się zaczyna
  18. Dzięki Bachencjo ; kurczak jest człowiekiem Platona i jakkolwiek może wydawać się to żenujące, niech sobie już tam zostanie ;
  19. Nie, przeczytałby do trzech czwartych i zawstydziłby, nie ośmieszył, to poczciwy chłopak ; PS. No chyba że przeczytałeś do dwóch trzecich...
  20. co dzień szybko przychodzimy do rzeczy zrzucamy światło strój Adama a jednak nikt nie gasi słońca jest coś w trwaniu owocu w żebrach kościoła co każe nam zmawiać przestrzeń mimozami jesień się zaczyna
  21. Skoro "każda odpowiedź jest za mała", to może dlatego, że (wbrew tytułowi) każde pytanie jest za małe, zatem w ogóle nie należy pytać. Istotnie, każde pytanie w nieuprawniony sposób na coś odpowiada, wtłacza rzeczywistość we własne "za małe" ramy. A może sam podział na pytanie i odpowiedź jest za mały, może wszystko jest pytaniem i odpowiedzią jednocześnie, pytaniem o siebie, na które musi nieustannie odpowiadać. Ale cokolwiek zrobi, cokolwiek powie - będzie kolejnym pytaniem. Tyle tylko, że jeśli mam rację, jeśli to właśnie jest odpowiedź - to przeczę sam sobie. Nie mogę wiedzieć, że nie mogę nic wiedzieć, ale jeśli tego nie wiem, to wiem, choć nie mogę. Stąd da się coś wiedzieć. Więc istnieje odpowiedź, a zatem pytanie. Uff (tak tu sobie końcówkuję) ;
  22. nie sądzę, by 'jak dziecku' usprawiedliwiało rozgadanie. kiedy się dziecku tłumaczy, chodzi o to, by było jasno i zrozumiale, a nie by wypalić tysiac zdań/fraz:) dziecku czasem wystarczy tylko jedno słowo, jeśli trafia precyzyjnie i właśnie o to idzie w wierszach - trafić precyzyjnie, bez zbędnego pitolenia. jeśli natomiast zagadanie jest zabiegiem, to w tym wierszu, na mój czuj, sie nie udało. zamiast osiagnąć efekt, przynudził, zamotał, nadbudowął niepotrzebnie, ludzie poszli sobie z przedstawienie jeszcze przed antraktem ;) Tak, to jest zabieg, z resztą bez rozgadania nie byłoby tego wiersza. To miała być frustracja, gorycz, złość, która może zamykać się w sobie, ale może też być aż nader wylewna, wtedy jest to frustracja, która szuka własnego źródła, dlatego gada. Zaznaczam, że "tobie trzeba jak dziecku" nie jest zwrotem do dziecka, jest sfrustrowaną konstatacją i zapowiedzią nieopanowanego pitolenia. Tak więc sądzę, że rozgadanie jest usprawiedliwione, inna rzecz, czy udane. ;)
  23. Cóż, znowu mogę się chyba wybronić pierwszą strofą, "tobie trzeba jak dziecku" i tytułem, (co ma usprawiedliwiać rozgadanie i dosłowność peela), nawiązanie do Herberta rzeczywiście straciło sens przy zmianie tytułu. Wypał-niewypał, taka próba, dzięki ; PS. Wierszyk pierwotnie składał się z wielu bardziej mięsistych sformułowań, to jest wersja ocenzurowana, więc może zagubił gdzieś przesłanie, a to było niczego sobie ;D np zamiast "idź" stało "won"... ;P Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...