Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

StukPuk

Użytkownicy
  • Postów

    414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez StukPuk

  1. Gdyby to było moje haiku, to zmieniłabym tę jaskółkę na innego ptaka. Wróbla, gołębia, może od biedy sikorkę bogatkę, ale jaskółka mi tu nie pasuje, bo one trzymają się z dala od takich miejsc, z racji swojego ogólnego nieprzystosowania do poruszania się po ziemi, oraz żerowania raczej w wysokich partiach, chyba, ze pada i owady są przy ziemii. :) pozdrawiam Iga
  2. Wiatr porywajacy liście jest dla mnie taki strasznie wieczorny, a to kłóci sie ze świtem. Rano odzywają się ptaki, kwiaty rozchylają płatki, paruje rosa... a liście są wieczorem, gdy zrywa się nocny wiatr. Tyle ode mnie Pozdrawiam cieplutko Iga
  3. butelka i zsyp zimowi ludzie cichną gdy spada gwiazda hmm... moje zastrzeżenie przede wszystkim to pierwszy wers. A konkrretniej ten cały zsyp, który w połazcenia z 'i' robi się strasznie cieżki do przeczytania... Pozdrawiam Iga
  4. StukPuk

    przedsennie

    czyli część pierwsza rozklejam rzęsy wiersza opuchniętymi stopami już nie lubię obcasów zrzucam te wszystkie przykurzone ozdobniki odciążam zacienione powieki i wystarczy się zanurzyć w codzienności - prześcieradło - - to poezja - szeleści bólem głowy
  5. Dużo myślałam nad tymi plamami... chyba jednak zostaną ;) Dziękuję Noriko Pozdr, Iga
  6. Dziekuję wszystkim za miłe komentarze, cieszę się, że ten i poprzdnie trafiaja i nawet komuś się podobają ;) Zbieżnośc kocich tematów jest ciekawa :) Są fascynujace i wiele mądrości można wyczytać z obserwacji ich postępowania... uwielbiam je... a mój maluch jest wspaniały a wiersz o nim nie ostatni Jeszcze raz wszystkim dziękuję Pozdrawiam ciepło Iga
  7. Pewnien amant z Bzikowa Bardzo lubi dawać słowa. Jedno w lewo, Drugie w prawo - Żony szuka wciąż od nowa.
  8. leżał przy mnie jak codzień ze spokojem wygniótł sobie miejsce w poduszce nie śmiałam go budzić sierść pachniała kurzem i słońcem z balkonu a ja cuchnęłam myślami to dziwne że kolejna noc z dala od Cudobrego jest takim zaskoczniem jak poziomki kwitnące w lutym dziś światło zgaszę sama machnął ogonem i skrył różowy nos pod ciężkołagodną łapą -- Cudobry pochodzi z wiersza "Jabberwocky" Lewis'a Caroll'a w przekładzie Macieja Słomczyńskiego
  9. wilgoć palmiarni pachnące orchidee wśród cienistych plam
  10. Przejeżdżając raz przez piękny Bzików, Naliczyłam gołębi bez liku. Jeśli jesteś głodny I chcesz być modny, Musisz waść zeżreć gułąbka na mliku.
  11. StukPuk

    ja, Achilles

    Cześć Pat :) :) wybacz brak konstruktywizmu, chciałam się tylko przywitać ;p
  12. gdy Pan Cogito mówił o cnocie może jeszcze nie było za późno o kogo dziś dba świat cały zniechęcony przez sprzedajne anioły i kulturalne dziwki z dobrego domu komu sie jeszcze chce spojrzeć na niego trochę bardziej pobłażliwie niż na gumkę przy drodze i rosnący pod nią skarłowaciały bławatek pochowali ją z uśmiechem szanownego pana premiera z bilboardu
  13. znajdziesz mnie wśród traw i słonecznych podbiałów niezdrowy rozsądku który śpisz koło mnie a który pogardliwie na mnie prychasz uwiodłeś mnie na kształt milczącej obietnicy wyciętej nożem kuchennym w łasze piasku niezdrowy rozsądku który jesteś tak słaby a który jesteś mężczyzną mój wietrze znajdziesz mnie wśród jodeł i odwiecznych dębów a wtedy dzień noc światło mrok ogień deszcz i popiół
  14. StukPuk

    Żal

    O kurna... jak dla mnie to... kiepsko, o ile nie fatalnie... zbyt dosłownie, obrzydliwe częstochwskie rymy, łamiacy sie rytm dużo pracy przed Tobą pozdrawiam Iga
  15. wiesz patrzyłam dziś na rozlewające się słońce jak mleko po szarawych chmurach potem przeleciał przez nie jakiś kos czy szpak ładnie śpiewał - to pewne zostawił brudną smugę na mojej szybie aż zaczęłam się zastanawiać czy to nie był zwykły gołąb? posłuchaj i zobacz jak wylałam się słońcem
  16. Pierwsze skojarzenie - Dorota Terakowska "Poczwarka"... tak samo smutno...
  17. Dziękuję Noriko, literówkę już poprawiam :) Co do "z" i "w" to też się nad tym zastanawiałam, ale doszłam do wnoisku, że tak może ewentualnie być gdyby w domyśle dopisać sobie "dziurę"... ale być może faktycznie "z ogryzka" byłoby lepsze - pomyśle jeszcze ;) pozdrawiam ciepło Iga
  18. StukPuk

    krew z krwi

    w zachodzie słońca nawet zimna woda z żył wygląda jak krew chyba miała ją jeszcze moja babcia - wiele przeżyła więcej widziała inne czasy matce podmienili gdy wygrała pierwszy wyścig żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo bólu w następnym etapie nas więc oszukali jeszcze mogliśmy być krwią z ich krwi kością z kości zostawionym światu z wodą z ich wody pozostaje tylko farbować ją czerwoną plakatówką
  19. [quote]jeżeli w pierwszej strofie "siedem miesięcy" jest wyizolowane jako odrębny byt, który coś sobie uświadamia to jest to miły zabieg, nie widziałem tu jeszcze takiego porcjowania czasu. dobrze, że miły - taki miał być ;) [quote]- myślałem o zamiku "nasze" - z jednej strony odnoszę wrażenie, że to mowa do kota o jakiejś tajemniczej sprawie; za kotami nie przepadam, więc nabrałem podejrzeń. :) nie posądzać - rozmowa jest z kotem, zatem mowa do kota :] [quote]ja się zawsze boję wszelkich "nas", "naszych" itd. więcej niż dwuosobowych ;) ja też [quote] jak widać bez nieprzyjemnej krytyki. byle by nie była zgniła do granic możliwości - z każdej będę zadowolona Dzięki za komentarz ;) Spokojnej nocy Iga
  20. Aneto - dziękuję za kometarz ;) błąd naprawiłam mam nadzieję a skojerzenia chyba ładne :] Pozdrawiam Iga
  21. w hołdzie? nie... przeznaczenie wynika z przytoczonego fragmentu rozmowy... napisane na prośbę ;) trzeba sie czasem uśmiechnąc... mimo smutku ;) dlaczego anty?:> u mnie pięknie, jak widać nawet bzy pachną ;) [quote]Nie padam na kolana, ale doceniam kunszt :) dziękuję ;) gdy ludzie nie padają łatwiej docenić potrzebę dalszej pracy :] Pozdrawiam ciepło Iga
  22. dziś ma obłąkany wzrok zwykle tak bywa gdy siedem miesięcy w trzy sekundy uświadamia sobie że właśnie się skończyło nasze życie - to brzmi patetycznie a przy tym pretensjonalnie i naiwnie - nie trwało nawet trzech sekund nie rozpoczęty epizod zamknął się nim odchyliłam skuwkę wiecznego pióra umierał całą noc przytulony do zimnego kaloryfera z senną nadzieją że się ogrzeje chwieje się lekko w łapach z prostego rachunku wychodzi że to było pierwsze że jeszcze osiem - już mruczy
  23. - Idziesz dziś na spacer? - Jeszcze nie wiem. - Idź, opowiesz mi o zapachu bzów, gdy wrócisz. - Przecież jeszcze nie kwitną... - Zakwitłyby... Więc opowiem Ci o bzach, kochany. Nie wierzyłam w nie nawet w chwili, gdy zakładałam obrożę mojemu niewidzialnemu psu, z którym zwykłam chodzić na spacery. Niemożliwe było, żeby zakwitły na początku kwietnia, nie wiem ile powinno być magii w powietrzu, żeby stało się coś tak niewyobrażalnego, teraz, gdy jeszcze pół listka nie uświadczysz na gałęzi klonu. Nie szłam jak zwykle, z klatki schodowej prostu na Broniewskiego, w kierunku przystanku autobusowego, a potem wzdłuż ulicy. Najpierw poszłam za blok, bo tam rośnie krzak bzu. Oczywiście – nie był nawet zielony. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej, tym razem już programowo. Minęłam ostatni szary prostokąt mieszkalny i wyszłam na jezdnię. Tuż obok w swoim czasie kwitną róże, więc może, gdyby już bzy, to one tym bardziej. Ale zastałam jedynie kolce. Nie było też białych kielichów na jaśminie, gdy już przeszłam dwa przystanki... Wszystko wskazywało na to, że tak, jak mówiłam – żadnych czarów nie będzie. Odwróciłam się, by jak zwykle, wrócić tą samą drogą. Nawet niewidzialny pies zawiódł się lekko. Idąc, postanowiłam wejść na pusty plac zabaw, bo huśtawka, jeszcze ciepła od promieni słońca, ostatkiem sił kołysała się pozostawiona przez jakieś dziecko. Usiadłam na gumowym siedzisku (to była nowa huśtawka, kolorowa i brzydka, z gumowym siedziskiem) i rozbujałam się przymykając powieki. Zapomniałam o czasie, zapomniałam o psie, który kręcił się w pobliżu, nie zauważyłam magii, która nagromadziła się wokoło całego placu zabaw. Huśtałam się z podkurczonymi nogami – w końcu niczego nie zmienia fakt, że jestem niska, zabawka i tak była dla mnie za mała. Wtedy pies warknął bezgłośnie. Otworzyłam powieki i poczułam zapach bzu, który unosił się wokół kwitnących krzewów. Mieszkałam kiedyś na samym krańcu miasta, miałam wielki ogród, a na tyłach domu rosły bzy. Te zwykłe, fioletowe, białe z podwójnym rzędem płatków, purpurowe. Zawsze w maju przyjeżdżała babcia i razem ścinałyśmy najpiękniejsze gałęzie. Połowa stała w wazonie obok mojego łóżka, a druga połowa koło łóżka babci. Było od nich duszno, powietrze było ciężkie i lepkie od słodyczy. Tak właśnie pachniały te, jak tamte, dawno temu za domem. Uśmiechnęłam się do Ciebie i pomyślałam, że już nie wiem, czy to zasługa niewidzialnego psa, który tak bardzo chciał poczuć bzy w kwietniu; czy huśtawki, za małej i brzydkiej; czy mojej niewiary, która chciała mi udowodnić, że nią nie była; a może Twoja, bo chciałeś poczuć ten zapach moimi słowami. Sztuczka się udała – jeszcze teraz otwieram okno mojego pokoju na drugim piętrze i czuję to, i elektryzujące powietrze wokół huśtawki. Pies śpi pod biurkiem. Oczywiście nikt tego nie widzi, ale za uchem ma zatkniętą kiść drobnych, liliowych, dusznych kwiatów, które całkowicie przyćmiły woń pierwszych narcyzów rozwijających się łapczywie w szklanym wazoniku na biurku przy monitorze... "...Więc dlaczego ciągnie mnie Porą bzów, pierwszych bzów, By mnie mogły dłonie twe Objąć znów, tulić znów..." fragment piosenki pochodzi z przedstawienia "Kobieta zawiedziona" na podst. książki Simone de Beauvoir
  24. zeschnięty owoc niesiony w pyszczku kota został zabawką
  25. pora śniadania szpak wydziobujący miąższ w ogryzku jabłka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...