
Anna Romanek
Użytkownicy-
Postów
428 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Anna Romanek
-
Reinkarnacja
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Odradzasz co? Niejasne. -
ha, ha. Niezłe! Pozdrawiam
-
Reinkarnacja
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Izo, czy ja dobrze? Łapą czasu chwycone?-bo jeśli tak, to bomba!Zaraz zmieniam Dzięki -
Smutek się wkrada, ale o to Ci chodziło. Jakoś za serce łapie. Podoba mi się. Pozdrawiam.
-
kobieta w nawie święci na obrazach patrzą w dal (chłód)
-
leżę w jaskrach ptak oderwał się ku niebu
-
jaskrawe słońce w żółtych jaskrach radosne myśli
-
Reinkarnacja
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Jay, Izo, dzięki za wizytę. Trochę jestem "zboczona patetycznie", taka już jestem. Czy to odwaga? No właśnie nie wiem. Dla mnie to tak jakby zamknąć się w ciasnym pokoju- poruszać tylko tematy bezpieczne (może to niezbyt dobre określenie) Tyle, że trochę to dla mnie jakby na wyrost. Zakładam trochę "za duże buty"... ale spróbuję. Co do łapy, to właśnie ma być łapa czasu, to nie bardzo mogę wykroić. A "się, się"-prawdę mówiąc nie zauważyłam. Tyle, że tu się nie da. A może ja tego nie widzę, jak to zrobić. ps. Nie myślcie tylko , że nie biorę pod uwagę Waszych uwag, lecz to wyjaśniłam powyżej. Przemyślę, a może coś z tym "się", "się" da się zrobić(tu już trzy "się" się spotkały) Poważnie. Jakby co, to proszę o radę. Trochę strach wyjść z tym na forum. Myślę, ale chyba odważę się. Zobaczę jakie będą komentarze(jeśli będą) I...w końcu człowiek się uczy. Pozdrowienia z dużą kokardą. -
Między mitami: Odyseusz
Anna Romanek odpowiedział(a) na Antoni Leszczyc utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ciekawy pomysł. Nic nie sugeruję, tj. zmian, bo nie wiem. Nie czuję się w mocy. Pozdrawiam. -
Reinkarnacja
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
łapą czasu złapane błagające miłosierdzia kadłuby człowieczeństwa wiszące nad przepaścią czasów bezdomnych nadziei pokalanych pustką morza zielonej czystości szarpnęły się zaklinając się na życie -
ten sam, ale zawsze jakby inny (od nowa odkrywany) Pozdrawiam
-
Milczenie światła
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
O raju? Miluchne? Coś mi to wygląda w miejsce "ciepłych kluch", albo zapomniałeś o cudzysłowie. O urazie nie ma mowy! Podajesz tyczkę fasoli-pnij się do światła.Tylko, jak? Asher, dzięki. Jay, dzięki. To zakończenie trochę mistyczne-miało się kojarzyć (poszedł za nim) czyli zdał się na Boga. Nikt nie zgadł? Pozdrawiam. -
Dziękuję wszystkim za komentarze. Na-tak i na- nie. Podoba mi się pomysł, Jacku, zmiany na "para gołębi", lecz jeśli chodzi o spacje, to właśnie dla podkreślenia tego, co po nich ma nastąpić. Raczej nie zrezygnuję. Do 51 fu: w zakończeniu było "we mnie też wiosna", lecz nie byłam pewna, więc "zabrałam". Jay i ot anka-dzięki za uwagi w warsztacie (na?) Na zakończenie: bardzo się cieszę z odwiedzin i miłych słów. A kotka, od wszystkich pogłaszczę. Bardzo ładny-biały, z kropką na szyi, czarnawym ogonem i zupełnie nieświadom, że wędruje po internecie( a może?- jakimś swoim kocim zmysłem). Pozdrawiam serdecznie.
-
dostrajam się kolorem ciszy uśmiech ze snu gładzi palce zamaczam w miodzie, liżę słodycz zapach kawy zaklinający węże kot spragniony troski tymczasem chlipie mleko staromodnie w powietrzu miejskich gazów chłonę zapach życia na tempo wcale nie taki odrażający na przystanku parę gołębi zerkają ciekawie
-
o świcie życie- lekkie piórko
-
Bardzo obrazowo. Świetny język. Pozdr./Ania
-
Milczenie światła
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kleszcz się przysysa, stąd ta przenośnia. Cisza osaczała go, jakby się do niego przyssała, jak kleszcz. Lecz, to mogę zmienić, bo jakieś "łamanie głowy"wychodzi. Musiało pomóc! Po to napisałam to, żeby tak myśleć. Dzięki za koment. Pozdrawiam/Ania -
Poranne szczęście
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dzięki ,ot i anka, Jay. Na forum dam po zmianie. Biorę pod uwagę Twoje uwagi Jay./Ania Ps. Drugi już sobie z warsztatu pójdzie "do domku".Pozdrówka. -
Noriko, dzięki za komentarz. Uczę sie dopiero. Pozdrawiam.
-
Dziękuję. Myślę nad dalszymi. Pozdrawiam
-
Milczenie światła
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ziemia pachniała słońcem. Położył się na drodze i czekał na nadjeżdżający samochód. Tyle razy widział to w filmach. Nie było żadnego ruchu. Co szkodzi? Najpierw zobaczyć jak to jest, tak leżeć na jezdni i poczuć ten dreszczyk. Potem się zastanowi. Może wymyśli coś nowego, ale na razie nic nie przychodziło mu do głowy.Usiadł pod drzewem i przedumał całe popołudnie, aż do wieczora. Poszedł do domu i położył się spać, ale noc dłużyła się i ciemność zahaczała o jego zmysły bolesną obręczą. Nie śmiał nawet zaglądnąć do tego starego rupiecia pod ścianą, gdzie chował proszki nasenne.To byłoby za łatwe. Serce biło mu miarowym, zwykłym rytmem. Nigdy nie miał z nim najmniejszych problemów. Dożyłby pewnie stu lat przy tak zdrowym sercu. Każdy lekarz nie omieszkał mu wspomnieć jak wspaniałe, zdrowe ma serce. Tylko, co z tego? Miał już dość życia. Przeleżał całą noc nie zmrużając oka, do momentu, kiedy już zaczęło świtać. Nie pamiętał tego błogiego momentu zasypiania, tak jakby wcale go nie było. Przebudzenie było najgorsze. „Nie!!!”-wyszeptała obudzona świadomość. Nie chcę wstawać, nie chcę nic!!! Chcę się wreszcie od tego uwolnić!” Czuł złość i bezradność. „Dlaczego nie mogłem umrzeć w nocy? Po co muszę budzić się stale od nowa, tylko po to, żeby znosić każdą godzinę, a nawet każdą minutę. Po co to wszystko?” Wtulił twarz w poduszkę i starał się zaczopować napływające myśli, ale rodziły się ze zdwojoną siłą. Narastały jak wielki i ciężki kruk i rozpościerały skrzydła ze złowiaszczym krakaniem. „Odejdźcie ode mnie!” wołał wgłąb siebie, ale trędowate myśli okalały go (jak) kolczastym drutem. „Nie, ja tego więcej nie wytrzymam!” Leżał spoglądając na zegar, którego wskazówki zdawały się nie poruszać i każda minuta wydawała mu się wiecznością. „Zrobię coś, jeszcze dziesiaj!” Ta myśl pobudziła w nim jakąś iskrę, bo choć była to myśl o śmierci jednak wyznaczała jakiś cel, mobilizowała do działania. Zsunął się więc z łóżka, bo poczuł jak pęcherz domaga się opróżnienia. Złapał się poręczy krzesła i podcignął się do góry. Powlókł się do łazienki, zaszedł do kuchni, ale myśl o jedzeniu szybko się oddaliła. Położył się z powrotem do łóżka. Telefon milczał jak zaklęty. Po tym ostatnim dniu nieobecności, którego nikt nie chciał usprawiadliwić, bo był to kolejny dzień porzucenia pracy, nikt już nie zażądał niczego. Dostał wypowiedzenie, o czym poinformowała go kilka dni temu szefowa, której wydawało się, że kolejny dzień przepija w zaciszu domowym. Depresja czy nie, nikogo to nie obchodziło. Nie był u żadnego lekarza. Pieniądze leżały na stole, ale nie robił żadnych zakupów już od tygodnia. Czasem zachodził do lodówki i bez smaku zjadał cokolwiek tam było. Picie skończyło się, więc tylko pił wodę z kranu. Nikogo nie obchodziło co się z nim dzieje.A może obchodziło, ale nie odbierał telefonów. Z czasem telefon zamilkł. Nie lubił ludzi, nie znosił ich od momentu, kiedy postanowił nie iść do pracy. Potrzebował spokoju od ludzi, od świata. Ale ten spokój osaczał go jak kleszcz. „Z pewnością nikt nie będzie po mnie płakał”-pomyślał gramoląc się z powrotem do łóżka. Patrząc w sufit przeleżał cztery godziny. Godziny, które trwały wieki. „To niemożliwe, przecież czas nie może stawać w miejscu”-pomyślał. Zaczął bać się czasu. Myśl o każdej następnej minucie napawała go lękiem. Zamykał oczy, ale nic nie pomagało. Było nawet gorzej, bo przy otwartych oczach mógł przynajmniej przylgnąć wzrokiem do jakiegoś obiektu znajdującego się w pokoju. Starał się zmieniać ten obiekt, żeby pogonić czas, ale niewiele to pomagało. Patrzenie na szafę czy na okno różniło się tylko tym, że było to urozmaiceniem dla oka, ale czas zdawał się być nieśmiertelny i nie do pokonania. Znosił to tylko dlatego, że nie było innego wyboru. Mógł tylko sięgnąć do szuflady, ale coś go jeszcze powstrzymywało. Strach przed śmiercią, strach przed niewiadomą. Bał się innej rzeczywistości. Mimo to wiedział, że niedługo będzie musiał to zrobić bez względu na strach. Ta egzystencja stawała się nie do wytrzymania. Nie mógł już pokonać tego uczucia oddalania się od rzeczywistości. Zawieszenia między życiem a śmiercią. Nigdy nie myślał, że człowiek może tak się czuć, że powiedzenie „jedną nogą na tamtym świecie” jest odzwierciedleniem stanu rzeczywistego. Leżąc w łóżu usłyszał nagle ciche pukanie. To był Krzysztof. Przyniósł trochę jedzenia i... psa.” Jutro idziemy do lekarza”-powiedział. „A psem musisz zająć się od zaraz”. Pies, to było wielkie słowo. Malutki jamniczek merdał śmiesznie ogonkiem. Był dopiero szczeniaczkiem, wymagającym opieki. Zerknął na psa, ale nie poświęcił mu więcej uwagi. Nic go nie obchodziło. Krzysztof zabawiał go rozmową, ale słowa jego spływały jak do ścieku, nie zostawiając po sobie śladu. Krzysztof pożegnał się obiecując, że jutro weźmie go do lekarza. Dla niego nie miało to żadnego znaczenia, położył się znowu, lecz pies nie dawał mu spokoju. Popiskiwał coraz częściej, aż przeszło to w żałosny skowyt. Podniósł go więc, położył na łóżku koło siebie. Pies wtulił się w niego jakby potrzebował matczynego ciepła. Słyszał jak bije jego malutkie serce. Przytulił go do siebie i fala ciepła rozpłynęła się po ciele. Nie mógł spać, ale cichy oddech psa działał kojąco. Myśli zbiegły się jakby je ktoś pozbierał jak potłuczone szkło i poskładał w całość. Coś się poruszyło w sercu. Zasnął. Rano zbudziło go pukanie do drzwi.”Ubieraj się. Idziemy”-powiedział stanowczym tonem Krzysztof. Pies poczeka, dałem mu jedzenie, przyniosłem ze sobą. To wszystko dobrze się skończy, zobaczysz, szepnął miękko kładąc mu rękę na ramieniu. Nie wierzył, ale poczuł, że wszedł na jakąś drogę, po której już nie musi iść sam. Nie musiał już o nic się martwić. Założył kurtkę i poszedł za nim. -
Dzięki, Jey. Uważam to za wersję ostateczną. Ukłony...z daleka/Ania
-
świt w przeszarzeniach kontury zaokrąglone ciszą
-
ten zapach powietrza o świcie od nowa odkrywany
-
Poranne szczęście
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
w kącikach ust resztki uśmiechu dostrajam się kolorem ciszy wniebowziętej przez wiatr (wiosna) paluchy zamaczam w miodzie, liżę słodycz zapach kawy zaklinający węże kot pręży się też spragniony troski tymczasem chlipie mleko staromodnie czysto już z musu nakładam obowiązki do wyjścia gotowe w powietrzu miejskich gazów chłonę zapach życia na tempo wcale nie taki odrażający na przystanku parę gołębi zerkają ciekawie we mnie już też wiosna