
Anna Romanek
Użytkownicy-
Postów
428 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Anna Romanek
-
I właśnie o to chodzi
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Oj ,wiem, wiem. To miał być wierszyk prosto z serca. Przyszedł "prosto z przedszkola". Chyba nie powinnam go w ogóle zamieszczać, by nie psuć opinii tej stronie. Przepraszam. Pozdrowionka -
I właśnie o to chodzi
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I właśnie o to chodzi, iść tak normalnie, wśród ludzi, co jedzą, ciastka, lody kupują Świat bez wojny I właśnie o to chodzi -
Jak się panie, człowiek na wsi nie urodził, to mało co wie, ale ja, to już z krową zapoznany byłem w łonie matki, a z sąsiadami to matka już moje narodziny omawiała, jak się jeszcze nie słyszało nawet o maszynie na wsi. Bo ja, panie, to już taki młody nie jestem, nieee. Za króla Ćwieczka się urodziłem na wsi i dlatego, kto jak kto, ale ja to ci o wsi potrafię opowiedzieć niejedno, oj, niejedno. I myślisz pan, że ja tak tylko pana próbuję nabrać, bo to takie w modzie w dzisiejszych czasach, że jak ktoś prawdę mówi, to już nikt w nią, oprócz takich jak ja, co już ich oprócz mnie nie ma za wielu, nie wierzy. I tylko mogę ci chłoptasiu, bo jakże ja mam do ciebie mówić z pozycji takiego starca, co z królem Ćwieczkiem w jednej niemal kołysce się kolebał, powiedzieć, że ludzie to dzisiaj zupełnie nie wsiowi są. Tak to widzę. Ani rusz w nich te swojskie nuty nie grają. A i miastowe nie zaszczepione jeszcze i w sumie to tylko jak takie dziwolągi powyksztłciły się z nich, bo popatrz pan. Ja to wiedziałem zawsze, wieś to mój dom. Tu jest moja matka, ojciec, tu jest kuzyn i brat kuzyna. A dziś niejeden nawet nie wie co za jedni za płotem mieszkają, bo zamurowane. Pies tylko ujada i też nie wie nawet na kogo, bo go nawet w życiu swym, oj , pieskim, prawdę mówię?-nie widział. Tyle, że czuje, że jakiś się obiekt obcy za murem przesuwa i że jego zadaniem jest szczekać, choć i to „sobie a muzom”, jak to dzisiaj pięknie ktoś mówił, bo podsłuchałem , u pani nauczycielki.I stresy u psów nawet narosły już od tej izolacji panie, a ludzie to dziczeją za telewizorem, choć im się wydaje, że miastowi się robią przez to oglądanie. Ale co z tego, panie, jak byle chłopek jak tylko dorośnie, to już mu się marzy uniwersytet, panie, albo zagranica. I wieś im nie w głowie i tylko by się uczyć chcieli, a krowy samopas prawie chodzą, bo dziadki za nimi nie nadążają, a młody w książkach siedzi i najada się do syta tymi mądrościami, panie, co to już po raz setny do głowy pakuje, i na to wychodzi, że jeszcze chwila i tylko krowy same będą przez wieś maszerować, bo staruszki , panie powymierają , a młodzi odpłyną do miast i jeszcze dalej, bo już i do Europy całej mogą jak te armie wkroczyć. Nie chcę, panie, nawet myśleć o tym, jak ta ziemia będzie wyglądała po takim przemarszu, bo mi się zdaje, że już nic na niej nie wyrośnie jeno wstyd, panie. Opuszczona ziemia. I dlaczego, panie? Dla miejskiej wygody? Toć to za naszych czasów nie do pomyślenia. Jam za wiadomego króla gospodarzył i ziemia dla mnie świętą była, a krowa druga. Kościół dopiero na trzecim miejscu, bo, panie te dwie świętości to były jak chleb i sól. Ziemia i zwierzyna. O rodzinie to się nawet nie myślało, bo to się samo przez się rozumiało, że rodzina, to jak coś o czym panie, myśleć nie musiałeś. Była i tyle, takie to było oczywiste. Od Franka do Klimka- dwadzieścia kroków, a do Jackowych trzy minuty na piechotę, a Kazików pole- to za miedzą. Wszystko, panie jak w stogu siana. Cieplutko i swojsko. Kto by tam o dalekich stronach myślał? My wiedzieli, że chłop z ziemią to jak mąż i żona, rozstać się nie ma prawa. Boskie i tyle. I to stary chłop i kajtki jednakowo wiedzieli. Teraz ? Sam pan wiesz, boś się pan na wsi sam urodził i co pan tu teraz robisz? A to już mało dentystów w miastach, żeby jeszcze ze wsi sprowadzać musieli? I ojciec pana już żegna się może po raz ostatni, a pan co tu robisz? Myślisz pan, że bracia , co już w Stanach siedzą to mu podadzą tą szklankę wody na starość? Ach, widzisz pan sam. Gęba mi spuchła tylko od samego gadania, a pan tylko z tym wiertłem nade mną jak ten sęp wisisz. A rzućże pan to paskudztwo i wracaj do swoich. Mnie już i tak zęby do niczego. Tych dzisiejszych smakołyków to nawet do gęby bym nie wziął. Wszystko, panie, sprowadzane, zamiast z naszej wsi, z zachodu! I myślisz pan, że po co tu przyszedłem? Taki szmat drogi w czasie, bo od króla Ćwieczka to wiesz pan, spory kawał czasu, żeby tylko takich jak pan uświadomić, że matka i krowy czekają jak na zbawienie, a ojciec to już nawet nie doczekuje. Przeważnie pierwszy zmiera. I nie wstyd to panu, tak ludziom w zęby zaglądać jak byś pan mógł swojemu własnemu koniowi?Albo jałówce? I na co ci ten fartuch nakrochmalony? Zwykła kufajka nie wystarczy? Na każdą pogodę i wygoda jak żadna.I na spoczynek wieczny jak ulał. Patrz pan na mnie Nawet się nie przetarła, a wieków tyle ma, bo to rękami świętymi robiona, co same z pola len zbierały i to jaki! Szarpnij pan to zobaczysz, że jeszcze ze dwie wojny przetrzymać może. Ale, co ja ci tu młokosie mówił będę. W tobie już się zalęgła inna siermięga, miastowa. Połóż mnie tylko na wznak i już odejdę jak przyszedłem. Zęby człowiek stracił na takich jak ty, a teraz jeszcze oni mają ci je ratować? No, ja będę uciekał. Nic tu po mnie. Jak będziesz pan kiedy chciał na wieś powrócić, to jedno, co mi przyrzec musisz, to tylko to, że nigdy do ksiąg kościelnych nie zajrzysz, bo tam mnie nie ma. Ja jestem tylko twoim sumieniem, co tylko od wielkiego dzwonu się już przy tobie pojawia. Oj, niedobrze, niedobrze... (Ps.Drzewiej się mawiało, że prędzej „zęby zjesz”, niż chłopa od ziemi oderwiesz. A dziś, prędzej zęby „zjesz”, niż chłopa na wieś ściągniesz. Szczególnie dentystę.)
-
Wyjątkowe predyspozycje
Anna Romanek odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To bardzo sympatyczny dołek Pozdr./Ania -
Zrobiłabym "cesarskie cięcie" Po pierwszej zwrotce, dwie ostatnie. Sens "do załapania" a wiersz lepszy, według mnie. Pozdrawiam.
-
Właśnie nie wiem- z tym zawisnął. Lepiej mi tak pasuje i jest w słowniku. Ale czy to się jeszcze używa? Dzięki.
-
1.Z dopalającego się samolotu wyszła stwardesa. Podeszła do niego z uśmiechem. "Może cygaro?" Zaczęła się rozbierać. 2.Osiłek o kałkaskich rysach złapał go za kark i wystawił nad przepaśc nad ulicą."To za Hsu!" Otrzepał ręce i z grymasem obrzydzenia wypłukał je w wannie. 3.Na dole reporterka w mini spódniczce pomachała mu ręką. Obok niestety stała żona. 4.Wyjął z kieszeni poszarpanych spodni cellphon i poprosił o rezerwację pokoju z miłą niespodzianką w wannie. Najlepiej o rysach orientalnych. To takie sugestie. Pewnie głupie. Może ktoś ma lepsze. A może Tobie już spadło jabłko na głowę i sam już powiesz "Eureka!!!!!!!!!!!!"
-
Znowu dobre. Tu już nudno się robi. Może jakaś zniżka formy zrobiłaby dobrze czytelnikom. Tak dla rozrywki.
-
Zawisnął na krzyżu bolesnego przebudzenia A cisza pojednała go z nim samym Uczynił łódź, odpłynął w zaświaty zdarzeń I nic nie było z nim, ani nie było za nim Płynął dalej Światłocienie mijane po drodze Rozpinały pielgrzymkę po niebie A ziemia wsiąkała w milczący Pochód przeznaczenia
-
Wykastrowane mózgi
Anna Romanek odpowiedział(a) na Jay Jay Kapuściński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Chcę coś Ci napisać, ale nie wiem dokładnie co, bo nie wszystko w tym wierszu rozumiem. Przykuły moją uwagę te ciekawe określenia o słońcu i ptakach. Oryginalne . Pozdrawiam -
Co do pana doktora-sama nie wiem. On stara się mówić przystępnie do tego pacjenta, więc "zniża loty", ale może masz rację, Wampirko. Dziękuję za przeczytanie i opinie. I...Asherowi także." Panów"- stanowczo za dużo, też tak myślę i "I" może też. Pozdrawiam ciepło. ANia
-
Ludzie to tak panie narzekają, narzekają, bo czasem to jest rzeczywiście na co, ale mnie się zdaje, że jak kogut nauczy się piać, to już tak będzie piał do końca życia. Kukuryku, kukuryku, co i raz w kółko. Tak i z tymi ludziskami, panie. Tylko się nauczy narzekać, to już te swoje kukuryku tak będzie ciągnął za sobą jak ten za przeproszeniem… nie powiem, bo nie wypada…No, niech będzie- ogon komety. A ja sobie żyję i też, nie powiem, robi się człowiekowi nieraz jakoś ciemno czasami, bo i są powody, żona ci umrze, albo zgubisz zegarek, wie pan –nieszczęścia. Ale ja to już się tak nauczyłem, że to wszystko wtłaczam do środka, skompresuję i cześć. Jak ktoś popatrzy, na wierzchu nic nie wystaje. Czasem to mnie oskarżą, że bez serca, albo gbur, ale panie, co ja tam w środku mam, to nikt nie wie. A przecież nie będę na wierzch całej tej sałaty wyciągał, bo i po co. Mam piać, tak jak oni? Gdzie się nie obejrzysz tylko same kukuryku., albo gdakanie w najlepszym wypadku. Kiedyś jeden facet, to przyszedł do mnie i chociaż miałem dzień wolny jeden w miesiącu, no wie pan, na odzipnięcie trochę, to przylazł. I tylko kukuryku i kukuryku. Wreszcie mnie głowa tak rozbolała, że zamknąłem mu ten dziób i prawie że ze schódow zrzuciłem. No, tak z galanterią trochę, niby że dla jego dobra, bo mu powiedziałem, że dobry film na dwójce, triller, a mój telewizor właśnie wczoraj nawalił. On uwielbia trillery, więc ja go pod pachę i po schodkach. I gadu, gadu. I do drzwi. I cześć, plan wykonany. Ja jestem taki facet, co mu nic narzucić nie można. Wiesz pan, ja z takich, co sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. I lubię konkrety. To mnie krew zalewa, jak te baby nieraz do mnie do kantorka zajrzą nieraz na słówko, a za przeproszeniem gęba im się nie zamyka przez godzinę, ale przerwiesz, to ci przyjdzie znowu, bo nie dokończyła. I od początku zaczyna. To już lepiej wysłuchać od razu. Ale czasem to już od tego ich gdakania to powietrze całe aż się trzęsie i w uszach świdruje. Ale żyć trzeba, panie i się musisz z ludźmi liczyć, bo sam nie wyżyjesz. Chociażbyś chciał. Po dwóch dniach, to już jak tego gdakania i kukuryku nie słyszę, to już jakoś nieswojo się robi i czegoś brakuje. Potem znów przychodzą i masz potąd! Tak to jest, panie, człowiek to taka istota, że sam nie wie czego chce. Zwierzę tak, ma cel, trafione. I spokój. Syty, odpocznie, i od początku. A człowiek cały oblepiony tymi zachciankami, ciągoty różne ma, damsko męskie, na przykład. Przecież ile to męki, te wszystkie łamania serca! W tych rejonach to najwiecej tych kukuryku słyszysz, bo te strzały, panie, sercowe, to najboleśniejsze. Jak cię trafi, to nie daj Bóg. Sam wiem, do dziś boli. A wygrzebać się z tego, sam pan wiesz, jak z dna rozpaczy. Tak mi się to ładnie powiedziało. Z dna rozpaczy, no bo i tak jest. Te kukuryku to już przechodzi wtedy w lament, jak rzeka płynie, panie. Cała z łez. Ale, co ja tu będę w tych sprawach drążył. Ciężko i tyle. Ja się nie skarżę nigdy. I dlatego garną się do mnie jak gołębie, bo słucham. I jak w gąbkę we mnie wsiąka. Cały już jestem nasiąknięty. Panie doktorze, może mnie gdzie wyślij pan do jakiegoś kurortu bez tych kukuryków. Gdzieś, żeby mnie już od tych łez wlanych we mnie uwolnić.Tyle, że znowu po dwóch dniach już dam nogę, no, to już sam nie wiem, co mi pan radzi? Czy ja jakaś centrala telefoniczna jestem, że się na mnie wszyscy uwzięli? - Panie Prokot, pan się wyżalił przede mną jak te pana “koguty”. Teraz tylko małe pytanie. Co by pan bez tych ludzi robił? Żona nie żyje, sam pan mieszka. A zainteresowania? - No…będzie ciężko. Ja tam… -Trzeba się trochę otworzyć, to dobrze robi. Pożal się trochę do ludzi, jak oni do ciebie. Wysłuchają cię, lżej się zrobi… -Ech, panie. Panu to za nic płacą! Tak pomóc to sobie i sam potrafię! I to bezpłatnie.I ja nie otwieram się jak małż! -Dziś się właśnie otworzyłeś! I perła wyszła. I właśnie o to chodziło. Wszystko pan sobie sam wytłumaczył. Może pan spokojnie iść do domu i kontynuować codzienną rutynę.Tu jest kaseta, wszystko nagrane. Autoterapia! To działa najlepiej. Pana własne kukuryku wyszło z pana. Niech pan przyjdzie jak znów będzie pan “nasiąknięty”. Żegnam, panie Prokot.
-
Galaktyka bezsensu
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
szary byt galaktyka niespełnienia zanikanie w świadomości bezsensu boli jest coś drobny pył kryształ do góry pędzi jestem błogość a jednak -
Aaaa..to cioci Kazi paciorki zakaził! kończę, bo już mnie obłazi brrr...
-
do kościoła? Po co wpadał? czy tam ksiądz też go spowiadał? I na nowo grzeszył !? Rany! Ale gbur nieokiełzany
-
to nie był V.van Gogh
Anna Romanek odpowiedział(a) na utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Cudo. Życzę snów w oplotach przyjaznych oczu. Dziękuję za głębokie wzruszenie. Rozwinąć, dodać słowa?-Broń Boże! -
Życiorys (Vincent van Gogh)
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Myślę, że krótszego życiorysu nikt nie napisał. Co nie jest pochwałą dla siebie samej, lecz o to mi chodziło. Kocham Van Gogha za Jego wielkie serce. Życie? Nie udało mu się, ale może właśnie dlatego.Dzięki. I chyba wyrzucę z wiersza- "odpłynie jak rzeka"-ostatni werset, jak radzisz, Patrycho.Pozdrawiam. -
Krowa, czy to co?
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie wiem czy zdołam Was nie rozczarować następnymi. Gwarą nie umiem, szkoda. Dziękuję, pozdrawiam. -
Życiorys (Vincent van Gogh)
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Z pejzaży, portretów Życie ucieka Z japońskich ogrodów I drzew orchidei Z nocy gwieździstych I słoneczników Z listów do Teo Zimnych azyli Po kropli ścieka Odpłynie jak rzeka -
Krowa, czy to co?
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jo, jo, panie ASHER. W pańskiej wodzie też się nieźle czuję. Jak w święconej prawie. A bo to ja jedna? -
Pytasz, dlaczego?
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję za komentarz. Nie mogłam się zdecydować na zakończenie. Dlatego dałam w nawiasie drugą wersję. Pozdrawiam -
Pytasz, dlaczego?
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
zabrałeś mi jasność wygasiłeś płomienie żal zalągł się we mnie a ty pytasz...czemu? (teraz pytasz...dlaczego?) -
Krowa, czy to co?
Anna Romanek odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Z przekazów moich, panie, dziadków, to się dowiedziałem, że krowa, jak rodzi cielę to jej się zawiązuje oczy, żeby przypadkiem się nie przestraszyła, bo, panie, u nas w Mrągowie, to takie panowały zwierzęce choroby, że świnia to nieraz do widelca podobna się rodziła, a koń, panie, do owcy, tyle, że z tą owcą, to też nigdy nie było całkiem w porządku, bo i łby czasem dwa miała albo krowie kopyta. I żeśmy się już bać zaczęli od tej pory, czy jakiego czorta nam do wsi nie przyniesie ta zaraza, co to by się rozmnożył i już został. Najwięcej, to się te bali, co do kościoła nie chodzili, i jak się te zaczęły kulasy rodzić, to panie kościół w szwach pękał i nieraz to nawet ławki musieli wnosić na dodatek, tyle się wiernych porobiło. A ksiądz to tylko z miną tajemniczą się przesuwał, bo taca, to już się tak uginała, że, panie, te co zawsze zbierają, to już na czworaka prawie szli. Jak małpy prawie wyglądali, jeszcze z tym głupim uśmiechem, bo to, panie, nigdy takiego nie mieli pokosu i do tego, panie, nagle wszystkie gały w nich się wlepiały. Głównie to w tacę, ale o nich zahaczało, to się im wydawało, że tacy się ważni, panie, porobili. No, ale o tym cielaku... Prawdę mówię, że się i krowy bały o swoje przyszłe dziatki, bo, panie, krowy, to takie głupie to nie są, jak się niektórym wydaje. Rozum swój mają i oczy też, panie. Jak widzi, że coś nie gra, to odchodzi i cielę się prosić musi, żeby cyca dała. I da, bo to jak każda matka, panie. Chociażby szkarada jakaś była, to i tak pokocha. Z tym kochaniem, to nie wiem, panie jak to jest u zwierząt, ale z pewnością coś one też mają, bo inaczej to jakby się to wszystko rodziło? Z czego, panie? Jak facet sobie upatrzy babę, to i wół, i koń, panie, także. Tyle, że przed Panem Bogiem nie przysięgają dozgonnej miłości, ale panie zejść się muszą. I patrz pan, jak nieraz się prowadzają! Nie od razu do rzeczy, tylko karesy jakieś, podchody. Czasami to przyjemniej popatrzeć niż na ludzi, bo ci nieraz to tylko w krzaki, panie, i cześć. I tylko otrzepie spódnicę i te banknoty tylko za serce se chowa. Mało się tego naoglądałem, panie, jak w wojsku byłem? Było, jak chleb z masłem. Niektórzy, to i nawet krzaków nie szukali, tylko byle parawanik, panie wystarczył. Pamiętam, jak na przepustce byłem, do jednej takiej zajść chciałem, bo mi w oko wpadła, a tu, panie przy samej drodze się kochają. Czy myślisz pan, że się wypłoszyli jak podchodziłem? Gdzie tam, panie, jeszcze się więcej grzali. Słoneczko dopiekało, koniki grały. Jak z obrazka, panie. Miłość na łonie natury. Do dziś nie zapomnę, bo jak ich mijałem, to tylko chrząknąłem, żeby to się doprowadzili trochę do ładu, ale co? Tylko chichot jej i on potem tak samo. Poszedłem, panie, co mi tam! W głowie miałem swoją i mi markotno było, czy jeszcze czeka, bo tylu łaziło w kółko po okolicy po przepustkach, że się bałem, czy aby jej się inny nie spodobał. Miałem dwadzieścia lat, prawie, to się przejmowałem podwójnie. Wiesz pan, jak człowiek młokos taki, to wlecze to serce jak po ziemi nieraz, jak kajdany, panie. I cierpi, bo nie wie jeszcze jak to jest. Wszystko takie piękne się wydaje, idziesz do ołtarza, czar, panie, pryska, ale wtedy, bierzesz wszystko na serio. Chłopak jak zobaczy, w podstawówce, że inny jej tornister niesie, to, panie ryczy w domu. Gdzieś się chowa, żeby go nikt nie przyuważył, bo to już na tyle duży jest, że już to słyszał, że mężczyzna nigdy nie płacze. Babcia tylko coś wyczuwa, ale jej też się nie zwierzy, bo skryty jest. A i tak wie, że babcia już wie o co chodzi, tylko udaje, że nic ją to nie obchodzi. I, panie, to jeszcze gorzej denerwuje, jak tak tylko ze współczuciem popatrzy, bo w tobie wstyd narasta, za mazgajstwo. A jeszcze nie daj Boże czerwony się zrobisz, to już koniec. Sam byś siebie z tej planety jak najszybciej usunął, tylko nie ma jak. O duchach się nasłuchałeś tych opowiastek, to nawet do ciemnego kąta boisz się wejść, co dopiero przejść na tamten świat, bo ci się wydaje, że tam już te zjawy czekają, żeby cię rozszarpać na strzępy. To chociaż się czujesz jak ginące zwierzę, noża nie ruszysz, ani wiatrówki wójka, co na ścianie wisi, bo się boisz. Dorośniesz, to się śmiejesz sam z siebie. Masz inne problemy, tak jak teraz, panie. Odkąd się ta huta tu pojawiła, to, panie, nikt spokoju już nie ma, bo każdy wie, że od zwierząt się, panie zaczyna. I każdy się boi, że mu się dzieciak urodzi bez nosa, albo z dwiema głowami. Ludzie nie te same, co przedtem. Do kościoła zaczęli latać więcej, bo jak trwoga, to do Boga, to pan znasz. Stare, to zawsze chodzili, ale te młode, to już po nocy w sobotę, to w południe w najlepszym wypadku wstawali. Odespać muszą nocne łazęgi, panie po klubach. Jeden tu mamy, ale jakoś nie za bardzo się przyjął, to jeżdżą do Augustowa. Trochę daleko, ale, panie, dla rozrywki, panie to teraz się żyje. My to się jeszcze liczyliśmy . Ojciec zabronił i cześć. Chyba, że uciekłeś, ale czasem nie warto było, bo karę nałożył taką, że ci się na drugi raz już odechciewało. Wiek musiałeś mieć swój i koniec. Teraz wiesz pan, wymykają się jak króliki. Małolaty, panie. Pijane po nocy wracają. Anioł stróż to bladozielony ze strachu, jak tak musi pędzić za tymi autami jak wracają. Ledwie nadąży skrzydłami machać, a jak już panie dojadą, to sam klęka i się modli, że niebiosa mu pomoc zesłały, bo inaczej jak by dogonił?. Też chody mają swoje, ja ci mówię. Mój anioł stróż, to się tak nie narobił jak te teraz, panie. O dziesiątej to już spać szedł, a teraz to już i aniołom zwyczaje się musiały poreformować. Drugiego nie ma, na zmiany nie pracują. Nieraz to się już tak wlecze jak cień, bo siły nie ma, a ten, panie młokos, tinejdżer to dzisiaj mówią, bo po naszemu już czasem za zwyczajno brzmi, to dopiero się rozkręca, panie. Dobrze, że już moje pierwsze wnuki daleko, to i widzieć tego nie muszę jak to gna do tych dyskotek, albo klubów. Nie wiem, panie czym to się różni, bo tylko mi to ucho wyłapuje te dwa słowa, panie. Dysko i klub. Może to jedno i to samo, ale w tym się nie wyznaję. Będę leciał, bo się spieszę. Krowa się będzie cieliła, oczy jej, panie muszę zawiązać. I sobie też, bo jak już panu, panie mówiłem, może się jaki czort porodzi, a ja tego, panie pierwszy nie chcę widzieć. Przesądny jestem. Niech to sobie kto inny zobaczy, ale nie ja. Na mszę dałem, żeby już się w mojej rodzinie potworek więcej nie urodził, nawet z moich zwierząt. Bo już na świat przyszła moja wnuczka. Nie widzi, panie, z jedną ręką. Do lekarza, to my już panie ścieżkę udeptali. Ale, co zrobić, kocham jak swoje, a może jeszcze więcej. Jadzia z nami mieszka, za mąż nie wyszła, bo jak zobaczył to oczekiwane, co trochę przedwcześnie się przydarzyło, to dał drapaka. I tyle go widzieli. Ponoć gdzieś w Katowicach robi, na Nowej Hucie był, a teraz co z nim, to nie wiem. Zobacz, pan, widzisz pan tego potwora? Jak dymi? A te swoje wydaliny to nam pod sam nos wylewają. Śmierdzi to, panie na kilometr. Myślisz pan, że coś się zmieni? Panie, ja tu już tyle lat żyję i jak się rozmowy zaczęły, to jeszcze takim kajtkiem byłem. I co? Dalej nic. Chodzą z tekami, panie, w tą i z powrotem, debaty wielkie, panie. A my co? Gdzie się wynieść i za co? A i my tu krew z mlekiem wyssali z tej ziemi, to jak ? Ech, panie, mówić mi się nie chce, bo to taki temat wyświechtany, że nikt już ucha nawet nie nadstawi, bo co? Tylko te ciekawostki wyłapują, co się w tych ilustrowanych pismach mnożą. Czy Madonna będzie miała dzidziusia z tym, czy z tamtym, a tu, panie ścieki. Kogo to weźmie, panie. Odrzuci gazetę na samo tylko słowo. A pan skąd się tutaj zjawił?. Nie widziałem pana nigdy. W ściekach pan się przyszedł wykąpać, czy jak? Przyjdź pan później, jak już wszyscy poumierają, albo jak się ten czart rozpanoszy, bo może wtedy takich jak pan wypłoszy, co tylko tu niby z czymś nowym przychodzą. A my tu, panie, to już to wszystko znamy, jak własną kieszeń. Kupę papierów, pytania i w siną dal. Nie marnuj pan swojego czasu i naszego. Pan Bóg pomoże jak czas przyjdzie, ale na pewno nie pan. -Dziś zamykają hutę. Nowy oddział będzie, tylko piece elektryczne i wielkie oczyszczalnie ścieków. Wszystko już wprowadzają w życie. Właśnie przybyłem Was zawiadomić. -Jej! A co z moją krową, z dzieciakiem? Czy mam jej już oczu nie zasłaniać? Bo mi się zdaje, że ten czart, to może jeszcze przyjść. I jeszcze będzie może przez sto lat się pokazywał. Ale pan dobrą nowinę przynosisz!? Idź pan już, bo jeszcze moja córka dzieciaka wyniesie, to się pan przestraszysz. Dobrze, że ja już za długo nie pożyję, to się nie muszę bać o prawnuki. Idź pan już. Do tych swoich biurowych lisów. Coś miał pan powiedzieć to już powiedziałeś. Do widzenia. Cieszymy się, a za sto lat nasze wnuki jeszcze więcej. Dobre i to. Jakbyś pan później przyszedł, to może i dwieście musiały by czekać. To idź pan już skąd przyszedłeś. -
Aha! Ha, ha , ha !