Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna Romanek

Użytkownicy
  • Postów

    428
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anna Romanek

  1. na rzęsach przemieniona w srebro liście pod filarami nieba okrągleją gładzone ciszą w balecie lekkości powietrza pląsy muzy dźwięków wtapianie wnętrza czas zamiera w przestrzeń przekształcony wołanie próżni dotyka płomieniem biorę prysznic gwiezdny świadomości niedobrzmieniem ważka świergot ptaków biel chwila- jedwab
  2. Wzajemnie. I- będę podglądać Cię "przez okienko" Pozdrawiam
  3. Dzięki serdeczne. Co do tytułu-boję się jeszcze tytułować haiku(ktoś zwrócił mi uwagę), chyba, że będę przekonana, że tytuł powinem być. Zobaczę jak mi będzie szło. Bronić swego- trzeba, lecz także uczyć się od mistrzów. I-do tej pory nie wiedziałam wiele o haiku.To-uruchamiam głowę do myślenia. I "idę" podglądać Lenkę. Wesołe, świateczne pozdrowienia.
  4. Przepływały przez okno jego podziemnej sypialni. Pamiętał je wszystkie. Niektóre miały zabawne sukienki w śliczne kwiatki, albo mini spódniczki i buciki na obcasiku. Takie właśnie lubił, słodkie i ładnie ubrane. Miał sentyment do blondynek. Brunetki były zbyt ostre. Zawsze wydawały mu się bardziej inteligentne i dlatego obawiał się ich. Wolał spokojne życie, bez obaw, że będzie złapany.Godzinami potrafił siedzieć przed akwarium i wpatrywać się w ich ruchy. Włosy rozpływające się powolnym ruchem w dół i w górę, obroty, ich wzajemne wymijanie się w przeźroczystej jak woda formalinie. Był estetą. W wodzie znajdywały się również nowoczesne figurki o opływowych kształtach, przedstawiające kobiety w różnych pozach. Miał mnóstwo czasu, gdyż nikt nie wiedział o jego ukrytym gniazdku, w którym przesiadywał całymi dniami. Był zawsze przezorny i jako dyplomata, co było fikcją, podróżował dużo i często opuszczał rezydencję. Tak więc mógł swobodnie zajmować się swym hobby nie będąc nachodzonym przez znajomych. Tych zresztą nie miał wielu, lecz jak każdy, kto dba o swą reputację nie omieszkał zadbać i o to. W końcu zawsze samotnik jest najbardziej podejrzany. Starał się utrzymywać więzi towarzyskie z ludźmi o światowych poglądach, którzy podróżowali po świecie i mieli wyobrażenie o tym jaki jest Rzym, Paryż i inne światowej sławy miejsca, nie zapominając o jednym, do którego wracał zawsze, a było to jego ulubione, najciekawsze w świecie, a jeszcze przecież od końca nie odkryte miasto Kraków. Miał do niego szczególny sentyment. Nigdy nie zapominał o drogocennych i miłych sercu klejnotach, co jak światło dla ciem o wieczornej porze, dawało mu pewność narzucenia siatki swych niezmiernie misternie plecionych samczych zasieków. Feromony, które rozsiewał wokół głowy pięknej blondynki, której urokiem już nasycał się na długo przedtem zanim podjął próbę przykłucia jej szpilką do swego planu, dozował iście po aptekarsku, by uzyskać jej zaufanie. Umiał to już robić z taką perfekcją, że nie było tam miejsca na żadną pomyłkę. Wiedział dokładnie jak każda z nich zareaguje i mógł przewidzieć, prawie bezbłędnie jak potoczy się rozmowa. Miał przecież zawczasu przygotowany mały scenariusz dla każdej z potencjalnych ofiar. To określenie, słyszane często w mediach, nasycało go niesmakiem, bo przecież był estetą i w jego własnym mniemaniu był wyłącznie artystą, czego nie rozumieli ludzie i co było powodem, że musiał ukrywać się ze swoją sztuką, wierząc jednocześnie, że przyjdzie dzień, kiedy zostanie rozpoznany i osiągnie wreszcie zrozumienie i należną mu pozycję w sztuce. Narazie nie mógł ujawnić swych dzieł, ale pasja narastała coraz więcej i już zaczęło go gnieść osamotnienie w jego własnym świecie. Rozpierała go duma i chciał się podzielić z innymi swym dziełem, lecz będąc człowiekiem światłym i wykształconym zdawał sobie sprawę z tego, że czas jeszcze nie nastąpił.To nie on nie dorósł do czasów, to czasy jeszcze nie dorosły do niego. Tymczasem pracował nad doskonaleniem formy i coraz to urozmaicał swój ruchomy obraz wprowadzając jakiś nowy, lecz dobrze przemyślany szczegół. Ostatnim była przepływająca maska o wyrazie twarzy najwyższego uniesienia przytroczona do ciała nagiej osiemnastolatki, której ręce kiedyś wzbudziły w nim szczególny rodzaj uniesienia i artystycznego napięcia. Został z nią sam na sam w przedziale rozpędzonego pociągu. Nie dojechała do miejsca przeznaczenia. Ofiarował jej znacznie bardziej należne jej miejsce- w przyszłej galerii swych dzieł.Uroda jej nie ulegnie zepsuciu, jak byłoby się nieodwołalnie zdarzyło. Poczytywał to sobie za zasługę. Ofiarował jej nieśmiertelność. Podobnie jak każdej z nich. Spędzanie wieczorów przy akwarium dawało mu lekkość jakiej nie zaznawał nigdzie. Drobna jego postać zdawała się urastać do jego wymarzonych form muskularnego mężczyny, którym zawsze chciał być, by imponować kobietom. Los jednak pokarał go niepozorną urodą i smętnym wyrazem twarzy, który to otrzymał w spadku po wiecznie chorej i nieustannie narzekającej matce. Jedynym jego atutem było wykształcenie, które, jak już rozpoznał będąc jeszcze lichym studencikiem, otwierało mężczyźnie szczególną furtkę do kobiet, jako, że w ich mniemaniu był wówczas- kimś. I tu nie liczyło się to, że jesteś jedynie szczątką mężczyzny, o mało ciekawym wyglądzie, a tylko twoja ranga studenta i później dobrze zarabiającego faceta.I choć każda z nich wiedziała, że z tym różnie bywa i bidę klepią nawet docenci, to jednak czar wyższego wykształcenia działał jak magia.Tak naprawdę dzięki swemu dyplomowi zawdzięcza swoje bogactwo i to nie dzięki sobie, ale dzięki młodym, lecz wpływowym kobietom, które widziały w nim swego pocieszyciela, podróżującego przez życie intelektualistę, który może ofiarować im szlachetne serce, zdejmując z ich drobnych bark ciężkie doświadczenia losowych przypadków. Po wielu nieudanych miłościach szukały po prostu przyjaciela. Rozumiał doskonale ich rozlatujące się dusze i podłamane niewiarą w męską szlachetność serca. Był nawet sam w połowie przekonany, że jest w stanie ofiarować im to wszystko i przez długi czas poddawał się swej roli rycerza niespokojnych panienek, które wzamian ofiarowywały mu liczne dojścia do intratnych posad, które opuszczał szybko, pnąc się po drabine niezbyt ryzykownych szczebli kariery.Z czasem zarządzał całkiem „szacownym” siedliskiem, gdzie spędzał samotnie większość czasu. Miał je wszystkie przecież przy sobie. Z rynien kapała woda. Była odwilż. Kominek, tylko na prąd, by nie zdradzać dymem jego obecności w domu, dawał miłe, utulające uczucie spełnienia. Wreszcie egzystencja jego nabrała pełni kolorów, a wzrok mógł napełniać się paletą uniesień i spokoju-jednocześnie, płynącego jak powolna rzeka do wnętrza jego drobnego ciała. Zauroczony swymi ukochanymi, które jak drzewa poruszane lekkim wiatrem, kołysały się wprawione w ruch specjalnie skonstruowaną pompą, nie zauważył, że za plecami, jak cicho podpływające aligatory, uzbrojeni w pistolety, wszystkie wycelowane w jego plecy, pojawili się czterej policjanci. Kątem oka dojrzał nagle odbite od szkła cienie. Rozłożył leniwy fotel w pozycję leżącą, rozgryzając umieszczony pod plombą arszenik. Tak właśnie miało się zakończyć. Widział już to zakończenie wiele razy, widząc jednocześnie pod literą M w następnym wydaniu encyklopedii swoje nazwisko z obszerną notatką o jego wielkich osiągnięciach w dziedzinie sztuki,o nowym Picasso dwudziestego pierwszego wieku. Skurcz był silny, poczym omdlałe ręce opadły po obu stronach fotela zwieszając się bezwładnie i jakby bezradnie. Kominek grzał miłym ciepłem, jakby nic się nie wydarzyło. Nazajutrz spikerka dziennika wyważonym głosem oznajmiła, że długo poszukiwany wielokrotny morderca, o wyjątkowo sadystycznych cechach, został wreszcie zlokalizowany w swej siedzibie niedaleko krakowskiego rynku, gdzie od lat przetrzymywał swe ofiary. Dodała jeszcze zniżonym głosem, że rodziny ofiar proszone są o zgłoszenie się w celu identyfikacji ciał. Władze miejskie, ku przestrodze, postanowiły postawić szklaną gablotę z ciałem mordercy zatopionym w formalinie, w centrum rynku Krakowa, jako rodzaj publicznej egzekucji nowego stulecia-pośmiertnej.
  5. Asher, piszę spontanicznie..tak się cieszę, że się odezwałeś. Czytałam jeszcze raz i dużo lepiej. Trochę wyszłam już z polskiej rzeczywistości, to dlatego. Czasem nie "haczę" all. Świątecznie, również Tobie
  6. ...chyba przeczytam jeszcze raz.
  7. Aż się czuje tą świeżość. Z zajączkami. Pozdrawiam.
  8. A do kogo:"Masz fajne pomysły. Brawo."-do Jay? ...bo jeśli do mnie to ostatnie, to kiepsko. Przykro mi trochę
  9. A może lepiej by było: "zmarznięte ptaki na drzewach"?, jeśli można zapytać.
  10. Cieszę się, naprawdę staram się. Może za którymś razem trafię. Dziekuję (bardzo) za wizytę.
  11. Każdy ma prawo mieć swoje odczucie. Napisałam, że jestem malutka na tym forum, co nie znaczy chyba, że nie mam w ogóle głosu. Po prostu inne bardziej przypdły mi do gustu. I to nieprawda, że zawsze spodziewam się fajerwerków. A Ty, Jacku wiesz dobrze, że podobają mi się Twoje "bułeczki". Zazwyczaj świetnie wypieczone i palce lizać. Pozdrawiam.
  12. ptaki czernieją wieczorem starzec przy kominku nie liczy już lat
  13. Dzięki Izo, chodziło mi o oyey. Czasem krytyka(myślę, że też sama wiesz) dopinguje.Dzięki, pozdrawiam
  14. coś tu jest nie bardzo, ale nie umiem powiedzieć co. Jakoś tak nijako, jak dla mnie. Ale co ja tam...mrówka
  15. Izo, nigdy się nie gniewam. Cieszę się, że wypowiadają się osoby, które mają krytyczne zdanie(choć nie jest to miłe, przyznaję). Szczególnie, gdy jest ono przez nich uzasadnione. Co do Twojej propozycji-polegam na Tobie, choć moja forma jest mi bliższa (bo miało to wyrażać osobiste odczucia) Uczę się cały czas, choć...często mam tego dość, bo drażni mnie moja "niedołężność", ale potem wracam, bo...to tak już jest. Sama wiesz. Myślę, że to jasne, że chodzi o lilie Monet. Pozdrawiam
  16. świeca gaśnie nawet ryby przy dnie śpią
  17. Dziękuję Lenko. Na razie nie będę dawała tytułów. Haiku w zasadzie jest mi obce, lecz ciekawi mnie i chcę próbować. Cenię każdą poradę. Pozdrawiam
  18. Przepraszam, mam czasem problem z komputerem, dlatego poprzedni komentarz nie jest dokończony. Próbowałam przekazać coś w lekkiej formie, bez patosu. Myślę że mogłam wymyśleć jakiegoś swojego bohatera tego opowiadania (właściwie listu). Tyle, że właśnie tak sobie wymyśliłam. Tytuł- zgadzam się-odstrasza. Nie powinnam może nawiązywać do "Małego Księcia", bo zaraz budzą się porównania. Wciąż uczę się, a przy tym "dostawać trzeba czasem po nosie". Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
  19. słyszę szum wody uciekanie dnia światło zatrzymane w czasie przykute do wieczności rozpięte na sztalugach świata przenika do szpiku kości
  20. Dzięki Ul.CIA. Śmierci matki nie przeżyłam również. Celowo nie wyeksponowałam rozpaczy(ekspresyjnie), gdyż głęboki ból, jakiego doznaje ten, nie młody już mężczyzna, wyraziłam w słowie "zapłakał". Celowo na końcu, dla podkreślenia, że mimo prób panowania nad sobą i uciszenia wspomnień, nie udało się powstrzymać łez. Ciężkich, męskich łez rozpaczy. Słusznie zauważyłaś, że często dopowiadam tytułem. Pozdrawiam. Izo i Michale: Staram się bardzo, a jest to trudne, gdyż dotychczas pisałam inaczej. Zapoznaję się tu z innym stylem, który mnie fascynuje. Dużo symboli, domysłów, mimowolnych skojarzeń, głębi. Przedtem bardziej byłam za klasyką. Odkrywam nowe. Co do poprawek: czy: ukląkł wpatrzony w lukę czasu a może:(?) filary milczały bliskością nieznanego w lukę wpatrzony czasu na ustach śniedź przemijania zapłakał I..dzięki za wizytę, bardzo
  21. Natalio, ja sobie nic nie narzucam. Piszę to, co mi w danym momencie, jakby to nazwać, chyba no...nie wiem-jakaś fala przynosi mi coś i piszę. Nie myślę równać się z Exupery, to nawet śmieszne. Odpadłabym w przedbiegach. Lecz coś mnie "wzięło" na taki styl. A co do zastrzeżeń Twoich i Ashera-już zmieniłam tytuł na "List Małego Księcia" i wyrzuciłam pierwsze zdanie. I zaczyna się od "Jesteś", itd. Chciałam wyrazić tylko pewne przesłanie, coś w tym stylu-jak ''Imagine",ale znów to samo. Może nie mam prawa? A może mam, sama nie wiem.
  22. filary milczały bliskością nieznanego ukląkł w lukę czasu wpatrzony na ustach śniedź przemijania zapłakał
  23. zrobiło wrażenie Pozdr/Ania
  24. mnie się podoba wieje poezją
×
×
  • Dodaj nową pozycję...