Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna Romanek

Użytkownicy
  • Postów

    428
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anna Romanek

  1. To jest małe arcydzieło (według mnie). Łącznie z tytułem. Dobre, bardzo dobre. Jestem pod wrażeniem. Nie zgadzam się też z Pedro Salazar co do poprawek. Pozdrawiam.
  2. A nie lepiej tytoń hodować pod szkłem? Oni mieli by biznes, i ona kopciłaby za darmo. Nieźle to wymyśliłeś, ha, ha: Kopciuszka, Król, ale z nazwiska, ojciec Król, zwany Pomidorowym. Ogólnie- Ok. Pozdrawiam Ps. Wolę pierwsze zakończenie.
  3. Całkiem ciekawy przepis na pozbycie się teściowej. Przecinek nie jest potrzebny w "specjalnie dla mnie przygotowała" Usunęłabym zdanie: "Możecie sobie to wyobrazić?", bo działa jak musztarda po obiedzie. Przy czytaniu poprzedniego zdania wyobraźnia już pracuje. Pozdrówka/Ania Ps. Nie jest to jakiś bum(!), ale niezłe.
  4. Renato, i mnie przypadło do gustu. Przy okazji mała lekcja biologii. Pozdrówka/Śpieszę się, więc tylko tyle. Ania.
  5. Renato, trochę zawile piszesz. Mój komentarz, to czysty żart na temat kaczki. Nic więcej. Żadnych nożyc pod stołem, ani w szufladzie nie trzymam. No...są, ale leżą spokojnie, jak moje sumienie. Pozdrawiam.
  6. Powiało wiosennie, Basiu. Miło czytało się i jeszcze milszym jest fakt, że znów jesteś na forum. Pozdrawiam.
  7. Ciekawe po kim to kaczątko takie bystre? Przy okazji przypomniał mi się mój dawny wierszyk: Smocza mamusia 28 listopada 2004 Smoczek zapytał mamusię: Mamo, czy Smok to mój tato? Lecz mamusia nie wiedziała, Kiedyś źle się sprawowała, To jak teraz wiedzieć może? Czy to smok był? Czy to orzeł? No to tylko powiedziała: Jesteś mały, Jak podrośniesz, to się dowiesz, DNA test sobie zrobisz, Dziś powiedzieć ci nie mogę (I sama “zachodzi w głowę”) Pozdrawiam
  8. Moje też. Kawał dobrej lektury. Pozdrawiam/Ania
  9. A misie wydaje, że przesadzacie, ale misie nie wydaje, że mili jesteście. Pozdrawiam/Ania
  10. -A gdyby tak z księżyca spadło na ziemię tylko jedno ziarnko piasku, to co by się wtenczas podziało? - Ano, nie wiem, szepnął Szypuła. Chyba by się nic nie podziało, bo co to, jedno ziarnko? -Ależ, w takim razie jesteś pan w wielkim błędzie, bo zobacz pan, jakby w telewizji to ziarnko jedno, takie tycie, malutkie, pokazali, to co pan myślisz? Nic by się nie podziało? Zaraz by się do tego ziarnka przylepiło całe stado naukowców, i narady i narady od bieguna do bieguna. Nikt by, panie, o niczym innym nie mówił, tylko o tym ziarenku. Bo to może by się rozrosnąć mogła jakaś straszna zaraza księżycowa, albo tam może by jajko jakie ukryte „zagenowane” było, z chromosomami, i tylko patrzeć, a z niego jakiś niewiadomojaki mógłby się wykluć. I gdzie tu uciekać, panie, przed takim? Bo to on, jak z księżyca spadł, to myślisz pan, że nie wie, gdzie każdy się chowa? On to by, panie w jednym, tym, malutkim paluszku miał. I nie wiesz pan, co by się dopiero narobiło? -No, nie... -Taki na przykład statek kosmiczny, co po orbicie wokół księżyca jak zawsze spokojnie sobie lata, to by już chciał czym prędzej na ziemię zesłany być, bo jakby się dowiedzieli kosmonauci wokół czego latają, to by się im włosy w nieważkości zjeżyły i całe zastępy tych „mrówek” kosmicznych, co by się wylęgły z tego ziarna...Bo to już ja tak, panie fantazjuję trochę, panie Szypuła, ale, co myślisz pan, że to by inni, lepiej wiedzieli, co się podzieje? -I dlatego już dziś możesz sobie pan, panie Szypuła zacząć budować statek kosmiczny sam, bo jak te ziarno spadnie i się zacznie jak na drożdżach rozrastać to my, ludzie musimy się stąd wynosić czym prędzej. A gdzie, panie? Oto jest pytanie, właśnie. Tylko w kosmos, bo gdzie? Jak już ziemia opanowana będzie przez te księżycowe komary, czy mrowie jakichś srebrnych ichniejszych organizmów jakichś, co to u nas nikt ich na oczy nie oglądał, to co? Już dziś właściwie po robocie, to już muszę zaczynać, bo jakby nie było, to przecież-„ Przezorny zawsze ubezpieczony”! I tylko, że dzisiaj jestem jeszcze w robocie do dziesiątej wieczór i już nic po ćmoku widział nie będę, jak nawet postawić parę blach... A to mi się udało pana zaskoczyć! Bo myślał już pan, że to wszystko prawda? A ja tak tylko, panie straszyłem, a pan się już cały trzęsiesz, panie Szypuła. Hmmm...A nie masz pan przypadkiem takiego podnośnika dużego, bo ten, co mam to za mały. Bo jak wytoczyć to z chałupy? Takiego potwora? Ale, panie, już się domyśliłeś, bo ja to dyskrecji zachować nie umiem, a miałem na to taką nadzieję. I patrz pan! Wszystko się wydało, bo za bardzo pana lubię, panie Szypuła, no i wygadałem się, że to właśnie na moją chałupę to ziarnko zleciało i teraz mam już ten pojazd, panie, gotowy. Tylko jedno koło do poprawki, bo nie za dobrze się kręci. To jak już pan wiesz wszystko, panie Szypuła, to lecimy razem! Niech się ludziska męczą z tymi księżycowymi. Ja tam nie mam zamiaru.
  11. Ten Twój styl! Gdyby takie były lekcje z pewnością bardziej lubiłabym historię, ale i tak lubiłam, bo może nie tak aż szalejący, ale też z charyzmą był nasz pan. Pozdrawiam.
  12. Dobra, złapałam o co biega. Pozdrowienia.
  13. Krytyka, to osąd. Chwali i gani. Piotrze, rozumiem o co Ci chodzi. Czasem podoba się, czasem nie. I w obu przypadkach wypadałoby wyjaśnić dlaczego. Są pewnie tacy, którzy nie krytykują uczciwie (stąd słowo krytykanctwo), ale ja wiem, że do takich nie należysz(spoko) Pozdrawiam. Leszku, tam nie ma do czego się przyczepić. Czytałam dwa razy. Ty już zadbałeś, żeby tak było. A tekst naprawdę mi się podobał, więc co mam pisać? Może inni? Pozdrawiam i dzięki. Jay, mam zaległości w czytaniu (to na marginesie) Poprawiałam to zdanie, dzięki. Pozdrówka.
  14. Nie ma tu żadnej "pompy", górnolotności. Tekst toczy się, jak powolna rzeka. Wytworzyłeś specyficzny klimat w tak krótkim tekście. Brawa ode mnie. Namawiam do małych poprawek, ale do tych spraw nie włączam się. Odwiedzi Cię może Leszek, albo Natalia (do mnie nigdy prawie nie zagląda, a szkoda). Smutne zakończenie. Cóż, niestety w życiu często się zdarza. Pozdrawiam/Ania
  15. Ty tak umiesz pisać o emocjach bez emocji. Może to głupio brzmi, ale taka myśl spontanicznie przyszła mi do głowy. Dobry opis, pozdrawiam.
  16. Ha, ha, ha, ha. Fajne. Udało się bez użycia siły. Świetnie się czyta. Podoba mi się, ale wolę mniejsze krasnoludki. Mniej wypiją, wyniosą...
  17. Z tym kopem, to chyba przesadziłam. Nieładnie brzmi. Sorry/Ania
  18. Serdeczne dzięki za komentarze. Mam problem z połączeniem, dlatego nie zaglądam tak często. Leszku, Renato-cenne uwagi, jak zawsze. Poprawiłam co mogłam, mam nadzieję że jest lepiej. Jacku, z pewnością też dopatrzyłbyś się niedociągnięć, gdybyś to bardziej szczegółowo przeanalizował, ale cieszę się, że dobrze Ci się czytało. Renato- musiałam jakoś napisać, o czym myślał (dodałam “myślał”, może jest lepiej). Dzięki za komentarz. Asher, ja wiem…ale przecież tu pisze się opowiadania.Trzeba zmieścić jakąś wymyśloną historię na kilku stronach. Nie gniewaj się, to nie zuchwalstwo, ten wybór tematu. Po prostu następna próba. Za książki jeszcze nie biorę się, za trudne. Widzę, że aby napisać “głupie”(myślę pierwsze lepsze-w tym znaczeniu) opowiadanie, to cała “kupa” problemów. Jeden, to właśnie, żeby wszystko “trzymało się kupy”. A to trudno jak diabli. Poza tym, piszę prozą od niedawna. Nie mogę równać się z takimi jak Ty (wiem, wiem, nie zawsze to tylko sprawa czasu, ale talentu). Piotrze, w rozmowy policjantów włożyłam trochę informacji, by dać więcej wyjaśnień. Z natury chyba nie są tacy rozmowni, w takich sytuacjach…ale czasem zdarzają się gaduły i wśród nich, myślę. Może on był taki, nietypowy. Ogólnie jednak-masz rację, za dużo bajania. No, i nie wiem, czy gaduły mają szanse zatrudnienia w kryminalnej policji. Bardzo cieszę się z ostatniego zdania. “Tym razem nie podobało mi się. Przykro mi.” – Szczere, rzeczowe. Powyżej wyjaśnienie, dlaczego. Masz też rację, to że stał przy oknie nie oznacza, że podglądał. Po prostu wyszedł, zapalił papierosa przed budynkiem, przy oknie. Wystarczyło to, co zobaczył przedtem. Zaczął myśleć o tym. Cenię sobie taką krytykę, jak Wasza. Nie myślę też, że jestem taka dobra, ale jakiś potencjał chyba mam, jak każdy z nas. Dlatego piszę. I potrzebuję pomocy, którą sobie bardzo cenię. Pozdrawiam Ania. Ps. Myślę, że przydała by się opinia psychologa, by wiedzieć, czy taka historia jest prawdopodobna. Dowiadując się o rzeczach, które wydają się niemożliwe, a są, to chyba jest.
  19. Widzę, że ostatnio lubimy bajeczki (ja też). Ciekawam, co z niego "zrobisz", Leszku. Bo, albo wyrzucić go za drzwi (za pomocą tzw. kopa w ...), albo zaprzyjaźnić go z bohaterem. Czekam/Ania
  20. Odszedł od okna, rzucił peta i rozgniótł go na trawie.W niczym nie przypominał roześmianego młodego człowieka, któremu wszyscy wiwatowali, gdy śpiewał w kasynie. Zgorzkniały wyraz twarzy, napięte mięśnie wokół ust. Stał przez chwilę wpatrując się w niebo. Nie szukał gwiazd, patrzył w ciemność i rozpatrywał wypadki ostatniego wieczoru. Tramwaj przejechał z lekkim szumem, pusty prawie o tej porze. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił kolejnego. Dym uniósł się nad głowę, a rozżarzony koniec papierosa świecił w ciemności. Nie miał wcale ochoty wracać do domu. To, co zobaczył wystarczyło, by odegnać sen na całą noc. Kaśka z nim, myślał. Tego by się nie spodziewał. To mogło zdarzać się tylko w filmach. Przyjaciel z twoją dziewczyną. Nie wiedział kiedy to się zaczęło. Z ironią pomyślał, że wplątał się w tak stereotypową sytuację. To nawet nie nadawałoby się na scenariusz filmowy, bo takich kiczów pełno już narobili-pomyślał z sarkazmem. Czuł się, jak smarkacz, którego inny uprzedził, by nieść tornister upatrzonej dziewczynie. Nie wiedział, że oni właśnie przed chwilą rozstali się, że on z nią właśnie zerwał. Podniósł kamień i rzucił w ich stronę, w odruchu złości. Kaśka pochyliła się nad nim, ale nic już nie widział, bo odszedł szybkim krokiem nie oglądając się za siebie. Nazajutrz policja zapukała do drzwi. Właśnie zdążył wejść do domu. Włączył wodę na herbatę. -Pan pozwoli z nami. Jest pan oskarżony o morderstwo-powiedział matowym głosem policjant. -Ja? Ale o co chodzi? -Fakty mówią, że zamordował pan swojego kolegę wpychając go pod tramwaj. .-Ach, to ci niesamowita historia. Kto panu taki scenariusz wymyślił? -Niech pan lepiej nic nie mówi, bo dożywocie panu grozi. Mówiąc to, chwycił go za ręce, by zapiąć na nich kajdanki. - Takie zeznanie złożyła pewna pani, Katarzyna Orłowska. Chyba nie jest panu obce to nazwisko? Motorniczy nie jest pewien, bo to było za zakrętem. Stwierdził, że mógł sam się rzucić, albo być z impetem popchnięty zza kamienicy. Od tego jest policja, żeby to stwierdzić, ale wie pan, są sprawy poszlakowe. Czasem się mylą na niekorzyść podejrzanego. Czasem to i nawet po dwudziestu latach wychodzi, że niewinny...Ale, co ja panu będę takie rzeczy...Ja nie z sądu, tylko zwykły policjant. Nie mnie pan się będzie tłumaczył. No, idziemy! -Panowie, co wy! Ja tylko rzuciłem kamieniem w jego stronę! I nawet chyba nie trafiłem, a może, bo Kaśka się nad nim schyliła...Ale nawet nie krzyknęła, bo bym zawrócił. Ale pod tramwaj? To jakieś jaja! Nie dam się wrobić w jakieś historie i za kogoś iść za kraty! -Bądź pan lepiej cicho, uprzedzałem pana. Siedział na twardym materacu i przyglądał się szpetnym szarym ścianom. To chyba jakiś sen-myślał. Ale przecież ktoś go naprawdę zamordował. Sam się chyba nie wepchnął pod tramwaj? To pytanie zadane w myślach naprowadziło je na inne tory. Przecież mogło być tak, że on zaczął z Kaśką, ale dławiły go wyrzuty sumienia, bo był moim przyjacielem. Nigdy by przecież nie zrobił mi świństwa. Wybrał więc to. Zerwał z nią, dopóki niewiele się jeszcze między nimi podziało. Chciał z pewnością pokazać, że jest moim prawdziwym przyjacielem i wolał zginąć niż zniszczyć przyjaźń” Nagle coś mu się przypomniało. Jedno zdanie, które powiedział niedawno: ”Gdy wchodzi w grę kobieta, przyjaźń zamienia się czasem w nienawiść”. Wówczas nie przywiązywał do tego zbytniej wagi, ale teraz zaświeciło w jego myślach jak nagłe światełko. Poczuł paradaoksalność tej sytuacji. Czyżby zrobił to celowo, wiedząc, że podejrzenie padnie w pierwszej kolejności na niego? Wiedział, że Kaśka go widziała, jak rzucał kamieniem. Rozstała się z nim pod blokiem. Zeznała, że on zniknął za rogiem, co mogło oznaczać dla niej i dla policji, że się tam zaczaił. Może po otrzymanym ciosie podjął nagłą decyzję? Nigdy się więc nie dowie, czy był przyjacielem, czy zastawił na niego pułapkę. Z pewnością chciał być jego przyjacielem, czuł, że nie może tak z Kaśką, tuż koło niego. Dlatego z nią zerwał, ale czy nie planował w sposób tak wyrafinowany niszcząc siebie, zniszczyć i jego? Czy podjął tę decyzję po otrzymaniu ciosu kamieniem, czy planował to już przedtem? Czy nie chcąc zniszczyć przyjaźni rzucił się pod tramwaj, bo był tak zakochany? Te pytania oblatywały wokół jego głowę, jak stado rozkrzyczanych wron. Spuścił głowę. Niedługo zapadnie wyrok na jego życie. I nie wie, czy stracił wroga, czy przyjaciela. Jeżeli zrobił to złośliwie, jeśli zamkną go, to będzie górą. Dokonał swego. Żaden z nich jej nie dostanie. A jeśli on naprawdę wolał odejść, niż zniszczyć przyjaźń, która ich od tak dawna łączyła? Może bez niej nie wyobrażał sobie życia? Nikt mu na to nigdy nie odpowie.
  21. Są też pewne zasady...dobrego wychowania.
  22. dotykam dłonią miękką kocią sierść smutki minęły
  23. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam.
  24. Hmmm...Inspiracje? Wszystko, co widzę, słyszę, pamiętam "zaganiam do kojca wyobraźni". Panno Anno, Jacku 22, Asher-proszę o litość! Drżę przed następnym wejściem, żeby nie zawieść. Z góry wybaczcie-pod taką presją! Pozdrawiam serdecznie/Ania
  25. Jacku, całkiem miło się czytało. Tym razem bez "bomby" na zakończenie, bo przecież "bombę" nie wszędzie można podłożyć. Zrezygnowałabym z tych podsumowań na końcu (o chłopie polskim), ale ostatnie zdanie jest OK. Pozdrawiam/Ania
×
×
  • Dodaj nową pozycję...