Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna Romanek

Użytkownicy
  • Postów

    428
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anna Romanek

  1. Zostaje "coś" w środku po przeczytaniu. Piękny język. Wiesz, chyba każdemu kojarzą się czerwone maki spod Monte Cassino. Tak myślę. Pozdrawiam.
  2. Jay, chyba źle mnie rozumiesz(albo ja Ciebie). Mam na myśli, że wśród Twoich tekstów jedne bardziej podobają mi się, niż inne, ale podobają mi się wszystkie. Zresztą, określenie lepsze-gorsze...no, rozumiesz...dość potoczne. Masz pogodne podejście do życia. To widać. Pozdrowionka.
  3. Do wszystkich wizytujących-Serdeczne dzięki. Zapraszam do odwiedzin miłych gości, chociażby z najostrzejszą krytyką (w końcu o to chodzi, żeby uczyć się, także poprawiać błędy. Leszku, Twoja kuratela, to dla mnie już prawie konieczność. Każdemu przyjemniej, jak miło piszą o jego opowiadaniu, lecz czasami trzeba też liczyć się z tym, że i gusta różne i "owoc" nie zawsze dojrzały. Pozdrawiam/Ania
  4. Czasem trudno jest wybaczyć coś sobie. Nawet, gdy ktoś wybaczy tobie wyrzadzoną mu krzywdę. Tkwi, jak zadra. Myślę, że najciężej jest właśnie wybaczyć sobie.
  5. Leszku, dzięki za rady. Poprawiłam co się dało, ale dalej tu mi coś "nie leży" Przyznaję, że niedopracowane i ciężko teraz zmienić, by wszystko "grało". Pomyślę nad tym. Ps. Nie zawsze uda się napisać coś, co można uznać za niezłe. Próbuję. Miło mi, że zadałeś sobie tyle trudu, by wskazać błędy. Pozdrawiam.
  6. Skoro uosobiony...
  7. Dać szansę na dalszą relację?
  8. Za górami, za lasami za innymi planetmi była sobie planeta, na której mieszkały tylko dziewice. Żadnego księcia nie było w pobliżu, bo najbliższa planeta była sto milionów lat świetlnych i tylko tam zamieszkiwał jeden książę. Dzieląca go odległość zabezpieczała go przed inwazją rozkochanych, jak mu się zdawało, dziewczątek. Co dzień, gdy wstawał rano, kupował sobie świeże wiadomości z internetowej sieci międzyplanetarnej i doświadczał uczucia wielkiej satysfakcji z powodu tak idealnego trybu życia, który miał na swojej planecie. Był sam sobie królem, paziem, rządcą swych włości. Cóż mu więcej brakowało? Wieści o tych przeludnionych i skażonych planetach były tak okropne, że tym bardziej rozkoszował się swoją samotniczą egzystencją. I gdyby nie zakłócające jego spokojny żywot wieczne podglądania z planety dziewic, to czułby się całkiem szczęśliwy. Niestety, przez te panny czuł się trochę jak robak pod szkłem mikroskopu. Nie wiedział, co ma z tym zrobić, ciążyło mu to coraz bardziej i z tego powodu zaczął rozmyślać nad sposobem pozbycia się nieproszonych gości z zasięgu ich teleskopowego wzroku. Uczynił nawet jedną próbę, a mianowicie okrył się płaszczem i przeleżał długi czas nie pokazując twarzy. Pomysł ten okazał się niewypałem, gdyż musiał w końcu poddać się, by zająć się swymi sprawami. A tymczasem na planecie dziewic ktoś misternie snuł nić ze swej jedwabnej sukni. Nić ta rozwijała się i rozwijała, a była tak elastyczna, że mogła się rozciągać dosłownie w nieskończoność. Jedna z księżniczek, ta najinteligentniejsza i zarazem najpiękniejsza zaczęła spuszczać się po tej nici w dół, w kierunku jego planety. I kiedy już brakowało tylko paru metrów do osiągnięcia celu, książę obudził się nagle ze snu, w którym nakładał na malutką nóżkę śliczny pantofelek. Jeszcze nie zakochał się nigdy w swym życiu i nigdy nie widział z bliska księżniczki. Wiedział, że jest obserwowany przez całe „stado” księżniczek, jednakże nigdy nie miał z nimi żadnego kontaktu. I teraz, gdy otworzył oczy pojawiła się, najinteligentniejsza i najpiękniejsza, jedyna, która wpadła na pomysł dostania się do niego za pomocą nici z prującej się sukni. I teraz stała przed nim w samej bieliźnie. Ksiażę był tak olśniony, że zapomniał słów, po czym udało mu się wypowiedzieć tylko jedno słowo, które od razu przyszło mu do głowy-„Żona”. I w tym momencie coś dziwnego zaczęło się dziać z nim. Zrobiło mu się niedobrze, głowa zaczęła go boleć, ręce trząść się. Poczuł, jak włosy zaczynają mu wypadać i siwieją, na internecie pojawiły się zakłócenia. Nie mógł już więcej dosłyszeć wyniku meczu w rugby i zobaczyć, co się dzieje we wszechświecie. Wszystkie lampy pogasły, bo nagle odłączono go od elektryczności za niezapłacone rachunki i jego ulubiona koszula została wymieniona na nowszą, dużo droższą, kóra zamiast kołnierza, miała obrożę z haczykiem na smycz. A jego konto bankowe zostało zablokowane. Śliczna księżniczka wybrała wszysto co do centa i przetransferowała wszystkie pieniądze na konto wszystkich dziwic na dziewiczej planecie. Był to jeden jedyny książę, który jeszcze dał się nabrać na kobiece wdzięki, bo reszta mężczyzn już dawno zaprzestała rozglądania się za kobietami i obrosła w konta bankowe nic prawie nie robiąc, oprócz picia piwa i oglądania telewizji, jak działo się na planecie mężczyzn. Słowo „żona” zostało usunięte ze słownika. Mężczyźni tylko nieustannie roją się wokół stadionów i depczą niemiłosiernie trawę, tak, że już ich ukochana planeta zaczyna zamierać z powodu braku zieleni. Z tego powodu wiecznie są niedotlenieni. Brak żon spowodował bankructwo banków, które nie miały żadnego obrotu, gdyż wszyscy tylko wpłacali, a wydawali jedynie na piwo i papierosy. Tak więc banki musiały być pozamykane. Wówczas okazało się, że pieniądze walały się po ulicach i nie było komu ich zbierać. Wiatr rozwiewał je tylko i zaśmiecał ulice. Nikt nie miał czasu na porządki, gdyż nie było przerw w meczach i piciu piwa. Życie stawało się niemożliwe i dlatego nie pozostało nic innego jak zaglądnąć na "Wyspy Dziewicze", gdzie już podobnie się działo, gdyż wydeptana zieleń wokół sklepów z garderobą i kosmetykami, które ilością dorównywały w swej nieskończoności prawie liczbie cyfr po przecinku w liczbie „pi”, zaczęła zanikać, a opustoszałe z powodu bezustnnego wybierania pieniędzy banki, zbankrutowały. Panienki w prześlicznych ubraniach i bucikach poczuły silny brak męskiej ręki, którą to kiedyś z takim uporem zwalczały różnymi podstępnymi zabiegami, służącymi otwarciu kont w bankach, domach mody i sklepach z biżuterią. Suknie walały się teraz po ulicach, jak stosy papierów. Nikt nie chciał ich sprzątać, gdyż nie było wsród nich żadnej nieemancypantki. Bez pieniędzy i i zieleni dalsze życie było nie do zniesienia. I dlatego przyjęły z ulgą posłańca z planety mężczyzn z propozycją połączenia tych dwóch światów. Ale, jak wiadomo, jest to utopijna decyzja z obu stron, bo przecież, sami wiemy dlaczego. Wygląda na to, że idealnego wyjścia nie ma i najlepszym jest-nie myśleć o nim.
  9. Leszku, miły tekścik. Zmieniłabym sprawki na sprawy (nie zawsze są aż takie podejrzane). “Debile”- jak dla mnie –w sam raz (przecież to nie jest z wykrzyknikiem, ale stwierdzenie. Całkiem trafne z punktu widzenia osoby świadomej zaistniałej sytuacji. Można się domyśleć, że autor ogólnie tak o nich nie sądzi. Ps. Nareszcie coś Twojego. Pozdrawiam.Ania.
  10. Jay, Twoje opowiadania są trochę jak bajki dla dorosłych. I to bardzo lubię (ja często mam podobne teksty. Nawet wiersze w stylu dziecinnym dla dorosłych). Śmieję się często czytając niektóre fragmenty. Tu, najbardziej z kukułki trafionej butelką wódki. Niektóre teksty są lepsze niż inne, ale w sumie lubię Twój styl pisania. Pozdrawiam.
  11. Bardzo dobry tekst, Asher. Czasem konieczne są mocne słowa. Pozdrowienia. Ania.
  12. Nie tylko zgodzę się, ale też dodam, że jest to piękne. I już nie mogę podpisać się pod tym, gdyż jest to Twoje haiku. Powiedzmy, wspólne. Pozdrawiam i dzięki/Ania
  13. Może w ptasim, Asher. Heh, Jacku, dzięki. Pozdr/Ania
  14. Poprawiłam, dziękuję. Co do "jak", to w tym wypadku nie umiem tego inaczej wyrazić bez użycia "jak". Pozdrawiam. Ania
  15. Dziękuję i pozdrawiam/Ania
  16. No, co do pomysłów- to targowałabym się o ilość z pewnym właścicielem karpia. Co do "smacznego"- wiem, że niesmaczne, ale to przecież nie ja, tylko ten spod bloku. Dla mnie gorsze jest "Może razem zjemy?" Przepraszam co wrażliwszych czytelników. Pozdrowienia dla proboszcza, Jay. Pozdrawiam/Ania
  17. Mam pytanie. Czy mogę zmienić "idę plażą", na "słoneczna plaża" Czy to zgodne z regulaminem, żeby zmieniać? Ania
  18. Ale fajne! Twoja wersja ciekawsza, według mnie, ale ta druga też miła. Pozdrawiam/Ania
  19. Dziękuję za tyle pożytecznych informacji w komentarzach. Haiku bardzo mi się podoba. Myślę, że "drążą" jest najodpowiedniejszym określeniem. (ale ja tylko tu "cichutko mówię", bo mało się jeszcze znam na haiku) Pozdrowienia/Ania
  20. Nikt nie myśli? Z tym się nie zgadzam. Odwrotnie, raczej. Każdy myśli, tylko jedni częściej, inni rzadko."Słoneczna plaża"-o wiele lepiej, zgadzam się. Czy dzieci myślą o śmierci na plaży? Przysięgłabym, że nie, ale tego nie jestem już po Twoim komentarzu aż tak pewna. Przecież, rzeczywiście, matki ostrzegają, że mogą utonąć, albo o rekinach, to może myślą. Dzięki za komentarz i przede wszystkim za linki. Odpisałam w e-mail. Pozdrawiam/Ania
  21. Mam nadzieję, że tam jeszcze raz pojedziesz i dowiemy się co dalej. Pozdrawiam.
  22. konik na biegunach jeszcze rozhuśtany w myślach o dzieciństwie
  23. Stoję na brzegu szum fal uspokaja jak twe oczy
  24. słoneczna plaża roześmiane dzieci nie myślą o śmierci
  25. Dzięki Leszku. Poprawki zrobione (chyba mi się na żywotny odmieniło w myślach) Co do Bielickiej ( myślę o postaciach jakie grała, nie o Niej, jako prywatnej osobie, bo nie znam), chyba całkowicie odwrotna osobowość. Jestem pogodna i łagodna, tak bym powiedziała. A w pisaniu przeistaczam się w różne charaktery, albo "charakterki". Lubię żarty i lubię serio. W końcu w życiu tak jest-czasem można się pośmiać, a w innych sprawach trzeba zachować powagę. He, he, nie myślisz?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...