
Ania_Ostrowska
Użytkownicy-
Postów
1 554 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Ania_Ostrowska
-
Zgodnie z klasycznymi zasadami powinno. Masz rację.
-
Dzięki - teraz jest OK
-
Marek, dzięki za uwagi, które jasno dowodzą, że kolejny raz moje intencje rozminęły się z odbiorem czytelnika. Wcale nie chciałam akcentować pozytywnej przemiany bohaterki - po prostu takie rzeczy się zdarzają. Co do uwag osobistych - to, że tekst jest napisany w pierwszej osobie nie znaczy, że wiernie opisałam swoją codzienną drogę do pracy - tylko wynika z mojego założenia, że taka forma wzmocni wiarygodność (choć oczywiście wykorzystałam swoje obserwacje). Nie mniej za cenne rady praktyczne i wskazówki udoskonalenia tekstu bardzo dziękuję. Pozdrawiam - Ania P.S. Masz na to tylko słowa, ale wśród moich rozlicznych wad, mściwość się nie znajduje na pewno. UFO, fajnie, że zabrałaś głos w tej dyskusji. Spróbuję poprawić i rozwinąć ten tekst zgodnie z sugestiami, natomiast jeśli chodzi o następne próby, to gna mnie już do czegoś całkowicie nowego. Do usłyszenia - Ania
-
Wybaczam z ochotą.
-
Marek, rozjaśnij trochę, bo nic nie mogę dopasować ...
-
Don – rzeczowość twoich argumentów po prostu rozkłada na łopatki. Wprawdzie moja niepokorna dusza jeszcze próbuje coś przebąkiwać, ale już nie dopuszczam jej do głosu, acz z jednym wyjątkiem - przy czym od razu mówię, że nie chodzi tu o mój babski upór czy ambicję - tylko naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie pasuje Ci to nieszczęsne „jakby”. To słowo w swej istocie oznacza przypuszczenie. Bohaterka widzi w lusterku faceta rozmawiającego przez telefon i wymachującego rekami ale go przecież nie słyszy, więc może tylko przypuszczać, że dyskutuje. Wymachiwanie rekami jest wyrazem emocji ale niekoniecznie mających swe źródło w wymianie argumentów. Facet może być po prostu ekspresyjny z natury a rozmawiać może z żoną, robiąc jej ostre wymówki bo rano odkrył, ze zniszczyła mu nieodwracalnie ulubioną koszulę podczas prasowania. Zaręczam Ci, ze w takiej sytuacji nie ma miejsca na dyskusję. To tyle z mojej strony. Na marginesie chciałabym się podlizać, że taki komentator jak Ty, to prawdziwy skarb na forum. Sądzę, że nie tylko ja, ale i każdy czytający komentarze do cudzych tekstów, dzięki Tobie może się o wiele szybciej nauczyć jak unikać niektórych wpadek. Wielkie dzięki za poświęcony czas - Ania
-
Haiku - modlitewne
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Pozdrawiam, czekam niecierpliwie - Ania -
Marcepanie, no dobrze, Wasze na wierzchu, spróbuję dorobić jakieś mięsko do tej historii. Sorry, ale czytając, co napisałeś przypomniał mi się Patryk z mojego poprzedniego tekstu, który dodałby natychmiast "I najlepiej żeby to było krwawe". Obiecuję, że się postaram. Bardzo Ci dziekuję za przeczytanie i komentarz do Grafomana. Święta prawda co piszesz. Sądzę, że tak jak mój bohater, ja także wciąż jeszcze jestem na etapie zachłyśnięcia się odkryciem nieznanej dotąd strony własnego "ja" i jak można się łatwo zorientować z różnorodności moich tekstów - wciąż poszukuję. Bardzo serio Ci dziękuję za mądry komentarz - pozdrawiam - Ania
-
Święta prawda co piszesz. Sądzę, że tak jak mój bohater, ja także wciąż jeszcze jestem na etapie zachłyśnięcia się odkryciem nieznanej dotąd strony własnego "ja" i jak można się łatwo zorientować z różnorodności moich tekstów - wciąż poszukuję. Bardzo serio Ci dziękuję za mądry komentarz - pozdrawiam - Ania
-
Don Cornellos: Mówisz - masz: 1) „Nie mogłam sobie przypomnieć następnych linijek” – moja bohaterka jest wzrokowcem, pamiętała rymowankę z kolorowej książeczki a nie z przedszkolnego śpiewania - dlatego wybrałam "linijki" - ale w przypadku innej bohaterki Twoja wersja byłaby oczywiście OK 2) „Na ławce pod moim oknem już zagnieździły się zakochane pary” – w tym sformułowaniu chodziło o wrażenie, że to zjawisko trwa już od pewnego czasu, ma znamiona zasiedzenia - ani „romansują zakochane pary” ani „szczebioczą” nie oddaje tych intencji 3) „W końcu to dopiero połowa kwietnia. Jeszcze może być zimno” – tego zdania nie można interpretować w oderwaniu od kontekstu poprzednich dwóch zdań, bo to jest ciąg jednej myśli - zakochane pary przesiadują stale na ławce bo kilka ostatnich dni było ciepłych ale w połowie kwietnia pogoda jest kapryśna i lada dzień może się zmienić na zimową; wszak mówi przysłowie: kwiecień-plecień .... 4) „pluł spalinami prosto na mnie” – oczywiście masz rację, że spalinami się nie pluje - ale chodziło mi o wyrażenie negatywnych emocji bohaterki - kiedy jest się złym na cały świat to wydaje się, że wszyscy i wszystko są przeciwko tobie i chcą ci dokuczyć, a określenie "pluć na kogoś" jest obraźliwe. Zresztą wydaje mi się, że spotyka się określenie "samochód jadąc wypluwał kłęby czarnego dymu". Skoro dymu może to chyba i spaliny może? 5) „jakby z kimś zawzięcie dyskutował” – znowu wyrywasz część zdania z kontekstu, którym jest machanie rekami , a więc: "co jakiś czas machał też rekami, jakby z kimś zawzięcie dyskutował" dla mnie słowo "jakby" wydaje się tu całkiem logiczne i na miejscu. Co o tym sądzisz? Ania
-
kuchenne okno
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Waldemar Talar utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Dziękuję serdecznie - Ania -
A może tak? za progiem gwiazdy na wyciągnięcie ręki planetarium wtedy środkowy wiersz ma sens zarówno z pierwszym jak i z trzecim - pozdrawiam - Ania
-
kuchenne okno
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Waldemar Talar utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
w obłoku muślinu czerwone pelargonie kuchenne okno pozdrawiam - Ania -
splątane myśli na ekranie gasną słowa za oknem świt
-
bardzo zmysłowe haiku Aniu-widzę tę drogie i ten unoszony przez wiatr piach opadający na te zagubione trzewiki. radości życzę Bardzo dziękuję za ocenę i za życzenia. Miło Cię znów usłyszeć - Ania
-
Bardzo dziękuję za szczegółowe uwagi. Przeanalizowałam je. Na gorąco z niektórymi poprawkami się nie zgadzam, ale - jak piszesz- to nie piekarnia, muszę nabrać więcej dystansu, żeby je wykorzystać. Napisałam ten tekst przed tygodniem, czytałam i poprawiałam go tyle razy, że już sama nie dostrzegam wad. Najwięcej kłopotu mam z Twoją uwagą, że w tekście brakuje dramaturgii i fabuły. Moim zamierzeniem było opisanie banalnej sytuacji, z jaką każdy się spotyka. Bohaterka stoi uwięziona w korku, wścieka się, więc negatywnie postrzega całe otoczenie, wkurza ją, że nie potrafi sprostać sytuacji, dodatkowo, jak na złość, własna pamięć płata jej figle. W takim stanie ducha czasem jeden celny obraz jest w stanie zmienić ogląd świata. Starałam się wiernie oddać uczucia bohaterki. W mojej koncepcji nie było miejsca na fabułę, w sensie, że coś się dzieje, chyba, że ja źle rozumiem to słowo. Chodziło mi raczej o przedstawienie sylwetki psychologicznej. Ale szanuję Twoje zdanie – jeśli uważasz, że tekst jest papierowy i niedopracowany, to musi coś w tym być. Trudno jest pisać ciekawie o rzeczach zwykłych. Jeszcze pomyślę. Pozdrawiam serdecznie – Ania P.S. Zbieżność autobusu z tekstem Johny’ego jest absolutnie niezamierzona i przypadkowa. Nie ośmieliłabym się.
-
Przeczytałam jednym tchem. Doskonale wyraziste, bardzo wiarygodne, zręcznie napisane. Nic dodać a ująć tylko kilka literówek. Bardzo udany tekst - serdecznie gratuluję - Ania
-
- „Po zielonej łące skakały zające” – początek dziecięcej rymowanki zaklinował mi się gdzieś w mózgu, nie pozwalając myślom popłynąć dalej. Nie mogłam sobie przypomnieć następnych linijek, a im dłużej próbowałam, tym bardziej nie mogłam. Było to nieznośnie irytujące. - Skąd takie cholerstwo się bierze? Przyczepi się do człowieka i koniec. Jak to było? „Po zielonej łące …”. Zaraz, zaraz... Może jakieś kwiatki? Motylki? – Kombinowałam uparcie. - Wszytko przez tę wiosnę – zezłościłam się w końcu, dając za wygraną. – Parę razy błyśnie słońce, kilka tulipanów wylezie spod zeszłorocznych śmieci i zaraz wszyscy dostają amoku! Na ławce pod moim oknem już zagnieździły się zakochane pary. Że też im tyłki nie poprzymarzają! W końcu to dopiero połowa kwietnia. Jeszcze może być zimno – myślałam ponuro. Już ponad pół godziny stałam w porannym korku. Co kilka minut kolumna samochodów przesuwała się dwa metry do przodu. W porywach, trzy metry. Zapchany autobus na prawym pasie, pluł spalinami prosto na mnie. Nie dawałam rady go wyprzedzić; co trochę się wysforowałam, to mój pas zwalniał, a jego przyspieszał. Byłam niemal pewna, że tłusty facet, rozpłaszczony przy szybie od mojej strony, obserwuje te zawody ze złośliwą satysfakcją. Na lewym pasie, chwilami było jakby trochę lepiej, ale nie sposób było się tam dostać. Z kolei za mną, jakiś elegancik w nowiutkim Fordzie, co najmniej od kwadransa nie odrywał od ucha komórki, co jakiś czas machał też rekami, jakby z kimś zawzięcie dyskutował. - On też się spóźni do pracy. Na pewno oberwie po premii – pomyślałam nieżyczliwie, bez cienia współczucia. - „Po zielonej łące …”. – „Po zielonej murawie przechadzały się pawie”! – Nieoczekiwanie przypomniały mi się dwa następne wersy. Zachęcona sukcesem, wytężyłam pamięć ze wszystkich sił, ale przebłysk już minął, za to przegapiłam zmianę świateł i wylądowałam na samym środku przejścia dla pieszych. - Oczu pani nie ma? Kto pani dał prawo jazdy? – Starszawa kobieta z wypchanymi siatkami zatrzymała się przy lewym zderzaku. Surowy, świdrujący wzrok przykuł mnie do fotela. – Jak opuszczę szybę, to mnie jeszcze bardziej zruga – pospiesznie cofnęłam rękę i bezczelnie odwróciłam głowę. Inni bez protestów przeciskali się na drugą stronę jezdni. - Tego tylko brakuje, żeby mi jeszcze pogroziła pięścią. Dobrze, że ma obie ręce zajęte – przemknęło mi przez głowę. Myliłam się. Już na chodniku, baba postawiła siatki i dała upust świętemu oburzeniu. Odetchnęłam dopiero, kiedy samochody ruszyły. - Kto pani dał prawo jazdy? – Nadal dźwięczało mi w uszach. – Żeby ona wiedziała ile się namęczyłam, żeby mi je dali!- Koszmar minionego roku znów, jak żywy, stanął mi przed oczami. Sześć niezdanych egzaminów. Jedno piekące upokorzenie po drugim. Miesiące wyczekiwania na następny termin. Dziesiątki godzin jazd doszkalających. Bezsilna złość na własną nieudolność. Urażona ambicja, to bolało najbardziej. Kobieta sukcesu, z wdziękiem pokonująca kolejne szczeble kariery, sprowadzona przez prostackich egzaminatorów do roli pokornego petenta. Ale w końcu udało się, i to bez łapówek. Zwyciężyłam. Przecież liczy się tylko to, że zdałam, nikomu nie muszę się zwierzać, ile czasu to trwało. - Ciekawe, że zawsze jak o tym myślę, poprawia mi się humor, a dzisiaj jakoś nie … – Nerwowo zerknęłam na czerwone cyferki zegara. Dochodziła dziewiąta. Za godzinę miałam umówionego klienta w firmie, na ostatnie uzgodnienia przed podpisaniem umowy. Tyle, że przy tym tempie jazdy byłam bez szans. A komórka, oczywiście, została w torebce, którą jak co dzień, jeszcze w garażu wrzuciłam do bagażnika. Odruch bezwarunkowy, zasłużona sława złodziei grasujących na skrzyżowaniach robiła swoje. - No to mogę sobie zadzwonić, chyba w patelnię! – Stwierdziłam z goryczą. Parszywa wyobraźnia natychmiast ochoczo podsunęła mi dantejskie sceny w biurze, jak już do niego dojadę. Najpierw zrobiło mi się gorąco. Potem, każda cząsteczka mnie obruszyła się na jawną niesprawiedliwość, wreszcie, uświadomiłam sobie, że chyba nic nie mogę zrobić. W tamtej chwili zrozumiałam, co to znaczy, poczuć się jak przekłuty balon. Bezradnie rozejrzałam się dookoła. Mijałam właśnie skwer, na którym obficie żółciły się forsycje. Niektóre ukwiecone gałęzie, natrętnie afiszując się urodą, wychylały się aż na chodnik, muskając przechodniów. Na kamiennym obramowaniu klombu, jeszcze fioletowego od krokusów, głośno świergotały wróble. Przy wysmarowanej graffiti ławce, w plamie słońca wyłaniającego się zza sąsiedniej kamienicy, jakaś młoda dziewczyna ustawiała wózek z dzieckiem. Nagle poczułam, że coś się we mnie odblokowało. Wiosna … Jednak cudowna rzecz, ta wiosna … Na następnych światłach nieoczekiwanie roześmiałam się w głos, aż usłyszał mnie chyba pasażer sąsiedniej Laguny, bo spojrzał podejrzliwie. Jak na zawołanie, z zakamarków pamięci wypłynęły brakujące słowa: „Przez zielone trawniki Cwałowały koniki A w zielonym lasku Po żółciutkim pasku Przystając co krok Spacerował smok”.
-
Haiku - modlitewne
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Marku, popieram Ann - sądzę, że chodzi nie tylko o liczbę sylab ale o istotę haiku. Z cała pewnością nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale sądzę, że po prostu nie każdą miniaturę poetycką składająca się trzech wersów można nazywać haiku. To fajny zabieg z Twojej strony, takie serie, lapidarnych myśli spiętych wspólnym mianownikiem (poprzednie też mi się podobały), ale zgadzam się z Ann, że to nie haiku. Zresztą pamiętam, że kiedyś już zwracałam Ci na to uwagę. Bardzo pozdrawiam - Ania -
Orston, Jemall - dziękuję i pozdrawiam - Ania
-
Kury cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Johnie, bardzo dziękuję za tak wnikliwy komentarz. Odniosę się do poruszonych przez Ciebie kwestii merytorycznych: 1) istotnie, ze słowa "ukradkiem" można byłoby zrezygnować, ale pamiętaj, że cała wypowiedź jest skierowana do dziecka, dlatego w założeniu jej styl ma być trochę bardziej kwiecisty, niż gdyby odbiorcą był dorosły, 2) określenie "niewidzącym wzrokiem" jest dość często używane w literaturze dla opisania sytuacji, kiedy ktoś patrzy na coś ale jest tak pochłonięty własnymi myślami - lub, jak w tym przypadku, wspomnieniami - że w rzeczywistości wcale nie widzi tego co ma przed oczami. Naprawdę się z tym określeniem nie spotkałeś? 3) Widziałeś kiedyś jak wygląda bardzo stara grusza? Ona ma właśnie powykręcane konary, tak jak ręce starca są powykręcane reumatyzmem a nie skręcone. Skręcona może być guma od majtek. 4) O czym jest opowiadanie? Należy do serii krótkich opowiadań - scenek obyczajowych. Może pokazywać różne rzeczy - jakie pułapki czyhają na babcie współczesnych sześciolatków, jak mocno tkwią w nas wspomnienia z dzieciństwa i jak bardzo je idealizujemy, wreszcie - osobiście dla mnie - pisałam o tym w pierwszym komentarzu do cz. I - to opowiadanie było pretekstem do sprawdzenia umiejętności w trudnej sztuce pisania dialogów. 5) Nie ucieszyłam się, że moje opowiadanie Ci się nie podoba. Mam nadzieję, ze może tekst, który wkleję jutro będzie miał u Ciebie więcej szczęścia. 6) Będzie mi niezmiernie miło, jeśli od tej pory zechcesz czytać i komentować moje teksty. Pozdrawiam - Ania -
Haiku - bez skrzydła.
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Twoje haiku są fajne a mimo to mam chętkę na zmiany - mam nadzieję, że się nie pogniewasz; pierwszego w ogóle nie ruszam, drugie zainspirowało mnie do nieco zmienionej wersji a trzecie, moim zdaniem, lepiej brzmi trochę skrócone: w kamiennej nawie płonie rozmodlony tłum zapalam świecę - Szczęść Boże Siostro wstrzymany gest dłoni - Szczęść Boże dziecko Pozdrawiam - Ania -
i co gorsze - bez względu na płeć ....
-
Bardzo, ale to bardzo, podoba mi się to haiku. Ania
-
zasiane grządki porzucają sikorki suchą słoninkę