Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ania_Ostrowska

Użytkownicy
  • Postów

    1 554
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ania_Ostrowska

  1. Pouczająca historia - dla mnie wniosek z niej płynie taki, że oboje byli siebie warci. Mam nadzieję, że sie nie obrazisz (bądź co bądź to miejsce dla zaawansowanych) za propozycje kilku drobiazgów do korekty: -"tę" a nie "tą historię", - potrzebna wielka litera po znaku zapytania "- Z tego co wiem,", - "Kobieta" a nie "Kobietą, którą wspomnę ostatni raz, była moją cudowną kochanką", - brak przecinków w zdaniu " pieniądze ,z którymi, jak wiadomo, kobiety chodzą ,jak nieszczęścia, parami.", - niekonsekwencja: skoro "Z samego rana sprzedałem dom" to tabliczka, którą zobaczyła Eliza powinna zawierać informację "Sprzedany" a nie "Dom na sprzedaż". Alternatywnie , w pierwszej części mogłoby oczywiście być "Z samego rana wystawiłem dom na sprzedaż", - nie rozumiem jak to jest technicznie możliwe: " wsiadłem do jednego samochodu jednocześnie wsiadając do drugiego i roztrzaskałem obydwa o siebie w zderzeniu czołowym."? Poza tym "o siebie" jest zbędne, - brak przecinka przed "a" w zdaniu "schowałem jej szczoteczkę do zębów, a na miejsce tamtej,", - chyba zbędne powtórzenie w zdaniu "Moja kochanka weszła jak zwykle późnym wieczorem do mojego domu,", - brak przecinka przed "co" w zdaniu "Wiedz, że kocham cię bez względu na to, co mówisz o swoim rzekomym bankructwie,", - brak przecinka przed "a" w zdaniu ",a ja właśnie postawiłem całe dotychczasowe życie na, być może, jedną z nich.", - w zdaniu "Uwierzyła dopiero rano, znajdując w łazience nową, zwykłą szczoteczkę do zębów w miejscu swojej wspaniałej Czyściząbki." jakoś dziwnie brzmi "w miejscu". czy nie lepiej byłoby "w miejsce" lub "na miejscu"?, - w ostatnim, bardzo długim zdaniu "Wyciągnąłem schowane na czarną godzinę parę groszy, te kilka milionów dolarów na koncie w szwajcarskim banku, które pozwalają człowiekowi zachować godność w trudnych sytuacjach i zapakowałem Czyściząbkę w prezerwatywę zdjętą nad przepaścią naszej ostatniej Nocy by obie te rzeczy, tak ważne w życiu dla mojej Elizy, odesłać na jej adres." potrzebny jest przecinek przed "by", choć moim zdaniem lepszą wersją byłyby dwa zdania "Wyciągnąłem schowane na czarną godzinę parę groszy, te kilka milionów dolarów na koncie w szwajcarskim banku, które pozwalają człowiekowi zachować godność w trudnych sytuacjach i zapakowałem Czyściząbkę w prezerwatywę zdjętą nad przepaścią naszej ostatniej Nocy. Obie te rzeczy, tak ważne w życiu dla mojej Elizy, odesłałem na jej adres." Pozdrawiam - Ania
  2. Ciekawe, że również w języku Biblii serce i nerki są właściwie utożsamiane. Np. wyjątek z psalmu 138: "Albowiem ukształtowałeś moje nerki i utkałeś w łonie mojej matki. Sławię Cię albowiem cudownie mnie stworzyłeś" To tak, świątecznie, na niedzielę - Ania
  3. Stare przysłowie mówi, że doceniamy coś dopiero, jak to tracimy. I dotyczy to w równym stopniu miłości, zaufania, zdrowia, przyjaciela, majątku itp. Cóż, banał to potęga. Na szczęście, wspomnienia są bezpieczne.
  4. Zapadał lipcowy zmierzch. Po niedawnej burzy zostały tylko nieliczne krople na dachach samochodów, parował gorący asfalt, powietrze było ciężkie od zapachów i wspomnień. Małgorzata siedziała nieruchomo na tarasie, wpatrując się w ciemniejące niebo. Jej myśli były czarne jak wrony, które obsiadły krawędź rynny w domu naprzeciwko. Cały dzień była dziwnie niespokojna, pod krawędzią świadomości kłębiły się złe przeczucia, ale odpędzała je, wmawiała sobie, że to tylko duchota przed burzą, że minie. Zresztą miała tyle do zrobienia. Jak co dzień. Poczucie narastającego zagrożenia powróciło, kiedy wreszcie uporała się ze wszystkimi nudnymi czynnościami i usiadła w wygodnym, wyplatanym fotelu z butelką reńskiego wina. Najpierw zafascynowana, obserwowała spektakl rozgrywający się wprost przed jej oczami. Błyskawice przebijały chmury jak na rożnie, z każdej strony, wyobrażała sobie ulgę i siłę, z jaką strugi deszczu wyrywały się z uwięzi, w akompaniamencie bezsilnie wściekłych grzmotów. Zazdrościła im tego. Nigdy nie bała się burzy, już jako dziecko trudno było ją wtedy odpędzić od okna, chociaż przesądna babcia zawsze szczelnie je zamykała - jeszcze piorun mi tu wpadnie – mawiała i żegnała się lękliwie. W połowie butelki burza ucichła. Nieoczekiwanie na moment błysnęło słońce, jakby chciało ocenić skalę szkód. Girlandy świateł na purpurowych płatkach pelargonii, liściach dzikiego wina, jeszcze nietkniętego jesiennym przemijaniem, pajęczynie, przemyślnie rozpiętej na okiennej kracie, rozbłysły i zgasły, zupełnie jakby ktoś nagle włączył i wyłączył bożonarodzeniowe dekoracje. - Koniec balu panno Lalu – Małgorzacie przypomniało się ulubione powiedzonko dziadka. – Czemu wszyscy, których kochałam odeszli i zostawili mnie samą? Czy mam stracić to wszystko? Tak bym chciała … - Urwała, czując, że zaraz się rozklei na dobre. Zapaliła kolejnego papierosa, ale po chwili przestał jej smakować. Dołączył do pokaźnego stosu niedopałków, piętrzącego się w dużej, ceramicznej popielniczce obok pustego kieliszka. – Muszę wreszcie rzucić to świństwo – pomyślała z roztargnieniem, nalewając kolejną porcję, zbyt ciepłego już, wina. Znowu się zawiodła, licząc na to, że alkohol przyniesie jej upragnione odprężenie, przeciwnie, myśli miała bezlitośnie wyraźne i ostre, archiwum pamięci w pełnej gotowości do współpracy. - No, więc dobrze, kiedy po raz pierwszy zorientowałam się, że coś się dzieje nie tak? Co przegapiłam? – Małgorzata poddała się, nie miała siły na dalsze uniki. Jak za kliknięciem myszy, z katalogu wspomnień wyłonił się ten dzień, kiedy ziemia usunęła jej się spod stóp. – Co za beznadziejnie banalne określenie – skonstatowała z sarkazmem – a jednak dokładnie oddaje odczucie tamtej chwili. Może na tym polega siła banału? Że jest tak porażająco prawdziwy, że bezpieczniej jest go wyszydzić niż dopuścić? Jeszcze raz pozwoliła sobie na dygresję. Przypomniała jej się dawno przeczytana historia o dziwnym zdarzeniu, które miało miejsce w małym miasteczku, w bliżej niekreślonym miejscu i czasie. Pewnego dnia, na najczęściej odwiedzanym słupie ogłoszeniowym w samym środku rynku, pojawił się ogromny plakat. Jaskrawo czerwone litery z daleka przykuwały wzrok: „Uwaga! W najbliższą sobotę, w samo południe, w miejscowej remizie strażackiej odbędzie się jedyny pokaz Wykrywacza Nieprawdy! Nie przegap okazji! Super promocyjne ceny!” Nikt nie widział, kto i kiedy powiesił zaproszenie, nikomu nic nie mówiły obco brzmiące napisy, okalające płomienne litery i choć nikt nie zamierzał niczego kupować, to domysłom i spekulacjom nie było końca. Intrygujący Wykrywacz Nieprawdy zawładnął wyobraźnią wszystkich - od piegowatego Józka od Kowala do Księdza Proboszcza. W sobotę, na długo przed tym, nim kościelne dzwony rozdzwoniły się na Anioł Pański, remiza strażacka była nabita po brzegi. Honorowe miejsce przy stole nakrytym zielonym suknem, czekało na zagadkowych gości. Dzieciaki na zewnątrz, rozpłaszczały nosy na szybach. Przed wejściem krążył spocony z emocji burmistrz, powtarzając w pamięci powitalna mowę. W gwarze podenerwowanych głosów, przepychania do bliższych rzędów, nikt nie zauważył pary nieznajomych, którzy w niepojęty sposób, nieoczekiwanie pojawili się za stołem. Ludzie gwałtownie zamilkli. Młody, smagły brunet o przenikliwie czarnych oczach, w nienagannym garniturze nieco staroświeckiego kroju, uśmiechnął się swobodnie na widok zaskoczonych twarzy. Towarzyszyła mu równie młoda i elegancka kobieta, oburącz trzymała zwykłe kartonowe pudło, średniej wielkości. - Wszyscy chcemy znać prawdę. Nie chcemy być oszukiwani – mężczyzna bez wstępów przystąpił do rzeczy – oferujemy więc Państwu niepowtarzalną możliwość przyłapania wiarołomnych żon, kłamliwych mężów, oszukańczych wspólników i fałszywych przyjaciół. Wystarczy nosić przy sobie takie maleńkie urządzenie – tu, sięgnął do pudła i zademonstrował coś, co wyglądało jak zwykły zegarek. – Jak to działa? Zakładam je na rękę, kiedy usłyszę nieprawdę, poczuję wibrowanie i już będę wiedział, że ktoś kłamie. To, co z tym zrobię potem, zależy już tylko ode mnie – w oczach mężczyzny na moment mignęło jakby okrucieństwo, ale szybko się opanował. Na sali rozległy się nerwowe chichoty. – A teraz uwaga! Moja asystentka ma dla Państwa bezpłatne egzemplarze naszego Wykrywacza! Możecie go wypróbować całkowicie za darmo! Oczywiście przyjmujemy zwroty … - Głos mężczyzny utonął w tumulcie głosów i hałasie przewracanych krzeseł. Kiedy zawartość pudła została dosłownie rozdrapana przez szturmujących, zagadkowa para zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Po dwóch tygodniach w Firmie odbyło się spotkanie akwizytorów. Naczelny, o szpakowatych włosach i przystrzyżonej w ostry szpic bródce, półleżał rozparty w fotelu. Dookoła siedzieli identyczni mężczyźni w staroświeckich garniturach. Każdy z nich miał przed sobą kartonowe pudło. - Ile mamy zwrotów? – Zagaił Naczelny. – Sto procent – padła pierwsza odpowiedź. – Sto procent – powiedział drugi. Sto procent – powtórzył trzeci. Sto procent. Sto procent. Sto procent … - Tak… - Naczelny uśmiechnął się zadowoleniem – ludzie wolą nie znać prawdy. To była udana transakcja. Zasłużyliście na premię. Ostry dźwięk telefonu wyrwał Małgorzatę z zamyślenia. Rozejrzała się nieprzytomnie. Która to już godzina? - Słucham? Tak, to ja, przy telefonie. Co takiego? Są już wyniki histopatologii? Nie, proszę nic nie mówić. Zaraz tam będę.
  5. Będzie ciąg dalszy? Wygrzebiesz jeszcze coś z tych staroci do pokazania?
  6. Wakacje na wsi, świeże mleko prosto od od krowy "z pianką". Na polu, pod lasem wielki stóg siana, trochę już rozwalony przez rozbrykane dzieciaki, z tej strony niewidocznej od domu. Wieczorne świerszcze, ciotka woła na kolację, smażone kartofle i chłodnik ze szczypiorem. Ech, te wspomnienia ... Świetne haiku - pozdrawiam - Ania
  7. Zaciekawiłaś mnie tak, ze odnalazłam ten Twój tekst sprzed roku. Obydwa bardzo mi się podobają. Az sama jestem zaskoczona, bo na ogół trochę się czepiam - a tu - nic. Pozdrawiam - Ania
  8. niecierpliwie topnieje w upale słodycz sukienki
  9. mokra poduszka spragniony komar czekanie na sen
  10. letnia martwota schowany przed słońcem on i monitor
  11. Rzeczywiście, w moim odczucie początek teraz jest lepszy; czyta się bardziej płynnie. Jeśli chodzi o poprawki techniczne, to proponuje rozważenie przykładowych zmian jak niżej (przy czym zastrzegam, że to jest amatorszczyzna; nie jestem nauczycielem polskiego): - "Póki co śpi spokojnie w mieszkaniu, które wynajmuje, z dwoma kolegami, studentami." - brakuje przecinka po "co" - "Wracając do egzaminu – Janek powinien się pospieszyć - jest już po ósmej, a jeśli mnie dobrze poinformowano egzamin zaczyna się punkt dziewiąta." - brakuje przecinka po "poinformowano" - "Tak czy inaczej Janek Słoneczko ubrał się, wyszczotkował zęby i poszedł na egzamin." - brakuje przecinka po "inaczej" - "Zanim otworzył drzwi zawahał się chwilę i powiedział półgłosem: „Chyba przesadziłem z tą nauką. Siedzenie dniami i nocami nad chemią musiało źle odbić się na moim zdrowiu psychicznym. Słyszeć jakieś głosy z nieba – to na prawdę głupie! Weź się w garść, czeka cię trudny egzamin!” "- brakuje przecinka po "drzwi", poza tym, ta wypowiedź Janka nie jest skierowana do narratora więc chyba nie powinna być wyróżniona kursywą, - "Jeden z funkcjonariuszy. Bo są to funkcjonariusze Agencji Specjalnej. Mówi:" - w moim odczuciu rozdzielenie na trzy zdania brzmi sztucznie, lepiej by było " Jeden z funkcjonariuszy, bo są to funkcjonariusze Agencji Specjalnej, mówi:" - "Owszem ściągałem, ale to przecież nie jest karalne, prawda?!" - brakuje przecinka po "owszem" - "Zostanie pan zaraz przesłuchany." – "Pan" zamiast "pan" i niepotrzebna kropka po "przesłuchany" - "Ale, jeśli jednak, bohater jest aż tak zdeterminowany, to powinien wiedzieć, że pod pryczą jest skrytka." niepotrzebny przecinek po "jednak" - "W tym samym momencie Janek wyrzuca ją na ziemię, a po chwili z lampy wydobywa się dżin." może lepiej byłoby "upuszcza ją na ziemię" - "Ja… chciałbym zamienić się miejscami z moim psem…" - po wielokropku "Chciałbym" - "Na szczęście nie musi tego stwierdzać na własnej skórze, w każdym razie." proponowałabym: "Na szczęście, nie musi tego stwierdzać na własnej skórze." itp. itd. Pozdrawiam - Ania
  12. Szczerze mówiąc po przeczytaniu mam mieszane uczucia. Dominuje poczucie chaosu w tekście, spowodowane chyba nie końca przemyślanym zmienianiem czasów - w każdym razie ja nie łapię zamysłu autora. Poza tym trochę usterek językowych i interpunkcyjnych. Jeśli chodzi o treść, to sprawa czysto subiektywna - ja za tego typu satyrycznymi obrazami nie przepadam, ale innym na pewno może się spodobać. Pozdrawiam - Ania
  13. Nie jest to może nadzwyczaj oryginalne, ale mimo to przeczytałam ze sporym zainteresowaniem, konfrontując w trakcie lektury z własnymi poglądami. Z pewnością oprócz szeregu stereotypów - na które rasowe feministki powinny zapałać świętym oburzeniem - powyższy wykład /poradnik zawiera wiele trafnych i zarazem dowcipnych obserwacji, co świadczy o uroczej wrażliwości autora. Podsumowując - na progu wakacyjnych łowów lektura obowiązkowa! Pozdrawiam - Ania
  14. a może peel walczył ze swoim ego?
  15. Fascynacja prawdziwą śmiercią - w odróżnieniu od powszednich, wirtualnych rozrywek - i tego skutki, to fajny temat. Od tej strony jest OK. dalej jest już niestety gorzej. W wielu miejscach widziałabym zmiany; mniejsze i większe np. dwukrotnie używasz określenia "tępy" do oczu, co wydaje mi się niezręczne, sformułowanie "drodzy koledzy" i "przyjaciele" też pojawia się jakby na wyrost, bo wcześniej nie ma żadnej wzmianki, że tak bliskie relacje łączyły chłopców z Arkiem, nie mówiąc już o tym, że nawet w największym upale, w rzeczywistości proces rozkładu zwłok nie następuje tak szybko, a jego pierwszym etapem nie jest wysuszenie, wystarczy poczytać więcej na ten temat, itp. Ale generalnie, sposób ujęcia tematu mi się podoba, po dopracowaniu warsztatowym może być z tego fajne opowiadanie. Pozdrawiam - Ania
  16. sobotni wieczór stos niedpałków przy telefonie
  17. Kurczę! Dopiero dotarłam do kompa, fajna dyskusja mnie ominęła! Pozdrawiam wszystkich - Ania
  18. Można zapisać - krzywym, starym, brudnym, nic nie napisać, ale to będzie inne haiku. :o) Połamany mnie jakoś rozczula. :o) Pozdrawiam Rozumiem to - naprawdę! - Ania
  19. jeśli pozwolisz, proponowałabym: słońce zachodzi stopy wędrowca łaskocze mech Pozdrawiam - Ania
  20. Zastanawiam się, jakie znaczenie może mieć w tym haiku, kora dębu. Najbardziej narzucająca mi się interpretacja, to taka, że dąb jest bardzo twardym drzewem ale korę ma delikatną, łatwo się ją kaleczy, jak niektóre uczucia, co nie wytrzymują próby czasu lub niesprzyjających okoliczności i nigdy nie zyskują odpowiedniej dojrzałości (odporności na urazy). Z drugiej strony, mamy "stłumione uczucie" bo drzewo też zabliźnia rany, i wyryte litery z czasem zarastają nową warstwą i stają się mniej widoczne. W sumie bardzo sugestywny obraz, podoba mi się, choć w pierwszym odruchu chciałam Ci zaproponować skrócenie: imiona wyryte w korze dębowej ale teraz myślę, że to był nie najlepszy pomysł. Pozdrawiam serdecznie - Ania
  21. Witaj Ann, generalnie też mi się podoba, ale ... użycie czterosylabowego słowa "połamanym" bardzo wydłuża L2 w kontraście z L1 i L3. To oczywiście moje skrajnie subiektywne odczucie, ale jakoś mi to w całości nie brzmi - nie sądzisz, że lepiej byłoby zastosować krótsze synonimy np. "krzywym" lub "starym"? Tym bardziej, że jeśli na płocie może wspierać się obserwator tęczy, a nie tylko sama tęcza, to na połamanym - jednak i trudniej i bardziej niebezpiecznie ... Pozdrawiam serdecznie - Ania
  22. Myślę, że lepiej byłoby przenieść Twoje wiersze na warsztat dla poezji. Tutaj wklejamy i komentujemy próby haiku. Pozdrawiam serdecznie - Ania
  23. Trafia bezbłędnie. 10 lat przemieszkanych na Pradze Północ stanęło mi przed oczami jak żywe. Dziękuję za ten wiersz - Ania
  24. bardzo mocne wrażenie, i choć jak piszesz, znikanie może być również "obiecujące", to jednak w moim odczuciu wymowa "znikania na zawsze" jest w tym haiku dominująca. Pozdrawiam - Ania
  25. Ostrożnie :))))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...