
Piotr Rutkowski
Użytkownicy-
Postów
754 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski
-
Egoizm starych kawalerów
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Herbert Quain utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Znała go pani? - O, tak! W tym mieści wszyscy się znają. Ale pamiętam go tylko z czasów, kiedy miał jedenaście, dwanaście lat. Przychodził do mnie na lekcje francuskiego. - Myślałem, że jest pani biologiem? - Oui, oui! Doktorem nauk przyrodniczych - odpowiedziała nie bez dumy. - Ale czy jedno wyklucza drugie? Parles-vous Francais? - Non, madame. - Rafał speszył się. - Tylko kilka słów. To, co pamiętam ze szkoły, bo lektorat mam z angielskiego. Ale filmy rozumiem. I piosenki Edith Piaf też. - Z całym szacunkiem dla pańskiej inteligencji i przenikliwości, ale uważam, że piosenek Piaf pan nie rozumie - powiedziała to bez jakiejkolwiek złośliwości i dodała po chwili, ciszej: - Za młody pan jest. Przepraszam, czy to jest komedia? Chciałbym wiedzieć , kim jest Rafał. wprowadzasz postać, to go opisz, ja mam zgadywać, czy to jest kominiarz?, pan z opieki socjalnej? PRZEGADANE!!! pozdrawiam, p.s Odniosę się do większości osób, którzy piszą i pokazują tu swoje dzieła... Czy wy czytacieliteraturę? Wiecie jak wygląda proza? Bo coraz częściej dochodzę do wniosku, że raczej nie. , Cudowne zdania, błyskotliwe myśli, klimat, nastrój, tajemnica, tu niema nic jest rafał i pani z tłustymi przedramionami i dużym biustem hahahahah, i blablanina, Nie do przejścia. -
drugi jedenasty
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Herrezjusz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
okej, skoro prosisz. na początek dobry wieczór, mam wrażenie , że to brzmi jak szkolne wypracowanie... mam trzy pytania: 1) po co to napisałeś? 2) w czyim imieniiu się wypowiadasz, pisząc "nas" 3) dlaczego zaczynasz od wielokropka? i czwarte najważniejsze : Ale o co chodzi? -
Opowieść zazdrosnego barmana
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na divna malarka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
okej, drugi twój trekst , który miałem okazję przeczytać. oczywiście, ten bardziej przypadł mi do gustu, powiem tak. Byłem kiedyś barmanem, i zakochałem się w dziewczynie (banalne) , zapamiętałem ją, siedziała przy lustrze, paliła cieniutkiego papierosa, kiedy wypuszczała dym, prężyła swoją smukłą szyję i robiła to z wielką gracją..potem ją zapomniałem...twój narator jest chyba bardziej uważny...nie rozumiem tylko, dlaczego ona jest tam taka popularna, że znają ją wszyscy, i zauważają jej brak. Dziwne, ale to o tym jest to opwiadanie przecież. Krótka historyjka jak flesz, teledysk , bez głebszej motywacji bohaterów, nie wzrusza, nie bawi ( wiem, że nie ma bawić), troszeczke zmusza do refleksji, ale gdy zadziała wyopbraźnia, dziewczyna wpatrzona w obraz z końmi, jest troszkę kiczowata, szkoda ze zabrakło jej przemyśleń i, ale w koncu to opowiesc zazdrosnego barmana. Taka superstar knajpy... pisarsko jestes na początku, pracuj, czytaj, szukaj fajnych połączeń... jak dla mnie srednie. -
hej, ja już coś komentowałem coraz czesciej pojawiają się tutaj fajne teksty...aż miło poczytać. Może nie jest to moja ulubiona literatura, ulubione tematy, ale nie mogę się czepiać, bo piszesz ładnie, nie popadnij w samozachwyt tylko, pisz i czytaj, czytaj i pisz, i udoskonalaj warsztat, czytało się przyjemniusieńko, wszystkiego dobrego. p.s nie wiem czemu ale wieje mi Nałkowską...takie skojarzenie...
-
Tylko kilka kropel...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na divna malarka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
eeeeeee, przepraszam a coto jest , poetycki kurs udzielania pierwszej pomocy??? :D a tak na poważnie ... Uważam, że natychmiast powinnaś z tego zrobić wiersz czem predzej... pozdrawiam.. przepraszam, i kłaniam się ...nisko P.R -
Świat inny niż nasz cz.4
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Dziki Dziku utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
przeczytałem tylko kawałek , bo jest późno i juztrochę przysypiam... nienaganna technika, fajny styl... fajnie piszesz... co do treści wrócę, przeczytam i się wypowiiem...co do pomysłu tresci, fabuły itd... pozdrawiam, i tam obok, jest taki dział dla zaawansowanych.. czesto trafiam tam na gorsze teksty... -
no i udało Ci się osiągnąć pewien cel. Koleżance się spodobało, podzialalas jej na wyobraźnie, coś z twojego opowiadania wyniosła. To już coś... dla mnie , jest momentami strasznie... na początku mnóstwo imiesłowów, walące, bawiące, trzeszczące, czy inne tam ące lub ane... co jeszcze , mam wrazenie , że czasami sama nie jesteś pewna tego co opisujesz: np...sprzety, których nikr nie oddał w żadnym skupie? ekhm...nierozumiem, jakie sprzety? i w jakim skupie...może to o złom chodzi?, potem te zdania... Dorośli w różnym wieku trawiący życie na snuciu się po okolicznych podwórkach???? I dzieci razem z psami bawiące się w pyle podwórza. - jesli jestes taki uparciuch na imieslowy...to zmien szyk, i dzieci , bawiące się razem z psami w pyle podwórza Na przykład do którejś z lepszych kamienic przyjechał jakiś ktoś nowym, drogim samochodem - nie no...tojest masakra, zmien to zdanie szybko...okresl tą kamienicę, nie zadnej którejś, tylko np do tej najładniejszej z kamienic... i nie jakiś ktoś heheheheh, tylko kto??? np. Nie zawsze było tu nudno. Od czasu do czasu, przyjeżdzał starszy pan , drogim autem i parkował przy tej najładniejszej z kamienic na rogu. (np.) Potem już leci nawet całkiem całkiem... Wtedy po kryjomu, z daleka wszyscy się mu przyglądali. I komentowali, że takim to dobrze, że na pewno złodziej, albo gangster jakiś - to zdanie jest fajne i plusik za nie ... tylko znów szyk.... wtedy, wszyscy się mu przyglądali z daleka i komentowali, że.... Fajny klimacik, fajne opowianko, raczej taki flesz, do rozbudowania na pewno ale moim skromnym zdaniem nad warsztatem i techniką musisz mocno popracować, bo nie wydaje mi się, że te zdania są tak z pośpiechu.... nie wiem ile masz lat ale , ale domyslam sie, że dużo pracy przed tobą :)) pracuj...!
-
"Reszta jest milczeniem"
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na natalia ailatan utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
da sie da sie ...ale na miłość boską nie w formie pamiętnika... -
Ile kosztuje kocie szczęście?
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Andrzej Figowy utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
ogólnie tekst jest fajny...podoba mi się, fajny pomysł, właśnie na krótką formę, co mi się nie podoba..: tytuł, którym wyjaśniłeś o co chodzi , nie dając nam szansy, na interpretacje, ... wiesz, to tak jak u Kieślowskiego w trylogi, ta staruszka która w kazdej z trzech czesci, próbuje wrzucić smieć do kontenera, ale otwór jest za wysoko w Niebieskim Juliet Binoche , jej nie widzi, oslepia ją słońce, w Białym Karol, widzi ja , nie robi nic i smieje się z tej staruszki,a wCzerwonym Valentine pomaga. Kieślowski zapytany o sens tej kilkusekundowej scenki odpowiedział, no po prostu, starsza pani wyrzuca śmieci... Na planie podwójnego życia , życia Irene Jacob, zapytała się go dlaczego w tej scenie dotykam drzewa? On odpowiedział jej,: ty mi odpowiedz na to pytanie. Rozumiesz? Ty piszesz my interpretujemy...a ty tytułem i ostatnim zdaniem zrobiles to za nas... dwa ...tekst jest troche przewrażliwy, owszem czuły i wzruszający, refleksyjny, skłania do myślenia..ale czy nie zabardzo? trzy....mimo najszczerszych chęci ...ale jak to można uważnie nie patrzeć.??? hahahahaha wytłumacz mi to... i czy koty polują na węże? chyba odwrotnie...kot mógłby paść łupem węża...prawda dzie wuszko? Ogólnie bardzo fajne... -
Demon
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Aleksander Celestyn utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Monika zapłakana weszła do domu. Jej wzrok był w tej chwili skierowany w stronę leżącej na tapczanie matki. i po takim wstepie odechciewa sie czytac ...ludzie nie mieszajcie czasów , albo coś się dzieje teraz albo sie juz wydarzyło... co do tresci, proponuję wybrac jakis inny temat, ubrac w ciekawszą formę, i popracowac nad stylem... -
Czerwony Kapturek, czyli bajka o... cz. IX i X(ostatnia:)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Anduina utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
jedno jest pewne przezabawne, uśmiałem się jak cholera.. dzieki -
U nas na magazynie. (fragment)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
pracuje nad tym cały czas, przepraszam za ewentualne błędy... U nas na magazynie. 1) -Imponujące CV – powiedział Podskoczy, a ja nienawidziłem siebie za to ,że któryś raz z kolei, muszę włazić w dupę tym wszystkim pedałom, którzy myślą, że skoro biorą siedem tysięcy co miesiąc, mają prawo pomiatać ludźmi dla własnego widzi mi się. - Dziękuje. – odpowiedziałem błyskawicznie – Może w związku z tym, znalazło by się dla mnie coś innego? - NIE! - Nie? - NIE! Nie, to nie. Jestem człowiekiem, któremu trzy razy powtarzać nie trzeba i szczerze powiedziawszy, byłem na taką odpowiedź z jego strony przygotowany. Nie zdążyłem nawet o sobie nic powiedzieć. O szkole filmowej to już w ogóle nie miałem zamiaru wspominać, bo jak znam życie, to na bank nie dostałbym tej roboty z ogłoszenia umieszczonego na tablicy, tuż przed moim blokiem. Dzisiaj człowiek, jeśli chce dostać uczciwą pracę, nie powinien mówić zbyt wiele o sobie, a już na pewno nie prawdę. Pewne rzeczy należy zachować tylko i wyłącznie dla siebie, bo nic dobrego nie przynoszą, a mogą tylko zaszkodzić. Na ostatniej rozmowie w kancelarii komornika powiedziałem wszystko i nie raczyli nawet oddzwonić. Tym razem się udało. Nie musiałem nawet czekać na telefon i rzeczy potoczyły się błyskawicznie. Zgodziłem się zacząć od zaraz. Dostałem szafkę z rozpieprzonym zamkiem, żeby w razie czego, ktoś mógł mnie okraść na wstępie. Grubas - brygadzista, stał nade mną cały czas i popędzał, bo na dole brakowało ludzi. W mgnieniu oka przebrałem się w kombinezon roboczy i po dziesięciu minutach gotów byłem tyrać jak wół za grosze. Wyglądałem tak, jakbym przygotowywał się do kolejnej misji Apollo. Nie było już odwrotu. Zaprowadził mnie do mroźni. Był tam facet, od którego waliło wódą na kilometr. Grubas powiedział, że mam mu pomóc i zostawił mnie z nim. Obserwowałem faceta z zaciekawieniem. W ścianie był otwór, przez który wlatywały do środka kartony a on układał je z gracją na drewnianej palecie. Kiedy paleta była cała, brał do ręki folię i zapierdalał z nią dookoła, następnie brał paleciaka i wywoził ją na drugą komorę, w której notabene zimniej było niż na śluzie. Nie zapominajcie, że to wszystko działo się w swoistych, arktycznych warunkach. Tam, temperatura sięgała minus trzydziestu stopni. Facet miał co prawda taki sam kombinezon jak ja, i wełnianą czapkę, ale pot na jego kurtce zamarzał błyskawicznie a katar nie znikał ani na sekundę. Żeby było śmieszniej, w tym czasie, kiedy biedaczek siłował się z czterystukilową paletą, szukając jednocześnie miejsca na jej postawienie w boksie, kartony blokowały taśmę. Maszyna wyła, że aż głowa boli. Hałas był nie do zniesienia. Facet szybko wracał z komory i znów układał kartony na palecie. Nie wyrabiał się. Brygadzista z produkcji wpadał na śluzę i darł się na biedaka, jakby to on był temu wszystkiemu winny. Praca przestała mi się podobać, mimo, że na dobre nie zdążyła się jeszcze zacząć. Poszedłem do Grubego i powiedziałem , że nie mam zamiaru tam pracować. Zdziwił się i zapytał o powód. Powiedziałem, że TAKA PRACA UDERZA W GODNOŚĆ CZŁOWIEKA. Wtedy Grubas wkurwił się na mnie, zapisał coś w notesiku i przydzielił do zadań specjalnych. Wysłał na rampę i postawił przy wielkim, pięciotonowym kontenerze. - Jest czternasta trzydzieści, do dwudziestej kontener ma być pełny - powiedział i poszedł na drugą kawę. Wziąłem się szybko za robotę ponieważ chciałem mieć to z głowy. Oto moja proza, moja literatura. Każdy worek, to jeden wyraz, jedno słowo. Cała moja pisanina ląduje tam gdzie jej miejsce. Mój pierwszy , debiutancki scenariusz między mrożonkami po terminie. Uwijałem się jak mrówka, z zaciśnietymi z żalu zębami, ze łzami w oczach, żeby tylko zdążyć przed przerwą. Starałem się o tym nie myśleć. Zapomnieć, wmówić sobie ,że to się wcale nie dzieje. Chciałem mieć to z głowy i pójść wreszcie do domu. Końca jednak nie było widać. Śmieci układały się powoli a wszystko sprawiało wrażenie syzyfowej pracy. Po dziesięciu minutach zgrzałem się jak cholera więc musiałem zdjąć kurtkę. Czułem własny smród. Rozrywałem kartony, wyjmowałem zamrożone bułki z folii, wrzucałem je do śmietnika ,czasem wycierałem łzy i nie mogłem ich powstrzymać. Nadeszła przerwa. Wyszedłem, na świeże powietrze, usiadłem na schodkach i zapaliłem papierosa. Cała druga zmiana, wszyscy, włącznie z Grubasem, patrzyli na mnie jak na kosmitę. Nie wiem czemu. Prawdopodobnie, zdążyli przerzucić mój życiorys, albo Podskoczy musiał im o mnie naopowiadać. W każdym razie, stali tam wszyscy i dziwnie się na mnie gapili, a ja cieszyłem się , że dostałem wreszcie pracę, przynajmniej na okres próbny i wmawiałem sobie, jak zwykle z resztą, że to tylko na jakiś czas, na chwilę, aby przetrwać zimę. 2) Przez pierwsze dni robiłem ciągle to samo. Mieli chyba jakąś zapowiedzianą kontrolę, dlatego hurtowo kazali wyrzucać przeterminowane żarcie. Przyzwyczaiłem się , choć w dalszym ciągu nienawidziłem siebie za to co robię, ale po prostu potrzebowałem łatwej forsy, żeby odbić się od dna i zacząć wreszcie normalnie żyć, jak człowiek. To miała być robota na jakiś czas, żeby tylko skończyć szkołę, i załapać się na jakiś serial. Wmawiałem sobie to bardzo często, zawsze wtedy, kiedy słabł mój optymizm i ogarniał mnie jakiś wewnętrzny smutek, przygnębienie. Po tygodniu skończyły się śmieci, dostałem nocki i wtedy poznałem Jagodę. Od razu rzucił mi się w oczy. Facet nigdy nie trzeźwiał i miał wielką czarną plamę zamiast dwóch, górnych jedynek. Nazywał się Jagodziński, ale wszyscy w robocie mówili na niego Jagoda. Był legendą tej piekarni. Wszyscy go znali, nawet te szmaty z biura, a ja stopniowo, z dnia na dzień, zacząłem odkrywać tajemnicę tego człowieka. Lubiłem nocki z Jagodą, bo nie robiliśmy praktycznie nic. Chodziliśmy tylko za palety , waliliśmy wódę, paliliśmy mocne fajki i gadaliśmy do świtu. Właściwie to on mówił, ja słuchałem. Opowiadał dziwne rzeczy. Mówił o swojej rodzinie, o żonie i córkach , które niby bardzo kocha. Chciałem mu wierzyć, naprawdę, mocno się starałem, ale z jego ust brzmiało to żałośnie, bo co jak co , ale Jagoda nie wyglądał na człowieka, który odczuwa i potrafi nazywać emocje po imieniu. Był alkoholikiem, jak każdy tu. Nie było na magazynie człowieka, któryby nie pił. Każdy miał w szafce pół litra a już minimum ćwiartkę. Siedzieliśmy więc z Jagodą na paletach i waliliśmy wódę z czerwoną etykietką. Każde jego słowo trafiało we mnie głęboko , zdawałem sobie sprawę z tego, jak nisko upadłem, i zastanawiałem się, czy można upaść jeszcze niżej. Wypiliśmy po maluchu i wtedy Jagoda powiedział do mnie: - Student, ty tutaj długo nie posiedzisz. - Tak myślisz? - Jasne kurwa. Chłopaku, ty nie pasujesz do tej roboty. Przynajmniej on mnie rozumiał. 3 Mijały dni i niestety zdążyłem się z piekarnią oswoić. To przerażające. Zabierają ci osiem godzin z życia, i płacą marne pieniądze. Wracasz zmęczony do domu i od razu zasypiasz, potem budzisz się, jesz kolację, albo śniadanie, zależy od tego, na którą chodzisz do pracy i idziesz dalej spać. Nie masz życia. Nie mogłem tego znieść , ale też nie mogłem stamtąd odejść, ponieważ matka wyrzuciłaby mnie z domu i nie miałbym dokąd pójść, a zdolna jest do tego. Szukałem w między czasie czegoś bardziej człowieczego. Takiej pracy, po zakończeniu której, nie trzeba się myć i szorować paznokci. Byłem nawet na kilku rozmowach, ale bez rezultatu. Na mejle też nikt nie miał zamiaru odpisywać. Na szczęście Jagoda każdego dnia pocieszał mnie jak tylko mógł. Przypominał mi bez przerwy kim jestem i jakie jest moje przeznaczenie. Ochrzcił mnie nawet ksywką Polański i tak już zostało. Nawet mi się to podobało. Poznałem pozostałych chłopaków. Nawet całkiem przyjemni goście. Może niezbyt rozgarnięci intelektualnie, żadne tam filozofy, ALE LUDZIE. Nie mogłem ich przecież winić za to , że los kazał mi pracować i przebywać z nimi. Dobrze nam się pracowało i piło. Dzięki temu praca mijała bardzo szybko. Nie znosiłem tylko tych z biura. Nie mogłem patrzeć na ich mordy. Do Podskoczego teoretycznie nic nie miałem, z wyjątkiem tego, że musiałem mu włazić w dupę, żeby dostać tę pracę, ale jako człowiek, nie miał chyba nic na sumieniu. Z tego co mi było wiadomo, to facet był jakimś inżynierem po studiach więc brał odpowiednio dużo hajsu. No co ?, człowiek powinien się cenić i zarabiać tyle, żeby na wszystko starczyło. Przesadzał trochę z tym luksem, ale to jego sprawa. Jedni jeżdżą zimą na narty w Alpy, a inni, jak na przykład Jagoda, biorą dzieciaki na sanki i zjeżdżają z nimi z wiaduktu. Tak już jest ten świat zbudowany i nikt na to nic nie poradzi. Podskoczy był więc mi zupełnie obojętny, ale Grubasa, nie mogłem znieść. Nie przepadałem za nim od początku i vice versa. Nie mogłem pojąć tego, że facet po podstawówce zarabia trzy razy więcej ode mnie i ustawia mnie jak pionka na szachownicy. Ile ja bym dał, żeby zarabiać trzy tysiące. Wynająłbym mieszkanie, urządziłbym się w nim i żył. Niestety tysiąc musiał mi wystarczyć. Tysiąc i ani grosza więcej (...) -
Bardzo fajne...
-
Zygmunta życiorys ogólny
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Łukasz Supel utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
oglądałem ostatnio mój ulubiony serial, "daleko od szosy" , mam nadzieję, że nie on był inspiracją... mam też wrażenie, że nie wiesz za bardzo o czym piszesz, tzn , nakreślasz tylko pewne sytuacje z życia zygmunta, fala, rzucenie szkoły, nauka jazdy...zasugerowane i natychmiast porzucone...to tak, jakbym ja, nagle, postanowił napisac jakąś rozprawkę filozoficzną...i zahaczał o Diogenesa, platona itd, bo gdzies tam slyszalem cos o tym , wiec tu zdaniem o tu z jedno i..... ....Przeleciałeś pędem przez cały jego życie, by najszybciej dobrnąc do sedna pomysłu, tak mi sie wydaje bo moim zdaniem, calosc obraca sie wokół idei , na marginesie bardzo zabawnej " Nie śpij kierowco tylko jedz ".... jak dla mnie srednie , ale pewnie komus sie spodoba pozdrawiam -
Za Bukowskiego
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziekuje ci bardzo ....dzie i mm Moi drodzy korektorzy :P kocham was, ale: 1) wczesniej wczesna zostaje , nie ma bata 2) nocny powiew wiatru też , bo tak MA BYĆ! 3) taki wyraz twarzy , patrz jw , to nie jest tylko dziwny wyraz twarzy , TO JEST TAKI DZIWNY WYRAZ TWARZY nie no kurwa nie chce mi sie .....jest za gorąco......musze się z tym przepsac za zdąrzyłem , tłukę się po głowie postokroc -
Za Bukowskiego
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Znam to, a mój kumpel dostał mandat za siedzenie na oparciu ławki. Dlatego też broniłem wcześniej krwawej-mary bo jej sapanie na pewne sytuacje w tym uroczym kraju nie było bezpodstawne. Trzeba się przyzwyczaić do tego wszystkiego... a ja ją przeprosiłem krótko potym , jak dostałem od faceta w tramwaju siatką, z narożnika której wystawał jakiś karton i siniaka mam do dziś, a ten gośc nic , zero , król pojazdu , a w srodku jak w mikrofali, ...czasem dobrze jest sobie ponarzekac, i co wiecej przeprosiny zostaly przyjęte. -
Za Bukowskiego
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Każdy poszukuje czegoś innego. Moi znajomi namwiają mnie do szeroko rozumianej fantastyki. To są ci goście od RPG. Szanuję ich i ten nurt, w którym twórca kreuje świat, bohaterów, RELIGIĘ I FILOZOFIE, tworzy swoiste nowe pojęcia, nowe fakty, to świadczy niewątpliwie o kreatywności. ja jednak próbuję wyłowić to co mówią ludzie i czują tu i teraz... Cieszę się, że podoba ci sie realizm...to dobrze o tobie świadczy Espeno Sway...:P Dog in the Fog? piłem go tylko raz, po za tym nie ma dla mnie różnicy i tak się już nie upijam. słuchajcie , jest trzecia, gdozinę temu wyszedłem z knajpy, podjechał cywilny samochód i wylazły z niego psy...spisali mnie k...a wiecie za co? za zgaszenie peta na chodniku...podałem fałszywy adres, nie mogli mnie znaleźć, bo taki ktoś jak Piotr Rutkowski NIE ISTNIEJE. dostałem pouczenie... ale chodzi o zasady... CO SIE W TYM KRAJU POROBIŁO??? -
Za Bukowskiego
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
nie okradajcie sklepów i pisarzy :D dzieki... -
Za Bukowskiego
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
mojej ukochanej siostrze (jedynej) Tym razem obudziłem się wcześniej niż zwykle, było krótko przed jedenastą i prawdę mówiąc czułem się lekko zdezorientowany wczesną porą, jeszcze na dodatek ten cholerny upał od rana do wieczora. Nie można się wyspać, bo ledwo zaśniesz, masz wrażenie, że ktoś przypieka cię na rożnie, a głowa zdaje się być jedną wielką kroplą potu i tylko czekasz na nocny powiew wiatru jak na zbawienie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem swojego ojca. Miał taki dziwny wyraz twarzy i co ciekawsze nie darł mordy. Był spokojny jak nigdy. To mogło oznaczać jedno, czegoś ode mnie chce. Przeczucie mnie nie myliło. - Twoja siostra zapomniała przesyłki, prosiła żebyś w przerwie na lunch podrzucił jej do pracy. Ucieszyłem się na tę okoliczność i postanowiłem spełnić jego prośbę. Od miesiąca nie byłem na dworze. - Taka przejażdżka dobrze mi zrobi - pomyślałem. Wziąłem od niego na bilet i wyruszyłem do stolicy. Nie wszyscy z was to wiedzą , ale od początku lipca do końca wakacji, pociąg dojeżdza tylko do Zachodniego. Potem trzeba łapać wahadło, żeby dostać się do centrum. Nie bardzo mogę to zrozumieć. Skoro jeździ pociąg wahadłowy, a Skmka kursuje bez przeszkód na całej trasie , to po co te wszsytkie ceregiele? O trzynastej byłem już na Centralnym, przeszedłem przejściem podziemnym na przystanek i w mig złapałem dziewiętnastkę w kierunku Żoliborza. Po chwili byłem już na Anielewicza. Tam spotkałem się ze swoją siostrą i wręczyłem jej przesyłkę. Ucieszyła się, ale nie mogła ze mną rozmawiać. musiała wracać do pracy. Umówiliśmy się na siedemnastą. Wiedziałem, że coś knuje. Zawsze , gdy się tak uśmiecha słodko to znaczy , że coś knuje. Znam ją jak własną kieszeń. Za ostatnie drobne kupiłem Dog in the Fog i udałem się do Arkadii. Nienawidzę tych wszystkich multipleksów, ale ten był w pobliżu, i miał jedną wspaniałą rzecz, która wyróżniała go ze wszystkich wielkich galerii – sklep muzyczny. Szedłem więc sobie spacerkiem, w cieniu, popijając Doga, i czułem się wyśmienicie. Rekonesans w stolicy. Dog ma co prawda tylko pięć procent , ale to zawsze coś, i ten karmelowy posmak. Czułem się jak król kurwa. Dosyć szybko dotarłem na miejsce i musze wam powiedzieć, że to jest swoiste miasto w mieście, to jest jak dom. Na upartego, gdyby dogadać się z cieciami ( a idzie, wierzcie mi) można by zamieszkać w środku. Mają tu wszystko, można zjeść, napić się, poczytać, zagrać na instrumencie. Jest też rozrywka, jak ktos lubi kino. Raj na ziemi, ale myślę, że gdybym zdecydował się tu zamieszkać, to na dzień dobry, przegoniłbym te wszystkie wycieczki dzieciaków. Mój dom to nie muzeum, choć niektórzy uważają mnie z racji wieku za typowy skansen. W każdym razie , opcja jest do rozważenia. Biorąc pod uwagę fakt, że wpadłem tu na chwilę i nie mam zbyt wiele czasu, wszedłem prędko do muzycznego, nie pytając o zgodę, usiadłem przy jasnobrązowym pianinie i zagrałem kilka numerów na rozgrzewkę, na rozciągnięcie palców. Taka gimnastyka dłoni. Ani się zorientowałem, a stała już przymnie taka tłusta baba. Boże! Mogła ważyć z dwieście kilo i mieć na oko ze czterdzieści lat. I ten śmieszny kapelusz słomiany na głowie, który pasował jej jak świni siodło. Na sam widok palec zsunął mi się z gis na f. - Bardzo ładnie pan gra. - I co z tego? - Naprawdę , bardzo mi się podoba. - Gówno mnie to obchodzi tłuściochu!, Przecież nie gram dla ciebie , ty wielka kupo sadła! - Co? - Kuń sro! Idź mi stąd , bo przez ciebie zafałszowałem. Już! Prędko! - Ty chamie jeden, ty, ty! - No kto? - Ty niewychowany chamie ty! - Poszła stąd mówie! Zawinęła się ze sklepu. Boże co za ulga. Wszystkie myślą, że to dla nich człowiek gra, pisze, tworzy. Żeby to jeszcze wyglądało i ze dwadzieścia lat mniej miało. Wytrąciła mnie jędza z równowagi i popsuła humor. Postanowiłem zmienić lokal. Zrobiłem rundkę żeby zorientować się w wolnych miejscach. Niestety o tej porze, w Empiku, było wielkie przepełnienie. Rozczytało nam się społeczeństwo. Z nudów chyba. W pociągu wszyscy z książkami, na Zachodnim laseczka z książką, nawet fajna. Miała takie wielkie okulary słoneczne , co to teraz w modzie są, pół twarzy zasłaniają, ale niestety strasznie grube łydki, strasznie grube łydki miała, no i Coben. Nie do przejścia. A tutaj też wszyscy czytają. Kiedyś narzekali, że za mało czytamy. Robili nawet ankiety i wychodziło , że jedna na rok. Teraz to wygląda lepiej. Stanąłem przy półce z poezją i czyhałem na wolne miejsce. W końcu facet z wyborczą i cieniutkim wąsikiem podniósł swoją chudą dupę i zareagowałem błyskawicznie. Jak struś pędziwiatr, ruszyłem do półki z literaturą obcą, chwyciłem Z SZYNKĄ RAZ! i rzutem na taśmę zdąrzyłem usiąść. Jeszcze sekunda i ruda małolata wystrychnęła by mnie na dudka. A tak , wygodnie usadowiłem się między ludżmi i rozkoszowałem się znakomitą prozą, chociaż w sumie, nie wiem co oni widzą w tym Bukowskim. Chleje, rucha, i obstawia konie . Też mi coś. Nie mogłem nawet się zachwycić. Jego powieści są tylko rozwinięciem. Opowiadania są zdecydowanie lepsze. Chciałem wrócić do półki z Bukowskim, ale nie mogłem tego zrobić. Gdy tylko wstanę i ruszę w tamtym kierunku, ktoś zajmie moje miejsce. Ale co się nie robi dla literatury. Wstałem , i wróciłem tam, skąd wziąłem książkę. Kilka sekund , moje miejsce zajął już ktoś inny. Nie było więc odwrotu i nagle zobaczyłem wolną pufę przy jego książkach. BÓG ISTNIEJE! Mogłem zrobić wszystko. Miałem czas. Odłożyłem książkę na miejsce i chwyciłem zbiór jego opowiadań. Wygładziłem siedzonko i z wielką gracją usiadłem wygodnie na mięciutkiej pufie. Wyglądałem jak stróż, strzegący tajemnicy. Miałem rację. Jego opowiadania to majstersztyk. - Teraz już wiem, dlaczego jesteś takim chamem! – usłyszałem znajomy głos. Podniosłem wzrok znad książki by się upewnić. Niestety. - Czego ode mnie chcesz tłuściochu! Śledzisz mnie?! - Wstydź się! - Spierdalaj ! Mówię ci spierdalaj ! Daj mi spokój! - Nigdy nie będziesz dobrym człowiekiem. ! - SPOKÓJ! CHCĘ MIEĆ WRESZCIE ŚWIĘTY SPOKÓJ!!!! Ludzie spojrzeli na nas, a baba, zmieszana całą tą sytuacją, odpuściła sobie i poszła , diabeł wie gdzie, a ja wróciłem do lektury. Czas pędził nieubłaganie, gonił mnie, a ja po prostu chciałem mieć tą książkę. Był jednak pewien problem. Nie miałem już pieniędzy. Nie mogłem jej kupić, ale też nie chciałem się długo nad tym problemem roztrząsać. Postanowiłem pierwszy raz w życiu wyjść z nią na bezczelniaka. Schowałem ją za pazuchę i ruszyłem stanowczym krokiem do wyjścia. Tam ukłoniłem się grzecznie cieciowi i gdy tylko zapiszczała bramka dałem dyla. Nie trudno się domyślić, że ruszył za mną w pogoń. Dawałem wielkie susy , a strażnik nadawał coś do tej swojej krótkofalówki. Udałem się do drzwi wejściowych i to mnie zgubiło. Drzwi były ruchome i automatycznie sterowane, nie można było ich pchać i w żaden sposób przyspieszyć ich działania. Wpadłem w pułapkę. Gdy tak obracałem się razem z nimi, na zewnątrz czekała już na mnie brygada iście antyterrorystyczna. Zaprowadzili mnie do tego swojego pomieszczenia. Spaślak rzucił do kolesi hasło i spuścili mi niezły wpierdal. - Odechce ci się kraść! - Ała Ała, NIE JESTEM ZŁODZIEJEM ! NIE JESTEM ZŁODZIEJEM Okładali mnie ostro. Bili gdzie popadnie. - Zachciało ci się książek czytać? - Nie! CHCIAŁEM TYLKO TĘ KSIĄŻKE! TO ZNAKOMITA POZYCJA NAPRAWDĘ, ała ała, to jest BUKOWSKI KURWA! - I co z tego? Wiesz z czego pisarz żyje? Z tych, którzy go kupują a nie okradają! - Przecież on już nie żyje! Ała! - To jeszcze o niczym nie świadczy! Dostałem jeszcze kilka razy glanem po głowie i dali mi spokój. Zwijałem się z bólu a ci wszyscy napakowani goście wyraźnie się zmęczyli. Wytarłem krew z nosa, oparłem się o ścianę i próbowałem wyrównać oddech. - Wiesz co robimy u nas ze złodziejami? - NIE JESTEM ZŁODZIEJEM - Wiesz co robimy ze złodziejami? - Nie wiem co robicie. Możecie mnie nawet zabić, ale pozwólcie mi zabrać książkę do domu. Wtedy podszedł do mnie łysy gość. Miał ze dwa metry, szerokie bary i gumową pałkę. Drugi z nich chwycił mnie za ręce, a łysy zaczął mnie po nich okładać tą właśnie pałką. Zacisnąłem zęby, ale ból był potworny. Połamali mi palce. Nie usiądę szybko do pianina, ale to nic. Najgorsze jest to , że nie pozwolili mi zabrać książki. Puścili mnie wolno. Pozbierałem się i opuściłem to Eldorado. Przyspieszyłem kroku, w końcu byłem umówiony na spotkanie z siostrą. Zdąrzyłem na czas. Szkoda, że nie widzieliście jej miny. - Co ci się stało? - Przewróciłem się. To przez to słońce. - Mam coś dla ciebie. - Dla mnie ? - Wszystkiego najlepszego. - Jejku, zupełnie zapomniałem, Przecież dziś Piotra i Pawła, - Kupiłam mały prezent. Proszę to dla ciebie. – powiedziała i wręczyła mi mały prostokątny pakunek. Tą niby przesyłkę, którą wiozłem dla niej. – Wiem ,że go lubisz. Nie muszę wam mówić co było w środku? Wróciliśmy do domu. Siostra zrobiła moje ulubione pierogi z serem, a ja zasiadłem do sieciowego pokera. TO ROBIĘ NAJLEPIEJ W ŻYCIU. KONIEC -
nie tutaj , ale tam tez dostanie ci się za to, bo wszyscy , nawet ja , wiedzą juz o co chodzi..:((
-
Podróż intymna - część 1
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na macia miszka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
??? przepraszam, czy ja czegoś nie dostrzegam ??? jeszcze trochę i zamkną mnie w wariatkowie , z tymi wszystkimi co piszą, i czytają ...albo to moja wina ? Zmieniam taktykę jak Paweł Janas Bardzo ładnie piszesz... dobry kierunek...mhm zdecydowanie -
„Raz,dwa,raz,dwa,działa.”
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
jasne, tylko ja na koniec dodam, napisałem tam gdzies ze mi się podoba??? Czytajmy uważnie z pomyślunkiem...i ostrożnością w wypowiadaniu myśli...to jest mdłe, bo hjest technicznie niedoskonałe i nie ma nawet najmniejszych, artystycznych wartości...ale jest tresc...i pewna myśl, pomysł, którą można rozwinąć, naprawić, ubrać w artystyczną formę... dziękuję bardzo i kłaniam się nisko -
droga Yalomko (pozwolę sobię tak mniej oficjalnie) to zdanie , które przytoczyłaś jest akurat poprawne, i nawet ciekawe, gdybyś czytała dużo, wiedziałabyś , że wcale nie chodzi w pisaniu o interpunkcję, a umiejętność budowy zdan nie polega na szkolnym : podmiot , orzeczenie dopełnienie , przecinek, spójnik, orzeczenie, dopełnienie okolicznik miejsca, kropka. Pisanie polega na znalezieniu tematu, zbudowania swiata, wykreowaniu postaci, ktore są , czują, mówią i działają, a budowa zdań opiera się na umiejętnym doborze słów...niektórzy mówią , że to właśnie jest talent. gdzie ja widzę pouczanie czytelnika? Podtrzymuje cię przymus, społeczny nakaz by iść dalej – to twoja laska.- hahahahah, Nikt nie wie po co ani gdzie, ale idź. Przyjaciel cię podtrzyma... Przez cały czas zatykaj usta. Nie skarż się i nie płacz. Nikt tego nie chce, ty też nie możesz chcieć. Niech prawda zostanie zamknięta najdłużej jak się da. Strzepnij je, już niedaleko. Coraz ciężej iść, prawda? Wyrzuć to co zbędne. Puszkę pełną myśli zostaw w przydrożnym barze, niech bełkot miejscowych pijaczków ukołysze ją do snu. - ahahahahahahahahahahaha Garściami pełnymi rad zasiej pole. Niech rosną dla innych. Idź dalej, idź, byle iść. Wszystko pęka, lawina zalewa Cię i niesie. Chcesz krzyczeć, wymyte przez nią słowa, to wszystko o czym nie wiedział do tej pory nikt (przyjaciele nie wiedzieli, nie wiedzieli, nie wiedzieli), to nieważne już. Wyrzygana cała prawda i nieprawda nie są już ciężarem. Rozwiń skrzydła, tak, trochę szare, trochę brudne, trochę do niczego...rozwiń, bo tylko to masz. Igraj z wiatrem, bo to tylko chwila zanim opadniesz na dno nicości. Będziesz oglądać podeszwy butów innych, tych bez skrzydeł, tych kompletnych. Będą Cię deptać nie wiedząc o tym, że jesteś tam nisko, pod. mój śmiech zaznaczyłem w miejscu porównań, bo bardzo mnie rozbawiły zamiast wzruszyć...podobnie jak porównanie przyjaciół do czekolady...tacy słodcy czarnoskórzy przyjaciele z afryki, jak Makumba.... w tym wszystkim jest taki patos, taka wzniosłość i mentorstwo , że aż kipi i jest mdłe... gdzie tu są bohaterowie? a gdzie podmiot liryczny, jesli to poetycka proza jesli tak jak mówisz Dzięki... Nie pojmuję takiego pisania... Przerasta mnie poetycko ekhm...
-
„Raz,dwa,raz,dwa,działa.”
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
raczej przeczytałaś niedokładnie , bo o to drugie Cię nie podejrzewam, to sama juz napisałaś, nie jest o NICZYM, to jest o zażenowaniu sposobem pojmowania miłości przez młodych ludzi w dzisiejczych czasach i co wiecej, autor poprzez swojego bohatera, zakochanego do szaleństwa w pewnej dziewczynie nie potrafi tego pojąć, że on może tak strasznie kochać sercem, a wokół tyle kolorowych rzeczy, które mydlą nam oczy. może autorka się wypowie, czy mam rację?... chyba ze nie chce. Oxy proponuję czytać z większą uwagą nawet te skopane techniczne teksty, to może Ci znaleźć głębie i treść w swoich utworach...bo jest jej tyle co kot napłakał :P tylko szokujesz jak narazie z tego co pamiętam...a szkoda Pozdrawiam -
Podróż intymna - część 1
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na macia miszka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
łłomatko, a cóż to takiego ?