
Piotr Rutkowski
Użytkownicy-
Postów
754 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski
-
Czyste sumienie
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pozdrów ją ode mnie , bo pewnie bez tego przeszzkadzania nic byś nie napisał :PPP Nie mam dokąd wracać, bo nigdy tam nie byłem, nie byłem nigdzie, chyba jeszcze sie nie urodziłem nawet, ona nie jest dilerem, raczej łącznikiem, poswiece tej postaci kiedys wiecej czasu psychologicznie p.s i tak mnie nie sprowokujesz, :D za Szanowny Panie Bukowski, Dziwkę na blaszanym... sygnaturkę i styl nie mogę cie nie lubić mimo, ze cie nie znam... No chyba że, ze zaczniesz pisać o Misiach, i nazywać mnie pedałem np...tego nie zniese -
P.R Jakaś magiczna siła przerwała mi sen w środku nocy. Obudziłem się ze sterczącym na baczność fiutem. Co za udręka. Nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby coś z tym zrobić a sam nie miałem sił na cokolwiek. Nie mogłem tego tak zostawić. Zadzwoniłem do niej, wiedziałem, że śpi z telefonem pod poduszką. - Kotku, śniłaś mi się przed chwilą. - Piotr, jest czwarta w nocy, daj mi spokój. - No, ale mogłabyś mi chociaż pomóc, mów coś do mnie... Rozłączyła się. Kilka godzin później otwierałem zimne piwo. Nigdy nie chce mi się czekać na zagotowanie wody w czajniku, ponadto rachunki za prąd skubią mnie ze wszystkich pieniędzy. Kiedyś miałem czajnik na gaz, ale pewnego dnia zasnąłem w fotelu i spalił się doszczętnie. Piłem więc chłodne piwko, szykowałem kanapkę z konserwą i wtedy do mnie oddzwoniła. - Opowiedz mi. - O czym? - Co robiłam w tym śnie? - Teraz to się możesz wypchać ty głupia cipo. – powiedziałem i wyłączyłem telefon. Około jedenastej zapadłem się w fotelu jak stary, sflaczały Grzyb. Włączyłem Drzyzgę, bo Mundial był jeszcze w przedbiegach. Kury domowe opowiadały o małżeńskich perypetiach i kelnerowaniu przez całe życie swoim mężom, a drugie w tym dniu piwo, traciło wszelkie właściwości orzeźwiające. Zadzwoniła do mnie ponownie. - Nienawidzę cię, ty stary pierdzielu, za kogo ty się masz ? - Nie unoś się kotku. Diabeł przez ciebie przemawia. – Uspokoiła się. Nie wiem jak to działa, ale mam na nią duży wpływ. Kiedy już zrzuciła z siebie całą złość, tę młodzieńczą werwę, ponownie odezwała się w niej zwykła kobieca ciekawość. - Piotr, opowiedz mi ... - Byłaś bierna, jak na dziewiętnastoletnią dziewicę przystało, a ja ,jak zwykle czyniłem cuda. - Bierna dziewica? A ja myślałam , że chociaż w tej kwestii nie jesteś stereotypowy. - Przykro mi, jeśli cię rozczarowałem. - Muszę uciekać, ogród pielić. Pa Piotruś. - Pa. Marysia nie była głupia i to mnie w niej pociągało. Była dziewicą wbrew wszystkim współczesnym trendom. Nie była brzydka, wręcz przeciwnie i wśród rówieśników powinna mieć wzięcie jak nic. Coś mi tu nie pasowało i może właśnie ten paradoks pozwalał mi myśleć o niej w kategoriach seksu i szeroko rozumianej perwersji. Dziewica z dobrego domu, intelektualny zadzior. Minęła godzina. Zadzwoniłem do niej. - Cześć. Co robisz? - Wyrywam chwasty. - A wypinasz przy tym tyłek? - Co? - Nie nic, pytam czy ciężko się wyrywa, chwasty mają to do siebie, że cholernie ciężko się je rwie. - Daję sobie radę, tylko to słońce mnie przeraża. Gorąco tu w ogrodzie jak cholera. - Szkoda, że nie mogę ci pomóc. – skłamałem, nie miałem największej ochoty zginać się w ogrodzie i nawet przez sekundę nie pomyślałem o tym, żeby jechać do niej teraz. O kręgosłup trzeba dbać. - Piotr, co robisz dziś wieczorem? - A co? Masz wolną chatę? –spytałem bo tu dopiero tkwił pies pogrzebany. Nie przejmowałem się faktem flirtowania z dziewicą o dziesięć lat młodszą. Miałem to w dupie, ale jej stary to była granica nie do przebycia. Doskonale go rozumiałem, bo to jest tak: Masz słodziutką, czyściutką córeczkę, a tu nagle, przychodzi trzydziestoletni Grzyb z wielkim fiutem i chce jej zrobić krzywdę. No pozwoliłbyś na to? Nigdy w życiu. Z jej starym miałem już spięcie w tym nieszczęsnym śnie. Otóż, gdy skończyłem już z Marysią usłyszałem jakieś głosy z dołu. Musiałem uciekać. Usiadłem więc na parapecie i chciałem skoczyć ale było za wysoko i cholernie się bałem. Nawet we śnie trudno podjąć odpowiednią decyzję. Marysia chciała schować mnie do szafy, ale postanowiłem pogadać z nim jak mężczyzna z mężczyzną. Stanąłem z nim twarzą w twarz, Podaliśmy sobie ręce zatkało mnie. Nie mogłem z siebie wydobyć ani słowa. Kiedyś już tak miałem ze swoją pierwszą dziewczyną tyle , że było dokładnie na odwrót. To wtedy ja byłem dwudziestojednoletnim prawiczkiem, a ona osiemnastką po dwóch związkach i czterech analach. Gdy sobie to przypominam dostaję gęsiej skórki. Wskoczyłem w garnitur, krawat i zasiedliśmy do rosołu. Byłem tak spięty, że co chwyciłem za łyżkę, to się wylewało. Zjadłem cały makaron a zupa została nietknięta. Z ojcami nie ma lekko. - Mogę mieć. - Mów dalej... - ...przygotuję kolacje, BĘDZIE WINO - już mi się podoba, - nie przerywaj mi!...BĘDZIE WINO, lawendowe świece.. - o kurwa! – skwitowałem temat i wybuchnąłem śmiechem. - Z czego się śmiejesz debilu? - Z lawendowych świec. - A ty jak sobie to wyobrażasz? - Zabrałbym cię do Country baru, postawił hamburgera, piwo , a potem grzmociłbym cię na stojaka w kiblu. - Też mi coś. - Nie podoba ci się taka wizja? - Ostatniego hamburgera zjadłam jak miałam dwanaście lat. - W takim razie widzimy się wieczorem. Rower postawiłem przed furtką. Mieszkali w pięknym domu. To taka rodzinka z cyklu Dynastia prawie że. Skoro starego stać było na prywatną , amerykańską szkołę dla Marysi, kosztem trzech tysiąca baksów miesięcznie, szkółkę tenisową i wakacje w Egipcie, to z czystym sumieniem, mogłem uważać ich za bogaczy. Dziwię się tylko, czemu nie stać ich było na ogrodnika. Pewnie mnie okłamała. Upewniłem się, że starego nie ma w domu. Przywitaliśmy się i zasiedliśmy do kolacji. Po dziesięciu minutach opróżniłem całą butelkę wina i poprosiłem o kolejną. - Wolisz francuskie czy greckie? - Obojętnie, możesz przynieść od razu dwie. Przyniosła dwie butelki Cotes du Rohne - Dobre to żarcie. Sama gotowałaś? - Smakuje ci? - Spoko, może być. – wykrztusiłem przez zaciśnięte zęby, przeżuwając kawałki jedzenia – Co to jest? - Boeuf Bourguignion, wołowina. - Niezłe Stuknęliśmy się kieliszkami. Ja oczywiście przechyliłem go na raz. Marysia spojrzała na mnie mrużąc oczy, odstawiła swój kieliszek i oblizała wargi. - Rodzice wrócą jutro rano. Mamy dla siebie całą noc Piotrze. – szepnęła namiętnie. - Boże , Marysiu ty naprawdę chcesz to zrobić? - Chcę – szeptała czule, - bardzo chcę. Dziś rano, po twoim telefonie tak się podnieciłam, że masturbowałam się dwie godziny. - Co ja narobiłem najlepszego? Cholera. – Musisz mieć powodzenie u kobiet, skoro jesteś taki świetny w łóżku. Ślepa uliczka, sytuacja bez wyjścia. Patrzyłem na jej młodziutkie ale dosyć duże piersi, wystające spod różowego sweterka i byłem w kropce. Miałem na nią straszną ochotę ale nigdy nie rozdziewiczyłem żadnej panienki. Moje obawy okazały się nieuzasadnione i początkowo poszło jak po maśle. Skończyliśmy wino, przestaliśmy pierdolić o dupie Maryni , poszliśmy na góre i w końcu wziąłem się za to dziecko. Posuwałem ją powoli i w pewnym momencie poczułem potworny ból. - To chyba już! – oznajmiłem niepewny - Co już? - No tak mi się wydaje, że to już. Wyjąłem go , był cały we krwi. - Skąd tyle tej krwi? – zapytała - A skąd ja mam to niby do kurwy nędzy wiedzieć? Krew lała się strumieniami, poplamiła całą pościel, kąpaliśmy się we krwi, ból był coraz mocniejszy, nie dawałem już rady. Położyłem się na łóżku , trzymałem się za fiuta i umierałem z bólu. - Piotr? Co się dzieje? - N I E W IE M !!! Dzwoń po pogotowie.! Zadzwoniła. Karetka przyjechała po godzinie. To było najgorsze sześćdziesiąt minut w moim życiu. Ból nie chciał odejść a fiut wciąż krwawił. Zabrali mnie do szpitala, dali coś na ból i pozszywali. - Pękło panu wiązadełko, stracił pan dużo krwi, rzadki przypadek, ale już wszystko w porządku. Proszę odpoczywać. - Panie doktorze czy ja jeszcze będę... - Bez obaw. Wszystko dobrze się skończyło.
-
Złodzieje oceanów cz. II (i zarazem ostatnia)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jak już kiedyś napisałem sf, to kompletnie nie moja bajka, wybiórcze opowiadania Lema, to jedyna rzecz, która mi w niewielkim stopniu, podpasowała, więc z całym szacunkiem, jeśli wolno mi zwrócić uwagę, to moim skromnym okiem, pierwszy akapit nie wyszedł Ci kompletnie...i krzyczy głośno popraw mnie... przeczytaj to na głos: Kiedy przeszli do mniejszej sali, w której znajdowało się około trzydziestu foteli, z których część była wyraźnie większa. Goście domyślili się, że była wykonana specjalnie dla ziemian – i rzeczywiście Ixt wskazał im te właśnie siedzenia. Kiedy wszyscy zajęli miejsca do ich świadomości dotarła myśl, którą uznali za przekaz wysłany przez dowódcy Lemów: MAKABRA to co udało mi sie wyłapać bo od razu rzuca sie w oczy, co do reszty bardzo Cię przepraszam, ale pozwolisz, że nie przeczytam, nie mam w sobie tyle samozaparcia... Pozdrawiam bardzo serdecznie. -
Czyste sumienie
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
nie ma za co. Wydawało mi się, że przekaz jest oczywisty, że sumienie , które w nim narasta, jest spowodowane tym, że źle traktuje kobiete, z którą mieszka, a która się z miłości do niego poświęca, a nie gryzie go sumienie dlatego że ćpa. Przez swój egoizm traci ją, i mimo, że nieświadomie oczyścił swoje sumienie , nie wyniósł z tej historii żadnej nauczki, bo prawda jest taka, że ludzie tacy jak on są niereformowalni. Muszę nad tym popracować. Pozdrawiam . -
Uniosłem się już w pierwszym zdaniu widząc niezbyt szczęśliwą składnie...(czy nie lepiej było by: W Amsterdamie, wodki ze wszystkich stron świata leją się strumieniami. ? Potem już się uspokoiłem tekst mnie poniósł i to jak... R E S P E K T Fajne opisy, Amsterdam jak na dłoni... Błędów się nie doszukuję.Chciałbym tylko znać tamten tekst , żeby wiedzieć jak mocno zerżnięte są motywy, lub nie... Pozdrawiam
-
Czyste sumienie
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"Dziwię się, że to ty ją nie olałeś." Nie lubię tłumaczyć swoich tekstów, ale czy nie widać, że Liv jest jedyną pozytywną postacią w tym opowiadaniu, dlaczego narrator miałby ją olać? To byłby szczyt jego egoizmu... nie płaci za ćpanie, wykorzystuje ją, narzeka...a przecież ona jest zagubiona i nie robi nic złego? Dziękuje za opinię, z tym wspomaganiem to bym się nie zgodził..ale to moja prywatna sprawa Dzięki. 3m się -
...gdybyś szukał ciekawszych zdań i kombinacji słów, ciekawych ich połączeń...było by fajnie, tak to tylko zwrot do dziewczyny, napisany w dosyć prosty sposób, ale sam napisałem kilka takich głupawek pod wpływem rozstania więc Cię rozumiem... pozdrawiam
-
Czyste sumienie
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Czasem zabierała mnie do nich sporadycznie. - albo czasem albo sporadycznie z dredami, a nie w dredach - dzięki przecinki, czasem powtórzenia, ale zakładam, że narrator ma ubogi słownik - nie to mój lapidarny styl Espeno dzieki za odwiedziny -
Czyste sumienie
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
P.R. To było kilka lat temu. Mieszkałem w obskurnej kamienicy na Rybakach. Fakt, ta dzielnica to nie była londyńska Chelsea, ale wszędzie miałem stamtąd blisko. Żyliśmy z Liv na kocią łapę i było cudownie. Jechaliśmy na browarach, tanich winach i paliliśmy zioło. Codziennie. Liv znała Kreta, który załatwiał jej palenie po niższej cenie. Czasem za darmo, to znaczy, nie do końca za darmo. Miała kontakty i o wszystkim pamiętała. Zabierała mnie do nich sporadycznie. Wiedziała doskonale, że ja nienawidzę ćpunów. Nigdy nie zapłaciłbym za działkę. Wiedziała o tym i rozumiała mnie. Wierzyła we mnie. – Będziesz kiedyś wielki – powtarzała często a ja oszczędzałem na tym całym ćpaniu sporo forsy i może dlatego nie chciałem się z Liv rozstawać. Pisałem wtedy swój pierwszy scenariusz. Pisałem o marzeniach i o miłości , bo o niczym innym w tamtym okresie nie potrafiłem. Dopiero jakiś czas później się nauczyłem. Pisanie na trzeźwo jest przyjemne i o wiele bardziej rozrywkowe Wiem o czym piszę i dla kogo. To wszystko ma ręce i nogi. Budzę się w południe , patrzę na stos kartek i nie muszę pytać swojego mózgu - co to jest?! Zdecydowanie pisanie na trzeźwo jest o wiele przyjemniejsze. Wtedy o tym nie wiedziałem. Myślałem wówczas, że najłatwiej pisze się właśnie na wspomagaczach. Liv była przy mnie cały czas. Czytała moje wypociny i wciąż czepiała się o byle gówno, nie mając zielonego pojęcia o filmie i scenopisarstwie. To źle , to nie dobrze, to powinno być inaczej,. Kurwa! Wiele razy miałem ochotę zdzielić ją w łeb, udusić, wyrzucić z tej zgniłej kawalerki na zbity pysk, ale nie mogłem tego zrobić. Liv znała tych wszystkich ćpunów, wiedziała gdzie iść, kogo pytać, komu dać żeby potem przyjść do mnie, zapalić fajkę, drugą i bzykać się całą noc. Było mi z nią naprawdę dobrze. Współczułem jej nawet. Liv nie miała marzeń. Chciała tylko być ze mną, budzić się rano, patrzeć przez okno i ogarniać myśli. Widok mieliśmy przepiękny. Smutne podwórko, śmietnik , trzepak i brudne dzieciaki latające wokół. Kupa hałasu. Tak było za oknem w dzień. W nocy było tak samo tyle, że wszystko to przybierało ciemniejszych barw. Dzieciaki szły spać, a cały ten harmider zastępowało techno z trzeciego piętra naprzeciwko. DUM DUM DUM. Im dłużej byłem z Liv, tym bardziej czułem się dziwnie niespokojny o swoje życie. Coś mi przestało w tym wszystkim pasować. Po każdej lufce, miałem wrażenie, że pokój zmniejsza się. Z dnia na dzień ubywało mu centymetrów. Liv twierdziła, że to normalne i żebym się nie przejmował. – Kiedyś wstałam w nocy do kibla i nie mogłam otworzyć drzwi od pokoju, więc wysikałam się do szafy. To normalne Miśku - . Może to dla niej było normalne, ale nie dla mnie. Pokój stawał się coraz mniejszy, od miesiąca nic nie napisałem , zatrzymałem się na sześćdziesiątej stronie, sąsiad walił ostro w basy , w pokoju śmierdziało szczynami a plakat papieża z Joyntem na tle Amsterdamu, który wisiał nad naszym łóżkiem przestał mnie już bawić. Liv przynosiła mniej palenia. Koledzy przestali jej ufać. – Mieszkasz z Babilończykiem, to nie jest nasz człowiek, - powtarzali. No jasne kurwa że nie jestem i nigdy nie byłem ich człowiekiem. Robiłem w życiu wiele głupstw, ale nigdy nie dorabiałem sobie sztucznej filozofii i religii na wytłumaczenie moich niedociągnięć. Nie byłem taki jak oni i BYŁEM Z TEGO DUMNY. Nie uprawiałem bałwochwalstwa, nie czciłem człowieka za Boga , byłem Babilończykiem w ich mniemaniu bo żyłem wśród złych ludzi(z ich punktu widzenia), miałem ambicje, próbowałem coś w życiu osiągnąć i znaleźć wreszcie swoje miejsce na tym popierdolonym świecie. Liv była rozdarta między mną a nimi. Nie chciałem jej zatrzymywać. Chciała sobie obciąć dredy, ale po moich namowach, nie zrobiła tego. Z dredami było jej do twarzy Pokój miał już chyba z osiem metrów. Pewnego razu Liv nie wróciła na noc, sąsiad nie organizował dyskoteki, mogłem wreszcie skupić się na pisaniu. Znalazłem w lodówce ostatnie piwo i wziąłem się do roboty. Czułem się wolny i spełniony. Nad ranem otworzyłem oczy. Liv jeszcze nie było. Pomyślałem, sobie z początku, że mnie zostawiła. Dokonała wyboru. Spojrzałem na zegarek. Była siódma. Zdziwiłem się. Nie chciało mi się wstać z wyra więc położyłem się na brzuchu i zacząłem szukać fajek pod łóżkiem. Trafiłem na kawałek pizzy, puste butelki, książkę, odtwarzacz MP3 a fajek jak nie było tak nie było. Wtem zadzwonił dzwonek. Pomyślałem w pierwszej chwili, że to Liv zapomniała kluczy więc nawet nie drgnąłem, ale ten ktoś był bardzo natarczywy. Wstałem, podszedłem do drzwi i otworzyłem. Facet nie pytając się o zdanie wszedł do środka, czym bardzo mnie zaskoczył. Wyglądał na akwizytora, sprzedawcę odkurzaczy, ale gdy dokładnie mu się przyjrzałem, zrozumiałem, że to nie jest byle jaki domokrążca. Miał w sobie tajemnicę. Taka krzyżówka Jamesa Browna, z Johnem Travoltą. No i był luzakiem. Spokój emanował od niego na kilometr. Zero spięcia, nic. - Jestem Sumienie. – powiedział. – Ciasno tu. Zatkało mnie zupełnie. Sumienie podeszło do okna i otworzyło je szeroko. – Przyda się trochę świeżego powietrza. - Przepraszam, ale powinien Pan już sobie iść. - Nie ma mowy. Widzi Pan, ja naprawiam ludzkie życia. – powiedziało Sumienie i usiadło przy stole. – Napiłbym się kawy. - Mam tylko piwo. - Może być. W połowie drogi do kuchni przypomiało mi się, że lodówka jest pusta. - Przepraszam, ale nie mam piwa! - Może być szklanka wody. Wróciłem do pokoju, Sumienie wyciągnęło jakieś papiery. - Widzę kiepskie życie, - Nie skądże...wydaje się panu. - Panie Piotrze. Nie oszukujmy się. Siedzę w tej branży od lat, chodzę po ludziach i wie Pan co? Powiem Panu szczerze, że rzygam już tym. Chętnie zmieniłbym robotę, ale cóż, takie życie. Dlatego nie traćmy czasu na zwykłe pitu pitu i takie tam... Mam tu w dokumentach, że nie żyje się Panu najlepiej. I chciałby Pan coś zmienić. - Wie Pan, nigdy się nad tym nie zastanawiałem i chyba ma Pan złe informacje. Nie chcę nic zmieniać, chciałbym tylko... - tylko...? - E nic, nie ważne. - Dobrze. Skoro Pan tak twierdzi...- powiedziało Sumienie – ja nie mogę do niczego Pana zmuszać. To by było na tyle. Do widzenia panu. Sumienie wstało od stołu (James Brown jak nic) i wtedy coś mnie ruszyło w środku - zapytałem: - To może ja mógłbym Panu jakoś pomóc? - Poważnie? - No tak, jeśli czegoś Panu potrzeba to... - Wie pan. Od dwóch miesięcy jestem w pracy, ciągle łażę i łażę , wykąpałbym się chętnie... - Nie ma sprawy tylko ja... - ? - ...nie mam prysznica ani wanny...ale mogę Panu napuścić wody. Sumienie umyło się i poszło naprawiać życie innych ludzi. O całym tym zdarzeniu opowiedziałem Liv. Ta uznała mnie za świra i odeszła. Wcale się tym nie przejąłem. Pomalowałem ściany, odkurzyłem , wyczyściłem szafę w środku, dokończyłem scenariusz i może to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę żyje mi się od tamtej pory jakoś weselej. -
albo....Co gryzie Gilberta Grape'a? no tak , źle sprecyzowałem, ...pytaniem tego typu?
-
Oni i ich codzienność-Twarze pośród tłumu
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Lilka-rusalka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Próbowałem przez to przebrnąć naprawdę, miałem dobre chęci... z tego co wyłapałem... Nie da się wyłowić się pełno literówek, mnóstwo połkniętych ogonków. Nie rozumie świata, zadaje pytania, na które nie ma na razie odpowiedzi. chyba nie rozumiem i zadaję po szperac po zadawac - piszemy razem nie naprawdę, wrócę jeśli się zmotywuję żeby to przeczytać całe póki co, skutecznie mnie odpycha, może to ta późna godzina? nie gniewaj sie . Pozdrawiam -
Powinienem napisać coś złego , już tytuł...widziałeś kiedyś żeby pytanie było tytułem? , ale nie zrobię tego, ponieważ po rozstaniu (jeśli to jest osobisty teks, szczery a nie fikcja "literacka" ) z kobietą, którą bardzo kochałem też napisałem kilka takich...no właśnie czego ...refleksji? wspomnień? nie wiem jak to nazwać...manifestów wrażliwości - to chyba najwłaściwsze określenie...bo wtedy emocje w człowieku pulsują jak wulkan...przejdzie ci i zaczniesz pisać coś lepszego... Nie jedna dziewczyna napisze po tym, kurcze ale ten facet musi być wrażliwy...i chyba będzie miała rację. Pozdrawiam
-
Szanowny Panie Bukowski.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nie oceniam , bo nie mam kompetencji, nie jestem poetą...dzięki za pamięć..o tym człowieku... -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Toruń piękne miasto.... tylko czy na pewno koraliki.... może lepiej kwiatki lotosu, bardziej hippie ;) ostatnio też stały sie popularne malowane butelki - może to jeszcze lepszy pomysł, bo skoro od tak dawna nic, tylko użalasz się nad sobą, to butelek pewnie cały dom ;) Reszta planu wspaniała! niestety...z butelkami to święta prawda. Sprzedałem wszystkie książki ( bo butelki musze mieć na wymianę) i na półkach stoją same puste, butelki wlasnie. Wchodzę do sklepu po piwo a sprzedawca do mnie: - Witam starego grzyba. - Dzień dobry. Ja po piwo, jak zwykle. - Co się stało zmęczony Piotrze? - zapytał sprzedawca. - A nic takiego, użalam się nad sobą bo szczeniaki na interklasie nie dają mi spokoju, - No co pan powie, panie Piotrze, w takim wieku z dzieciakami pyskówki? - Widzi pan, takie czasy... eh to ta moja samotność, ciągle jestem sam, sflaczały grzyb w fotelu... - A co na to pana żona? - Nie lubi internetu... - odpowiedziałem, i wracając do domu całą drogę zastanawiałem się nad kierownicą. Może się powtarzać czy nie...? heheheheh -
"Pamiętnik Weroniki" - poprawiony w 2006 (o anorektyczce)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na shy angel utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
wiesz, masz dobre wrażenie aczkolwiek nie do końca, nie jest zły... to czy chcesz to zmieniać, to jest twoja sprawa, to nie opowiadanie, napisane jest to w formie pamiętnika i dlatego tak to wygląda a nie inaczej... Dlaczego tamto opowiadanie uważam za lepsze? bo uważam , że ma większą wartość, bo tamto jest literacką fikcją, uosobieniem Any, jako przyjaciółki, ma swój klimat i autorka próbowała nakreślić, relację między bohaterką a Aną, ty skupiasz się tylko na refleksjach swojej bohaterki, której przemyślenia są dla kogoś z zewnątrz przerażające co z resztą już zaznaczyłem. Na innych stronach pewnie czytały je same anorektyczki, albo CO GORSZA dziewczyny , które pod wpływem takich tekstów przestaną jeść... Ten portal jest literacki, i od autorów wymaga się literackich umiejętności, w mniejszym lub większym stopniu...pisać może każdy, dobrze i z sensem niewielu. Pytałem, czy pisześ coś jeszcze, bo chciałem wiedzieć, czy dla ciebie pisanie to wlasnie chęć, pragnienie zapełnienia kartek osobistymi refleksjami (nie wnikam czy jestes anorektyczką czy nie, nie interesuje mnie to) czy bierzesz się za inne tematy...tyle I co do mojej tolerancji, .... nie znoszę np faszyzmu, rasizmu i ? Czy to źle? Jestem nie tolerancyjny? słyszałem, że powstają już sekty tego typu, czy na to mam być odporny, czy jednak wolno mi się wyrażać o tym zjawisku negatywnie? wiesz, dla mnie anoreksja to rodzaj samookaleczenia, celowe doprowadzanie własnego orrganizmu do wycieńczenia...tylko i wyłącznie -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To jeszcze nic :D w przyszłym roku, jak wygramy eurowizję, ehehehehe, kupimy sobie po harley'u, ja zapuszczam długie włosy, żeby mi powiewały na wietrze, i jedziemy do torunia sprzedawac koraliki... co Ty na to? hehehheheheh. -
"Pamiętnik Weroniki" - poprawiony w 2006 (o anorektyczce)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na shy angel utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Co sądzę o twoim opowiadaniu...? Jak już napisałem jest smutne i przerażające, żeby rozwinąć wypowiedź Od samego początku rezygnujesz z tajemniczości i przedstawiasz nam narratora osobiście w pierszym zdaniu. Nie przepadam za takim sposobem pisania...chciałbym sam wydedukować kim jest narrator, a Ty nie dajesz mi szansy. Pisałaś to pewnie, żeby wzbudzić litość, niestety we mnie budzi to wstręt, wręcz pogardę. Kompletnie nie trafia do mnie jej motywacja, jakoby smierc matki, obojętność ojca, i odejscie chłopaka, był powodem ...jak to ujęłaś, fascynacji głodem. to po prostu czysta głupota. "w świecie głodu panuje sprawiedliwość" - co to jest ta sprawiedliwość? co to znaczy, że dla wszystkich, którzy wchodzą do tego świata, nie ma już odwrotu? Wszyscy umrą? Chciałam sama decydować o tym co jem, o tym kiedy odejdę. - no tak czyli samobójstwo w męczarniach, rujnowanie swojego organizmu, czy nie lepiej zrobić to od razu??? Zdecydowanie trafia do mnie poprzednie opowiadanie , w którym autorka uosabia chorobę, ma to większą wartość, niż spowiedź anorektyczki...bo tym samym utwierdzasz mnie w przekonaniu, że głupota i debilizm ludzki nie zna granic. technicznie jest całkiem całkiem, umiesz konstruować poprawnie zdania ale to jeszcze mało, żeby mówić o literaturze. Zastanawia mnie czy piszesz tyko ten pamietnik, czy piszesz też coś innego... Pozdrawiam -
"Pamiętnik Weroniki" - poprawiony w 2006 (o anorektyczce)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na shy angel utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Chciało się przeczytać... bo ostatnio siedzę w tym temacie, pod wpływem, poprzedniego opowiadania, które zostało tu umieszczone i listów do A, do których dotarłem dzięki autorce poprzedniego opowiadania, i pracuję nad filmem, traktującym o tym zjawisku...i mam nadzieję, że ludzie wyjdą z kin smutni, pogrążeni, zdegustowani tym co zobaczą, i zmusi ich ten obraz do głębokiej refleksji smutne i przerażające -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
widzę że nauczycielem jesteś świetnym, dziękuję za poprawki "z uśmiechem jak z jajkiem w ryju" Tadeusz Różewicz "Nie narzekaj – mnie też nie da się spalić – KupaGruzu rzekła i Cegieł." a teraz poczytaj czasem swoje prace i może w nich byś coś pozmieniał, bo zdało by się)-: pozdrawiam Maciej szkoda czasu, ten koleś jest po prostu jebnięty do kwadratu i na takich ludzi, nie poradzisz już nic... -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przyślij mi buziaka na moje 40 urodziny, i krytykuj to co piszę, a nie moją osobę, o której dobrze napisałeś, w y d a j e ci się...a to dlatego, że dojrzewasz, i masz pewnie jeszcze pryszcze na dupie , które mamusia wyciska co wieczór...ale tak mi się tylko W Y D A JE -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
o widzę buffalo soldier, dreadlock rasta.... -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
to ja się piszę na ten ogród po przegranej bitwie... -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
hahaahha, fajny pomysł, zawołaj kilku kolesi niech klikną, załóż sobie z dziesięć kont i ników i bedzie dobrze, pisanie to nie wyścigi, od tego są konkursy literackie . ale żeby nie było, że tchórzę, to dla zabawy chętnie spróbuję...tylko kiedy ? p.s Ta jedna strona ograniczenia, to ukłon w stronę kolegi? kilka linijek i już mam tekst tak? aha i temat niech wybierze ktoś normalny, ktoś kto pisze - proponuje Leszka.. bo przeglądając ten pierwszy pojedynek, zagotowało mi się w głowie, gdy zobaczyłem, czym dla was jest temat utworu, chce zachować normalność prozatorską -
Misie. Cz.2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na ulinda monteso utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
1) o nic mi nie chodzi...śmieje się z twoich grafomańskich zdań 2) nie unoszę się, jestem rozbawiony, 3) nie wieszam się na młodości, bo sam jestem młody 4) ona ma się tam powtarzać, 5) czytam sporo współczesnej literatury i jakoś nie doszukuje się podobnego pisania, więc o chuj ci chodzi dzieciaku? 5) w holiłudzie najgorsze filmy na świecie? to kto tu jest kurwa ignorantem? 6) nie mogłem z ridlem po kablach pizgać, bo to nie to pokolenie, rozumiesz? Nie mam ideałów , idealizm objawia się czymś zupełnie innym... 7) nie marzę o harley'u, nie mam dlugich włosów, nie nosze flanelowych koszul, 8) mój styl jest oklepany? może i tak, ale konto w banku je weryfikuje a ty narazie piszesz kilka grafomańskich linijek z dupy wyssasynych i to nazywasz swoją orginalnością... miłego dnia...MaluśkiJakPalecUnogi człowieczku...za późno, nie każdy może się spalić, by w kilka chwil stopić się z niebem -
Wioska Jak Ta
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na jacek opania utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nieźle się zaczyna...mam nadzieję...pisz pisz