adolf
Użytkownicy-
Postów
2 741 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez adolf
-
Elegia V /w fazie testow ;///
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Czytamy stopami ciągle jeden wers, wers nieuniknionej drogi w bladą przyszłość Nieprzerwany wydech. Nagle kropka: pierś Łamie się, zapada, z wnętrz wyrzuca wszystko Kiedy już powietrza wyrzucić nie może. Serce imploduje zgniata samo siebie. Czas wchłania powoli ciało jak owocnię I zotawia mrówkę, małą, czarną pestkę. O elegie chmury na kopułach kartek Nie do was, nie do mnie, należeć ta będzie Kropka w poemacie i słowo ostatnie Ale do robaków: czarnych gwiazd na desce Hebanowej, śpiącej. Noc to somnambulizm Gałęzi, co jutro utworzą kształt trumny -
Elegia V /w fazie testow ;///
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Czytamy stopami ciągle jeden wers, wers nieuniknionej drogi w bladą przyszłość Nieprzerwany wydech. Nagle kropka: pierś Łamie się, zapada, z wnętrz wyrzuca wszystko Kiedy już powietrza wyrzucić nie może. Serce imploduje zgniata samo siebie. Czas wchłania powoli ciało jak owocnię I zotawia mrówkę, małą, czarną pestkę. O elegie chmury na kopułach kartek Nie do was, nie do mnie, należeć ta będzie Kropka w poemacie i słowo ostatnie Ale do robaków: czarnych gwiazd na desce Hebanowej, śpiącej. Noc to somnambulizm Gałęzi, co jutro utworzą kształt trumny -
dziękuję
-
oj ty jeszcze nie widziałeś gorszycz rzeczy ^^ myślisz że mnie to ciekawi, ale tak wyszlo :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) pozdr
-
nom :) a jak, dobgre odczyuce :))) pozdrawiam
-
wszystkim się nigdy nie dogodzi :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) dlatego będę pisał róznie :) początkowo miałem wątpliowści co do jakości tego tekstu, ale ku mojemu zdziwniu pojwiał się bez iksa (bez wyrzucenia nawet) na portaluliterackim i to nie na pograniczu ^^ tak to jest :) pozdrawiam
-
płoną kandelabry zamącone knieje słychać tętent drzew i szelest niczyi żołnierz niemy stoi zmętniały topnieje sznur jak wąż mu pełznie po wapiennej szyi i kusi aby zerwać ostateczny owoc wtem Rękę wyciąga z dna Pani z jeziora a drugą Bóg z fresku, siłują się o potargane pióro stosina stężona despiralizuje w krystaliczną noc i dopełnia wiersz wyjściem którym trze o twarz. srebrne ostrużyny sypią się na niego on wie że to koniec i ręce unosząc już gałęziejące otwiera swe wieko a sina rysa wargi dopowiada: amen znajdą go gdzie indziej inaczej nie ważne bo on świat wznosząc na oczu wysokość Potrafił od razu, na niego nie patrzeć wprost.
-
Słowa są sprawiedliwym rodzajem klęski
adolf odpowiedział(a) na Aleks Kleks utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
jak zwykle ;)) + lubie plastyczne metafory co widac po moich wierzach :))) -
Zima: nawrót jesieni dla białych drzew. To pora zrzucania srebrnych liści w postaci płatków śniegu, gdy z nieba aż ku ziemi narasta mgłami bieluń na oczy kłamstwem wchodząc i prześwietlając obraz znikają łąki, lasy, sprzed wczoraj; Ponoć gleby je wszystkie wywinęły na lewą, cichszą stronę. Choć widzisz, że przez zaspy jak kartki pogniecione z podziemnych warstw przebija atrament grudką ziemi dla której śnieżne pole jest jak tabula rasa do zapełniania życiem. Nie widzisz tego: problem tkwi charakterze pisma, zbyt jeszcze drobnym: ziarna. Lecz wiedz, że zima w barwie przerasta nawet wiosnę Biel: mieszanina barw, to sproszkowana tęcza - Najwięcej trzyma istot! Choć w kamuflażu pieczar
-
Elegie (iii) Pająk spada na taflę powietrza okręgami rozchodzi się sieć ty który płaczesz, że świat nie wygląda jak ten uśpiony pod kołdrami płócien pomyśl, że pająk pragnął właśnie uciec z tego z obrazu, kiedy sieć zaplątał o drobne grudki dawno zaschłej farby gdy poznał detal, jego chropowatość a w pęcherzykach: podziemia, kanały. Dotknął krzywizny i znalazł nijakość Więc bądźmy wielcy, aby nic nie widzieć i bądźmy mali, aby nie zahaczyć o kanty serca. Bo oto jest życie najmniejszy pyłek na wielkiej łodydze szary i marny.zda sie nic nie znaczy lecz to on właśnie z wiatrem w przyszłość idzie
-
Elegia IV Kto zrozumie noc rozchylającą płatki czarnego okwiatu? Tam gdzie się Słońce ukrywa przed nocą istnieje pewnie lepsza od tej ziemia najczystszych świateł napisana prozą gdzie każde drzewo jest do zrozumienia. A ta; o nasza, to pewnie błąd w druku... na czarnym świstku srebrych gwiazd errata póbuje zmieniać, ale wciąż bez skutku czerwoność serca i odcienie światła Wieć schodzę z wiersza wers, po wersie, jakby z kolejnych pięter mojej wiezy Babel tu piszę zejście, zniżam się do ramy wychodzę z kartki, nagle czuję dłoń dotykam palcem: ciało... tak się stałem Bóg splątał język; kto zrozumie, kto -- że wierzchołek wiersza, jeszcze wisi w chmurach?
-
Kto zrozumie noc rozchylającą płatki czarnego okwiatu? Tam gdzie się Słońce ukrywa przed nocą istnieje pewnie lepsza od tej ziemia najczystszych świateł napisana prozą gdzie każde drzewo jest do zrozumienia. A ta; o nasza, to pewnie błąd w druku... na czarnym świstku srebrych gwiazd errata póbuje zmieniać, ale wciąż bez skutku czerwoność serca i odcienie światła Wieć schodzę z wiersza wers, po wersie, jakby z kolejnych pięter mojej wiezy Babel tu piszę zejście, zniżam się do ramy wychodzę z kartki, nagle czuję dłoń dotykam palcem: ciało... tak się stałem Bóg splątał język; kto zrozumie, kto -- że wierzchołek wiersza, jeszcze wisi w chmurach? kto zrozumie noc?
-
Pospolity liść jesienny
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Na błahe liście nikt nie patrzy! chociaż w kieszeni dobrze leżą - Wszyscy je mamy. lecz nie zaszczyt chwalić się nimi przed jesienią. Lecz kiedy uschnie liść w-pół książki myśl jakąś nową w niej zasuszy i liter rzędy - nie chcąc - zmąci wyda się nagle, jakby dłuższy Ząbkiem się wgryza w jakieś wczoraj ogon się ciągnie w nieskończoność i nie dorasta mu już kora. O wolne liście, zawsze błahe waszym jest celem obraz chłonąć i stać na straży przeinaczeń -
pytaj o oc chcesz keidy chces :)
-
pytaj o oc chcesz keidy chces :)
-
więc tak od conajmniej kilku miesiecy nosze sie z rozpoczeciem pisania dramatu współczesnego bedącego swoistym kiczem i groteską, ale przneoszącym głeboką mysl w sobie. Problem z tym, że nie wiem czy to bedzie warte. Zanim zacznę pisać chcialbym sie upewnic ze to nie jest kicz i ze warto psoiedzidc nad tym, dlateog zamieszczam tu ledwie zamysl mojej mysli. Ocencie sami i powiedzcie czy oplaca sie siedziec nad tym: Rozpoczyna się niedawno ustanowione święto o którym 99% ludzi nie wie: "Dzień Poety", wcześniej głośno oprotestowany przez ladacznice, ponieważ w tym samym czasie odbywa się Międzynarodowy Festiwal Kurwy. Prostytyutki nie martwią się o konkurencję: ulice zawsze są pełne pochodów na ich cześć, a wieczorami burdele pełne, denerwuje ich, że w tym samym czasie odbywa się tak siarowe święto i żę "jego woń psuje wszystko". Źądają usunięcia tego święta. Grożą strajkiem. Władze uginają się i obiecują, żę wyłącznie w trym roku bedzie święto obchodzone oficjalnie a potem się zobaczy. Rozpoczyna się Dzień Poety. W teatrze Wielkim zebrali się poeci, naukowcy, urzednicy, rząd i pare ludzi zaproszonych lub wyłonionych z tłumu )promocja w chrupakch: zaproszenie do widowni( Na scenie opróczmównicy złożonej z drewnianych skrzynek po jabkłach stoi taboret a na nim magnetoon. Z kasety leci muzyka do my cyganie... ale sala fałszuje i śpiewa: my, poeci. Magnetofon się zacina, Cieć wychodzi na scene i jedny kopem zrzuca go ze stołka. Zaprasza Premiera. Premier wygłasza napisane na szybko przemówienie. Parę prostytutek, któe przeniknęły do widowni głosno protestuje. Premier je ucisza i obiecuje wysokie odszkodowanie. Poeci nie wytrzymują żenady. Widownia zaczyna się dzielić: poeci uważajaą że to upokarzające i obraźliwe że się ich tak traktuje, a druga część uważą, że to chamstwo, że tak znieważono prostytutki. Premier postanawia skrócić przemówienie i przechodzi do wręczenie wyróżnienia. Każdy poeta dostanie bon na 25 zł do supermarketu Stonka. Premier rozdaje bony: nagle jeden z poetów zauważa, że są przeterminowane. Podnosi hałas. Żąda ich wymiany, Urzednicy siedzą bezradnie, premier przeprasza, ale nic sie nie da zrobic. Rozwścieczony poe ta wyrywa premierowi mikrofon z rąk i krzyczy, że to oznacza rewolujcę. Wypowiada posłuszeństow premierowi. Wzywa widownię do buntu. Część ludzi popiera go: pracownice STONKI, paru gapiów (nie popieraja dnia poety, ale maja beznadziejnie w zyciu wiec mysla ze taka reowlucja cos im da) Wychodza na scene. Premier ucieka na swoje miejsce. Poeta proklamuje nowe państwo w miejscu sceny, Obecny na sali generał stwierdza, że secesja oznacza wojne. Premier rozkazuje rebeliantów i terrorystów zatrzymać. Poeci porywając ciecia(tego z początku) i zamykaja drzwi na klucz. Swój obóz tworzą na scenie, premier i reszta przegrupowują się na tył sali. Premier bezskutecznie dzwoni po ochronę - sala jest ekranowana. Stan jest niebezpieczny. Jedna z nauczycielek (po stornie premiera) krzyczy, że to musiało się stać, ze zwyrodniali poeci w końcu musieli stac sie tyranami. Zdradza ze nienawidzi poezji, ze to jest glupie, ze musi tych pierdol uczyc w szkole, ale na szczesxcie dzieci szybko zapominaja o wierszach. Wasza władza będzie jak wiersze, nikt was nei zrozumie. Wszyscy na to srają. Rozwscieczony poeta rozkazuje czytać poetom sowje wiersze. Oboz premiera cierpi. Na szczescie generalowi udaje sie rozszerzyc zasieg telefonu i dzowni po wsparcie. Premier ogłasza przez telefon o dyktaturze-poetów. Ogłasza jefnak, że dyktatura myślenia zostnie obalona. Stwierdza, że myslenie jest wbrew wolności. Musi zostac zniszczone. Wojsko otacza gmach teatru. W miedyczasie wiesc o naruszeniu wolnosci i dyktaturze myslenia rozchodzi sie po europie. Wszyschy politycy zadaja stanowczego rozprawienia sie z terrorystami. Pertraktacje nie przynosza skutku. Premier nie moze jednak rozkazywac przez tel. Prawo mu zabrania. Rozwiazuje zatem parlament i oglasza sie bojownikiem o wolnosc. Sala klaszcze. Poeci czuja ze przegrywaja, policja wezwała slusarza i chce otworzyc drzwi. Poeci tortutruja ciecia, przynosza pornosa i na kazdej stornie gola kobiete zaklejaja wierszem. Ciec nie wytrzymuje. umiera. Wiesc o tym rozcohdzi sie. Wszyscy zadaja obalenia tyrani. Poeci zapowiadaja walke do ostatniej kropli krwi. Poeta żeni sie ze sprzedawczynia ze Stonki. Wojsko wkracza na sale, Poeci skacza na glowki ze sceny. zabijaja sie. Sprzedawczyni ze stonik wypija zmywacz do paznokci. Premier zwycieza. Oglasza koniec dykatrury myslenia. Delegalizuje myslenie. W huku braw oglasza przedluzenie Dnia Kurwy az do nastepnego Dnia. Na koniec okazuje sie ze bony wcale nie byly przeterminowane. to byl blad w druku
-
nie odpowiadam bo z czasem mam róźnie i w miedzyczasie wklejam wiersz, czytam inne wiersze, czytam chemie, robie zadanie :P ale teraz mam chwilę, wiec interpunkcji nie umiem :P a co do wiersza to słucham :)) gdzie niejsane mogę wyjasnic pozdrawiam
-
ELEGIA I Kamilo, Przejdźmy raz jeszcze idealną drogą Wśród idealnych drzew parkowych, ławek Znowu zasiądźmy nad łabędzim stawem i poprzez siebie patrzmy na tę błogość Na idealnie wpasowane w ziemię Podeszwy butów, czubki parasoli. W igiełki światła drążące powoli Maleńki wentyl: oka zagłębienie. W strop nieba, który odlatuje w górę gdy się rozpękły kolumny zegarów Nie ma balastu. Leci ptasim piórem Wróćmy w ten świat, który nie istnieje Dziurką od klucza szeroko otwartą W drzwiach za tym wierszem, o których nikt nie wie ELEGIA II Trzeba by się spotkać, pewnie w drugim świecie Przez taflę marmuru przejść do białej głębi Gdzie kowal swym młotem światło na cień tępi A ciało zamienia w skazę na diamencie. Do krainy pieców, spulchniałych bochenków Gdzie my tuż pod nimi, jako czarny węgiel Własnym żyć będziemy nienazwanym ciepłem i właśnie to ciepło damy Następnemu. A jaką to ulgą będzie poprzez wieki Z wnętrz wyganiać kwiaty, aby szły do góry Być tym drugim słońcem, co kryje się w ziemi. I w ślepym promieniu czytać Brailem chmury Chropowatość kory i nie widzieć tego Co jest w naszym wnętrzu a żyje bez niego…
-
Pająk spada na taflę powietrza okręgami rozchodzi się sieć ty który płaczesz, że świat nie wygląda jak ten uśpiony pod kołdrami płócien pomyśl, że pająk pragnął właśnie uciec z tego z obrazu, kiedy sieć zaplątał o drobne grudki dawno zaschłej farby gdy poznał detal, jego chropowatość a w pęcherzykach: podziemia, kanały. Dotknął krzywizny i znalazł nijakość Więc bądźmy wielcy, aby nic nie widzieć i bądźmy mali, aby nie zahaczyć o kanty serca. Bo oto jest życie najmniejszy pyłek na wielkiej łodydze szary i marny.zda sie nic nie znaczy lecz to on właśnie z wiatrem w przyszłość idzie
-
Trzeba by się spotkać, pewnie w drugim świecie Przez taflę marmuru przejść do białej głębi Gdzie kowal swym młotem światło na cień tępi A ciało zamienia w skazę na diamencie. Do krainy pieców, spulchniałych bochenków Gdzie my tuż pod nimi, jako czarny węgiel Własnym żyć będziemy nienazwanym ciepłem i właśnie to ciepło damy Następnemu. I jaką to ulgą będzie tak przez wieki Z wnętrz wyganiać kwiaty, aby szły do góry Być tym drugim słońcem, co kryje się w ziemi. I w ślepym promieniu czytać Brailem chmury Chropowatość kory i nie widzieć tego Co jest w naszym wnętrzu a żyje bez niego…
-
Przejdźmy raz jeszcze idealną drogą Wśród idealnych drzew parkowych, ławek Zasiądźmy znowu nad łabędzim stawem i poprzez siebie patrzmy na tę błogość Na idealnie wpasowane w ziemię Podeszwy butów, czubki parasoli. W igiełki światła drążące powoli Maleńki wentyl: oka zagłębienie. W strop nieba, który w górę odlatuje gdy się rozpękły kolumny zegarów Nie ma balastu. Leci ptasim piórkiem Wróćmy w ten świat, który nie istnieje Dziurką od klucza szeroko otwartą W drzwiach za tym wierszem, o których nikt nie wie
-
Jeśli pająk utka sieć pomiędzy strunami Harfy, to które brzmienie się wyda pełniejsze Gdy pociągnie za nie wiatr swoimi palcami. Nić z celulozy przeciw metalowej orkiestrze Stalowych łodyg, prętów, które zamykają Wolną przestrzeń w elipsę małżowiny usznej. Który z tych lontów nutą zaiskrzy tak trwałą Że potarga obrazem jak gabinet luster? Harfo pomarszczona strunami! gibkie siwe sieci podziurawione światłem! Nikt z nas was nie słucha to kąt za-stawia ucha . O drugiej gamy piewcy To nie dla was jest czas chociaż wy go macie; Jesteście jak korniki, a drążycie w strunach Kanaliki jak pieśni o starej harfiarce.
-
Panie Lecter to dramat antyczny mam przez pana :P jak wstawie plusa za jakosc wiersza i prowadzenie to sam sie przekresle i zgodze, ale jak stawie minusa, ze niby taka zuchwalosc i pewnosc Pana jest bee a ja sam znam swoja wartosc to pokaże sie jako osoba malostkowa nie umiejaca docenic wiersz aaaaaaaaaaaaaaaaaa koniec dobry antyczne rozbcie ;P
-
o potrzebie spotkania
adolf odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
co prawda myśmy ostanio skłóceni byli postacią pewnego poety koreańskiego... ale nieważne. Nie przekonują mnie ani twoje (Pańskie) argumenty ani Ergo z NS. Zostanmy przy tym, że dla każdego coś innego :)) i poezja to coś tak osobistego jak ... ehh, dajmy ze mydło :) i każdy wybiera swój zapach :P ale o wierszu. podoba mi się, bo ma zakamuflowany romantyczny urok, ktroego nie widac jak sie powierzchownie cyzta, ale wychodzi, wylazi :P i jeszcze to melancholijno-sentymentalne powtorzenie, njaprawda fajnie nastroj buduje. Co do mnie druga strofa najlepsza, chociaz oierwsza jako zagrywka tez dobrze sie spisuje i dzieki takiej a nie innej budowie druga mociej uderza, ladne metafory, jakos tak smutno, ale koniec taki dwuglosowy, z jednej storny optymistyczny a zdrugiej stroy... spotkac tym jednym wierszem to mi sie kojarzy z Wojaczkowym "wierszem rosne do ciebie" ogolnie ma wiersz dusze i oto cohdzi pozdr. + -
tafla wody to ich niebo, Adolfie, rzeczywiście, piękne. Dzięki. Leszek może nie janso napisałem ale chodzilo mi o efetk pierwszej strofy, kiedy miedzy biegunami lataja :)) to wtedy maja wode pod soba takie niebo, nad ktorym my, jakies niezane im dtwory, a jak cos nieznanego, to pewniemagicznego. pozdr. raz jeszcze najpewniej biorą nas za bogów choć ich modlitwy skrzydlate i krzykliwe puszczamy mimo uszu a jednak niektórzy chcą je chronić bo takie lotne i uciekają z bieguna na biegun przed polarną nocą by zakładać na wyspie gniazda pod naszym okiem