Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

adolf

Użytkownicy
  • Postów

    2 741
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adolf

  1. każdy bywa człowiekiem kiedy go stać słuszna uwaga i ładna puenta choć można by ją, już poza wierszem żeby ie psuć jego płynnego przepływu uogólnić na sformułowane każdy bywa człowiekiem kiedy wierzy że go stać bo to raczej nie same pieniądze, ale ciągłe przekonanie ich braku tworzy w nas poczucie za ktorym idziemy, biernie wierząc że tak juz jest i nic sie nie zmieni.
  2. ładny acz boje sie ze wiele fraz mogłoby uderzać we mnie... :)
  3. Fajny wiersz, o ile słowo fajny jest tu taktowne :) czemu tak zgorzkniale duzo jest w tym prawdy i ładnie prowadozny no i puenta jaka prawdziwa dlatyego czasem nawet jezeli wydaje sie ze jad to jedyne wyjscie to znaczy ze patrzymy na zle wyjacie :) jad wydatkował nieostrożnie (jad tu powtarzam bez przyczyny) kąsał wydatnie i przemożnie. jad mu się skończył. ciekną szczyny. pozdr.
  4. Fajny wiersz, o ile słowo fajny jest tu taktowne :) czemu tak zgorzkniale duzo jest w tym prawdy i ładnie prowadozny no i puenta jaka prawdziwa dlatyego czasem nawet jezeli wydaje sie ze jad to jedyne wyjscie to znaczy ze patrzymy na zle wyjacie :) jad wydatkował nieostrożnie (jad tu powtarzam bez przyczyny) kąsał wydatnie i przemożnie. jad mu się skończył. ciekną szczyny. pozdr.
  5. Elegia I Uwierz mi o matko marmurowo zawzięta przygryzając wargi trzymasz synów w pozie Don Kichota, który przedrzeźnia kalendarz walcząc swoim życiem z wiatrakami, co się dawno obróciły t w o j e przemieliwszy. Wgryzając się w nich wciąż siebie o d - g n i a t a s z szereg płytkich wpukleń - mechaniczny szyfr do którego klucza – szukasz, by sprostować skrzywienie na twarzy, pragniesz wrócić w nie-byłe dzieciństwo, pierwszy owal ust. Oddając synom wolność, puszczajac w otwarte gardło kołysanek aż sprzed tyle lat wtedy jeszcze znały ciepły dotyk, prawdę. *** drogi twoich synów rozwierają się w przepaście i rodzą: spadanie; pierwszy wdech to pusta przestrzeń po kołysance. Elegia II Ach, pragnęłaś od zawsze być grajkiem z Hamelin po to własną piersią stroiłaś Instrument by wywabiał anioły z ich siedlisk niebieskich te posłusznie, rządkiem, wnosiły w dom Dumę. Lecz by dźwięk zaistniał od narodzin miałaś Usuwać z syna Wnętrze, umożliwiać przepływ Powietrza, tak został - twym oddechem, zamiast Sobą. Odgrywał ciebie, kiedy ty dotykiem Zaślepiałaś otwory jego zmysłów (Wiesz, że nawet jego pierwszy wdech nie był - Jego Ten pierwszy wdech!) Lecz im dłużej grałaś robiłaś się sina A on coraz bladszy, nie wiedziałaś nawet Czy to od aniołów? Czy tą biała barwę Zyskał od marmuru, czy od wapnia. trzymał W sobie doskonałość czy śmierć? I Tak jak w twojej bajce, puenta była straszna Nie dostawszy zapłaty, fałszywą melodią Uwiodłaś synów zewsząd, w tym własnego, objął Go dziwny spokój, szedł ślepo przed siebie Utopić się w tobie
  6. Przygarnij miłość wywłaszczoną z ziemi Na której zieleń sposobu nikt nie zna koroną kwaitu, jak dziobem piskęlcym Po gąsiennice promieni wciąż sięga Aby odfrunąć na skrzydełkach rąk Do ciebie, zasiąść we włosach w ten wianek. Nasze znaczenie w tajemnice zwiąż W ludzkim natręctwie nadawania znaczeń Gdy biała karta jakiejś zimy spadnie Przykryje rozdział przeczytany właśnie Odleci przed nią, wreszcie będąc kluczem Do czegoś więcej, do dziurki Księżyca Otworzy siebie na drugą półkulę Różowym ciałem nieoświetlonego Serca,
  7. Dzieki za wglad, caly czas mam pretnesje do siebie ze tak rzadko tu bywam :) no ale powoli czas sie rozrzedza i coraz czesciej bede mogl tu bywac jak kiedys :) co do wiersza dzieki za uwagi, przeanalizuje je i uwzgednie jak bede niedlugo poprawial, bo wiersz pisany byl w sposob od ktorego 1,5 roku temu odszedlem - czyli wieczorem cos mnie naszlo i spotanicznie tak od reki napisalem - obecnie bardziej jestem za analitynczmy skladnaiem wiersza, wiec ten wiersz napewno bedzie przeredagowany :) dzieki
  8. Przygarnij z ziemi wywłaszczoną miłość Na której zieleń sposobu nikt nie zna Jak dziobem, kwiatem, pośród barwnych piskląt Po gąsienice promieni wciąż sięga dorasta Aby odfrunąć skrzydłami rąk Do ciebie, zasiąść na włosach w wianek Nasze znaczenie w tajemnice zwiąż W ludzkim natręctwie nadawania znaczeń Gdy biała karta jakiejś zimy spadnie Przykryje rozdział przeczytany właśnie Odleci przed nią, wreszcie będąc kluczem Do czegoś więcej, do dziurki Księżyca Otworzy siebie na drugą półkulę Różowym ciałem nieoświetlonego Serca,
  9. Błąd, powinno być: Miniatura *** W fontannach najwięcej ukrywa się fałszu Naszych pożądań wytryskujących teatralnymi gestami Lecz parasole serc nic tu nie pomogą Ckliwie zbieramy wyrzucone ruchy W romantyczne zbiorniki Potem popłyną znowu robić swoje A nenufary zalegalizują zbrodnie!
  10. Ach, pragnęłaś od zawsze być grajkiem z Hamelin po to własną piersią stroiłaś Instrument miał wywabić anioły z ich niebieskich siedlisk pod kontrolą, rządkiem, w dom wniosłyby Dumę. Lecz by dźwięk mógł zaistnieć od narodzin musiałaś Usuwać z syna Wnętrze, umożliwiać przepływ Powietrza: Tak stał się -- twym oddechem, zamiast Sobą. Odgrywał ciebie, kiedy ty dotykiem Zaślepiałaś otwory jego zmysłów (Wiesz, że nawet jego pierwszy wdech nie był - Jego Ten pierwszy wdech!) Lecz im dłużej grałaś robiłaś się sina A on coraz bladszy, nie wiedziałaś nawet Czy to od aniołów? Czy tą biała barwę Zyskał od marmuru, czy od wapnia, trzymał W sobie doskonałość czy śmierć I tak jak w twojej bajce, puenta była straszna Nie otrzymawszy zapłaty, hipnotyczną melodią Uwiodłaś synów dookoła, swojego też Wyszedł z siebie, by za muzyka podążać i utopić się w tobie
  11. do zdjęcia z Bułgarii z pewnego miasta, gdzie znajduje się urwisko, z którego rzuciły się dziewice, kiedy Turcy podbili kraj a one miały stać się niewolnicami w Haremie Kropka ma zazwyczaj inny kształt dla każdego jest raczej niepowtarzalna i nie jest okręgiem, być może dla nas, w tej chwili, ma postać urwiska I szyderczo patrzy się morzem, i uśmiecha szczerząc ostre skały. O może urodziłyśmy się w złym czasie, a może Odpowiednim, do roli, ktoś przecież musiał być tu: w tym miejscu I rzucić się z tej skały, może my właśnie powstałyśmy Dla tego urwiska, a ono dla nas tak długo czekało. (Zniecierpliwione już nawet kilkakrotnie dopominało się U wiatru aby przyśpieszył przewiewanie ziemi czasem.) O tu, gdy już nie mamy wyjścia, bo wszystko jest wyjściem Stoimy jakby ktoś w ziemi uformował dokładne odciski naszych stóp Jakbyśmy wchodzili we własną układankę, skorupki Odkopane ślady stóp, składały się w całość (wykopaliska archeologiczne) Stałyśmy się historią i jej gruzami, zanim nawet umarłyśmy i teraz Musimy tylko dopełnić, szczoteczka oczyścić pyl z naszych kawałków Pył naszego bycia, gdy nas już nie ma. O miałyśmy, miałyśmy kiedyś wszystko, teraz w uszach została tylko wyschnięta prośba, że jeśli Przybędą, zniszczą, zabiorą Że mamy iść ostudzić z gniewu nasze serca Do Morza Do tego morza, które jest już jest u stóp naszego życia. A na górze? Niebo bawi się w Euklidesa; rysuje błyszczące gwiazdy pięcioramienne Pięciopalczaste, bo może to wcale nie gwiazdy, ale już dłonie, innych ludzi, którzy wyciągają je po nas, jak tłum uniesiony afektem chce pochłonąć swojego idola aby nim się stać. Tak, wejdźmy w to morze, kiedy przyjdzie przypływ zmartwychwstania będziemy już obrośnięte łuskami i bez problemu dopłyniemy do Chrystusa. Tą woda dla której wciąż trwa niezawiniona zima Wypełniona mrozem który wisiał na śniegu i nie dotknął jeszcze niczyjej twarzy Lecz mimo to, przy dnie, te cztery stopnie zatężonej warstwy Bo widzisz mimo tego wszystkiego woda też ma serce Nazywane w książkach "anomalią" Ze im więcej ciepła wchłonie tym bardziej się wtula w siebie Tak zbliżenie jest dziwne w tym świecie Naturalne jest oddalanie. Na tysiąc sposobów opisano już gazy, ciecze, chaos, entropię Nieoznaczony pęd elektronu, zarys ruchu A o grawitacji, przyciąganiu nadal nic nie wiemy Dlaczego ciała chcą być przy sobie Czas to odkryje, Zaraz po nas.
  12. W konfesjonale chłodnej nocy łąka spowiada się ze swoich kwiatów. Daj jej rozgrzeszenie księżycowa bieli Wybacz ubarwianie, wonne kłamstwa. W łodygach pochylonych z mrozu klęczy W brązowych palcach paciorki ziaren przesuwa Za sto zdrowasiek znowu będzie sobą ach, mitomanka kamiennego świata. W ciągłym afekcie barw; rozdarta jest między czarną ciszą nocy, białą ciszą śmierci. a swoją mową ciała powabnie, swobodnie podszywa się pod to, co w Tobie najlżejsze Rozkochuje powoli, aż uwierzysz - nagle To wszystko znika. wpadasz w sidła toksycznej pułapki W brązowy dół wielkości ciebie. by poznać prawdę: Wilgoć, chłód, robaki
  13. W konfesjonale chłodnej nocy łąka spowiada się ze swoich kwiatów. Daj jej rozgrzeszenie księżycowa bieli Wybacz ubarwianie, wonne kłamstwa. W pochylonych z mrozu łodygach klęczy W brązowych palcach paciorki ziaren przesuwa Za sto zdrowasiek, gdy wzrosną, znowu będzie sobą ach, mitomanka kamiennego świata. W ciągłym afekcie barw; rozdarta jest między czarną ciszą nocy, białą ciszą śmierci. a swoją mową ciała powabnie, swobodnie podszywa się pod to, co w Tobie najlżejsze Rozkochuje powoli, aż uwierzysz - nagle To wszystko znika. wpadasz w sidła toksycznej pułapki W brązowy dół wielkości ciebie. by poznać prawdę: Wilgoć, chłód, robaki
  14. Patrz, w konfesjonale chłodnej nocy łąka Ze swoich kwiatów się spowiada Daj jej rozgrzeszenie bieli księżycowa Wybacz ubarwianie, wszystkie kłamstwa. W łodygach z mrozu pochylonych klęczy W brązowych palcach ziarenka przesuwa Za sto zdrowasiek znowu będzie sobą Ta mitomanka kamiennego świata W ciągłym afekcie barw; rozdzierana jest między czarną ciszą nocy, białą ciszą śmierci. a swą mową ciała powabnie, swobodnie podszywa się pod to, co jest w Tobie najlżejsze Rozkochuje powoli, aż uwierzysz ,nagle To wszystko znika , wpadłeś w sidła toksycznej pułapki W brązowy dół wielkości ciebie. by poznać prawdę: Wilgoć, chłód, robaki
  15. (Pragnienie szczytów) Jakby ktoś ukradkiem wchodził - twoja stopa; skrzypią otwierane szlaki świeżym śniegiem. wkraczasz w ich samotność, W nawarstwienie obaw że ciało do komnat nigdy nie przybędzie Biało-czyste dziewictwo wody, którą ściska w lód jej pożądanie, aby objąć sobą kształty zza łupin Sacrum. W zielonych dotykach łodyg wznieść się z łoża: spontaniczną wiosną. Zagryzione turnie kilkusetmetrowej Frustracji, warkocz, który spuszcza do stóp lawinami - jak złotowłosa z baśniowej Wieży.Czeka. Krzyk to tutaj tylko implozja, a ona Przekłada strony dni czytając do snu Aż skończy na puencie: Tobie, gdy dotarłeś poświadczyć wytrwałość, podsłuchać milczenie
  16. Dzieki wszystkim za wglad i komentarze, niedlugo psotaram sie wrzucic poprawiona wersje wiec mzoe pewne niejsanosci, neiscislosci znikna, sory ze tak rzadko bywam ale zycie mi klody dylko rzuca i ani czasu teraz ani laptopa nie mam by moc na biezaco odpowiadac :( ale ejszcze kilkla miesiecy :) dzieki wielkie :)
  17. Jakby ktoś ukradkiem wchodził, twoja stopa skrzypią otwierane szlaki świeżym śniegiem wkraczasz w ich samotność, w nawarstwienie obaw że do komnat ciało nigdy nie przybędzie W biało-czystym dziewictwie woda, którą ściska w lód, jej pożądanie aby objąć sobą kształty zza łupin Pisma, w zielonych dotykach łodyg wznieść się z ziemią przemijalną wiosną W białym zgryzie turni, kilkusetmetrowej frustracji; warkoczu spuszczanym do stóp wieży lawinami (rozplatając problem i niejedno życie!) Krzyk jest tutaj zawsze implozją! A ona znudzona, do snu czyta, przekładając strony dni aż nagle zatrzyma sie na puencie baśni. widzi: przyszedłeś Mówisz: ja tylko podsłuchać milczenie. Wytrwałość
  18. W formie nie-związanej, spróbuje jeszcze zamknąć w formie sylabicznej z rymami jak sie da :) Mamo, czy ziemia ma niedobór magnezu*? Te fascykulacje okolicznych pól zaczynają mnie niepokoić. Mówiłem ze nie powinni jej wyjaławiać niewłaściwą dietą: nadmiarem wapnia z budowy aglomeracji.** Mamo, dlaczego niezależnie od siebie coraz mocniej pulsujemy, drżymy, podskakujemy i opadamy, a podłoga przestala sie ruszać? Nie mogę uchwycić twojej perspektywy w kadrze i zrozumieć strachu. Przypomina mi się dmuchany pałac w wesołym miasteczku, na który nie mogłaś wejść bo byłaś za duża. Mówiłem ci pozostań dzieckiem na pierwszej stronie piotrusia pana i zobacz niewidzialny, nieograniczony kraj fantazji na ograniczonej licencji Disney'a Mamo dlaczego świat sie wyłącza? Przecież naładowałem baterie, dlaczego snieżniejesz i stajesz sie chłodna jak królowa lodu? Zabierasz mnie w zimną podróż kolejnych fal odrętwienia. Miałem być przecież twoim oczkiem w głowie a stałem się insygniami baśni, której nie lubię - różą w brzuchu lodu (Czy dzieci biorą się z wody?) Mamo, od tego skucia zapomniałem zupełnie jak sie rusza sercem. *fascykulacje - drżenie pęczkowe spowodowane m.in niedoborem magnezu ** nadmiar wapnia powoduje niedomiar magnezu
  19. wiersz dobrze się czyta i ma naprawdę ciekawą atmosferę i ładnie płynnie prowadzi (się?:P) do końca :) początkowo jakoś wydawała mi się pierwsza i kawałek drugiej strofy za przegadane ale jak przeczytałem drugi raz to stwierdzam, że to jednak jakiś minimalistyczny upiór chciał mnie dopaść bo wszystko jest na swoim miejscu w odpowiedniej ilości. Bardzo podoba mi się obraz, a dla tych fragmentów ponizej mógłbym się przysłowiowo pociąć :) ich plastyczność i wydźwięk są super :) traci sens układanie twarzy wczorajszy dzień„ wiesza portret przeźroczysty pustą ramę drzwi (!) w tym pokoju jest pokój już tylko sam dla siebie Ogolem jak dla mnie na plus:)
  20. wiersz napisany ładnie, gładko się czyta i obraz buduje się sam, ale jakos - to moje zdanie - brakuje mi (nie moge znaleźć) jakieś większej głebi poza opisem (co rzecz jasna może być moją winą :) albo jej nie ma bo to po prostu opisowy wiersz :)
  21. :) twoje wiersze to taka wojna domowa w wierszu słowa napier*** się jak mogą :) a sadystyczny czytelnik podziwia poderwany do góry pył :) ze wzgledu na moje spaczenie odczytałem wiersz, ale sie wstydze :O że to jednak moja podswiadomosc spragniona czegos :P a moze, po co sie wstydzić :P wiersz jest dla czytlenika a nie na odwrót +
  22. Nie przekonuje mnie :( mimo, że miejscami nawet coś mi zagra to jakoś tak za długo i za wiele i się troche gubi w sobie. podobało mi się: - "rozpiętością (za)smaku epok i jak od waćpana do zioma" - "diamencie uroków i krzewie sadzony na asfalcie" Ogólnie to jakoś za dużo metafor dopełniaczowych i troche rozwleczone, tak myśle że gdyby to trochę do fryzjera wziać i przyciąć może by lepiej oddziaływało :) pozdr.
  23. Mamo, czy ziemia ma niedobor magnezu, te fascykulacje okolicznych pol zaczynaja mnie niepokoic? Mowilem ze nie powinni jej wyjalawiac niewlascia dieta. Nadmiar wapnia z budowy aglomeracji Mamo, dlaczego niezaleznie od siebie coraz mocniej pulsujemy, drżymy, podskakujemy i opadamy, a podloga przestala sie ruszac? Nie moge zlapac twojej perspekywy w kamerze i zrozmiec strachu Przypomina mi siee dmuchany palac w wesolym miasteczku na ktory nie moglas wchodzic bo bylas za duza, mowilem ci pozostan dzieckiem na pierwxzej stronie piotrusia pana i zobacz niewidzialny, nieograniczony swiat fantazji na ograniczonej licencji disneya. Mamo dlaczego swiat sie wylacza? Przeciez naladowalem baterie, dlaczego sniezniejesz i stajesz sie chlodna jak krolowa lodu, zabierasz mnie w zimna podroz, ze caly dretwieje. Mialem byc przeciez twoim oczkiem w glowie a staje sie roza zamknieta w unieruchomionej wodzie. Mamo, od tego skucia zapomnialem zupelnie jak sie rusza sercem.
  24. O drzewa w leśnym transie! Wasz zielony wzrok wędruje od zawsze Hipnotyczną spiralą gałęzi ku górze Ale mimo to, też umiecie patrzeć Pod nogi, jesienniejąc; złotym gestem urzec Pochylając liście, rozkładając korony Litując się nad ziemią żebrzącą o niebiosa. Dumne piersi pękają i chropowacieją Od ciągłych wdechów piasku, w takt sapią, patrz po korze Spływają mrówki potu, gdy tłoczą arterią Siebie życie. Rytmicznie. Z wysiłku mogą omszeć. Trzymają nas w dystansie, w zawieszeniu pnia i Dopiero na szczycie oswobodzą ptakiem. Bufory, barki świata, wpychające się między Życie oraz śmierć w tym tłumie niczego Nie dacie by ktokolwiek, szedł bez was, wyprzedził. Ach Charoni dni i mnie wzwyż zabierzcie A ciało niech spadnie owocem z jabłoni Dla następnych Adamów.
  25. Uwierz mi o matko marmurowo zawzięta przygryzając wargi trzymasz synów w pozie Don Kichota, który przedrzeźnia kalendarz walcząc swoim życiem z wiatrakami, co się dawno obróciły t w o j e przemieliwszy. Wgryzając się w nich wciąż siebie o d - g n i a t a s z szereg płytkich wpukleń - mechaniczny szyfr chcesz odnaleźć klucz do wyprostowania skrzywienia na twarzy, by móc wrócić w nie-byłe dzieciństwo, pierwszy owal ust. Oddając synom wolność, puszczajac w otwarte gardło kołysanek sprzed tylu twych lat wtedy jeszcze znały ciepły dotyk, prawdę. *** drogi twoich synów rozwierają się w przepaście i rodzą: spadanie; pierwszy wdech to pusta przestrzeń po kołysance.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...