adolf
Użytkownicy-
Postów
2 741 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez adolf
-
Poemat... O sercu ( kosz, czy coś będzie?)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
I Niebo to nabłonek skóra naszej ziemi, Morze zaś jest winem, wlanym w skalny kielich. Tym dwóm istotom, choć na pozór różnym Kiedyś Bóg z oddechu jedno ciało uszył. Że ponad gwiazdami pląsało mórz-niebo I się przeglądało w oku Wszechmocnego. Stroiło się w drzewa, żywiło rybami Z liści haftowało, rzucało skałami. Co dzień Ponad ziemią radośnie latało I z siebie dla Boga serce piękne tkało. II Lecz począł człowiek urągać ogrodom W sobie widział siłę, sądził, że go wiodą, Moce wyższe Bogu, moce nadczłowieka A Myśl przywiódł szatan, co o Jabłku wiedział Jabłku tak czerwonym, jakby z krwi je zlali - A wielkości pięści, i stukało – czary! A było to serce, co rosło nad drzewem Boskie, które zszyły fale mórz wraz z niebem. I tylko nocami w gałęzie spadało Tuląc się do snu, wpadając w drzew gniazdo III Rzekł diabeł Mężowi : imperium swe wzniesiesz Gdy ugryziesz Owoc - woń poczuję w piekle! Wtedy czarny marmur, czarny bo królestwa Tworzysz przecie w nocy, a noc wszystko ściemnia I czarnym maluje, dam ci na świątynie… Bo królestwa tworzysz, śniąc… budujesz we śnie! A gdy się przebudzisz postawisz kaplicę Na cześć własnej siły… żeś sam stworzył życie! IV I przeszył człek serce, przeszył swoim zębem To czerwone jabłko, co rosło nad drzewem Że nić, co wiązała dwa oddzielne byty Pękła w kilku miejscach – pękły boskie żyły. Morze, co u spodu, w dół się oberwało Uderzyło w ziemię, w jej blizny się wlało Niebo przerażone szczytów się puściło i jak balon z helem ku górze się wzniosło! Od tej pory fala, jakże cicho stąpa, Idzie po wzburzonej, posadzce, co z morza I swoim jęzorem, na czubku ma ślinę Gęstą i skłębioną niebiosa wciąż liże Chciałaby pochwycić i na dół sprowadzić Lecz ciągle się łamie, wlewa do mórz kadzi. A błękitu Linina zwana horyzontem Odgradza powietrze przed zlaniem się z morzem I darmo chcą wiatry poderwać do góry Upić kroplę wina… chmur wełniste mury Zatrzymują cząstki - gazu, które pędzą i nim się obejrzą z ich bielą się zderzą. V Tak upadł masz ojciec, zbroję musiał zrzucić Odcieleśnić Imię, twórczą glinę zniszczyć. A z kośćca Bożego wzniósł się łańcuch gór Uschnął ogród cały… pękł z kryształu mur… A Szatan - wężowym stał się wnet okrętem Wśród źdźbeł fal płynącym, co pchały go z wstrętem I syknął Adamie: marmur znajdziesz, szukaj, Ale w sobie! - nagle począł kamień stukać Adamie twój marmur, dzwon bije mosiężny… Tam gdzie twoje serce! Czarny kamień leży! I poczuł człowiek, ciężar… ach jak ciężko.. Począł spadać w dół... tak utracił Niebo..... I tak długo ciągnąć ludzkości się droga Co Adam wytyczył, pragnąc zgubić Boga Będzie aż się serce dla Pana odtworzy… Złączy się niebo z falą-kluczem, morzem… I powstanie Król Nasz, w Płaszczu zszytym z gwiazd I powstanie człowiek! Skruszy się serce-głaz! I czarny kamień czynem się wybieli Rozpadnie wszystek serce wstanie z kamieni! -
„Wchodzą w wąwóz i toną… wychodzą w światło księżyca I czernieją na niebie” C.K Norwid I „Taniec narodów… w konwulsjach” Nie zadrży więcej! Nie zadrżał świat wcale! Gdy się osunął Rosyjski lód nagle I się oberwał, spadł w Gruzinów ziemię Dźgnął serce igłą, zmroził lud swym cieniem. Gruzjo, Chrystusie! Szaty twe rozdarli Prochem i stalą, teraz kości rzucą…. Chociaż upadasz wyraz twojej twarzy Wielce surowy! Oni cie nie wz-ruszą! Nie zadrżał świat! Nie! Nie chce zadrżeć wcale! Gdzie płacz? Łzy mrożą! Tuż przed złotym balem! Tu pocisk nagle z czołgu wystrzelony… Szampana korek - szampan jest wyborny. Wtem w zaciszonych, przestronnych pokojach ( Pokojach! Ludzie! Nam jeden by starczył) Ze- zło-ceni snem, śnią w papieru zbrojach! Pakty, umowy – śpią, ale: Na tarczy! Bo chociaż sale pełne są tancerzy Takt im wybija wór pełen pieniędzy Nie starczy nuty, skrzypce się zadławią Gdy krzyknie śpiewak: Gruzini… powstają! Jak to? - się spyta - szlachta papierowa A nasze złoto, a nasza poezja? Jak trup Gruzina śmie powstawać z kolan? Śmiał się zaśmiać, sir ! A poezja… jest piękna! Bo chociaż sale pełne są tancerzy Takt im wybija wór pełen pieniędzy Nie starczy złota by ducha przekupić Gruzję odduszyć, do pokory zmusić! Przeklęci bądźcie, wy o diamentowi! Atlasy ziemi, co ją unosicie! Lecz na bogactwie a wbrew Chrystusowi! Dzisiaj krzyczycie… - w głosie czuć panikę! Wtem górska struna pociskiem wzburzona Zagrała światu: Gruzja… ona kona! Podniosły [się] karki, jak szable złociste Ostre i cięte: gińmy więc za… Gruzję! [Choć] ręka poety wiotka niczym pióro Ledwo miecz nosi, nosi także piorun I tym piorunem rozzłoci dziś w jutro Rozedrze sale gniotąc fałsz nie-bogów! O dzieci Gruzji matkę waszą piękną Chce barbarzyńca w włosiennice ciemną Odziać, oszpecić, w haremie uwięzić Nie dajcie się mu! Słońce niech krwią świeci! Gdy krzyki starców, z krwią się zlały młodych I w Gruzy Gruzji padły święcąc groby Węgier - król Francji, car choć bez korony- Wzięli [się] za ręce. Taniec będzie nowy! Ja was przeklinam dziś choć w karty gracie Za ludzkie życia, jutro wam instrument Nastroję straszny - nastroję na gardle Że pociągniecie Szubienicy strunę! II „Bal złoty” Wszedłem, choć na bal nie prosi się ludu „Z dołu nie widać, powiedz mi o Królu: Korek szampana, gdy ja go wystrzelę Zabije nam króla, czy wolności wenę?” Król zamilkł – dziwne - a czarna korona - Mówią mi błaźni czarna bo to ropa, Co serca czerni - spadła na podłogę! O Królu padnij… i podnieś koronę! Gruzinów serca, tak karmazynowe Biją zamiast kul – artyleria wiary Król padł do kolan, chce podnieść koronę A ta się topi! Bal to będzie… czarny! III „Uwertura kresu” Wersalu sala w takt broni zadrżała Lustra z ram wyszły szkląc z ciała posadzkę I w dal spojrzały – łza odpadła szklana Łza odbita w łzie: szkło jęknęło strasznie. „Na pięciolinii z autostrad splecionej Są nuty-czołgi, ciała jak pół-nuty I człowiek płacze nad wojny wrzecionem Na którym szyje obraz świata-trumny! A pośród gruzów stoi Bóg-błądzący I się zapala, a to znowu gaśnie Lecz Go nie widać, bo skryły neony Czernią tak jasne, że przy ich poświacie Zda się, że Chrystus ledwo białą mrówką Że sam nie może wybić się tak znacznie By świat zobaczył, że złamanym usnął! Na nic gniew Nieba, czerwone pioruny Choć biją mocno, walą znacznie słabiej Niż broń współczesna, którą krwiste smugi Mniej poruszają niż atomu znamię! Gdzieś pośród pyłu z którego się nowe Próbują zrodzić obłoki nieziemskie Pod którym pnie się, ziele, co na wojnę Iść zapragnęło…. W niej zyskało ciernie! Gdzieś było źródło, co aortą górską Wytryskiwało diament upłynniony. Lecz dziś stanęło bo kamieńców wojsko Padło pod siłą: krwi i ludzkiej wojny. I tylko szczęściem, że są chmurne liany Aż tak wysoko, że nijak pociągnąć: Bo gdyby nagle Niebo na dół spadło I się roztłukło... świat by w szkle utonął… Wtem nad wszystkimi śmiech się rozległ straszny Z banknotów króle poczęli uciekać Bo oto rycerz, potężny żelazny Zdeptał krzyż święty… przyłbicę otworzył Na szczycie świętym - na karku Golgoty! Z klatki wylęgło srebrników się morze Był paladynem – wielki sejf zbrojny” I wtem się lustro zadławiło twarzą Która przed jego stanęła obliczem I z przerażenia silnie grom-szkło trzasnął: lustro przetrwało – rozbili się ludzie! IV ? Choć wiem, że nijak Bogiem nie zapłacę, że pieniądz wartość większą ma na świecie Choć ślepcem jestem – wzrok raz drugi stracę, Gdy krzyknę widzę jak nas złoto gniecie! Choć wiersz ten przeklną, ci, co w krwi swej mają Nie małe krwinki - czerwone rubiny Pieśń tą za bełkot – szalony – uznają A wszystek głosem pustym i przedziwnym Ale czekajcie - czekajcie czasu: Że choć raz jeden, raz jeden na świecie Prawda niż pieniądz zyska światła więcej! I się zawali zacznie wiersz fałszować Aż w końcu wartość treść jego utraci Gdy krzyknie człowiek „Gruzja już nie kona” Gruzja jest wolna – świętujcie wraz z nami A wiersz ten upadnie… I sens się rozpryśnie Na miliony iskier Oby jak najszybciej!
-
Śmierć cyborga (sonet) /eksperyment/
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Jeszcze prąd płynie, kwarc wciąż podryguje I w jego ciele tańczą elektrony Lecz program gaśnie, zero-jedynkowy Mur się rozkrusza, algorytm szwankuje. Gdzieś wewnątrz blachy, procesor wciąż stuka- To się zepsuło w nim pewnie chłodzenie A zimna puszka, co dlań jak więzienie Topi się zwolna… niknie pamięć główna! I wtem on krzyknie – Gdzie Bóg mój, człowieku? Stworzyłeś dziecię chcąc się Bóstwem nazwać: Więc bądź mi nim aż do świata kresu! I się zadumał inżynier i Mocarz Czy ja stworzyłem duszę, lecz jej miara – Jest mu człowiecza, jak w nas duch robota? -
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Napisz i zapytaj. W końcu jest profesorem matematyki w Stanach, więc teoretycznie powinien uważać inaczej, skłaniać się ku rozumowi a nie rzeczom ulotnym ;) Pozdrawiam. dzinwy jest ten świat :))) -
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
najgorsze, że w rtym artykule wspomniał o tym, co mnie drtęczy nmajbardziej. Owo placebo... ile jest w danym wersie mysli,. a ile upiekszaczy sztucznych ;/// łeeeee :) ale kryteria ciekawe, powiem że z tym mostem się zgadzam, tylko za nic nei iwem, czemu filozofia spycha iwersza niżej... ? pozdr. -
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Ciekawie pisał o tym swojego czasu prof. Włodzimierz Holsztyński: "Polityka, satyra, filozofia... mogą pobudzić utwór. Jednak prawdziwa poezja zachowa niezależność. Widzimy to w poezji Baczyńskiego, który w tak jednoznacznej zdawałoby się sytuacji, przejmuje się przede wszystkim zniszczeniami dokonanymi w nim samym, a drugiej strony (wroga) nie określa, nie zajmuje się nią zbyt detalicznie." Jest tu też o słowach, które mają na siłę wywołać w czytelniku wrażenie wzniosłości: "Uwaga: poetycko równie bezwartościowe jak słowo "partia" są "państwo", "ojczyzna", "Kościół" (przez duże "K", jako organizacja, nie jako kościół-budynek przez małe "k") i wszelkie inne podobne abstrakcje." Zresztą, przeczytaj sam. Bardzo ciekawy i udany artykuł: www.grupaphp.com/phptekstyrozne/poezja1-3.php eee dzięki idę czytać :)) może masz racje, może poezję od szmiry różni własnie to.. pozdr spadam i sobiwe zerknę na to. -
:))) Może to o tej sprzeczce pisął Julek :))
-
Jezu! Jakie Julek emocje wzbudza, lepiej nie cyztąc, bo jakaś neianiwśc drzmeie w tej poezji :))) pozdrt
-
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Motyla napisałem ogólnie, dlaczego sadzisz, że akurat o Tobie? O motylkach pisze, albo pisał każdy. Tyle, że rzadko kto inaczej niż inni. Wiadomo, że lata, że jest delikatny i kolorowy i każdemu skojarzy się ze śmiercią, no bo już wieczorem umrze a tu proszę - tańczy jakby nic bo słoneczko tak pięknie świeci. Właściwie jest to proroctwo, bo przewiduje wiele, wiele wierszy które zostaną napisane według takiego schematu :) [quote] aleś skoro tak się wymądrzas ;p to powiedz mi co o tym sądzisz: tematy współczesne... Tramwaj Spójrz kiedyś z góry na to wielkie miasto, dostrzeżesz tramwaj, który jest tasiemcem determinizmu, bo zawsze po szynach, Typowy, płytki zabieg. Hokus pokus (zamiana rzeczowników) i czytelnik ma myśleć, że tramwaj to tasiemiec. A czy tasiemiec lata w te i we wte o ściśle określonej godzinie po jelitach jak po szynach? Rozwozi pasażerów? To, że składa się z członów, nie czyni go zaraz tramwajem :) [quote] zawsze w t o miejsce o t e j samej porze sunie, a w każdym członie jaja inwazyjne - pasażerowie. Rozsiewa ich ciągle wyrzuca po to, by go u ł o ż y l i! Po co te wykrzykniki? Wygląda to tak, jakbyś się cieszył, że przyszło Ci coś do głowy :)) Takie pisanie jest dalekie od poezji bo wymusza na Czytelniku jakiś obraz. Coś jak demagogia, przekonywanie na siłę, stąd często Bogi, cmentarze, jak największe argumenty... nie do odparcia. Napisz po prostu, że jechałeś tramwajem a czytelnik ma pomyśleć to samo co przyszło Ci wtedy do głowy. Albo po prostu: "Tramwaj przypomina mi tasiemca, bo składa się z członów, ale w środku zamiast jaj siedzą pasażerowie. Dlatego do pracy chodzę na piechotę ." [quote] A ja mam ciągle to jedno pragnienie wysiąść z tramwaju tak - w pół do przystanku. A tu taka sama demagogia: [quote] Telewizja Skąd światło pnie się w sam przód kolumnami Prosto z lamp ślepi do Słońca chce lecieć Iść po dywanie splecionym chmurami I ze strzał gradem jasność swoją przenieść. Do licha... przecież to nie jest telewizja! To tylko jest TWOJE zdanie, baaaaaaardzo dalekie od samej tele-----wizji. Wiem, bo oglądam czasem i Pozdrawiam. uh... dzięki :) troce mnie zgniotłeś, ale dzięki ;) tylko poradź mi jeszcze jedno: jak mam niewymuszac obrazu? Czy poezja to nie jest po cześci małe wymuszanie... i jak ma wyglądac swobodność? pozdr. -
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
oBRZYDLIWE Wstrętne Kalosze ;] nie dareujesz mi mojego motylka... a był jeden i tylko jego skrzydła :))) aleś skoro tak się wymądrzas ;p to powiedz mi co o tym sądzisz: tematy współczesne... Tramwaj Spójrz kiedyś z góry na to wielkie miasto, dostrzeżesz tramwaj, który jest tasiemcem determinizmu, bo zawsze po szynach, zawsze w t o miejsce o t e j samej porze sunie, a w każdym członie jaja inwazyjne - pasażerowie. Rozsiewa ich ciągle wyrzuca po to, by go u ł o ż y l i! A ja mam ciągle to jedno pragnienie wysiąść z tramwaju tak - w pół do przystanku. Telewizja Skąd światło pnie się w sam przód kolumnami Prosto z lamp ślepi do Słońca chce lecieć Iść po dywanie splecionym chmurami I ze strzał gradem jasność swoją przenieść. Tam pośród twarzy, od ciał oderwanych – jakby im członki nie były potrzebne i tylko oczy, i to z porcelany…. patrzą przed siebie, w obrazy przeklęte… Co uwięziły, w czasie, w miejscu – barwę I jak alkoholu wody czarodziejskie Co w zapomnieniu mielą brednie w chwałę Te kradną światu, nie obraz… lecz głębie… Zatańcz nam aktorze, nie zważaj na ruchu Fałszywy grymas, na niedopełnienie Nie-głos się w-cieniu dotrze sam do słuchu Oko się w ciemni dostosuje przecież... -
Nie przelęknę się bęłkotu szaleńca, chociażbym sam ostał, pod sztandarem Orła Rzymskiego! Na przekór uraganiom szyderców i zdrajców stać będę, aż ostatnia kula odnajdzie serce i zmiażdzy klatkę. XD ;ppppp
-
no toś mnie myślątko uspokoiło :) ale i rozczarowąło, pozatym tekast i tak może zawierac ponadczasxową przestrogę
-
nie jestem pewein czy to o Towińskim ;/ trzeba by sprawdzić datę pwostania wiersza, możliwe że i onim, ale pogrubione karze mi nie tlyko mysolec o Towińskim, ale jakby o jakimś przekleństwie-klątwie...
-
droga dwupasmowa
adolf odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
kurcze fajne, jutro wpadne bo teraz spadma to się roziwnę nad wiersze. -
Pani Olesia ;)) to pewno wzdycha do wierszy ... :PPP intelektualnych któte niestety dla mnie nei są :))) :PPP pozdr. Nie, tu raczej chodzi o tanie prowokacje i histerie typu Bukowski i Wojaczek. P.S. A te teksty adolfowe poczytam jutro ;p Dziś mi się nie chce totalnie. Dokładnie.. a najlepsze jest to że moim zdnaiem Wojaczek napisął naprawdę pare świetnych wierszy... ale niestety... ponoć choroba psychiczna... może jakiś zamyśł, ktory stworzył z niego zastygłego w swoim wyklęciu poetę. Najbardziej mnie ciekawi jak widizcie ten Słowackiego, bo przyznamsie szczerze, że wczesniej go czytałem, a może nie, napweno się nmie skupiłem i dzisiaj powiemszczerze ten pogrubiony fragment mnie zmroził ;)
-
:) Zapomina krowa, jak cielęciem była. Pani Olesia ;)) to pewno wzdycha do wierszy ... :PPP intelektualnych któte niestety dla mnie nei są :))) :PPP pozdr.
-
no racja :( poność Pan Słowacki nakrotyki brął.. ale to wina lekarstw.. ;))) a prosże takto w zastepswite powdzydasch (tylko nie zdychać) nad tym: Norwid 'NA ZGON POEZJI (ELEGIA) Ona umarła!... są-ż smutniejsze zgony? I jak pogrzebać tę śliczną osobę? Umarła ona na ciężką chorobę, Która się zowie: pieniądz i bruliony. Pamiętasz dobrze oną straszną dobę, Gdy przed jej łożem stałem zamyślony, Łzę mając wielką w oku, co szukało, Czy to, co gaśnie, jest duch albo ciało? Ona zaś (mówię: Poezja), swe ramię Blade ku oknu niosąc, znak mi dała, Bym światło przyćmił, bo uśmiechy kłamie, Jakby jej w oczy wiosna urągała. Nie wiem, czy ranę dostrzegłem, czy znamię, Pod lewej piersi cieniem, gdy zadrżała?... O, byłem smętny, jak odtąd nie bywam, Gdy mam już cmentarz i na nim kwiat zrywam. Umarła ona (Poezja), ta wielka Niepojednanych dwóch sfer pośrednica, Ocean chuci i rosy kropelka, Ta monarchini i ta wyrobnica - Zarazem wielce wyłączna i wszelka, Ta błyskawica i ta gołębica... Gdy ci, co grzebać mają za rzemiosło, Idą już piaskiem zasypywać wzniosłą! Odtąd w przestronnym milczenia kościele, Po brukowaniu się przechodząc płaskiem, Nie jej ja depcę grób... lecz po tych dziele Stąpam, co cmentarz wyrównali piaskiem. Aż się zamyślą myśli niszczyciele, I grom zawołam, by uderzał z trzaskiem, Wiedząc, iż ogień dla bez ognia ludzi, Choćby w krzemieniach spał, w niebie się zbudzi
-
nie wiem czy to dobry dziął, czywy też tak macie, że niby ma isę pare tych sowixch wypocin, ale jak przychodzi że trza do konkursu wysdłać trzy to się nagle okazuje że wszystko szmira... i albo wybieramy najlepsze z najgorszych labo psizemy.. też złe... ?>?? pozxdr.
-
Gruzini, wy… konacie? (wersja beta)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Drut kolczasty wydzielał arbitralny skrawek Gruntu, gdzie stali, nudząc się funkcjonariusze (Jeden rzucił ospały żart); w słońcu jaskrawym Pocili się strażnicy; za drutem posłuszne Rzędy porządnych ludzi gapily się gnuśnie, Gdy trzech mężczyzn, ubranych w drelichy więzienne, Przywiązywano do trzech słupków wbitych w ziemię. rusza -
Gruzini, wy… konacie? (wersja beta)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Ja lubię wiersze a nie poetów ;) Wczoraj cytowałem jeden z nich: "Czekając na barbarzyńców" a dziś - dla Ciebie - wkleję ten: Tarcza Achillesa Zajrzała mu przez ramię, Spodziewając się sadów i winnic, Marmuru dostatnich miast, Mórz i żaglowców zwinnych, Lecz on wykuł w lśniącym metalu Zamiast przychylnych żywiołów Pejzaż sztucznego pustkowia Z niebem jak ołów. Bura równina, ugór, który nic nie znaczył, Bez źdźbła trawy, bez dróg czy drzew przy ludzkich domach; Nie było tu co zjeść, nie było usiąść na czym; A jednak w tym nijakim miejscu znieruchomiał Gęsty czworobok, jedna wielka niewiadoma: Milion oczu i butów jakiś nakaz przygnał, By, równo jak pod sznurek, czekały na sygnał. Głos pozbawiony twarzy gdzieś w górze wyliczał Statystyczne dowody, że dogmat jest słuszny, Tonem suchym i płaskim jak ta okolica: Nie bylo braw, nie było mowy o dyskusji; Kolumna za kolumną szła w tumanie dusznym - Odmaszerowywali, przekonani święcie Logiką, co ich wtrąci - gdzie indziej - w nieszczęście. Zajrzała mu przez ramię, Oczekując uczt i ołtarzy, Girland na szyjach jałówek, Ku niebu wzniesionych twarzy, Lecz na błyszczącym metalu, Gdzie modły widzieć się winno, Żar kuźni oświetlił scenę Zupełnie inną. Drut kolczasty wydzielał arbitralny skrawek Gruntu, gdzie stali, nudząc się funkcjonariusze (Jeden rzucił ospały żart); w słońcu jaskrawym Pocili się strażnicy; za drutem posłuszne Rzędy porządnych ludzi gapily się gnuśnie, Gdy trzech mężczyzn, ubranych w drelichy więzienne, Przywiązywano do trzech słupków wbitych w ziemię. Majestatyczna masa tego świata, wszystko, Co ma wagę, co zawsze tyle samo waży, Spoczęło w cudzych rękach; jak na pośmiewisko Rzucono ich, zmalałych, w ten krąg pustych twarzy, Bez nadziei na pomoc; co sobie zamarzył Wróg, stało się: przegrali zhańbieni; skonała W nich ludzka duma, zanim skonały ich ciała. Zajrzała mu przez ramię, Oczekując atletów i gonitw, Mężczyzn i kobiet o smukłych Ciałach, muzyką wprawionych W płynny, ciepły wir tańca; Lecz on wykuł na tarczy jasnej Nie posadzkę taneczną - pole Zarosłe chwastem. Obdarty łobuz po pustkowiu dzikim Błąkał się sam, bez celu; ptak z furkotem wzleciał, Spłoszony jego celnie rzuconym kamykiem: Że dziewczyny się gwałci, że gdzie dwóch ma nóż, ginie trzeci, Przyjmował jako aksjomat - on, co nie słyszał o świecie, Gdzie byłaby spełniona obietnica jakaś I gdzie, płacz cudzy widząc, ktoś mógłby zapłakać. Wąskowargi płatnerz Hefajstos Wstał, odkuśtykał na bok: Tetyda o piersiach ze światła Mogła tylko zakrzyknąć słabo, Widząc, co bóg wykuł dla mocarza, Co otrzyma jej syn za chwilę - Mężobójca o sercu z żelaza, Młodo umrzeć mający Achilles. W.H. Auden tłumaczenie: Stanisław Barańczak i przypisek tłumacza: "Tarcza Achillesa - utwór rozwija (i przenosi w epokę współczesną) jeden z wątków Iliady Homera: Achilles, który pożyczył zbroję Patroklesowi, traci ją, gdy jego przyjaciel zostaje zabity przez Hektora. Gdy Achilles trwa pogrążony w żałobie, jego matka, bogini Tetyda, prosi na Olimpie Hefajstosa o wykucie nowej zbroi. Szczegółowy opis tarczy, którą Hefajstos przyozdabia scenami składającymi się na wizerunek osiagnięć ludzkiej cywilizacji, wypełnia liczący sobie sto trzydzieści linijek fragment Księgi XVIII Iliady." kurcze ty to zawsze cos oryginalnego znajdziesz, a wiersz szokując-intrygujący. Może to i racja że ważny jest wiersznie poeta, ale... ale wlaśnie, czy wiersze jednego peoty nie mają jakvby skrawka tej samej duszy... chociaż... w sumie rozumiem, z Rimabuda uwiebliam Staterk pijany a resze jego iweraszy jakoś średnio. pzodr. -
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
walić to... ;p pisz nie-szczerze ;ppp pozdr. -
Gruzini, wy… konacie? (wersja beta)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
A ja dziękuję za ten feagment, który przytoczyleś: I zoczyłem okropną umysłów ruinę. Oczy krwią zaszłe, twarze ołowiane, sine Toż to o rzymskich wodociągach i ołowianych rurach o których tyle się wczoraj napisałem :) Tymczasem Słowacki ujął to w dwóch wersach. Pozdrawiam. ee tam nie prawda, żaden wodociąg, mnie tyu co innego pasuje i tyle ;))) a tak ps, przyznaj się wkońcu kot jest twoim ulubionym poetą pozdr. -
wiersz humanoidalny
adolf odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
tak ps. a jaki jest powód że nam Boski nie pisze już takich wierszy jak skurcza, czy sonet o górze (W miejscu gdzie niedano nam zyć inaczej,.. czy jakoś tak, pamiętam skrawki tego Boskiego wiersza :)) ) czemu, ach czemu ;)) pozdr. -
Gruzini, wy… konacie? (wersja beta)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dość łatwo można to wyjaśnić: pisząc w ten sposób, raczej nieokreślony, czyli: Bóg, upiory, wstawanie z grobu, kara za grzechy - można wywołać wrażenie, że prędzej czy później się to sprawdzi. W końcu Biblia przepowiada Armagedon i wystarczy się do niej odwołać: I wstał Anhelli z grobu - za nim wszystkie duchy Naszej cywilizacji zostało bardzo mało miejsca i surowców na Ziemi i musi to się skończyć tylko tragicznie. Co do Rosji - zachowanie się tego kraju też łatwo przewidzieć :) Leży między młotem a kowadłem i tylko dlatego przetrwał do dziś, że jest właśnie taki. Rosja nie może ustąpić, bo po prostu wkrótce by jej nie bylo. A przy okazji nas, czego nie przewidział nawet Słowacki. Pozdrawiam. dzięki, na forum ząłożyłem osobny watek, bo akurat Anhelliego znałem, ale ten fragment jakoś tak mnie powiem szczerze: aż dreszcz wywołał... dzięki za wgląd i może i masz rację, ale ... powiem ci jedno: to nie świat się sam skończy,... to my go rozwalimy pozdr. -
zwróciće uwage na porgrubiioną częsc. wczytałem się dzisiaj... i przeraziłem... J, Słowacki MATECZNIK Bóg, który łono wszelkich tajemnic odmyka, Do tego ohydnego w duchu matecznika, Gdzie duch z duchem się bije, a kość trupia z kością, Pozwolił wejść i oczy oswoić z ciemnością. I zoczyłem okropną umysłów ruinę, Oczy krwią zaszłe, twarze ołowiane, sine, Żywe zwierze, myślące o knucie i carze, Dalej trupy - i skryte na trupy smętarze. Tam, jeśli który ludzkiej nie wytrwa ohydzie, Pokorny, wariat blady, sam na cmentarz idzie I kładzie się i kona od braci daleko; Dlatego nigdy trupów za sobą nie wleką, Ani się pokazują śród ludzi ze łzami, Ani krzyku usłyszysz stojąc pod oknami. Pośrzodku tron ujrzałem zbroczony i czarny, Na którym usiadł straszny duch - niedźwiedź polarny, Figura z krwi i ciała, ohydna i tłusta, Mocarz zapowiedziany w proroctwie oszusta. Przed jego pożyczoną od Mongołów mocą Szkielety waryjatów kładną się - gruchocą, Podlą się i za podłość mu składają dzięki; Słychać trzask czaszek, grzechot piszczeli i jęki. Któż by rzekł, że ta ciemna tajemnic kotara Kryła taką straszliwą ucztę Balthazara, Że tam w nocy, po ciemku, bez gwiazd i miesiąca Jest ręka cara ogniem po ścianach pisząca, Że przy stole żebrackie zbierając okruchy Siedzą ciała, nie swemi napełnione duchy, Liczba jakaś szatanów, która ciał używa, Ten powie ja, a drugi duch się w nim odzywa. Inny, którego przeszłość w siebie zajrzeć znęci, Spojrzy i cudzą pamięć znajdzie w swej pamięci; Inny, gdzieś pod Grochowem naznaczony blizną, Zapomni się i Moskwę nazywa ojczyzną. Tamten rozczochra włosy i podniesie pięście I wrzaśnie jak kobieta: "Boże! o! nieszczęście!" A potem, gdy w szlochaniu pozbędzie oddechu, Upada w zgrzytającą harmonikę śmiechu, Z tonu na ton zlatując, jak czart i kobiéta, I szkło, które pod palcem zajęczy i zgrzyta. Pośrzodku upiór - niby zachłyśniony Bogiem, Swojej dawnej ojczyzny matki stanął wrogiem. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W serce, gdzie ona jeszcze święty ogień trzyma, Swemi sztyletowemi utkwiony oczyma... Wariat, a mądry... sztandar zaguby rozwinie, Wszystkich wyszle i straci - ale sam nie zginie, Jako płaz będzie pływał w skorupach i ślinie. I teraz stoi, patrzą j, jak trup w grobie cały, Od którego robaki sto lat uciekały, I nareszcie z przestrachem rzuciły trumnicę, Gdzie kości wypróchniałe gorzały jak świéce. I nad okropnym, ciemnym piekła malowidłem Szary tak machnął ręką, jak niedoperz skrzydłem...