Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wstrentny

Użytkownicy
  • Postów

    1 287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wstrentny

  1. Ma to nawet swoją nazwę: pangram. Patrz tu: www.pl.wikipedia.org/wiki/Pangram Masz łeb, nie ma to tamto. W moim tylko siano. Pozdrawiam. przesadzasz z tym sianem. często tu prezentowałeś bardzo fajne i specyficzne poczucie humoru w wierszach a to najważniejsze. że czasem obrywasz za to? jak to indywidualista, ech! :) wracając do Barańczaka - w "Pegaz zdębiał" pije on do "Pegaz dęba" Tuwima, gdzie Julian nawiązuje z kolei do pangramów i palindromów staropolskich, między innymi znanego najbardziej "kobyła ma mały bok", a co, nawiązując zarazem do lustrzanek używanych w jego czasach, ja ująłem z kolei tak ;) Tuwim w atelier - kob yłam am ałybok na starym filmie
  2. wiesz, ile wierszy napisano już w naszym języku? tymczasem "abecadło satanisty" jest prawdopodobnie jedynym trzynastozgłoskowcem napisanym w taki sposób, a "wiersz anagramowy" równie oryginalnym pomysłem (zresztą, w polskim języku ogólnie występuje bardzo mało anagramów). skoro ktoś wpadł na pomysł pisania palindromów (zdaje się, że już starożytni), to czemu nie można spróbować tworzyć tekstów anagramowych - bliźniaczych? co do wiersza zbudowanego z wszystkich niepowtarzających się liter alfabetu (а,ą,b,c,ć,d...) - z tego co wiem, zorganizowano na taki kilkadziesiąt lat temu ogólnopolski konkurs, ale warto o tym przypomnieć w ramach kryzysu twórczego i "oszczędności słów" ;) aha, zauważ przy okazji, że jest to ciekawa analogia i nawiązanie do tego, z czym boryka się ostatnio nasza cywilizacja, a co wydaje się być tylko paradoksalnym odwlekaniem nieuchronnego końca. pozdrawiam.
  3. No dobra w Twoim przypadku - się zgadza, jednak... nie wszyscy potrafią pisać. Mimo to, a może właśnie dlatego... piszom. Jeden taki (literat, zdaje się, czy cóś) odgrażał się nawet, że książkę napisze. No i czekam, a tu nic. Po sądach włóczom. Posiedziałby, napisał w końcu. Dzięki za Tuwima. Radio wawa... ech! ;) oszczędza słowa ;) pamiętasz może początek filmu "Wejście smoka", kiedy to Bruce Lee płynie na wyspę aby wziąć udział w turnieju karate? ktoś pyta go, jaki styl walki preferuje, a on na to, że walkę bez walki.
  4. pozwolisz, że zamieszczę Twój wykład jako przykład archetypowego podejścia do kryzysu twórczego ;) tak, właśnie w ten sposób skracało się i nadal skraca wiele wyrazów. jednak dziś, kiedy pisać potrafi każdy, a na dodatek nierzadko pisze za dwóch, trzech - takie wybiórcze oszczędności przestały wystarczać: W-WA Kto pisze zamiast Kraków - K-ków? Nikt. Nie ma w Polsce takich kpów. Komu by wlazło w mózgownicę Na K-wice zmieniać Katowice? Czy kto z Bydgoszczy robi B-oszcz? (Jeżeli robi, to go schłoszcz). Albo z Białegostoku - B-stok? (Dostałby za to butem w bok). Czy jest gdzieś znane jakieś Z-ane Czy ktoś tak skraca Zakopane? Nie ma też u nas takich praw, Żeby z Wroclawia robić W-wa. A skądże ta nauczka zła, Zamiast Warszawa, pisać: W-wa? Kto to wymyślił, licho wie! W War-sza-wie mieszkam, a nie w W-wie! Kto z ośmiu liter robi trzy, Mam go za cztery. Nie chcę W-wy! Kto o Jej imię dobre dba, Pisze: Warszawa, nigdy W-wa! A który z was napisze tak, Ten nie warszawiak jest, lecz wwiak. (Prawda, mój Wiechu, że to śmiech? Prawda, że jesteś Wiech, nie Wwiech?) - Kocham Cię, piękna! Kocham, o Stolico moja (A nie st-co!) Wiwat WARSZAWA! Czcijmy Ją! Precz z obrzydliwą, głupią W-wą! Julian Tuwim ograniczenia nie mogą sprowadzać się do nazw miejscowości, klubów, imion (J.Kowalski) tylko powinny obejmować swym zasięgiem każde zdanie, czy nawet - o czym poniżej - słowo (ł) Teoria ogonowa Szukając oszczędności w pisaniu pamiętajmy, że skróty miejscowości, inicjały, czy nazwy mające rodowód w pierwszych literach długich czasem nazw (NATO, NASA, PZPR, itd.) nie wpłynęły znacząco na rabunkowe wręcz gospodarowanie słowami. Najwyższy czas, aby w literaturze i poezji zacząć wprowadzać teorię Hankla i Bicepsa sugerującą, że żadne zwierzę na Ziemi nie posiada ogona - to ogon w mniejszym lub większym stopniu posiadł swoje zwierzę! Według Hankla i Bicepsa ogon stanowi centralną jednostkę organizmów żywych, wpływając nie tylko na ich rozwój fizyczny, ale również na psychikę i sposób pojmowania otaczającego świata. Jako przykład uczeni podają lemura, użytego przez nich do badań. Jak się okazało, w pierwszej fazie, tuż po dostarczeniem badaczom dorosłego lemura przez Biuro Podróży "Madagascar Couleur Locale" był on, jako przedstawiciel samców posiadaczem, czy raczej: był on posiadany przez dwa ogony, co zresztą odzwierciedlał niespożytym wprost temperamentem. Zaraz po zameldowaniu się w lewym skrzydle laboratorium Hankla i Bicepsa lemur żywo interesował się wiszącym na ścianie klatki kalendarzem z roznegliżowanymi lemurzycami, a nawet językiem migowym nie raz i nie dwa wyrażał swoje myśli wywołując zgorszenie starszych wiekiem sprzątaczek i chichot wśród młodszych. Jego usposobienie zmieniło dopiero doświadczenie Hankla i Bicepsa w wyniku którego lemur pozostał tylko z jednym ogonem. Od tej pory przesiadywał osowiały w rogu pomieszczenia nie zwracając na kalendarz najmniejszej uwagi, zaprzestał też prób porozumienia się z otoczeniem za pomocą języka migowego, czyli pokazywania machaniem ręką w te i we wte o co mu chodzi. Doświadczenie potwierdziło domniemania notabene ogona Hankla i Bicepsa i dzięki niemu uzyskali pokaźne dotacje państwowe na dalsze badania nad ogonami peletonów, eksperymentowali sporo z aktorami grającymi ogony (grywać ogony oznacza w środowisku aktorskim grywanie ról drugorzędnych, nie dających pola do popisu), przeprowadzili szereg obserwacji nad ludźmi oganiającymi się od much, komarów, domowych spraw, czy wreszcie małżeńskich obowiązków. W końcu badania nad ogonem doprowadziły do tego, że to właśnie ogon poróżnił Hankla i Bicepsa. Po rozwodzie z żoną pierwszy założył Sektę Najwierniejszego Ogona - niechaj ogon zawsze będzie przy nim - i wkrótce słuch o nim zaginął. Drugi przeprowadzał intratne operacje przeszczepiania kości ogonowej kobiet i ogonów mężczyzn w bardziej widoczne, reprezentacyjne miejsca. Jego wystawy cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem i to nawet kościoła katolickiego (słynna "Encyklika potępiająca ogony Bicepsa w świetle dziennym"). Chętnych do przeszczepów nie brakowało, wręcz przeciwnie: brakowało wyjątkowo pięknych ogonów, co tylko potwierdzało wyjątkowość i hegemonię tychże nad posiadanymi przez nie zwierzętami. A jak ma się teoria Hankla i Bicepsa do piszących wiersze, powieści, ale i listy miłosne? Jeśli przyjąć, że żadne zwierzę na Ziemi nie posiada ogona, tylko ogon w mniejszym lub większym stopniu posiadł swoje zwierzę - można wyciągnąć wniosek, że podobnie jest... z przecinkami. Zwłaszcza Polacy narażeni są na uleganie atawizmom zwierzęcym podczas erupcji twórczej ze względu na licznie występujące w języku polskim tzw. ogonki (ą,ę, itd.) Stąd liczne kłótnie na forach, utrzymane w ostrym tonie pisemne ponaglenia uregulowania długów (dług - literka "l" z ogonkiem!)) bankowych, czy nieprzyjemne debaty w Sejmie (zauważmy, że nie bez powodu np. pan Donald Tusk wydaje się być bardziej zrównoważonym politykiem niż pan Jarosław Kaczyński). Na zakończenie parę reguł Hankla i Bicepsa popartych rozlicznymi doświadczeniami na ogonach: - ogon do kwadratu równa się stajnia - ogon do koła odpowiada jednemu kieratowi - dwa ogony równają się samcowi (liczne wyjątki, np. samice z lisem okręconym wokół szyi) - ogon razy ogon to tak zwane klapsy - antyogon = kochanek żony Pozdrawiam i póki co, niechaj ogon nigdy nas nie zawiedzie! (mam oczywiście na myśli mężczyzn jak i kobiety - te może nawet bardziej? ) Z poważaniem, de Wstrentny
  5. koniecznie! i nie chodzi o poezję, tylko narzędzia służące jej przekazywaniu i utrwalaniu. litery (atomy) i słowa (cząsteczki) z których jest tworzona. jeszcze całkiem niedawno ludziom wydawało się, że taka puszcza albo ocean nie mają końca. dziś naiwnie byłoby sądzić, że podobnie jest z pisaniem ;)
  6. święte słowa! chyba ująłeś sedno tego, co właściwie odróżnia poetę od niepoety? właśnie takie "inaczej zinterpretowane zaistniałe fakty" :)) piosenka o Poecie Mały biuścik ma Dorotka i na zimę jest zbyt chuda, ma kaprawe, łzawe oczka - żadne bóstwo, żadne cuda. Nikt się za nią na ulicy nie obejrzy, nie zatrzyma i gdyby nie ów poeta, rzekłbyś, że jej wcale nie ma. Łatwo jest opisać piękno lecz rzec, jak sam Galileo: "mimo wszystko... kręci się!" patrząc na coś tak zwykłego* - trzeba być geniuszem, co dzień słowa składać w strofy wiersza o Dorotce, której nie ma - jak światłości - jak powietrza * i co z tego, że czteroliterowego?
  7. prawda, że przy takim zakończeniu byłby (także) w przypadku Stachury, można rzec, że autobiograficzny? pozdrawiam i pozostając w temacie, nostalgiczna fraszka ;) Żółw na plaży jaja swe składa a potem wraca do wody. Poeta swoje złożywszy na krześle wraca do tego, że kiedyś był młody.
  8. fajne :) zyskałoby jeszcze mniej więcej w takim sensie: "jest coś, co mi się w tobie podoba. tylko tego nie spierdol!"
  9. dobra kontynuacja w dziedzinie rozrywki :) sam skupiłem się na poezji bo wiadomo - poeta jest prekursorem nowego myślenia. a w mediach już dawno stosują coś podobnego, tylko oczywiście prozaicznego, i tak np. zamiast program pierwszy, piszą: TV1. zamiast "aresztowano takiego to a takiego piłkarza, mieszkającego tu i tu w stolicy Wielkopolski", podają: "aresztowano Piotra R. - zawodnika Lecha Poznań" jednak już na tych przykładach widać, że poezja to jednak coś więcej niż proza i nawet w skrótowości poeta pozostaje poetą ;)
  10. Powiedzmy sobie uczciwie: nastały czasy, kiedy nawet kilkuwyrazowe haiku stało się niczym nie uzasadnioną rozrzutnością słów wynajmowanych od Słownika będącego przecież własnością także innych ludzi. Proszę rozejrzeć się dookoła: zaczyna brakować nie tylko lasów, łąk, czystego nieba, węgla, ropy i gazu, ale przede wszystkim nam, żyjących w takich czasach, zaczyna brakować słów by opisać to, co nas spotkało. Toteż przynajmniej my zacznijmy oszczędzać je dla kolejnych pokoleń poetów, zanim wypiszemy wszystkie i pozostanie im tylko kiwać głową w milczeniu. Zdajmy sobie zarazem sprawę, że tak, jak ciężko zrezygnować człowiekowi z dobrodziejstw posiadania samochodu bo podobno światowe zapasy ropy naftowej oblicza się na zaledwie kilkadziesiąt lat - tak i nam poetom, ciężko będzie ni stąd ni zowąd przestać pisać tylko dlatego, że niby wszystkie tematy zostały już niemal dogłębnie wypisane. Niniejszym podaję trzy podstawowe techniki pozwalające oszczędzać słowa używane do budowy utworów literackich. Sposób pierwszy polega na takim konstruowaniu wiersza, aby wyrazy zaczynały się kolejną literą alfabetu: abecadło satanistów Apollyon Belzebub, cmentarniany ćwieczek, dręczył ewentualny farmazon główeczek - hamował ideały jedności kościelnej lepszymi łakociami małpiatki naczelnej: odłowiwszy ówcześnie pluskające Ryby słał świat tępo u wrót złych źródełek Życzliwych Jak widać, napisane w ten sposób wiersze składałyby się ze ściśle określonej liczby wyrazów, co pozwoliłoby przynajmniej na jakiś czas oddalić kryzys twórczy zagrażający przyszłym wyimaginowanym światom. Sposób drugi, czyli technika polegająca na oszczędzaniu liter alfabetu użytych do napisania wiersza, daje jeszcze większe oszczędności: chłoń jem liść kóz bądź prężny staw fug Zauważmy, że do napisania powyższego utworu zostało użyte - włącznie z tytułem - zaledwie po jednej z liter alfabetu. Poeta albo pisarz, który przekroczyłby taki limit, mógłby być skazywany w zależności od wykroczenia, powiedzmy na kilka, kilkanaście lat niepisania, włącznie z dożywotnim zakazem tworzenia. Sposób trzeci jest kombinacją sposobu pierwszego z drugim, czyli pozwala np. natchnionym poetom na płodzenie w czasie weny wielu wielowyrazowych wierszy, ale tylko w obrębie tych samych liter: erotyk knocą sioło Japonistek osioł spotkanie J okryte nocką W tym przypadku do napisania drugiego wiersza (a może pierwszego?) zostały użyte anagramy słów pierwszego (a może drugiego). Ileż słów, pisząc w taki sposób, zostałoby zaoszczędzonych dla potomnych! Jednocześnie powyższe dwa wiersze są przykładem, jak odtąd będziemy je interpretować: bierzemy na przykład do ręki "Iliadę" i próbujemy odczytać z wszystkich użytych w niej słów anagramową, nową treść. I tu z pomocą przyjdą nam komputery, bo czy nie po to właśnie Bóg stworzył je naszymi rękami, abyśmy mogli zacząć cofać się do początku: do Pierwszego Słowa (a może Drugiego)?
  11. Dzielny Tosterze, wizualnie i dźwiękowo proponowałbym to: www.youtube.com/watch?v=MVIbGp_vcUk&feature=related
  12. Wstrentny

    mrówka

    raczej Aniołami :)) za co przy okazji pięknie dziękuję :)
  13. Wstrentny

    mrówka

    ba... żebym to wiedział? "...Jezu zmienił ich w świnie i wpędził do morza..." a daleko poeta pisał wiersz o morzu i jeden z tych szatanów w myślach mu się schował, zaś inny - w głębi serca stolicę założył. Odtąd my - poeci, nie piszemy sami: mówimy o natchnieniu i o boskiej iskrze bo nie mamy władzy nad swymi myślami, w sercach naszych diabelskie sztandary na wichrze...
  14. Wstrentny

    mrówka

    ja też się cieszę, że Cię czytam i... wtrącam jak to ja, swoje trzy grosze :) w Krakowie? póki co chadzam czasem do "Galicyjskiej", choćby z miesiąc temu z Oxyvią na piwo. są tam takie strzałki: "na pole" które tak kołują człowieka, że nie może trafić na czas do domu ;) a co dopiero musi być w samym Krakowie?
  15. Wstrentny

    mrówka

    raczej... odkamieniowanie :) kamień Wstrentnego przepłynąłeś ocean ale pozostał dla ciebie niepojety śpiewa Słodka o wiele więcej byś pojął gdybyś utonął zaraz przy brzegu człowiek musi dotknąć wody rozebrany do ryby pozbawiony wszelkich myśli i wyobrażenia tego co stanie się za chwilę nie pamiętać nawyków i umiejętności o, zwłaszcza :) śmieje się Słodka :) umiejętności pływania nie, nie chodzi o to żebyś przywiązał mnie do siebie jak kamień do szyi i poszedł na dno :) trzeba wypłynąwszy na głęboką wodę zapomnieć o brzegach a ocean i morza staną się tak samo pojęte jak żona nie przymuszona do ślubu :) :) :) śmieje się Słodka i śpiewa na przemian kiedy tak siedzi na brzegu wanny i czeka aż napełni się wodą kiedy skończę wreszcie myśleć racjonalnie i podejdę czesać jej syreni ogon szczoteczką do łusek z moich oczu
  16. Wstrentny

    mrówka

    oj, to teraz będą wpadać częściej bo zimno się robi ;)
  17. Wstrentny

    mrówka

    ech te łąki jak rozłąki z samym sobą. więcej na nich po czasie skomplikowanych i zawiłych myśli niż kiedyś rosło trawy: Siedzę zatopiony w 61 kantacie Jana Sebastiana Przyjdź, pogan Zbawicielu! a tak naprawdę to muzyka zatapia się we mnie. Zatapia, tak jak zatapiają się w nas rzeczy wyjątkowo piękne i wielkie, a na wierzchu pozostają po nich coraz mniej zauważalne kręgi, wreszcie powierzchnia wraca do zwykłego stanu ogólnoludzkiego marazmu i na oko wszystko jest jak dawniej. Tak oto człowiek stał się właśnie cięższy o, niezauważalny dla samego siebie, ciężar gatunkowy kolejnego pogrążonego w nim klejnotu i coraz trudniej mu powstać, podnieść się najzwyczajniej i wyjść z domu. Czy zatem nie jest tak, że już za życia grzebią nas rzeczy piękne i wyjątkowe? Umieramy oszalali z bólu, kiedy przestaje nas już spod nich widać Kolejny dzień poszedł pod młotek na licytację pana Boga i zapadła noc jak klamka w tym drżącym pokoju bez klamek i zdradliwa rzeczywistość rozstąpiła się pod nogami zasypiających więc spadają lecą na łeb na szyję łabędzią a gdzieś daleko Magdalena zwinięta pod kołdrą w sprężynę bólu czyta i wzdycha dwoje kochanków i może to nie są słowa, ale na pewno, z pewnością to bardzo piękna rozmowa rozkręca się jak bimetal śmierci który każdy ma w sobie od urodzenia i umiera, umiera, umiera. Rano znajdujemy Magdalenę martwą na ekranach pocieszamy rodzinę pozostawionych nad herzowymi trumienkami wierszy zapalamy świeczki komentarzy i kamieniujemy, kamieniujemy, kamieniejemy aż niezauważalnie kolejny dzień idzie pod młotek na licytację pana Boga i zapada noc jak klamka w tym migotliwym pokoju bez klamek i zdradliwa rzeczywistość rozstępuje się pod nogami zasypiających więc lecą spadają na łeb na szyję łabędzią a śpiący kamienni ludzie zmartwychwstają zwinięci pod kołdrą w sprężynę bólu rozkręcającą się jak bimetal śmierci który każdy ma w sobie i (o, umierać to my od urodzenia potrafimy!) umierają, umierają, umierają. Umieramy pogrzebani żywcem. Taki sam kawałeczek siebie! - oto cena za ciężar piękna. Jeszcze tylko nagi Archimedes przebiegnie przez naszą aortę, krzycząc: "Heureka!" i możemy wreszcie, zamknąwszy oczy, utonąć w sumie tego, co przez całe życie zatonęło w nas. Jak tamta chwila, kiedy leżałem nad mazowieckim stawem. Lato, na niebie rozłożyły się chmury i przeżuwają kłębatymi mordami źdźbła wilgoci którą jutro, pojutrze przetrawią na deszcz, ale na razie jest gorąco i nawet wietrzyk uciął sobie południową drzemkę w dookolnych trawach. Tymczasem nad łąką unoszą się kolorowe motyle, tymczasem ważki muskają powierzchnię wody i drży rozgrzane od słońca powietrze. Taka beztroska chwila pomiędzy powiewami wiatru staje się wąskim kanalikiem klepsydry życia, kiedy w jej górnej części zaczynam być mniej niż w części dolnej. Każdy jest taką klepsydrą, więc i ta łaka i ja na niej staje się takim moim kanalikiem będącym zwężeniem przez który przesypuje się darowany mi czas każdemu dano tyle czasu aby mu się dłużył i aby mu go zabrakło Zatopiony w muzyce Jana Sebastiana i topiąc ją zarazem w sobie, widzę nagle, że w górnej części mojej klepsydry pozostało już mało ziarenek a te, które przeleciały już na dół zasypują wszystko, co było kiedyś tak ważne, kochane, aż bezwiednie stało się mną. Nagle, gdzieś pod koniec kantaty Przyjdź, pogan Zbawicielu! zauważam sterczący z dziurawej skarpetki duży palec i zaczynam się śmiać: cha cha cha... więc oto jest palec boży? W życiu bym nie pomyślał, że będzie brudny i wystający ze starej, podartej skarpety! Cha cha cha cha cha...
  18. Wstrentny

    mrówka

    raczej figlołki (od fiołków gniecionych w zabawie fikołkami), figlaki (od śnieżnej zapaści iglaków), czy choćby alołki (od naleciałości serialu 'Allo 'Allo! ;))
  19. Wstrentny

    mrówka

    dziękuję za super link :) bajeczny obraz i ta "rajska miłość od tysiącleci". ech... śniąc a kiedy śpią w tym samym śnie sześcioletni chłopiec skończywszy cudowny koncert skacze na królewskie kolana zachwyconej marii teresy obiecując ożenić się kiedyś z jej śliczną córką obok w 1857 pokoju bracia scottowie z nowego jorku rozpoczynają produkcję papieru toaletowego w małych rolkach uszczęśliwiając ludzkość eli, eli, lema sabachthani - krzyczy ktoś głośno a nad dreznem rozkładają ognisty dywan barwny w sto trzydzieści pięć tysięcy dusz dopiero kiedy philosophiae naturalis principia mathematica rodzi się w głowie sir izaaka Wstrentny obejmując Słodką ręką chrapie: W słońce wschodzące i łukiem na lewo. W niedowierzanie. W odwieczność czekania. Gdzie utęskniona złotowłosa łania pod umówione wciąż podchodzi drzewo. W zboża. I morza wieczności w godzinie. W czerwcowe świty chwytane ustami. Gdzieś, gdzie świat ciągle żyje zapomniany błękitna arka ufnie w przyszłość płynie. Słowa mgiełkami szyby przesłoniły, czas się przetapia w zielonkawe zera i biały gołąb nigdzie nie dociera. Tam swoją miłą całuje jej miły i od początku aż do końca świata Ona dla Niego wciąż włosy rozplata.
  20. Wstrentny

    mrówka

    dlaczego? Bóg jeden to wie, co ująłem tak ;) Bóg mi spisał cię krótkimi zdaniami a kropki postawiał na biedronkach; teraz ganiam za tobą po parkach, po jeziorach i nocą po łąkach. Co o tobie odczytam gdzieś zdanie, to mi drugie swym sensem ucieka: jesteś dla mnie stworzona, kochanie będąc taka - wciąż za daleka! Zaś mnie tobie... zostawił jak notkę, coś co potem chciał ująć lepiej: nic o zimie, nic o jesieni - wszystko tylko o wiośnie i lecie.
  21. Wstrentny

    mrówka

    a to jest bardzo ciekawy temat :) mianowicie - niektóre źródła podają, że w optymalnych dla siebie warunkach samce mrówki żyją cztery miesiące, a samice, jak to one, dłużej nawet o 2 miesiące. optymalnym miejscem dla mrówek na pewno nie są pomieszczenia mieszkalne, w których umierają szybciej. czyżby więc "dobrze znane mrówce miejsce" to takie sprzed tygodnia? ;)
  22. Wstrentny

    mrówka

    nie umiem pisać erotyków, więc może tylko napiszę co sobie o nich myślę? Bóg jest jeden, jedyny dlatego mój nie może być twoim. Dziesięć przykazań napisał dla mnie, jakże miałbym dociekać, czy wszystkich przestrzegasz? Może twój pomylił się lub przerwał w połowie i dlatego cudzołożysz, pożądasz rzeczy bliźniego - grzeszysz myślą ale już nie uczynkiem. Tymczasem stolika Wróżbity przechodził ogromny kapelusz. Sombrero sięgające kilku meksyków z doczepionym u dołu drobnym chłopiną, rzadkim jak złudzenie Srebrnosiwe wąsy zwisały do ziemi malując dwa wyjątkowo mokre rowki w błocie. Całość wyglądała jak owa nierozsądna kolej wąskotorowa, która wyłania się niekiedy z jednego brokułu mgły by natychmiast przepaść w bemolu drugiej moja żona lubiła amigo rżnęła w karty i przegrywała zrozpaczona piła borygo ziała poniosło się asfaltem wieczornego nieba, poniosło się ku znów tej samej pierwszej gwiazdce aby dokładnie pośrodku bezsensu minąć echo mój mężulek piku piku chorował zaskórniaczka miał serce w skarpecie choć do śmierci ani mru ani słowa umarł przecie Echo, chłopina, wąsy, oraz to wszystko co napisane powyżej zniknęło równie szybko jak się pojawiło dając pole do popisu rozbudzonej wyobraźni - Idiotyczne zagaił Wróżbita - Ale ustawia nas realnie w świecie zaoponował Wstrentny - To dzięki takim chwilom, beznadziejnie głupim i absolutnie nieoczywistym istniejemy bardziej, wydając się normalni. - A te piosenki? - Są jak dno szklanki z herbatą, bez którego nie wiedzielibyśmy ile łyżeczek cukru wsypać. Poza tym - łyżeczka wpadałaby do szklanki raz na zawsze. Ów chłopina (ja wiem, wiem, że nierealny i głupi) potrzebny jest całemu światu, aby mógł istnieć w swoim wyobrażeniu oczywistości a Ziemia kręciła się w jedyną słuszną str onę dookoła Księżyca, czy jak to teraz mówią podług aktualnego stanu wiedzy? - Zostawmy chłopinę w sombrero, lepiej zobaczę co tymczasem urosło w Kartach żachnął się Wróżbita Nie tak, nie tak, nie nie, nie nie tak - w pustym kościółku szepcze echo. To licho w ciszy sieje zły mak i piołun wlewa w gardła uśmiechów. Nie tak, nie tak, nie nie, nie nie tak - gwiazdy cekinów w welonie młodej szponami szarpie cienisty ptak, zgaszone rzuca na podłogę. Gdzieś tam, nad ranem śnią wesele i w tańcu suknię przytulił frak, a echo lata po kościele: nie tak, nie tak, nie nie, nie tak... - Zupełnie bez sensu i nie na temat zaproponował Wstrenty - A poza tym, to takie oczywiste morałki. Wróżbita wyciągnął telefon komórkowy i spojrzał przeciągle w pocerową snami nadciągająca noc. - Telefon też jest oczywisty. Nawet małpa w ZOO wiedząc, że to nie banan - pieprznie nim o ziemię i poszuka czegoś jadalnego dla siebie oczywiście zapalamy światło wjeżdżamy samochodem do automatycznej myjni wybierając stosowny, jesienny program w międzyczasie oglądamy zdjęcia z Marsa oczywiście oczy wiście nic nie rozumiejąc Tu Wróżbita pieprznął telefonem o chodnik i wyciągnął z torby banana : Wróżbita: w pożal się boże małym miasteczku w nudnej godzinie, gdzieś bez adresu potrafi przecież wykluć się coś zgoła nieoczekiwanie innego banan: a trawy wtenczas rosną, zielenią całkiem zwyczajnie starzeją się Wróżbita: więc zrozpaczona, bez szans na jutro spotkała gościa i stało się z brzuchem chodziła, tak stało się, że pomyliła kalendarzyk z numerem jego jedynego kołnierzyka banan: a drzewa wówczas po prostu szumiały tak jakby szumiały bez tego całego wszystkiego Wróżbita: ten gość to aparat był, bo aż dotąd przez życie bez butów szedł choć nie pił tęgo, nie klął jak szewc jakby z galery złudzeń zbiegł banan: a jesień akurat pryskała sady, i deszcze jak dreszcze ciągnęły skądś jesienne chmury kaszlały wciąż Wróżbita: ci pokochali się, psioczyły baby nawet za mocno jej nie tłucze? ten inny człowiek ten dobry mąż banan: ziąb jak próchnica wykruszał liście latarnie wcześniej kiwały się (jeśli oczywiście posiadały aktualne żarówki) Wróżbita: lecz wyobraźcie sobie: tamtych dwoje raz tam nie dokręciło gazu ona umarła od tego w łóżku on trochę dalej (i nie od razu) banan: czterdzieści dni listopad wył w tym pożal się boże nudnym miasteczku w pustym pokoju skrzypiały drzwi Kiedy Wróżbita przełknął ostatni kęs banana, Wstrentny zakrzyknął: - A to mi się podoba! Przygnębiające i nie ma sensu więc ma sens, zatem dobrze oddaje Istotę Miłości. Można by powiedzieć: jest do dupy! Ta, jak wiadomo, to pięta achillesowa każdej Miłości, wystarczy tedy celnie trafić, aby zabić nawet te pozornie nieśmiertelne jesteś północą a ja północą srebrzystą konewką gaszę minionych facetów przemijam jak przemijali gasząc srebrzystą konewką minionych facetów cipuszko, a co byś powiedziała gdybym pozostał do rana? od dębu wypłakał się raz do brzozy zobaczyć, czemuż to jesteś północą a ja muszę gasić srebrzystą konewką minionych facetów przemijać jak przeminęli gasząc srebrzystą konewką minionych facetów cipuszko cip uszko! cip cip uszko? w twoich oko licach jest mnóstwo dymu zwęglone ślady cygar minionych facetów podejdź szepnę ci, że i tak cię kocham zanim przeminę zgaszony srebrzystą konewką Blaknąc powoli, słowa srebrzystej konewki odsłaniały kolejne polany wilgotnej nocy, kosmiczne tratataj wozy wyjeżdżały na czarne plaże ciągnąc za sobą kłęby słonecznych spalin. Na dole ludzie jak zwykle mordowali ludzi, umierali ze starości albo po prostu ginęli wysadzani w locie przez terrorystów z porwanych samolotów. Na szczęście dla degradacji środowiska naturalnego większość ludzi w tym samym czasie produkowała nowych ludzi z krótkotrwałą gwarancją przyszłości a Pewien poeta napisał wiersz. Wiersz piękny, piękniejszy od niego. Temu poecie, nie wiem czy wiesz? - skrzydła urosły z tego. Potem, rzecz nie do wiary?? - poeta wyleciał kominem! Psuł na ratuszach zegary, miał przy tym wesołą minę. I całe szczęście, powiem szczerze że nie wydali tego wiersza. Zaś ów poeta?... w taniej operze gra zielonego świerszcza.
  23. Wstrentny

    mrówka

    ale to już byłaby mowa o tak zwanej pamięci zewnętrznej :)
  24. Wstrentny

    mrówka

    masz rację i nawet teoretycznie jest to możliwe: każdy kabel telefoniczny ma jakąś tam skończoność rozmów, zanim łącza nie zaśniedzieją i nie odmówią posłuszeństwa. albo, co nawet bardziej prawdopodobne - w słuchawce nie zatka się membrana od mikrokropelek śliny rozmawiającego. słowotok tej pani (milion słow na minutę) mógł spowodować szybsze skorodowanie łączy przewidzianych na jakieś 100 słów na minutę o kto wie, czy nawet nie awarię satelity na orbicie? :)
  25. Wstrentny

    mrówka

    Magdo, ale czy będziemy się jeszcze pamiętać? lub raczej: CZYM będziemy się wtedy pamiętać? skoro nasze mózgi ulegną rozkładowi? ech... dlaczego to nikomu nie przyjdzie do głowy za życia! ;) Jak to nie? Chyba mnie nie doceniasz, jak zwykle: [url]www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=86420#dol[/url] ależ to jest właśnie dowodem, że tu myślimy... czymś, czego nie będzie tam: Wszystko, co dobre i co złe było - trzeba zapomnieć Inaczej czeka mnie wieczne piekło po tamtej stronie. to jak martwić się na zapas, czy na dysku który spłonął razem z domem nie zostały czasem nasze maile ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...