Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wstrentny

Użytkownicy
  • Postów

    1 287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wstrentny

  1. a widzisz? greka wszędobyli się w najmniej spodziewanych dziurach ;) pozdrawiam
  2. w klimacie gwiazdek? :)) oczywiście! pozdrawiam
  3. wszystko jest dobre, dopóki istnieje coś, na co można zwalić winę. czy na tym Portalu jest aby inaczej? ;) pozdrawiam
  4. cieszę się ogromniasto jak wąsy suma :) mieszanka, a czy nie tak nie jest? jeszcze 3 lata temu w styczniu podróżowałem pociągiem do Lęborka w wagonie pełnym dziwnych postaci w waciakach i gumofilcach pociągających (czyżby powiedzenie pociągać wzięło się od pić wino w pociągach?) alpagi. "czep się prądu, wujek!" odpędzały się dziewczyny od bardziej natarczywych ziomków. towarzystwo, jak wynikało z rubasznych rozmów, jechało na przysięgę do swoich synów, kuzynów, narzeczonych.
  5. dlaczego nie? kiedyś mondre ludzie żyli w Polsce. poczytaj u Jasienicy
  6. * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Skała O łąkach za wsią, gdzie sterczała skała, wiosną i latem bujniej rosły trawy - mówili jedni, że: "Diabeł łaskawy", "Demeter" - drudzy - "koło niej sikała". Kiedy pod skałą znaleźli obcego z podciętym gardłem i kulami w głowie, jedni :"Kto zabił, już nikt się nie dowie...", drudzy: "Krew stracił i umarł od tego." A gdy dziewuchy na zimę pęczniały, jedni się śmieli: "A co, zaskoczyły?" a drudzy na to: "To od tej złej skały!" I narastała wciąż skała w złe siły, aż którejś nocy... zapadła się w glebie - jedni i drudzy wzięli się za siebie.
  7. i tutaj wróciliśmy do cytatu z "Wahadła": Musi istnieć sens właściwy i muszą istnieć sensy błędne, w przeciwnym razie się umiera. my jesteśmy wyrazicielami takich dwóch stron, czyli wiersz jest... po prostu JEST.
  8. to jest podobnie jak z cytowanym tu "Rejsem". akurat leciał w telewizji a ja chciałem rzucić rzucić po raz kolejny okiem i przepadłem. gdzieś w połowie napatoczył się jakiś kuzyn i mówi: "to najgłupszy film jaki widziałem w życiu i w ogóle nic się na nim nie dzieje" wyłączyłem telewizor bo co, miałem uchodzić za czarną owcę w rodzinie z prowincji? a do czego zmierzam? otóż podobnie jest z wierszami: dla jednego coś się w nich dzieje, dla drugiego nic a potem, przy innym wierszu jest zmiana :)
  9. dłużyzny, tam gdzie komuś nie staje czego innego ;) znałem kiedyś Marinę, profesjonalistkę jakich mało, która przyjeżdżała niby (wersja dla męza i dziecka) pracować tu jako szwaczka a pracowała w burdelu. zwierzyła mi się raz, że większość jej klientów to podstarzałe pierdoły które przychodzą popatrzeć na nią i pogadać sobie, potępiając to co robi. oczywiście lubiła takich klientów bo płacili tyle samo, co ci sprawniejsi fizycznie za każda spędzoną z nią godzinę. a Ty, Lilianno, mam nadzieję że też uczciwie zapłaciłeś inspiratorce tego tekstu? jeśli tak, ten wierszyk jest dla Ciebie: kurwa ( .) ( .) mać!
  10. a kim niby jestem, jak nie czytelnikiem? więc proszę nie uogólniać... do siebie :)
  11. ja nie mam zastrzeżeń. to znaczy - ufam Autorowi i zgadzam się na zasugerowaną przez niego grę skojarzeń w obrębie takiego właśnie a nie innego tytułu. zostańmy tym razem przy baroku, pomijając anagramy: dlaczego odbierać Autorowi prawo do takiego a nie innego rozumienia jego odbioru? np. barokowe malarstwo charakteryzuje kontrast - gra świateł i cieni. podobny kontrast, pomiędzy tym co realne a nierzeczywiste, można wyczytać w tym wierszu: - niebo (powietrze) i ciało (z mgły) - mroźny wieczór i niedziela (kojarząca się z pogodnym nastrojem) - święto (niedziela) i winyl, czyli coś sztucznego stworzonego przez człowieka - światło i ślina (coś wiecznego i krótkotrwałego co się miesza, zapętla z sobą) jak dla mnie wiersz operuje podobnymi środkami stylistycznymi jakie można napotkać w barokowych obrazach, i moja intuicja akceptuje taki zabieg. pozdrawiam
  12. ale mnie się podoba podobny zabieg, choć nie wiem na ile zamierzony. bez tytułowego "baroku" wiersz również jest przejrzysty, wszystko w nim zazębia się tworząc spójny obraz a nawet wiele obrazów. np. świetne: "niedziela nastraja winyle" w kontekście historii. jeśli zaś chodzi o tytuł, do architektury baroku doskonale nawiązuje końcowe "leniwe światło". dla mnie to poezja ponieważ tekst dostarcza wielu skojarzeń i nie kończy się na przeczytaniu bo raz pobudzona wyobraźnia robi swoje (czy chce się tego czy nie). pozdrawiam i jeszcze raz zacytuję Eco, tym razem precyzyjniej: Komórki wymyślają historię, która jest inna niż historia wszystkich ludzi. Moje komórki nauczyły się już, że można bluźnić tworząc anagramy z Księgi i wszystkich ksiąg świata. I tego samego nauczyły moje ciało. Dokonują inwersji, transpozycji, alteracji, permutacji, tworzą komórki, jakich świat nie widział, i komórki bezsensowne albo mające sens przeciwny do właściwego. Musi istnieć sens właściwy i muszą istnieć sensy błędne, w przeciwnym razie się umiera.
  13. i wszystko jasne. co tu jeszcze tłumaczyć? A nic. Myślałem, że ktoś wyjaśni, co trzeba zrobić, żeby wpaść na to, by szukać akurat w kabalistyce. Ale widać trzeba było do tego wiedzy tajemnej.:) Stąd moje pytanie odnośnie baroku. I stąd nie przyłączę się do peanów.:) nie trzeba wiedzy tajemnej i np. fragment Eco też jest nie o tym. a to, że różne anagramy słowa barok ładnie przystają do wiersza nie czyni go ani lepszym ani gorszym.
  14. i wszystko jasne. co tu jeszcze tłumaczyć?
  15. myślę, że raczej z innego powodu :) ale o tym niech wypowie się Umberto Eco fragmentem "Wahadła Foucaulta": — Czy istnieje tekst, który stwarzałby świat, a nie był Księgą? Podaj mi trochę wody, nie, nie w szklaneczce, zmocz tę szmatkę. Dziękuję. A teraz posłuchaj. Przestawianie liter Księgi oznacza przestawianie świata. Nie uniknie się tego. Każdej księgi, nawet elementarza. Czy ci faceci, choćby twój doktor Wagner, nie powiadają, że jeśli ktoś igra ze słowami, anagramami i wywraca do góry nogami słownik, nosi plugawe rzeczy w sercu i nienawidzi swego ojca? — Niezupełnie. To psychoanalitycy, mówią to dla pieniędzy, nie mają nic wspólnego z twoimi rabinami. — Mają, mają, wszyscy są rabinami. Wszyscy mówią o tym samym. Sądzisz, że rabini mówiąc o Torze, mówili o krążkach do szyfrowania? Mówili o nas, którzy poprzez język chcemy odnowić nasze ciała. Posłuchaj teraz. Aby manipulować literami Księgi, trzeba wielkiej pobożności, a my jej nie mieliśmy. Każda księga jest poprzetykana imieniem Boga, a my, nie modląc się, tworzyliśmy anagramy ze wszystkich książek o historii. Nic nie mów, słuchaj. Ten, kto zajmuje się Torą, utrzymuje świat w ruchu i kiedy czyta albo pisze na nowo, utrzymuje w ruchu swoje ciało, bo nie ma części ciała, która nie miałaby swojego odpowiednika w świecie... Zmocz szmatkę, dziękuję. Jeśli naruszasz Księgę, naruszasz świat, jeśli naruszasz świat, naruszasz ciało. Tego nie zrozumieliśmy. Tora pozwala wyjąć jedno słowo ze swojej szkatułki, ukazuje się na moment i zaraz się chowa. A objawia się tylko temu, kto ją kocha. Jest jak piękna kobieta, która kryje się w swoim pałacu, gdzieś w zapomnianym pokoiku. Ma jednego kochanka, o którego istnieniu nikt nie ma pojęcia. A jeśli ktoś, kto nie jest nim, chce ją zgwałcić, położyć na niej swoje brudne łapy, ona stawia opór. Zna swojego kochanka, uchyla leciutko drzwi i ukazuje się na chwilę. I zaraz z powrotem się chowa. Słowo Tory objawia się tylko temu, kto je kocha. A my chcieliśmy mówić o księgach bez miłości i dla kpiny... Belbo znowu zwilżył mu szmatką wargi. — I co z tego? — To, że chcieliśmy zrobić coś, co nie było nam dozwolone i do czego nie byliśmy przygotowani. Manipulując słowami Księgi, chcieliśmy stworzyć Golema. — Nie rozumiem. — Nie możesz już zrozumieć. Jesteś niewolnikiem tego, coś stworzył. Ale twoja historia dzieje się nadal w świecie zewnętrznym. Nie wiem jak, ale możesz z tego wyjść. Ze mną inna sprawa, ja doświadczam na moim ciele tego, co dla zabawy robiliśmy w Planie. — Nie gadaj głupstw, to kwestia komórek... — A czymże są komórki? Przez całe miesiące niby pobożni rabini wypowiadaliśmy wargami inną kombinację liter Księgi, GCC, CGC, GCG, CGG. Tego, co nasze wargi wypowiadały, uczyły się nasze komórki. Co uczyniły moje komórki? Wymyśliły inny Plan i teraz żyją na własny rachunek. Moje komórki wymyślają historię, która jest inna niż historia wszystkich ludzi. Moje komórki nauczyły się już, że można bluźnić tworząc anagramy z Księgi i wszystkich ksiąg świata. I tego samego nauczyły moje ciało. Dokonują inwersji, transpozycji, alteracji, permutacji, tworzą komórki, jakich świat nie widział, i komórki bezsensowne albo mające sens przeciwny do właściwego. Musi istnieć sens właściwy i muszą istnieć sensy błędne, w przeciwnym razie się umiera. Ale one igrają bez wiary, na oślep. Jacopo, kiedy jeszcze mogłem czytać, przeczytałem w tych miesiącach wiele słowników. Studiowałem historię słów, żeby odkryć, co dzieje się z moim ciałem. My, rabini, tak właśnie postępujemy. Czy zastanawiałeś się kiedy nad tym, że termin z zakresu retoryki, metateza, jest podobny do terminu onkologicznego, metastaza? Zamiast „stopa” powiedz „psota”. I zamiast „barok” możesz mówić „robak”. To Lemura. Słownik powiada, że metateza oznacza przemieszczenie, mutację. A metastaza oznacza mutację i przerzut. Jakie głupie są słowniki. Rdzeń jest ten sam, a mamy albo metatytemię albo metystemię. Metatytemia oznacza umieszczam w środku, przemieszczam, przenoszę, wstawiam zamiast, uchylam prawo, zmieniam sens. A metystemia? Ależ to samo, przemieszczam, permutuję, przestawiam, zmieniam utarty pogląd, tracę rozum. My właśnie, tak samo jak każdy, kto szuka tajemnego sensu poza literalnym, straciliśmy rozum. I to samo zrobiły posłusznie moje komórki. Dlatego umieram, Jacopo, i ty wiesz o tym. dodam tylko, że barok to nie tylko robak, ale także kobra i korba. pozdrawiam
  16. Lubię haiku, których warstwa dosłowna skłania zarazem do głębszych, niekiedy daleko idących rozważań - oczywiście cały czas w obrębie miniaturki. Toteż pominąwszy sytuację, w jakiej znalazł się Peel: zerwane zaręczyny a śpiew słowika wciąż taki sam pomyślałem, że być może i słowik nie jest już tym samym słowikiem który śpiewał kiedyś zakochanym? Lub może tym samym, ale podobnie jak oni nie potrafią rozróżnić który słowik im śpiewa, słowik nie potrafi rozróżnić komu właśnie śpiewa? Doskonale wpisuje się w taką interpretację pierwszy wers: zerwane zaręczyny i choć nie zostało to napisane wprost, zaręczyny natychmiast kojarzą się z pierścionkiem, obrączką. Z krążkiem symbolizującym zamknięty krąg (kiedyś dziadkowie zakochanych, potem rodzice, dziś oni sami, aby po latach ich dzieci połączył z kimś jednym, jedyną podobny pierścionek). Mamy więc dwa kręgi - zakochanych i słowika, który być może nie jest już tym samym słowikiem śpiewającym im kiedyś nocą miłosne serenady. Dla nich krąg, jak wynika z zapisu, został zerwany, ale dla niego nie - w tej samej chwili kolejna para tuli się gdzieś indziej do siebie słuchając jak (im!) śpiewa. I tu przypomniał mi Hardy i jego wiersz, stąd wkleiłem go w ramach komentarza. Ciekawym aspektem Twojego haiku są dwa zaczarowane kręgi, przenikające się a zarazem nie zdające sobie sprawy z tego, czy ta druga strona to na pewno ciągle ta sama druga strona? To znaczy: nie wiem, czy słowik jest w stanie rozróżnić konkretną parę, tak jak słuchając go nie jesteśmy w stanie rozpoznać, czy to ten sam słowik którego słyszeliśmy rok temu? Może zilustruje to taki wierszyk, przystający zarazem do niektórych z tutejszych poetów ;) co dzień wam tu bzyczę jazgoczę rymami swój własny sens krzyczę stroję literami ten się trochę gniewa tamten ręką pacnie a ja ciągle śpiewam i nikt się nie kapnie - gdzieś w milionach ludzi samotna samiczka tak samo się trudzi tak samo prześliczna aż razu którego wreszcie mnie usłyszy zamilknę dnia tego i umrzemy w ciszy I tak Niuton, mój paputek, nie zaśpiewał ani razu odkąd pojawiła się w jego klatce 3 lata temu śliczna Maniurka. Bo i po co? Podobnie słowik w Twojej miniaturce pewnie nie jest już tym samym słowikiem, którego słyszał kiedyś zakochany Peel bo tamten już... zamilkł szczęśliwie :) Nawet owady wydają dźwięki lub zapachy które ten jeden, jedyny potrafi wyłowić z odległości wielu kilometrów spośród miliona innych odgłosów i woni (np. w brazylijskiej dżungli). Ale dla nas ludzi jest tylko: słowik tak jak dla niego jesteśmy zapewne jedynie: człowiekiem. Tym samym, któremu jeszcze przed chwilą śpiewał wiele kilometrów stąd.
  17. raczej ja powinienem podziękować bo cały czas jeszcze chodzi (czy raczej płynie?) mi ten wiersz po głowie. rzadko można tu ostatnio przeczytać coś równo dobrego. czy raczej... coraz trudniej się przebić ;) pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za wspaniałą lekturę
  18. oj, chyba Marianna ja założyła sobie drugiego nicka.
  19. :o) A następny temat? kszyki myślę, że już sam ten wyraz jest wieloznaczny ;)
  20. radiologia na zdjęciu piersi mery sz
  21. dziękuję
  22. ładne, zgrabnie napisane. korab, czyli Arka, ale i robak (który nas gryzie) i kobra kojarząca się z niebezpieczeństwem (oczywiście przede wszystkim z kuszącym Wężem) i korbą (czyż wszystko nie kręci się w koło?) końcówka ładnie scala wiersz: niedziela nastraja winyle, tworzy historie. siódmy dzień, w którym stworzywszy świat Stwórca odpoczął. i znów winyle świetnie nawiązują do płyty kręcącej się w kółko a w nastrój melodii wpisane zostają kolejne historie (nie "ę") jakiejś nowoEwy i nowoAdama. bardzo fajny wiersz. pozdrawiam
  23. ładne, ale u Ciebie to już reguła. czy może być zamiast komentarza, takie coś? TA SAMA PIOSENKA Ptak zanosi się tą samą piosenką, Bez najmniejszych odstępstw czy pomyłek, Której kiedyś słuchaliśmy wiosną, Lat temu tyle... Co za dziw: śpiewacza ekstaza Tak przez lata na pamięć wykuta, Że trwa, do dziś się powtarza W niezmiennych nutach! - Ale ptak nie jest ten sam. - Prawda: tamten to dziś proch i ciemność... Jak i ci, co wtedy ptasich gam Słuchali ze mną. Thomas Hardy tłum: Stanisław Barańczak
  24. Polowanie! Polowanie! - wiatr porywczy w knieję niesie, rozkrwawiła się na dobre październikiem w liściach jesień: pajęczyny z drzew ogaca, szumi w trawach cicho, ciszej lisom kity napuszyła, rozziewała sennie misie. Polowanie! Polowanie! - lecą chmury na łeb, szyję, postradały drzewa liście, już ostatnie mrą motyle, w niebo coraz mgłą poderwie, aż zapłacze zimno, zimniej skryje w wieczór coraz głębszy tajemnice las intymne. Polowanie! Polowanie! - próżno smuci rosą zieleń, próżno szepczą w szronach trawy - jesień broczy w leśnym ciele. Teraz będzie część bajkowa: w takiej chwili Miś się chowa w sny miodowe, złote lipcem w międzyczasie śniąc o pipce, co gdzie indziej śni tymczasem że wędruje z Misiem lasem... (tu się w głowę któryś drapie) Czemu razem nie śpią, chłopie? - bo ten Misiu bardzo chrapie! zaś Misiowa, przez sen kopie! (Morał wyciągniecie sami, omijając ich saniami.)
  25. Jeden z wielu (dozbrajanie przy tym to paplanina ;)) W sypialni był czarny kosmiczny ziąb. Rozbierz się, poprosiłam go, ogrzej mnie. Najpierw odkręcił sobie głowę, zgrzytała jak Saturn wydzierający się z uchwytu swych pierścieni albo jak korek, co kwiczy w szklanym gardle butelki. Odkręcił sobie prawą rękę z gwintem jak na pocisku. Odkręcił lewą rękę jak obła metaliczna rakieta. Odkręcił sobie sztuczną prawą nogę klnąc jak szofer na przerywający silnik ciężarówki. Odkręcił sztuczną lewą nogę z jękiem żelaza o żelazo jak w kotłowni. Podczołgałam się do jego serca, położyłam mu głowę na piersi, wsłuchałam się w tętno serca. Nie zgrzytało, nie szczękało, nie miotało się w rytmie eksplozji: biło. Dookoła wyrosły źdźbła trawy i z leszczyny wyjrzał pyszczek królika, jakieś niebo z mleczną strużką chmury. I wtedy wreszcie zapłakałam. "Wesele" - Maria Banus (1914) (tłumaczenie z rumuńskiego Jerzy Płudowski)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...