Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

asher

Użytkownicy
  • Postów

    2 273
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez asher

  1. Tym razem nie bardzo. Ale nie umiem tego wytłumaczyć. Pewne utwory roni się u zarania. Myślę, że tak jest z tym, choć nie bardzo się znam.
  2. Nie bardzo łapię już od podstaw. Nie czytałem wiktoriańskich romansów.
  3. Ej, bo Ci Konrad gwiazdorstwo zarzuci. Bez jajek. Sio do klawiatury i dawaj tego teksta.
  4. Wyjaśnijmy wreszcie. Mnie też się bardzo podobało, tylko zabolało. Skutek odniesiony z nawiązką.
  5. Jakieś poczesne pewnie :)
  6. Niech mówią co chcą, faktem jest, że tu się świetnie bawimy, choć się na poezji czasem słabo znamy :)
  7. Leszku, zwróć uwagę na Barcę. Galacticos są w odwrocie :). A ja wiem co knujesz i dziwię się, że nie wrzucasz... Jako ociec chesny winenżeś nam :) Dziękuję Pani Piątej :)
  8. Noc wigilijna tamtej zimy nie była normalna. Pierwszy śnieg, który zaatakował w połowie listopada, szybko stopniał, a temperatura, jak na złość, utrzymywała się powyżej zera. Dlatego Święci Mikołaje na ulicach wyglądali, jak gdyby się pojawili w środku lata. Na próżno też czekałem na pierwszą gwiazdkę, bo niebo było paskudnie zachmurzone. Z nudów zasiadłem przed telewizorem. Akurat nadawali jakiś film rozliczeniowy tzn. skłócona rodzina zjeżdża na święta do swoich rodzicieli, żeby się pojednać. Mój mały pies - mieszaniec foksteriera z Bógwieczym - wskoczył mi na kolana i usilnie domagał się pieszczot. Głaskałem go niechętnie, on zaś mruczał sennie i beztrosko. Czas mijał. Chyba się trochę zdrzemnąłem, bo nagle ujrzałem na ekranie parę spikerów zapowiadających transmisję Pasterki z Watykanu. Wybiła północ... - Co za nudy! - powiedział ktoś obok mnie. - Straszne - przyznałem, a potem zerwałem się na równe nogi, zrzucając wystraszonego psa na podłogę. Po chwili wytężonego myślenia stwierdziłem, że nikogo ze mną nie ma. - Co się tak rzucasz? - rzekł szorstko pies. Pomimo silnego instynktu samozachowawczego, nie mogłem oderwać od niego wzroku ani wydusić słowa. - Człowieku, mówię do ciebie! - pies spojrzał mi bezczelnie w oczy. Przypomniałem sobie o umownym cudzysłowie tradycji i poczucie absurdu raptownie mnie opuściło. Skontrowałem jego spojrzenie, robiąc przy tym - jak mi się wydawało - bojową minę. - Czego chcesz? - Jestem głodny - warknął - Jak... no właśnie... jak pies... - Co znowu? Przecież niedawno jadłeś! - odparłem hardo. - Co niedawno! Rano, psia krew! - obruszył się - Chcę, żebyś wiedział, że głodujący pies ma czasem ochotę zjeść człowieka. - Rany Boskie! - krzyknąłem przerażony - Ty chyba tak nie myślałeś, co!? - Rzadko, ale zdarzało się... Opadłem bezwiednie na fotel. Chciał mnie zjeść. Mnie. Jedynego żywiciela. Nie mogłem w to uwierzyć. - A człowiek potrafiłby zjeść psa? - zapytał po chwili pojednawczo. - Nie wiem - burknąłem - Słyszałem, że w Chinach psie mięso jest potrawą narodową. - Sam widzisz. Teza kursuje w obie strony - wymądrzał się dalej - Dość już o tym. Dasz mi wreszcie coś do zjedzenia, żebym nie musiał myśleć o twojej kościstej osobie? Chcąc nie chcąc, poszedłem do kuchni i przyniosłem mu kość z kurczaka. Zobaczywszy ją na podłodze, dokładnie obwąchał szczegóły i znów spojrzał na mnie. - Wygodny jesteś - powiedział z przekąsem - Sam ją obgryzłeś, a teraz ja mam się zadowolić? Daj mi mięsa! - Przecież jest post - zauważyłem chytrze. - Mnie to nie dotyczy. Co innego ty. Rzuciłem mu kawał soczystej wołowiny i pełen bólu odwróciłem się do niego plecami. Szkoda było mięsa, ale wolałem, żeby zjadł je zamiast mnie. Mój spokój nie trwał jednak długo. Na ścianie, tuż przed moją twarzą, bzycząc usiadła mucha. - Co słychać, głupku? - zapytała. - Jak śmiesz, robaku?! - krzyknąłem oburzony - Dopadnę cię! - Niedoczekanie twoje - zarechotała - Ten lep w kuchni już mnie nie rusza. Wymyśl coś bardziej praktycznego. - Dostanę cię!!! - powtórzyłem, tylko głośniej. - Ble, ble, ble... Poleciała gdzieś pod sufit, a ja patrzyłem za nią morderczym spojrzeniem. Nagle poczułem silny skurcz w żołądku i zrobiło mi się mdło. - Może byś tak wreszcie coś zjadł! - zagrzmiał gruby głos...ze mnie. Nie. Nigdy nie byłem brzuchomówcą. To była po prostu noc cudów, dziwów i paranoi. - Niby co mam zjeść? - sarknąłem - Teraz ciężkie czasy. Potem sobie odbiję. - Nie jesteś tu sam! - krzyknął w uniesieniu głos - Glista zmarła z głodu zeszłej niedzieli. Ja nie mam zamiaru. - A kim ty, u diabła jesteś?! - wściekłem się nie na żarty. - Jak to kim? Tasiemcem! Poczułem płynącą od żołądka słabość. Z trudem powstrzymałem odruch wymiotny. - Od dawna tam jesteś? - zapytałem ostrożnie. - Nie pamiętam... - A bardzo urosłeś? - Nie, bo przez ciebie ciągle głoduję! Tego wszystkiego było dla mnie za wiele. - Ty pasożycie!!! - wrzasnąłem na całe gardło - Żerujesz na mojej biedzie!!! - A ty nie jesteś pasożytem? - odszczekał mi zaraz - Siedzisz na zasiłku i ciągle się lenisz. Ja, do cholery, z tego żyję! Obaj zamilkliśmy wyczerpani. On nie wytrzymał pierwszy. - To jak będzie? Zjesz coś? - Mowy nie ma. - Cóż, może jakoś wytrzymam... Odczułem niepohamowaną potrzebę spaceru. Natychmiast wybiegłem w poszukiwaniu świętego spokoju, lecz płonne były moje nadzieje. Ulica wrzała mieszaniną przeróżnych głosów, wśród których - jak mi się zdawało - rozpoznałem głosy moich znajomych. To był istny obłęd. Dwa gawrony na gałęzi rosłego kasztanowca oceniały figurę dziewczyny, rozbierającej się w oknie naprzeciwko. Gołębie na dachu śmiały się, że robią na ludzi z góry, a pijany kot, oparty o kubeł na śmieci śpiewał z dwoma szczurami ”Dzisiaj w Betlejem”. Bliski obłędu wróciłem do swojego mieszkania. Zaraz rzuciłem się na łóżko i przywaliłem głowę poduchą. Rano wstałem dość wcześnie, bo koszmarne sny nie dawały mi spokoju. Najpierw podszedłem do psa. - Co byś zjadł na śniadanie? - zapytałem cicho. Pies popatrzył na mnie bystro, a potem zaczął piszczeć i łasić mi się do nóg. Potargałem go za uchem i poszliśmy do kuchni.
  9. Ale nam zabłysła gwiazda Czarna i daje mrokiem po oczach :)
  10. Rewelka, panie Wuren. Tak krotko, a tak dosadnie. W skrytości ubóstwiam kondensację, bo sam mam skłonności krasograficzne. Ale żeś Pan, dalszą rodzinkę ojca R opisał :)))
  11. asher

    takie cuś

    jako żywo proza krzywo za to limeryka rozgrzewa pryka
  12. asher

    takie cuś

    na prozie wiatr wieje morale się chwieje nikt tam nie zagląda no i jak to wygląda?
  13. Marku, to nie była moja inicjatywa, ale fajnie, że znów żem na limerykach obecny :)
  14. Ale wygląda lepiej :) poczytam wkrótce
  15. Na początek oddziel poszczególne sceny - choćby dwoma spacjami. Pisz w czasie teraźniejszym, bo to się ma dziać na naszych oczach, filmowane na żywo. Skup się na wizualizacji każdej sceny...hihi, ale sie wymądrzam... Gdybyś potrzebował wiedzieć, jak zrobić treatment, daj znać, o scenopisie już nie wspominając. Bo na pewno chcesz coś z tym zrobić. Jak to pisał hollywoodzki guru od scenopisarstwa (zapomniałem nazwisko), scenariusz musi być pisany pod realizację. Inaczej strata czasu i bezsens, bo w szuladzie, nawet po wiekach pozostanie ino scenariuszem :)
  16. Oj, panie Leszku, czuły punkt. Tak wygląda scenariusz mistrza, który kolejne sekwencje ma juz w głowie. Ale pomożemy... ino trochi później :)
  17. asher

    [polimeryk] historyczny?

    gorzej z ostatnim, sierpa i młoda? :))
  18. asher

    [polimeryk] historyczny?

    Możesz Poszukać jakiegoś groda--- Nowogroda etc, będzie lepik.
  19. asher

    [polimeryk] historyczny?

    Zawiało stęchlizną :)
  20. Krzesła - plastikowe będzie dobrze. plastykowe to do plastyka należą :) Kamili wydawało się, a potem usłyszał... chyba usłyszała :) Znów plastykowe odłamki... Tera merytoryka :) Marchołt, a nie jest to trochę za długie jak na konkurs? Dobrze, że akurat mam czasu od groma i mogłem spokojnie przeczytać. Fajna jazda z tą narracją. Jestem pod wielkim wrażeniem. Tylko pewnie Ci się oberwie za ten wątek żydowski, jak mnie razu pewnego. Chcesz powiedzieć, że taki Ariel wśród nas żyje i synowi barmicwe odstawia w Polsce? No chyba, że to nie Polska, ale imiona jakieś znajome :) A może już tak poza konkursem pokusisz się o "Noc na ziemi" - ludzie z różnych stron świata itp, tylko ten napad cholerka... Poza tym, kawał świetnego opowiadania, nie ma co!
  21. Pani Aneto, ja o Jana, który się opiekował klubem pytałem. Litości, myślałem, że pani tam bywała :(
  22. asher

    haiku

    Dla mnie rewelacja!!!
  23. Jest nowa jakość :)
  24. Początkowo myślałem, że pani od anoreksji dodała sobie drugi nick :) Wybacz, niewiele Ci pomogę tym razem, bo ja tego tematu całkiem nie czuję :( Na początek podoba mi się, że kumulujesz tekst. Czekam na następne z radością, bo Twoje komentarze wnoszą trochę życia na forum :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...