Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz roman

Użytkownicy
  • Postów

    769
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tomasz roman

  1. ale jest mniej środków, krótszy opis sytuacji, a takie krótkie wiersze nigdy nie będą wielkimi, trzeba powiedzieć, dobrze radzisz, ale cię nie posłucham, michał już mi poradzil... P.s-albo czasem kryty nie wie o co chodziło autorowi, i nie wiesz... tutaj był opis dnia matki dzieci, które chciałaby mieć rodzinę, a ty...uhh
  2. Szczerze,tylko żeby nie zabolało...
  3. to skróć, wywal, skrytykuj, przpędz, albo popieraj...
  4. Lato!a za latem w jaskółki blask a za fiołkiem okruszyny chleba w krzyżyk pot w - ścielony w wodę - ze łzami jęk śniących kropli Lato! a za kwiatem matka z dzieckiem - stroi fubris szatami odblaskowymi - bo nie zna innego końca... wszystkie skwary wsiąka kara - purpurowego wesela, z zółciom - których ślub odbędzie się za trzy dni Lato!na każdej łące leżą ofiary - pomylonych cieni... a cieniocienie odwlekły już porę snu bo mrok i pies z dzwoneczkami przy uchu ścieli słońce do pieżyny a grając na zachodzie - alarmuje świat o końcu świata... niech trwa... do końca dni dzwięk dzwoneczków który nastanie po zachodzie - buzi mateczki z dzieckiem chodzącej dokoła świata...
  5. Sen o Balladzie Jak tysiąc igieł, tykających dreszczem ja lube świerki pod brodą nieba jak wieszcze, lecz nie wieszczem sen o Balladzie - gdzi milcząca bieda... lice wdziewają, klasyki jesiennych humorów alebaster pocięty w okruchę miodu tutaj, na jawie, obok wewnętrznych dworów postokroć spokoi, głód słodkich - głodów... zenit w księżycu,błękit w żreni wsieśniaka słońce ukryte w skamieniałym grobie z ohotą jeszcze, lecz już nie dla świata kryje cieniosceptry, jak ogień w licopłomieniu coś skrobie... wstały nagle, ramiona codziennej oddali lice ukryte, schowane myśli, geniusze i co że ta Ballada ranki wtóro woli gdy w znak za nią, po ciemku w błękit nocy ruszę...
  6. Sen o Balladzie Jak tysiąc igieł, tykających dreszczem jak lube świerki pod brodą nieba jak wieszcze, lecz nie wieszczem sen o Balladzie - gdzi milcząca bieda... lice wdziewają, klasyki jesiennych humorów alebaster pocięty w okruchę miodu tutaj, na jawie, obok wewnętrznych dworów postokroć spokoii, głód słodkich - głodów... zenit w księżycu,błękit w żreni wsieśniaka słońce ukryte w skamieniałym grobie z ohotą jeszcze, lecz już nie dla świata kryje cieniosceptry, jak ogień w licopłomieniu coś skrobie... wstały nagle, ramiona codziennej oddali lice ukryte, schowane myśli, geniusze i co że ta Ballada ranki wtóro woli gdy w znak za nią, po ciemku w błękit nocy ruszę...
  7. rzeczywiśćie, coś mi ten wiersz niewyszedł, wogóle niespójny, nielogicznie powiązane zwrotki, banał, no cuż, trzeba poczekać tydzień na wielkie odrodzenie... pozd i dziękuje za komentarze... Chociaż się Pan przyznac umie, a to już coś... Powodzenia przy następnym wierszu dziękuję,
  8. rzeczywiśćie, coś mi ten wiersz niewyszedł, wogóle niespójny, nielogicznie powiązane zwrotki, banał, no cuż, trzeba poczekać tydzień na wielkie odrodzenie... pozd i dziękuje za komentarze...
  9. to jakżeś pan ocenił, won,won,won , porszę, proszę, proszę - won! won z mojego podwórza, poczwaro ciemnośći - niepozd wie pan, może ja pana jeszcze trochę poprowokuję i albo pan się nauczy kultury i zasad dyskusji w tym serwisie, albo wyleci pan stąd i to nie dlatego że ja tak chcę. Proponuję przeczytać regulamin. Streszczę go panu w skrócie: oceniamy wiersz, a nie autora. A więc dla przykładu panu napiszę: ten wiersz jest kupą. albo: ten wiersz jest gnidą. Oczywiście jak pan tylko napisze ową kupę bez poparcia argumentami, nikt panu nie uwierzy. ty popatrz lepiej na swoje komentarze..., wobec wszystkich, już dawno powinienem zwrócić się do moderatora...
  10. ciebię nie nazwę od gnid, ale dr.oyey se zasłużył...,
  11. Powrót do romantycznośći... Dewniej, wlepił wzrok w kunszt czynu i czynem rzeżbił mogiłę i żeby koło obracało się w rytm młynu powiadał - i do mogiły trzeba mieć siłę! Dawniej, miecz mieczem wzbudzał iskrę ducha iskra ta na poległych mrokach, domem dla rany i co pisk trawy rzekł - z ucha do ucha był słuchany! Dawniej, weselem było obić gwiazdy tabunem lice w płomień skalić, i po płomień sięgnąć mielichem... a kiedy puchar czystek pozostanie, jak dno otchłani wlepić w pustkę w ruch, tam gdzie są w-i-e-l-k-o-m-a-l-i...
  12. słonko do słonka, piosenka.. kapią światełka żyrandola pomalowane pędzlem w różnokolora. zamach za zmachem zaledwie centymetr różowy - ledwo odstaje czerń kwiatuszek srebrnotonowy - pielęgnuje woń - sześciu promyczków wstających znad zatoki - płaskich nożyczków - rozwartych w potoki - falujących błękitów i płomieni wstają dłonie pokryte sztuką zmyślną, barwną, i kobiecą między czernią a płomykiem, a luką malują jutrzenki, różową rękawiczką... słońca już wymalowane, skaczą w przestrzeń - której magnum opium to dusza tego świata wpierw jednak porywają kata cyklopa w otchłani gdzie lądują promienie - i spływają cenzony powitalne jak rzadkie rozterki człeka... - wtóre - raz na żywota?
  13. Podróż... wedle, słońce i gwiazdy ku górskiemu zboczu poddążają dla prawdy a cień za nimi - po boku idą - stopa w stopę, rytm jakk lekki powiew tęczy idą - słońce wiedzie prym po obu stronach - cień - stęczy... więzy spotkane, jakby nietęsknoty powiązane w sznur z ojcem sądu przez pola, pastwiska,bór spotkany przez odwyk nadzieji, trafiają w czwar błędu... i stoją gwiazdy, jak stada bydląt i słońce nad nimi wschodzi łaskotką stojąc tak, wypierają się nietęsknocie," my nie stąd!" my towarzysze nietęsknych, z mową słodką... i nadzeieja w ruch poszła, jakby lubsza bo dalej ruszyły, na kole błękitów taki morał z tej podróży - z mitów - o tęsknocie, że w przestrzeniach jest jak znawca...
  14. Podróż... wedle, słońce i gwiazdy ku górskiemu zboczu poddążają dla prawdy a cień za nimi - po boku idą - stopa w stopę, rytm jakk lekki powiew tęczy idą - słońce wiedzie prym po obu stronach - cień - stęczy... więzy spotkane, jakby nietęsknoty powiązane w sznur z ojcem sądu przez pola, pastwiska,bór spotkany przez odwyk nadzieji, trafiają w czwar błędu... i stoją gwiazdy, jak stada bydląt i słońce nad nimi wschodzi łaskotką stojąc tak, wypierają się nietęsknocie," my nie stąd!" my towarzysze nietęsknych, z mową słodką... i nadzieja w ruch poszła, jakby lubsza bo dalej ruszyły, na kole błękitów taki morał z tej podróży - z mitów - o tęsknocie, że w przestrzeniach jest jak znawca...
  15. co się miło śmieje, trochę...yyy, zastąp, to trochę to (jedynie) się koliduje z bezbłędnośćią i w stronę kiczu wersowego... poz
×
×
  • Dodaj nową pozycję...