
Leszek_Dentman
Użytkownicy-
Postów
1 458 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Leszek_Dentman
-
Kilka stron Alicji (cz. II)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Wuren utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dopiero teraz przeczytałem Alicję II. Nie jestem kobietą, więc pewnie nie wszystko prawidłowo odbieram, ale tekst jest rzeczywiście przebojowy. Wystąpię jednak jako Natalia II i czepię się: czytała butelki? ponad tłumek górował- ponad tłumkiem (choć ten tłumek też mi nie bardzo pasuje) nadających zapach całemu pomieszczeniu i kilku sokistów- chyba coś nie tak z szykiem? atrakcyjna nie jest, ma brzydko zrobiony manicure- ja bym zastąpił przecinek myślnikiem Panna Alicja uwielbiała wprost pić kawę- moim zdaniem wprost uwielbiała Ciekawe, ile będzie kobiet - myślała przed wyjściem - w nowych sukniach- ile kobiet będzie Jest jednak kilka prawdziwych perełek, których- znając twoją skromność- nie wymienię. -
Dziewucha I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zajechało mi Kopciuszkiem, choć bez happy endu. zgorzchniała- zgorzkniała prowincjonalne wychowanie- a co to takiego? zbędne przecinki po myślnikach krew boli? wpuścili ją w glebę?- wiem oczywiście co masz na myśli, ale to sformułowanie jakoś nie przystaje do pochówku Ciekaw jestem tych rozmaitych figli... -
Niedokończona opowieść
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Marion utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo mi się spodobała Twoja baśń, znalazłem jednak kilka literówek, oraz zdań, w których warto by trochę "pomieszać". Nie wpływa to jednak negatywnie na odbór całości. :-))) -
Przeczytałem ze sporym zainteresowaniem, pozostało jednak uczucie niedosytu. Postaram się skomentować po zapoznaniu się z kolejnym(i) fragmentem(tami) opowieści.
-
Podpisuję się obiema rękami pod wypowiedzią Piotra. We fragmencie: "licząc efekt końcowy" chyba zabrakło ci "na".
-
Tutaj spoczywa trzeci małżonek pani MIeci. Odwiedza go czasem z kolejnym głuptasem, ćmiąc peta. Niechaj mu świeci...
-
[Prawielimeryk] Walentynki Balbinki
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Limeryki
W Otwocku wszystkie Balbinki dostały na Walentynki protezy do ust silikon na biust, od Ligi Otwockiej Rodzinki. -
Miasto Otwock, mój kolego w całym świecie słynie z tego, że co druga dziewczyna ma na imię Balbina, a po mieście chodzą gęsiego.
-
Tak, ale w każdej jednostce jest stadion, a na nim murawa, czyli trawa.
-
Taki słodko-kwaśny pasuje również do piaskownicy, choć rzeczywiście zasługuje na bardziej godne miejsce. Przepraszam za sugestię, boć laikiem jestem, ale może gdybyś w drugiej zwrotce pokombinował coś z ta zabawą (może: jak przy zabawie - legło na trawie)...
-
I k o n y
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Podoba mi się, szczególnie zaś, te przeskoki czasowe. Zkończenie- bomba.:-))) Przypominam sobie jakąś taką „głowę”. Jedziemy, ja i mój brat- Myślę, że od jedziemy powinieneś wprowadzić nowy akapit Teraz jest to ikona, czyli przedmiot do wierzenia- raczej adoracji, lub symbolem wiary On, Salem, wraz z kolegami- po co On? Salem zmarł- włączyłbym do poprzedniego akapitu pomarańczowo-czrwonym- czerwonym przykrytego zielonym całunek Hamasu- kolor zielony jest kolorem Proroka, nie Hamasu chrześcijanie pisża odwrotnie- cały ten wywód o kierunkach pisania nie widzi mi się- moim zdaniem jest zbędny -
Dla mnie rewelacja. Niesamowita historia. Nie widzę żadnych niedociągnięć.
-
Mam nadzieję, że już niedługo będę mógł się chwalić wszem i wobec znajomością (choć przez net) z uznanym pisarzem. Podoba mi się bardzo. Początek, to Dawid z odrobiną filozofii Tewjego mleczarza, a potem cały Asher z e zgryźliwym poczuciem humoru i innymi jego przymiotami. Zastąpię tym razem Natalię i wytknę kilka błędów: nie zdołały mnie zaspokoić, czy może raczej uspokoić? rzeczywisość psychiczna- nie bardzo rozumiem tego sformułowania, ale może tylko ja... brakuje ci ojca, twardej ręki- albo bez ojca, albo twardej ręki ojca sapnął z pokorą- skąd nagle wzięła się u niego pokora? może chodziło ci o przekorę? przytuliłem policzek do chłodnego asfaltu- po prostu cymes.
-
Sorben stanął na czymś nieokreślonym, niby twardym gruncie, ale dziwnie gąbczastym. -zmieniłbym szyk na: Sorben stanął na czymś nieokreślonym, niby twardym, ale dziwnie gąbczastym gruncie. Staruszek o skwapliwym(?) obliczu... I jeszcze gdzieś taM było (TYLKO NIE MOGĘ ZNALEŹĆ), że Sorben poczuł się zmęczony -jakoś mi to do umrzyka nie pasi, ale w końcu nie wiadomo jak tam jest. Więcej grzechów nie pamiętam.
-
Super historia, jednak nie pozbawiona drobnych błędów.
-
Listy z czkawką-"Agata"
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wiem, że z czkawką, ale za to bez zająknięcia. Dlatego uważam, że ten końcowy dialog jest zbędny. Nazwa cyklu jest oczywiście twoją sprawą, ale mnie zachwyciło to "panie redaktorze". Starsi czytelnicy pamiętaja zapewne, kultowy wręcz: Szanowny panie Rumian... -
Ojciec Enzo, proboszcz parafii Świętej Katarzyny miał na dzisiaj dość. Blisko cztery godziny spędzone w konfesjonale, wysłuchiwanie banalnych wyznań drobnych grzeszników fatalnie wpływały na jego psyche. Wysłuchiwanie kilkadziesiąt razy na godzinę sztampowego przebacz mi, ojcze, bo zgrzeszyłem”, nużyło go do granic wytrzymałości. Do tego dołączyło się drętwienie karku i lędźwi, oraz narastający, sięgający już połowy lewej łydki ból nerwu kulszowego. Ucieszył się wielce, gdy ujrzał, że przed konfesjonałem klęka ostatni już tego dnia penitent. Nie był- jak większość jego parafian- Włochem, lecz Irlandczykiem, nazwiskiem O’Neal. Był to zamożny przedsiębiorca, mieszkający w wielkim domu, na obrzeżach miasta. Już niejednokrotnie okazał on swoją hojność wobec parafii i prowadzonego przez nią sierocińca. Don Enzo z niezbyt wielkim zainteresowaniem wsłuchiwał się w wynurzenia O’Neala, lecz na koniec, jak zwykle zapytał, czy penitent wyznał już wszystkie grzechy. -Ciężko zgrzeszyłem myślą, ojcze. -Jakiż to grzech opanował twój umysł, synu? -Chcę zabić księdza! -Zabić księdza? Jakiego księdza? Dlaczego? -No, księdza. Księdza proboszcza. -Proboszcza? Mnie?! -Tak. -Dlaczego? -Nie wiem. Po prostu nachodzi mnie uporczywie myśl, że powinienem księdza zabić. Don Enzo zamilkł zaskoczony, próbując uporządkować gonitwę myśli kłębiących się w jego głowie. Czyżbym miał do czynienia z szaleńcem? Jak zareagować na takie niezwykłe wyznanie? -Pozbądź się synu grzesznych myśli i obiecaj, że więcej do nich nie powrócisz- wyszeptał zduszonym głosem. -Tak naprawdę, to ja wcale nie mam ochoty zabijać. Ani księdza, ani kogokolwiek innego. Żałuję za ten, oraz za inne grzechy, i postanawiam poprawę, nie mogę jednak dać gwarancji na to, że myśl owa nie zacznie mnie na nowo nękać. Pewnie tkwi we mnie zarówno doktor Jekyll, jak i mister Hyde. Gdyby każde postanowienie poprawy miałoby być czymś niewzruszonym, ludzie przestaliby grzeszyć. Jednakże tak się nie dzieje. Cóż, natura ludzka jest ułomna... Spowiednik zadał pokutę i udzielił rozgrzeszenia, jednakże, po odejściu penitenta nie opuszczał przez dłuższy czas konfesjonału modląc się, oraz próbując zrozumieć to, co usłyszał. Od tego dnia jego życie uległo istotnej zmianie. Obawiał się opuszczać wieczorem plebanię, którą zabezpieczył najnowocześniejszym systemem alarmowym z kamerami, zainstalował również wzmocnienia drzwi i okien, tudzież wymienił wszystkie zamki. Mimo to nie czuł się bezpieczny. Zaczęły dręczyć go nocne koszmary- nieraz, zlany zimnym potem zrywał się w nocy z łóżka. Jego serce tłukło się wówczas, jak oszalałe. Po takim gwałtownym przebudzeniu przez wiele godzin nie mógł powtórnie zasnąć, leżał więc bez ruchu w pościeli nasłuchując wszelkich odgłosów, które dochodziły do jego sypialni. Żeby jako- tako przetrwać zażywał coraz większe dawki środków uspokajających. Najbardziej dręczyło go to, że nie mógł nikomu powiedzieć o tym, co zaszło. Szczególnie złe samopoczucie ogarnęło go, gdy wikary wyjechał na dwutygodniowy urlop, pełniąca zaś funkcję zakrystianki i gospodyni zarazem zakonnica wezwana została do swego zgromadzenia. Któregoś wieczora odebrał telefon. -Dobry wieczór, ojcze. Mówi Riddick O’Neal. Pamięta mnie ksiądz? Przepraszam, że niepokoję, ale mam gorącą prośbę, by możliwie szybko ksiądz przybył do mojej chorej matki. Brama wjazdowa, oraz drzwi do domu będą otwarte. Czekamy z niecierpliwością. -Zaraz u was będę. Don Enzo spakował wiatyki do specjalnego pojemnika, wyszedł z plebani i zasiadł za kierownicą samochodu, jednak nie od razu go uruchomił. Miotały nim sprzeczne uczucia. Nie wolno mu wszakże odmówić posługi choremu człowiekowi, z drugiej jednak strony może to być zasadzka. Kto wie, co temu człowiekowi strzeliło do głowy.... W końcu przemógł swoje obawy i ruszył powoli w stronę przedmieść. Gdy dotarł do posesji O’Neala stwierdził, że brama wjazdowa jest rzeczywiście otwarta na całą szerokość. Przekroczył ją więc i wjechał na żwirową alejkę prowadzącą do domu. Gdy minął gęsty szpaler krzewów i drzew stwierdził, że dom pogrążony jest w głębokich ciemnościach. Nie dochodził też zeń żaden odgłos. Fakt ten spotęgował – i tak już niemałe uczucie strachu, ale przemógł słabość i wszedł do ciemnego holu. Wymacawszy kontakt usiłował zapalić światło, jednak bezskutecznie. Wrócił do samochodu w poszukiwaniu latarki, nie znalazł jej jednak. Pod rękę nawinął mu się natomiast klucz do kół. Zabrał go ze sobą i ponownie wszedł do sprawiającego wrażenie wymarłego domu, pozostawiając za sobą szeroko otwarte drzwi wejściowe. Poruszał się powoli wzdłuż ściany, gdy natrafił na jakieś drzwi. Wymacał klamkę, nacisnął ją i pchnął drzwi do wewnątrz. Ustąpiły bezszelestnie. Don Enzo powoli przekroczył próg, gdy nagle rozbłysły jaskrawe światła i rozległ się chóralny okrzyk „niespodzianka”. Ksiądz upuścił z ręki klucz, który z donośnym styknięciem spadł na posadzkę. Potem powoli zaczął osuwać się na podłogę i nie słyszał już radosnego „Happy birthday…”. Poprzez zasnuwającą oczy mgłę zdołal jedynie dostrzec, zgromadzoną w przystrojonym odświętnie salonie sporą grupę parafian, na przedzie której stał O’Neal z malującym się na twarzy wyrazem osłupienia. ZAKOŃCZENIA ALTERNATYWNE: Zakończenie wersja 2 Ksiądz powoli zaczął osuwać się na podłogę i nie słyszał już radosnego „Happy birthday to you”. Zdołał jedynie, przez zasnuwającą oczy mgłę dostrzec, zgromadzoną w przystrojonym odświętnie salonie sporą grupę parafian, na czele której stał ironicznie uśmiechnięty O’Neal. Zakończenie wersja 3 Zaintonowane przez zebranych w salonie parafian „Happy birthday” nagle ucichło, przeradzając się na widok trzymanego w uniesionej ręce klucza do kół , rozwichrzonej czupryny, oraz obłędu w oczach ojca Enzo w histeryczny śmiech.
-
Listy z czkawką-"Agata"
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Anna Romanek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Znowu świetny monolog, z tym ,że wystarczyło chyba dojechać do: "Będzie za dwie godziny". W Warszawie cały ród, nie rodowód . Jeszcze uwaga na marginesie: to mógłby być cały cykl pod hasłem "...pani redaktorze. -
Znalazłem jeszcze jeden kwiatek: żądam wizyty z Tempickim- aż zęby zabolały :-(((
-
Niezłe. Szczególnie zachwyciły mnie bikiniary, choć nie miałbym nic przeciwko toplesiarom. Nie uniknąłeś jednak co najmniej kilku kilku błędów: to zlecenie- To zlecenie -zabieraj walizki też wersalik nie swój- nieswój Wyrywać kartek... z mercedesa -może raczej wyszarpywać będziemy sobie pluli w brodę- w brody? Nie podoba mi się słowo stiuardessa- chyba zbędne spolszczenie ( poza tym jest nadużywane) wyciąga lusterko z pudrem- może otwiera puderniczkę Na początku pan F stwierdza brak dwóch zębów, potem okazuje się, że dwa mu tylko zostały (czyżby pierwotnie miał tylko cztery?) w samolotach kucharzy nie ma - korzystaja z usług firm cateringowych latałem po wsystkich!? klasach welcome to Baleary - Balearas (Balearic Islands) czułem smak żeliwa!? i krwi z Balearów raczej nie da się dostrzec oceanu przebiec myślami po całym tym zdarzeniu? podnisłem je rozglądawszy? się ranne dziąsła- może raczej rany w dziąsłach Uff, trochę mnnie to zmęczyło. Nie mam jednak belferskiego zacięcia, ale opowiadanko po tych i i jeszcze kilku stylistycznych porawkach będzie niezłe. PS. Przyjaciele Topora są moimi przyjaciółmi. p
-
Świetnie, ash! Ash słów mi brak.
-
Anatol- mazur z Pułtuska z karpiami w wannie się pluska, a potem biezy, by do wiecezy psyządzić z gzybami uska.
-
Dni i noce Marianny P. cz.I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Namalowałaś ładny obrazek, może nawet dopatrywałbym się w nim nikłej nutki impresjonizmu, nie oddałaś jednak w tym fragmencie swojej osobowości literackiej. Czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję, że wyostrzysz. -
Raczej jednak makabreska.
-
a topór?