
Bartosz_Cybula
Użytkownicy-
Postów
1 250 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Bartosz_Cybula
-
Dwaplusdramat czyli co?
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Szkoda, że nie chcesz uzasadnić, ale to Twój wybór. Dla mnie "Rok 1984" jest bardzo dobrą powieścią, ale ma też swoje minusy (moim zdaniem), o których powiedziałem wyżej. -
Dwaplusdramat czyli co?
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
„Rok 1984” George Orwell’a dzieło warte przeczytania, ale jednocześnie nudny opis codziennego (niekoniecznie normalnego) życia. Treść wciąga czytelnika, który pragnie jak najszybciej poznać koleje losu głównego bohatera. Winston Smith jako postać pierwszoplanowa powinna być jednak mniej mdła niż jest w rzeczywistości, a jego codzienność mniej nudna, a przynajmniej opisana w ciekawszy w odbiorze sposób. Książka podzielona na trzy części. Pierwsza opisuje nam monotonne życie bohatera. Za dużo w niej ciągłych, tych samych sytuacji, z którymi Winston się zmaga. Druga część wprowadza nas w kolejny etap życia Smitha. Bohater poznaje Julię i nawiązuje z nią romans, ale także niezwykłą wręcz bajkową więź emocjonalną. Zbyt subtelne opisy spotkań (nie mam na myśli scen erotycznych) powodują niedosyt. Śpiąca atmosfera towarzysząca bohaterom udziela się także czytelnikowi. Ciągłe zmęczenie Julii i ślamazarność Winstona w czasie ich potajemnych spotkań powoduje uczucie wstrętu do czytanego tekstu. Podobnie jest, gdy Julia niby słaba kobieta potrafi trzymać kciuk na pulsie, podczas gdy Smith popełnia głupie gafy. Część trzecia książki jest w porównaniu do dwóch poprzednich „pełna akcji”. Część ta jest napisana w taki sposób, aby czytelnik współodczuwał cierpienia i upokorzenia, które dotykają głównego bohatera. Jeśli książkę czytać w kilka dni, można odnieść wrażenie, że jest się gdzieś w jej środku. W ten sposób można być obserwatorem, Wielkim Bratem. Można wyobrazić sobie, że losy bohatera zależą właśnie od nas, co jest jednocześnie dużym plusem i słabą stroną, gdyż koniec jest niezwykle przewidywalny. Ciągłe powtarzanie przez Orwell’a tych samych tekstów piosenek jest drażniące, ale może to był specjalny zabieg, przez który czytelnik miał czuć to samo co Winston. „Teoria i praktyka oligarchicznego kolektywizmu” – to tytuł książki spreparowanej przez Partię (systemu politycznego kraju, w którym żyje Winston) jako autorstwa Goldsteina – wroga Partii. Treści zawarte w tejże książce antypartyjnej są po prostu śmieszne, nudne i prymitywne. Po co Orwell kilkakrotnie powtarza to co wiemy już z rozmyslań bohatera? Wydaje mi się, że gdyby Orwell pozbył się niepotrzebnych fragmentów „Rok 1984” mógłby wiele zyskać. Tekst jest zbyt długi, mało w nim akcji, albo przynajmniej różnorodności. Ale nie mogę zaprzeczyć, że lektura jest nadal aktualna. Chora polityka, chore społeczeństwo, chore tortury, chora miłość. „Rok 1984” to wybuchowa mieszanka polityki, socjologii, psychologii i złożoności ludzkiego umysłu. Ponadczasowe przesłanie książki jest bardzo widoczne. Mamy XXI wiek, erę internetu, McDonald’s, radia, telewizji i jeszcze wielu innych używek „zwycięstwa” (cokolwiek to słowo oznacza) a jednak wciąż przejawia się terroryzm, żądza władzy, bieda i bezradności w najprostszych sytuacjach życiowych. To moje skrócone wrażenia po lekturze. A co wy o niej sądzicie? -
Bartoszowe wywody na temat polityki cz. I
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Miło mi, że i Tobie się podoba. Pozdrawiam -
Bartoszowe wywody na temat polityki cz. I
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję serdecznie z przeczytanie. Cieszę się, że tekst wypadl w Twoich oczach dobrze. Pozdrawiam :)) -
Kościelscy dla Dehnela
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Myszka Mała utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
nagroda im. Si Bju Le to dopiero wyróżnienie -
Zagłuszmy ciszę wyborczą :)
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
to moja odpowiedź http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=8937 -
poznajmy się bliżej
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na paulka / wega utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
i jak wiele interpretacji się nasuwa tak potrafi tylko prawdziwy grafoman, gramofon, odtwarzacz dvd hmm... -
Bartoszowe wywody na temat polityki cz. I
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Polityka jak sama nazwa wskazuje, to tworzywo sztuczne otrzymywane w wyniku polimeryzacji tyki (tyczki, kija bądź siekiery – w zależności od regionu przyjmowane są różnorakie nazwy tegoż materiału, przeznaczonego do dalszej „obróbki”). Po procesie chemicznym tyki otrzymujemy politykę, a więc wieletyk, gdyż ‘poli’ z języka prawdopodobnie łacińskiego (czyt. Łaciny – niekoniecznie podwórkowej) oznacza (jest przedrostkiem oznaczającym) wiele. Zaczęliśmy od wyjaśnienia znaczenia samego słowa ‘polityka’. Przejdźmy zatem do twórców wieletyku (przyjmujemy taką nazwę jako zamiennik). Wszystko zaczęło się wiele wieków (poliwieków, policentury) przed naszą erą, a więc w czasach naszych dziadków i babć. Grandpolitycy to przede wszystkim jaskiniowcy (przywódca ich stada jest znany jako Czerwon Siwy), którzy w celach samopomocy (samoobrony) wynaleźli kij, służący do zdobywania żywności (niekoniecznie jako haczkę do pielenia pola). Jako krowy służyły w poliwieku dojne dinozauropodobne, gdyż jak wiemy dinozaurów już wtedy nie było (to wszystko wina grandpolityków, gdyż dziura budżetowa zmusiła ich do zmniejszenia emerytur dinozaurom, co w konsekwencji pociągnęło za sobą śmierć głodową tych niewinnych obywateli poliwieku). Kolejnymi grandpolitykami byli oczywiście dobrze nam znani (należący także do stada Czerwona Siwego) Warkoczący Kuroczy, zamieszkali prawdopodobnie we Wielkim Wcipnie, bądź Małym Wcipnie. Co jak co, ale Wcipno słynęło z najlepszych upraw owsa. Owies proszę państwa służył do karmienia kopytnych dinozauropodobnych, ale także do wypełniania dziury budżetowej niekoniecznie w skarbonkach grandwieletyków. „Owies” to także słowo na powitanie – „O wies jak mje dzisiaj poli tyka” – co na współczesny język można w wolnym tłumaczeniu rozumieć – „O wiesz jak mnie dzisiaj boli noga”. Oj boli, boli, ale jak ma nie boleć, gdy haczką, podczas pielenia walnęło się w nóżkę? Nóżkę własną, nóżkę stołową, nóżkę grandwieletykową. Wiele tych tyków, wiele, ale ich nigdy za dużo. Przykład następny pokaże nam, jak góru może zmienić się w grandwieletyka (ukazać się pod postacią współcześnie nam znaną). Tychman Wielki – przywódca i szaman w jednej osobie. Rozbrajające spojrzenie, obdarzony ponad wieletykową zdolnością latania (dzięki dużym dłoniom, uchodzącym za skrzydła). Otoczony gronem fanek średniej wieku 68. Bożyszcze grandobywatelus homo tercianus. I doszlismy już do końca (niestety) pierwszej części wywodu. Przypomnijmy jeszcze na sam koniec hasło, którym kierowali się grandwieletycy w poliwieku i zaznaczmy tym samym temat następnej części wywodu – „Rzutzta kasen w portfelen nasen.” -
poznajmy się bliżej
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na paulka / wega utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
a od której strony mamy sie poznać? ;] -
Sens poezji w pierwszej dekadzie XXI wieku
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
jo :D pozdrawiam -
Sens poezji w pierwszej dekadzie XXI wieku
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
napisałem po co :] -
Sens poezji w pierwszej dekadzie XXI wieku
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
ja piszę dlatego, że dręczenie innych moimi potworzyskami to taka swoista potrzeba fizjologiczna, Kocico może Ty takze czujesz taką potrzebę? Hmm... zastanawiające "orrrretyrety" jaki ja jestem wspaniały :] -
Etiuda V
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tak mój opis to cytat z "Wiejskiej" Akurat-u, miło, że uważasz iż warto się zatrzymać przy moim wierszu -
Etiuda V
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
po drugiej stronie kartki nie będę już zły zatruję tylko rzekę atramentu tak aby inni też byli spragnieni schowam się za włóknem papieru i zaobserwuję śmieszne histerie ciąg dalszy zstąpi na niższe partie linii myślą mową uczynkiem i zapisaniem nazywam każdą wylaną na zaniedbanie kroplę szumię na krawędziach zaginam rogi nastawiam rogi verte -
Ca capo al segno
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ostatecznie skończyłem. -
Ca capo al segno
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Cieszę się więc, że teraz sprawa zmienia obrót :) A na marginesie przyznam się, że nigdy nie przeczytałem ani słowa napisanego przez pana Coelho. Tekst to tylko fragment wrzucony na próbę. Chcę się przekonać czy ma sens dalsze rozwijanie. Mam koncept, który w powyższym fragmencie nie jest widoczny, chociaz są elementy, które mogą zdradzać co będzie dalej, kim jest Weronika, kim bohater czytający książkę. Fabuła ma być pisana w formie "szkatułkowej" chociaż oczywiście niezupełnie (typowej szkatułkowej nie potrafię). Pozdrawiam -
Ca capo al segno
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie ma tu żadnego cytatu. 100% tekstu to mój oryginalny tekst. -
Dla mnie, jako dla egoistycznego grafomana, szczęście jest elementem codzienności, którym ze względów egoistycznych nie zamierzam się dzielić.
-
Ca capo al segno
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Późnym popołudniem ulubionego piątku przy ulubionej piosence otworzyłem książkę. Znalazłem ją już jakieś dwa miesiące wcześniej i całkowicie o niej zapomniałem. Mało znany autor, nieistniejące już wydawnictwo, brak pierwszej strony i spisu treści. Zaciekawiony co może być w środku zanurzyłem się w treść: „ (...)Weronika nie umiała kochać. Kiedyś próbowała, a wieczorami ćwiczyła dialogi, żeby w razie potrzeby nie zabrakło jej słów. Zawsze zatrzymywała się w tym samym miejscu. Powtarzała wtedy trzy litery KOD. Nie potrafiła rozszyfrować słowa. Tnij wzdłuż, szybko, gładko, tępym nożem, dla satysfakcji, że inni tak nie potrafią. Dalej Weroniko chociaż to potrafisz. Tylko to i tylko ty, nikt więcej i nic więcej. Nie czekaj ani chwili dłużej. Weronika wyszła z zadymionego pokoju i skierowała się w stronę balkonu, z którego rozciągał się widok na klasztor, a raczej ruiny klasztoru. Stanęła przy barierce. Wzięła głęboki wdech, zamknęła oczy, wyciągnęła dłonie przed swoje postarzałe, choć dwudziestokilkuletnie ciałko i gdy miała dokonać egzekucji, znów usłyszała głos. A jednak się boisz. Wiem, nie potrafisz, nigdy nic nie potrafiłaś. Całe życie udawałaś, całe życie sobą gardziłaś. Pozwól sobie chociaż raz być lepszą od innych. No dalej, nie ma na co czekać. Nie krępuj się, nie wstydź się, nie ma czego.Weronika usiadła pod różową ścianą balkonu i schowała twarz między roztrzęsionymi z zimna kolanami.(...)” Gdy się obudziłem, książka leżała na podłodze a tuż obok niedopałek najdroższego na rynku papierosa. Paliłem ze względów estetycznych. Podobno w modzie panują nowe trendy – bezpapierosie. Ja jako oryginał zawsze chodziłem swoimi drogami. To ja jestem guru, żeby nie powiedzieć bogiem. To ja wytyczam nowe zbiegi okoliczności. Jestem kreatorem świata, architektem człowieczeństwa. Nawet świadectwo urodzenia mam wygrawerowane w sztabie granitu. Książka leżała otwarta. Podniosłem ją i kontynuowałem czytanie. Nawet nie spojrzałem czy książka była otwarta na stronie, którą czytałem przed zaśnięciem. Nic się dla mnie nie liczyło. Najważniejszym dla mnie elementem było w tej chwili czytanie tekstu. „Zabij się w końcu. Ile razy trzeba ci tłumaczyć, że to dla samej ciebie. W ten sposób pomożesz także i światu. Karykatura. Na pomniku napiszemy ci śmieszny wierszyk, żeby w piekle było ci w miarę wesoło. Weronika otworzyła zmęczone oczy. Czarny błysk zdradzał jej nieśmiałość. Chciała czuć do siebie wstręt, ale akurat nie umiała. Weszła do kabiny prysznicowej i nieumiejętnie odkręciła gorącą wodę. Jej smukła sylwetka była ledwo widoczna przez zaparowane szyby. Woda wyciekała na podłogę. Weronika poczuła niewymierzalne, nienazywalne ludzkim językiem ciepło. Tylko spojrzenie błyszczących jak krucze oczu, wymownie wyrażało stan w jakim się znajdywała. Zakręć wodę. Wejdź do pokoju i zamknij za sobą drzwi. Czekaj. Kobieta wykonała polecenia, które usłyszała. Gdy zamykała drzwi, zobaczyła swoje odbicie. Ziemista twarz, zapadnięte oczy, łabędzia szyja i piękne długie włosy koloru kasztanowego. Spójrz na siebie. Zobacz kim jesteś. Nie zamykaj oczu, nie płacz. Twoje łzy są niewarte, by mogły spadać. Popatrz w szybę, bo tam właśnie mieszka pani nikt.” Wstałem i podszedłem do okna. W moim zadymionym pokoju trudno było normalnie oddychać. Otworzyłem więc okno najszerzej jak tylko można było otworzyć. Wszedłem na parapet. Stałem w bezruchu przez kilka minut. Przez ułamek sekundy widziałem resztki zachodzącego nad ruinami klasztoru słońca. Ciebie też stworzyłem, zaprojektowałem – powiedziałem półgłosem. Ale cóż nikt nie jest doskonały, każdy może się pomylić. Zszedłem z parapetu i usiadłem na fotel. Szukałem wzrokiem jakiegoś czynnika, który mógłby powodować moje zmęczenie. Zapaliłem kolejnego papierosa. Książka leżała otwarta, znów na innej stronie. Przez otwarte okno wiatr przekręcił kilka kartek. Nawet nie wiedziałem czy na wcześniejsze czy na późniejsze strony. „Weronika podeszła do telefonu. Wykręciła z pamięci numer. Znała go dobrze, kiedyś powtarzała codziennie w myślach tak dla pewności, w razie czego... . W słuchawce usłyszała automatyczną sekretarkę: ‘Gabinet doktora Olgierda Kamretywicza po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość.’ Nie zostawiła wiadomości. Odłożyła słuchawkę. Pospiesznym krokiem skierowała się do pokoju. Ubrała płaszcz i szybko wyszła z mieszkania.” W tym momencie druk był tak słabej jakości, że nie dało się z niego nic wyczytać. Papieros dopalał się sam, a popiół spadł na podłogę. Nic nie szkodzi – pomyślałem. Dywany to tylko rzecz martwa, a nawet gdyby były żywe też nic by się nie stało. Nawet lepiej, gdyby dywany były żywe. Same mogłyby wtedy dbać o siebie. Zapaliłem nocną lampkę, bo już nie mogłem czytać po ciemku. Mimo wybornego wzroku bez światła słabo widziałem. Przerzuciłem kilka kartek. „Kobieta wróciła rozdygotana. Trzęsła się z zimna a jednocześnie po jej twarzy spływały krople potu. Dzikimi oczami biegała po korytarzu. Weronika weszła do pokoju i podniosła rozdartą kartkę, która leżała na stoliku. Zaczęła czytać zamazany tekst: (...) pamiętasz jak siedziałem na ławce? później szedłem wsparty wiatrem i zgrabnie rozmieszczonymi oczami mordowałem każdą twoją myśl (...) Nie chciała czytać dalej, ale jakaś wewnętrzna potrzeba poznania treści nie pozwoliła jej przestać. (...) zjadam siebie od podstaw nie liczę już odgłosu kroków wtedy także jadłem ale dorywczo kalkulacja to podobno grzech główny zgadnij ile lat można za to dostać (...) gdy cię widziałem po raz ostatni kominy fabryki jeszcze dymiły teraz nie ma już na co patrzeć (...) Weronika usiadła na podłodze. Nie miała siły, nie miała chęci patrzenia na siebie, nie miała nic. Nagle jakby otrzeźwiała i zaczęła ćwiczyć dialog, który brzmiał bardziej monologicznie, gdyż sama sobie odpowiadała – Dzień dobry. Dlaczego pan tak na mnie patrzy? Tak, tak pamiętam, to ze względów bezpieczeństwa. Ale dlaczego nie mogę tego zrobić? Niech mi pan tylko nie mówi, że to jest wbrew regułom. To nie jest żadna gra? No co pan wygaduje. Proszę? Myśli pan, że nie znajdę pomocy? Pójdę do KOD... – w tym miejscu jak zwykle przerwała. Obudził ją hałas. Więc znów śpisz? Tylko to robisz? A może się boisz, że gdy nie zaśniesz to ono wróci? Dlaczego mi to zrobiłaś. Zabij się, nie trać czasu. Nawet nie pamiętasz, która to była godzina? Spójrz na zegar, przypomnij sobie i się zabij. Nie zostało ci już wiele do zrobienia, tylko ta prosta czynność. Przecież potrafisz, tylko to potrafisz. Ja ci powiem, która to była godzina - 11:43. Jak zwykle w chwilach niemocy i bezradności, Weronika wyszła z mieszkania” Była godzina jedenasta przed południem, gdy w kawiarni popijałem kawę. Uwielbiałem tę czynność. Patrzyłem jak po kostkach cukru przemieszczają się ssąco muchy. Fee paskudztwo, aż sam się sobie dziwię... Gdy tak sobie rozmyślałem, do kawiarni weszła kobieta. Ziemista twarz, zapadnięte oczy, łabędzia szyja i długie kasztanowe włosy. Poprosiła o mocną herbatę. Siedziała dłuższą chwilę w zamyśleniu i w bezruchu. Wyciągnęła z torebki kilka zdjęć, na jednym z których widniał zachód słońca na tle ruin. Kobieta wyjęła zapalniczkę i zaczęła podpalać kolejno zdjęcia. Papier fotograficzny cicho skwierczał. Dźwięk ten był nawet przyjemny i jednocześnie dziwnie znajomy, choć słyszałem go po raz pierwszy. Dopiłem kawę i niezauważony wyszedłem z kawiarni. Zaraz za mną wyszła kobieta, którą obserwowałem. Postanowiłem poczekać chwilę i iść za nią. Skręciła do parku. Tam usiadła na ławce, a ja zgrabnie rozmieszczonymi oczami mordowałem każdą jej myśl. Postanowiłem zostać filantropem i odpaliłem taniego papierosa. Pamiętam tę kobietę! Gdy ją widziałem po raz ostatni, kominy fabryki jeszcze dymiły, ale teraz nie ma już na co patrzeć. Ona się nazwała pani nikt. Kobieta wstała, rozejrzała się dokoła, wyciągnęła z torebki tępy nóż i cięła. Szybko i wzdłuż. Schowała twarz między roztrzęsione z zimna kolana. W tej samej chwili z kieszeni kurtki wypadła mi książka. Otworzyła się na ostatniej stronie. „ Była godzina 11:43. Weronika całkowicie zsiniała. Da capo al segno. Od początku do znaku” Zanim doszedłem do mieszkania, słońce zaczęło zachodzić. Gdy byłem już w domu, wyjrzałem przez okno, by zobaczyć słońce na tle ruin klasztoru. Wraz z płonącym na czerwono słońcem płonęły także ruiny. Zrobiło się już całkowicie ciemno. Poczułem się zmęczony, więc postanowiłem iść spać. Mamo, nareszcie jesteśmy razem – na ostatniej stronie książki. http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=27401 KONIEC ---------------------------------------------------------------- P.S. Wkradł mi się błąd w tytule. Powinno być Da capo al segno -
Ja natomiast w ciągu swojej obecności na tym świecie widziałem(czytałem) raptem kilka wierszy, które cenię. Z tego wynika, że to w 90% sprawa gustu, 7% inicjatywy (talentu?) autora i 3% techniki. Znów jesli chodzi o czytelnictwo liczy się: 40% nazwisko autora, 40% tzw. pleców autora(przebicie), 20% skandalu jakie wywołuje autor. Jesli chodzi o pomysł zbiorowego tworzywa (być może sztucznego, jeśli patrzeć z perspektywy uwydatniającej kicz - albo zakrywającej kicz [tu prędzej]) to ja jestem nawet za (mam na mysli pomysł zbiorowego wydania). Mam nawet pomysł na tytuł - Siła roztworu, albo Siła roztwórcza. (przywłaszczylem slowo Siła ;) pozdrawiam skromnie
-
"Nowy słownik ortograficzny PWN z zasadami pisowni i interpunkcji' - Polański Edward red. "Słownik poprawnej polszczyzny PWN" - Drabik Lidia, Sobol Elżbieta Polecam!
-
mądrzy ludzie żyją
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Włodzimierz Nabkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tu nie chodzi o to, że ludzie mądrzy żyją a niemądrzy nie żyją -
a więc pójdźmy do solarium
-
czy UFO istnieje?
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
a ja tak siedzę i się zastanawiam jakim cudem pod poprzednim komentarzem jest napisane "wczoraj". Może mnie UFO porwało i mi się czas zatrzymal a teraz wróciłem heheh. Miłej nocy życzę wszystkim. Ja tymczasem idę przed blok obserwować niebo. -
czy UFO istnieje?
Bartosz_Cybula odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
UFO = unidentified flying object to ja bym proponował może UWO = unidentified writting object :)))