Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Archie_J

Użytkownicy
  • Postów

    438
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Archie_J

  1. podoba mi się, końcówka wg mnie nieco gorsza, ale klimat wiersza do mnie przemawia :) pozdr.
  2. Tylko czy każda go przyjmie? Ten Romeo wcale tak łatwo nie ma, a feminizacja niekoniecznie mu pomaga ;) Jako, że jam maturzysta, to "nie dziękuję", pozdr.
  3. "mam żal do pogodynek za zbyt długie nogi" - to bardzo :) Podoba mi się, aż mnie zmroziło :> Pozdr.
  4. Czytam kilkakrotnie i nie dociera do mnie ten wiersz. Pierwsza strofa dość prymitywna wg mnie, poza tym 3 strofa już bez rymu? Trochę niekonsekwentnie w takim razie jest. No i zakończenie bez wyrazu, właściwie nie czuć, że już koniec. Pozdr. :)
  5. nie tylko tobie się marzy :D hehe... zastanawiające jak to się ludzkie ideały zmieniają, w dzieciństwie każdy chciał, żeby go leczyła dr Queen xD
  6. są ludzie i parapety :D nic na to nie poradzimy :)
  7. to miała być tylko refleksja :) może niebawem wkleję coś z dialogami, dzięki za odwiedziny, pozdr.
  8. zapraszam więc ponownie, dzięki za odwiedziny :)
  9. z humorem, ale jakoś niedosyt mam, bo ci policjanci, lekarze i strażacy tak odjechali i już... palec boski ich sięgnie ;) pozdr.
  10. Nie potrafię, zostałem już pobudzony, moje serce ruszyło z miejsca, przyjemny chłód gdzieś zniknął, może bezpowrotnie. Ostatkiem sił staram się jeszcze wmawiać swojej podświadomości, że jestem zimny, że to wszystko mnie nie dotyczy, ale do cholery, jestem szczęśliwy, z nią, tu i teraz. I nie ważne jest, co dzieje się wokół, choć ta namiastka chłodu pozwala myśleć o doczesności (czyli o biologizmie no i o przyszłości). Dystansuję się jak mogę, bronię rękoma i nogami, ale to na nic. Wpadłem i w tej chwili nie wiem czy bardziej należy się cieszyć czy rozpaczać. Może to przez moją głupotę, przez ciągłe igranie z Bogiem, szukanie tych ciągłych potwierdzeń. Ja, niedowiarek, zimny sukinsyn, pieprzony socjopata… Czasem tęsknię (to nieodpowiednie słowo), zazdroszczę, że ludzie potrafią mieć swoje urojenia, że Ktoś widzi swojego anioła i z nim rozmawia, obcuje… poświęca życie dla tych imaginacji. Ale nie trzeba mieć wpisanej diagnozy, żeby uczynić swoje życie wyjątkowym, nie muszę być chory na schizofrenię paranoidalną czy mieć nerwicę natręctw, nawet nie muszę być uzależniony od otępiającego mnie leku, który działa na moją podświadomość każdego ranka i każe funkcjonować w tym świecie, mało tego, żąda wręcz ode mnie akceptacji ogólnie przyjętych norm społecznych, których jedynym celem jest zaszufladkowanie ludzi, bez odchyleń, bez debilizmu, bez tych biednych i bogatych, złych i dobrych… Wystarczą one… Słowa… moja najsilniejsza broń, jedyny atrybut, który pozwala mi żyć, teraz, w długi czwartkowy wieczór, zamkniętemu w pokoju (żałuję, że nie w tym bez klamek). Zresztą czas i miejsce akcji w tej bajce są nieistotne, tak jak nie liczy się dzień jutrzejszy i to, w jaki sposób będę tłumaczył moją nieodpowiedzialność oraz brak kompetencji. To tylko albo aż słowa, narzędzie ułatwiające rozmowę albo jej namiastkę, czyli wymianę informacji. Konwersację, przez którą łzy leją się strumieniami, egzystencja traci wszelki sens i nadchodzą te najokropniejsze myśli o samobójstwie. Cholera jasna, chyba nie ma nic, co bardziej by mnie denerwowało… Dość dziwnej mody na używanie ciosów poniżej pasa, broni tak chwiejnej, jaką jest groźba odebrania sobie życia. Tym razem granica nie została przekroczona i to na nowo zmusza mnie do potulnego poddania niepewnego losu w czyjeś ręce. I już na stracie (będącym jednocześnie metą błogich swawoli) wiem, że niewiele się zmieni, że tak naprawdę jutro obudzę się i poddam doczesności. Będę śmiał się, narzekał, klął na tych, którzy wydają się mi maluczcy. Wraz z otwartymi powiekami powróci przeklęty optymizm i ta najwierniejsza, matka głupców… Znów będę macał namiętnie rękawy płaszcza, mankiety koszuli i wszystko, co mi wpadnie w ręce, ponownie wyglądał będę na tego asa, kartę ratującą życie, przepustkę do wieczności…
  11. popieram :)) pozdr.
  12. oj trzeba trochę czasu żeby rozgryźć ;) powrócę tu jeszcze... a tak technicznie i z ciekawości: wciąż dziewicze, -> przecinek celowo? a w ekstazie biegłe
  13. na klawiaturze skóry -> podoba mi się :)) reszta taka sobie, bez porywów pozdr.
  14. Na czasie... minimum słów, ale do maksimum treści trochę brakuje. Na pierwsze dni listopadowe wystarczy :) pozdr.
  15. to angello z Lipna jest? Mojego Lipna?? :D
  16. nie przemówiło do mnie, nic głębszego nie odczytałem, ale będę obserwował kolejne wiersze :) przypadkowo zamiast "Dodaj komentarz" dodałem autora do ulubionych. Mam nadzieję, że niebawem już nie przypadkiem kliknę.
  17. na tak przeważyło to "niemowlę wyśnione na próbę" wyśmienity zwrot :) nad resztą warto by pomyśleć, dopieścić.
  18. dreszcz mnie przeszył jak czytałem, chyba poczułem te emocje... chyba nie ma ludzi, którzy nie baliby się przyszłości, pozdr.
  19. od strony technicznej: dwie spacje między pierwszym a drugim wyrazem, ale spox, nie czepiam się ;p natomiast literówka i ort już rażące: "świeżutką" winno być po pierwszej strofie spodziewałem się dobrze napisanego wiersza (choć od początku to wszystko takie cukierkowe), ale niestety dalsza część tekstu już mnie zawiodła. 3 zwrotka cała się rymuje - źle to się czyta. pozdr.
  20. raczej na amen, to jeden z procesów nieodwracalnych...
  21. dzięki, również pozdrawiam
  22. dziękuję Judyt, również pozdrawiam :)
  23. zgrabnie napisane jak dla mnie, przyjemna historia, bezznaczenia mi się spodobały :) pozdr.
  24. minimum słów, ale treści też nie za wiele można się doszukać, ironia chyba tu przoduje, wg mnie oczywiście
  25. Zamknęła łzy w blaszanej puszce którą wy-rzuciła w przepaść kolejna wdowa na szczycie demograficznej piramidy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...