
Marek Hipnotyzer
Użytkownicy-
Postów
780 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Marek Hipnotyzer
-
Diabelska oktawa
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję. Specjalnie dla Pani i innych kobiet, kolejna oktawa w "Poezji współczesnej" - kobieca... pozdrawiam. -
Kobieca oktawa ( krótkowzroczności pochwała )
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nie każda tak piękna, jak wzrok wskazuje czasem przylega urody tapeta lecz gdy ją deszcz swoją siłą zrujnuje diabeł do ucha wyszepcze : "to nie ta!" nie znaczy to jednak, że oszukuje każdego kto patrzy, piękna kobieta po co wzrok ostrzyć na błache przywary? nie mrużmy oczu, zbijmy okulary! -
tik ( Haiku )
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
taka cicha noc i komar w świetle lampy mój nerwowy tik -
Diabelska oktawa
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
uwerturę życia z tekstem o kwiatkach śpiewam samotny, lecz naprawdę - nie sam wygrywam na zdrowych kobiet pośladkach cel swój teraźniejszy co dla siebie mam słyszę w szumie kwiatów, widzę w uśmiechach radość życia, którą mocno tak trzymam choćby przyszły tajfuny, katastrofy następny tydzień to mój pas startowy jem świeże jabłko, widzę swoje życie między czynnościami tymi różnicy nie ma. Chyba, że to wy ją widzicie Unikam przed sobą też tajemnicy, więc kwaśny smak życia to nie odkrycie schowane w podświadomości piwnicy. komu niestraszne życia ciemne strony ten choć umrze, będzie zadowolony. -
Ty tak na poważnie? Smutno Ci? Może budyń?
-
niemuzykalny
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
( wszystkim niemuzykalnym poświęcone ) Jasiek najwyraźniej zmienił mieszkanie. Teraz mieszkał w zwyczajnym bloku, którego szarości nie zmieniała zielono-biała szachownica pokrywająca mury. Zmienili wraz z matką swoje lokum. Ale gdzież była matka? Bo ojciec był wyraźnie w grobie. Nie pamiętam przechodzenia przez próg i przez korytarz, miałem tylko takie dziwne, mrożące skórę uczucie, że wiem co znajduje się na zewnątrz. I nie wiedziałem skąd to wiem. Nie wiedziałem czy stąd, że to była tak naprawdę kopia mojego mieszkania. Ale jakim cudem był to Bytom? Nie mieszkam w Bytomiu. Bezrobotni górnicy nie straszą mnie na ulicach. Jasiek jednak nigdy nie wychodził z domu. Tak samo zresztą nie wychodził z domu przez całą klasę maturalną, gdy mieszkał jeszcze w Katowicach. Komputer, telewizor, sprzęt stereofoniczny; wszystko to plus mamusia przynosząca obiadki o określonej porze, zaspokajało przecież jego potrzeby. Ludzi trzymał na dytans - mamrotał pod nosem... czasem mamrotał "włł sue nrej!", a gdy pytałeś "co?" i nadstawiałeś ucha, powtarzał ( wcale nie głośniej ) : "wal się na ryj!" - "Aha!". Poprzedniej nocy dowiedziałem się przecież ( no jasne!), że Jasiek kupił nową, cholernie drogą, gitarę elektryczną. Moje przeczucia mówiły mi, że zapłacił nie mniej niż 15 tys. złotych. Chłopak, który nie zarobił w życiu złotówki, wyobrażacie sobie?! Nie wiedziec czemu od razu przed oczyma stanęła mi gitara w stylu retro, używana przez Wojciecha Waglewskiego. Wszystkiego tego "dowiedziałem się" o godz. 1.30 w nocy, gdy całą swoją uwagę skupiałem na Michaelu Stipie, śpiewającym o Andym Kaufmanie. Oto tłumaczenie z głowy: Jesli wierzysz, że postawili człowieka na ksieżycu, na księzycu jeśli wierzysz, że nic poza ich rękawem, to nic nie jest cool Wtedy, gdy Stype śpiewał właśnie te słowa, a ja podświadomie ich słuchałem, zadzwoniła komórka, a gdy odebrałem, to okazało się, że to jednak jest esemes do przeczytania. Był on jednak głosowy: "JASIU... TA CIOTKA, TEN MAMINSYNEK. KUPIL SOBIE DROGOOM GITARE> ALEZ CUZ Te słowa napisał Maciek. A teraz stoję w pokoju Jaśka i on, domorosly Kirk Hammet, pozwala mi pobrzdąkać na swojej gitarze. On oczywiście wcześniej szpanował grając "Laylę" z palce w... Zakładam pasek od gitary na szyję i póbuję chwycić gryf. Gitara jest zółtawoczerwona jak jesienne liście. I co się dzieje? Jest wielka... olbrzymia. Ma około 2 metrów długości. No ile może mieć, ledwo sięgam gryfu. Aż mi głupio. Próbuje rospaczliwie coś brzdąkać na strunach basowych, słysząc na karku śmiech Jaśka. Ledwo sięgam strun basowych! Nawet ten prosty riff mi nie wychodzi... strasznie, strasznie się czuję. Jak ja grałem przez całe życie? Jakim cudem zarabiałem prawie 50 zł dzienne na moich głodnych kawałkach w Sosonowcu na patelni? Grałem tam i spiewał, prawie chciałem ruszyć tego lata na Wiedeń. Nie potrafię akordów mojego życia zebrać do kupy, by powstała jakaś melodia. Tyle treningu na nic? Co mam zrobić? Mam się poddać, niczego nie osiągnąwszy? takie mysli przelatują mi przez głowę. Jest 1.30 - znowu Stipe. Kolejny dzień. -
wariactwo
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ból wypełnia oczy i czerwień i patrzę i boli po drugiej stronie lustra od dołu widziane dno kieliszka pełnia wina złość i nienawiść ustępują jak skromne dziewczęta by wrócić potem; jedna wyzywająca, druga wredna ból jest dalekim widokiem rozmywającym się na horyzoncie punktem ból pleców, tysiące lat niewolnictwa ból głowy, wiek filozofii ból zęba, czterdzieści dni Sodomy noc się zbliża i ubliża mi nieprzeczytaną książką na biurku odklejającym się plastrem ze zropiałej nadziei niskim poczuciem własnej wartoście komara co brzeczy nad uchem noc, a potem dzień noc, a potem dzień noc, a potem dzień będę trzymał się Ciebie jak dziecko karuzeli -
jak nie jest z tą miłością
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Umarł Klaudiusz, norodził się Gustaw będzie cierpiał za miliony słuchaczy! jest milionami, jest czytelnikami! Ja nie wiem co za martyrologie sobie wmawiam, ale pan sobie wmawia, że komentując pan kogoś reprezentuje - i w dodatku - że ja się przejmuje ;P -
jak nie jest z tą miłością
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Za bardzo mnie plecy bolą i głowa, żeby napisać o co mi chodziło. Może o nic, może nikt tego nie musi czytać, może to tylko moja sprawa. Pewnie jestes tu moderatorem ( bos taki mądry i od wartości ) więc pewnie załatwisz by chociaż toto w piaskownicy wylądowało, bo miliony słuchaczy urażone się czują i co ja w ogóle napisałem? -
low mi du
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
zaśnięty na klopie pijak-nie-ja wody niech nie spuszcza niech nie wpada cały fte szarośmierdzące kanały bo szum szuuu! choć jak wodospad i choć wciąga jak dekandecka melaholia wystarczy małe low mi du i - ju noł aj low ju - wystarczy chwila dla takiego debila by z "panniewierzęwsiebie" zamkniętego jak słój humanoida stał się wesołą poskładanką człowieka i niepotrzebne skomplikowano-złożone słowa terminy naukowe i dyskusje na temat: "czy myślimy słowami czy też samo się myśli a potem w słowa ubieramy?" wystarczy małe low mi du małe tycie tup tup tup co pokona za ciebie drogę do - tego - co - ja - chce do tego czyżby nie, cojachcę i wsie pełne ciebie i miasta ulicami już idzie natura-nagutka-niewiasta idziem pójdziem bendziem kupim napiszem co słyszem usłyszem komentarzem zgórypozdrawiajem -
raz pewien Grzegorz, że z Bytomia nie wspomnę miał na swej małej główce, dready ogromne a że poezji też mnie uczył i po mieście się włóczył to za jego styl, chyba gościa nie zapomnę
-
jak nie jest z tą miłością
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
łatwo schematycznie rozkosznie spokojnie wiernie tak, że człowiek chodzi w powietrzu, pół metra nad ziemią a imię ukochanej osoby zawsze kojarzy się z wiosną bez jesiennej deprechy bez cynicznych, zarzynających miłość, wypowiadanych na głos wątpliwości zawsze słodko, że aż mdło sielankowo - idyllicznie nieskalanie tak, że człowiek zostawia za sobą wszystkich innych i kocha miłością bliźniego, w której nie ma świńskich, spoconych myśli bez strachu przed śmiercią bez dawnych, dobrze zapamiętanych, słodkich wizji piekielnych perwersji zawsze spokojnie po bożemu - niewątpliwie urokliwie -
w przeddzień trzeciego dnia po święcie zmarłych
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
zerwana bransoletka może człowieka wpędzić nawet w doła psychicznego gnijący bliski może nadal wpływać na Ciebie dołująco nie dlatego, że zmarł i tak dalej ale dlatego, że żyje i słyszysz: "jestes gówno wart, zapal świeczkę, dupku" choć to widmo jest tylko w twojej głowie cholera jasna! mniej powagi przy tych zniczach! bo zamienimy się w upiory -
bez tytułu
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
mój ból skrzypi jak nie naoliwione drzwi w związku z sercem? sam nie wiem to skomplikowane w tym całym cyrku rozpoznać gdzie jest ziemia, gwiazdy, uczucia łatwiej napisać parę słów -
Jakie czasy
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
takie pointy ( 2 XI 2004 ) Prędzej emeryt nie będzie chory Prędzej nie będzie głodnych dzieci w Afryce Prędzej George W. Bush przegra wybory Prędzej kościół w niedziele wypełnią dziewice Prędzej Arab i Żyd będą dla siebie mili Prędzej to wszytsko niż w każdej chwili w naszym kraju pięknym, któryśmy spłodzili nie będzie przychodzić na świat aż tylu debili -
List samobójcy
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
bez pytania kto to we mnie wywołał bez buntu głośnego bez walki o życie wolę w samotności... niż wielką widoczną katastrofę zdusić w sobie to małe piekło nie być -
w zawieszeniu
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
na śmiech się zbiera ścianom szaletu gest triumfu trzęsących się w nerwach rąk bo trauma ustawia całe życie na decyzję masz tylko sekundę zamrozisz w sobie nienawiść i postanowisz że będziesz jak rakieta nabierająca stałego przyśpieszenia "...całkiem nierealna obietnica doznania szczęścia..." zamiast stworzyć rewolucję która dla Pana będzie jak pierdnięcie poczekaj na trzęsienie ziemi pełne i nieskończone gdy kochani będą zdrajcami gdy upadnie ostatni pewnik a ty swobodnie przebijesz swym ciałem i duchem - zazdrosną orbitę, zazdrosnej ziemi -
och-ach
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
och jak chciałbym napisać natchniony tekst i wytworny jak puder na twarzy dlaczego nie mogę talentu mieć? talentu, który każdemu się marzy mam dwie ręce i więcej nic wokól 20 procentowe bezrobocie zamiast spełniać swe słodkie sny tarzał się będę w gównie i błocie oooo Czasem śpiewa mi tak dusza moja „pragnę od życia czegoś oryginalnego” Wtem mej duszy odpowiadam ja „muszę więc walczyć do tchu ostatniego” oooo zabiję smoki i węże mojego braku talentu -
normalny dzień
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
dzisiaj dzień jak każdy inny święci i ryby głosu nie mają normalnie łapiemy dziś oddechy normalnie zjemy śniadanie zmarli kołaczą się gdzieś w pamięci cmentarze bardziej zachęcają ale dzień to jak każdy inny ludzie o śmierci zapominają -
( limeryk ) O Mietku razy trzy - niedostatecznie
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Limeryki
Żył pewien Mietek w Katowicach co znęcał się na swych uczennicach bo że miały wielkie cycuchy to zamiast tulić poduchy łajdaczyły się w nocy po ulicach Więc Mietek z miasta jak wyżej jako super-moralny nauczyciel tak gonił je nocami wspomnianymi ulicami że donosił na nie nawet didżej A didżej z tego disco "PIRAMIDA" co w wersie ostatnim się przyda opowiedział Mietkowi co każda z nich robi O kurw...chyba się nie przyda -
Mój blues
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
...czyli epizod drugi. Przypomniałem sobie niedawno, że rodzice zwykle pozwalali mi pić w domu alkohol, już od wczesnych lat dzieciństwa. Doktorze Szuman, to pewnie nie ma żadnego znaczenia, ale nigdy nie pijałem po knajpach, bo zawsze było mi wstyd. Więc jak to się stało, że skończyłem w psychiatryku? Przez pracę! Nie chcę, żeby to brzmiało banalnie! Nie odreagowałem stresów związanych z pracą – ja po prostu piłem w pracy! Nie, nie byłem degustatorem win, oni przecież wypluwają. Dziesięć lat temu byłem zawodowym żołnierzem. Pracowałem w Sulejówku, a właściwie opiekowałem się tam bandą debili wraz z kilkoma kolegami-oficerami. Teraz nie mam w pracy takiej odpowiedzialności. Szczerze mówiąc, prócz alimentów płaconych mojej kochanej byłej, nie mam żadnych obowiązków. Żyję sam. Zdarza się, że w środku dnia coś mnie nachodzi. Jakieś wspomnienie, które wydaje się snem. Sam sobie z tym nie radzę. Więc zanim stoczyłem się w to całe gówno, było tak: Jadę sobie pociągiem relacji Warszawa- Katowice i jak zwykle w pociągu przemyśliwuję swoje życie. Ideały? Dążenia? Srał to pies. Wspomnienia przychodzą do mnie chaotycznie. Wspominam urokliwe miasto na literę „W” , w którym kończyłem szkołę oficerską. Jadę oczywiście pociągiem pośpiesznym, więc nie unikam towarzystwa. Zagapiony na tyłek panienki, która kładła właśnie torbę na to metalowe coś nad głową, przypomniałem sobie, że mam w domu małą córeczkę i ( młodą) żonę, która pewnie ma mnie nadal za chodzący ideał ; „swojego wysokiego bruneta, żołnierzyka”. Jestem z nią od szkoły średniej; jest więc „pierwsza i ostatnia”, a ja uczę się powoli traktować inne kobiety jak „ludzi”. Staram się być „dobrym, młodym księdzem”, wykonującym po prostu swoje obowiązki względem żonki. Na pewno traktuję jak człowieka moją ciotkę z Katowic. Pulchna ciocia Zenobia, która mieszka sama z synem. Pulchna ciocia Zenobia, którą znam zbyt dobrze. I wtedy właśnie, w pociągu jadącym do Katowic, nieproszone przychodzi wspomnienie i pytanie „Czy ja to przeżyłem?”. Byłem wtedy w Bielsku- Białej na ślubie mojej najmłodszej ciotki, Danusi. Siedziałem znudzony przy stole w eleganckiej sali restauracyjnej hotelu „Halton” ( „koniecznie mylić z Hiltonem!” – tak mogłoby brzmieć hasło reklamowe ) Przez całe przyjęcie weselne pomału sączyłem drinki i likiery, utrzymując się w stanie półtrzeźwości, czyli trzeźwości. Ciotka Zenobia była za to nawalona jak stodoła. - A ty się nie żeń, mówię Ci, słuchaj cioci!... – powtarzała kilkukrotnie. - Zastanowię się…- odpowiedziałem uprzejmie, choć na odczepnego. - Zastanowisz się?...- powtórzyła z pijaną ironią w głosie – posłuchaj… I wtedy zaczęła snuć opowieść o swoim życiu, opowieść jak z programu „Na każdy temat”. A ja byłem w tamtym momencie milczącym Szczygłem, mimo że pyskaty był ze mnie gówniarz . Ale dzięki temu tak dobrze tę opowieść dzisiaj pamiętam. Ciotka była wrażliwą dziewczyną, gdy była młoda. Była wrażliwa i niezbyt urokliwa. Miała jednak w sobie to ciepło i tę aurę seksu, jaką mają wszystkie pulchne i okrągłe ( przez mojego brata zwykle zwane „papuśnymi” ) kobiety. Nie była jednak materiałem na żądną seksu szikse. Dlatego też w wieku 20 lat zakochała się w młodym, bladym i uszatym studencie informatyki, który jedyne w życiu zbliżenia odbywał z maszynami liczącymi o seksownej nazwie Motorola 2458C. Bartosz, bo tak miał na imię jej wybranek, pracował po studiach w Hucie Batory, razem z przyszłym kandydatem na prezydenta, niejakim „pięknym Maryjanem”. Wtedy też, pod czujnym okiem matki Bartosza i Kościoła Katolickiego zawarli związek małżeński. Zawsze, gdy opowiadałem komuś tę historię ( a opowiadałem ją tylko trzem osobom prócz Pana, doktorze Szuman), to na tym etapie Bartosz nie był dla mnie jeszcze szwarccharakterem. Był właściwie kimś z kim się utożsamiałem – i to właśnie było najbardziej przerażające. Ale do rzeczy… Był małomówny, nieśmiały, ale przy bliższym poznaniu okazał się dość elokwentny – przypuszczam nawet, że w wieku nastoletnim próbował pisywać wiersze, brzdękać na gitarze. Wszystko to jednak szybko wybiła mu z głowy mamusia. Po ślubie z moją ciotką zamieszkali w domu jego matki. Chorowała na raka wątroby. Będąc tam i widząc jak Bartosz uwija się wśród na poły pogardliwych poleceń matki, ciocia Zenia uznała, że to jest mężczyzna, którego można pokochać. Stwierdziła to już po ślubie, doktorze, nie przesłyszał się Pan. Nie chodziło bynajmniej o miłość romantyczną, ale o seks, który do tej pory nie miał czasu się dokonać. Jak to możliwe? No właśnie, jak to do cholery było możliwe, gdy młodzi ludzie wokół, bez względu na poglądy i pochodzenie, pieprzyli się jak króliki, a potem w ramach „antykoncepcji”, dokonywali, legalnych wtedy, skrobanek? Bartosz nie mógł mieć dzieci, a ja wiem tyle, że ciotka dowiedziała się o tym tuż po ślubie i nie załamała rąk. Znalazła wtedy uzasadnienie dla jego nieśmiałości, dla jego mruczenia pod nosem, wiedziała, że jego „upośledzenie” nie jest bezsensowne. Spędzali razem długie zimowe wieczory nad herbatą, rozmawiając, otwierając przed sobą obolałe dusze. „Myślałam wtedy, by go tylko nie urazić, nie powiedzieć jednego cholernego słowa za dużo” – tłumaczyła podpita ciotka. Adoptowali wtedy Krystiana, mieli więc wszystko, co „powinno mieć” normalne małżeństwo, co powinna mieć normalna żona: męża, małe dziecko i teściową w stanie agonalnym. Coś jednak odbiło ciotce. Zenobia chyba odkryła w sobie kobietę. Krągłe i duże, gwiżdżące* piersi, które powabnie wyglądałyby w koronkowym staniku. Usta, które tylko czekały na zaloty szminki i całą resztę, o której pewnie bym fantazjował waląc konia, gdyby to nie była moja ciotka… Kupiła to wszystko, Kupiła w sklepie w Bielsku i przywiozła do dziury, w której wtedy mieszkali… I zaczekała do wieczora, gdy teściowa przestała jęczeć, a twarz Bartosza nie miała już zwykłego, schizofrenicznego wyrazu … Zaprosiła go do sypialni, ściągnęła szlafrok i ukazała mu się niepodobna do wszystkich szarych peerelowskich myszek… A on uciekł. Przerażony, czym? Że mu staje? Że ona jest kobietą? Że może być taką „ladacznicą”? Nie wiem. Wyrok był jeden. Wygonić ją z wioski! Razem z cholernym, adoptowanym synem! Koniec historii. Usłyszałem o tym na weselu, od pijanej ciotki Zeni, a przypomniałem sobie dwanaście lat później, jadąc pociągiem do miejsca gdzie wylądowała ciotka wraz z Krystianem. Ale najgorsze wydarzyło się potem. Koniec sesji. Zaciemnienie. * gwiżdżące piersi - "...zdejmujesz stanik, a one gwizd na podlogę..." -
najbardziej znacząca osoba mojego życia
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
oficjalnie obiecuję: 1! Nie będzie w następnym epizodzie żadnego tytułu filmu. 2! Będzie następny epizod. 3! W ogóle może będę przez dłuższy czas wracał do pacjenta na kozetce doktora Szumana. ( nazywa się Szuman, bo najlepsi psychiatrzy to Żydzi, a to nazwisko ładnie brzmi i miło się kojarzy ) Natalio! Czy doktor Szuman nie analizował trochę Wokulskiego? 4! Pozdro! -
moje Ty nieszczęście Ty...
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wszyscy których znam i szanuje żyją jakby ich mózgi były przechowalnią zdań i słów pojęć i ich określeń i mówią precyzyjnie jak trzeźwy kardiolog operuje moje nieszczęście polega na tym że myślę obrazami pełnymi wstrząsającymi udźwiękowionymi i nawet ortografia i wymowa są dla mnie jak kamienie na polnej drodzę gdy biegnę do ukochanej by rzucić się jej w ramiona ach! te cholerne słowa! czasami biorę jedno lub dwa i mówię do nich jak szalony lub pijany moje Ty nieszczęście Ty... moje Wy nieszczęścia posiedzę nad wami trochę i zmarnuję mój cenny czas -
P e c e t - y
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Komputery, tak wrażliwe, czułe i subtelne Sformatowane do jedzenia, picia, srania i pieprzenia kiedyś miałem nadzieję na stałe łącze ale zdecydowałem się na modem bo Pecet-y się nie przyjaźnią, nie kochają tworzą tylko grupy robocze bywa też, że ten lub inny lepszy spryciarz lata z miejsca na miejsce z laptopem ale generalnie mają zapchane dyski różańcami codziennych danych filmami z przeszłości wyznaniami miłosnymi w formacie mp3 i twardą pornografią i wszystko ściągają nie szanują pożótkłych nośników uczuć nie szanują dłoni trzymających pióro szanują równy rytm procesora i spakowane zip-em papierosy i piwo szanują skondensowane wakacje bezrefleksyjne i bezuczuciowe wirusy o nazwie: filozofia, refleksja, poezja i piękno usuwają szybko, bo są zbyt niebezpieczne i zajmują zbyt wiele miejsca byle szybko pracować byle szybko kochać byle szybko wyjść z użytku -
Wyobraź sobie
Marek Hipnotyzer odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szczęście z długimi nogami jak foczka lśniące seksem pomachało cynicznie dłonią i odjechało samochodem Wdeptany w ziemię przez świat jakże mógłbym dalej iść zakładnik pragnień leżę i nie chcę żyć Wyobraź sobie czasami gdy wstane na równe nogi gdy odpuszczę to wszystko to gdzieś poza nerwami wszystko co naturalne pompuje mnie całego i z góry patrzę z góry mojego oświeconego umysłu na zakładników własnych pomysłow zakładników idei w białych wdziankach lub brunatnych zielonych i szarych mundurach smieszne marionetki gorszych niż ja i śmieszne jak transmitowana śmierć usychają gdy kamera nie jest skierowana w ich stronę lub uschnęliby gdyby stracili podziw tłumów... wyobraź sobie że nie ma Raju to proste jesli się spróbuje nie ma też piekła pod nami nad nami niebo góruje wyobraź sobie że wsyscy ludzie są jak ty i ja