![](https://poezja.org/forum/uploads/set_resources_4/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
anna_rebajn
Użytkownicy-
Postów
1 430 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez anna_rebajn
-
Nieskończoność
anna_rebajn odpowiedział(a) na cezary_dacyszyn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Penta znakomicie uzupełnia całość, ale w pozytywnym sensie. Zabawa słowami. Ale co to "gandzia"??? Pozdr. a. -
Anno bardzo podoba mi się Twój wiersz. Zainspirowana pierwszą zwrotką napisałam swój. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Pięknie piszesz - kobieco i bardzo malowaniczo. Podoba mi się całość, ale rzeczywiście pierwsza zwrotka - to majstersztyk. Cudowna. anna
-
w pogoni za babcią
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pamiętam moment gdy zobaczyłam ja po raz pierwszy. Miała ponad dziewięćdziesiąt lat i wierzcie mi, wyglądała na swój wiek. Dziewięćdziesięcioletnie było w niej wszystko. Może poza spojrzeniem, którym przeszywała mnie niemal na wylot - od czubka głowy, przez krótkie cętkowane spodenki, aż po czarne pantofle, których dziś za nic w świecie nie założyłabym już na nogi. Ale cóż, młodość ma swoje prawa. Przynajmniej powinna je mieć, bo bystre spojrzenie babci mówiło coś zgoła innego. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to żeby nie umarła w czasie najbliższych pięciu lat, podczas których planowałam zacząć i skończyć studia. Obserwując niepokojąco blady odcień skóry i do granic możliwości opuchnięte nogi, obliczałam niecierpliwie rachunek prawdopodobieństwa. Wynik nie wydawał się pomyślny. Najbardziej w świecie bałam się duchów, a ona wyglądała na taką, która z pewnością nie omieszka przychodzić. Miałam w tym zakresie już pewne doświadczenie i bynajmniej nie było to doświadczenie dobre. Co do babci - nie przepuściłaby takiej okazji. Widziałam to w jej oczach. W tamtej chwili był to wystarczający powód, żeby modlić się dla niej o naprawdę długie życie. Oczywiście, jeśli nic nie pokrzyżuje mi planów. Czas pokazał, że były to rokowania niemożliwe do realizacji, bo studia wydłużyły się o rok. Niemniej dla wątku babci w moim życiu nie miało do już istotnego znaczenia, bo delikatnie rzecz ujmując, odeszła dokładnie pod koniec pierwszego roku. Zupełnie nie przejmując się moimi obawami o to co ewentualnie mogłoby nastąpić później, gdyby okazało się, że właściwie nie chciała jeszcze umierać, a śmiercią jest rozczarowana tak bardzo, że zamierza wracać przy każdej nadarzającej się okazji. Niemniej zmarła kulturalnie - tuż po ostatnim egzaminie z prawa rzymskiego. Jak przystało na damę, którą była bez najmniejszych wątpliwości. Szczęściem w nieszczęściu - był to ostatni egzamin i zaraz po pogrzebie mogłam natychmiast wyjechać, nie zaglądając nawet do kuchni, którą przyszło nam dzielić przez miniony rok. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać tej kuchni późnym wieczorem. Była to możliwie najbardziej odstręczająca kuchnia, jaką przy odrobinie dobrej woli można sobie wyobrazić w starej łódzkiej kamienicy. Wąska, ciemna i długa. Na samym końcu, przy malusieńkim okienku, wisiało nieduże porysowane i niemal matowe lustro, które rzucało się w oczy za każdym razem kiedy wchodziło się do pomieszczenia. A babcia z upodobaniem się w nim przeglądała. Na domiar złego urocza staruszka właśnie do kuchni żywiła niczym nieuzasadniony sentyment, upatrując we mnie wroga, który przebywa tam specjalnie po to, żeby zakłócić błogi spokój jej w miarę uporządkowanej starości. Byłam pewna, że jeśli tylko umrze, natychmiast odwiedzi to chmurne pomieszczenie i w miarę możliwości, będzie to robić systematycznie, a moja noga, choćbym miała jeść tylko listki sałaty - w kuchni więcej nie postanie. Jedyny problem polegał na tym, że aby formalnościom stało się zadość - należało udać się na pogrzeb. Przez miniony rok zdołałam nieco przywiązać się do babci, więzami uczuć ciepłych i pełnych zrozumienia dla wieku i słabości, jakie ten wiek ze sobą niesie. A że niósł, ręczę obiema rękami. Nikt z takim namaszczeniem nie opowiadał mi o ciężkiej i pełnej cierpienia śmierci przodków, którzy zamieszkiwali w moim pokoju przed kilkudziesięciu laty. Spali na tych samych sprowadzonych z Wiednia rzeźbionych kanapach i chodzili po tej samej drewnianej klepce. (Sądząc po odgłosach, które miałam wątpliwą przyjemność słyszeć niemal każdej nocy – do klepki w przedpokoju, przodkowie przywiązani byli wyjątkowo mocno). - Dobranoc, moje dziecko - wysączone starannym, przyciszonym szeptem nie mogło być i nie było zapowiedzią dobrej nocy. A wracając do pogrzebu... Tu jak światełko w tunelu pojawiła się propozycja, żebym pojechała na cmentarz razem z mieszkającymi w pobliżu studentami. W sumie trzy osoby, ale zawsze coś. Zdarzało się, że robili babci drobne zakupy, a żeby się nie narazić na wzrok przeszywająco – upokarzający – z uporem twierdzili, że są rodzeństwem. Wierzcie, że nie byli. Mogłam przekonać się o tym wielokrotnie i doprawdy nie wiem, czy babcia dała się oszukać, czy raczej tylko dla porządku udawała, że nie wie o co chodzi, żeby nie zajmować stanowiska w sprawie. W końcu sama sobie zakupów nie mogła zrobić, więc dobre i „rodzeństwo”. Kiedyś puszczając do mnie oko, o ile w ogóle staruszki są w stanie puścić oko nie marszcząc przy okazji skóry nie tylko na twarzy ale i całym ciele, zapytała czy wiem, że to jest RODZEŃSTWO. Potulnie kiwnęłam głową, jak przystało na osobę, która coś wie, ale nie wie, czy może się przyznać, że to wie. Było to więc kiwnięcie delikatne, niemal niezauważalne i z pewnością mało przekonywujące. Pamiętam, że pogrzeb miał być w samo południe, w ostatnim dniu czerwca. Łódzkie nekropolie nie były dotychczas ulubionym miejscem moich spacerów, więc dziękowałam opatrzności, że cmentarnej kaplicy nie muszę szukać samodzielnie. Dojechaliśmy sporo przed czasem. Cmentarz olbrzymi. Wejść co najmniej kilka. Niedaleko głównego wejścia, nieco w głębi cmentarz stała olbrzymia, długa kaplica. Sądziłam w swoje naiwności, że to miejsce ostatniego pożegnania. Kiedy otworzyliśmy drzwi, okazało się, że to miejsce spoczynku – tymczasowego. Powiało chłodem. Kaplica miało dobre kilkadziesiąt metrów, choć zaraz po wyjściu dałabym głowę, że co najmniej dwieście. Ale nie było czasu na głupoty. Zbliżała się pora uroczystego nabożeństwa i należało natychmiast odnaleźć babcię, a raczej trumnę, w której babcia cierpliwie oczekiwała na swoje pięć minut. Ponieważ w pobliżu nie udało nam się dojrzeć nikogo z rodziny, znalezienie trumny i trzymanie się jej wydawało się jedynym, rozsądnym rozwiązaniem. Zatem należało wejść do kaplicy raz jeszcze i w miarę szybko podjąć kroki zmierzające do odnalezienia babci. Przed kaplicą stało nas czworo. Jeden chłopak, powiedzmy Krzyś, któremu nie wypadało przyznać się, że nie stać go na heroiczny czyn poszukiwania umarłej i trzy dziewczyny, w tym ja. Dwie natychmiast usiadły na ławeczce okazując pozostałym swoje bezgraniczne zaufanie w sprawie, albo jak to woli – zdecydowaną postawę nie angażowania się. Ja musiałam być na pogrzebie, z powodów sobie tylko wiadomych, więc padło na mnie. Otworzyliśmy ciężkie drzwi i weszliśmy z Krzysiem do środka. Na środku stały dwa puste katafalki, a za nimi na ścianie wisiał ogromy drewniany, czarny krzyż. Kaplica wydawał się długa i wąska. Jednak było to wrażenie mylne. Wzdłuż całego pomieszczenia, bo obu stronach ciągnęły się rzędy maleńkich ciasnych pokoików, w których stały w równych rzędach po cztery trumny. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak łóżka piętrowe, albo wagony sypialne, tyle, że zawartość drewnianych skrzynek, nijak nie pasowała do wyobrażenia sypialnego wagonu inter city. Zatem należało wejść do każdego pomieszczenia i sczytać tabliczki informacyjne znajdujące się na wiekach trumien. Fakt, że przy trumnach stojących wysoko, należało się wspinać na place – był zgoła najmniejszym problemem. Pełnej odwagi starczyło nam na pierwsze dwa pomieszczenia – czyli osiem ciał. Swoisty delikatny mdły zapach nie pozwalał zająć myśli niczym innym niż tylko wyobrażaniem sobie zawartości trumien. W zależności od wieku „pacjenta” – wyobraźnia podsuwała skwapliwie możliwą przyczynę zgonu. Od starości, choroby, wykrwawienie po operacji, po utopienie i wypadek samochodowy. Aż dziw, że nie szukaliśmy na posadzce śladów krwi. Ponieważ dla podtrzymania atmosfery skupienia, a może dla oszczędności, kaplica nie była nadzwyczaj dobrze oświetlona – całość poszukiwań, gdzieś po szesnastym nieboszczyku – całkowicie przerosła nasze możliwości. Wycofaliśmy się nader szybko nie oglądając się za siebie. Mogłabym przysiąc, że czułam na plecach rozczarowane spojrzenia wszystkich tych, których nazwisk nie zdecydowałam się przeczytać, kierowana brakiem cywilnej odwagi. Od czasu tamtego zdarzenia stoję na stanowisku, że z dwojga złego wolę z umarłym kontakt oko w oko w otwartej trumnie – niż całe zastępy trumien zamkniętych i anonimowych, w których czają się ciała bliżej nieznanych mi osób, a które zmarły w sposób z pewnością bardzo, bardzo różny. Bogu dzięki, po wyjściu, zaraz odnaleźliśmy właściwą kaplicę, która jak się okazało cały czas była w zasięgu naszego wzroku – po drugiej stronie ulicy. Babcia uczciwie oczekiwała na rozpoczęcie ceremonii. Formalnie. Tak naprawdę jestem pewna, że pamiętając moje cętkowane „majtki” (jak zwykła je nazywać) – z uśmiechem niemałego zadowolenia śledziła nasze zmagania z rzędami większych i mniejszych trumien. Może nawet siedząc na wieku jednej z nich lub dla lepszego efektu, na gładkim blacie pustego katafalku robiła z potencjalnymi nieboszczykami zakłady ile wytrzymam. Odetchnęłam, gdy w końcu ją zakopali. Potem, jak się można było spodziewać przyszła oczywiście, a nawet przejrzała się w swoim lustrze, udowadniając tym samym, ku rozpaczy jednej ze studentek, że duchy istnieją naprawdę. Ale to całkiem inna historia… -
to najbardziej :)) pozdrawiam i mnie to najbardziej Jacku :-)) Pomyślałam, że na kanwie tego możnaby napisać cały wiersz. A
-
w tej jednej chwili pozwoliłeś mi poznać strach przede mną jakim się stałem a koniec jest jak światło które w ciasnej sali jaży się nad głową gdzie dni widać jaskrawe i noce siebie się boję najbardziej i prawdy o sobie której nie poznałem a która powraca by odejść wraz ze mną i jeśli jestem solą tej ziemi to łzą się zaczynam i kończę
-
rzut beretem
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
chcę wiedzieć czy nam wolno całkiem przez przypadek odejść z kręgu świata i zdania nie skończyć zwykłego przepraszam nie zostawić za sobą jak drzwi zatrzaśniętych teraz klamki szkoda którą po kolei czas wciska do ręki -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Oxyvio - to zaszczyt dla wiersza trafić do Twojego ula :-)).a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie chowaj! Wierz mi - moje też by się tam czuły jak u siebie :-)). Internet stwarza po prostu możliwość bieżacego konfrontowania tego co piszesz z odbiorcą. To pozwala uczyć się nieco szybciej. :-)). a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Sama wiesz Magdo, że dobry wiersz, który podoba się prawie wszystkim jest wypadkiem przy pracy. Po prostu się zdarzył :-)). Ale i tak się cieszę, że zdarzył się właśnie mi. A -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję Nato. Tak wyszło - z nudów ;-).a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rzeczywiście można go ładnie przeczytać. Jest lekki. :-)). Chętnie posłuchałbym go z ust Karoliny. A -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Czasem po prostu dobry wiersz się przydarza i tyle :-)). Też nie umiem tak pisać :-)). a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Cieszę się Oxywvio, że Ci się spodobał. Spotkałam się z komentarzem, że wiersz nie jest o miłości tylko o kochaniu, a to zupełnie co innego ;-)) . pozdr. a -
o miłości nie z nudów
anna_rebajn odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
a w sercu chyba nieprzypadkiem ciszy serdeczne drży westchnienie uchem nie złowisz ani wiatrem jej nie rozproszysz nie rozwiejesz pulsuje myśli słodką nutą cisza ukryta w serca garści z miłością przyjdzie takie jutro gdy ją uwolnisz w wyobraźni Ukłony dla Ciebie Jacku :-)). I serdecznie dziękuję za dedykację. Dam do ula, bo to pierwszy wiersz dla mnie :-)) A -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
lecz nim ją ujął w zdjęć oprawę uchwycił wdzięcznych ruchów powab miętą pachniała mu i wiatrem więc zapach zamknął w kilku słowach Pomyślałam, że zanim urodzi się ta miłość prawdziwa - najpierw jest zachwycenie. Jest powiedzenie - poczuć do kogoś miętę - to jest to zauroczenie! Ta mięta jest na progu. Najpierw. Stąd w wierszu. :-)) cieszę się, że zainspirował... :-)). Pozdrawiam ciepło. A -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
:-)) Pozdrawiam Taro:-) Twoje komentarze są tak entuzjastyczne, że wydajesz się prawdziwsza ode mnie. Nie pozstaje mi nic innego jak pod stół :-)). A posuń się proszę i pod stołem zrób trochę miejsca bom mizerna razem schowamy się pod spodem niech inni znają się na wierszach -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No i co mam napisać? Na pewno można lepiej i dużo lepiej. Po prostu za mało czytamy ;-)). a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pogoda sprzyja nudzie :-)), więc pomyślę. a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bo to miało być babskie :-) Och babą jestem na wskroś babą od czubka głowy po pięt styczną które prowadzą w lewo w prawo krążą jak muchy myśl za myślą warkocz odchudził się i zniknął jak kolor kwiatków w starej kiecce nie wodzę wzrokiem póki widno bo nocą widać znacznie więcej Pozdr. a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dobrze, że nie po angielsku - czyli lakonicznie :). a -
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A wiesz, że wiersz był odpowiedzią na to, że o miłości pisze się z nudów? Pomyslałam - skoro z nudów - to temat w sam raz dla mnie :-)). I wyszło jak wyszło. Pozdr. a -
Trochę skojarzył mi się z wierszem - nie o zupie pomidorowej :-). Podoba mi się męskie wspominanie - jest twarde i miękkie jednocześnie. Bez upiększeń, górnolotnych metafor. Tak było, więc zostało zapisane wprost. kiedyś ukradłem pieniądze kiedyś byłem dzieckiem i tego nie żałuję po prostu byłem ciekaw świata grzebałem w szufladach zaglądałem pod łóżka podwórko z perspektywy drzewa jest piękne jak nogi sąsiadki na wysokich obcasach To bardzo!
-
z nudów napiszę o miłości***
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Z nudów napiszę o miłości Że warto kochać nawet kamień Brzydotę szarość koszmar nocny Smętność jesieni śnieg i zamieć Zmarszczonych dłoni niełagodność Stopę koślawą nie na wymiar Oko co widzi twarz nieostro (Szczęście że sercem więcej widać) Kościółek skromny ale w sam raz Wróbla na krzyża przedramieniu Jeszcze przezwisko (brzydki wyraz) Łzę która trzęsie się ze śmiechu Nieśmiałe próby śmiałych spojrzeń Czas oprawiony w ramkę zdjęcia Prawdę że miłość można dojrzeć Tam gdzie dojrzała najpierw mięta -
w miejskim parku
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
park zieleń roztoczył wokół laski i głowy ławka miejsce podała wiatr szepnął zajęte gołąb przysiadł na brzegu z gruchaniem miarowym gdy liście spokojne głaskały powierze laskę dłoń zatrzymała w rzeźbionej oprawie gdyby malarz to widział uchwyciłby może kruchość chwili minionej lecz nie był malarzem ten co przyszedł odpocząć jak kiedyś w ogrodzie gdy młody był jeszcze (ot jabłoń z jabłkami) i śmiejąc się ganiał dziewczynki wspomnienia a których portrety czas ujął w dwie ramy od wtedy do teraz w odruchu zdziwienia -
między snem a drzwiami
anna_rebajn odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Sznurek zawdzięczam Annie Parze, bo ma oko do średniówek. W pierwszej wersji kulał warsztatowo. Teraz jest lepiej. Ukłony Anno :-)). a