Jesień przemiła pani
Uroków ma tysiące,
Srebrem ciebie omami,
Biciem serca gorącym.
Przyjdzie naglym marzeniem
Mgiełką zasnuje oczy
I gorącym pragnieniem
Może jeszcze zaskoczyć.
Potrafi wznieść na szczyty
Czułości i rozkoszy,
By nagle z wielkim krzykiem
Na sam dół się stoczyć.
Skropić policzki łzami,
Jakby rzęsistym deszczem.
Odświeżyć dawne rany
Jednym nieczułym gestem.
Jesień to zbiór owoców:
Tych słodkich i tych gorzkich,
Tych hodowanych w pocie
I tych co same rosły.
Jesień to czas wieczorów,
Refleksji i nadziei,
Dla ciebie szansa spora
By jeszcze siebie zmienić.
Na odlot samolot czeka
gdzieś za horyzont powiek.
Nieważne: cieć, poeta
Odleci dobry człowiek.