Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. No właśnie. Normalnie tak się robi, że jeżeli człowiek nie ma dobrego biletu, ale ma jakoś zbliżony i widać, że nie próbuje nikogo nabrać, to każe mu się dopłacić - i basta. Ale ten kanar, który czepnął sie mojej Małgośki, był zwykłą świnią. Przecież jasne, że ona nie chciała oszukać PKP na kilka (słownie: KILKA) groszy! Dzięki za opowieść, Panie Biały. Pozdrawiam.
  2. Ta jest! Kwitnie, a ja się zwijam jak w ukropie. Państwo przy stoliku pod oknem - dwie lampki wina, tamci przy kiblu kawa i wuzetka, przy wejściu śledzik i zestaw czystej / a to koledzy/. Tekst miodzio, sobie coś przypomniałem. Ostatnio na dworcu w Poznaniu/ pociąg relacji Szczecin - daleko, daleko/ miałem przyjemność stać na korytarzu, tak w rejonach kibelka, bo od Szczecina były tylko dwa wagony drugiej klasy, reszta sypialne. A w Poznaniu, po koncercie do naszych obu wagonów wlazło jeszcze z trzysta luda. Miałem przyjemność podróżować z nosem wtopionym w kruczoczarne, kręcone, długie włosy seniority, obróconej do mnie tyłem, więc im niżej mnie, tym było bardziej niebiańsko. jakoś tak po dwudziestu minutach, coś " mojej" muzie się nie spodobało i odwraca się z grymasem i się pyta - co Pan robi? - Stoję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Osobiście jestem gorącym zwolennikiem PKP, MZK, KKL, PTM, PTTK, ZHP, szczególnie autobusu podmiejskiego linii 65 z przesiadką na 66 albo 75 oraz linii pośpiesznych A i E w godzinach szczytowych. Zazdroszczę fanom madonny powrotu z koncertu! Takie rzeczy to tylko w Polsce! Ha ha ha!!! Świetne! Marcin, ej, Ty zbereźniku! ;-DDD
  3. Dziękuję, zastosuję się. ;-)))
  4. Piszę o naszych wspólnych [u]znajomych[/u], z którymi utrzymujemy kontakty poza forum. W rozmowach ze znajomymi na temat wspólnych znajomych nie widzę nic złego. I tyle. Ale skoro sobie nie życzysz, żeby rozmawiać o Tobie, no to nie. Nie spodziewałam się takiej reakcji, jest mi trochę przykro, ale skoro nie życzysz sobie, to więcej nie będę z nikim na Twój temat rozmawiać i niczego słuchać o Tobie. I już, tylko tyle.
  5. E tam, przenoszę się tutaj - także na Prozie - do Petki, bo tu u Was jest jednak najfajniej. :-))) Tam w Zetce nikt nie komentuje, nie czyta, nie ma życia, nul. A tutaj - życie towarzyskie kwitnie! I w to nam graj! Bomba! :-))) I znowu historia całkowicie prawdziwa, nic nie jest tu zmyślone. Spotkało Was coś takiego? Jeśli tak, to opowiedzcie.
  6. Lato. Zapach drzew i trawy, blask słońca, radosny stukot pociągu. Kolei Mazowieckich. Wszystko to nie tylko w naturze, ale i na zielonych wagonikach ze słoneczkami. Sama radość i smak wakacji. Małgośka jedzie do przyjaciółki na działkę, bo nie stać jej na dalsze podróże. Ale będzie fajnie: z Aśką rozumieją się jak bliźniaczki, zawsze jest im razem wesoło i ciepło jak w rodzinie. Jej rodzice też lubią Gośkę i nigdy nie są skrępowani jej obecnością w małym działkowym domku. - Proszę bilety do kontroli - rozlega się tubalny głos w tłumie pasażerów przy drzwiach. Dziewczyna podaje swój bilet konduktorowi, uśmiechając się do niego wesoło. - Poproszę legitymację - słyszy. - Legitymację? - pyta zdziwiona - Ja nie jestem studentką, chodzę do prywatnej szkoły policealnej, więc moja legitymacja nie uprawnia mnie do zniżki. Nie mam jej ze sobą. - Jak to pani nie ma legitymacji? To jakim prawem jedzie pani na bilet szkolny? - Nie na szkolny. To jest ulgowy dla młodzieży do dwudziestego szóstego roku życia - odpowiada uprzejmie coraz bardziej zdziwione dziewczę. - Co mi pani chce wmówić? Co pani myśli, że ja się nie znam na biletach?! To jest zniżka szkolna, o, tutaj ma pani napisany procent zniżki, czarno na białym! - Ja… ja się nie znam na procentach… Prosiłam w kasie o zniżkę do dwudziestego szóstego roku życia… - Ja nie wiem, o co pani prosiła, ale tu ma pani procent szkolny, a nie do dwudziestego szóstego. Poproszę dowód. - No ale przecież mam bilet… Czy to taka duża różnica? - Nie mam czasu na dyskusje! Pani nie posiada ważnego biletu, uprawniającego panią do przejazdu, i koniec. Proszę dowód, piszemy mandat. Nieśmiałe, przerażone dziewczę podaje konduktorowi dowód, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Przecież nigdy nigdzie nie jeździła bez biletu! Nigdy nie próbowała nikogo oszukać! Co się tu dzieje? Dlaczego? Za co? I najgorsze: jak to powiedzieć mamie? Zarabia tak niewiele, ciągle muszą ściubić, oszczędzać, wszystkiego sobie odmawiać, żyć półgębkiem - a tutaj ten idiotyczny mandat! Ile? Sześćdziesiąt siedem złotych?! Boziu! - Wypisałem mandat promocyjny. Jeśli pani zapłaci do końca tego tygodnia, to będzie tylko tyle. Może się pani odwoływać, oczywiście, ale w przyszłym tygodniu już będzie kosztowało ponad dziewięćdziesiąt złotych. Miłego dnia życzę. Gdzie jest telefon? Trzeba zadzwonić do matki. Czego on życzy?!... O, jest. Co robić? Wracać i się gdzieś odwoływać? Jechać do Asi mimo wszystko? Co ro… - Mama? Posłuchaj, ja… Konduktor… wypisał mi mandat za jazdę bez ważnego biletu. Ale ja mam bilet! Tylko że kasjerka sprzedała mi nie taki, jak trzeba! Ale jego to nic nie obchodzi! Co ja mam robić?! Mam wracać? Składać reklamację? Ja nie wiedziałam!... Tu nie jest napisane, co to za zniżka i komu przysługuje, tylko są procenty!... Same procenty! - Spokojnie, jesteś na wakacjach, odpoczywasz. Wyluzuj, kochanie. Reklamację ja też mogę napisać i wysłać za ciebie. Tylko opowiedz mi dokładnie, co się stało. Po kilku minutach rozmowy Małgosia niemal spokojnie wkracza na teren działki swej przyjaciółki, myśląc, że gdyby nie mama, nie miałaby w tym roku żadnych wakacji. Tymczasem matka dziewczyny opisuje w reklamacji dokładnie przebieg wydarzenia z pociągu, prosząc o anulowanie kary, która jest wynikiem oczywistej pomyłki kasjerki. Po dwóch tygodniach nadchodzi odpowiedź Działu Reklamacji Kolei Mazowieckich, że kara jest jak najbardziej uzasadniona, gdyż pasażerka podróżowała bez ważnego biletu, zaś kasjerka w czasie przesłuchania stwierdziła, iż sprzedała pasażerce taki bilet, o jaki ona prosiła; nie ma więc podstaw do anulowania mandatu. Wobec takiego argumentu wymiękają nawet najtwardsi, bo tu już naprawdę nie ma co odpowiedzieć. Toteż nie pozostało nic innego, jak po powrocie z wakacji iść do Kolei Mazowieckich i zapłacić prawie stówę mandatu za to, że przez pomyłkę (nieważne, czyją) jechało się na bilet o dwanaście groszy tańszy niż należało. W budynku Kolei tłok i tumult - liczni pasażerowie stoją w kolejce do płacenia mandatów, klnąc i pomstując gromko. Można by pomyśleć: naród oszustów, włóczęgów jeżdżących „na gapę”, niczym w awanturniczych powieściach Jacka Londona! - Miałem ważny bilet, taki jak trzeba! - kulturalnie, inteligentnie wyglądający jegomość pokazuje bilet Kolei Mazowieckich - Tylko skasowałem go nie w tym kasowniku! Przed wejściem na perony są kasowniki, obok siebie są takie na bilety MZK i takie na bilety MK. Ja skasowałam w kasowniku MZK, dla pasażerów Szybkiej Kolei Miejskiej, a nie Kolei Mazowieckiej. Rozumie pani? Pomyliłem się. I za to kazali mi zapłacić mandat! Nikogo nie obchodzi, że mam bilet! Nie przyjęli reklamacji! Nic ich nie obchodzi! Ja od dziesięciu lat nie jeździłem pociągiem, tylko samochodem, ale ponieważ tak bardzo się reklamuje PKP i Kolej Mazowiecka, to pomyślałem sobie: co będę zatruwał środowisko i męczył się za kierownicą, pojadę na piknik pociągiem. Ależ się dałem nabrać! Te kasowniki obok siebie… Już nigdy więcej noga moja w polskim pociągu nie postanie! Nigdy więcej! - Ja też miałem bilet - zaczyna swoją opowieść starszy pan w okularach, wyjmując zmięty nieco świstek z kieszeni. Ale tego już nie będziemy opowiadać. Szkoda papieru. W kolejce stoi jeszcze dużo podobnych opowiadaczy. Każdy pasażer ma swoją historię.
  7. Odczytuję wiersz jako wyznanie jakiegoś zawodowego ratownika czy strażaka: nie zabiłem, ale to nie wystarczy w Sądzie Ostatecznym - powinienem był uratować tylu a tylu ludzi... Nie wyrobiłem normy, przepraszam, wiem, że spotka mnie kara. Współczuję temu Peelowi takich wyrzutów sumienia. O rany!... Jak dobrze, że ja w takie "kary" nie wierzę... ;-) Nie, nie podoba mi się. Pozdrawiam i przepraszam, ale szczerze niestety.
  8. Adolfie, wiesz, że ogólnie bardzo lubię Twoje wiersze. Ale ten do mnie zupełnie nie przemawia. Nie żal mi żołnierzy polskich czy amerykańskich, którzy na własne życzenie giną w Afganistanie. Tak samo, jak nie żal mi ochotników, którzy giną w jakichkolwiek innych wojnach inwazyjnych (w odróżnieniu od obronnych). W latach 70-tych młodzi Amerykanie masowo odmawiali służby wojskowej i wyjazdu do Wietnamu (dezercja! - za to groziła czapa!). Czy byłoby na to stać teraz Polaków (wobec wojny w Afganistanie na przykład)? Wątpię. Bo byłam na manifestacjach pokojowych w tej sprawie - i widziałam "poparcie". Wątpię. I nie żal mi ochotników. Niech sobie giną, skoro chcą i skoro świadomie poszli zabijać.
  9. Wspaniałe życzenie. O, to jest cała mądrość życiowa! Ta jesień jest najważniejsza w życiu; nie wiosna urzeczeń, nie lato urojeń, ale właśnie jesień - niezapomnień, zrozumień, dostrzeżeń. Żeby tylko ludzie chcieli to rozumieć!... Dziękuję za przepiękny wiersz, który dał mi dużo wiary w siebie. I pozdrawiam, Beato. Joa. :-)
  10. Już to komentowałam gdzie indziej. A tu tylko daję plus. :-)
  11. Naprawdę uważasz, że w takich właśnie pytaniach ujawnia się różnica między płciami? I że jeśli kobieta wraca pijana nad ranem bez uprzedzenia, to takie same pytania ze strony faceta nie są idiotyczne i nie świadczą o różnicy płci? Chłopy w takich sytuacjach ich nie zadają czy co??? Poza tym to nie jest wiersz, tylko bardzo prozaiczny i niemądry wywód: Różnica (między płciami). Gratulujmy sobie trzeźwości, bo gratulując, myślimy o tak zwanym męskim rozsądku. Niektórzy całkiem inaczej rozumieją ten termin. Łatwo to sprawdzić, wracając do domu nad ranem - pytania: "gdzie byłeś?" i "dlaczego tak późno?" - wydają się zawsze idiotyczne, a nad ranem całkiem bez sensu. Zastanawiam się wtedy, kto z interlokutorów jest trzeźwy, a raczej - dlaczego jeden z nich nigdy nie trzeźwieje? Płeć nie ujawnia się czytelnie, gdy opadną majtki. Wyraziściej, gdy pada słowo. Tekst niepoetycki oraz obelżywy dla kobiet. W sposób oczywisty. A to, że pociąłeś go na wersy, to nie dodaje mu poetyckości. Ani mądrości filozoficzno-psychologicznej. Tyle, Jacek. Nie ma tu Poety ani Mężczyzny. Pa.
  12. Nie rozumiem. Zależność jest czegoś od czegoś. I już. I nie ma od tego odwołania. Więc jeśli w wierszu jest zależność czegoś (np. "zależność zewnętrznych warunków"), to musi być dodane, od czego. Od czego te zewnętrzne warunki są w Twoim wierszu zależne. Rozumiesz? KaPeWu? Myślę, że tak, mimo przekomarzania się. ;-))) Buźka.
  13. Na forum??? Nigdy nie rozmawiam o nikim na żadnym publicznym forum!!! A o Tobie po prostu nie zamierzam w ogóle z nikim już rozmawiać. Nic z tego. Nie ma Cię. Próżnia. Nie chcesz istnieć wśród znajomych. Nul. No właśnie. I o to chodzi w tym wierszu. O nic ionnego. To znaczy - z jakim stanowiskiem? Bo do tej pory starałam się wykazać Ci, że ja nie reprezentuję stanowiska, jakie mi zarzucasz. A Ty nie umiesz dostrzec moich argumentów i odpowiedzieć na nie. Natomiast zarzucasz mi osądy, których nigdzie nie wyrażam. Tak wygląda nasza dotychczasowa rozmowa. I rzeczywiście więcej nie ma sensu tego wszystkiego powtarzać, bo po co? Pozdrówka. Dobrej nocki. Joa.
  14. nie mogę się z Tobą zgodzić. o nadziei, miłości, jaka jest i jaka powinna być, i co z nią związane - samotności, rozstaniach, staniu na jej krawędzi, rozczarowaniach, zawodach, upadkach, pytaniach "po co jesteśmy", o bólu, że piekło jest na ziemi i gdzie jest ten upragniony raj, o marzeniach i że trzeba odwagi, żeby po nie sięgnąć, że trzeba w nie uwierzyć, żeby się ziściły - o tym już TYLE było i na TYLE sposobów, że nie jest to wcale nowatorskie spojrzenie. jeśli nie znasz zbyt wielu wierszy o podobnej tematyce / spojrzeniu, to proponuję więcej czytać (ale nie tych z internetu pisanych przez nastolatków) ;) pozdrawiam ali Ali, być może masz rację, muszę się zastanowić. Daj mi czas do jutra lub pojutrza. OK? ;-) W każdym razie nie zamierzałam tym razem napisać niczego nowatorskiego. To ma być po prostu piosenka, nie najgłupszy tekst do zaśpiewania, zwany "poezją śpiewaną" lub "piosenką autorską". Zresztą okrutnie lubię ten "naiwny" gatunek poezji. I tyle. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dalszych rozmów. :-) Joa.
  15. Oj, Wuszka, Wuszka, a ja nigdy nie piszę o innym konkretnym człowieku, jak też nigdy nikogo nie osądzam (przynajmniej nie publicznie i nie w takich kwestiach, jak jego miłość/niemiłość/intymność). Gdzie Ty to czytasz u mnie, do cholewy?! O tak, tego jestem pewna. Wybacz, ale przy tym się upieram (choć Ty nie musisz podzielać mojego poglądu i nie zamierzam Cię do tego zmuszać - bez obaw). Zauważ, że nie mądrzę się tu, z czego organicznie składa się miłość i jakie są jej przejawy, przebieg, ewolucja itd. - a tylko twierdzę, że podstawowe jej składniki albo motory - to uczucia plus rozum. Nic więcej. Nie zgadzasz się ze mną? Masz prawo. Ale w takim razie proszę o uzasadnienie. Bo to, co napisałaś do tej pory, to nie tylko nie uzasadnia takiego poglądu (że miłość to brak rozumu, a tylko zaślepione uczucie), ale nawet zaprzecza temu! W tym chociażby fragmencie Twojej wypowiedzi, który zacytowałam w poprzedniej wymianie zdań tutaj. To oznacza, że nadal nie rozumiesz, o czym piszę! - zarówno w wierszyku, jak i w odpowiedziach do Ciebie. Te zmiany i ewolucja miłości - to jest właśnie ciężka praca intelektu!!! I jeśli rozum tu zawodzi, to związek wali się na amen - drogą źle pokierowanej ewolucji. I to każdy związek: między mężczyzną a kobietą, między rodzicami a dziećmi, między dziećmi a rodzicami, między dziadkami a wnuczętami i odwrotnie, między przyjaciółmi... W związkach między ludźmi, zwanych emocjonalnymi, niezbędne są także myśli, refleksje, filozofia. Inaczej - klops! Absolutny. I Ty wiesz to tak samo dobrze jak ja. A po co się czepiasz w takim razie? Ano, boś jest prowokatorka i lubisz dyskusje. Dlatego. Innego powodu nie widzę. ;-))) O, widzę, że Panna Nieomawialska? Sorry, więcej o Tobie nic nie będzie w [u]moich[/u] kuluarach! ;-))) Mania? Ależ to wyłącznie moje stwierdzenie w naszym tu dialogu - i nie dotyczy bynajmniej Ciebie! Dlaczego je sobie przypięłaś? Pasuje??? Nic o tym nie wiem, Bóg mi świadkiem! Wiesz co, obruszasz się o moje różne (ogólne!) zaszeregowania i określenia, a tymczasem sama przypinasz mi różne"kwiatki do kapoty": a to jestem "wyrachowana", a to "oceniam, co jest naiwnością wewnątrz człowieka, a co nie jest", a to "osądzam uczucia ludzi wewnątrz nich", a to zdaje mi się, że "umiem określić, czym jest miłość od początku do końca" i jeszcze kilka innych, dość obraźliwych etykietek... Eeeee tam, weź se kup trupa! No naprawdę! Nic z tych zarzutów nie jest rzeczywistością. NIC!!! Twoje oceny autora na podstawie wierszyka są mocno krzywdzące! A ja - jeśli w komencie jakim napisałam o Tobie jakiekolwiek zdanie osądzające - to najwyżej dla samoobrony i z przekory, żeby przeciwstawić się Twoim personalnym atakom. Tylko tyle. Dlatego przyjmuj to z przymrużeniem oka. Natomiast "plotki" o Twojej miłości były jak najbardziej życzliwe i pełne radości. Ale naprawdę nie musimy nigdy więcej mówić czegokolwiek na Twój temat. Wystarczy, że tak zadecydujesz i napiszesz to, na przykład teraz do mnie. Więcej nie będzie o Tobie mowy. Nigdy. Mamy tysiące innych ciekawych tematów. Zaprawdę. Pozdrówka, Aśka, i życzę zdrowia jak najlepszego - trzym się z humorem. Joa.
  16. to znaczy co, pała? ;))) Będę jednak apelował Oxyvio, bo się nijak nie zgadzam. Istnieje coś takiego, jak "zależność uwarunkowana zewnętrznie", nieprawdaż? Tak zresztą było w pierwotnej wersji, ale później jednak to zmieniłem, bo mi się nie podobało. Czym zresztą różni się "zależność warunków zewnętrznych"/"zależność zewnętrznych warunków" od "zależności uwarunkowanej zewnętrznie"? Niczym. Jeśli jednak i to Cię nie przekonuje, to może inna opcja. Zróbmy może taką zmianę: - suma pojawiających się wyników bywa różna, to zależność ilości głosujących. I ostatni przykład. Wystarczy zadać sobie pytanie: Co wpływa na czas pojawiania się patyny? - Na czas pojawiania się patyny wpływa zależność warunków zewnętrznych. Teraz wystarczy zamiast "wpływa" wstawić "to" i co mamy? - czas pojawiania się patyny (bywa różny) to zależność warunków zewnętrznych. Lub, jak w tekście - zewnętrznych warunków. Mam nadzieję, że wątpliwości już nie ma. Dzięki Oxyvio za komentarz. Pozdrawiam :) Zależność jest czegoś od czegoś. Jeśli zależność warunków zewnętrznych, to od czego? A jeśli zależność pojawiania się patyny, to od warunków zewnętrznych. Czy teraz to jasne? Czwórka. Bo reszta na piątkę. ;-) Pozdrówka.
  17. Trzeba - nie trzeba, różne są gusta i poetyki. To piosenka, a nie wiersz na miarę epoki. Musi się ją dać śpiewać i musi być prosta. Zresztą nie widzę tak znowu wielu wierszy akurat na ten temat (czy może raczej z takim sposobem widzenia tematu). Jeśli więc forma nie jest nowatorska, to przynajmniej spojrzenie nie tak bardzo wyświechtane. :-) Dzięki za wgląd i opinię.
  18. Zgadzam sie w zupełności. Czyu widzisz w tym jakąś pewność niezbitą?: No to po co jesteśmy – rzeczywiści, boleśni, po co tutaj bez sensu, jak poeci bez pieśni, gdy już dawno za nami jest maj? Skoro tutaj jest piekło, to czy gdzieś tam, za rzeką, za tym Styksem burzliwym, za Tartarem, daleko, czy tam musi być też jakiś raj? Chodź poszukać, chodź ze mną [...] Gdzie widzisz moją pewność, że posiadłam wszelklie tajemnice i wiem, z jakich składników zrobiona jest czyja miłość? Aśka! Naprawdę myślisz, że jestem taka naiwna??? Natomiast tego, co Ci napisałam na ten temat, czym miłość na pewno nie jest, a czym jest - tzn. uczucia + rozum - tego akurat jestem pewna. Fajnie, że masz znowu swoją miłość, bardzo się cieszę i Ci gratuluję. (Zresztą słyszałam o tym parę miesięcy temu z poczty pantoflowej, i dobrze, że plotki okazały się prawdziwe). ;-))) Jestem pewna, że w tej gorącej miłości używasz także rozumu: No właśnie. I nie sądzę, żebyś przez to uważała, że posiadłaś wszystkie tajniki miłości, ani też, żebyś była wyrachowana, ani, żebyś aranżowała ten związek. Żaden z tych elementów nie występuje też w moim wierszyku ani w odpowiedziach na Twoje zarzuty. Buziaki, Ymynnyczko ma! ;-)
  19. Niezły wiersz, z przymrużeniem oka, ale o głębokich uczuciach. Tylko widzę błąd gramatyczny: czas pojawiania się patyny bywa różny to zależność zewnętrznych warunków Powinno być: "zależność od zewnętrznych warunków" Nic w wierszu nie uzasadnia niepoprawności gramatycznej. Pozdrawiam ciepło. :-)
  20. Amen. :-)
  21. o, to fajne, może się przydać do tego wiersza :) No przecie mój wiersz jest właśnie o tym!: Nadzieja [...] Chodź poszukać, chodź ze mną – w tę nieczułość wzajemną, tyle szansy przez tobą, ile jest jej przede mną, trzeba tylko odwagi bez dna. Do miłości stworzeni, zaufajmy marzeniom, przecież są w nas, istnieją, ukochania w nas drzemią, dość je zbudzić, uwierzyć i… dać. [quote=dzie wuszka heh, no to wyszedł Ci taki pogląd, popierający małżeństwa aranżaowane. Oxy ;) piszesz o pewnym 'podkreśleniu NAIWNOŚCI i BRAKU REALIZMU" i jakoś dziwacznie wyobrażam sobie miłość przeliczającą posag, wiążącą morgi. według mnie, w miłość wpisana jest i baśniowość wyobrażeń, i słodkie marzenie, Słuchaj, Wuszka: realizm - to wcale nie kalkulacja w małżeństwie, to nie "przeliczanie na morgi" itd. Chłód i brak uczuć wcale nie jest realizmem. Jest chorobą, która - jak każda choroba - nieleczona musi się źle skończyć. O takiej chorobie mówi druga strofa mojego wiersza - o chłodzie i braku wiary w istnienie miłości. A na przeciwległym biegunie tej choroby jest jej odwrotność: naiwna, "romantyczna" wiara w to, że miłość - to "baśniowość wyobrażeń, i słodkie marzenie", że ona zrobi się sama, że nie dotyka ziemi, że jest idealna i spływa na nas z niebios, bez udziału naszej świadomości i rozumu. To także choroba, która bez leczenia musi się źle skończyć - i o tym właśnie jest pierwsza strofa mojego wiersza. Pośrodku między tymi chorobami jest miłość dojrzała i mądra, angażująca zarówno uczucia i marzenia, jak i rozum (np. empatię, [u]myślenie[/u] o potrzebach drugiego człowieka, [u]rozumienie[/u] jego dążeń, słabości, wad, zachowań, reakcji itd.). Miłość głupia i oderwana od rzeczywistości, wierząca w ideały - w "królewny" i "rycerzy", w idealnych partnerów, w połówki wspólnej duszy, w szczęście bez granic i w wieczność bez kłopotów - to nie miłość. To tylko dziecinada. Która często powoduje tak silne rozczarowania, że potem już człowiek w ogóle nie jest w stanie nikogo pokochać, izoluje się od tego "strasznego" uczucia, wygasza się na zawsze; a czasami takie rozczarowanie kończy się nawet samobójstwem. A niestety taki wizerunek "miłości" ładuje się nam do głów od dzieciństwa za pomocą baśni oraz... poezji romantycznej. Skutki widać powszechnie i wszędzie dookoła. To, o czym piszesz powyżej, to fascynacja. Rodzaj obsesji. Pięknej, tak, ale tylko obsesji, która w końcu mija (jeśli nie przejdzie w stan chorobowy). To nie jest miłość. Miłość to uczucie spokojne, rodzinne; może istnieć tylko wtedy, kiedy znamy drugiego człowieka "na wylot" i potrafimy akceptować go razem z jego wadami i słabymi stronami. Nie oprócz tych wad, ale - [u]razem[/u] z nimi. Kiedy po latach bardzo bliskiej znajomości nie wyobrażamy sobie, że mógłby to być ktoś inny, z innymi wadami i przywarami, z inną brzydotą własną. Wtedy dopiero jest miłość. I bynajmniej nie jest to lecenie na oślep. Nie może być. Pokrzywdzenia - tak, ale czyjego? Napisałam go po długiej, wielodniowej rozmowie z osobą, która odżegnała się od miłości i wszelkich bliskich związków z ludźmi, ponieważ z powodu młodzieńczego rozczarowania rozchorowała się psychicznie. Bardzo, bardzo jej współczuję. Dlatego powstał ten wiersz (i kilka innych). Tego stwierdzenia w ogóle nie rozumiem. W co mi nie wierzysz? I dlaczego? Wiersz "Zuzanna" nie ma nic a nic wspólnego z moim wierszem. Ale skoro o nim mowa, to ja też nie osądzam uczuć ludzi, bo one po prostu są takie, jakie są - a są reakcją na świat zewnętrzny. Ale uczucia nie muszą oznaczać naiwności - to dwie całkiem różne rzeczy. Mam wrażenie, że poczułaś się osobiście osądzona i dotknięta. Przepraszam, nie chciałam wywołać takiego efektu u nikogo. Zuzanny - w Sofię? Gdzie Ty to widzisz?! Czym ja ślepa? Ożesz przekurwa!... ;-D I ja czmokam, życząc zdrowia oraz dojrzałej, naprawdę wielkiej miłości do końca. :-)
  22. Nata, dzięki, bardzo się cieszę, że Ci się podoba. A dlaczego cytowany wers zabrzmiał, jakby mi zabrakło pomysłu? On jest zgodny ze znaczeniem reszty wiersza. Sokół oskubany z piór przestaje być sobą, nie spełnia roli, jaką sokołom dała natura. Tak samo jest z miłością, która zderza się z realizmem i przestaje "szybować", spada twardo na ziemię - staje się "kalkulacją" - jak to napisała Dziewuszka w swoim komentarzu - lub po prostu ciężkim rozczarowaniem - jak w moim wierszu. Fajnie, że wpadłaś do mnie. Do następnego! :-)
  23. Emilu, dziękuję Ci za przepięknie, poetycko napisany komentarz. Cieszę się, że pobudziłam w Tobie takie głębokie refleksje. Niestety nie do końca się z tym zgadzam. Mnóstwo jest ludzi samotnych i nigdy przez nikogo nie kochanych, chociaż to nieprawda, że na to nie zasługują. Coraz więcej jest na świecie samotności. Popatrz chociażby, ile naprawdę fajnych, wrażliwych babek z tego Forum jest samotnych i bardzo cierpi z tego powodu - to widać w wielu wierszach i komentach. Poza tym - co to za miłość, kiedy nie oczekuje się wzajemności? Nie bardzo to rozumiem. Dla mnie miłość to właśnie uczucie, które łączy ludzi, jest właśnie niczym innym, jak tylko wzajemnością (we wszystkim, co dobre i... złe). Ale jeszcze raz dziękuję serdecznie za wizytę i przepiękny koment.
  24. Jolu, dziękuję Ci za piąteczkę. Ale to nie była praca domowa - napisałam go z potrzeby serca. I to bardzo silnej w tym momencie. :-)
  25. Jacek, dokładnie tak: sokół bez piór przestaje być sokołem, staje się czymś niedorzecznym - jak dziecinne, ongiś górnolotne marzenia w zderzeniu z realną rzeczywistością. Dzięki za drugie odwiedziny pod moją piosenką na obu forach. :-) Coś podobnego! Ale i tak nie przestanę być szczera. :-))) A Ty wracaj do dawnego poczucia taktu, smaku i estetyki. Serdecznie Ci tego życzę. Pozdrawiam. Joa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...