Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Sprzeczność: wołam - ale nie powiem. :-) Czy to zamierzona dwuznaczność? ;-D W każdym razie pointa wyszła bardzo humorystyczna. Ja bym też nic nie powiedziała, żeby nie przepaść z matołem. ;-))) Ale faktem jest też, że mężczyźni często boją się wyznać czy okazać swoje uczucia - nie tylko matolicom. :-) Boją się zaryzykować zranieniem, odrzuceniem, wyśmianiem... A nie biorą pod uwagę, że kto nie ryzykuje, ten nie ma. Że w końcu nawet przestaje istnieć... Pozdrawiam. Oxy.
  2. Świetne, ubawiłam się! I zaciekawia od początku do końca, i stopniuje napięcia. Bardzo dobrze zbudowany!
  3. O ile dobrze rozumiem, wiersz jest protestem przeciwko gloryfikacji wojny i zabijania. Przeciwko stawianiu na piedestałach tzw. bohaterów wojennych. Czy tak? Jestem za, zdecydowanie. A plemniki słuszne? - te, z których wylęgają się orędownicy Pokoju, ludzie, którzy potrafią ten pokój czynić (nie tylko Nobliści Pokojowi, ale też "szarzy" ludzie, pracujący w zgodzie ze wszystkimi i dla innych, nie dla własnego bogacenia się i władzy). Wiem, to wszystko brzmi jak komunały. Właśnie po to są wiersze, żeby wyrażać to piękniej i lepiej. Ale teraz nie umiem nic poetyckiego napisać na ten temat. Tym bardziej podoba mi się Twój wiersz, Cezary.
  4. Zimna Farbo, przepraszam, ale nie rozumiem. Mężczyźni są czym? - użyciem biczy i koni? Dla kobiet? Są też dla nich jak za drogi film dla wozaka? Dlaczego?
  5. Nie jest tak, Zimna Farbo. Obserwujesz czasem pawie w parku? Taki paw tańczy dla jak najszerszej publiczności, i to głównie dla ludzi. Bardzo potrzebuje dużej publiki, uwielbia być w centrum kręgu ludzi, słyszeć głosy aplauzu i oklaski. Wtedy trzęsie i grzechocze swym pięknym pióropuszem, wachluje nim, zatacza koła, przytupuje, popisuje się. A kiedy na jego scenie pojawi się inny ptak (np. szary gołąb), wtedy paw natychmiast wpada we wściekłość i z furią wygania intruza, bo to jego scena i jego publiczność! I wcale nie potrzebuje powłóczystych spojrzeń pawiczek. Pora na związanie się z pawicą przychodzi później, kiedy paw już się natańczy i napopisuje przed szeroką publiką. A to chyba najlepszy dowód na to, że kocha się nie za szaty i taniec, i nie za umizgi. Nie kocha się za "tęczę ogona". No nie? :-)
  6. Palisz wiersze czy one palą Ciebie? Ważne, że bez zaciągania. :-) Oj, czasami palą człowieka, oj tak!...
  7. Ha ha! Myślę, że wiadomo! Kiedy widzisz przed sobą dziewczynę, która idzie tak zarzucająco, że nie możesz oderwać wzroku od jej wirujących.. ehm... bioder - to nie wiesz, czego się po niej spodziewać? Eee, no nie udawaj takiego naiwniutkiego niewiniątka! ;-D
  8. Zmieniłam trochę ostatni wers. Jak teraz, Koleżanki i Koledzy? Lepiej?
  9. Bolku, dziękuję Ci za pochwałę wiersza i za Twój fajny wiersz! :-) Pozdróweńka!
  10. Jak to: nie jesteś artystką? Już Ty się tu nie wymiguj! Spryciara dopiero! :-) I dzięki za podobaśkę, i za "dobrą robotę" - bardzo się cieszę! No nie wiem... Brzmi jakoś dwuznacznie. ;-) Ale pomyślę nad zmianą, bo mi samej troszkę to wszystko zgrzyta. Pozdrawiam ciepło. Oxy.
  11. Dziękuję, Bea, miło mi. :-)
  12. Almare, w Twojej wersji pointy jest sprzeczność: jeśli przyklaskujesz komuś za jego aparycję i zdolności, to utwierdzasz go w przekonaniu, że to są jego największe wartości i tylko za to można go "kochać" (czyli wielbić tak naprawdę). Jeśli ktoś miałby uwierzyć, że można go kochać bez splendoru i oklasków - za jakieś inne cechy, za które się nie błyszczy na estradzie czy "świeczniku" - to tylko wtedy, kiedy pokaże mu się jego ukryte, nie tak widoczne, a cenniejsze wartości. No, ale to bardzo trudne, prawie niemożliwe w przypadku "pawi". :-) O, nie wiedziałam o tym wszystkim. Ale przecież nie tylko paw jest bezbronny wśród zwierząt, jest jeszcze wiele takich gatunków. A wobec człowieka w zasadzie wszystkie są bezbronne. Ewolucja po prostu wciska się nie tylko tam, gdzie najlepsze przystosowanie, ale też tam, gdzie po prostu... najpiękniej. Tego Darwin pewnie nie dostrzegł. Ewolucja to czasem niepraktyczna pani. W przeciwnym razie nie pchałaby żywych istot w ekstremalne warunki, np. w kratery wulkanów, w wieczne śniegi biegunów... Po co? Pozdrawiam i dzięki za ciekawy wpis. :-)
  13. Dziękuję za "ciekawie". :-) Pozdrawiam przedwiośnianie.
  14. Właśnie, chyba nieświadomie połknęłam coś z Brzechwy i tutaj to widać. :-) Hmmm... Nie wiem. Może byłoby można, gdyby on chciał... Ale może nie? Może ten paw ma rację?... :-) Dzięki! Buziaki serdeczne, Magi! :-)))
  15. Dziękuję za pochwałę wiersza, Krzysztofie. :-) U nas w Łazienkach czasami można znaleźć wiosną pawie pióro. Moja córka ma już dwa w wazonie, bardzo fajnie wyglądają, ale przeszkadzają okrutnie, bo są wysokie, powiewne i bujają się baletowo przy każdym dotknięciu. Pozdrawiam również serdecznie. Oxy.
  16. Kto miałby kochać pawia? Hmmm... "Paw jest artystą" - że zacytuję samą siebie. To o nas, Fanno. :-) (Tylko mi nie mów, że się nie zaliczasz). PS. Dostałaś zaproszenie ode mnie? Dlaczego nie byłaś? Żałuj... :-(((
  17. Dzięki za koment i wiersz satyryczny, HAYQ. :-) Istnieje tez czasownik "łyskać" (niemal to samo, co "błyskać"). Nie wiem, jak można by poprawić "tych piór ogon"? Pozdrówko. Oxy.
  18. Dziękuję , Doroto. Tak, każdy z nas ma w sobie trochę próżności, a najwięcej artyści. :-) Pozdrawiam ciepło. Joanna.
  19. Bardzo fajnie napisane. Podoba mi się w całości.
  20. Paw jest artystą, proszę państwa. A oto jego ogrodowa scena. Paw się pawi i stroszy w rytm tańca, podryguje, drobi, kroki zmienia. Brzmią grzechotki bajecznego wachlarza, falujące jak zorza polarna. Mistrz dwa razy żadnej frazy nie powtarza, sztuka to nieregularna, unikalna. Melodycznie drży korona koronkowa, metalicznie łyska opal kołnierza. Nie kłania się publice pełna dumy głowa. Napawajcie się pawieniem tancerza! Paw bez splendoru by nie przeżył. Dajcie mu aplauz, bez którego skona. Musi mieć fanów i blask, bo nie wierzy, że można by go kochać bez tęczy ogona.
  21. Ładnie powiedziane, prosto, zrozumiale, lirycznie. Po prostu: zaryzykuj bycie wolnym i niezależnym. Popieram. Buźka. Oxy.
  22. He he he! Do Ciebie to warto zajrzeć, bo nieraz Twoje teksty są fajnym przerywnikiem w stresującej pracy. ;-)
  23. Żeby być dobrze rozumianą: jeśli komuś przytrafia się nieszczęście, zazwyczaj bardzo mu współczuję. Natomiast do wściekłości doprowadzają mnie dorosłe kobiety, które lubują się w znoszeniu poniżania i przemocy ze strony swego mężczyzny i uważają to za swoją zaletę, swój urok, swoją wartość. Ich "jęczenie" ma wtedy wymowę ukrytego samochwalstwa: popatrz, jaka jestem biedna, bezbronna, delikatna, wytrzymała, cierpliwa, tolerancyjna, męczeńska, bohaterska, jak kocham i umiem się poświęcać dla miłości. TO NIE JEST MIŁOŚĆ. Ja też mam często do czynienia z takim "pojęczałkami", ale w wieku szkolnym. Są to dziewczyny z rodzin, w których zdarza się w mniejszym lub większym stopniu przemoc. Dla nich taki układ to normalka, tak są wychowane. W domu wmawia się im, że miłość to cierpienie i że ono jest miernikiem tego, jak bardzo się kocha i jest się kochanym. To oczywista patologia. Tego typu dziewczęta, kiedy obiekt uczuć np. woła za nimi na zatłoczonym korytarzu szkolnym: "Ej, lala! Bucik ci się rozp...dala!" - aż piszczą z radości, biorąc to za przejaw adoracji. Jeśli w odpowiednim wieku nie zareaguje na to odpowiednio wychowawca, pedagog, psycholog, psychiatra lub policjant z prewencji, takie dziewczyny (zresztą nie tylko dziewczyny!) idą pod przemoc jak pod ochronę - wiążą się wyłącznie z sadystami, sądząc, że trafia im się miłość; pozwalają się poniżać, wyzywać, ubliżać sobie publicznie, kontrolować swoje życie, pomawiać się, oczerniać, wyśmiewać, bić i maltretować, pozwalają na wybuchy zazdrości, na zaborczość, na rządzenie sobą. I ciągle poczytują to sobie za miłość tak żywo reagującego na nie wybranka, a swoje zachowania za zalety i wartości. Co gorsza - pozwalają tak samo znęcać się nad swoimi dziećmi, wychowując je w przekonaniu, że tatuś jest więcej wart niż one. O ile współczuję młodym dziewczynom (uczennicom), które nie mają na tyle samokrytycyzmu ani wiedzy o świecie, żeby samodzielnie umieć wyjść z tego, o tyle dorosłe kobiety "pojęczałki" doprowadzają mnie do wściekłości. Nie mogę słuchać tych "męczennic" na własne życzenie. Budzą we mnie tylko agresję, zero współczucia. Chyba że chcą z tego wyjść, wyzwolić się, rozumiejąc, że coś tu nie tak, ale nie bardzo wiedzą, co i jak to zmienić. Wtedy chętnie im pomogę, wtedy współczuję, owszem, zaprowadzę, gdzie trzeba, pomogę opowiedzieć o sobie, nawet będę świadczyć w sądzie po ich stronie, nawet za cenę zagrożenia ze strony ich wybranków. Nawiasem, właśnie na temat tychże problemów w związkach jest ostatni "Głos Pedagogiczny", który dzisiaj dostałam w szkole i przewertowałam od dechy do dechy, ponieważ problemy przemocy w związkach nastolatków oraz przemocy w rodzinie bardzo żywo mnie obchodzą. Pozdrawiam, Krysiu i Alu. Oxy.
  24. Oczywiście, że tylko wiersz. Gdybym utożsamiała Autorkę z Peelką, to bym nie napisała, co myślę o Peelce. Wiem, że to nie Ty. :-) Pozdrówka i dobranoc.
  25. Ano właśnie, czyli droga życiowa mniej więcej taka, jak przypuszczałam - wschód, a po wojnie Dolny Śląsk. Moja Babcia odwrotnie: urodziła się w Częstochowie, potem mieszkała w Katowicach, a po wojnie w Warszawie. I też wiele razy mi się śniła. Teraz już coraz rzadziej. A szkoda.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...