-
Postów
9 152 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
18
Treść opublikowana przez Oxyvia
-
O, kwiaty
Oxyvia odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
bardzo mi się podoba, tradycyjne, ale ładnie i zgrabnie napisane. A najlepszy ten fragment: "I Niebo... Niebo przemów Niech słyszę Cię tym razem W niebieskim mym bezlęku" Niebieski bezlęk po prostu boski. :-) -
A ja nic nie rozumiem... :-(((
-
Deszczowo
Oxyvia odpowiedział(a) na Bolesław_Pączyński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
O, bardzo sympatyczny wierszyk! Płynie rzeczką po łykendzie niespodziany, senny deszczyk, wyjść się nie da, za to będzie czas na popisanie wierszy. Pozdrawiam. :-) -
on to dla nas...
Oxyvia odpowiedział(a) na Grażyna_Kudła utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Niestety drugiego levelu nie będzie, bo bez względu na to, co będzie - nigdy już nie będziemy ludźmi i nie zapamiętamy siebie stąd. Ale to lepiej, niż gdybyśmy mieli umierać w nieskończoność i pamiętać wszystko, co tracimy. Bardzo ciekawy i bogaty wiersz, pełen treści, bez ozdobnego i nic nie znaczącego bla-bla; nie usuwałabym niczego. -
całe miasto śpi a do ciebie tak daleko
Oxyvia odpowiedział(a) na złamane skrzydło utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Często jest tak, że bardzo nam daleko do kogoś, kto jest zaledwie na muśnięcie ust... A ćmy w ciemnościach też przypalają sobie skrzydła, tylko inni tego nie widzą. Bardzo dobry wiersz. -
Już zamówiłam. :-) A oprócz Twojej książki zamówiłam jeszcze: Damy radę, mamo!, Dom w chmurach, Drogę ślepców i Dziennik z podróży do Indii. O, wszystkie na D! Dopiero teraz to zauważyłam! :-) Mam wrażenie, że to dobre książki. Poprzednio też zamówiłam chyba 5 tytułów, ale jeszcze nie zdążyłam przeczytać. Idą wakacje, więc jestem dobrze zaopatrzona. Twoja książka pójdzie na pierwszy ogień. :-)
-
Smutne, że nie wróci. Ale dobrze, że było. :-)
-
Moja też jest na Radwanie. :-) No to na pewno kupię Twoją! Pozdrowienia.
-
Koniec(opowiadanie napisane onegdaj i znalezione po latach na strychu)
Oxyvia odpowiedział(a) na Kenal utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Obecne są lepsze. Znacznie. To tutaj jest namawianiem do samobójstwa - i takie przesłanie nie podoba mi się. No i napisane jest tak... naiwnie. Sorry. -
Bardzo fajne, podoba mi się. ;-))) Książka? Możesz ją przybliżyć? Co to jest gatunkowo, tematycznie, stylistycznie, jaka objętość, gdzie można nabyć i za ile?... itd. A moja jest tutaj, jeśli lubisz fantastykę dla dorosłych: [url]//www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?pid=958746#958746[/url] Pozdrawiam.
-
Zbiorek fantazji erotycznych z agresją w tle. Pornografia owszem, ale dlaczego - przemijania? Czyżby to były fantazje kogoś śmiertelnie chorego albo bardzo starego?...
-
Ha ha ha! Wszystkie trzy teksty są świetne! Chyba najbardziej ubawił mnie ten o katalogowaniu pijących Polaków - próba "logicznego" wyjaśnienia kolejnych nielogicznych przepisów, dotyczących sprzedaży alkoholu w naszym kraju. Bardzo dobre! Ale "Grześki" też smakowite. :-) Życzę złożenia zbiorku.
-
Ładny tekst. Poetycki - wspomnienia jak we śnie, jak we mgle. I tak to właśnie jest. Ja też nie pamiętam wyraźnie dzieciństwa.
-
Ładny tekst. Poetycki - wspomnienia jak we śnie, jak we mgle. I tak to właśnie jest. Ja też nie pamiętam wyraźnie dzieciństwa.
-
Aby tradycji stało się dość
Oxyvia odpowiedział(a) na Oxyvia utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
– Rany boskie, przestańcie! Ale z was tradycjonaliści! Takim jękiem zawsze kończyły się dyskusje Bożydara Pompatyla z rodzicami na temat wartości i zasad – zawsze, jak daleko sięgał pamięcią (i oni też). Nie mógł słuchać niekończących się wywodów o tym, jakim być powinien, kim być powinien, jak i co należy robić, co i jak należy myśleć, co i kiedy trzeba odczuwać, co wypada, co nie, co wolno, co nie, jakie są uniwersalne wartości i absolutne cele życia człowieka, zwłaszcza prawdziwego Polaka i katolika. – Bądź grzeczny dla nauczycieli i księży. Kiedy dorośli do ciebie mówią, powinieneś wstać. I nie wolno się odzywać, kiedy rozmawiają starsi. Tak, ale nikt nigdy nie słuchał, kiedy on – Bożydar – próbował coś ważnego im powiedzieć. Nikogo nie obchodziło, że lubi biegać po kałużach na wiejskich drogach, więc ubierano go w eleganckie ubranka, których nie wolno mu było zabrudzić. Nikt nie przyjmował do wiadomości, że czasem nie mógł odrobić lekcji, ponieważ bardzo bolała go głowa – niezależnie od tłumaczeń zawsze wtedy otrzymywał ocenę niedostateczną, bo taki był porządek rzeczy. A kiedy prosił mamę w sklepie o kupienie mu czekolady, nieodmiennie słyszał, że to niezdrowe – i dostawał kwaśne jabłko. Takie samo ciosanie kołków na głowie było w szkole: bądź grzeczny; nie rób min; ucz się pilnie; pisze się tak, a nie inaczej; czyta się tak, a nie inaczej; myśli się tak; czuje się tak; wierzy się tak… – Dlaczego masz słabe stopnie z matematyki? I z fizyką kiepsko… Bożydar! Chłopiec i nie umie przedmiotów ścisłych?! To kim ty zamierzasz być w przyszłości? Mężczyzna to musi mieć poważny zawód, jakiś techniczny, żeby zarobić na rodzinę! A ty?… – Nie uganiaj się za łatwymi dziewczynami – słyszał w późniejszych latach – i nie trać głowy dla panienek. Ucz się, to najważniejsze. Jak to: dlaczego? Bo panienki nic ci nie dadzą, jeszcze z forsy oczyszczą, a nauka jest potrzebna! Jaka żona? A, żona to co innego, żona jest najważniejsza. Ale to jest żona. A panienki są diabła warte. Ucz się i nie lataj za dziewuchami! Ale nie raz słyszał, jak rodzice się kłócili, zadając sobie wymyślne tortury i głębokie rany. A kiedyś matka krzyknęła do ojca: – Nie udawaj, że jesteś bajecznym rycerzem! Przecież wiem, że ożeniłeś się ze mną dla pieniędzy mojego ojca! – No chyba, że nie dla urody!… - odszczeknął ojciec. „Acha, to tak wygląda miłość i święty sakrament małżeństwa” – pomyślał Bożydar. „I pewnie podobnie wszystkie inne sakramenty. Bardzo mi święte, rzeczywiście”. A gdy był studentem, często słyszał: – Synku, gdzie ty chodzisz całymi nocami? Ja się tak martwię o ciebie! Nie śpię do rana, dopóki nie wrócisz, denerwuję się... Miej szacunek dla matki! Jestem już stara, schorowana, a ty mi dokładasz gwoździ do trumny! Szlajasz się gdzieś, wracasz po alkoholu... Synku! Tak nie wolno! Porządni ludzie... Porządni ludzie, jakimi byli rodzice, wracali do domu zawsze przed dwudziestą drugą. Zresztą w ogóle rzadko wychodzili. Dlatego mieli czas codziennie się pokłócić i naubliżać sobie nawzajem od drani, kretynek, chamów, idiotek, i nakrzyczeć się do woli, że sobie wzajemnie zmarnowali życie, a przede wszystkim najlepsze lata, czyli młodość. Bożydar nie umiał zrozumieć, po co w takim razie się pobrali, zamiast sobie dłużej poszaleć – jak on. – Kładź się spać, Bożydar. Wiemy, wiemy, jesteś dorosły, a dzisiaj sobota. Ale w niedzielę rano trzeba iść do kościoła. Jak to: dlaczego?! Bo tak trzeba, bo tak każe religia i obyczaj! I nie rób takich min, bo to niegrzeczne. A potem identycznie w pracy. Kiedy pytał, dlaczego trzeba robić tak, a nie wolno inaczej, na ogól słyszał od szefa: bo tak mnie nauczono, bo tak robią wszyscy, bo tak SIĘ to robi, więc tak jest dobrze. TRADYCJA! Która zawsze i nieodmiennie okazywała się w końcu hipokryzją albo oszustwem dla wymuszenia czegoś od kogoś. Na przykład w kościele (posłuszeństwo i taca), w polityce (posłuszeństwo i taca), w szkole i pracy (posłuszeństwo), w instytucjach charytatywnych (taca)… Dlatego właśnie Bożydar Pompatyl znienawidził wszelką tradycję i zasady dobrego wychowania. To go popchnęło do czynów buntowniczych, a mianowicie do ukończenia studiów filologicznych, a następnie – po kilku latach pracy w pocie czoła – dochrapania się stołka dyrektora znanego i dużego Wydawnictwa. Żeby go już nikt nigdy za nos nie wodził. Żeby już nigdy nie przyszła do niego ta upierdliwa, zatęchła tradycja. Tępił ją na wszystkich polach. W Wydawnictwie „Pompa & Styl”, którym zarządzał, od pierwszego dnia swojej kadencji wyeliminował wszystkie tradycyjne gatunki i style literackie. Zabronił wydawania powieści z trójdzielną kompozycją, z chronologiczną narracją, ciągłością akcji i dialogami. Kazał wydawanym przez siebie pisarzom i poetom zapomnieć o znakach przestankowych (dopuszczając tylko akapity i wersyfikację w szczególnie uzasadnionych przypadkach). Surowo zabronił wydawać wiersze rymowane, a tym bardziej rytmiczne i melodyjne, ze zrozumiałą metaforyką, spójnym obrazowaniem i jasną pointą. Patos, inwersja, retoryka, klasyczne środki lirycznego wyrazu wzbudzały w Pompatylu odruchy ludobójcze – gdy ujrzał taką rzecz, lepiej było trzymać się od niego z daleka i nie słyszeć wyzwisk, które mogły zabić wrażliwą duszę poety. Absolutnie niedozwolone stały się wszelkie treści podniosłe, jak patriotyzm i święta narodowe, wiara i obrzędy religijne, miłość i zwyczaje rodzinne... Obyczajowość, savoir-vivre czy folklor mogły występować tylko i wyłącznie w utworach satyrycznych. Wyświechtane słowa i sformułowania, których nie wolno było używać literatom wydawanym przez „Pompę” (pod karą dożywotniej ekstradycji z półek Wydawnictwa), wisiały wypisane na kolorowych planszach na ścianie biura: MIŁOŚĆ, KOCHAĆ (chyba że w sensie czysto cielesnym), KSIĘŻYC, GWIAZDY, RÓŻE, SŁOWIKI, ŁZY, BŁĘKITNY, ZŁOCISTY, SREBRZYSTY, TWE, ME, ACH, OCH. Zresztą wisiało ich tam dużo więcej, ale te najbardziej rzucały się w oczy. Kiedyś długoletni poeta przyniósł do „Pompy & Stylu” nowo zmontowany tomik z odwieczną prośbą o wydanie. Dyrektor Pompatyl przekartkował szybko maszynopis – i nagle zatrzymał przelatujące mu przed nosem kartki palcem, wsuniętym gwałtownie między dwie z nich. – O! – zawołał i tym samym palcem popukał w dwa słowa jednego z wierszy – O! Tu! Jest rym! Widzi pan?! Nieszczęsny poeta wytrzeszczył oczy i wyszeptał prawie bezdźwięcznie: – Ale… to nie… niechcący… to tak wyszło tylko. – Tak wyszło?! Rymy panu niechcący wychodzą?! No to jest pan nieudolnym poetą! To niech pan zabiera te swoje wypociny i odda je jakiemuś szmatławemu wydawniczonku, o, na przykład „Tradycjonaliście”! Bo u nas, w „Pompie & Stylu”, nie zrobi pan dalszej kariery! Żegnam pana i dziękuję za współpracę. Tak stanowczy potrafił być dyrektor Pompatyl w starciu z tradycją, mimo, że normalnie rzecz biorąc, bywał człowiekiem przesympatycznym i pełnym uroku osobistego. Kiedy w Fajflandii powstało pierwsze Towarzystwo Nieprzyjaciół Tradycji i Nakazów Moralnych, natychmiast się do niego zapisał i stał się jednym z najbardziej aktywnych działaczy tej formacji. Natychmiast wysmażył dość sporą broszurę, wydaną pod patronatem TNTiNM, pt. „Hamujący wpływ tradycji na rozwój narodów i jednostek ludzkich”. Stwierdzał w niej, że wszelkie święta i obyczaje – kościelne czy świeckie, ludowe czy dziejowe – mają podłoże pogańskie, wywodzą się z myślenia mitologicznego i są wyrazem hołdowania bożkom, bożyszczom, legendarnym i pół-legendarnym herosom oraz zdarzeniom, które w rzeczywistości wyglądały całkowicie inaczej niż się je przedstawia. Tak więc – zdaniem autora – należałoby znieść wszelkie uroczystości i obrzędy, i związane z nimi wierzenia polityczne, historyczne i religijne, gdyż nie ma nic bardziej uwsteczniającego. Broszura cieszyła się wielkim uznaniem w kręgach TeeNTiNeMowskich, zaś autor doczekał się bardzo prestiżowej nagrody Fafike w wysokości dwóch tysięcy fajfli i dwudziestu centymetrów statuetki wyobrażającej tę boginię, ufundowanej przez Prezesa Towarzystwa Nieprzyjaciół Tradycji – Ramona Zajedwabistego (właściciela znanej w Fajflandii firmy projektanckiej Nowomoda Sp. z o.o.). Zaraz po ukazaniu się broszury w księgarniach, poczuło się powiew nowego ducha w Republice Fajflandii: zaczęto bojkotować stare słowiańskie święta i obrzędy, a wprowadzać na ich miejsce nowe, zagraniczne tradycje, zapożyczane za pośrednictwem dużo młodszych kultur, głównie amerykańskiej. Na przykład zamiast Nocy Świętego Jana (zwanej Nocą Świętojańską lub – według jeszcze starszej tradycji – Nocą Kupały), wprowadzono z Ameryki anglosaskie Walentynki, a zamiast opisywanego przez pewnego wieszcza obrzędu Dziadów w dniu Zaduszek (czyli wywoływania duchów zmarłych i modlenia się za nich), zaczęto kultywować w tym dniu celtycki (ale uproszczony przez Amerykanów) obrzęd przebierania się za duchy i upiory, zwany Halloween. Bardzo szybko się te zwyczaje przyjęły, bo naród fajflandzki należy do bardzo pojętnych i otwartych na wszelkie nowinki. A to był dopiero początek. Dyrektor Pompatyl postanowił też nowocześnie wychować syna – zdrowo, rozwojowo i z daleka od sztywnych nakazów moralnych. W tym celu wziął się za studiowanie wszystkich dostępnych mu materiałów na temat bezstresowego, demokratycznego wychowywania dzieci oraz edukacji za pomocą Internetu, wyłapując z nich to, co najwartościowsze: samodzielność, bezstresowość, prawo dziecka do prywatności i osobistych tajemnic, nieingerencja w świat jego marzeń, pozostawianie wolnego wyboru itd. Utwierdzało go to wszystko w przekonaniu, że jest świetnym i nowoczesnym ojcem, ponieważ bardzo rzadko ingeruje w życie syna – zazwyczaj nie ma na to czasu (ani ochoty). – Wolno ci wychodzić na podwórko – mawiał do Gabrielcia – ale ani kroku dalej i tylko pod warunkiem, że nie będziesz gubił kluczy. Zrozumiano? – O rany, ale wy jesteście tradycjonaliści! – westchnął mały Pompatylek – Po co mam wychodzić na podwórko? W domu mam komputer z Internetem, grami, filmami, po prostu z oknem na cały świat! „Właściwie ten mały ma rację. – przyznawał Bożydar z dumą – Ależ to inteligentne dziecko! No pewnie, przecież moje!” I znów solennie postanawiał niczego nigdy nie narzucać swojemu synowi, jak nakazywano i zakazywano jemu w dzieciństwie. „Po co? – myślał – Przecież to przemoc! A i tak wszystko, co się człowiekowi siłą wciska do głowy, kiedyś obudzi jego bunt i przekorę, i będzie robiło dokładnie odwrotnie. To jest zgodne z prawami fizyki: wahadło.” I nagle zrobiło mu się jakoś nieswojo, bo przez moment miał wrażenie, że i on został zagarnięty przez tę potężną siłę prawo-lewą, lewo-prawą, prawo-lewą… Więc może i Gabryś? Ale nie, przecież to niemożliwe, wszak obaj są tak inteligentni i niezależni! Tymczasem Gabriel – jak to dzieci niepotrzebne – w braku lepszych wartości napawał się wzorcami z gier pełnych przemocy i zabijania, z filmów pełnych chamstwa i śmierci, z ulicy pełnej prostactwa i brudu. Nauczył się kląć, pluć, bekać, puszczać głośne bąki, bić się, wrzeszczeć nocami, siusiać na ściany budynków i na drzewa w parkach, palić papierosy w szkolnych toaletach, pić piwo w bramach i pod parkanami. Był bardzo pojętny. Marzył o wielkim, srebrno-czarnym motorze bez tłumika, który będzie zwalał z nóg wszystkich w zasięgu trzech kilometrów, a niemowlęta zabijał. Zdarzało mu się już męczyć owady i inne pomniejsze zwierzęta w poszukiwaniu mocnych wrażeń i ciekawych doświadczeń. I rósł, rósł, rósł… -
Ach, kurna, no to mi miło, i nie rób ze mnie "Pani Nauczycielki", bo Cię pacnę normalnie! Pozdrówka! Oxy. No co, no co!? Jak nie [u]z wykonywanego zawodu[/u], to na pewno [u]z usposobienia[/u]! Może ważniejsze? Kto wie. A ja sobie właśnie będę robiła! Uścisk. Elka. No i cholerka wydało się. Z jednego i z drugiego. :-( Pozdróweńka. :-)
-
Babo Zjajami, odpowiadam: :D :D :D!!! Tak, to jest autosatyra i autoironia! Pozdrówka najserdeczniejsze. :-)
-
W takim razie przed wrzuceniem wierszy na Poezję.org możesz przysyłać je do mnie i ja Ci je poprawię na polską czcionkę, i odeślę Ci z powrotem, a Ty wrzucisz tutaj... Ale jeszcze lepiej ściągnij sobie jakąś polską czcionkę z Internetu. Ja to robiłam wiele razy bez problemu, jak też i ściągałam czcionki obcych języków, np. rosyjskiego.
-
No tak se też właśnie myślę. :-) Pozdrówka.
-
Dlatego, że jest bardziej wyraziście! Nie zabieraj mi tej odrobiny "mięska", co jest w tym tekście i, jak mi się wydaje, właśnie te słowa go "wymięśniają". Może się mylę, ale takie mam wrażenie na laickiego nosa. Wierszyk mój nie jest negacją sielanek! W życiu! Zgrzyt to dźwięk, który, gdy ustaje, może dać wiele szczęścia i zadowolenia z życia! Wszystko zatem może być sielanką i niech tak zostanie, amen. Pozdrawiam P. Nauczycielkę. Elka. Ach, kurna, no to mi miło, i nie rób ze mnie "Pani Nauczycielki", bo Cię pacnę normalnie! Pozdrówka! Oxy.
-
Proza i wiersze na egzamin do szkoły teatralnej - dla dziewczyny
Oxyvia odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
O nie, z tym się nie zgadzam. :-) Wciąż nowe? Ależ to nie w trym zawodzie! Aktor gra ciągle to samo i to samo, i to samo... miesiącami i latami! O, to właśnie robi polonista! :-) Sorry, teraz już jestem trochę przekora. ;-))) OK, jeśli naprawdę zdajesz sobie sprawę z tego, na czym polega zawód aktora (czyli odtwarzacza w gruncie rzeczy) i mimo wszystko on Ci odpowiada - no to go bierz! Ale ja bym za nic nie wzięła. Teraz już za nic. Chociaż nie zawsze to rozumiałam. Życzę Ci więc jak najmniej rozczarowań w tym zawodzie. :-) -
Poważnie? Ty, ale która Barbórka? Ta zaś od Kowalskich? Czy ta Janków, co hań za rzeką mieszkają?...
-
Dlaczego: "zdawać by się mogło"? Po prostu: sielanka! A że coś tam w sumieniu zgrzyta... No zawsze zgrzyta, bo jesteśmy dorośli, ale to nie znaczy, że nie ma już sielanek!... No nie? Podoba się. :-) Pozdrówka.
-
Ładne, dźwięczne; odczuwam to jako utwór humorystyczny, taki nieco autoironiczny - dzięki rymom gramatycznym i przesadnym sformułowaniom typu: "Zasmucisz się tylko, zasmucisz We mgle już wszystko We mgle" - albo: "Ach, żaliki te żaliki Starej ciotki Weroniki" - jak również i samo dzwoniące zakończenie. Pozdrawiam. :-)
-
Deszczyk wiosenny
Oxyvia odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Chyba od początku bez wyznania. I od początku polscy. Do szpiku.