Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Aniu, gratuluję niesłychanego sukcesu Twojego wiersza! Należy mu się, i ta poczytność, i ta ilość plusów, jak najbardziej! Niech sukces trwa! :-)
  2. Izbo, dzięki za pochwalenie i za wszelkie uwagi. :-) Te cztery "do" musza jednak zostać, bo tylko tak jest poprawnie gramatycznie: można ubijać coś DO innej postaci (no, można też NA inną postać, ale wydaje mi się, że gdyby w jednym zdaniu raz było "do", a raz "na", to właśnie byłoby niepoprawnie). Stwardnienie rozsiane to ciężka choroba systemu nerwowego łącznie z mózgiem. Rozumiem, że nie może się dobrze kojarzyć. Jest tu użyte oczywiście celowo jako metafora coraz większego twardnienia i zastygania wszechświata - od energii (a nawet dużo wcześniej) poprzez pierwsze atomy, gaz, płyn, galaretę, aż do ciężkich substancji. Mój nieokreślony Peel uważa bowiem, że to twardnienie - począwszy od punktu i jego wybuchu w prostą - jest chorobą czegoś nieokreślonego, co było nieruchome, idealne, bezcielesne i wieczne w przeszłość. :-) Uściski serdeczne. Joasiu, czytałam jeszcze kilka razy wiersz i coraz bardziej mi się podoba, stwardnienie również. Jest oryginalnie i prawdziwie. Dziękuję za dopowiedzenia, w końcu 'życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową'. Świetny wiersz! Ż uściskami - baba Babuniu Izuniu kochana! Bardzo Ci dziękuję za powroty i za jeszcze jeden przemiły komentarz! To jest strasznie miłe! Buziaki! :-) (Ale mam nadzieję, że wiesz, iż absolutnie nie musisz zgadzać się z żadnymi moimi poglądami?). :-)))
  3. Bardzo dziękuję, Roklinie, za kilkakrotne czytanie, za miły komentarz, za zrozumienie, że to nie jest i nie miał być poważny wykład teorii naukowej, oraz za plus. :-) Ciepluśności!
  4. Nie komentujesz moich utworów, tylko moje poglądy. I robisz mi nieproszone wykłady, jakbyś uważał się za kogoś mądrzejszego niż ja. Pogardzasz ludźmi innych poglądów niż Twoje, przezywasz ich, piszesz, że moje poglądy mnie kompromitują i wykazują luki w wykształceniu. A ja uważam dokładnie to samo o Tobie. Więc odczep się nareszcie!
  5. Ale ja nie przyjmuję Biblii jako Prawdy, zrozum! Dla mnie to baśnie o krasnoludkach i sierotkach Marysiach! Nie rozumiesz? Przepraszam Cię za określenie "idiota", naprawdę nie myślałam, że traktujesz te przypowieści dosłownie - nie użyłabym tego słowa, gdybym o tym wiedziała. Nie mniej daj mi już spokój, doprawdy. Żegnam.
  6. I tu sprawa się robi zgoła smutna wielce i niewesoła, bo najsilniej pacjetnów zżera właśnie lęków stalowa bariera. :-( Życzę zdrówka i dobrego humoru bez ustanku! :-)
  7. No cóż? Kiedyś trzeba dokonać ostatecznego wyboru! Nie da się żyć...jedną nogą w niebie a drugą w piekle, dwuznaczność raczej nie zapewnia trwałości związku. Dziękuję, Oxy i cieplutko pozdrawiam :)) Krysia Ja też tak uważam. Tyle, że czasem ludzie się zaplączą i nie potrafią z tego wyjść, rozsupłać bardzo skomplikowanej sytuacji, podjąć bardzo trudnych decyzji... Bo to nie zawsze jest proste. Niektórzy nawet uciekają w śmierć... Ale może tutaj uderzam w zbyt wysokie tony, może wiersz nie dotyczy aż tak poważnych i trudnych spraw? "Tu" też nie jest proste, ale jak widać peelka próbuje ratować związek z determinacją...stawia "albo...albo" jednocześnie dając nadzieję. Fakt! Do tego trzeba ogromnej odwagi! Być może to już "ostatni dzwonek" przed zerwaniem napiętej liny. Cieplutko, Oxy :))) Tak też czytałam właśnie. :-) słoneczności, Krysiu! :-)))
  8. A, to już zupełnie inaczej brzmi. :-) Ja też jestem na właściwej drodze. W zasadzie prawie każdy człowiek. Tylko każdy na właściwej dla siebie. Pozdrawiam ciepło. :-)
  9. Tak, rozumiem, tylko nie wiem, po co ten wykład? Nie prosiłam Cię o niego, nie jestem religijna, więc on na nic mi się nie przyda, nie interesuje mnie to - próżny Twój wysiłek. Aż mi Cię żal, szczerze, kaznodziejo Rihtiku. :-). A ja powtórzę: 1. każdy ma prawo do własnej wiary i własnych hipotez, i nikogo nie wolno obrażać takimi epitetami, jak "birbant", ani żadnymi innymi uwłaczeniami z powodu jego hipotez czy poglądów; 2. żadna hipoteza na temat początku świata nie została udowodniona, nikt nie wie, jak to dokładnie było, więc i Ty nie możesz tego wiedzieć, bo jesteś tylko człowiekiem jak inni - i pamiętaj o tym!; 3. hipoteza o Wielkim Wybuchu jest w tej chwili najbardziej prawdopodobna i tak się naucza w szkołach od wielu lat, bo wszelkie obserwacje Wszechświata wskazują właśnie na taki jego początek; ale ja nie uczę przedmiotów przyrodniczych, więc nie do mnie proszę kierować roszczenia o odstępstwa od tego programu, tylko najlepiej do MEN; 4. ja też uważam, że nauka i religie nie wykluczają się, o ile nie ma fanatyzmu po żadnej stronie (ale fanatyzm to ani nie nauka, ani nie religia); Wielki Wybuch nie zaprzecza istnieniu lub nieistnieniu Boga, został spowodowany nieznaną nam, ogromną siłą, którą można nazwać Bogiem albo Naturą - jak kto woli; podobnie wszelkie inne, stwierdzone oraz hipotetyczne zjawiska na niebie i Ziemi, także ewolucyjne - jest to ciągły, nieskończony proces tworzenia naszego świata i można mówić, że jest on tworzony i kierowany przez Boga albo przez Naturę - jak komu pasuje; 5. nie trzeba wierzyć ani w Wielki Wybuch, ani w żadną inną koncepcję stworzenia świata, religijną czy naukową - nie ma przymusu. (Ale nie można być pogańskim idiotą XXI wieku, przyjmującym baśnie i wiersze biblijne jako dosłowne, naukowe i faktograficzne reportaże sprzed pięciu tysięcy lat oraz tym bardziej sprzed miliardów lat! To chyba jest jasne i oczywiste, i myślę, że Ty także traktujesz Biblię jak dzieło artystyczne, metaforyczne). Czy rozumiesz mnie już? Życzę Ci tego (i sobie też), oraz dużo więcej. :-)
  10. Dziękuję, Kalisto, ale ja nie jestem religijna. Równie dobrze mogłabym Ci życzyć "poznania prawdziwego Boga", jak Ty mi tego życzysz. ;-))) A co to jest ten "prawdziwy Bóg"? Znasz go? Masz o nim wyrobione zdanie? Wiesz, trzeba być naprawdę zarozumiałym, żeby tak sobie wyobrażać... W moim pojęciu tzw. Bóg nie jest człowiekiem i nie ma żadnych cech ludzkich ani nawet podobnych ludziom, bo na to wskazuje natura wszechświata, który jest jego dziełem czy nawet częścia jego istoty. Bóg jest nieznaną nam siłą natury (lub wieloma siłami natury), zapewne sponad naszego wymiaru. Ale to nie jest człowiek, który rozróżnia dobro i zło (bo co jest dobrem i dla kogo? - to, co dla jednych istot jest dobre, to dla innych złe, i niestety najczęściej tak właśnie jest; poza tym siły natury są sprzeczne i w ciągłej walce ze sobą). W skali kosmosu nie ma dobra i zła. Co do Biblii - czytałam, a jakże, ale dla mnie jest to zbiór przypowieści, baśni i wierszy (poematów), często nakierowanych na zmuszenie ludzi do posłuszeństwa jednemu wodzowi i jednej idei (totalitaryzm), w dodatku często głoszących sprzeczne treści i przesłania filozoficzne. No cóż, pisało ją aż dwunastu ludzi, którzy w dodatku czerpali z mnóstwa wcześniejszych filozofii i mitologii, więc trudno, żeby ta ogromna księga zachowywała spójność. Napisałaś, że nie tylko wierzysz, ale i wiesz, że istnieje życie po śmierci - a skąd wiesz, jeśli wolno spytać? Bo tego nauka nie udowodniła jeszcze... Wybacz, ale tu znów jawi się zarozumiałość i oewna pycha (o której religia mówi bardzo złe rzeczy). Jeśli istnieje życie w innym wymiarze i w innej postaci niż na materialnej Ziemi, to nie jest to życie ludzkie. A więc my jako ludzie z naszą ludzką świadomością i ludzkimi cechami nie możemy żyć wiecznie, jesteśmy na szczęście całkowicie śmiertelni. I nie ma się co tutaj sprzeczać, bo tak jest bez względu na to, czy ktoś wierzy, że istnieje inny świat po śmierci, czy nie wierzy - efekt jest ten sam: po śmierci nie ma ludzi z gliny, nie ma ludzkich mózgów i ludzkiej świadomości, a więc i pamięci. Na całe szczęście. Natomiast oczywiste jest, że zwierzę zwane człowiekiem może żyć tylko w warunkach ziemskich, bo jest kawałkiem Ziemi i niczym innym, i tą Ziemią się żywi, oddycha, jest od niej całkowicie zależne, jest po prostu NIĄ. A jeśli wierzyć, że człowiek ma duszę, to i tak ta dusza nie jest tożsama z człowiekim i jego świadomością. Bo gdyby tak było, to nie byłoby różnicy między człowiekiem materialnym a niematerialnym (duszą) - więc po co byłoby nam w ogóle to życie w ciele? To pożeranie zwierząt i roślin, potrzeba snu, oddychania, picia, ubierania się, ogrzewania - w ogóle wyniszczania Ziemi... Po co? Cierpienie, bóle, choroby, kataklizmy... Bez sensu. Gdyby można było być sobie człowiekiem bez tego wszystkiego, i to nieśmiertelnym, to na pewno tak właśnie by było i żaden Bóg nie skazywałby nas na takie straszne rzeczy. W każdym razie ja nikogo nie skazałabym na niepotrzebne cierpienia i na to, by musiał zabijać inne istoty, gdyby tak być nie musiało. Co do odpowiedzialności zbiorowej - oskarżanie i karanie całej ludzkości za wszelkie zło, jakie wyliczyłaś, jest bardzo głęboką niesprawiedliwością i właśnie złem w najczystszej postaci. A takie elementy - karania całej ludzkości - występują w Biblii kilkakrotnie. Bo jeszcze 5 tys. lat temu nie rozumiano, że jest to niesprawiedliwe. Ale to było 5 tys. lat temu, no, może do dwóch tys. lat wstecz, może nawet do jednego tysiąca. Jednak już nie teraz. Kalisto, jeśli potrzebna Ci wiara, to ją zachowaj w spokoju dla siebie. Moje poglądy są dla mnie i pamiętam o tym. I nie są one gorsze ani głupsze od Twoich. Dlatego proszę: nie nawracaj mnie, jakbyś uważała się za kogoś mądrzejszego (w stylu: "życzę Ci, żebyś poznała prawdziwego Boga" - czy takie tam prawdy subiektywne, jakby mrówka mówiła co najmniej o słoniu jak o najbliższym kumplu, którego świetnie zna). ;-) A ja nadal życzę Ci pełnej radości życia i mnóstwo miłości, i wielu innych dobrych uczuć tu, na Ziemi. Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... I tak bezpowrotnie - także dla [u]księdza[/u] Jana. Pozdrawiam serdecznie.
  11. No cóż? Kiedyś trzeba dokonać ostatecznego wyboru! Nie da się żyć...jedną nogą w niebie a drugą w piekle, dwuznaczność raczej nie zapewnia trwałości związku. Dziękuję, Oxy i cieplutko pozdrawiam :)) Krysia Ja też tak uważam. Tyle, że czasem ludzie się zaplączą i nie potrafią z tego wyjść, rozsupłać bardzo skomplikowanej sytuacji, podjąć bardzo trudnych decyzji... Bo to nie zawsze jest proste. Niektórzy nawet uciekają w śmierć... Ale może tutaj uderzam w zbyt wysokie tony, może wiersz nie dotyczy aż tak poważnych i trudnych spraw?
  12. Ależ skąd, czaszka jest przecież żywą tkanką ;p Miało być jasno i przejrzyście - i chyba się udało? Pozdrawiam z deszczowego dziś miasta :) Jest tkanką, ale wapienną. Każda tkanka składa się z jakichś minerałów, dlatego musimy się żywić ziemią (choć niebezpośrednio). Owszem, udało się jasno i przejrzyście. Ja też,kiedy widzę czyjeś kości - szczególnie czaszkę - myślę sobie: "No proszę, a kiedyś to był szkielet żywego człowieka, to były żywe kości, w tej czaszce byl czujący i myślący mózg, pełen marzeń i wzruszeń... A dzisiaj co? - kawałki wapna". Plusuję wiersz, oczywiście. Ach... bardzo trafna interpretacja! Trafiłaś w czuły punkt. Od siebie dodam, że na podstawie badań czaszki można wiele faktów wywnioskować na temat zmarłego. Dziękuję za poświęconą uwagę, serdecznie pozdrawiam :) No to mojej czaszki lepiej niech nikt nie bada, bo moich niektórych myśli można się wystraszyć jak koszmarów! (O, choćby niektórych wierszy). Poza tym jestem dla wielu ludzi raczej niezrozumiałą wariatką. ;-) Pozdrówka.
  13. Bardzo Ci dziękuję, Leno. Moja teoria nie jest teorią naukową, ale też żadnej naukowej teorii nie zaprzecza. Cieszę się, że zrobiłam wrażenie. Pozdrawiam. :-)
  14. Bardzo dziękuję za pochwalenie wiersza. :-) Tak, oczywiście - nie wiadomo, co było na początku naprawdę, i w ogóle - na początku czego? Naszego Wszechświata? Czy tego, z czego on powstał? A jeszcze przed tym czymś? I tak dalej... Poza tym punkt nie ma masy, n ie ma NIC, a jednak istnieje, i to nie tylko w naszej wyobraźni, bo z punktu prawdopodobnie wybuchła pierwotna forma energii naszego Wszechświata, poza tym inne punkty to czarne dziury wsysające materię i energię nie wiadomo dokąd. Zresztą energia też nie ma masy, a jest; elektrony tez masy nie mają, a są z energii; i te elektrony łączą się w atomy, które dopiero zaczynają mieć masę - skąd? Toż widać tutaj, że ta "masa"to zwykłe złudzenie! Prosta też istnieje nie tylko w naszej wyobraźni. Po prostych biegną promienie (co prawda gdzieś tam podobno one się zaginają ogromnymi łukami, bo w naszym Wszechświecie nie ma linii absolutnie prostych, gdyż zagina je spiralnie czas - ale to jest baaardzo daleko od nas). Pozdrowienia. :-)
  15. Za czy przed czarną dziurą - to właściwie to samo, tylko zawsze jest "za", kiedy stoi sie po przeciwnej stronie, no a "przed" - gdy stoi się po tej samej. ;-) Ale jest jeszcze zjawisko antymaterii (a więc z pewnościa i antyenergii), która wchłania w siebie taka samą energetycznie ilość materii - i wszystko znika, zostaje... nic. Czary. Może ta antymateria to właśnie ta druga strona "lustra" zza czarnej dziury? Albo po prostu - z innego wszechświata? Masz jakąś ciekawą koncepcję na ten temat? :-) Muszę dorwać ten wiersz o kowadle, koniecznie. To jaki ma tytuł? Jest tu, w naszym dziale czy na Zaawansowanych? (Bo to głównie tam mają takie nowoczesne pomysły). 200-letnia sosenka... tak. A czymże są nasze kłopoty wobec bezmiaru kosmosu dopiero? Ale czy to, że coraz lepiej rozumiemy, jak nic kompletnie nie znaczymy w kosmosie - czy to znaczy, że mniej jesteśmy ludźmi i że nasze uczucia są dla nas coraz mniej ważne?...
  16. Nie ma za co, cieszę się, że na coś się przydałam dobrej Poetce.
  17. O kurka, gdzie? Który to? Jaki ma tytuł? Muszę to zobaczyć! ;-))) No i ja właśnie o tym okresie promieniowania - tak sobie gdybam. Każdy przeciez może. Ja też myślę, że jest nieskończenie wiele Universów i że w każdym z nich jest tyle wymiarów, ile "widzi" matematyka - czyli wyobraźnia abstrakcyjna, zaprogramowana w naszych mózgach - w końcu z jakiegoś powodu taka właśnie wiedza matematyczna została nam wdrukowana w umysły. Dzięki serdeczne. :-) Nie, to nie Las Kabacki mnie natchnął, tylko nerwowa praca, ta ujeżdżalnia z dzieciakami, powodująca wycieńczenie i choroby umysłowe nauczycieli. W lesie uspokajam się i przestaję mieć wizje. ;-))) Ano właśnie: nie ma odpowiedzi na pytania ostateczne, i nie tylko na ostateczne, bo i na pytania dotykające "tylko" innych praw fizycznych (?) niż znane nam z Ziemi, ze sfery czasoprzestrzeni, czterowymiaru zaledwie. Jesteśmy bardzo ograniczeni zmysłami i ciągle oszukiwani przez nie. Np. w tej kwestii, którą poruszyłam: wydaje się nam, że materia to coś stałego, co można dotknąć, co jest nieprzeniknione i gęste. A tymczasem to przecież nic innego jak jeden ze stanów energii, czyli promieniowania, fali zamienionej w elektrony, potem w atomy, w których elektrony fruwają wokół jądra w takiej odległości, w jakiej mniej więcej znajdują się ściany sali gimnastycznej od piłeczki ping-pongowej, umieszczonej w środkowym punkcie tej sali. I nie możemy ich dotknąć, nie dotykamy niczego, bo ładunki energii emitowane z elektronów poszczególnych ciał i przedmiotów (nasze pola magnetyczne) odpychają się wzajemnie - stąd zresztą sprężynowanie materii, które odczuwamy w większości "dotykanych" przedmiotów (chyba, w każdym razie ja takie coś odczuwam i wydaje mi się, że nie tylko ja). Bardzo Ci dziękuję za fascynujący komentarz. Pobudziłeś moją mózgownicę do pracy i już nie mogę jej uśpić, choroba, a jutro do roboty. :-) Dziękuję też oczywiście za pochwałę wiersza i za plus - bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Bardzo. :-)))
  18. Sorry, ale w Necie nie widać, kto jest kbietą, a kto mężczyzną. :-) Wiesz, nie zgadzam się z ta wiarą, ale oczywiście każdy ma do niej prawo i nie zamierzam go negować. Natomiast gdyby życie materialne było nic niewarte, to należałoby od razu skończyć ze sobą. A jednak ludzie tego nei robią, jesli sa zdrowi psychicznie. Dlaczego? Nie każdy boi się kary boskiej za samobójstwo... Poza tym, dlaczego Bóg miałby nas skazywać na takie nic niewarte życie? Po co? Z tego powodu, że jakaś Ewa zjadła Mu Jego jabłko wiedzy? Eee... Taki "ojciec" byłby zwyczajnie okrutny i zawzięty, poza tym narzucanie odpowiedzialności zbiorowej, i to na wszystkie następne pokolenia "przestępcy", to już bardzo przestarzałe myślenie, bardzo niemodne, mówiąc delikatnie. ;-) Ale ja mam inne odczucia. Na przykład bardzo kocham moje dziecko i nigdy nie uwierzę, że to jest nic niewarte uczucie, i że bez tej miłości po śmierci będzie mi lepiej. I wreszcie, aby wszystko było idealne i wspaniałe, to musi być kompletny bezruch. Bo jakakolwiek zmiana ideału mogłaby być już tylko odstępstwem od tego ideału. Bezruch - czyli brak czasu, brak przestrrzeni, brak wszystkiego - śmierć absolutna. I być może tak jest? Ale ja nie tęsknię do tego. :-) A skoro musimy umrzeć, to lepszy jest bezruch i brak czegokolwiek - także pamięci - niż tęsknota do tego wszystkiego, co się tu kochało. Dla mnie absolutnie tak. (I wiem, po co żyję). Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wiele radości, i pełni życia.
  19. I dlatego napomknęłam tu lirycznie o tej cenie operacji niebotycznej.
  20. Ha ha! Nic nie rozumiem, ale w Twoich wierszach niewątpliwie czuje się ducha czasu. I o to chodzi! ja don't understand but you to rozumiesz głupi anglo-trend super wyśmiać umiesz Plusuję wobec tego. :-)
  21. Człowiek nie może być nieśmiertelny, Zachariaszu. Zapytaj któregokolwiek lekarza. Nieśmiertelne może być najwyżej to, co zostaje z człowieka po jego śmierci - ale i to się zmienia, bo po prostu wszystko na świecie jest w stanie ciągłej przemiany i przeistaczania się w coś z czegoś. A jeśli istnieje gdzieś jakiś "świat", w którym wszystko jest stałe, niezmienne, a więc nieśmiertelne - to przecież właśnie ten bezruch i bezczas - to jest już absolutna śmierć. I dobrze. Bo gdyby człowiek miał wiecznie żyć w jakimś innym świecie niż ten tutaj, pamiętać wszystko stąd, wszystko, co kochał, czym żył i czym był, a nie móc do tego wrócić - to byłoby wieczyste piekło.
  22. Ładny wiersz o "starym, dobrym małżeństwie". Świetnie oddana atmosfera domu, wielkiej zażyłości i miłości codziennej, bez tej pierwotnej "magii" zakochania, ale za to z poczuciem bezpieczeństwa, zaufaniem, czułością i robieniem sobie wzajemnych, drobnych przyjemności. Ale mam kilka uwag. Jest mała literówka, poza tym faktycznie łamie się rytm. Tyle, że w rytmie nie tak jest ważna ilość sylab w wersach, jak ilość zestrojów akcentowych, dlatego miła Kaliope nie poprawiła rytmu. Pozwól więc, że i ja spróbuję: Bo i tak wiadomo, że skrzynki są na balkonie. :-) Serdeczności, jak zawsze.
  23. No tak, ale... jak się potępia siekierą? ;-)
  24. Ależ skąd, czaszka jest przecież żywą tkanką ;p Miało być jasno i przejrzyście - i chyba się udało? Pozdrawiam z deszczowego dziś miasta :) Jest tkanką, ale wapienną. Każda tkanka składa się z jakichś minerałów, dlatego musimy się żywić ziemią (choć niebezpośrednio). Owszem, udało się jasno i przejrzyście. Ja też,kiedy widzę czyjeś kości - szczególnie czaszkę - myślę sobie: "No proszę, a kiedyś to był szkielet żywego człowieka, to były żywe kości, w tej czaszce byl czujący i myślący mózg, pełen marzeń i wzruszeń... A dzisiaj co? - kawałki wapna". Plusuję wiersz, oczywiście.
  25. Bolku, bardzo dziękuję za Twój przemiły komentarz i za plus. Ja tę oficjalna teorię troszeczkę tutaj zmieniłam, dodałam jej metafizyczności, ale w sumie jest to ciągle teoria jakiegoś tajemniczego Prawybuchu. :-) Serdeczności.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...