Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antoni Leszczyc

Użytkownicy
  • Postów

    1 033
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Antoni Leszczyc

  1. No to mission accomplished :))) Cieszę się, że podeszło :) Pozdrawiam świątecznie, Antek
  2. Dwuznaczne? Czyżbym pisał podświadomie sprośnie? :) Przyznaję, ciekawym, z czym wiersz się kojarzy - bo tak naprawdę ma tylko jedną warstwę... Cieszę się, że się podobało. Pozdrawiam serdecznie :) Antek
  3. Dziś powiało z zachodu. A była w tym wietrze obietnica poranków przepitych powietrzem, mchu burzą spęczniałego, zajęcy na szybie i lasów rozłożystych nabrzmiałych igliwiem. I była w nim zapowiedź ciągle nowej drogi, półsnów, co krzepnąć będą na powiekach błogich, i tych warg, co niesyte pić będą na przemian moje wargi, woń lasu i poblask strumienia. To wszystko było w wietrze, który mnie oplatał i niósł z krawędzi zimy, aż na sam skraj lata. [III 2005]
  4. W głowie nie zostanie - ale jako miniatura dość przyjemne. Najbardziej chyba trafił trzepak. Pozdrawiam, Antek
  5. Więc tak - ogólnie mam dość pozytywne wrażenia, ale kilka uwag także posiadam. W tej formie mogłaby to być świetny wierszyk dla dziecka - i jeśli to dziecko było adresatem, bo to, prawda, też możliwe, to bym nie zmieniał nic. Ale jeśli do osoby poniekąd dojrzałej, to bym probonował trochę wiersz "upoważnić". Zmienić na coś "czarodziejską jazdę" (kolokwializm, pisane pod rym), wywalić "motyla" (zbyt oklepane), "gwiazdkę" zmienić na "gwiazdę". I coś z tym "kochaniem", bo to jakoś tak nie brzmi.... Za to wers czwarty prześliczny. Pozdrawiam, Antek
  6. Nie spodobało mi się. Przede wszystkim pointę da się łatwo zgadnąć - a to odbiera utworowi połowę uroku. Kilka słabych fraz: "drzwi duszy", "mała czarna" (mówię, pić herbatę! :), strofa przed ostatnia. Spodobały mi się "mrzonki" - acz nie wiem, czy moga być "lekkie". Pozdrawiam, Antek
  7. To jest bardzo dobry wiersz! Jest kilka świetnych fragmentów. Jeśli chcesz, to je wymienię (wiem, że chcesz ;): końcówka strofy pierwszej, "skok w atomy" i - przede wszystkim - pointa. Ostatnie dwie linijki w strofie ostatniej robią to, co powinny robić - wbijają się w pamięć i haczą czytelnika o wiersz. Wiadomo, o co chodzi. Uwagi? Parę mam. Nie widzi mi się ten wiatr (pod czaszką musiałby mieć wielkie przestrzenie :), nie potrafię sobie wyobrazić kręgomyśli (to może być rzecz jasna mój problem), sztucznie dźwięczy mi też kończący strofę trzecią "frasunek" (też nie do końca rozumiem, o jakie zmartwienie chodzi - wyjaśnisz?). Z kwestii technicznych to wątpię w trzeciej strofie drugiej zwrotki: ten myślinik przesuwa pauzę z szóstej na piąta sylabę i strasznie zaburza rytm. Co nie zmienia faktu, że całość mi się podoba :)
  8. Że z Rózewicza początek - oczywiste. Chciałbym mieć takie poczucie własnej wartości - osobiście myślę, że samemu nie mógłbym uwierzyć, że jestem słoniem. Jeśli Ty potrafisz - Twoje szczęscie. Z uwag: w trzeciej strofie robi się brzydki rym czasownikowy (rosnące - rozwijające), jest kilka niepotrzebnych wersów ("jak byli", "bez sensu rosnące"). Myślę, że można by to skrócić i napisać trochę lepiej. Pozdrawiam, Antek PS. A co do strofy drugiej - jeszcze przyjdzie nasza kolej ;)))
  9. Nie za bardzo mi się podobało. Początek bardzo źle do wiersza nastraja: takie trzaski w monitorze kojarzą się raczej z "Lokomotywą" niż z poważną tematyką. Kika sformułowań mi się nie widzi: przede wszystkim "ostrze bolesne" i "tragiczna proza". Na plus ten "obcy człowiek". Mieszanie czasów zamierzone? Pozdrawiam, Antek
  10. Niejako podzielam uczucie peela. Podzielam, bo jak peel wie, mi też ta pasja nieobca. Najbardziej podobałą mi się strofa ostatnia - bo to prawda, narty zmuszają cię do koncentracji na tym, co ważne NAPRAWDĘ. "Przestrzeń szlaeństwa" mi nie zadźwięczała - choć to niewątpliwie dobre określenie, nie brzmi mi po prostu za dobrze. Ale ja zawsze dziwny byłem :) Pozdrawiam, Antek PS. Tak się zastanawiałem długo w czym rzecz z tym "z jednej na drugą". Nie mogłem wiedzieć - jeżdżę na parapecie :)
  11. Cieszę się, panie Danielu, że się wiersz do czegoś przydał :) Tak szczerze, to nie jestem z niego zadowolony: wrzuciłem, coby z wprawy w publikowaniu nie wypaść. Racja, że ten wers z psem jest takim językowym łamańcem - postaram się coś z tym zrobić :) Pozdrawiam serdecznie, Antek
  12. Nerwowy-ś z początku: męczysz się spokojem, i chciałbyś coś robić, i w sobie się miotasz... Dziury szukasz w całym, włos dzielisz na dwoje, od zgryzot uciekłwszy, lądujesz w kłopotach. A potem ci lepiej i idzesz przez łąki, i czujesz to zboże, to świeżo skoszone.... A wieczór się wlecze jak wół na postronku, a wiatr igra z trawą, jak pies z swym ogonem. I nagle rozumiesz, że gdy płynie trawa, coś w tobie się dzieje, coś w tobie się stawa... I już nie uciekasz, i nic już nie gonisz. Bo co dzień jest tutaj tak jakoś tak samo, że czas niby płynie - a tak jakby stanął... By wrócić do siebie, potrzeba ustroni. [VIII 2004]
  13. Ja wiem, że była prośba, by rymować dokładnie, ale ja jestem trąba i się do niej nie garnę :) Buntownik ma mama, buntownik też tata; i nawet me rymy to rymy non grata ;)))
  14. W odpowiedzi także na Twój post przy moim wierszu: poezja może wyrażać wszystko, ma prawo wyrażać wszystko i w jakikolwiek sposób. Kłopot w tym, że sposób, w jaki póki co piszesz nie zachwyca mnie, jako czytelnika, tak jak i nie zachwyca innych. Potencjał z pewnością masz (piszesz rytmicznie), ale trzeba nad nim pracować. Przecież wierszy także trzeba się uczyć. Pytasz co nie tak z rymami: są czasownikowe. Rymy czasownikowe narzucają się same, są najprostsze - a to sprawia, że są dość banalne. Radze Ci na przyszłość ich unikać. Rymuj zmieniając części mowy: mieszaj czasowniki z przemiotnikami i rzeczownikami, i wszystkim co masz jeszcze pod ręką : ) Pozdrawiam, Antek
  15. Zgadzam się tym, co powyżej. Od siebie dorzuce jeszcze, że warto uważać na powtórzeni - parę razy mówisz dokładnie to samo. I nie wracałbym już na koniec od tego papierosa - w gruncie rzeczy to było to, czego się najbardziej po tym wierszu spodziewałem Pozdrawiam, Antek
  16. Wykrzyczane - tak. Ale mnie zupełnie nie przekonuje. Same powtórzenia i wymienianki nocne. 'Nie każ głośniej niż krzyczę od środka' - to zachowac warto. Resztę, moim zdaniem, można pisać od nowa. Pozdrawiam, Antek
  17. Parę rzeczy mi psuje odbiór: - zdrobnienia. One banalizują ten utwór, mimo że takie niewielkie. - rymy. Wymościł-zagościł, radę-paradę i obsesji-depresji to nie są dobre rymy. - wyliczenia. Nawet jeśli to czereda, to można by ją wymieniać dyskretniej. Gdybym miał Ci radzić, to podszedłbym do utworu na poważniej. Zostawił, rzecz jasna, optymistyczną pointę, ale odbanalizowałbym ten wiersz: czyli zdrobnienia oddrobnił a wyliczenia odliczył. I jak jeszcze rymy dograsz (ten troski-wiosny jest dobry!) i wyrzucisz fragmenty, które sprawiają wrażenia, że są pisane pod rym (pytanie i fragment z żoną i paradą), to moim zdaniem będzie całkiem fajnie. Pozdrawiam, Antek
  18. [Ewie Piotrowskiej] Żył raz w Kcyni żwawy Jerzy. Jerzy ciągle był na chodzie i przed siebie ciągle bieżył, do czego mu służył rower. Ten zaś, co tu czas nadmienić, to nie była zwykła bryka: koła miał do samej ziemi, rogi wielkie jak u byka. I choć źli mówili ludzie, że rogi przyprawił Jerzy, rower bił ich szprychą w buzię, bo ni krztyny im nie wierzył. Jerzy dbał o niego także: mazał ramę mu balsamem, leczył go wciąż na podagrę i do łóżka niósł śniadanie. Jeździł na nim świata skrajem, wizytował miejsca różne. Widział gaje i ruczaje, kwadratowe i podłużne. I był w Brześciu, i był w Chile, i był w Pizie, i był w Gizie. I był także w mojej Pile, czym zgotował mi siurpryzę. I świat cały tak zwiedzili, rzeczy rdzeń zgłębili myślą! A gdy Jerzy znów był w Kcyni zsiąść chciał - ale mu nie wyszło! Nie mógł! Przyrósł, gdzie siodełko się spotyka z posiedzeniem! W pedały też Jerzy kiełknął i zapuścił weń korzenie. Lecz nie płakał Jerzy w kącie! Włożył dziarsko kask na głowę, ruszył - i jeździ bez końca! Easy rider, Jerzyrower! * * * Jeśli spotkasz go na drodze albo wśród uliczek miasta, niech Ci wbije motto w głowę: z roweru się nie wyrasta! [II 2005]
  19. Mówi się, że w pobliżu Dzierżączki start swój miały wszelakie początki. Ponoć Bóg zszedł tam z nieba i świat stał się, jak trzeba... Przyjeżdżajcie, kupujcie pamiątki!
  20. Pani Ania, z miasteczka Dzierżączka, co w kąt pójdzie, to pana B. spotka. Treść tego spotkania nie jest do opisania, lecz jest plotka, że chwila to słodka.
  21. Spytam, bom umysł ścisły, no i jestem sknerą: do której potęgi Kasia umie podnieść zero? :)
  22. Działo by się więcej, gdyby koło Kłodzka na rzeźbę tę trafiła profesór Wisłocka.
  23. Skoro nie miał NIC pod spodem, jakim wzięła to sposobem? :)
  24. Pewien rzeźbiarz w niewielkiej Dzierżączce robił rzeźby cokolwiek znaczące. A do jednej przepasał ogromnego kutasa i ją wysłał w pielgrzymkę po Polsce.
  25. Ja sie odniosę do rzeczy pobocznej - moje zdanie o samym wierszu już znasz. Moim zdaniem trzeba mieć jednak jakieś podstawowe wyczucie rytmu w wierszu; bez niego zwyczajnie nie wyczuwa się średniówki i stóp się nie wytuptuje. Owszem, da się to zapewne, jak wszystko, wyćwiczyć; sam jednak wiesz, że bez jakiś podstaw nie zbuduje sie pomnika. Nie twierdzę, że to Dar czy Coś W Tym Stylu - po prostu umiejętność, z którą łatwiej się urodzić. Tym, którzy się z nią nie urodzili najczęsciej zwyczajni ebrakuje do nauki cierpliwości. Pozdrawiam, Antek PS. Z rymami się zgadzam: te da się wyćwiczyć łatwo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...