Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Robert Witold Gorzkowski

Użytkownicy
  • Postów

    192
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Robert Witold Gorzkowski

  1. @Jacek_Suchowicz to prawda w przyszłości nadzieja a wszystkim nawet święty nie dogodzi A propos ciekawe czy Franciszek nim zostanie
  2. To prawda. Podoba mi się. pod koniec uciekło r w karni
  3. @Jacek_Suchowicz to prawda w przyszłości nadzieja a wszystkim nawet święty nie dogodzi
  4. A przyjść miał w chwale mroźnej godziny w wodzie się stopić w ogniu wystrzelić nie mieć przed sobą kłód ułożonych a za plecami obcych pacierzy. Roztaczać chwałę słów mojżeszowych spełniać zawiłe święte żądania jak popiół zebrać i morskie tonie rozstąpić z myślą wiary przetrwania. W tobie nadzieja a w torbie dziura a patrząc przez nią końca nie widać i co na niebie to w torbie twojej przez małą dziurę uchodzi życie. Ściskam roluję pod pachę wkładam by choć na chwilę zatrzymać proces lecz siły więdną a pod kopułą już w nowe ziarno przechodzi życie.
  5. @Domysły Monika dziękuję @Alicja_Wysocka dziękuję @andreas dziękuję @Wiesław J.K. dziękuję
  6. @Manek dziękuję @Domysły Monika dziękuję @Waldemar_Talar_Talar dziękuję @Jacek_Suchowicz może by i zyskał ale to co bezpośrednio siedziało mi w głowie to napisałem praktycznie bez poprawki.
  7. Gdybym zrozumiał co mam na myśli i objął wszystko co knuje głowa wysłałbym w wieczność sprawy krytyczne bylebym kochał. W swojej rozterce bytu nie topił igrałbym z losem do góry spadał a przez igielne ucho w zachwycie nad wymiarowy pochód przesadzał. I w swojej sile kruchość dostrzegam i ramionami kreślę ósemki bo choć mam jeszcze na czole diadem to wyobraźnia podsuwa lęki. Lecą korale z szyi się toczą ich ciężar spada w przepastne tonie mnie ulgi przynieść to już nie może palce nie czują wyrwy w przełomie. Któż pojąć może czym był różaniec i te paciorki dni zapomniane kiedy ja siedzę na dnie bogactwa uciszam pianie.
  8. @andrew jest w tym coś tajemniczego
  9. Przynieś mi Jesień w ustach nabrzmiałych jak kawalkadę słownych potoków myśli tak bardzo porozpierzanych pomiędzy lekkim obłokiem. A miarą twoją nie będzie talent ów tron na którym siedzisz tli się codzienną surową strawą dla ludzi w słownym przymierzu. Zerwij mnie zabierz w swój świat zaklęty w tym Twoim miłowaniu wzmocnij świadomość i zawieś w uszach jak wiśnie z dojrzałego sadu. Kocham i błagam chcę jeszcze tworzyć pisać po liściach znów kolorowych dłoń swoją domknij i nie dopuszczaj w jesień idącej głowy. Tak ludzkiej ostatniego lata.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...