
Agnieszka Charzyńska
Użytkownicy-
Postów
292 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Agnieszka Charzyńska
-
Prowadź mnie ulico w piątek trzynastego, Od świętego Jana do Rocha świętego, Od kaplicy Zofii do kaplicy Anny, W ten śnieżek srebrzysty, zimowo poranny. Gdzie świętych obrazków w oknach jest tak wiele, Od ronda z pomnikiem do bramy z burdelem, Od tej z alabastru – święconej figury, Do sklepu gdzie zawsze – kradzione są skóry. Od tego plakatu, co krzyczy poczęciem, Aż do nekrologu – z zabitym dziewczęciem. Od ust uśmiechniętych i serduszek czterech, Po graffiti nowe – z wąsatym Hitlerem. Prowadź mnie ulico w ten lutowy dzionek, Choć nie miewasz kwiatów, motyli, biedronek, Zamiast śpiewu ptaków – przygarść miewasz szumu, I próżno u ciebie – jest szukać rozumu…
-
Dłonie na pieniądze chciwe, Lecz do pracy nierychliwe, Kłamstw i oszczerstw pełne usta, Jak u gęsi szyja tłusta. Brzuch pękaty niczym beczka, W głowie słoma albo sieczka. Język ostry, jadowity, Ucho czułe – na zachwyty. Głowa pusta niby skrzynia U bankruta spod Olsztyna, Mózg i serce otłuszczone, Więc swych funkcji pozbawione. Co to jest za kreatura, Brzydka że aż cierpnie skóra? Uświadomię miasta, wioski, Że to poseł był pisowski. Lecz pamiętnej tej niedzieli, Gdy rząd diabli wreszcie wzięli, Tłuste koty w kraju całym Swe kuwety – pochowały. I nasz poseł ulubiony, Od koryta odstawiony, Już w luksusy nie opływa, Tak to czasem w życiu bywa. Już niedługo się okaże, Że nie umie być murarzem, Sklepikarzem, reporterem, Umie być jedynie – zerem…
-
@Jacek_Suchowicz ładnie
-
@any woll nie wszyscy, ale nawet, jeżeli jest to 10% - to i tak zbyt wielu.
-
We wsi Owczarnia mieszka katolik, Choć Polak – prostak i alkoholik, Na co dzień kłamca, od święta złodziej, Nielicznym pomógł, a wielu – szkodzi. Wstaje codziennie razem ze słońcem, By miotać wokół słowa kłujące, Plotki złośliwe i pomówienia, Czasem zaś groźby – i złe życzenia. Drugą naturą jego jest zawiść, A ostrą bronią – bywa nienawiść, Tarczą – przygany pełne spojrzenie, Schronem zbyt ciasne za to – myślenie. Wyzwisk obfity pakiet – armatą, Podziw podobnych – zwykle zapłatą, Tak to w Owczarni na wschodzie kraju Czasami wilki sobie – mieszkają…
-
Dziesięć cennych ma pierścieni Na swych pulchnych palcach, Z chęcią miłą dziś rozgrzeszy Świnię i padalca. Za sto złotych karę zdejmie Po każdej podłości, Na mszy ślubnej w ostrych słowach Poobraża gości. Wódkę gdańską lub lubelską Z organistą pije, Chociaż cnotę wciąż zaleca, Z gospodynią żyje. Skromność stale propaguje W długich swych kazaniach, Ale jeździ na panienki W pobliże Poznania. Jego drugie imię – chciwość, A bezczelność – trzecie, Brzydzą się nim zakonnice I pobożne dzieci. Choć podobno Bóg wybiera Sobie sam pasterzy, Gdy na takich patrzysz księży - Trudno w to uwierzyć…
-
Żaba
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@andreas mistrz Brzechwa ;-) -
Żaba
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Stary_Kredens również pozdrawiam -
W wiosce małej gdzieś nad Rabą Do fryzjera poszła żaba, Warkocz bujny utrefiła, Dwieście złotych zapłaciła. Potem poszła do krawcowej, Wyszła – w modrej sukni nowej, W kapeluszu z rondem dużym I z torebką z lila pluszu. Zaś u szewca pantofelki Kupiła – ze zniżką wielką. Wstąpiła też po perfumy O zapachu – leśnych szumów. Utrefiona, wypachniona, Wystrojona, ozdobiona Podążyła wnet do domu. (Chwalić się – nie miała komu). Gdy przed lustrem przystanęła, Wnet z rozpaczy aż jęknęła: Zaraz mi się zrobi słabo. Nadal jestem – tamtą żabą. Na nic kremy i perfumy, Loki, tiule, leśne szumy. Na nic suknie i pończoszki I chusteczka w białe groszki. Nadal oczy wyłupiaste, Podbródek – jak wałek z ciasta, Nadal w pryszczach skóra cała, Postać żaby - pozostała. Tak się toczy od lat życie, Czy wieczorem, czy o świcie, Żaba w suknię przyodziana Żabą ciągle pozostanie...
-
Parasolka
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Waldemar_Talar_Talar i jeszcze ta uparta parasolka xD -
Tam gdzie było istnienie ruchliwe i wielobarwne Nieistnienie przegląda się w potłuczonym lustrze ciemności Nie pozostawiając miejsca na wątpliwości Pustka po bytach wypełnia sobą czasoprzestrzeń Nieistnienie przegląda się w potłuczonym lustrze ciemności Z uporem godnym lepszej sprawy Na rozwalonym chodniku leży niepotrzebna nikomu parasolka Tam gdzie było istnienie ruchliwe i wielobarwne Z uporem godnym lepszej sprawy Pustka po bytach wypełnia sobą czasoprzestrzeń Nie pozostawiając miejsca na wątpliwości Tam gdzie było istnienie ruchliwe i wielobarwne Nieistnienie przegląda się w potłuczonym lustrze ciemności Pustka po bytach wypełnia sobą czasoprzestrzeń Nie pozostawiając miejsca na wątpliwości Z uporem godnym lepszej sprawy Na rozwalonym chodniku leży niepotrzebna nikomu parasolka
-
Czarny pocałunek historii W poparzonych promieniach słońca Połyskuje bielą dziecięcych kości Na czterech ścianach spalonej katedry Pomiędzy mrokiem a błyskiem zamknęła się historia Na czterech ścianach spalonej katedry Ranek kładzie kompresy nadaremną dłonią Ta mgła nie zagoi tego co dokonane Pomiędzy mrokiem a błyskiem zamknęła się historia Połyskuje bielą dziecięcych kości Na czterech ścianach spalonej katedry W poparzonych promieniach słońca Ranek kładzie kompresy nadaremną dłonią Ta mgła nie zagoi tego co dokonane Połyskuje bielą dziecięcych kości W poparzonych promieniach słońca
-
W kleszczach
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@m1234 potrafię zrobić podobny efekt z mniejszej liczby zdań prostych ;-) -
W kleszczach purpury i złota Domy wzniosły się na sześć kilometrów w górę Na ziemi zostały głowy żebra i łokcie W kształcie abstrakcyjnie poskręcanych powidoków W kleszczach purpury i złota Na poranionej nieuchronności sześć kilometrów pod niebem Położyły się biodra i kolana minionych kościołów Iluzja formy rozsypała się na konkret popiołu W kleszczach purpury i złota W kształcie abstrakcyjnie poskręcanych powidoków Domy wzniosły się na sześć kilometrów w górę Iluzja formy rozsypała się na konkret popiołu W kształcie abstrakcyjnie poskręcanych powidoków Na poranionej nieuchronności sześć kilometrów pod niebem Iluzja formy rozsypała się na konkret popiołu W kleszczach purpury i złota Na ziemi zostały głowy żebra i łokcie W kształcie abstrakcyjnie poskręcanych powidoków
-
Niepotrzebnie i już dla nikogo Złociste wejrzenia słońca rozpadają się na smutne mrugnięcia W postrzępionych okruchach szkła i porcelany Światło rozszczepia się jak w pryzmatach przeznaczenia Niepotrzebnie i już dla nikogo Rubinowe fotony przeglądają się w niestłuczonych oknach Oświetlając śnieżne czapy na ruinach upiornym blaskiem Który tworzy niestosownie radosne tęcze W postrzępionych okruchach szkła i porcelany Złociste wejrzenia słońca rozpadają się na smutne mrugnięcia Oświetlając śnieżne czapy na ruinach upiornym blaskiem Rubinowe fotony przeglądają się w niestłuczonych oknach Niepotrzebnie i już dla nikogo Światło rozszczepia się jak w pryzmatach przeznaczenia Oświetlając śnieżne czapy na ruinach upiornym blaskiem Niepotrzebnie i już dla nikogo Rubinowe fotony przeglądają się w niestłuczonych oknach
-
Dwie kropelki
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kwiatuszek również pozdrawiam- 7 odpowiedzi
-
1
-
- deszcz
- katastrofa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwie kropelki
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Bożena De-Tre Osiecka i militaria???- 7 odpowiedzi
-
- deszcz
- katastrofa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwie kropelki
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Bożena De-Tre każdemu należą się czasami wakacje. Pozdrawiam.- 7 odpowiedzi
-
- deszcz
- katastrofa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Krople deszczu szarością pylistą brzemienne, Poranione odłamków szklanych wielo – cierniem, Pyłem sadzy i winy obrzmiałe nadmiernie, W melancholii złączone, sine, bezimienne, Niosą spalone rzeźby, obrazy i księgi, Rzeźb pokruszone skrzydła, ramiona i ciała, W nicość zmienioną barwę, proporcję i trwałość, Potłuczone lusterko i włókna sukienki. Jedna z ciężkich tych kropli, opuchniętych żalem, Pod lipy roztrzaskanej skulona konarem, Rubinową spowija kropelkę cierpienia, Tak, jak cisza ostatnie otula westchnienia. Lecz wiosną z setek kropli w smutku zjednoczonych Wyrośnie życie nowe – w objęciach zielonych…
- 7 odpowiedzi
-
5
-
- deszcz
- katastrofa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kamień
Agnieszka Charzyńska odpowiedział(a) na Agnieszka Charzyńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Manek Frauenkirche. Cała książka dotyczy jednego zdarzenia. I faktycznie było tak, że ten kościół płonął ponad dobę, zanim się zawalił - i tak też jest w wierszu. -
Marmur różowym światłem dziwnie jaskrawieje, Groźnie syczy piaskowiec pąsowo rozgrzany, Łzą pylistą i płową powoli kruszeje, Słabną kościelne mury, pałacowe ściany. W rytm huku drżą kolumny wysmukłe i białe, Jak brzoza osaczona rudym wielogrzmotem, Z wolna chylą się wieże, w dymie pociemniałe, Dachówki odpadają z kolczastym łoskotem. Katedra wśród tańczących, łakomych płomieni Wieńcem blasków, welonem dymów otoczona, Pocałunkiem upału zatruta śmiertelnie Kamienną skargą szumi, trzeszczy - wreszcie kona. Gruzy kryją nadzieję, miłość, żal i wierność, A całun na nich kładą – błękitnawe cienie…
-
Gasną wybuchy złote i grzmoty pąsowe, Ku górze się unoszą kłęby burosiwe, Rozrosłe sosny trzeszczą, jak smolne łuczywa, Dęby boleśnie szumią ostatnie swe słowa. Umilkły pod gruzami skrzypce połamane, Drgają bez celu struny gitary spalonej, Truchleją serca dzwonów, gromem porażone, Dopalają się z wolna stuletnie organy. I dźwięk razem z bezdźwiękiem staje się nicością, Bezkształtem i bezbarwą, pustką, bezbytnością Tylko echo skrwawione, umęczone, smutne Przędzie z pogłosów srebrnych psalmy swe pokutne. Ta muzyka nad grobem trwa wieloistnienia, Jak elegia, przestroga lub wyrzut sumienia…
-
Trzy tysiące wybuchów niebiosa rozdarły, Rozcięły promieniście - na milion kawałków, Zmieniły twardość murów w kruchość katafalków I żywą wieloznaczność – w jednoznaczność martwą. Czerń z barwą przetopiły na wspólność szarości, Kanciastość i okrągłość – na bezkształtu jedność, Słuszność wraz z wątpliwością, wierność i niewierność Zjednoczyły w bezformie odłamków i kości. A gdy umilkły gromy kolczaste i złote, Strzępiasto karminowe, błękitnie kłujące, Nad grobem niespełnienia, mogiłą tęsknoty Wstało w pokutne szale przyodziane słońce. Łzami krwawo – sinymi rzewnie opłakało Niewinność pogrzebaną i bezbronność małą…
-
Różowozłoty płomień w rudość się przemienia, Ciemność łapczywie wchłania burość i kłębiastość, Świecą widmowym blaskiem martwe kości miasta, Danse macabre tańczą sinokrwawe światłocienie. Smukła wieża unosi szyję poparzoną, Trzeszczą zamkowe okna wśród huku i żaru, Granat spowija tarcze zniszczonych zegarów, Skruszone plecy bramy, kolumnę zranioną. A barokowa Maria, w koronie cierniowej, W iskier dziesięciobarwnych upiornym welonie, Ciągle trwa, choć jej ciało kruche, delikatne Z wolna kona osłabłe, bólem umęczone. Jutro strach, żal, westchnienia i słowa ostatnie Połączy grób z piaskowca i pył gorzkopłowy…
-
Złocistorude ostrze – huku i ciśnienia Wbiło się w ścian wysokich delikatne ciała, Obróciło dostojność w ulotność zetlałą, Wielonietrwałość istnień – w jedność nieistnienia. Przemieniło strzeliste i zgrabne kolumny W białosrebrnych okruchów smętną niezliczalność, Mądre słowa ksiąg świętych – w sadzy nadrealnosć, Poetyczność katedry – w prozaiczność trumny. A gdy grzmoty pąsowe i krwawe ucichły, Drobne dziecięce kości, daremne modlitwy Zostały pod szczątkami strzępiasto szarymi Zburzonego kościoła – na zranionej ziemi. Nad tym grobowcem wielu, śnieżnie obłóczonym Żałobną pieśń zagrały – czterech wiatrów dzwony…