Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. Siostro 🙂 , dzięki Ci wielce 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  2. Polowanie udało się. Książęcy łowczy, którzy im towarzyszyli - jako że władca zawczasu pomyślał, by połączyć je z oglądnięciem miejsca UFO-katastrofy i z wydobyciem szczątków pochowanych istot - sprawdzili się w swoich obowiązkach. Jak zresztą zawsze. Upolowali sarnę, jelenia i dwa dziki, a przy jednym z puszczańskich stawów parę dzikich kaczek. W drodze powrotnej, trzymając się wytyczonych traktów, zatrzymali się na krótki postój blisko miejsca, które odwiedzili kilka godzin temu. Już mieli wyruszać, gdy wszystkich zaskoczył dziwny, pulsujący dźwięk. Trwający z przerwami dość długo. Jakieś pół godziny, ocenił książę. I z pewnością pochodzenia poza-naturalnego, jak skonstatował. - Domyślam się, że jego źródłem jest jeden ze sztucznych umysłów, które oglądaliśmy - rzekł do Jezusa. - Jego poruszenie musiało go obudzić... Hm, lepiej będzie rzec - uaktywnić. Zapewne w celu wezwania pomocy. - Domyślasz się dobrze - odparł mu WszystkoWiedzący. - Ów dźwięk był przekazem, promień zaś czerwonego światła, o ten, który właśnie oglądasz, pobłyskujący pomiędzy drzewami, to dane lokalizacyjne. Podające, gdzie ona ma przybyć. - Trochę zbyt późno - ocenił dowódca książęcej straży. - Istotnie - książę wypowiedział jednocześnie dwie myśli: swoją i tę, którą zobaczył w Jezusoumyśle. - A jednak ma miejsce. I bardzo dobrze się składa, że je zauważyliśmy. Inaczej mówiąc, ich przeoczenie mogłoby kosztować nas wielką niespodziankę. I to z gatunku tych zdecydowanie niemiłych. - Zdecydowanie z gatunku tychże właśnie - potwierdził Jezus. - Wracamy do kremla, i to szybko. Najszybciej, jak to możliwe. Nakaż swoim ludziom, aby tu do nas podjechali. Jak najbliżej - dodał, uprzednio wysławszy swoim żonom, Soi i Milowi to samo telepatyczne wezwanie. Gdy to uczynili i znaleźli się w zasięgu wypowiadanych słów, uśmiechnął się do księcia (do księżnej wszak nie wypadało, chociaż Bogu wypada wszystko, a poza tym - kto Mu zabroni?), zaś ku swoim padawanom przymknął lewe oko. Po czym zapytał donośnym głosem: - Gotowi na cud? Cdn. Voorhout, 18.02.2023
  3. @Wiesław J.K. Drogi Wiesławie 🙂 : oczywiście, że masz rację. Co prawda, rozszerzyłeś temat, zawężony w powyższym rozdziale do kwestii tak zwanych Szaraków. Znane przykłady filmowe stanowią cykl "Terminator" i "Ja, robot". Natomiast w polskiej literaturze, i to dziecięcej... właśnie: odgadniesz, jaka książka jest tu przykładem? Istnieje też ekranizacja, ze znanymi aktorami w rolach głównych. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  4. Wiesławie 🙂 , cieszę się bardzo z Twojego uznania. Miło mi było Cię gościć i tym razem 🙂 . Serdeczne pozdrowienia. Ago 🙂 , dzięki Ci wielce za odwiedziny i uznanie. Dobrze, że jesteś 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  5. @Somalija A czy Soa ma cechy Anny Boleyn? Drugie zaś pytanie jest takie: czy Wszechmąż pozwoliłby zagarnąć się na wyłączność? Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  6. Zgodnie ze zwyczajem służący przytrzymali konie wsiadającym płci męskiej, księżnej zaś, Jezusożonom i Soi pomogli wsiąść. Również obyczajnie. Spośród tych przedostatnich Ewa obawiała się nieco tej przejażdżki, mając wcześniej mało podobnych przygód. Ale sekundy energetycznego oddziałania przez Jezusa tak na nią, jak na jej wierzchowca wystarczyły. Gdzieś zniknął lęk, który odczuwała przed dosiadanym rumakiem. Podobnie stało się z obawą przed jazdą, które czuła jeszcze kilka chwil wcześniej. - O, jak fajnie! - pomyślała radośnie, zanim książę nakazał odjazd. - W drogę zatem! - moment później książę Jurij spojrzał najpierw na Jezusa, a potem na pozostałych jeźdźców. Wreszcie na dowódcę swoich gwardzistów, który tego razu miał pełnić także rolę przewodnika. Ten, zrozumiawszy spojrzenie, dal umówiony znak swoim ludziom. Dziewięciu z nich natychmiast wysforowało się naprzód, oddzielając się od ustawionej jako straż tylna grupy i ustawiło trójkami. Jeden zaś, najwidoczniej zastępca, zatrzymał się tuż obok niego. - Ruszamy! - zawołał, na co poprzedzająca ich grupka strażników zareagowała we właściwy sposób: jak jeden mąż ponaglając konie niemal od razu do kłusa, płynnie przechodzącego w galop. Droga minęła spokojnie. Jechali raz wolniej, raz szybciej - tak, jak na samym początku. Po około godzinnej jeździe - jak ocenił dowódca straży, spojrzawszy na słońce - dotarli do kniei, porastającej wielkie połacie ziemi na północ od miasta. Tam trakt zwężał się, przechodząc w ścieżkę, wytyczoną przez książęcego namiestnika i utrzymywaną w należytym stanie przez jego ludzi. O szerokości pozwalającej jechać trzem konnym obok siebie. Po następnej godzinie jazdy - również około - przybyli na polanę, powstałą w w wyniku upadku obiektu z Przestrzeni * i jego eksplozji. Których ślady było widać do dziś: w postaci pasa ściętych ukośnie od góry drzew, zbliżającego się stopniowo ku ziemi. I wspomnianej polany, prawie równo okrągłej w kształcie. - To tutaj, Jezusie - powiedział książę. Czysto zwyczajowo, znając przecież Jego stan - czy też poziom - wiedzy. Wszechświat w ludzkiej osobie rozejrzał się wokół. Także zwyczajowo. - To tor spadania ich statku - wskazał swoim żonom wyraźnie widoczną linię uciętych pni drzew, wyglądających jak po ciosie gigantycznego miecza. Żaden z nich nie odrósł w miejscu zranienia, niemo wskazując na krzywdę, jaka go spotkała. Pozostali jeźdźcy zbliżyli się do nich, podjeżdżając jak dało się najbliżej, aby lepiej słyszeć. I rzecz jasna widzieć. - A miejsce pochówku przybyszy tam, tuż za polaną? - pokazał widoczny pomiędzy drzewami głaz. Jego przywiezienie, a zwłaszcza załadunek i umieszczenie go tam kosztowały gwardzistów wiele trudu. Co prawda dodatkowo wynagrodzonego sowicie przez władcę, chcącego na zawsze dla potomnych upamiętnić tak niezwykłe i niecodzienne wydarzenie. Książę potwierdził skinieniem głowy. - Pójdźmy tam więc - rzekł Jezus, zsiadając i oddając wodze już czekającemu na nie strażnikowi. - Pilnujcie koni, są jeszcze trochę niespokojne - polecił, czując w umysłach młodszych ludziom braci ** obawę przed przebywaniem w miejscu, gdzie wydarzyło się coś dla nich niezrozumiałego. - Dobrze, Panie - ukłonił się gwardzista. Jezus podziękował mu gestem i ruszył przez porastające polanę trawy ku obeliskowi. - Rozkaż strażnikom - zwrócił się do księcia, gdy podeszli - niech rozkopią grób. Władca nie okazał zdziwienia, dostrzegłszy uprzednio ten zamiar w umyśle Wcielonego Wszechświata. Zresztą, jako osobę wyższej świadomości niewiele go dziwiło. Często okazywał to swoim ludziom bardzo wyraźnie, chcąc, aby Ich świadomość wzrastała również. I wyjaśniając powody swego braku zdziwienia, gdy było to potrzebne. - Gdy skończycie, wydobądźcie szczątki - dodał. Książę już zobaczył w Jezusoumyśle, o co chodziło. Ale jego ludzie spodziewali się ujrzeć coś zupełnie innego niż to, co ukazało się ich oczom. Żony Jezusa wiedziały, prowadząc między sobą telepatyczną rozmowę podczas drogi. Soa zaś i Mil domyślali się. - To nie są ludzkie szczątki... - jeden z kopiących miał przerażenie na twarzy i jeszcze większe w spojrzeniu. - Jakże to?... - nie pojmował. - Przecież... - To nie były żywe istoty - wyjaśnił WszystkoWiedzący. - Ale tak zwane bioroboty *** . - Bio... roboty?... - powtórzył powoli drugi strażnik, przestraszony tylko trochę mniej. - Czyli... co? - Masz w swoim ciele kości - zaczął Jezus obrazową odpowiedź. - I wewnętrzne organy, dzięki którym twoje ciało żyje. Dzięki którym funkcjonuje jako całość. Serce. Płuca. Żołądek. I inne. Dzięki temu twoja dusza może w nim zamieszkiwać. Gdy ciało kończy żywot, dusza je opuszcza. Zgadza się? - pozwolił słuchającym pozbierać myśli, by chociaż trochę otrząsnęli się z szoku. - Zga... dza - odparł zapytany. - A teraz wyobraź sobie - kontynuował Jezus powoli - że twoje kości są sztuczne. Metalowe. Że służą wyłącznie podtrzymywaniu naturalnej powłoki, żebyś tylko wyglądał jak żywy. Tak bez mięśni. W środku zaś nie masz nic. Żadnego ze wspomnianych organów - mówił nadal, jeszcze wolniej i bardzo wyraźnie. - A co masz w głowie? - zapytał gwardzistę widząc, że jego przerażenie ustępuje. - No... mózg - odpowiedział. - Umysł. Dzięki niemu myślę, widzę, słyszę. I czuję. Mogę poruszać się i reagować na to, co dzieje się wokół mnie. Na... hm... bodźce - przypomniał sobie książęce nauki. - Taki ster... ownik - powtórzył trudne dla siebie słowo, kojarzące mu się z czymś znanym: sterem rzecznego statku. - Brawo! Świetna odpowiedź - uśmiechnął się Jezus. - Doskonale pamiętasz nauki - pochwalił głośno strażnika, tak by jego towarzysze to usłyszeli. A jednocześnie wysyłając księciu myśl, że warto zwrócić nań baczniejszą uwagę. Gwardzista pokraśniał z dumy, jakbyśmy wtedy powiedzieli. - To teraz wyobraź sobie - wskazał owalny przedmiot, metalicznie pobłyskujący w pustych oczodołach czaszki jednej z odkopanych istot - że zamiast mózgu masz to. - Zaczekał, aż wszyscy spojrzą na to, co właśnie pokazywał. - Sztuczny umysł, który tobą steruje - celowo użył słowa tego samego, co żołnierz. - Odbiera światło, ciemność, obrazy, dźwięki i wydarzenia wokół przez organy zbudowane na kształt twoich oczu i uszu. Ma zapisane, niczym na papierze, bardzo wiele możliwych wydarzeń. I dopisane do nich odpowiednie reakcje. Gdy dzieje się któreś z nich, interpretuje ją i wybiera właściwą. Działasz właśnie tak. Prawda? - zaczekał na żołnierską odpowiedź. - Prawda - padło potwierdzenie. Zdecydowane już o wiele bardziej. - Doskonale - Jezus uśmiechnął się doń po raz kolejny. - Twój książę jest z ciebie dumny. Właśnie to wszystko oznacza bio-robota - podzielił słowo na tworzące je części. - Robot to sztuczny organizm, "bio" zaś oznacza organiczny dodatek. W tym wypadku powleczenie naturalną skórą, by ta istota wyglądała na żywą. Z której, jak widzicie, zostało prawie nic. - Wydobądźcie jedne z nich - nakazał książę, przyjąwszy od Jezusa telepatyczną sugestię. - Zabierzemy ją do kremla, nasz gość chce pokazać nam coś więcej - po chwilach, potrzebnych na wydobycie szarakoszczątków, odprowadził spojrzeniem gwardzistów, przenoszących je i składających na specjalnie do tego celu przyprowadzonym wozie. - A co powiecie na małe polowanie, takie naszym zwyczajem? - zaproponował. Cdn. * Celowo użyłem tu słowa-zamiennika dla wyrazu "Kosmos". ** Zgodnie z wczesnochrześcijańską koncepcją, obecną także w tak zwanej antropologii filozoficznej, zwierzęta mają dusze. Na niższym poziomie rozwoju, zatem nazwa "młodsi bracia" jest właściwa. Słusznie też tak zwany święty Franciszek z Asyżu, nawiązując do owej idei, podkreślał związki ludzi z innymi stworzonymi przez Wszechświat istotami ("Bracie Wilku"), jak i oczywistego przecież ze Słońcem i Księżycem ("Brat Słońce", "Siostra Księżyc") . Mimo, że ten ostatni jest tworem sztucznym. Ale Franciszek o tym najprawdopodobniej nie wiedział. Voorhout, 17.02.2023
  7. Pamiętam, że wspomniałaś o kuzynce z Ukrainy. A gdzie jeszcze masz krewnych? @Somalija Może nie znam się na dzieciach, ale czemu Mateuszek jest za mały, by usłyszeć o wujku w Holandii? Bo zaraz wpadnie na pomysł odwiedzin?
  8. @Somalija @Somalija Mówisz mi więc, że siostrzenica będzie chciała prezent na imieniny. W kwietniu, w maju, w czerwcu czy w lipcu? (O urodzinach nie wspominając). Żaden kłopot 🙂 . Najwidoczniej nie boję się i Jezus też się nie boi 😉 😂😂 . Wężowidło? Oj! To brzmi jak nadmiar samokrytyki 😂 .
  9. @Somalija Czy mam bać się pomyśleć, co ona na to 🤔 😉 ?
  10. @Somalija Możesz powiedzieć Im o mnie, jeśli chcesz 🙂 . Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  11. @Asia Rukmini A dlaczego bliżej Ci do tej właśnie opinii 🤔 ? Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  12. Wbrew pozorom jest to kwestia bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Ponieważ wychodzi częściowo poza sferę ducha. I poza przestrzeń prawdy. Dzięki Ci bardzo za wizytę, czytanie i komentarz 🙂 . Niniejszym zapraszam do przeczytania "Innego spojrzenia" w dziale prozy 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  13. Siostro 🙂 , dzięki za literackie odwiedziny. Mam nadzieję, że spodobało Ci się być wspomnianą. Przyszedł mi ten pomysł w samą porę, pod koniec pisania 😉 ... Serdeczne pozdrowienia i dobrej nocy Tobie i Dzieciakom 🙂 . P.s. Tak sobie myślę, co powiedzieliby, gdyby dowiedzieli się, że mają krewnego w Holandii... 🤔 😂😂
  14. @Rafael Marius Rafaelu, dzięki Ci za uwagę. Moja pomyłka. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  15. Łukaszu, Tobie również dziękuję bardzo 🙂 . I zapraszam do częstszych odwiedzin, będąc ciekawym Twojej opinii o "Innym Spojrzeniu". Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  16. - To bardzo ciekawe - WszystkoWiedzący podniósł się ze swego miejsca przy stole, przeprosiwszy uprzednio księżnę i księcia, po czym przesunął krzesło telekinetycznym gestem dłoni. Gdy opadło na posadzkę tuż koło krzesła dowódcy książęcej straży, podszedł i usiadł na nim, jakby nic nigdy. Trafem zmieściło się swobodnie pomiędzy siedziskami obu dowódców, z których tylko jeden zrobił zdziwioną minę. Chociaż przecież i on powinien się nie dziwić. Także z pozostałych biesiadników żaden okazał zdziwienie. - Przekuliście zatem szczątki w broń bardzo twardą i wytrzymałą - powiedział. - Waszych kowali kosztowało to wiele trudu, ale wysiłek wart był życia - tu spojrzał na książęcego oficera - i srebra, które zań otrzymali. - Ta broń zapewnia przewagę, jej cięciom nie oprze się żadna zbroja. Chyba, że wykuta z takiej samej stali - dodał. - A istoty, które pogrzebaliście, wyglądały tak... - rozpoczął opisywanie. - Wysokie na najwyżej półtora metra, szczupłe, o sześciopalczastych dłoniach i dużych bezwłosych głowach z owalnymi, również dużymi oczami. Wąskie usta, szarawa barwa skóry. Zgadza się? - zapytał, mimo iż oczywiście wiedział, że tak. - No tak, przecież byliście przy tym - pokiwał głową książęcy namiestnik. - Oczywiście - Jezus, uśmiechając się, potwierdził gestem swoją wszechobecność. - Proponuję udać się tam po biesiadzie, pokażę wam coś - pochylił się lekko, by móc swobodnie spojrzeć na księcia. - Książę wyraża zgodę. Tym bardziej, że sam jest ciekaw, co takiego pragnę wam pokazać, zatem tym razem pojedzie z nami. Księżna również, jak słyszę - uśmiechnął się Jezusouśmiechem. - Nasza wyprawa będzie więc liczniejsza - dorzekł po chwili, wysyłając Soi telepatyczny uśmiech. Która tymczasem swoją urodą i naturalnym wdziękiem oraz emanującą z niej pozytywną energią najwyraźniej zwróciła uwagę Starszego Nad Książęcą Służbą... Cdn. Voorhout, 15.02.2023
  17. Natuskaa 🙂 , dziękuję Ci bardzo za odwiedziny. Miło mi, że "Anioły" znalazły Twoje uznanie 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  18. @Somalija 🙂 Mam nadzieję, że dla Ciebie nie jestem zbyt surowy ☺️ . Tak - doceniam z przyjemnością 🙂 . Dlatego proponuję zmiany, by Twoje dobre wiersze stały się jeszcze lepszymi 🙂 . Teraz więc zróbmy eksperyment. Co ponadto zmieniłabyś w "wojnie"? Pamiętam, siostrzyczko 🙂 . Oczywiście, że z myśleniem żyje się lepiej. Jak się czujesz? Mateuszek wydobrzał? Serdeczności.
  19. @Somalija Pomysłowy wiersz, Ago 🙂 . Pomysłowy i przemyślany. Podoba mi się 🙂 . Proponuję "potem" zamiast "dalej" i "któregoś" w miejsce "którego". Dzięki za gościnę, serdecznie Cię pozdrawiam 🙂 .
  20. @Rafael Marius Drogi Rafaelu, dzięki Ci za odwiedziny i komentarz 🙂 . Uważam, że anioły są istotami o wolnej woli - tak samo jak ludzie. I tak samo świadomie mogą wybierać: Światło czy Mrok. Zresztą niektóre z nich były kiedyś ludźmi. Bella, o Której mowa w wierszu, przekształca się w anioła. I, o ile mi wiadomo, jest w pełni świadoma tego przekształcania, bazującego na Jej osobistej decyzji. Zapewne w obecnych czasach jest wiele takich osób: zarówno kobiet, jak mężczyzn. Ale oczywiście masz prawo postrzegać świat z punktu widzenia religii rzymskiej. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  21. @Somalija Dzięki Ci wielce, Siostro 🙂 . Za wizytę, uznanie i komentarz 🙂 . To trudne szczęście, chociaż niesamowicie piękne 💯 😊 . I słodkie 💯 😊. Po części piękno właśnie w trudności zmieniania siebie, dążenia w górę na Życzenie Anioła. Śpij dobrze 🙂 .
  22. dla Belli, Anioła zawsze wodzą drogami trudnych decyzji przystając przy chwilach osobistego piękna łączą uśmiechem czas materialny z metaświatem namysł i doskonałość towarzyszą ich wszystkim posunięciom (chociaż czasami miewają alergie) jeśli jeden tak postępuje, pozostałe też Voorhout, 14.02.2023
  23. Ago 🙂 , dzięki Ci za literackie odwiedziny. Cieszę się z Twojego uznania. Serdeczne pozdrowienia 🙂 . Wiesławie 🙂 , miło mi było Cię gościć. Napisałem tutaj o zdarzeniu, podobnym trochę do późniejszych i Katastrofy Tunguskiej (30 czerwca 1908 r.), i do wydarzenia w Rosswell (2 lipca 1947 r.) Nie dokończyłeś drugiej części komentarza 😯 . Serdeczne pozdrowienia.
  24. Uczta trwała w najlepsze. Zaproszeni przez księcia Jurija goście - oprócz znanych już nam bohaterów - jedli, pili, rozmawiali, wymieniali żarty i śmiali się. Przy tych stosownych, jako że ludzie kulturalni, a szczególnie wyższej świadomości - nie żartują poniżej określonego poziomu. A tylko tacy gościli na ucztach książęcych tego dworu. Jako Twój przewodnik, Czytelniku, jestem absolutnie pewien, iż wiesz, że nie mogło być inaczej. Nie wyobrażasz sobie bowiem, że ludzie zamknięci duchowo byliby w stanie przyjąć do swoich umysłów spotkanie z osobami, pochodzącymi z zupełnie różnych czasów. Przyjąć, zrozumieć i zaakceptować. Widząc i dotykając - na poparcie - zakotwiczonego przy brzegu rzeki Moskwy "Nautilusa". Pomijając już żywe dowody w osobach Jezusa, Jego żon i towarzyszy. Co zrozumiałe, tym samym uczta przedstawiała sobą zgoła inny obraz. Poczynając od potraw, z których większość stanowiły dania jarskie i rybne, przez dumnie czerwieniejące wina - organiczne, bo jakież inne mogłyby być w tamtych czasach? oraz wody z miejscowych źródeł mineralnych - po wspomniane już zachowania biesiadników. I rozmowy na równie wysokim kulturalnym i duchowym poziomie. - Zatem, dorogaya Arvena, podróżujecie także przez czas, nie tylko przez przestrzeń? - zagadnęła elfkę księżna Molchana Arina * . - Tak, księżno - odpowiedziała bezpośrednio zapytana wiedząc, że naturalność jest wręcz oczekiwana. - Statek, którym płyniemy, jest dziełem inżynierii i technologii wieku dziewiętnastego. Właściwie nawet dwudziestego, ponieważ śmiałością myśli konstrukcyjnej przewyższa znacznie stosowaną powszechnie w owym czasie. Ze wspomnianego dziewiętnastego stulecia, dzięki boskiej mocy mojego męża, przenieśliśmy się do waszej epoki. Zgodnie z życzeniem mojej współżony Małgorzaty. Waszej rodaczki - dodała. - To bardzo ciekawa podróż. Pasjonująca - oceniła dostojna słuchaczka. - I wasz statek... Chciałabym go zobaczyć. Obejrzeć. Chętnie przyłączylibyśmy się do was - spojrzała z uśmiechem na księcia, przekazując mu telepatycznie pytanie. Spojrzał na nią niemal w tej samej chwili i pokiwał palcem, rozbawiony. - A co z rządami księstwa? - zapytał drocząco. - Poddani ze swą niższą świadomością powinni czuć naszą władzę. Wiedzieć, że jesteśmy na miejscu. Widzieć nas. - Ależ moy prints, mój książę - zaoponowała Molchana, nadal telepatycznie. - Przy mocy naszego boskiego gościa to wszystko jest żadnym problemem. - Dzień to rok, rok to wiek... Albo i dłużej - uśmiechnęła się. Prosząco oczami jak księżnej przystało, a telepatycznie całą sobą. Książę Jurij roześmiał się. - Kobiety - rzekł, prawie zupełnie Jezusotonem. - Ech, te wasze życzenia! - śmiał się nadal. - Nie kuś, bo uznam, że może istotnie przydałby mi się taki odpoczynek od rządzenia - udał, że robi marsową, odmowną minę. - Jezusie, co o tym sądzisz? - zagadnął pięciożennego gościa. - Zgodziłbyś się na moim miejscu? - zapytał, zaglądając jednocześnie pytanemu do umysłu. Ten w odpowiedzi uczynił gest w stronę wybranek. - Cóż, nie władam księstwem - odparł Pięciożenny udając, że rozważa odpowiedź. - Ale potrzeby i odczucia poddanych są z jednej strony, a boska moc z drugiej. Co przeważy? - zapytał retorycznie. W tym samym czasie dowódca straży książęcej zadawał coraz to nowe pytania dziesiętnikowi, jego zaś przyboczni siedzącym trochę dalej obu pozostałym legionistom. - ... i mówicie, że był taki wysoki? Tak potężnie zbudowany? - dodawał gesty do słów. - A waszym zdaniem dałbym mu radę tym mieczem? - skinął na stojącego za krzesłem giermka. Gdy ów podszedł, dowódca rozkazał mu przynieść sobie swoją broń. Pacholik natychmiast odwrócił się i podszedł do ściany, zdejmując z niej długi miecz o szerokim ostrzu. I ze stosownie długą rękojeścią. Gdy mu go podał, dowódca podziękował pełnym zdecydowania kiwnięciem głowy, po czym powoli wydobył broń z pochwy. Dziesiętnikowi aż oczy zabłysły na jej widok. Ujął skierowaną do siebie rękojeść i dotknął ostrożnie trzech trójkątnych zębów po lewej stronie klingi. Kończąc na najmniejszym tuż przed jej górnym końcem. - To specjalna stal - powiedział książęcy oficer. - Kilka lat temu tu, w okolicy, spadł z nieba jakiś obiekt... tak, "obiekt" to najwłaściwsze słowo. Coś jak dwa małe statki, położone pokładami do siebie i połączone w jeden. Rozbił się w pobliskich lasach i spowodował pożar. Huk było słychać w całym mieście! Książę kazał nam tam pojechać. Znaleźliśmy... istoty, martwe. Wyglądały... hm, trochę jak ludzie. Książę kazał nam je pochować, a stalowe szczątki przywieźć do kremla. Udało się je przekuć w miecze i jest to jeden z nich - Lubię to ostrze - pogłaskał je. Dziesiętnik spojrzał pytająco, chcąc się upewnić, że domyśla się dobrze. - Kilka razy uratowało mi życie. Cdn. * To oczywiście autentyczne staroruskie imiona. Mimo, iż w tym wcieleniu księżna żyje w trzecim stuleciu po chrzcie Rusi, za symboliczną datę którego przyjmuje się 988 rok, tradycyjne imiona zdają się być bardziej właściwe dla osoby wyższej świadomości. Dodam przy okazji, że imię księcia również jest dawnym imieniem rosyjskim. Voorhout, 13.02.2023.
  25. @Firley Motywu Aha, awangarda? Chcesz wprowadzać zmiany? Zasadniczo jest to świetny pomysł 🙂 i absolutnie mam nic przeciwko. Z jednym zastrzeżeniem: wprowadzenie konkretnej zmiany powinno mieć sens. Przyjęto, że zdanie kończymy albo wykrzyknikiem, albo kropką. Czyli zamykamy je jednym zakończeniem - właśnie z logicznego powodu. Dziękuję Ci za odpowiedź. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...