Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. - dla Siostry Uroczystość była piękna. Dostojna, poruszająca i spokojna. Stąd wszystkie obecne na miejscu kobiety, włącznie z Jezusożonami, od czasu do czasu ocierały łzy wzruszenia. Slub stanowił połączenie prawoslawnej ceremonii, z dwudziestowieczną rzymskokatolicką oraz z zaproponowanymi przez Jezusa - nazwijmy je ogólnie - swobodniejszymi dodatkami. Było więc sporo śpiewu; niezbyt harmonijnego co prawda, bo przecież nie ćwiczonego uprzednio przez uczestnikow ze zrozumiałych powodów. Ale w miarę melodyjnego i na pewno szczerego oraz radosnego. Było - na wniosek Soi - trochę tanca. Jednak tutaj Mistrz musiał hamować jej zamysł ślubu na wzór afroamerykanski rozumiejąc, że dla zbyt wielu miejscowych taka forma uroczystości byłaby trudna - czyli, używajac innego slowa, niemożliwa - do zaakceptowania. Zaznaczyć też należy, że cerkiewni duchowni byli mało zadowoleni z atradycyjnego przebiegu ceremonii . Nawet pomimo tego, iż uczestniczył w niej sam Jezus. Cóż powiedzieć; tak bywa, gdy ktoś jest tradycjonalistą w zbyt wysokim stopniu. Na tyle wysokim, że uważa - emocjonalnie rzecz oczywista, nie rozumowo - tradycyjną formę uroczystości za ważniejszą od obecności Jezusa. I od Jego zgody na wspomnianą, duchowo-artystyczną syntezę. - A więc pytam was - Jezus przywołał gestem oczekujących Soę i Olega - tu przy Mnie Samym i przy tych wszystkich waszych gosciach - na pewno tego chcecie? Przemyśleliście wszelkie "za" i wszystkie "przeciw"? Bo nie chciałbym, żebyście pózniej skrzywdzili się wzajemnie. To prawda - kontynuował, uśmiechnąwszy się - że widzę nic takiego w waszej osobistej przyszłości. Ale ta jest zawsze w ruchu, jak powtarzał i regularnie powtarza inny moj padawan, Mistrz Yoda. Zatem wydarzyć się może coś, czego w obecnym momencie nie widać. A nie wydarzyc może się to, co w określonej chwili wglądu w przyszłość jest widoczne. - A więc? - podjął, zwróciwszy się najpierw do Soi. - Jesteś pewna swojej decyzji? I gotowa? - Tak, Mistrzu - uśmiechnęła się rozpromieniona Soa, ściskając dłon Olega. - Przemyslalam wszystko... mm, a w kazdym razie bardzo wiele. I tak: jestem gotowa. - Doskonale, moj padawanie - SooMistrz uśmiechnął sie w reakcji. - A ty, Olegu? - Jezus zwrócił sie do książęcego dworzanina. - Wziąwszy sobie Soę za żone, czy będziesz dokładał staran, aby być dla niej dobrym mężem? - Jezusie, ja również przemyślałem wszystko - odrzekł zapytany. - Będę dla niej - tu uśmiechnął się do Soi - dobrym mężem. Na tyle, na ile będębw stanie. Codziennie - dodał. - A zatem - Jezus zmienił ton na oficjalny ton - powtarzajcie za Mną. - Soo, najpierw ty. - Ja, Soa, biorę sobie ciebie, Olegu, za męża. I slubuje ci milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska. Oraz ze bede przy tobie az do konca... - ostatnim slowom towarzyszyły lzy. - Teraz ty, Olegu - Jezus spojrzał na prawie malzonka Soi. - Ja, Oleg, biore sobie ciebie, Soo, za żone. I slubuje ci milosc,wiernosc i uczciwosc malzenska. Oraz ze bede przy tobie az do konca - powtórzył Oleg. Spokojny i opanowany jak zawsze. Dla pelnego obrazu tej chwili dodajmy, że Jezus uczynił tu maly cud. Polegajacy na tym, ze wszystkie wypowiadane Przezen i przez nowozencow słowa zdaly sie sluchaczom w ich własnym jezyku... Cdn. Voorhout, 2. Sierpnia 2023.
  2. @Somalija Z ta ostatnia największa trudność...
  3. Wydaje mi się tak samo. Inny, co prawda, byl cel tej podróży. A mimo to... Dzięki Ci wielce za komentarz ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  4. - dla Siostry Pierwszy wysiadl Oleg. Stanawszy obok pazia, podziękowal mu uprzejmie, dodajac do słów gest i równie uprzejmy uśmiech. Po czym podal dłon wysiadajacej Soi, podtrzymujac krok ze schodka karety. Gdy juz wysiadla, pozdrowili gestem wiwatujacych mieszczan i mieszkańców okolicznych wiosek. Którzy także przybyli na ich uroczystosc, otrzymawszy od ksiazecej pary dzien wolny od pracy na okolicznośc ich slubu. Uklony i zyczliwe - chociaz chwilami czy tez miejscami niesmiale - wyciagniecia rak towarzyszyły im az do momentu wejscia do cerkwi. - Pani Soo - klaniali się wiesniacy. - Dostojny Olegu - trochę więcej smialosci okazywali mieszczanie. - Dostojni panstwo - witali ich lepiej wyksztalceni - gratulujemy. - Zyczymy wam szczęscia - dodawali kolejni mijani. Tak bylo - co najprawdopodobniej przedstawiasz sobie, mój drogi Czytelniku - także we wnętrzu swiatyni. Zebrani tam goście gratulowali narzeczenskiej parze slowami i gestami pełnymi zyczliwosci. - Cieszymy się razem z wami - mówili, uśmiechajac się. - Pięknie wygladacie - dodawali. Istotnie. W uszytej przez ksiazecą mistrzynię sukni Soa prezentowala się nadzwyczaj wspaniale. Zreszta - dodajmy obiektywnie - przy jej urodzie i figurze w większości barw było jej tak samo do twarzy, jak i do figury. Szczególnie w chłodnych kolorzach. Ale, jak już wiemy, ksiazeca mistrzyni wybrala zielen. Celowo, aby kontrastowala - lekko jednocześnie wspólgrajac - z niebieskoscia spojrzenia. Oleg równiez przedstawial się wspaniale w gustownej czerni, polaczonej bardzo umiejętnie z biela. W strój uszyty na jego zyczenie na prośbę Soi tak, iz wyprzedzal epokę, w której się znajdowali. Co w oczywisty sposób było wyrazem i dowodem i kunsztu, i wyobrazni - aczkolwiek trochę wspartej wykonanymi przez Soę rysunkami - ksiazecego mistrza igły. Trzyczęściowy strój był w istocie odwzorowaniem fraka, uzupelnionego, rzecz oczywista, biała koszula i obowiazkowo biała mucha. Wygladu dopełniały buty, uszyte przez ksiazecego szewca na kształt oxfordów, z czym wspomniany poradził sobie bez trudności, przyjrzawszy się dokładnie wykonanym przez Soę rysunkom. I dodatki - białe rękawiczki, laseczka i cylinder. Dodajmy, iz ze zdobyciem potrzebnych materialow nie było zadnych trudności. W koncu od czego jest umiejętność poruszania się w czasie? Soa, przy pomocy Mistrza, dostarczyła wszystko, czego ksiazecy specjalista potrzebował. Wiadomym jest, ze Oleg mogł w towarzystwie narzeczonej i jej Mistrza przenieść się w czasie i po prostu kupić to, co było potrzebne. Ale mistrz krawiecki księcia i jego mistrz szewstwa koniecznie chcieli wykazać się zdolnościami. Zrozumiałe, ze wzięło to poczatek z ich osobistych ambicji, aby wykonać coś dla nich zupełnie nowego. A przy okazji zablysnąc talentem i umiejętnościami. Soa z Olegiem podeszli do oczekujacego Jezusa i miejscowych duchownych... Cdn. Voorhout, 31. Lipca 2023
  5. @Somalija ^(*_*)^ Uuu, będzie. Przecież Soa zgodzila siè wyjśc za Olega. Zatem akcja toczyla siè w tym kierunku. ^(*_*)^ . Dzieki Ci wielce za czytanie i komentarz. Serdeczne pozdrowienia i dobrej nocy.
  6. - dla Siostry Jak zdążył zorientować się Autor i Brat w jednej osobie, śledząca powieściowy bieg wydarzeń Wyżej Wspomniana daje temu pierwszemu pośrednio do zrozumienia, że czas najwyższy powrócić do wątku ślubu Olega i Soi. Bowiem nie tylko wkrótceżeńcy powoli poczynają się niecierpliwić tak długo trwającym przewlekaniem w czasie ich uroczystości. Niecierpliwią się przyjaciele i towarzysze podróży - na czele z Jezusożonami. Sam kapitan Nemo, chociaż zazwyczaj zamknięty w sobie, słysząc o tym wydarzeniu staje się - czym sam bywa zaskoczony - dziwnie wielomówny. Swoje zdziwienie i swój niepokój wyrażają Ned Land i podróżujący z nami od początku rzymscy legioniści oraz ich uczuciowe towarzyszki. Dziwią się i interweniują u Jezusa księstwo Molchana i Jurij, mimo wysokiego poziomu zrozumienia i cierpliwości mało zadowoleni z atmosfery, która zapanowała na ich moskiewskim Kremlu. Zaskoczenie wyrażają dworzanie. Ze strony piekarzy, kucharzy, podczaszych i cukierników oraz łowczych też słychać coraz wyraźniejsze głosy niezadowolenia z powodu marnotrawienia wyników ich pracy. Nawet krawiecka mistrzyni księżnej, choć przecież profesjonalnie cierpliwa, tym razem od blisko tygodnia, ranek w ranek i wczesny wieczór we wczesny wieczór regularnie zjawia się sali tronowej, by zamanifestować - w zawoalowany co prawda sposób - swoje niezadowolenie. Osobie bowiem piastującej wysokie stanowisko wręcz nie godzi się zgłaszać wprost swego azadowolenia. - Autorze - mój padawanie - Milu - drogi towarzyszu - bracie - panie Milu - dobiegające od wspomnianych osób energetyczne upomnienia łączą się w jeden - ale różnobrzmiący głosami dopominających się impuls. - Kontynuujmy. Co dalej? - Co z moim ślubem?! - dopytywała w emocjach Soa. - Chcę za Olega, a ty każesz mi czekać! Możesz przecież przyśpieszyć okoliczności. Pokierować biegiem wydarzeń tak, jak dyrygent przewodzi orkiestrze. Jak księstwo Molchana i Jurij władają swymi ziemiami. Jak wreszcie Wszechświat decyduje o wydarzeniach i ciągach zdarzeń - o tych stających się jednostkowo i dziejących jako proces - w swoich przestrzeniach. Macie swój ślub, moi drodzy. Szczególnie Ty, droga Siostro. I Ty, czcigodny Olegu. I oczywiście Wy, Żony Jezusa. Kobiety jak wszystkie uwielbiające uczestniczyć w takich wydarzeniach i lubiące ploteczki. Zbierzcie się na dziedzińcu Aretuzy. Czekajcie w miejscach, gdzie jesteście. Bellu, szwagierko Soi i Milu, jej bracie. Przed wami podróż do dwunastowiecznej Moskwy. Macie ślub. Uśmiechnięty i radujący się szczęściem padawana Jezus czeka przed wejściem do kremlowskiej cerkwi. Tuż obok stoją podekscytowane Jego Żony. Czekają za ikonostasem prawosławni popi, którzy będą asystować Jezusowi, w Którego Obecności Soa i Oleg wymienią się przysięga małżeńską. Zaproszeni goście już zajęli miejsca w świątynnych nawach. W zamkowych salach też wszystko gotowe - godzinę temu zastępujący Olega ochmistrz zakończył ostatnie oglądnięcia. Wszyscy czekają w podniosłej, radosnej atmosferze. W pobliże cerkiewnej bramy zbliża się, zaprzężona w sześć białych rumaków, książęca kareta, wioząca Soę i Olega. Tę pierwszą rozemocjonowaną, może nawet trochę wahającą się. I pełnego spokoju Olega. Jak zazwyczaj. Karoca zatrzymuje się. Książęcy paź podchodzi, by otworzyć drzwiczki... Cdn. Voorhout, 29. Lipca 2023
  7. @Somalija ^(*_*)^ Piszę właśnie po to, aby stawali się na nią gotowi, zdążając naprzód także drogą ducha. W równowadze z jednoczesnym podążaniem drogą materii. Oczywiście, mnie to też dotyczy. ^(*_*)^ Dziękuję Ci bardzo za komentarz.
  8. Jedyne zastrzeżenia mam odnośnie do prozaicznego "strzela" - raczej "pęka" - i do literówki w piątej linijce od końca. Na inwersję przymknę oko. Nie od dziś wiadomo, ze erotyka, wywodząc się od magii, przeplata sie z nią ^(*_-)^ ... Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  9. - dla Belli - Eu... sucumbo a voce... estou tremendo... Ulegam ci... drżę... - słowa przemieszczające się w przestrzeni docierały do umysłu Belli, ledwie wszak dotykając powierzchni. Prześlizgując się, prawie niewyczuwalne niczym iskierki impulsów i zaraz ulatując. Bowiem umysł Belli połączył się z pragnieniem, by czuć. By odczuwać Mila wsuwającego się w pulsującą pożądaniem skrytość Jej ciała. Połączył się. Utożsamił i stopił w jedno. Czuła więc, tożsama i zjednoczona z pożądaniem. Z pragnieniem. Czuła jego dłonie, trzymające Jej biodra. Czuła, gdy przesuwał je po udach ku Jej pośladkom. I gdy powracał przesuwającym się dotykiem. Czuła, jak porusza się w Niej i jak wypełnia Ją sobą. Pod przymykane konwulsyjnie powieki docierał niewyraźny jego obraz. Jakby światło świec, które zapalała razem z nim - jedną po drugiej, na przemian - stało się nagle o wiele silniejsze, rozmywając widok poruszającego się przed Nią i w Niej Mila. Chociaż przecież było to niemożliwe. A może jednak? - Ulegam ci... drżąc - słowa dotarły nieco głębiej. Dotknęly umysłu trochę mocniej, niczym czułe muśnięcia kwiatem: czarną różą, a może tulipanem? Drżenie stopniowo obejmowało Ją całą. Nie ciało, które już objęło w posiadanie. Ale przenikało do głębi, równocześnie przecież z wnętrza wyszedłszy. Jednocześnie przecież z głębi wciąż wychodząc. Czuła własne drżenie, jak przybiera na sile. Jak otoczywszy całe Jej ciało, przedostaje się coraz głębiej. Jakby wracając, bo przecież wcześniej wydostało się z jego środka. Z Jej skrytości, sfery Jej kształtów od wieków tylko dla Mila. Chwilami chciała opanować drżenie, jakby w Tych Okolicznościach było ono czymś, czego mogłaby - lub powinna - wstydzić się przed Milem. Jakby było czymś, co byłaby w stanie - albo powinna - przed nim ukryć. Ale był to tylko cień chęci. Wątły cień zamiaru, niemożny do urzeczywistnienia. Bo stawała się drżeniem w miarę, jak docierało ono głębiej i głebiej. Coraz głębiej. Do Jej ja. Do serca. Do duszy. Docierało, dotykało i przenikało. Do głębi. Coraz głębiej i głębiej, nie napotykając przeszkód. Jak światło i jak czas. Drżało więc całe Jej ciało. Powieki, wargi, dłonie. Drżały biodra pod dotykiem dłoni Mila. Stopy, uda i pośladki, gdy przenosił na nie swój dotyk. Drżały piersi unoszone otwartością. I miejsce Jej ciała, które wypełniał sobą. Swoim pożądaniem i pragnieniem. Chęcią czucia. Uległość towarzyszyła drżeniu. Rozchodziła się. Dotykała i przenikała, obejmując stopniowo Ją całą. Całe ciało. Wypełniając, a potem wyciszajac wszystkie myśli i łącząc je ze sobą. Rozlewając się w duszy łagodną falą, jednakże docierającą wszędzie: do każdego zakamarka Jej osobistej energii. Obejmując umysł i nie pozwalając unieść dłoni do drżących ust, by stłumić jęk. Wydostający się z głębi, coraz bardziej i bardziej. Jęk, który czuła. Który odczuwała jako wypływąjący z Niej całej. Z Jej ciała jako całości. Z myśli, serca i duszy. Nie tylko z przestrzeni Jej ciała, znajdującej się obecnie pod wpływem Mila. Chociaż oddała mu ją, podobnie jak ówczesne swoje ciała i duszę - z miłości stulecia temu. Świadomość zanikła. Odeszła, jakby była czymś - a może kimś? - kto w ciągu minut potrafi odwrócić się i odejść. I w ciągu minut zniknąć. Absolutnie zniknąć, nie pozostawiając śladu. Tak, jakby nigdy istniał. Bella stała się Czuciem. Drżeniem. Pragnieniem i Pożądaniem. Złączonymi z Czuciem, Drżeniem i Pragnieniem Mila. Stała się Uległością, złączoną w jedno z jego Pożądaniem. Pozwalała mu na wszystko, chcąc wszystkiego, czego chciał on. Zgadzając się na wszystko wolą, tożsamą z jego wolą. Tożsama z nim i złączona w jedno. Są chwile, które decydują o wszystkim. Które, chociażby dotknęły nas wieki czy nawet tysiąclecia temu, pozostawiają ślad w duszy. Które w konsekwencji przenoszą się do myśli. Do postanowień. Do decyzji. Do uczuć i do pragnień. Które przenoszą się i bedą przenosić na całą naszą przyszłość. Nieodwołalnie, ponieważ stanowią część nas. Dusz złączonych prawdziwie głęboką miłością - tu pytanie, czy prawdziwa miłość może być płytka? - nie da się rozdzielić. Nawet Wszechświat nie jest i nie byłby w stanie tego zrobić. Nawet gdyby mógł wpaść - i wpadł - na ten pomysł. Miłość Wszechświata, będąc Jego Istotą i Sednem Jego Natury, warunkuje istnienie Kosmosu. Cdn. Voorhout, 27. Lipca 2023.
  10. @Somalija Tak... A Twoje onieśmielenie jako Czytelnika raduje mnie wielce jako Autora ^(*_*)^ . Dziękuję, Siostro. Pozdrawiam Cie serdecznie.
  11. @Somalija Alez Siostro: przecież wiesz, ze nie ma czegoś takiego jak przypadek. Pomyslalem o Twoim energetycznym przeniesieniu siè do innego wymiaru w strefe konfliktu, ponieważ napisalas o wojnie. Nie o duszach, które pozary w Grecji uwalniaja z drzew setkami, albo tysiacami nawet. Twoją inwersje potraktowalem lagodnie ^(*_*)^ . A wracanie do dawnych mod widac i w muzyce, i w filmié. Oraz w literaturze; w koncu sam ciagle nawiązuje i przypominam. Prosze bardzo. Za odwiedziny dziękuje i ja. Pozdrawiam Cie serdecznie ^(*_*)^ .
  12. - dla Belli Minęły dwa tygodnie od chwili, gdy Bella na - ujmując to obrazowo - skrzydłach własnej Mocy przeniosła się do domu na Florydzie. A potem, załatwiwszy konieczne sprawy na miejscu - do jednego ze stanów na północ, by przywieźć do siebie Mamę i siostrę. Które to spotkanie przebiegło, z wiadomych przyczyn, w smutnoemocjonalnej atmosferze. Dlatego też, co zrozumiałe, nie będziemy tutaj przedstawiać szczegółów. Zrozumiałe także, iż Bella kontaktowała się z mężem codziennie, wysyłając mu myśli oraz metapocałunki i metaprzytulenia. A nawet domagając się małżeńskich czułości, co - nawet przy takich okolicznościach - jest zrozumiałe. - Może jednak przeniesiesz się do mnie chociaż na dwa dni - zaproponowała, gdy minął stosowny czas od chwili, gdy skończyli się kochać. Ułożyła się na lewym boku i pacnęła Mila palcem w nos. Spojrzał, udając zaskoczonego. Nie dała się nabrać. - Przecież wiesz, że to lubię - mruknęła, zachichotawszy. - A ja wiem, że i ty to lubisz - żywołowo pacnęła go ponownie. - Nie kuś - uśmiechnął się, pozornie krzywo - bo mam ochotę na więcej. - Na więcej mnie? - trąciła jego stopę palcami swojej. - Na wiecej ciebie - potwierdził. - I mam wrażenie, że z wzajemnością - dodał, gdy znów musnęła jego stopę. Tym razem trwało to chwilę dłużej. - Ale tam - odpowiedziała. - Wydaje ci się tylko. Zaczepiam cię tak tylko z nudów... - Ach więc nudzisz się przy mnie - odparł. - Kobieto! - pokręcił głową z udawanym przekąsem. - Będąc taką jak ty mieć takiego męża jak ja i mówić, że nudno ci przy nim... Tylko ty, przy swojej żywiołowości, możesz powiedzieć co takiego! - roześmiał się swobodnie. Teraz Bella, dla kontrastu i równowagi zarazem, zrobiła nadąsaną minę. - Ach, więc wypominasz mi żywiołowość! - zamruczała. Trudno powiedzieć, czy było to mruknięcie bardziej emocjonalne, czy bardziej zmysłowe. - Chłopaku-sztywniaku! * - roześmiała się z zacytowanego powiedzenia i ze swojego skojarzenia jednocześnie. - Z przerwami na metakochanie się byłam bez ciebie dwa tygodnie i zdecydowanie mam - ochotę - na - więcej. Ciebie - przerwom pomiędzy słowami towarzyszyły czułe muśnięcia. Już w innym miejscu, jak łatwo, drogi Czytelniku, się domyślisz. Łatwo domyślisz się też, że Mil nie pozwolił żonie czekać na więcej dotyku. Obrócił się na bok, przyciągnął Bellę bliżej i sięgnął, gdzie należało. - Mil, czy aby na pewno wiesz, co robisz?... - żartem spróbowała go zdezorientować. W ostatniej chwili, nim dotknięcia zaczęły wywoływać wiadomą reakcję Jej ciała. Czuł ją - nie tylko palcami, ale całym sobą. I słyszał. W miarę upływu minut zaczęła tracić nad sobą panowanie. - Nie wiesz, co zrobić z nogami - pomyślał i tym razem. Jak wiele razy poprzednio - ba, zawsze! - w Takich Chwilach. - Jak ja to kocham widzieć. Jak ja to kocham czuć, kontynuował myśl. - Drżyj i ulegaj. Ulegaj i drżyj - kontynuował dotykanie. - Należy Nam się za ten czas - uznał, nim wspólne rozedrganie dalo znać Im Obojgu, że kontynuacja powinna zmienić charakter. Że czas przejść... dalej. - Ulegaj i drżyj - przesunął dłońmi po Jej udach, a zaraz potem uchwycił biodra, wsuwając się w Nią powoli. - I czuj. Cdn. * Cytat z rozmowy Ray i Finna, bohaterów Epizodu Siódmego Gwiezdnych Wojen "Przebudzenie Mocy", pasuje tu jak ulał. Voorhout, 25. LIpca 2023
  13. @Somalija Ze tez brat musi zaglądac do wiersza Siostry, aby zobaczyć, jaka sukienke sobie kupila ^(*_-)^ ... Uch! Juz widze, ze będzie Ci w niej ladnie ^(*_*)^ . Ponownie wspomne: badz ostrozna, z ktora sfera laczysz myśli. Ostroznie tez z zagladaniem do innych wymiarow. Dobrze, Siostrzyczko ^(*_*)^ ? Wiersz ciekawy ^(*_*)^ , ale zmieniłbym zakonczenie. I koniecznie "szefie" na "szelfie". O inwersje z wersow poczatkowych juz nie zapytam ^(*_-)^ ... Serdeczne pozdrowienia.
  14. @Somalija Przecież rośliniarki tak zawsze robią: otaczają się ochronnym polem magicznym i w drogę do lasu po jagody, jeżyny i maliny. A na łąki po zioła ^(*_*)^ .
  15. @Somalija Dlaczego niestety? To bardzo zdrowa słabosść.. Cudowne zdjęcia, dziekuję Ci wielce 🙂🙂 .
  16. @Somalija Jesli masz na mysli poszukiwania duchowe, jak rozumiem - wtedy tak, wiem. Ciesze sie ogromnie, ze jest pomocny ^(*_*)^ . Korzystaj, ile tylko chcesz. Zapraszam. Serdecznie Cie pozdrawiam ^(*_*)^ .
  17. @Somalija Wspaniale ^(*_*)^ . Ano ba - przy samym zbieraniu jako takim i w owocach. Czyli jeżyny już dojrzaly. Pychotka. Dzięki Ci bardzo za wizyte, przeczytanie i wiadomość ^(*_*)^ .
  18. @Kamil Olszówka Witaj Kamilu. Przepraszam za tak dlugie spoznienie w odpowiadaniu. Zajrze w spokojnej chwili do proponowanego wiersza. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  19. @Somalija Odnośnie zas do tych ostatnich: nie zauważyłem żadnego. Proszę bardzo i dziękuję Ci wielce ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia.
  20. @Somalija Czy w przeciwnym razie zostawilbym serduszko? I czy napisałbym taki komentarz? Przepraszam za spóźnione czytanie ^(○*_*○)^ . Nie spodobał Ci sie 169 rozdzial? Wspaniałego Poniedziałku ^(*_*)^ .
  21. @Somalija Brat przyłącza się do grona czytelników Twojej "wilkowni". Jako ten, który "jest ze wschodu" - rodzinnie mam korzenie ormiańsko-gruzińsko-litewskie, a nazwisko rosyjskie. Chociaż, jeśliby wziąć pod uwagę poprzednie wcielenia, to "jakoś blisko mi" do Zachodu: do Brazylii i wcześniej do Portugalii. Z Przyjemnością przeczytałem Twoją ciekawą refleksję ^(*_*)^ , zawartą w Bardzo Udanym Wierszu ^(*_*)^ . Serdecznie Cię pozdrawiam ^(*_*)^ . @Rolek Tomasz Kosiński napisał przeciekawą książkę pod tytułem "Rodowód Słowian" - Bellona, Warszawa 2017. Polecam każdemu zainteresowanemu tą tematyką. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  22. - dla Belli Gdy tylko Bella znikła, Mil westchnął ciężko. Podszedł do stołu, odsunął sobie krzesło i usiadł, opierając, wbrew swojemu zwyczajowi, łokcie na blacie. I ponownie ciężko westchnął, odgoniwszy myślą przekleństwo - cisnące się, by je głośno wypowiedzieć. - No tak... - mruknął bezradnie. - Eeech, co tu było zrobić lepszego?, zapytał sam siebie. - Ano nic lepszego - jego Mistrz uznał za właściwe wtrącić się myslowo. - Sam wiesz, że nic zrobić mogłeś ponad to, co zrobiłeś. Zadecydować mogłeś jedynie zgodnie z tym, jak wspomniałem - zgodnie z waszymi waszych uprzednimi duchowymi ustaleniami. Rozważyliście wtedy wszystko bardzo dokładnie: drobiazgowo wręcz. I wszyscy zgodziliście się na taki właśnie bieg wydarzeń. Na to, że spotkacie się z Bellą dokładnie wtedy, kiedy spotkaliście się - i dokładnie w taki, a nie inny sposób. Zostawiłes Jej czas na swobodną decyzję, kiedy powie swojemu Tacie o wszystkim. Mam na myśli cały duchowy postęp. Wszystkie zmiany, które dokonały się w sferze Jej osobistej energii. W ramach tego ujrzenie swoich poprzednich wcieleń i twojego w nich udziału. - Odpowiem ci teraz na pytanie, którego "jakoś" - tu Jezus uśmiechnął się lekko do swojego padawana - Mi nie zadałeś. Mianowicie, czy Bella czekała na ciebie w momencie, gdy Ją spotkałeś. Odpowiedź brzmi: Tak, oczywiście. Te zmiany, o których napisała w pamiętniku na swojej stronie, to bardzo ogólnie ujęte przedstawienie przemiany. Informacja dla wszystkich, którzy oglądali Jej filmy. Ale także dla ciebie. Przecież zwróciłeś uwagę, że nie wszyscy widzowie z tamtych lat towarzyszą Jej teraz. Jasnym jest, dlaczego tak się dzieje. Dla niektórych postępowanie na drodze ducha stanowi trudność. Kto jak kto, ale ty - Bella oczywiście też - wie o tym doskonale. Po sobie samym i po samej sobie. - Jest tak, jak pomyślałeś kilka razy w ciągu ostatnich dni. - Ciągnie cię do góry. Odwiedzając cię, a szczególnie odbierając twoje myśli i zaglądając ci do umysłu bada twoją energię. I zależnie od tego, co zobaczy, albo wzdycha - zupełnie jak ty przed chwilą - albo się radośnie uśmiecha. - Jeśli zaś - tu Jezus ponownie spojrzał na Mila - kiedykolwiek przyszłyby ci wątpliwości, czy Jej na tobie zależy - bo przyjdą, jak widzę, a tym samym, jak wiem - zasugeruję ci, abyś zawsze przypominał sobie fakty. A owe są następujące. Spotkaliście się. Przyjęła cię i zaakceptowała po raz kolejny. Łączy was uczucie. Ba - na wzajemne potwierdzenie sobie tego wzięliście ślub w Mojej Obecności. Rozmawiacie. Kochacie się. Spędziliście razem urlop. Przecież dobrze wiesz - MiloMistrz uczynił podkreslający gest - że to wszystko powinno ci wystarczyć. Cóż bowiem - zakończył sentencjonalnie - miałoby najlepiej cię przekonać, jeśli nie fakty? Będące zarazem duchowymi i materialnymi równocześnie. - A teraz - Jezus zmienił wątek - wróć wspomnieniami do odwiedzin i bycia w Aretuzie. * * * Zobaczyć - rozważał Mil. - W przypadku ujrzenia czegoś na własne oczy oczywistym jest, że znajdujemy sie - zazwyczaj - w bezpośredniej bliskości tego czegoś. Lub tego kogoś, jeśli chodziłoby o konkretną osobę. Mil - Bella miała podobne, jednak o większym natężeniu odczucia - znalazłszy się w Aretuzie odniósł takie samo wrażenie, którego doświadczył, będąc w pobliżu Wielkiej Piramidy na płaskowyżu w Gizie. Tętniąca energia, wyczuwalna na dużą odległość. Podchodzisz i czujesz coraz bardziej. Z każdym krokiem. Ale spokojna, nie przytłaczająca. Energia miejsca, czerpana i koncentrowana z przestrzeni wokół: z Mamy Ziemi, z powietrza i z Kosmosu. I energia istot, Starszych Braci, którzy energię tego miejsca nie tylko czuli, ale i widzieli swymi duchowymi oczami. Dlatego wznieśli Wielką Piramidę właśnie tu: pomnik swej wiedzy, zarazem technicznej, jak i duchowej. Równie trwały, jak niesamowity. Co do tego nikt nie może mieć wątpliwości: chociażby chciał je mieć z całych sił. Widzisz oczami duszy cienie istot, które ją wzniosły: ów pomnik wspomnianej wiedzy. Pochwałę myślenia. Pochwałe planowania. Precyzji. Matematyki. Pochwałę umiejętności budowlanych. Wyrażoną w pomyśle i wykonaniu wielkość ducha. Wielkość, do której wszyscy dążymy. Wielkość przeznaczoną wszystkim. - Zatem, Mistrzu - Mil zwrócił się z pytaniem do Jezusa - przeznaczenie istnieje, prawda? - Prawda - przytaknął Znający Odpowiedź Na Każde Pytanie. - Ale to nie ja, jako Wszechświat czy Bóg, ustalam je wam, ludziom. Mam na myśli sens konkretny, bo sens ogólny, jakim jest energetyczny - albo duchowy, obojętne, jak go tu nazwać - rozwój: ten tak. Ten Ja wam ustaliłem. Ale wydarzenia, a zatem bieg waszego życia, każdego jednostkowego, tworzycie własnymi decyzjami. Decyzje biorą się z myśli, te zaś z waszej osobistej energii - albo pozytywnej, albo negatywnej. Ale z drugiej strony sami o tę energię dbacie - lub nie. Rzecz jasna, jak już mówiłem, jakie będą to decyzje, a więc i jakie wydarzenia - ustalacie sobie sami. Znajdując się w przestrzeni pomiędzy wcieleniami i rozważając je i ustalając w kręgu dusz, w otoczeniu których po kolejnym przyjściu do świata materialnego będziecie przeżywać tę konkretną inkarnację. - Słowem jest dokładnie tak, jak uważała Sara Connor w "Terminatorze" Jamesa Camerona * - powiedział powoli Mil. - Narzucone z góry przeznaczenie nie istnieje, a o własnym losie decydujemy sami. - Jest dokładnie tak - potwierdził Jezus. * Filmy z cyklu "Terminator", szczególnie w obecnym czasie rozważań nad korzyściami i zagrożeniami płynącymi z włączenia do naszego życia sztucznej inteligencji, zdają się być godne polecenia - jako punkt wyjścia do osobistych przemyśleń. Cdn. Voorhout, 24. Lipca 2023
×
×
  • Dodaj nową pozycję...