Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. Wnoszę z Twoich delikatności i wrażliwości, że trudno pisało Ci się ten wiersz. Tak czy inaczej: treściowo jest trudny w odbiorze. W każdym razie dla mnie, z wiadomych Ci przyczyn. Ale technicznie bez zarzutu ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  2. @Wiesław J.K. W przeciwieństwie do dowódcy zachowali świadomość, zatem na pewno, chociaż unieruchomieni, odczuwają ulgę. I wdzięczność. Kto wie, może pojawią się jeszcze na stronach powieści? Przecież "Wszystko w rękach i klawiaturze pomysłowego autora (...)". Wiesławie, dzięki wielkie 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 . Dobrej nocy.
  3. @Wiesław J.K. Przeczytałem artykuł od Ciebie - dziękuję bardzo za link 🙂 . Pisząc, że "(...) każda przyczyna ma swój skutek (...)", masz całkowitą rację. Ci pretorianie akurat zachowali życie, jednak nie zmienia to prawdy, iż mogli je stracić. Serdeczne pozdrowienia, Wiesławie 🙂 .
  4. @Somalija Och Siostrzyczko: po co ten smutek? Przecież wiesz, że karmić nim serce i duszę to nienajlepszy pomysł. I dla czego - tu specjalnie napisałem rozdzielnie - ten samokrytycyzm?? Znając Soę, Autor jest wręcz przeciwnego zdania odnośnie do szczęścia Olega w małżeńskim z nią pożyciu 🙂🙂🙂 . Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny, czytanie oraz komentarz 🙂 .
  5. - dla Siostry Jezus szedł dalej z ciałem Olega na ramieniu, zbliżając się coraz bardziej do prywatnych pomieszczeń Piłata: wielkiej sali audiencyjnej, wielkiego - chociaż ustępującego przestronnością auli - gabinetu oraz pozostałych pokoi. Sypialni, salonu w naszym obecnym pojmowaniu tego słowa, sali biesiadnej i oczywiście przyległych pomieszczeń dla służby i dla straży. I do ogrodu: rzecz jasna, też stosownie wielkiego. Przed wejściem do wspomnianej części pałacu napotkał rozstawionych w linię, od ściany do ściany, pretorianów. Ich dowódca stał po prawej stronie swoich ludzi, czekając na właściwą chwilę do wydania rozkazu. Jezus zatrzymał się. - I co? - powiódł wzrokiem od prefekta do gwardzisty, stojącego na przeciwległym końcu. - Tylko tylu was jest? Myślicie, że dacie radę? Że wyjdziecie cało z tego starcia? - Videbimus, zobaczymy - oficer zachowywał spokój człowieka, który w niejednej bitwie brał udzial i który nabył zwyczaju stawiać czoła zagrożeniom. Na jego znaczące, widać wcześniej umówione spojrzenie, stojąca bliżej niego polowa żołnierzy nałożyla strzały na trzymane w lewicach łuki. Na drugie spojrzenie napięli je, wycelowali, po czym zwolnili cięciwy. - Ale dotąd nie spotkaliście się z takim jak Ja przeciwnikiem - powiedział Wojownik Wszechczasów, wykonując przed Sobą pólkolisty gest. Dla psychologicznego efektu oczywiście, bowiem aby zatrzymać strzały w locie, potrzebował jedynie zawartej w myślach woli. - Co powiecie teraz? - uśmiechnął się szeroko Jezus, równocześnie i do dowódcy, i do jego ludzi. - Widzieliście kiedykolwiek coś takiego? - Na mnie mało co robi wrażenie - odparł prefekt, każąc gestem uniesionej dłoni dobyć mieczy pretorianom drugiej części szeregu. - Nawet magia i magiczne sztuczki! A... - Właśnie! A oni? - Jezus wytrącił go z równowagi, wchodząc mu wyczuwalnie do myśli. - A oni - oficer szybko ukryl zmieszanie - mają wykonywać rozkazy! Myśleć zaś i bać się owszem mogą, ale tylko na własny rachunek. - Atakujcie! - ponaglił swoich ludzi. Jego zdziwienie znacznie wzrosło, gdy wszyscy nadal stali w bezruchu: jedni z łukami w dłoniach, pozostali z dobytymi mieczami. - Jeśli dobrze liczę - Jezus znów się uśmiechnął - to byłoby do dwóch razy sztuka. U was w Rzymie mówi się natomiast, że "Tres faciunt collegium", czyli "Trzech stanowi komplet". Zatrzymałem strzały i unieruchomiłem twoich żołnierzy. To wszystko, jak vidisti, zobaczyłeś, bez wysiłku i bez trudności. Jak więc sądzisz: jaki będzie ów raz trzeci? Jak łatwo się domyślić, prefekt zastanawiał się wcale. Dobył broni i ruszył w kierunku Jezusa krokiem człowieka, mającego za nic każde niebezpieczeństwo. Bez względu na to czy znane, czy do tej pory niewidziane. - Wiedziałem, że to zrobisz -rzekł Wojownik Nad Wojownikami, zatrzymując pretorianina widowiskowym gestem, obliczonym na wywołanie jeszcze większego zdziwienia. - Zresztą: co mógłbyś uczynić innego, jak nie to właśnie? Ale brak wyobraźni kosztuje - dopowiedział, by tracący z wolna świadomość strażnik zdążył usłyszeć ostatnie słowa i krótką chwilę zastanowić się nad nimi. Jezus, wciąż z martwym Olegiem na ramieniu minął go i użyciem Mocy otworzył na oścież pilnowane już przez nikogo odrzwia. - Jestem tu, prokuratorze! - wszedł do środka. - Dokładnie tak, jak się spodziewałeś! Przyjdź i vide, zobacz, co narobiłeś... Cdn. Voorhout, 19. Września 2023
  6. @Somalija "No, ja myślę (...)", że żartujesz zarówno z tym zejściem "(...) na złą drogę (,,,)", jak i z tym, że Ciebie trzeba pilnować. Przecież jesteś padawanem Uosobionego Wszechświata... Poza tym, z czysto literackiego punktu widzenia, przejście Soi na Ciemną Stronę Mocy jest tylko pozornie ciekawym pomysłem. Chciałabyś zginąć z ręki Olega, który zostałby uczniem Jezusa na Twoje miejsce? Dać się pokonać Belli i Milowi? Względnie stawić czoła byłemu Mistrzowi z wiadomym do przewidzenia skutkiem? Bardzo wątpię...
  7. @Somalija Jeszcze trochę cierpliwości, Droga Siostro i Wierna Czytelniczko brato-powieści w jednej osobie... Za którą z góry dziękuję 🙂🙂 . Autor postara się... Dzięki też za kolejną wizytę i komentarz 🙂 . Dobrej nocy 🙂 .
  8. @Wiesław J.K. Ale jeszcze nie wie, że Oleg zginął. Chociaż możliwe, że poczuła śmierć męża jako osoba wysokoenergetyczna i wskutek więzi psychicznej i uczuciowej. Niemniej, drogi Wieslawie 🙂 : zobaczymy, co wydarzy się później. Dziękując za wizytę i komentarz, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 .
  9. @Dawid Rzeszutek Wielce Ci dziękuję za interesujący komentarz 🙂 . Miło mi, że postanowiłeś skorzystać z zachęty napisania kolejnych rozdziałów :pamiętnika" - czekam zatem na "owoc". Chętnie je przeczytam, tak samo jak kilkuczęściową "Ucieczkę psylocybinowym oknem" - o ile zamieściłeś je na naszym portalu. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  10. @Lidia Maria Concertina Jedyne, co budzi moją wątpliwość w "Pod zabudowę", są dwa desery. Bardzo dobrze skonstruowana cząstka prozy 🙂 . Jako że zaczęłaś ją wspomnieniem zachodu słońca, zakończę komentarz jednym z fotograficznych ujęć tegoż nad Morzem Północnym. Serdeczne pozdrowienia.
  11. - dla Siostry Szli długimi korytarzami, mijając kolejne pomieszczenia. Olegowi, nawykłemu do pałacowych krzątaniny i gwaru - ba, czasami nawet zgiełku - ów spokój i owa cisza wydały się niepokojące. By nie rzec - złowróżbne. - Jezusie - zatrzymał się w pewnej chwili, postanowiwszy uzewnętrznić obawy. - Ta cisza... słyszysz? Ona źle brzmi! Pułapką i niebezpieczeństwem! Ci żołnierze... legioniści, jak ich tutaj nazywają! Gdzież oni wszyscy są?? I gdzie jest służba?? Dworzanie?? - Cóż - odrzekł Jezus uśmiechając się lekko - pewnie masz rację. Możliwe, że Piłata i jego ludzi powiadomił ów drugi wartownik, który ulotnił nam się trafem - Wszechwiedzący uśmiechał się nadal. - Ależ to... - zaczął Oleg. I urwał nagle, trafiony strzałą prosto w serce. - Dobrze, że nie ma tutaj Soi - zaśmiał się Jezus niczym z dobrego dowcipu. - Zaraz zaczęłyby mi puchnąć uszy od kobiecego lamentu! Z miejsca zapomniałaby o moich umiejętnościach, o naukach nie wspominając. A tu przecież nic się stało! Śmierć jak śmierć, w końcu ani pierwsza, ani ostatnia* . - Hej, żołnierzu! - zawołał do cieszącego się trafieniem łucznika, chwytając nadlatującą drugą strzałę i odrzucając ją za siebie, niedbale i widowiskowo zarazem. - Et tu, i ty zza przeciwległej ściany! Chodźcie mi tu pomóc nieść martwego! Ton słów był na tyle przekonujący - a może było w nim lub w nich coś jeszcze? - że obaj strzelcy wychylili się zza ścian, przy których do tej pory ukrywali się - jak im się zdawało - przed Jezusowzrokiem. - Gratias vobis - uśmiechnął się Jezus, zakreślając małe kręgi obiema dłońmi jednocześnie. Z wiadomym skutkiem. - Do zobaczenia później - uśmiechnął się ponownie, mijając ich leżących na podłodze**. - Czas Mi dalej w drogę, ad procuratorem vostrem, do waszego prokuratora - powiedział świadom, że Go słyszą. Ruszając naprzód, uniósłszy telekinetycznie Olega i przerzuciwszy Sobie przez ramię. - Hej, Poncjuszu! - pozwolił sobie na bezpośredniość wiedząc, że zostanie usłyszany, ponieważ Jego głos dotrze tam, gdzie ma dotrzeć. Po czym powtórzył po łacinie: - Prokuratorze Judei, słyszysz mnie?*** * Któż jak nie Jezus - Pierwszy, Który Zakończył Swój Ciąg Wcieleń i jednocześnie Mistrz Soi - ma prawo myśleć i wypowiadać się w ten sposób? ** Jako że Jezus jest w jednej osobie i Wszechświatem i Pierwszym Jedi zarazem, starcie z pałacowymi strażnikami przypomina to, co ma przypominać. *** To zwrócenie się Jezusa do Piłata jest nawiązaniem do właściwej sceny z III Epizodu "Gwiezdnych Wojen" z udziałem obu Lordów Sithów: "- Lordzie Vader, słyszysz mnie?" Bo właściwie - czemu nie? Cdn. Voorhout, 17. Września 2023
  12. @Leszczym Drogi Michale, kolego po piórze. Wszystko przychodzi z czasem - pamiętasz, prawda? W tym i "czytelnicza wnikliwość". A praktyka czyni mistrza - również w pisaniu. Dziękuję Ci bardzo 🙂 . Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  13. @Dawid Rzeszutek Wnoszę z tytułu, że napisałeś - lub masz zamiar napisać - więcej rozdziałów "Pamiętnika". Z prawdziwą przyjemnością przyznam, że Powyższe stanowi fragment bardzo dobrej prozy, zaś niektóre zdania są wręcz konieczne do zapamiętania. Na przykład: "W końcu, aby żyć spokojnie, trzeba zasłonić oczy przed wszechwiedzą" lub "Pozostało czekać tylko, aż Bóg znów stworzy we mnie świat". A ponieważ znajdowanie literackich niedociągnięć (i ich poprawianie) sprawia, że piszemy lepiej, zaproponuję, abyś sam je odnalazł. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  14. @Dekaos Dondi A to pech z tą niemożnością zgubienia... Aczkolwiek Tobie udało się: zgubić trzy siostry, córki Macoszki. I pomysłowo oraz ciekawie odwrócić bajkę. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  15. @Dekaos Dondi Bardzo dobrze napisana personifikacja rzeki, mostu i śmieci. O kruku nie wspominam, gdyż zwierzęta mają dusze, a więc i naturę osobową. Z przyjemnością pochwalam pomimo pewnych braków. Na przykład: przed "bardzo" w trzecim akapicie od końca potrzeba orzeczenia w postaci "jest" połączenia dwóch ostatnich zdanie w jedno; a w drugim od końca, przed lub za "wchodzi", chochlik zjadł "nagle". Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  16. @Leszczym 😀 Powiedziałbym raczej, że to kwestia pisarskiej wprawy. Co za tym idzie - i szczegółów. Na przykład w pierwszym akapicie - i tu z punktu zapytam, czemu ich nie zaznaczasz? - jako miejsce akcji wybrałeś pub. Ale skoro rzecz dzieje się w Warszawie, powinieneś z wiadomych powodów użyć słowa "piwiarnia". Bo tak określa się w języku polskim rodzaj lokali gastronomicznych, gdzie gościom podaje się głównie piwo. Lub w trzecim akapicie - "w wieku podobnym" oznacza jego przybliżone określenie, zatem ciąg dalszy zdania jest treściowo sprzeczny. Potrzebujesz jeszcze bardziej panować nad słowami. Cienka granica przebiega w Twoim umyśle pomiędzy myślami, podsuwającymi Ci wyrazy, a pomiędzy szeregiem decyzji, które z tych poprzednich są - używając Twojego powtórzenia - "właściwe" - a które "tylko" dobre. Do kontroli, którą Mistrz Yoda zalecał Luke'owi Skywalkerowi, dodam precyzję. W kwestii natomiast interpunkcji, przecinek po "oraz" (patrz czwarty akapit) jako zbędny warto zastąpić myślnikiem. Który to potrzebny będzie także po "wszystkim". Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  17. @Leszczym Być może spotkałeś się z tajemnicą... Poza drobnymi niedociągnięciami "Z kim to było" stanowi całkiem udane opowiadanie ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia.
  18. @Somalija Z pewnością akcja jakoś toczyć się będzie... Ale bez obaw, Siostrzyczko 🙂 . Twoją propozycję już zapamiętałem. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ . @Somalija Czy to zawoalowana sugestia, aby stało się tak właśnie 😂😂😂 ?
  19. @Wiesław J.K. Amen - dzięki bardzo, Wiesławie 🙂 . Nie wiem, czy będzie jeszcze ciekawiej - bo Twoja opinia zależy przecież od Twojego odbioru. Ale na pewno ciekawie 🙂 . Serdeczne pozdrowienia. Ago - cieszę się ogromnie, że i Tobie spodobał się kolejny rozdział 🙂 . Dziękuję ^(*_*)^ . Pozdrawiam Cię serdecznie.
  20. - dla moich Pań, Belli i Siostry Pojawienie się Jezusa w niewielkiej odległości od pałacu Poncjusza Piłata zdziwiło niepomiernie pilnujących go legionistów. W końcu po zniknięciu został uznany za zabitego zgodnie z planem, jak sprawy tego rodzaju określali Rzymianie. Cynicznie, to fakt. Ale przecież zgodnie z prawdą, czemu nie sposób zaprzeczyć. Chociaż ciała nie odnaleziono, zatem Jego mortem, śmierci nie można było uznać za pewną. Co więcej: zniknięcie trzech żołnierzy stanowiło kolejny powód tak zdziwienia, jak niepokoju. - Hej, popatrz - strażnik przy bramie zwrócił się do towarzysza, a w tym samym czasie uczynił to samo legionista, pełniący wartę w baszcie powyżej. - Widzisz tych dwóch nadchodzących? Jeden, ten z lewej - Oleg z szacunku oddał Jezusowi prawą stronę. - Widzisz? Wygląda zupełnie jak ten, którego ukrzyżowaliśmy niedawno na wzgórzu za miastem, a który potem gdzieś znikł razem z naszym dziesiętnikiem, jego bratem i jeszcze jednym towarzyszem. Chyba, że mnie wzrok myli! - Nie myli - zolnierz spojrzał uważnie, odnalazlszy w pamięci odpowiednie wspomnienio-obrazy. - To on, bez wątpienia. Ale pojawił się jakoś dziwnie... Wcześniej via, droga była pusta! A teraz on wziął się na niej! Skąd?! Jak to zrobił?! Przecież przed chwilą nie było Go tu na pewno! A ten drugi też pojawił się znikąd! Razem z... razem z tamtym - legionista zawahał się przy wyborze właściwego słowa. - Iść po dowódcę? - zapytał przytomnie stojący obok wartownik. - Temporem non habemus, nie mamy czasu! - zawołał strażnik spod bramy. - Rzuć mi łuk i dwie strzały, a zaraz będzie po wszystkim. - Zaraz, tu dicis, mówisz, że będzie po wszystkim? - usłyszał w umyśle ni to pytanie, ni to stwierdzenie. - A i owszem, będzie. Tyle, że nie tak zaraz. I w nieco inny sposób, niż właśnie to sobie wyobrażasz - kontynuował głos. - Słyszałeś? - legionista zwrócił się do współwartownika, potrząsnąwszy umysłem w glowie. - On cos mówił! Słyszałeś! Jestem pewien! - wskazał Nadchodzącego. - Cokolwiek mówi, to nieważne - zagadnięty zawarł w słowach rzymską pychę. - On sam też jest nieważny - pogarda podyktowala mu kolejne zdanie. - Hej! - zawolal do kolegi przy bramie, wychyliwszy się. - Zabiłes ich? Ujrzanego widoku bynajmniej się nie spodziewał. Oto wystrzelone strzały wisialy sobie w powietrzu, zupełnie jakby zatrzymane - i utrzymywane - w miejscu przez jakąś tajemnicza sile. Obaj tymczasem straznicy przy bramie stali nieruchomo w dziwnych pozach. Jeden wciąż łukiem w garści -chociaż opuszczonym - drugi zaś dobywający miecza. Nadchodzący natomiast i Jego towarzysz byli tuż przy bramie. Jakby absolutnie nic im grozilo i jakby cała ta sytuacja była zwykłą i codzienną. Zwykle codzienna i absolutnie zwykłą. - Ależ jest ona zwykłą - Jezus spojrzał do góry tuż przed przemierzeniem bramnego przejścia. - W każdym razie jest taką dla mnie i dla mojego towarzysza - powiedział, a obaj Rzymianie usłyszeli - rzecz jasna - lacinskie wyrazy. - Alarm! - cechujący się wysokim pychopoziomem otworzył usta do krzyku. - Co zrobiłeś moim towarzyszom?! I jakim prawem tu wchodzisz?! - dwa ostatnie zdania pozostaly jednakże niewypowiedzianymi. Czego łatwo było się domyślić. - Nie hałasuj - Jezus stanał obok niego, wykonawszy razem z trzymanym przy sobie Olegiem skok na wysokośc nadbramnego podestu i wylądowawszy miękko na kamiennej podłodze. - Lubię ciszę, zatem i ty powinieneś ją polubić. Nadto krzyk nic pomoże, jak pewnie się zorientowałeś - dodał, czyniąc gest wskazujący ku przestrzeni koło bramy, jednocześnie jakby pociągajac go w tę stronę przy pomocy niewidzialnej liny. - Wchodzę tu swoim prawem: bo mogę - uczynił gest obiema dłońmi, jakby takie zachowanie mogło być dla legionisty czymś do całkowitego zaakceptowania. - Vide, zobacz - w odpowiedzi na drugie z pytań uczynił kolejny lekki gest, jakby wypuszczajac coś z zaciśniętej dłoni. Na który to ruch obaj legioniści po prostu przewrócili się i legli na ziemi, a tkwiące nieruchomo w powietrzu strzały opadły na piasek. Całkiem jakby tajemna jakowaś siła przestała je podtrzymywać - pomyślał żołnierz. - Słusznie się domyślasz - Niezabity uśmiechnął się lekko. - Mam moc, możliwości której nie jesteś nawet w stanie sobie wyobrazić. To więc, co właśnie oglądasz, to igraszka zaledwie. Dziecinna zabawa, o czym przekonasz się później. - Chodź, Olegu - Jezus zwrócił się do zadziwionego ostatnimi doświadczeniami męża Soi, chociaż nie po raz pierwszy był on naocznym świadkiem możliwości Jezusa. - Ten człowiek pokaże nam drogę do gospodarza tegoż pięknego pałacu... Cdn. Voorhout, 15. Września 2023
  21. Drogi Kolego Michale, wielce Ci dzięki za literackie odwiedziny. Dzięki też bardzo za uznanie ^(*_*)^ . Pozdrawiam Cię serdecznie.
  22. @Somalija Mm... Tak, Soa "oczy ma otwarte i nie traci czasu". Ale wyłącznie w pozytywnym sensie ^(*_*)^ . Jako padawan Jezusa jest uduchowiona, czuje bardzo wiele, będąc otwartego serca i jest ciekawa wielu rzeczy, mając otwarty umysł. A Zuzanna będąc taką, jaką jest, działa na nią bardzo silnie. Serdeczne pozdrowienia.
  23. @Leszczym Komenator w osobie forumowicza tegoż forum (=> Polski Portal Literacki) o nick'u Corleone11 stwierdza niniejszym, że Narrator w osobie innego forumowicza, à portalu tego samego - o nick'u Leszczym - poprowadził należycie narrację powyższego opowiadania. Chociaz ma on pewne zastrzeżenia, jak na przykład do nieużywanego obecnie słowa "choć" i do nielicznych tzw. potknięć stylistycznych oraz do interpunkcyjnych nadużyć ^(*_-)^ 😂😂 . Serdeczne pozdrowienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...