Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leszczym

Użytkownicy
  • Postów

    9 348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    37

Treść opublikowana przez Leszczym

  1. @poezja.tanczy właśnie, wielu z nas dotyczy to istotnie słuszne przysłowie ;)
  2. @Iza Marcinkowska Kawiarniane barowe lub pubowe ;)
  3. @Starzec indyk myślał o niedzieli? ;) Fajne.
  4. Zdarzył się taki dzień w ich wygodnej i powolnie płynącej znajomości, że on zapadł na gorączkę. Któregoś wieczora termometr, skądinąd wygodny, bo elektroniczny wskazał, że jego temperatura ciała wynosi aż 39 stopni. Usiadł przed komputerem i rozpoczął internetowy proces diagnozy, z którego powychodziło mu z piętnaście potencjalnych i bardzo groźnych, a nawet nieuleczalnych chorób. A to rak, a to stwardnienie rozsiane, a to najróżniejsze choroby psychiczne. Nie ukrywam, że w tym zachowaniu – jak na mój gust - było coś z hipochondrii, no ale nie jest mi oceniać tę parę. Gdy gorączka mu przeszła, znów w wolniejszy dla nich dzień ona i on spotkali się i przedyskutowali tę skądinąd poważną sprawę. Doszli do wniosku, że powinni oboje się gruntownie przebadać, żeby sprawdzić, czy któremuś z nich coś przypadkiem nie dolega. Zdawali bowiem sobie sprawę, że w tu i teraz niezmiernie dużo ostatnio mówi się o zdrowiu i jego najróżniejszych odmianach, a kolejne znane postacie z kraju i zagranicy przyznają się do szeregu najróżniejszych chorób i dolegliwości. I on i ona w najbliższej przychodni medycznej, do której notabene mieli również całkiem blisko, zlecili medycznym cały zestaw gruntownych badań lekarskich. Przychodnia była prywatna dlatego nie musieli stać w nieskończenie długich kolejkach, a koszt badań ich nie przerósł, bo mieli całkiem sporo tak zwanych środków na życie. Po dwóch albo trzech tygodniach im wyszło, że tak naprawdę obojgu kompletnie nic nie dolega, a wyniki badań są wręcz wzorowe i oboje są kolokwialnie mówiąc zdrowi jak ryba. I znów sprzyjało im szczęście i ich związek mógł jeszcze lepiej się zarysować, bo przecież okazało się, że oboje są całkiem zdrowi i nie było przed nimi żadnych przykrych i niewygodnych w tym zakresie widoków na niepewną przyszłość. Objaw gorączki nigdy później się u niego już nie powtórzył, może czasem co najwyżej któremuś z tych dwojga przytrafiło się jakieś lekkie przeziębienie lub nieznaczny i niezbyt długi ból głowy. Są tutaj całe rzesze ludzi, którzy nie mają takiego komfortu zdrowia, ale oni nawet nie bardzo sobie z tego faktu zdawali sprawę, bowiem w życiu prywatnym i zawodowym zajmowali się czymś zupełnie innym, a temat usług medycznych lub farmaceutycznych niezbyt ich interesował. Poza tym funkcjonowali we właściwie zdrowych rodzinach i żadne z nich nie musiało się kimkolwiek przesadnie opiekować. Oboje też nie mieli w zwyczaju jakoś nadzwyczajnie zważać, czy dbać o zdrowie. Całe zestawy co i rusz reklamowanych w telewizji podejrzanego pochodzenia farmaceutyków oględnie mówiąc nie leżały w ich kręgu zainteresowań. Od tamtego czasu narrator zwykł niekiedy mawiać, że tej wspaniałej parze sprzyja nawet bogini medycyny Hygeia, bo że sprzyjał im bóg medycyny estetycznej Apollo niejednokrotnie wspomniałem już wcześniej, ale mam nadzieję, że w którymś z kolejnych akapitów lepiej i precyzyjniej rozwinę tę myśl, zresztą jak wspomniałem z dziennikarskiego obowiązku, a i ja bywam tutaj czasami obowiązkowy. Gdy wiosna dobiegła końca i nastało lato nie mieli żadnych problemów aby móc wspólnie wybrać się na urlop wypoczynkowy. Po niezbyt długim zastanowieniu wybrali luksusowy kurort w którejś z nadmorskich polskich miejscowości. On miał świetny samochód marki amerykańskiej, bodajże Teslę, a co za tym idzie zupełnie wygodnie mogli pojechać nad morze, którąś z nowo wybudowanych trzypasmowych autostrad. Jazda zabrała im jakieś cztery godziny, podczas których zatrzymali się tylko raz na tankowanie. Klimatyzowany pojazd ułatwił im nieco komfort podróży. Pakowny bagażnik auta pomieścił ich wcale nie najmniejsze bagaże. Traf chciał, że tego dnia dopisywała im pogoda, bowiem było nie za ciepło, ani za zimno i tu i tam wiał chłodny i przyjemny wietrzyk. Ona z czystym sumieniem mogła ulokować swoje kształtne nogi na desce rozdzielczej samochodu, a nawet niekiedy trzasnąć zbyt mocno drzwiami od strony pasażera, co jemu krótko mówiąc nie przeszkadzało, a nawet z przyjemnością kątem oka zerkał na jej odkryte nogi wystające spod ładnej i zwiewnej sukienki z dużym dekoltem. Okazało się również, że apartament, który wybrali był przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Był świetnie wyposażony i umeblowany z wygodnym łożem małżeńskim nieziemsko pokaźnych rozmiarów. W apartamencie niczego nie brakowało, a ona mogła wykonać zestaw pięknych zdjęć tego miejsca i wrzucić na swoje stories w internecie, choć ona akurat nie szafowała w necie informacjami na temat prywatności, o czym jeszcze wspomnę poniżej. Ośrodek miał basen, saunę, serwował smaczne śniadania i obiady, a wieczorami do późnych godzin nocnych był otwarty bar, w którym oboje nie musieli pilnować się z używaniem alkoholu. W dodatku ośrodek był w świetnej lokalizacji i jak tylko zechcieli się gdzieś wybrać nad morze nie napotykali na swojej drodze żadnych logistycznych problemów. Oboje bardzo lubili przeróżne spacerki po okolicy. Mieli ten niebywały komfort, że w zasadzie nie byli jakoś specjalnie rozpoznawalni, co powodowało, że mogli zniknąć w tłumie, choć zdaje się musieli urodą, spokojem i radością niekiedy zwracać na siebie uwagę. Mogli tu i tam sobie potańczyć przy nastrojowej muzyce lub szumie niczym nieograniczonego morza. Oboje umieli pływać, dlatego kąpiele w morzu sprawiały im przyjemność, a w okolicy w tym czasie nie było żadnych przeciwwskazań do kąpieli. Podobali się sobie mokrymi. Po przejściu dwóch czy trzech kilometrów od ich miejsca noclegu plaża nie była wcale zaludniona. Słowem żyć nie umierać. I chyba od tamtego wyjazdu zaczęli się kochać, ale o tym już w następnym akapicie. Byli zdaje się parą już od dwóch miesięcy i niczego nie musieli sobie odmawiać, więc sobie nie odmawiali, czemu doprawdy trudno się dziwić.
  5. @violetta Dobrze, że chociaż postacie książkowe takie są, bo inaczej byłaby bieda :)
  6. @violetta Z przecinkami od zawsze mam problem :) Tutaj jest mnóstwo komfortu :) Sprawy sercowe i łóżkowe rozwijają się u tej pary w sposób dla obojga wygodny :)
  7. W dniu wolnym od zajęć, a oboje mieli ten komfort żeby to należycie zorganizować i nie wyznaczać sobie na ten dzień zbyt wielu zajęć zawodowych (jak mawiają byli na swoim) i mieli ten komfort nie wypalenia pracą, nie przemęczenia i braku nadzwyczaj często tutaj spotykanych szeregu najróżniejszych wątpliwości około zawodowych poszli do kina. Coś z przypadku sprawiło, że oboje mieli do niego relatywnie blisko, podobnie jak do knajpy, do której od czasu do czasu chodzili spacerkiem. Wybrali się na jakąś romantyczną komedię o wczesnej porze (ach ten wolny czas), co sprawiło że w kinie było stosunkowo mało osób. Usiedli gdzieś na środku, w którymś ze środkowych rzędów, co również było zastanawiające i mogło sugerować pewne sprawy i z zainteresowaniem, zaciekawieniem i wesołością skierowali spojrzenia i zmysły na romantyczną historię słodko odmalowaną na ekranie przed nimi. Czy wówczas w mało zaludnionym kinie, przy zgaszonym świetle, w okolicznościach - całkiem romantycznych i sprzyjających - doszło między nimi do jakiegoś bliższego damsko – męskiego zbliżenia, czy choćby chwili w pełni zrozumiałych uniesień fizycznych? Cóż, narrator tej opowieści tego nie wie, bo siedział rozparty ponad miarę na tylnych siedzeniach w ostatnim rzędzie zaciemnionej sali kinowej i nie miał możliwości dojrzeć wszystkiego do czego między nimi w tamtej komfortowej chwili doszło. Narrator, w przeciwieństwie do tych dwojga, nie był w nadzwyczajnym humorze, bo siedział sam i znał się na filmach, a co za tym idzie niestety wiedział i rozumiał, że ta akurat komedia do najlepszych nie należy. A oni tak ślicznie na niej się bawili i chyba działo się tak dlatego, że kompletnie nie zdawali sobie sprawy, że ten film był oględnie mówiąc wcale nie najwyższych lotów. Gdy wchodzili do kina nie trzymali się jeszcze za ręce i gdy z niego wychodzili również tak się nie stało. Jednakowoż po obojgu było widać, że ta ciut zbyt naiwna jak na mój gust historia filmowa oboje zainteresowała i w pewien sposób uwiodła, przenosząc ich oboje gdzieś daleko do odległej krainy nieosiągalnych marzeń. I o to chodzi. Ten dzień, podobnie jak poprzednie, niewątpliwie zaliczyli do udanych. I naprawdę nie jest tutaj ważne kto zapłacił za bilety do kina, ale – jak znam życie – najprawdopodobniej on i ok, bo przecież miał tak zwany portfel. Nie było żadnego komunikacyjnego problemu w tym, żeby on mógł ją potem odprowadzić pod dom, a co za tym idzie tak uczynił. Proste? Podobnie rzecz się miała z pewną książką zaistniałą między nimi, której tytułu niestety nie pamiętam. Zdaje się ona najpierw ją przeczytała i następnie tę książkę mu poleciła i pożyczyła. Gdzieś po czasie on – jak ją już przeczytał, co notabene zabrało mu jakiś niespełna miesiąc, oddał jej książkę i wymienili się pozytywnymi komentarzami na temat tej opowieści. Chyba było czymś wygodnym dla tych obojga młodych, atrakcyjnych ludzi w sile wieku, że mieli podobne, zresztą niezbyt wyrobione, gusta czytelnicze. A wiem to tylko dlatego, że powiedzmy, iż z dziennikarskiego obowiązku zajrzałem do tej książki. I krótko mówiąc i nie wchodząc w szczegóły rozbolały mnie od niej zęby i nie miałem siły żeby przeczytać ją w całości (w sumie nawet chciałem tak zrobić no ale krótko mówiąc na niej poległem). I to całkiem fajne zdarzenie znów o parę kroków zbliżyło do siebie tę piękną i w pewien sposób majestatyczną parę, do której tak trudno się przyczepić. I ciekawa rzecz, której przez jakiś czas nie mogłem zrozumieć oni dalej niezbyt dużo się przytulali i nie trzymali się za ręce. Zresztą po czasie zrozumiałem już dlaczego, ale o tym w następnym akapicie. I był taki dzień ich spaceru, po w sumie wspólnej dla nich okolicy, że rozpadało się na dobre. W jednej chwili gdzieś ponad nimi, zresztą jak zawsze ładnie letnio ubranymi oberwała się ciemna i kłębista chmura, a w pobliżu nie było żadnego solidnego zadaszenia, pod którym można byłoby się schować przed wichurą. Oczywiście nie mieli ze sobą parasoli, bo zdaje się, że ta sytuacja była nie do przewidzenia. Ponadto zrobiło się bardzo zimno. Zmoknięci i zmarznięci, gdzieś pod niezbyt rozłożystym drzewem chcieli się tak zwyczajnie sobą trochę ogrzać i w tej właśnie chwili zaczęli przytulać się do siebie, co od tamtej właśnie pory czynili w miarę regularnie, choć bez - jak mawiają - szaleństw. Teraz, po czasie, myślę, że on pomimo pewności siebie i pewnej zaradności życiowej wcześniej krępował się przytuleń, a najwidoczniej ta sytuacja nie aż ta rzutowała na tak zwaną całość stosunków i jej akurat nie aż tak przeszkadzała, albo – też możliwe - ona krępowała się mu wprost powiedzieć o potrzebie przytulania, czy jakoś ją okazać, mimo iż była pełną gracji, swobody, wyzwolenia i urody młodą influencerką przed trzydziestką wypisz wymaluj z niedostępnych zwykłym zjadaczom chleba katalogów. Cóż, można rzec, że nawet z pozoru niewygodne i niekorzystne warunki atmosferyczne im sprzyjały i było w tym jednak coś zastanawiającego, a nawet niesamowitego lub wręcz magicznego, choć ja akurat jestem w miarę sceptyczny w wyciąganiu pochopnych wniosków z takich zdarzeń. Teraz jednak już wiem, że i takie historie chodzą po ludziach.
  8. @Radosław I troszkę mnie to dziwi, bo ta myśl w sumie jednak wydaje mi się całkowicie banalna :)) Ale dziękuję i również pozdrawiam :) @corival Sens może jest, ale relatywnie mało - tak to widzę dzisiaj :)) @Rafael Marius A gdzie tam od razu słuszność, ot myśl mała :)
  9. @violetta Ba, a nawet jeszcze dużo więcej :)) No i wypadałoby mieć tu i tam znajomości :)
  10. @violetta Cóż w tym akurat momencie nie bardzo jestem w stanie lepiej napisać ten w pewien sposób częściowo prowokacyjny tekst :) No ale przecież będę jeszcze kilka jego części pisał to i może coś dodam, uzupełnię, przeprawię itd. :)
  11. @Rolek Uwagi zbieram, ale później będę tekst poprawiał, bo się pogubię. Tak, skreślę ten nadmiar otów. Dzięki i również pozdrawiam :)
  12. Wszystko dobrze się skończyło, a to co zaczęło na pewnym etapie znalazło pozytywny finał. Pokrótce postaram się tę historię opisać, ale jakiś sprawniejszy pisarz uczyniłby to znacznie lepiej ode mnie. Narrator niniejszego opowiadania wsiąkł bowiem w poezję, a tam jakoś krócej, metaforyczniej, z innymi szczegółami i przy innych akcentach. Interesujące narratora piosenki również mają zdecydowanie krótszy tekst, podobnie jak całe cykle internetowych wpisów i komentarzy, z którymi narrator zapoznaje się od czasu do czasu. No ale postara się uczynić tyle co może i opowiedzieć tę historię najlepiej jak potrafi. Zaczynamy. Tego dnia on, ładnie przed trzydziestką, miał luźny dzień. Nie kontaktował się z rodziną, ani z przyjaciółmi, miał wolne w pracy, a sprawy były poukładane. Dzień układał się po jego myśli. Wstał w pewnym rozgardiaszu, ale ogarnął rzeczywistość. Rzeczywistość go wcale nie przerosła. Czuł się swobodnie i w luzie, bo dzień nie nastręczał mu problemów. Nie oglądał telewizji tego dnia i nie zapoznał się z niepokojącymi doniesieniami z kraju i zagranicy, które zresztą od jakiegoś czasu starał się wypierać najmocniej jak potrafi. Wiedział tylko, że na dwudziestą ma wyznaczoną interesującą domówkę w gronie najbliższych przyjaciół. Miał sporo czasu żeby się do niej się przygotować. Mógł poświęcić niezbędny czas na toaletę, dopracowanie ubioru, kupienie jakiś smakołyków, czy wina na zaplanowaną z dużym wyprzedzeniem imprezę. Nie było zaskoczenia. Gdzieś o dwudziestej z minutami się na nią wybrał, zresztą chyba taksówką i chyba Uberem, na którą było go stać, bo sprawy finansowe miał całkiem dobrze ogarnięte. I pojechał z uśmiechem na twarzy i nie ma w tym nic dziwnego ani nadzwyczajnego. Zresztą każdy na jego miejscu tak właśnie by uczynił i w tym stwierdzeniu nie ma za grosz przesady. Ona podobnie, wiek gdzieś przed trzydziestką, zadbana, pewna siebie i uspokojona poukładanym życiem prywatnym. Nie miała tego dnia obowiązków pracowniczych ani domowych. Z pełną swobodą poczynań mogła sporo czasu poświęcić sobie. Mogła zadbać o należyty makijaż, czy o dobranie odpowiedniej garderoby. Z gracją godną influencerki nie miała problemów w zmieszczeniu się te, czy inne ubrania, które notabene posiadała od dłuższego czasu i to całą kolekcję niemalże na każdą okazję. I ona umówiła się z przyjaciółmi, a domówka wyglądała na interesującą. Wypoczęta, pachnąca, w pełni atrakcyjna i nawet pewna siebie i własnych przekonań udała się na spotkanie. I nawet jeśli pojechała na nie autobusem nie miało to żadnych przykrych konsekwencji. Miała prawo spodziewać się, że impreza będzie udana, choćby z tego tytułu, że miało na niej być obecne kilka jej najlepszych koleżanek. Wieczór zapowiadał się udanie i z pewną nadzieją, spodziewając się tego co najlepsze, wybrała się na spotkanie. Nikt nawet nie próbował jej swatać, a co za tym idzie czuła się w pełni komfortowo. I tak pojechała i nie było w tym nic złego, ani tym bardziej zdrożnego. Ot, życie damsko – męskie atrakcyjnych osób w wieku przed trzydziestką, gdzie zegar jeszcze nie tyka, albo czyni to znacznie wolniej. I usiedli razem obok siebie na wygodnej kanapie w salonie. Kanapa była duża, miękka, głęboka i w ładnych kolorach. Gdzieś pośród rozmów zatrzymali się na chwilę. I on i ona ze smacznym drinkiem w dłoni. I chyba poczuli tę swobodę i wygodę. I było tak jakby ta chwila się do nich uśmiechnęła. Dość powiedzieć, że okoliczności były tym obojga całkowicie sprzyjające. I chyba musieli się sobie spodobać, albo przynajmniej się sobą zainteresować. Chyba oboje poczuli gdzieś głębiej coś na kształt impulsu zainteresowania i zaciekawienia. Ona ładna influencerka, on zaradny gość, według zdań co poniektórych całkiem przystojny. Było coś swobodnego i ulotnego w tej chwili. I było w tym coś z wygody, która przecież – jak chcą niektórzy – wychodzi z mody. Konsekwencją tej sytuacji był fakt, że zaczęli ze sobą rozmawiać w sposób niezbyt zobowiązujący. I mieli możliwości zainteresować się sobą. Rozmowa była bowiem żartem, a nie opisem jakiś przykrych doświadczeń, czy prezentacją politycznych lub ideologicznych lub religijnych przekonań. W zasadzie oboje nie zdawali sobie większej sprawy co jest grane w tu i teraz i nie mieli głów obciążonych bagażem traumatycznych przeżyć. Ot, spotkali się przypadkiem i zaczęli ze sobą rozmawiać z jak to mówią błyskiem w oku. Życie obojgu jeszcze smakowało i oboje mieli gdzieś w tyle głowy frazę chwilo trwaj. Ona ładna, on przystojny. Ona uczesana, on ubrany. Ona uśmiechnięta, on pewny siebie. I ta kanapa, która złączyła ich dłonie, połówki ciał, toasty i poczęstunki. On siedział po lewej stronie kanapy, a ona po prawej. Gdybyś chciał zapewne znalazłbyś w nich jakieś wątpliwości, troski, obawy, lęki, nieporadności, ale te gdzieś niknęły przed przekonującym obrazem tamtej chwili. Słowem i w nim i w niej były gdzieś głębiej i akurat tamtego wieczoru nie miały najmniejszej ochoty wychodzić na światło dzienne, a nastrojowe okoliczności nie wymagały od nich żadnych poświęceń. Ot, było im obojgu wygodnie i dobrze czuli się we własnym towarzystwie. Niby nic, a jednak bardzo wiele. Ot sytuacja, że sprawy mogły się zacząć i pójść spokojnym i ładnym torem. I poszły, bo dlaczego niby miałyby nie pójść? Przyjaciele i znajomi mówili im, że nie ma przeciwwskazań. Nikt nie doszukał się niewierności, nieszczerości, złych intencji, ani tym podobnych przeszkód. Ot, tak zwyczajnie dosyć spodobali się sobie, inaczej przypadli sobie do gustu i mieli tę sposobność żeby później pójść gdzieś razem. I poszli. I znów wygrało dobre samopoczucie. I znów wygrał uśmiech. I znów wygrała życzliwość. I znów wygrało szczęście. I znów wygrała niemodna i niepoważana lub wypierana w niektórych środowiskach wygoda. I było w tym coś z obustronnego nie zdawania sobie sprawy, ale przecież niby dlaczego miałoby nas tak to aż razić? Czasem bywa tutaj dobrze nie wiedzieć, a oni nie wiedzieli i było w tym coś pięknego, naiwnego, subtelnego, niezobowiązującego, ulotnego, sympatycznego i ujmującego. Sytuacja ich ujęła, a co za tym idzie mogli być dla siebie ujmujący. Mogli się sobą zachęcić. Nie mieli żadnych powodów aby żałować sobie pozytywnych uczuć, więc nie żałowali. I tak po prostu, tak zwyczajnie byli dla siebie tego ładnego wieczoru intrygujący i interesujący. Cóż tak też się zdarza. Zdarzyło się i od tamtego wieczoru planowali już razem. Przypadek, los, przeznaczenie? Narrator tego nie wie i jeszcze przez dłuższy czas tego się nie dowie choćby dwoił się i troił pośród ksiąg wszelakich, czego notabene narratorowi wcale nie chce się czynić, choćby dlatego że i on bywa w życiu wygodny. Na imprezie wymienili się numerami telefonów, które rzecz jasna zabrali ze sobą. Wysłali sobie późną nocą po esemesie na dobranoc i w spokoju, dobrym nastroju i komforcie poszli spać do łóżka, a każde do swojego. Gdzieś około tydzień później w sposób ładny, bo przyjemną rozmową telefoniczną, która zabrała im jakieś dziesięć minut, umówili się na coś na kształt randki. Traf chciał, że mieszkali niedaleko siebie, co sprawiło że oboje mieli blisko do miejsca umówionego spotkania. W zasadzie oboje mogli pójść na nie spacerkiem, co zresztą uczynili, bo niby dlaczego nie mieli tak uczynić? I znów jakbyś gdzieś głębiej w nich oboje zajrzał sytuacja nie była pozbawiona wszelakich obaw, ale po cóż mielibyśmy tak naprawdę to czynić? Znów oboje mieli wolny dzień od pracy, mało obowiązków domowych, niewiele zobowiązań, a co za tym idzie z większą niż zazwyczaj przyjemnością mogli wybrać się na umówione spotkanie. Ona znów mogła się dobrze i starannie ubrać, a on miał tak zwany portfel i wcale nie musiał proponować dzielenia rachunku za kawę na dwoje. Zaraz się też okazało, że w gruncie rzeczy myślą podobnymi kategoriami, że dobrze im się ze sobą rozmawia, że potrafią się sobą interesować, a ci wszyscy jego i jej byłe i byli nie pozostawili w ich życiu spustoszeń, które jakoś tak we dwoje trzeba by było przegadać, przeboleć lub przemóc. Traf chciał, że oboje nie musieli przetrawić jakichś ważnych kwestii wymagających szeregu konsultacji i uzgodnień. Nie trapiły ich również – ach młodość i jej niepodważalne prawa – żadne jakoś nadzwyczajnie bolesne wyrzuty sumienia. Kawa była smaczna, choć nie najtańsza, a ciastka niczego sobie, choć również do najtańszych nie należały. On jako że jak wspomniałem miał portfel ze sobą mógł z wygodą zapłacić rachunek i mógł okazać ciut klasy wręczając napiwek kelnerce w wysokości jak to mówią w sam raz. Znów ona dla niego i on dla niej byli jak mawiają atrakcyjni. A, bo bym zapomniał, a przecież to bardzo ważna informacja, randkę przesiedzieli na dwóch różowych leżakach, wsłuchując się od czasu do czasu w ładną i nie najgłośniejszą muzykę, zresztą zaśpiewaną i skomponowaną przez kogoś, kogo niestety nie udało mi się rozpoznać, a nie mam jeszcze aplikacji w telefonie ku temu, zresztą jak całego szeregu innych - ponoć niezbędnych - aplikacji w komputerze komórkowym. c.d.n.
  13. @Rafael Marius Znam trochę tych opowieści i od jakiegoś czasu - co niezbyt odkrywcze - mam wrażenie że robi się coś podobnego :// Inaczej ale jakby podobnie ://
  14. @tramwaj63 dzięki za docenienie i niejako uzupełnienie ;)
  15. @Konrad Koper Tak właśnie jest :)) Dzięki za komplement :)
  16. @chlopiec Bardzo fajny tekst :)) Na wystawę chętnie wpadnę :)
  17. @Waldemar_Talar_Talar Gwiazd jest zdaje się nieskończenie wiele :)
  18. @corival We Francji są jeszcze gdzieniegdzie rzymskie mosty :)
  19. @lovej Też widzę pozę lub pewien zamysł tych tekstów. Coś jak bawienie się formułą. Coś jak ćwiczenie stylu. Takie pisanie mi odpowiada :))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...