Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leszczym

Użytkownicy
  • Postów

    9 348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    37

Treść opublikowana przez Leszczym

  1. @Krzysica-czarno na białym Wiem po zerkam na fb, że kto jak kto co jak co ale zajebiście piszesz!!!
  2. @Artbook Stare porzekadło głosi, że z labiryntu jednak wyjścia nie ma i nigdy nie było :)
  3. @Czarek Płatak No powiem Ci mocne jak cholera ://
  4. @Mitylene Kurczę, fajne, zgrabne...
  5. IX. Dlaczego im właśnie się układało, a szeregu innym i wcale nie gorszym osobom różnych płci już niekoniecznie? Z całą pewnością świat sprzyjał tej parze i było im z tym wygodnie, a co za tym idzie nie widzieli w pomyślnych wiatrach nic złego. W pozytywnym nastawieniu umieli komfort przekonwertować we własne szczęście. Związek im się udawał, bo tak naprawdę byli wobec siebie generalnie uczciwi i w porządku. Nawet nie próbowali swojej wygody wykorzystać przeciwko sobie, otoczeniu, czy innym napotykanym na swojej drodze osobom. Potrafili również, co w sumie jest rzadko spotykaną cechą, zwłaszcza u młodych osób przed trzydziestką, jednak w pewien sposób doceniać wygodę, kultywować ją, pielęgnować, a nawet jej ciągle szukać i sobie jej nie żałować. Ogólny przekaz był taki ona jest z niego zadowolona i nie widzi w nim większych zastrzeżeń i podobnie on cieszy się, że ma tak piękną, zgrabną, uczesaną i zaradną dziewczynę, notabene influencerkę. Starali się sobie pomagać i ułatwiać, a nie utrudniać. Nie komplikowali. Oni w ogóle co do zasady i wbrew pozorom nie bardzo byli zdolni do komplikacji, co jest akurat prawdą. Dodatkowo – rzeczywiście – oni oboje z wielu okoliczności i czyhających niebezpieczeństw nie bardzo zdawali sobie sprawę i nie mieli szczegółowej wiedzy z wielu zakresów nauki. Nie przyciskał ich do ziemi bagaż najróżniejszych doświadczeń. Podam może jeszcze kilka przykładów żeby unaocznić jak to przebiegało, a przebiegało ładnie. Pewnego dnia ona zaprosiła go do swoich rodziców i im go przedstawiła. I od razu niemalże on rodzicom się spodobał. Docenili jego zaradność, stosunek do wielu spraw, prawidłowość relacji z ich córką, a nawet śmiali się, choć na swój sposób i ciut poważniej z jego momentami nieudanych i od czapy żartów. Ugościli go też z należytymi honorami pogodną rozmową, ironią, dystansem, nie przejmowaniem się szeregiem spraw i nie było nawet cienia mowy o tym, żeby mieli go traktować negatywnie, niepoważnie, z góry, arogancko, krytycznie, czy w jakiś inny sposób niewłaściwie. Siedzieli sobie wszyscy w eleganckim salonie, opowiadali różne historie, na ogół z dzieciństwa córki, czy przekąsili jakąś przekąskę. Oglądali też klasery ze zdjęciami, a telewizor tego dnia milczał jak grób. On również miał tego dnia trochę czasu, był zrelaksowany, mógł zadbać o należyty ubiór, rzecz jasna stosowny do poważnej sytuacji i wyglądało na to, że szanuje ich córkę, co zresztą chyba faktycznie musiało być zgodne z prawdą. Wszyscy bardzo się pilnowali, aby nie wnikać zbyt mocno w tematy polityczne, religijne, ekonomiczne i światopoglądowe. Nikt jakoś przesadnie nie martwił się tym jak ma się opowiedzieć w zbliżających wyborach parlamentarnych, ani nie przejmował się jakoś przesadnie napiętą sytuacją w kraju i zagranicą. Oni w ogóle nie zależeli od tej, czy innej partii politycznej. Po jej rodzicach było tak zwyczajnie widać, że cieszą się, że ich córka znalazła partnera jak się patrzy, a przede wszystkim że jest szczęśliwa, a nawet w pewien metaforyczny sposób jeszcze bardziej pięknieje, choć doprawdy chyba trudno być jeszcze piękniejszym niż ona z tym całym spełnieniem, radością i satysfakcją, no i oczywiście perfekcyjnym oraz gustownym ubiorem. Rodzice i ich córka nie mieli również całego tego często spotykanego bagażu najróżniejszych przykrych doświadczeń związkowych. Poprzednicy jego córkę potraktowali w gruncie rzeczy pozytywnie, a rodzicom również małżeństwo mniej więcej się układało i byli ze sobą razem od kilkudziesięciu lat. Słowem wszyscy tego dnia mogli skupić się na pozytywach, a nie na negatywnym i krytycznym spojrzeniu, co spowodowało, że dobrze się dogadywali i nikt nikomu jakoś specjalnie nie dogadywał, czy źle życzył. Nikt w nikim nie dopatrywał się jakoś szczególnie większych wad. Spotkanie trwało całkiem długo i nikogo nie męczyło, ani nikomu się jakoś przesadnie nie spieszyło. Krótko mówiąc i to zdarzenie zbudowało tę niesamowitą parę, której narrator przyglądał się z fascynacją i nie udawanym wręcz podziwem, a nawet zazdrością. On i ona sprawiali wrażenie niekiedy, że naprawdę tutaj nie pasują, a już z całą pewnością nie są jak mawiają reprezentatywną parą. Jakby przylecieli z kosmosu, czy innego - lepszego - świata, swoją drogą możliwe, że równoległego. No ale przecież nikomu to nie przeszkadzało, a już najmniej narratorowi tego opowiadania. Narrator cieszył się, że wreszcie może kogoś pochwalić, a nie zganić. Że może dojrzeć związkowe pozytywy. Że może opowiadanie ubrać w ładne słowa. Że narratorowi opowiadanie układa się tak jak tej parze, czyli dobrze. Warto czasem zdawać sobie sprawę, że i takie przypadki chodzą po ludziach i chyba warto niekiedy przyjrzeć się im ciut dokładniej, choćby z literackiego lub filmowego lub dziennikarskiego obowiązku, co narrator niniejszym czyni, zresztą najlepiej jak potrafi.
  6. @A-typowa-b No bo ja nie aż tak o religii, oczywiście jest tutaj motyw księdza, nie przeczę, ale naprawdę próbuję od tematów religijnych choć trochę uciekać, a każdy mnie w to wciska://
  7. @A-typowa-b Pojęcie grzechu jest ostatnio mocno pogubione, także wcale niekoniecznie. Również pozdrawiam :)
  8. @Rafael Marius a jednak wygoda ;)) pogibane to wszystko :// Każdy z nas po trochu narobił kroków w nie tę - zdaje się - stronę co trzeba. Lecę Mariusz lulu spać :)) Trzym się i dobranoc ;)
  9. @Rafael Marius możliwe, możliwe, faktem jest że tylko wczesną młodość spędziłem w prlu ;)) Nie umiem też ocenić tej wstydliwości w jakiś generalny sposób. I chyba mniej trąbili o zbliżającym się końcu świata czy klęsce ekologicznej.... I chyba mniej szczuli, a nawet donosili, do pensji szło dorobić nielegalne drugie tyle i nie cisnęli tak z wydajnością że 4 papierosy w pracy to nieosiągalny luksus ;)) Dużo tego ;))
  10. @Rafael Marius no nie do końca, bo gazetki były i to cały kalejdoskop ;)) 500 nie bardzo mogło pomóc choćby dlatego że wtedy dziecko kosztowało jakieś 1500., a teraz to nawet nie wiem ile. Miała też miejsce światowa nagonka na mężczyzn co również nie pomogło. I odwieczny stereotyp mama kochana a ojciec zbój i leń. Teraz mnie na przykład bawią filmiki gdzie dziewczyny się wzięły za ocenianie faciów w skali od 1 do 10 ;)))) (za młodu tak właśnie robiliśmy z koleżankami i ich atrakcyjnością;)) Bawi mnie to tym bardziej że w tej skali niniejszy autor to co najwyżej 3/10 ;)) A będzie gorzej ;) @violetta a - tylko 3 obrazy - no to bez przesady ;)
  11. @violetta Jeśli już ja raczej z kociarzy :) Wiesz może gdzie w Łazienkach Królewskich jest ta ekspozycja Fridy? Nie mam dużo czasu na chyba chciałbym ją obejrzeć w sumie:// Zresztą byłaś tam, oglądałaś, warto?
  12. @Rafael Marius Myślę zupełnie podobnie, choć w kilku osobliwych miejscach przekonywano mnie, że jest inaczej :)) I jako że planujący nawet waloryzacji w tym świadczeniu nie przewidzieli to łapiąc kilka srok za ogon jednocześnie rzucili to nieszczęsne 800 +. Narobili ludziom miliony różnych problemów, że człowiek ledwo wiąże koniec z końcem materialnie, organizacyjnie i zawodowo i jeszcze chcą żeby w tej sytuacji rodziły się dzieci, najlepiej zresztą więcej niż dwójka na rodzinę. Dodatkowo ceny mieszkań skoczyły pod sufit i no naprawdę powstaje nie lada wyzwanie jak im zapewnić po pokoju. @Leszczym @Rafael Marius Nie mówiąc o tym, że do spraw łóżkowych i seksu i szeregu najróżniejszych spraw wokoło też się przyczepili że hej. No i widać efekty, a liczba urodzeń nie kłamie ://
  13. @Rafael Marius A dziękuję i o 500+ nawet przez myśl mi nie przeszło :)) Legenda, zresztą trudna do sprawdzenia i zweryfikowania, wręcz asprawdzalna głosi, że moje niebranie leków stoi za tym szemranym pomysłem :)) Zresztą piszę opowiadanie, które zmierza do konstatacji, że za urodzenia dzieci odpowiedzialna jest wygoda :))))
  14. @violetta Wzoruję się na najlepszych w tej dziedzinie :))
  15. Włożył w łożu niemalże małżeńskim, no a potem ślub. O rozwodzie nikt wtedy nie myślał, a plany były plusowe, czyli troszkę krótkowzroczne. Warszawa - Stegny, 10.07.2023r.
  16. @maszcodasz A potem napisałeś kawałek prozy :)
  17. Wylądujmy, międzyplanetarny lot w łożu dwa na dwa zróbmy w sobie zamieszanie włóżmy przetarabańmy na tysiące sposobów pościel zaświeci inna galaktyka ksiądz szepnie wstrzemięźliwie, że nie tak niech polityk drwi że głupie artysta niechaj wysłucha i współodczuje a nasze mamy mocniej się martwią (choć wszyscy wiedzieć nie muszą) koleżanki i koledzy niechaj pozazdroszczą i zrobią tęskny rekonesans po okolicy w poszukiwaniu czterech zacnych liter Zamknijmy szaleństwo nocy w cztery napięte choć rozluźnione dłonie a cała ta organizatorska reszta stanie się jedynym od czego uciekniemy choćby na te parę krótkich minut... Warszawa – Stegny, 10.07.2023r. Inspiracja – poeta Krzysica czarno na białym
  18. @Rafael Marius A jednak - mimo tych przeszkód prawdziwych i rozlicznych jedni są bliżej a drudzy dalej...
  19. @violetta Violetto; ta rozprawka nie ma w zamyśle być ani religijna, ani bluźniercza. I mam nadzieję, że nie ma aż tak wielkich - wbrew pozorom - związków z konformizmem ;))
  20. @sam to jest tylko pewna głębsza myśl - zresztą być może nie tylko pisarska, choć głównie taka, żeby jednak być bliższym tego co chcemy powiedzieć, a nie tego co chcą przeczytać ;)) @duszka Duszko Ty zdaje się odnajdujesz w tej mojej pisaninie czegoś czego autor tam nie widzi ;)) @Rafael Marius tak ale zaczynam być zdania, i nie tylko w poezji, że jednak trochę bliżej tego co chcemy powiedzieć, a nie co chcą usłyszeć, co w sumie jest jednak banalną dosyć refleksją ;)))) @poranki możliwe ;) również pozdrawiam ;)
  21. VIII. W tej parze było coś zachodniego, zagranicznego i nietutejszego i być może dlatego narrator opowiadania sobie tę parę tak upodobał. Radzili sobie ze swoimi rzeczywistościami i również, a może przede wszystkim radzili sobie ze sobą nawzajem. Czynili to jednak jakby inaczej niż szereg osób z naszego Kraju, bo w sposób jakby ciut bardziej prowokacyjny i bardziej zwracający na siebie uwagę. Wydaje się być całkiem interesującym zagadnieniem spojrzeć na te okoliczności właśnie z perspektywy wygody. Narratorowi wydaje się, że jednak w pewien sposób ten ich odmienny styl wchodził czasami w pewne obszary dyskomfortu, ale zdaje się takiego, z którego nie zdawali sobie większej sprawy. I ten nieuświadomiony dyskomfort tak naprawdę sprzyjał ich wygodzie radzenia sobie w tu i teraz, a przynajmniej narrator takie ma wrażenie na temat tej pary. W przeważającej większości owszem prowokowali, ale w gruncie rzeczy do pozytywnych zachowań, co również można by uznać za ciut nietutejsze. Ano właśnie zachodni sposób myślenia. I oto właśnie ta para pojechała dla przykładu na weekend nie gdzie indziej, jak do Krakowa. Para wybrała najdroższe bilety na pociąg w najdroższej klasie. Pojechali do Krakowa, zresztą do hotelu na starówce, jak czyni to niemalże regularnie wielu obcokrajowców tęskniących za radością i zabawą. Jazda obyła się bez najmniejszych przeszkód i z całą pewnością była komfortowa. Kilka zapytanych na drodze przechodniów wskazało im drogę z dworca kolejowego do ich hotelu, a więc bez większych problemów tam trafili. Gdzieś na rynku, gdzieś w okolicy późnych godzin wieczornych para postanowiła urządzić sobie szalony wieczór. Tego jednego wieczoru i potwierdzam, że był to absolutny wyjątek postanowili nie ograniczać się z piciem alkoholu i swobodnie i w wesołości zamawiali szereg drinków, z których mocy nawet z początku nie zdawali sobie sprawy, w ogóle nie wstawając zresztą od stołu. Jak na mój gust zachowywali się jednak trochę za głośno, ale w sumie to jest subiektywna opinia i mogę się w tym zakresie mylić. Bardzo, ale to bardzo się wtedy upili, do tego stopnia, że wręcz zaczęli się poruszać z prawdziwymi trudnościami. Rachunek rzecz jasna kosztował nie byle co, ale ta para miała w zwyczaju nie przejmować się jakoś zbytnio pieniędzmi i w tym też można by się doszukać przejawów pewnego, zagranicznego myślenia. Ciekawa rzecz, że nawet wtedy, gdy naprawdę byli pod wpływem dużych, choć nie mieli najmocniejszych głów (ano właśnie), dawek alkoholu złapali tryb radości, wesołości, gadatliwości (naprawdę trzy po trzy, co narrator słyszał zza sąsiedniego stolika), pogody ducha, a nawet pewnego rodzaju romantycznego, choć postrzelonego zaciekawienia chwilą. Nawet wtedy, a było w tym coś z ryzyka przecież, całkiem dobrze się oboje dogadywali, co skądinąd musiało być wręcz nieprawdopodobnie wygodne. Znów nie było żadnych pretensji. Gdzieś grubo po dwunastej zrobili rundkę po rynku Krakowa, wlekąc się trochę nieporadnie, ale jedno drugie podpierało i w zasadzie nie było bardzo wiadomo, czy on ją podpiera, czy tak naprawdę ona jego, co w sumie z zewnątrz bardzo trudno było ustalić. Gdzieś pod Sukiennicami zaraz później zamówili dorożkę, za którą notabene zapłacili z góry i zażyczyli sobie podróży poza miasto. Dorożkarz przystał na tę propozycję i zabrał ich oboje w podróż, której zdaje się nawet nie bardzo mogli zapamiętać, a więc i narrator nie czuje się w obowiązku opisywać ją szczegółowo. Siedzieli troszkę zmarnowani, ale faktycznie przytuleni na kanapie dorożki, nieprzesadnie podziwiając zamglone pejzaże spowite ich wzajemną mgłą alkoholową, bo przecież naprawdę przeholowali z piciem tego wieczora i być może nawet film im się wtedy urwał. Faktycznie zaczęli już w tym momencie trochę bełkotać. Z początku dorożkarz próbował im tłumaczyć okolice, po których przemierzają, ale widząc ich zamroczenie wkrótce zrezygnował z tego pomysłu. Z całą pewnością w tamtej chwili też im było wygodnie, choć musieli sprawiać dość osobliwe wrażenie. Jak wspomniałem jednak w pewien sposób, choć jakby nieprzystający i faktycznie nietutejszy, prowokowali nawet swoje otoczenie wręcz do pomocy. Dorożkarz nie tylko wywiózł ich poza miasto, ale również stamtąd przywiózł, a nawet dowiózł ich pod dom, co skądinąd udało mu się ustalić, bo na szczęście zapamiętali i w tamtej chwili pamiętali miejsce swojego noclegu, co w sumie również można uznać za naprawdę osobliwą okoliczność. Nikt nikogo nie oszukał, ani nie wykorzystał. Cały ten ryzykowny ciąg zdarzeń znalazł szczęśliwe zakończenie w ich łożu niemalże małżeńskim, choć narrator sądzi, że akurat tamtej nocy na nic więcej nie mieli siły, poza spokojnym snem w gruncie rzeczy sprawiedliwych i uczciwych osób. I nawet jeśli z tamtego wieczoru i nocnej przejażdżki pamiętali tylko zarysy, to i tak były to całkiem pozytywne i zabawne wspomnienia, które warto pielęgnować, a więc je pielęgnowali i niekiedy zdarzało im się wracać do tamtych chwil.
  22. @sam nie rozumiem. Pewnie chodzi o pisanie bez uprzedzeń ;)
  23. @poezja.tanczy W sumie racja, bo jednak użyłeś w tytule zwrotu "sen".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...