-
Postów
2 688 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez Dekaos Dondi
-
@Dagmara Gądek ↔Dzięki:)↔Ech... no przecie w drugiej wiadomo o kogo chodzi. O tego, co uczynił dobry uczynek. A tak ogólniej, niedomówienia bywają ciekawe. Zaganiają myśli. Co do sugestii, w rzeczonych kwestiach stylistycznych, to lubię pisać po swojemu, nie kalkulując, czy zgodne z "zasadą czy nie" Finalnie i tak najważniejsze, jak czytelnik odbierze. A każdy inne spojrzenie ma. Ale z przyjemnością dziękuję za sugestie naprawcze, gdyż wskazówek nigdy za wiele, dla czasu w zegarze:)↔Pozdrawiam🧐 🧐 🧐 →potroiłem nawet:))
-
@Leszczym ↔Dzięki:)↔Szczęście w nieszczęściu, że czasami chociaż trochę czynne na marzenia czekanie,, na ile sił i chęci, jest bardziej miłe, niż finalna realizacja:)↔Pozdrawiam:)
-
Dawno temu w leśnej chatce, mieszkała matka z ośmioletnią córką. Pewnego razu, gdy Zuzia poszła na grzyby, zła czarownica zamieniła ją w paskudnego stworka. Zrozpaczona matka poprosiła o pomoc Leśną Wróżkę. Usłyszała słowa: – Sprawię, że odzyskasz córkę, ale będziesz miała pewien problem. – Nie szkodzi. Proszę, odczaruj! W tej samej chwili ujrzała sporą gromadkę dokładnie takich samych dziewczynek. – Ona ciebie nie pamięta, ale możesz ją odnaleźć twoim... sercem. Matka po krótkim zastanowieniu, stanowczo powiedziała: – Jestem tobie naprawdę wdzięczna i bardzo szczęśliwa. Po stokroć dziękuję... lecz nie będę jej szukać. – Nie będziesz? Jak to? – Chcę być ponad moje serce. Pokocham je wszystkie.
-
@Rafael Marius ↔Dzięki:)↔No tak. A co dopiero, by wzniosły:)↔Pozdrawiam:)
-
@Adaś Marek →Ano właśnie:)↔Dlatego ów trzykropek za świecie:)↔Pozdrawiam :~))
-
@andreas ↔Dzięki:)↔Nie znałem tego dwuwersu. Ano tak bywa:)↔Pozdrawiam:)
-
@Adaś Marek ↔Dzięki:)→Zakończenie trochę w stylu... ''punkt widzenia zależy od punktu siedzenia"→ Można by rzec, że za dobry uczynek, spotkała go kara na tym świecie... Pozdrawiam:)
-
@Konrad Koper ↔Dzięki:)↔Bywa, że na... głębie bezpieczniej, bo jak "za płytko" to można kark załamać, nie wiedząc... a skacząc na główkę:)↔Pozdrawiam:)
-
żeby po marzenia fruwać same skrzydła nie wystarczą trzeba jeszcze nimi machać ponadto
-
@Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔Co racja, to racja:)↔Pozdrawiam:) *** @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki za zwyczajową zwrotkę nawiązującą. Ano właśnie. Tak bywa. Pozdrawiam:)
-
Drabble W pierwszej chwili był nieroztropny. W drugiej wiedział, że tonie. Znał swoje ograniczenia pływalne, lecz co innego znać, a co innego przyjąć do wiadomości. Z uwagi na sytuacje w jakiej przebywał, zaczął strasznie zawilgocony, wzywać pomocy. Mówiąc banalnie, przeżył szczęście w nieszczęściu, albowiem przechodzący człowiek, był na tyle sprytny empatycznie, że go uratował, lecz zaraz z pośpiechem poszedł sobie. Widocznie miał pilną potrzebę, a skoro wynikła przerwa na dobry uczynek, to musiał wędrować szybciej, wchodząc prosto pod samochód. W chwili ostatniej, zdążył jeszcze usłyszeć modlitwę dziękczynną, uratowanego: –– Dzięki Boże za to, że go nie zabrałeś do siebie, trochę wcześniej.
-
Tekst powtórkowy łatwo się dzielić chmurką na niebie szczególnie białe rozdawać stada lecz kiedy z ciemnych błysk zmierzwi czerep to jakoś trudniej wytrwać w tym nadal gdy nagle wszystko gówniane szare a los jak biczem cierpieniem chluśnie może próbować nie przestać wcale smutek dla siebie a bliźnim uśmiech
-
miałem sen czas mnie odwiedził gadałem z nim kilka chwil powiedział patrząc na mnie dziwnie że jest i będzie zawsze był zegar utkany z moich zwątpień wyrywam sekundnik szaleństwem swym on nadal chodzi słyszałem przecież że jest i będzie zawsze był nóż bezsilności wbijam w tarczę rozrywam wskazówki ze wszystkich sił krwawe sekundy kapią mi słowa że jest i będzie zawsze był łamię paznokieć krawędzią dni puls pragnę wyrwać przemienić w pył lecz głos w mej głowie odmierza słowa on jest i będzie zawsze był nie wiem gdzie jestem matka jest przy mnie mój ty syneczku w źródle tajemnic sen twój był po przebudzeniu uwierz w szansę on jest i będzie zawsze był
-
3
-
Czasami psocę, lecz nie cuduję
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Starzec ↔Dzięki:)↔Tak. Sądzę, że będzie co ma być. Nie inaczej:)↔Pozdrawiam:) @Stary_Kredens ↔Dzięki:)↔Też odwzajemniam Pozdrowienia:) @poezja.tanczy ↔Dzięki:)↔Też za zwyczajowo ciekawe wersy:)↔Pozdrawiam:) @Kasia Koziorowska ↔Dzięki:)↔A zatem miło mi, że przypadł:)↔Pozdrawiam:) -
Czasami psocę, lecz nie cuduję
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Adaś Marek↔Dzięki:)↔Chciałem tak→zwyczajnie jakby:)↔Pozdrawiam -
Czasami psocę, lecz nie cuduję
Dekaos Dondi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Baśniowo tu. Jeszcze wam powiem, że mam zdrowe ciało. Sama nie wiem. Chyba nowe. Czasem psocę, lecz nie cuduję. Tylko opiekun, jak zechce umie. No nie. Piotr porwał mi kredkę, myśli że narysuje piękniej. Pogroziłam z uśmiechem palcem. Zapytał czy właśnie ten, taki śmiejący zawsze. A wiecie co, pomyślałam, że rzucę wam gwiazdkę. Czy spełni życzenie, tego nie wiem. Hmm… chyba nie każde. Może jednak. Wam nadzieja teraz potrzebna. Dlatego razem z aniołkiem, zaśpiewam dla was chętnie. Słowa nie tylko ode mnie. Zrozumiecie więcej. Piosenkę przerwaną, lecz nadal całą. Do zobaczenia tato, do zobaczenia mamo. -
śmierdział okropnie szambi go zwano wielu on bliźnim zatrwożył nozdrza przy nim to nawet gówno pachniało więc na obrzeżach musiał pozostać razu pewnego hordy zbójeckie chciały osadę wyrżnąć ograbić wtem smród donośny wymusił wsteczne a nawet wodza na śmierć powalił kłopot z wdzięcznością dalekie słowa nic nie pomogła nosów osłona by podejść pomóc i podziękować na szczęście szambi tajemnie skonał dłonie klaskały z ulgą radośnie kiedy przy grobie staliśmy społem śmierdziel przeminął mamy znów wiosnę lecz wielu naszych zmarło wieczorem
-
pozwól ciemności zalśnić jak zorza możliwość cienia jej odebrano czy ma tu spłonąć ogniem zakryta ciałem zwęglonym kochana za mało wszak nie to piękno gdzie miłość złudna zabija gorycz słowem wychwala zrywać owoce co dłonie parzą bólem zwątpienia gdy mózg oszalał zranione nuty na krwawej bieli serce w muzyce pulsu naglące tam pięciolinia kluczem zamknięta łódka symfonii w ciszy tonącej wracaj nadziejo w te myśli sploty taką wnerwioną chcę widzieć ciebie może się ocknę i podziękuję gdy w tyłek mnie kopniesz światłocieniem
-
Drabble Coś było nie tak. Wtem zobaczył otaczający świat. Nawet nie musiał przystosować zmysłów. Widział tak samo obiekty, jak wszyscy. Szczególnie kwiaty był takie piękne. Coś było nie tak. Słyszał szum wiatru, śpiew ptaków i wiele innych dźwięków. Zaczął też normalnie mówić. Znał słowa. Mógł wykrzyczeć światu swoje szczęście. Coś było nie tak. Potrafił chodzić, chociaż przecież nie chodził. A jednak. Biegał nawet w kółko. Przechodnie spoglądali jak na wariata. Co ciebie tak cieszy? Zwyczajne patrzenie, słyszenie, bieganie i durne wrzaski? Coś było nie tak. Potrafił fruwać. To go zaniepokoiło. Zaczął mieć obawy, czy aby to wszystko, nie jest tylko złudzeniem?
-
1
-
Naturalnie
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy ↔Dzięki:)↔ Wyobraźnia jest przydatna, lecz bywa też czasem męcząca. No ale. Zawsze może być gorzej. Czyli teraz jest lepiej:)) Pozdrawiam:) -
Nieco dołożyłem i zmieniłem tytuł→22.10.2024 Wierzmy, że jesteśmy! I niech tak zostanie ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ # Gdyby nad tym podumać kawałek dłużej, to coś niewątpliwie brzęczy w tym bimbającym dzwonku–(kiedyś ostatnim)–albowiem każdy żywy i świadomy mieszkaniec planety Ziemia, w coś wierzy i basta. # Oczywiście istnieje potoczne domniemanie, że człek wierzący to jeno taki, co wierzy w Boga przez duże: B. A przecież wierzyć można w krasnoludki, myślący makaron, w swoje nieomylne racje –(niekonieczne żywnościowe)– oraz w setki innych możliwości różnorakich, albo tylko w same „setki.’’ Nawet bywa, że dogłębnie wewnętrznie. # Nie chodzi rzecz jasna o jakieś „złote cielce’’ i pozostałe bydło rogate, które mają zastąpić coś, czymś. Po prostu człowiek niewierzący to zaiste zajebisty mit, bo nawet gdyby w nic nie wierzył, to wierzy że w nic nie wierzy, a zatem jednak w coś wierzy. # Na przykład istnieje zasadnicza różnica między tym, czy ktoś wierzy, że nie wierzy w Boga, czy wierzy, lecz owa wiara nie jest mu do czegokolwiek potrzebna. Bywa że z powodów wynikających z własnych doświadczeń, szczególnie przykrych lub dlatego, że ów Bóg nie tłamsi zła. Albo też widząc działalność niektórych wyznawców, nie chce o Nim słyszeć. Mam także na myśli, wszelakie: Tajemne Byty Nieokreślone, Siły Nadprzyrodzone, „Kosmiczną Świadomość” i tym podobne „obiekty.” # Wszak bywają sytuacje dziwne. Zjawiska niewyjaśnione. Na przykład człowiek ma poczucie czyjeś obecności, albo czegoś w tym stylu, jakby wszystko było odgrywane w niedostępnym teatrze. Wie, że coś istniej poza teraz, ale nie wie co. Blisko i daleko równocześnie. I nawet gdy nie wierzy, to szybuje czasem nad tematem niczym skołowana owieczka i nie bardzo wie, gdzie ma wylądować i czy w ogóle, by tyłka nie rozpołowić lub co gorsza→”wygładzić fałdy mózgu” malując owe, „żółtym kolorem” # Lecz z drugiej strony, gdyby wiarę poprzeć wiarygodnym dowodem, to by przestała być wiarą i wbrew pozorom, wcale by ją nie wzmocniła, tylko raczej osłabiła, będąc na tym samym poziomie co człowiek. To rzecz jasna nic złego, ale jednak takiego „boga ojaca,” co można dotknąć, zmierzyć, zważyć, poklepać po ramieniu i zaprosić na piwo, byłoby trudniej szanować. Przynajmniej mnie. # Człowiek prawdziwie wierzący, wierzy bezwarunkowo, w sensie tego, jak Bóg wygląda, z czego jest, na czym polega jego Boskość itp. Co nie oznacza, iż odpowiedzi nie są dla niego istotne i nie można rozważać różnych kwestii, jak właśnie czynię. Jest ludzką naturą, by rozmyślać i zadawać pytania–(tylko nie każdemu potrzebna jest odpowiedź, by wytrwał w swoich przekonaniach). To rzecz jasna dotyczy wszystkich, bez względu na to, jakie kto ma poglądy i w co wierzy. Gdyby każdy myślał tak samo, to by były nudy na pudy! Oczywiście na niektóre pytania, nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. A przynajmniej→tu! # Jeno klasyczna szydera, nie bardzo potencjalnie opłacalna. Pół biedy w relacjach międzyludzkich. Co najwyżej bliźni bliźniemu w mordę przywali, gdy ktoś na ten przykład, zakpił z kogoś co kocha lub z niego. Natomiast… to po cóż ryzykować. Wierzącemu, niewierzącemu, czy każdemu innemu. Toż to nieroztropne, wzbudzać prawdopodobieństwo własnej zguby, w o wiele bardziej dokuczliwym, wiecznym zakresie. Podbite oko i wsteczna szczęka, to pikuś! # Osobiście wolę wierzyć w tajemnicę do końca niezgłębioną, o której możliwościach nie mam zielonego pojęcia, tudzież ostatecznych zamiarach i sensach, czasami jakże niesprawiedliwych, w ludzkim rozumieniu. Mogę jedynie ogarnąć rzeczywistość w granicach pojmowania mózgu, a cała reszta–(poza tą granicą)–jest poza moim pojmowaniem. # Chociażby pytania: skąd we mnie rozum, świadomość istnienia, możliwość zadawania pytań oraz wszelkich dywagacji itd–(mam na myśli początek Wszystkiego, którego już wtedy byliśmy częścią)–To tak jakby „masło” chciało zgłębić „tajemnicę masła”→Czyli „masło maślane” któremu nie jest dane zrozumienie „masła”→ a co dopiero „opakowania.” # Poza tym nie słusznie sądzić, że tego, czego nauka „nie widzi”→to nie istnieje. Gdyby na ten przykład, człek siedział w zamkniętym, dźwiękoszczelnym pomieszczeniu i spozierał, przez zamknięte okno, gdzie by nie było obiektów do wiewania, to trudno byłoby z takiej pozycji, bez wyjścia, udowodnić→istnienie wiatru, którego bezpośrednio nie widać, jeno pośrednio, przez działania. Podobnie jest z takimi „obiektami” jak np→miłość, nienawiść, tęsknota, ludzkie myśli, zazdrość itp. A jednak istnieją. # Tak wtrącę dygresyjnie, że człowiek raczej samemu sobie szkodzi, kiedy widzi jeden słuszny punkt. Swój nieomylny pępek, będąc skrajnym fanatykiem czegoś, przytaczając wciąż te same „argumenty” Nawet bywa, że czasami zupełnie odłączone od meritum dyskusji. Jak na ten przykład koń z klapkami na oczach, który to ze wszystkich możliwych opcji, wyłuskuje wyłącznie takie informacje, co umacniają go w przekonaniu, że ma racje. Nic innego nie dostrzega. A już na pewno igły w stogu siana. Wygodnie przyjąć, że tam jej nie ma, co złudnie wzmacnia→ego. To już lepiej, gdyby miał klapki na zadzie! # Bo żeby coś określić i osądzić–(chociaż trochę mniej subiektywnie)–to trzeba raczej korzystać z różnych źródeł i wyciągać średnią. W przeciwnym wypadku, we wszystkim widzimy tylko to, co chcemy widzieć i dla nas wygodne–(nie koniecznie wygodne dla osób, którzy muszą z takim obcować i vice versa)–Gdy bezkrytycznie wielbimy cukier, to nawet w kupie samotnej goryczy, posmakujemy słodyczy. A zatem można być stałym w swoich poglądach, a jednocześnie, nie może to być „zapełniona skorupa” gdzie nie ma już miejsca, na żadne wątpliwości. # Natomiast człowiek niewierzący w istnienie Boga–(do czego ma święte prawo, z racji wolnej woli, nie zawsze do końca wolnej)–podcina trochę gałąź na której siedzi od strony życiowego pnia, z całkiem prozaicznej, terapeutycznej przyczyny. Takowej, że gdyby pragnął wyżalić przed kimś swoje krzywdy, w razie przeciwności życiowych, to nawet nie może przerzucić na Niego odpowiedzialności, gdyż paradoksem jest, wysławiać pretensje do Istoty, której nie ma. # Oczywiście jest jak jest. Nie wszystkich ta kwestia dotyczy. Każdy ma prawo do stanowienia o sobie, jak chce. # To znaczy wysławiać żale na upartego, owszem można, ale z rachunku prawdopodobieństwa prawdopodobnie wynika, że raczej nie podejmie tematu w żadnym zakresie, gdyż nic to nic i nic więcej. # A jeśli jednak, to bywa tak, że obwiniamy obsesyjnie, z powodu różnych przeżyć z przeszłości, niekoniecznie miłych, na zasadzie: „na złość mamie, odmrożę sobie uszy.” Możliwa na przykład sytuacja, że ktoś bardzo zawiedziony Bogiem–(gdyż ów pozwolił na to, by człowiek doznał krzywdy lub jego bliscy, lub zabrał ukochaną osobę)–zaczyna rodzaj zemsty, w słowie lub piśmie, na różne sposoby. A przecież Bogu, człowiek w jakikolwiek sposób zaszkodzić nie może. # Odwrotnie, owszem tak–(biorąc też pod uwagę... ewentualność życia po śmierci, gdzie nie człowiek zdecyduje, jak będzie wyglądać jego wieczność)–Pół biedy rodzaj kary. Bardziej przykra byłaby świadomość bez nadziei, że owej kary, kiedykolwiek będzie koniec. Że kiedykolwiek przestaną nas diabły gotować w smole na miękko, czyli wiecznie widłami z tyłka durszlak czynić. Bo taki już żywot na tym padole, że jedni→solą tej ziemi, drudzy→solą w oku, a jeszcze inni→przyprawą do różnych posiłków. # Recz jasna, sprawa dotyczy też możliwości zwielokrotnionej nagrody–(np: za niezawinione cierpienie)–którą to, nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Ale to już nie taki problem byłby. Można by przeżyć! Jednak wielu spraw udowodnić nie sposób. # Człowiek A, nie udowodni bliźniemu B, że Bóg istnieje, a człowiek B, nie udowodni bliźniemu A, że Bóg nie istnieje→jeśli bliźni postanowi wytrwać przy swoim!→Dlatego właśnie ma wolną wolę, żeby mieć prawo i wybór, co myśleć na różne tematy oraz mieć świadomość, konsekwencji swoich rozmyślań, wprowadzonych w czyn. # Tak samo z życiem po śmierci. Można tylko w to wierzyć, nie wierzyć lub w ogóle mieć gdzieś ową kwestię– i nic poza tym. Aczkolwiek sprawiedliwie każdy umrze. I będzie jak będzie. Nie inaczej. # No nie. Trochę za bardzo odleciałem! A zatem, czyż nie lepiej–(chociażby na wszelki wypadek)–gdy nie bardzo wierzymy w Boga, dmuchać na zimne i jeśli nie kochać, to chociaż nie prowokować możliwej Siły, której możliwości są nieograniczone i może z nami zrobić co zechce i zna nasze prawdziwe motywacje wszelkich działań, za które także będziemy rozliczeni. A przynajmniej istnieje taka szansa. Pewności brak, lecz możliwość istnieje. To po co być durnym na własną zgubę i ryzykować? # Tak czy siak, gdybym był „bogiem” to w sumie nie wiem, czy bym stworzył ten cały problem, jakim jest rodzaj ludzki. Co innego zwierzątka:) # Najpierw trzeba uwierzyć, że jakaś Nadistota istnieje, by rościć do niej naglące roszczenia. W przeciwnym wypadku, pozostają narzekania na samego siebie, innych bliźnich, przeznaczenie, pech i co tam jeszcze durnego, chichot losu przyniesie. A zatem, kto –(tak czy inaczej)–pisze lub mówi o Bogu, daje dowód na to, że wierzy w Jego istnienie. Aczkolwiek niekoniecznie. Można przecież robić sobie jaja, z tego, w co wierzą inni. A czemu tak robić? Nie wiem. # Tak po prawdzie, częściej chcemy, żeby sprawiedliwość Boża, dotyczyła naszych złych bliźnich, lecz nas… to Panie Boże→niekoniecznie. Żeby tak za każde zło które popełnię, od razu po łapach dawać? Skoro jest tylu innych, gorszych nicponiów i łajdaków, co popełniają zło o niebo gorsze. To ich trąbą jerychońską po dupach tłuc. A przecież zło jest złem. Tak samo jak kradzież kradzieżą. Nieważne, czy ukradniesz samochód, czy batonika–(czy samochód z batonikiem w środku).–A zatem, skoro Bóg ma karać za zło, to powinien też karać każdego z nas, jak tylko jakieś popełnimy Tu i teraz. Niestety. Ludzie mają tendencje typu→owszem tak, ale tych drugich, bo ja to prawie święty za życia. # Bywają też sytuacje, że jakiś człek, który w Boga wierzył, nagle od Niego odchodzi, z uwagi na zło, którzy popełniają bliźni, a Bóg temu nie zapobiega. Wolą nie wierzyć „w takiego” niż wierzyć w „takiego obojętnego.” Istnieje jednak możliwość, że każdy będzie rozliczony ze swoich uczynków, a nie z cudzych. A zatem po co dawać sobą rządzić złym ludziom i przez nich odchodzić i zmniejszyć swoją szansę zbawienia? Zgodnie z takim rozumowaniem, działamy na własną szkodę. To tak, jakby ci niedobrzy nami kierowali, a my słuchamy ich rozkazów, a oni robią co chcą i mają to w dupie, że podcinamy gałązkę na której siedzimy, od strony pnia. Po drugie→Chociaż te wszystkie niezawinione kataklizmy i cierpienia, niezależne od woli ludzi, które dotykają: dobrych, złych i pozostałych, to faktycznie, trudno wytłumaczyć… nie znając „sensów wszystkich danych” tylko „kilka plików.” # Aczkolwiek nie mnie osądzać działalność Boga. Po pierwsze mam za mały ludzki rozumek. Po drugie, gdybym miał nawet większy, to i tak nie znam–(jak już rzekłem)–całości Jego planu. Gdybym znał i pojął, to wtedy bym osądzał. Lecz nie znam i nie osądzam. # Istnieje znane powiedzenie→”Chcesz ulepszyć świat, zacznij od siebie”→Łatwo powiedzieć, ale nieco trudniej zrealizować, z uwagi na ludzką naturę, która raczej każe nam: krytykować, osądzać i naprawiać, bliźniego swego. Bo jak to tak. Pluć we własne gniazdo, gdy obok cudze. To nie uchodzi! # Tak sobie kiedyś dziwnie pomyślałem, że na początku czasu, Bóg miał "dylemat" Czy "stworzyć człowieka"→który nie będzie mógł popełniać zła, tylko samo dobro, jednocześnie zniewolonego brakiem wolnej woli→czy też takiego, co będzie mógł czynić, generalnie co zechce, mając wolną wolę, czyli stanowić o swoich wyborach i wierzyć lub nie wierzyć w co zechce, z jednoczesną możliwością "nagrody lub kary" # W moim przekonaniu, największa kara, będzie za: pychę i nienawiść i tegoż rozwinięcie w czynach. Lecz sądzę, iż jeszcze większa, za pogardę wobec bliźniego swego–(kimkolwiek by był i w co by wierzył lub nie)–żeby dawca pogardy, mógł podbudować swoje ego, kosztem bliźniego. Można domniemać, iż taki obywatel, już na wieczność z widłami w dupie, jęcząc, pozostanie, gdy Pan Bóg nim pogardzi. # To samo zresztą dotyczy, wszelkich inwektyw w stronę bliźniego swego. To tylko świadczy–(lub może świadczyć)–o małości nadawcy owych, który w ten sposób, dowartościowuje swoje ego. Jednakowoż przyczyna nie jest wcale oczywista. Nie siedzimy w ludzkich umysłach i często nie wiemy, co kogo w życiu spotkało i dlaczego bywa taki wredny i pragnie, by innym było tak samo źle jak jemu. # No chyba, że owe inwektywy, w założeniu swoim, to takie rozkoszne przekomarzanki, dla wesołych jaj tylko. Wtedy przynajmniej, nie jest nudno, a jednocześnie kulturalnie i zabawnie:)→Oczywiście owe jaja, powinny być świeże. Prosto z dupy kury, gdyż nawet wulgaryzmy nie gustują w śmierdzących. # Bywa tak, że gdy komuś brakuje argumentów, to pragnie używać nieładnych słów, wobec obywatela oponenta, wchodząc w rolę sarny, która w sytuacji zagrożenia, niepewności oraz z braku argumentów, zaczyna szczekać. Albowiem niektórzy tego typu–(nadawcy)–pognębieni życiem, lubią zainicjować sytuacje–( o której wspomniałem)– by adresat zaznał chociaż trochę przygnębienia, co nadawca, bo skoro nadawcy źle, to owe „źle adresata” pocieszy serduszko „nadawcy.” # A wracając do możliwości wspomnianego dylematu, to jak widzimy, Pan Bóg wybrał drugą opcję, z wolną wolą i możliwością popełniania zła, bez Jego ingerencji–(chyba, że o niektórych nie wiemy)–Widocznie ma to „jakiś większy sens” lecz my nie znamy „całości planu.” wychodzącego poza granicę tego świata i naszych mózgów. Może była taka sytuacja, że człek wyszedł z domu, chwilę później lub wcześniej i przez to nie zginał pod kołami samochodu. A jeśli to była ingerencja Boga, o której nigdy nie będziemy wiedzieć? A zatem każda próba zrozumienia lub osądzania Bożych spraw, może nie być trafiona, w wielu kwestiach. A przynajmniej niepełna. To tak jakby oceniać „wdzięki kobiety całkowicie ubranej” # Czyli każde cierpienie, niesprawiedliwość, kataklizm itp.→może mieć sens i możliwość „stokrotnej nagrody” w sensie proporcjonalnym, do zaznanej, niezawinionej krzywdy→ lecz dla nas–(póki co)– nie do pojęcia i uwierzenia, na tu i teraz. # Oczywiście człowiek nie wierzący w Boga, może powiedzieć całkiem słusznie, że jego dobre uczynki, są bardziej bezinteresowne, gdyż nie może liczyć, na żadną nagrodę po śmierci i zmartwychwstaniu, bo żadnego nieba nie ma. Jednakowoż ma to drugą stronę medalu. Mogę popełniać więcej zła, gdyż żadna wieczna kara po śmierci, mnie za to nie spotka. Co najwyżej ubiją, zniknę zupełnie, a co użyłem, to moje, gdyż żadnego piekła nie ma. # Bo rzeknie ktoś „Lepszy wróbel w garści, niż „słoń szczęścia” na dachu” A zatem wielu by chciało, mieć raj na ziemi, niż jakieś „mrzonki i bajki” o ewentualnym, niepewnym raju→zaś. Skądinąd to nawet słuszne podejście, rozumując różnie i jak kto chce. # Trochę z innej beczki→Gdyby założyć, że Wszechświat miał początek–(i jako taki jest „całością” i nie ma nic poza nim… lecz nie istnieje od zawsze)–to ciekawi mnie pytanie: w jaki sposób w „Absolutnej Pustce” powstał dajmy na to↔ów przysłowiowy punkt, zawierający→cały budulec na Wszechświat? Niby skąd ten budulec, wszystko co później i nasze „malutkie ludzikowe rozumki” by móc filozofować, a i tak głupim umrzeć? Czyż zatem nie zasadne jest domniemanie, że istnieje Istota, która potrafiła i potrafi… Więcej. W zasadzie, wszystko co zechce. # Zakładając, że tak będzie, to sądzę, że na drugim świecie, uzyskamy odpowiedzi na wiele pytań, ale nie na wszystkie→zakładając, że śmierć jest zakończeniem z „trzykropkiem”. Chociaż domniemam, iż wiele odpowiedzi byśmy i tak nie zrozumieli. Przynajmniej całościowo. Tak jak komputer, nie może „być mądrzejszy” od swoich twórców, by w pełni zrozumieć→istotę człowieka i o co w tych plikach tak naprawdę biega. Czyli gdyby założyć, że jednak laptop „coś tam myśli” to chcąc nie chcąc, musi uznać zasady i wersję sprawiedliwości Twórców oraz ich prawo do decydowania i odłączenia, wedle uznania→bo i tak nic na to poradzić nie może. Jedynie dywagować, jak to właśnie czynię, lub po prostu→zaufać „w ciemno plikami.” # W odczuciu mym i bez urazy, człowiekowi prawdziwie od serca niewierzącemu w istnienie Boga i wszystkie tematy pokrewne, Ów powinien być totalnie obojętny. Nie powinien świadczyć przeciwko Niemu, nie krytykować, nie wyśmiewać, nie mówić w kółko o tym samym (przecząc samemu sobie→gdyż temat dotyczy Istoty, która w jego przekonaniu, nie istnieje. Bo gdyby jednak po śmierci wyszło na jaw, że jednak Istnieje, to wtedy konsekwencje zdenerwowania Istoty, która jest wszechmocna i zna wszystkie nasze myśli oraz prawdziwe motywacje, mogą być dla nas bardzo zgubne. To już lepiej podokuczać krasnoludkom. Mają mniejsze możliwości i mogą jedynie, poszarpać nogawkę lub ewentualnie, opluć buty. # Czy jesteśmy naprawdę wierzącymi w Boga, czy wierzymy, że w Jego nie wierzymy lub mamy te kwestie gdzieś, to chyba w ostatecznym rozrachunku, ważne by przyzwoitym człowiekiem być–(i takim pozostać w myślach tych, co jeszcze żyją)– i z dwojga złego, lepiej być „prawdziwie rozbitym”, niż „nieprawdziwie całym.” *** ⱭƝҼƘՏ:) W sensie porównawczym, do czasu trwania Wszechświata→”za chwile umrzemy.” # Zatem miłujmy bliźnich, Siostry i Bracia, bo zaiste nikt z nas–(oprócz potencjalnych samobójców)–nie zna dnia ani godziny początku martwoty swojej. Albowiem wielce nie przystoi, w poświacie wzajemnych waśni, niesnasek i durnowatości, na przysłowiową „Dolinę Jozafata” a nawet w nicość→w cuchnącym rozkładzie miłości i przebaczenia, wędrować…
-
W szczerym polu obłuda więdnie. Pług rzeźbi w ziemi życiodajne blizny. Rani, by wzmocnić. Burza błyskawicznie rozsiewa deszcz. Powietrze w zaklęciu ozonem, rozsiewa ożywczy zapach. Pod sklepieniem nasion, rozbrzmiewają pierwsze piosenki wzrastania. Kiełkują maleńkie nuty, w cieniu przyszłych krzyżyków. Kluczem gęsi natura otwiera drzwi horyzontu. W okrągłych wysokich szafach, słoje pełne żywicy, za pomarszczoną zasłonką. Zapraszają słońce. Oświetla próg, odległej szarej smugi. Nasącza życiodajnym ciepłem. Ponad pościelą z wilgotnej mgły, trąca błękitne dzwonki. Delikatne dźwięki, ledwo słyszalne, jakby zlęknione nieco. Nie chcą zbudzić ciszy. I zająca. Śni o kapuścianej planecie, z marchewkami zamiast głąba. Gdzieniegdzie wiatr rozwiewa warkocze wysokiego napięcia. Coś daleko odrzucone, zdeptane, zapomniane, oddycha z ulgą, tulone muzyką z kompozycji nadziei. Nie wątpi w sens wzrastania, w pionowych gałązkach strumieni. Na każdej zakwita śmiganie jaskółek. Koszyki z plecionek szybowania, drgają od trzepotu skrzydeł i niewidocznych śladów na niebie. Wianki z kwiatów, przeplatane czerwonymi płatkami maków, tańczą śpiew skowronka. Powracają pierzaste białe pegazy. Tętnią kopytkami wyśnionych jednorożców. Niewidzialne zauroczenia, przezroczystym, nieuchwytnym pięknem, tulą delikatnie zawołania zagubionych doznań. Tamują fałszywą krew, w poranionych łąkach umysłu. Jeżeli człowiek nie przeszkodzi, idąc za daleko, by wrócić w naturalny sposób.
-
Konwalie
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy ↔Dzięki za jak zwykle całą, myśl zwersowaną:)↔Pozdrawiam:) -
@poezja.tanczy ↔Dzięki:)↔Raz winne tory, innym razem pociąg. Lub wypadkowa działań, bywa:))↔Pozdrawiam:)
-
@Adaś Marek ↔Dzięki:)↔A zatem miło mi niebywale, że do Wnuczki fajny kawałek:)↔Pozdrawiam:~)